- Wyjaśnisz mi wreszcie gdzie zniknęłaś? Zachowujesz się jak
nawiedzona odkąd znalazłam Cie przy wyjściu – stwierdziła Twoja przyjaciółka.
Właśnie wchodziłyście do hotelu, w którym się zameldowałyście. Spuściłaś wzrok. - Nigdzie – mruknęłaś po
krótkiej przerwie. Ta prychnęła. - Bardzo bogata odpowiedź –
burknęła. – Czy coś się tam stało? - Nie! – powiedziałaś nieco
zbyt emocjonalnie. Poczułaś na sobie jej oceniający wzrok. - Nie chcesz to nie mów.
Myślałam, że się przyjaźnimy – wyrzuciła Ci. Wyprzedziła Cie i poszła w
stronę swojego pokoju dynamicznym krokiem. Jej mina świadczyła o tym, że była
na Ciebie wściekła. Zacisnęłaś powieki i wzięłaś głęboki wdech. Nie chciałaś
jej okłamywać, ale nie chciałaś też mówić jej o spotkaniu z tajemniczym
chłopakiem. Przygarbiona ruszyłaś do windy. Nacisnęłaś guzik i cierpliwie
czekałaś aż ta przyjedzie. Nagle poczułaś dziwne uczucie jakby ktoś Cie
obserwował. Rozejrzałaś się nieco nerwowo dookoła, ale nie zauważyłaś nikogo kogo
wzrok byłby skierowany na Ciebie. Winda w końcu przyjechała, a drzwi rozsunęły
się. Ze środka wyszła wysoka blondynka, która minęła Cie posyłając wcześniej zmęczony
uśmiech. Odwzajemniłaś go z małym opóźnieniem i wsiadłaś do pustej teraz windy.
Nacisnęłaś na guzik z wielką szóstką i oparłaś się o tylną ścianę. Drzwi
zaczęły się automatycznie zasuwać. Nagle w ostatniej chwili ktoś włożył między
nie dłoń i drzwi rozsunęły się ponownie. Do windy weszła ostatnia osoba, którą
spodziewałaś się teraz zobaczyć. Harry. Był ubrany inaczej niż wcześniej. Teraz
zamiast marynarki i i eleganckich spodni miał na sobie luźniejsze przy górze
rurki, biały podkoszulek i rozpiętą, dżinsową
koszulę. Jego mina nie wyrażała grama zdziwienia w przeciwieństwie do Twojej.
Uśmiechał się za to jednym kącikiem ust, a zielone oczy wpatrywały się w Ciebie
intensywnie. Nie minęła chwila, a drzwi windy zasunęły się całkowicie i
zostaliście sami. Ruszyliście powoli w górę. - Co Ty tu robisz? –
zapytałaś gdy w końcu odzyskałaś głos. Harry skrzyżował ręce na klatce
piersiowej i oparł się swobodnie barkiem o ścianę. - Mówiłem, że się jeszcze
spotkamy – odparł jak gdyby nigdy nic. - Nie… Pytałeś się mnie
czy się jeszcze spotkamy, a nie… - Widzę, że przywiązujesz
dużą wagę do tego co mówię – powiedział zadowolony. Poczułaś, że się rumienisz. - Nieprawda. Mam…dobrą
pamięć. Więc co Ty tu… -
Chciałem Cie bliżej poznać – oznajmił. Bez ostrzeżenia nacisnął klawisz STOP i
winda zatrzymała się gwałtownie. Z Twojego gardła wydobył się pisk przerażenia. - Co Ty robisz?! –
wydarłaś się. Podeszłaś do niego, żeby
nacisnąć guzik na tarczy, który wznawiał ruch, ale on zasłonił ją swoim ciałem.
Spojrzał na Ciebie z góry sprawiając, że przestałaś oddychać. Przestał się
uśmiechać zamiast tego w jego oczach ujrzałaś niema groźbę. Poczułaś się jak
zwierzę w klatce. -
Przestań – warknęłaś przez zaciśnięte zęby. Przekrzywił lekko głowę w bok. - Co przestać? –zapytał akcentując
wyraz ‘co’. Zacisnęłaś powieki. - Wszystko! Zachowujesz
się…przerażająco! - Lubię być przerażający –
szepnął pochylając się tak, że poczułaś jego ciepły oddech na karku. Odsunęłaś
się jak oparzona. - Uruchom windę – zażądałaś
drżącym głosem. Spojrzał na Ciebie z politowaniem. - Lekcja pierwsza – nikt mi
nie rozkazuję. – Wziął do ręki Twój naszyjnik i zaczął się nim bawić. Położyłaś
dłoń na jego, żeby wyrwać mu naszyjnik. Jego spojrzenie z wisiorka przeniosło
się na Twoje oczy. Pochylił się lekko, a jego oddech dotarł aż na Twoje usta. Zaskoczona
rozchyliłaś lekko wagi. Puścił Twój naszyjnik, który był teraz znacznie
cieplejszy niż wcześniej. Kąciki jego ust uniosły się delikatnie, kpiąco. -
Jak mnie znalazłeś? – spytałaś nerwowo. Przewrócił oczami. - Sprawdziłem listę
odwiedzających zamek z dzisiejszego dnia, dowiedziałem się jak masz na nazwisko
i sprawdziłem w jakim hotelu się zameldowałaś – odparł spokojnym głosem. Twoje
oczy otworzyły się nieco szerzej. - Skąd masz dostęp do
takich informacji? – zapytałaś drżącym głosem. - Kochanie – zaśmiał się. –
Nie chcesz wiedzieć do jakich danych mam dostęp. Odsunęłaś
się od niego. Obserwował Cie uważnie. Cofałaś się aż natrafiłaś natylną ścianę. Wtedy uśmiechnął się szeroko.
Przełknęłaś ślinę coraz bardziej przerażona. Wzniósł oczy do nieba i nacisnął
guzik, który z przywrócił windę do życia. Odetchnęłaś z ulgą. Usłyszałaś jego
cichy śmiech. - Kotku nie cieszyłbym się
zawczasu – powiedział niskim głosem przyprawiając Cie o dreszcz. - Nie mów tak do mnie. - A jak mam mówić? - Najlepiej w ogóle. Winda zatrzymała się i otworzyła na Twoim
piętrze. Wyszłaś szybkim krokiem chcąc zostawić go daleko za sobą. - Hej! – zawołał za Tobą. Odwróciłaś
się odruchowo. – Lekcja druga – zawsze dostaję to czego chcę. -
A czego chcesz?! – Na jego ustach pojawił się wyjątkowo sugestywny uśmiech. - Ciebie.
Ta wycieczka jest oficjalnie największą porażką wakacji -
pomyślałaś słuchając ze znudzeniem przewodnika. Pojechałaś razem z przyjaciółką
do jakiegoś miasta o dziwnej nazwie, żeby się wyszaleć i zapomnieć o nieudanych
związkach, które obie właśnie zakończyłyście. Nie wiedziałaś tylko, że macie
zupełnie inne definicje słowa 'wyszaleć'. Dla Ciebie to była impreza, parę
drinków i taniec do upadłego, a dla (i.t.p.) zwiedzanie najnudniejszych miejsc
w kraju. Na przykład wielkiego brzydkiego zamku na jakimś wygwizdówku.
Cudownie. Twoja przyjaciółka jak zahipnotyzowana słuchała tego co mówi
przewodnik podczas, gdy Tobie zbierało się na bełt. Nie można było nawet
niczego dotknąć! W dodatku udostępniona była tylko połowa zamku. Zapewne ta
druga była zbyt ciekawa - prychnęłaś wewnętrznie. Stwierdziłaś, że Twoja
przyjaciółka i tak pewnie nie zauważy, że się ulotniłaś i gdy grupa skręciła w
prawo, Ty niepostrzeżenie poszłaś w przeciwnym kierunku. Po kilku krokach
natrafiłaś na taśmę, która zabraniała przechodzić dalej. Uważajcie, bo się
przejme - pomyślałaś sarkastycznie. Przeszłaś ostrożnie nad taśmą i weszłaś w
pierwszy lepszy korytarz. W tym miejscu nie było okien tylko lampy stylizowane
na te naftowe ze starych czasów umocowane na ścianach. Nadawało to tej części
zamku pewnego czaru. Usłyszałaś z boku jakieś skrzypienie i aż dostałaś gęsiej
skórki, gdy dźwięk się powtórzył. Zamiast wrócić do grupy jak normalny człowiek
Ty kontynuowałaś marsz coraz bardziej zafascynowana tym co kryją za sobą
kolejne korytarze. W końcu odważyłaś się otworzyć któreś z miliona drzwi.
Położyłaś dłoń na klamce i już miałaś ją nacisnąć kiedy usłyszałaś rozmowę
dobiegającą zza drzwi. Zamarłaś i nasłuchiwałaś. - ...nie wiem dlaczego to
zrobił, ale zdecydowanie wtedy nie myślał. Z resztą ona też. Przecież
wszyscy.... - powiedział męski, ochrypły głos. Przyłożyłaś ucho do drewna żeby
lepiej słyszeć. - ....strony to ich
decyzja. Chociaż moim zdaniem popełniają... - odezwał się drugi, z irlandzkim
akcentem. - Powiedz
to...właśnie...okej... - odparł właściciel niskiego, męskiego głosu.Usłyszałaś
kroki. Cholera chcą wyjść! Ledwo zdążyłaś ukryć się za zabytkową zbroją, drzwi
się otworzyły z głośnym skrzypnięciem. Zza zbroi zobaczyłaś dwóch chłopaków,
jednego wysokiego z burzą loków, o męskich rysach i wydatnych ustach, drugiego
średniego wzrostu o blond włosach postawionych do góry i anielskiej urodzie.
Nie mogłaś oderwać wzroku od tego pierwszego. Było coś tak hipnotyzującego w
jego uśmiechu, że Twoje oczy z fascynacją obserwowały każdy ruch. Przez
przypadek szturchnęłaś lekko zbroję przez co wydała nieprzyjemny dźwięk. Na
moment przestałaś oddychać, gdy obrócili się w Twoją stronę. Wsunęłaś się
jeszcze bardziej za zbroję, żeby Cie nie zauważyli. Teraz również Ty ich nie
widziałaś. Usłyszałaś szepty, a potem kroki świadczące o tym, że się oddalili.
Odetchnęłaś z ulgą i wyszłaś zza zbroi. Wpadłaś na kogoś i aż się zachwiałaś
pod wpływem zderzenia. Poczułaś jak silne ręce podtrzymują Cie za ramiona.
Spojrzałaś w górę i aż przestałaś oddychać, gdy spotkałaś intensywne spojrzenie
zielonych tęczówek na swojej drodze. - Ładnie to tak
podsłuchiwać? – zapytał głębokim głosem, który wprawił wszystkie Twoje komórki
w drżenie. Uniósł jeden kącik ust, gdy nie odpowiedziałaś, a jego policzku
pojawił się głęboki dołeczek. – Masz jakieś imię? – spytał coraz bardziej
rozbawiony. - T-tak – wyjąkałaś. Przez
Twój kark przeszedł dreszcz, gdy poczułaś jak zaczyna kreślić koła na odkrytej
skórze Twoich ramion. Zaśmiał się cicho. - A mogę je poznać? –
Uniósł delikatnie jedną brew. Przełknęłaś ślinę. - (t.i). - (t.i) – powtórzył
rozsmakowując się w dźwięku każdej litery. – A więc co tutaj robisz? Trochę zaczęło irytować
Cie to, że jest tak opanowany podczas, gdy Ty miałaś nogi jak z waty, więc
wyplątałaś się z jego uścisku. - Jestem tutaj z
przyjaciółką. Ale to raczej nie Twoja sprawa – odpowiedziałaś dumnie. Lekko
uniósł brwi jakby nie spodziewał się takiego zachowania z Twojej strony.
Oblizał powoli wargi. - A co gdybym Ci
powiedział, że chciałbym aby to była moja sprawa? – odparł ochryple. Poczułaś
jak całe Twoje ciało się spina. - To już Twój problem –
prychnęłaś mimo, że w środku mdlałaś. Na jego twarzy pojawił się szeroki
uśmiech, który jeszcze bardziej zbił Cie z tropu.. - Lubię rozwiązywać takie
problemy jak Ty – powiedział głębokim głosem. – Najpierw rozbieram je i
dogłębnie analizuje, żeby wiedzieć dokładnie z czym mam do czynienia. Potem
jest mi łatwiej je rozwiązać. A czasami okazuje się, że nad danym problemem
trzeba się jeszcze bardziej skupić i jeszcze dogłębniej przeanalizować. A
czasami muszę powtarzać tą czynność wiele razy. Aż do skutku – szepnął Ci do
ucha. Gwałtownie wciągnęłaś powietrze w płuca i odsunęłaś się od niego czując
jak Twoja twarz robi się czerwona. Zaśmiał się głośno. - Ale masz minę –
powiedział szczerząc się szeroko. – Jestem Harry. Wyciągnął w Twoim kierunku
dłoń. Spojrzałaś na jego dłoń, a potem na niego niedowierzając, że to
ucieleśnienie niewinności właśnie praktycznie oznajmiło Ci, że ma ochotę dosłownie
na Ciebie. Niepewnie podałaś mu dłoń, która niemal cała zniknęła w jego
ogromnej i opalonej. - Jest mi bardzo miło Cie
poznać. Spotkamy się jeszcze kiedyś? Przejechał szorstkimi palcami po Twoim
policzku i nie czekając na odpowiedź odwrócił się i zniknął za zakrętem zostawiając
Cie w stanie całkowitego osłupienia.