<Akcja dzieje się w czasach przed xfactorem>
- Powiedzcie mi jeszcze raz, dlaczego tak w zasadzie to
robię? - zapytałaś swoje dwie przyjaciółki. Schyliłaś się, żeby ostatni raz
sprawdzić czy dobrze zawiązałaś wypożyczone łyżwy
- Żeby złapać jakiegoś seksownego chłopaka i żebyśmy mogły
chodzić na potrójne randki! - przypomniała Ci (i.t.n.p.).
- Ale ja nawet nie potrafię ustać na tym cholerstwie, nie
mówiąc już nawet o tym, że na tych dziwadłach się jeździ! - westchnęłaś coraz
bardziej zdesperowana, żeby się wycofać z tego niedorzecznego pomysłu.
- Narzekasz, że nie masz chłopaka, a jak się nadarza okazja,
żeby owego zdobyć to chowasz plecy w piasek jak gęś! - powiedziała druga z
Twoich przyjaciółek.
- Chyba raczej głowę w piasek jak struś - zaśmiałaś się
cicho. Tamta potraktowała Cie groźnym spojrzeniem.
- Masz 17 lat i zerowe doświadczenie w relacjach
damsko-męskich, więc nie wymądrzaj mi się tu! - zagroziła Ci palcem.
- Wcale nie zerowe! - zaprzeczyłaś.
- Twój kuzyn się nie liczy, wiesz? - zachichotały. Zrobiłaś
obrażoną minę.
- Jesteście wredne - pysknęłaś i pokazałaś im język.
- W takim razie radź sobie sama - odezwała się pierwsza.
Miała rozbawioną minę.
- Ciekawe jak skoro...
- Pa pa! - krzyknęły jednocześnie.
No świetnie! Trzymając się kurczowo wszystkiego co było na
Twojej drodze ( łącznie z ludźmi) doszłaś do wejścia. Twoje ''przyjaciółki''
już śmigały po całym lodowisku i zaczepiały zupełnie obcych ludzi. Dlaczego ja
tak nie mogę? - westchnęłaś wewnętrznie. Dałaś facetowi przy wejściu bilet i
cierpliwie czekałaś aż Ci go odda. Przepuściłaś wszystkich ludzi i stałaś na
podeście przy krawędzi. Do lodu było jakieś 20 centymetrów. O 20 za dużo!
Trzymając się kurczowo barierki powoli spuściłaś jedną nogę w dół. Po chwili
stałaś już cała na lodzie. Nagle zajechała do Ciebie jedna z Twoich przyjaciólek.
- Chodź na środek! Tam jest zajebiście!
- Co? Nie!
Było już jednak za późno. Pociągnęła Cię za rękę na sam
środek lodowiska. Byłyście bardzo rozpędzone. I z taką szybkością (i.t.p.)
puściła Cię nagle bez ostrzeżenia. Z impetem wpadłaś na przejeżdżającą postać.
Wylądowałaś na chłopaku w grubej kurtce, ciemnej karnacji i króciutkich
włosach. Leżałaś tułowiem na jego klatce piersiowej. Podniosłaś się lekko.
- Mój Boże, tak strasznie Cię przepraszam! - powiedziałaś
cała roztrzęsiona. Spojrzał na Ciebie ciemnymi oczami. Sprawiał wrażenie lekko
zakłopotanego.
- Eee... Myślałem, że to ja na Ciebie wpadłem - zająkał się.
Miał ciekawy akcent.
- Wtedy to Ty leżałbyś na mnie, a... - przerwałaś i
zarumieniłaś się przez własny dobór słow. Ten zachichotał lekko i podniósł się
do pozycji siedzącej.
- Można to spokojnie uznać za obustronną winę - uśmiechnął
się niepewnie. Wyciągnął w Twoim kierunku dłoń. - Jestem Zayn.
- (t.i.) - odpowiedziałaś i ujęłaś jego dłoń. Nie miał
rękawiczek, ale pomimo to jego dłonie były ciepłe.
- O ludzie, (t.i.), tak strasznie Cie przepraszam! -
powiedziała Twoja przyjaciółka podjeżdżając do Ciebie i pomagając Ci wstać.
Zayn też próbował wstać, ale skończyło się na tym, że znowu wylądował na ziemi.
Zarumienił się. Trzymając się swojej przyjaciółki podałaś mu rękę i cudem udało
się wam wszystkim nie przewrócić. Chłopak okazał się wyższy niż Ci się wydawało
i musiałaś porządnie zadzierać głowę do góry, żeby spojrzeć mu w twarz.
- Dzięki - odparł cały czerwony.
- Nie ma za co - powiedziałaś nieśmiało.
Twoja przyjaciółka z zadowolonym uśmieszkiem wycofała się
dyskretnie. Misja wykonana! - pomyślała wesoło.
- Nie, jestem tu pierwszy raz - powiedziałaś zgodnie z
prawdą. Uśmiechnął się.
- Ja też - oznajmił. - I jak, podoba Ci się?
- Eee... Na razie zdążyłam tylko wejść i omal Cie nie zabić,
więc... - zawiesiłaś głos na dźwięk jego wesołego śmiechu.
- Mnie namówili przyjaciele. Teraz oczywiście popisują się,
żebym wyszedł na jeszcze większą sierotę - przewrócił oczami. Nagle się
rozejrzał. - Oj, przeszkadzamy ludziom w jeździe.
- To pojedźmy do tych ścianek - zaproponowałaś. - Jak mi się
uda to przeżyć, uznam to za nielada wyczyn.
- To może... - urwał i odwrócił wzrok.
- Może co?
- Eee... - podrapał się po karku. - Nieważne. To głupie.
- No powiedz. - Nie zamierzałaś mu odpuścić szczerze
zaciekawiona co go tak zawstydziło. Wziął głęboki wdech i powiedział szybko:
- Może pojedziemy trzymając się za ręce? Znaczy to jest
tylko luźna propozycja i zrozumiem jeśli...
- Okej - przerwałaś mu z nieśmiałym uśmiechem. Spojrzał Ci w
oczy i odwzajemnił Twój uśmiech.
- Okej - powtórzył.
Spuścił wzrok na dół. Delikatnie złapał Cie za ręke. Nie
mogąc się powstrzymać splotłaś swoje palce z jego. Ruszyliście bardzo powoli.
Musiałaś przyznać, że we dwójkę jakoś wam się udawało. No cóż... Potrąciliście
tylko 4 osoby i żadna nie krwawila! Zatrzymaliście się przy bandzie. Zachwiałaś
się, a chłopak szybko Cie podtrzymał w talii. Odwrócił Cie delikatnie do siebie
i puścił. Delikatnie przygryzałaś wargę, niezdolna do tego, aby spojrzeć mu w
oczy.
- Jesteś stąd? - zapytał. Podniosłaś głowe.
- Tak, mieszkam tu od urodzenia - potwierdziłaś.
- To dziwne, że w życiu Cie nie zauważyłem - zastanowił się.
- Dlaczego? - zmarszczyłaś brwi. Nagle zrobił się bardzo
spięty.
- Nic, nic - odchrząknął. Spojrzałaś na niego uważnie, ale
nie skomentowałaś jego zachowania w żaden sposób.
- Nienawidzę lodowisk - westchnęłaś. Jakby na potwierdzenie
tego co powiedziałaś, zachwiałaś się i chłopak znowu musiał Cie podtrzymać.
Uśmiechnął się uroczo.
- Właśnie widzę - wyszczerzył się. - Mam dokładnie to samo.
- Ciekawe czy jakbym się stąd zmyła to czy moje przyjaciółki
by to zauważyły...
- Nie dowiesz się dopóki nie spróbujesz - odpowiedział.
Spojrzałaś na niego lekko zdziwiona.
- Sugerujesz coś?
- Może... - zrobił słodką minkę.
- Taaak? - uniosłaś wyczekująco brew.
- Gorącą czekoladę w kawiarni? - Zabrzmiało to jak
propozycja. Uśmiechnęłaś się podekscytowana.
- Jeśli przeżyje jazdę do wyjścia to z wielką przyjemnością.
Spojrzałaś mu nieśmiało w oczy. Zaśmiał się cicho. Niepewnie
chwycił Cie za dłoń. Trzymając się bandy udało wam się dojechać do wyjścia. Z
ulgą zdjęliście łyżwy z nóg i wyszliście na zewnątrz. Był wczesny wieczór, a na
dworze panował prawdziwy ziąb. Z ust wydobywały wam się kłębki pary.
- Gdzie pójdziemy? - zapytałaś trzęsąc się z zimna.
- Na rogu, ulice dalej jest świetna kawiarnia, mają
niebiańskie eklery - rozmarzył się. Zaśmiałaś się cicho.
- Masz piękny śmiech - powiedział. Po chwili jego policzki
zrobiły się czerwone i to nie od chłodu.
- Dziękuje. - Uśmiechnęłaś się. Dziewczyny miały racje,
lodowisko jest świetne! Gdy się już z niego wyjdzie...
Szliście ładną jednokierunkową uliczką przez pare minut, aż
za rogiem rzeczywiście wyłoniła się przytulnie wyglądająca kawiarnia.
- To tutaj - odparł.
- Wygląda pięknie - powiedziałaś zauroczona.
- Też tak sądzę - szepnął Zayn. Ale on nie patrzył na
kawiarnie.
Weszliście do środka i rozkoszowaliście się ciepłem
wewnątrz. Zajęliście stolik przy szybie, tak że mogliście patrzeć na pierwsze
płatki śniegu spadające z nieba. Zdjęliście kurtki i powiesiliście je na
oparciach krzeseł. Na stoliku było tylko jedno menu, które Zayn od razu Ci
odstąpił. Uśmiechnęłaś się i przejrzałaś szybko kartę.
- To co bierzesz?
- Nie wiem... Na pewno gorącą czekoladę, ale wzięłabym
jeszcze coś do jedzenia, bo nie jadłam dzisiaj obiadu.
- A co na diecie jesteś? - zapytał rozbawiony. Przewróciłaś oczami.
- Nie, po prostu mama postanowiła, że dzisiaj nie zrobi
obiadu, a poinformowała mnie o tym o piętnastej. Potem dziewczyny wyciągnęły
mnie na lodowisko i tak wyszło. - Wzruszyłaś ramionami.
- Moja mama ma podobnie - roześmiał się. - Weź croissanta,
tutaj robią najlepsze na świecie.
- Okej. A Ty? Ja wezmę czekoladę na gorąco i... - zaczął
wymieniać nic nie mówiące Ci nazwy. Zmarszczyłaś brwi.
- Czyli? - spytałaś. Przerwał i zaśmiał się.
- Sory, wkręciłem się. To nazwy ciastek, które tu sprzedają.
- I nie wiesz, które wybrać? - zapytałaś ze zrozumieniem.
- Nie. Biorę wszystkie - powiedział ze stoickim spokojem.
Wybuchłaś śmiechem.
- W taki tempie za dwadzieścia lat będziesz wyglądał jak
słoń. Albo moja ciotka. Na jedno wychodzi. - Tym razem on się roześmiał.
- Zabawna jesteś. - Uśmiechnął się.
- A Ty głodny.
- Nawet nie wiesz jak - westchnął dramatycznie. - To ja
pójde złożyć zamówienie, a Ty tu poczekaj.
- Dobra to dam Ci pieniądze na moje...
- No teraz to mnie obraziłaś. Ja płace albo ja płace.
Wybieraj.
- Eee... To pierwsze?
- Dobry wybór. Wyborny. Cudowny. Świetny. Niesamowity.
Fantastyczny. Genialny. Idea...
Poszedł wciąż mówiąc głośno kolejne synonimy. Zachichotałaś
i wpatrywałaś się w jego plecy. Miał na sobie brązowy sweterek i czarne dżinsy,
w których wyglądał absurdalnie dobrze. W pewnym momencie podeszła do niego
jakaś wysoka blondynka. Na jej widok Zayn uśmiechnął się szeroko i przytulił ją
na powitanie. Poczułaś się jakby ktoś uderzył Cie w brzuch. Niemożliwe....
Przecież nie zabierałby Cie tu, gdyby miał dziewczynę. Dlaczego Ci nie
powiedział? Zrobiło Ci się niedobrze. W oczach poczułaś łzy, ale nie pozwoliłaś
im popłynąć. Wstałaś i w pośpiechu założyłaś kurtkę. Wyszłaś drugim wyjściem i
weszłaś prosto w gęstą śnieżyce. Nie odwracałaś się za siebie. Śnieg był jak
igły, które wbijały Ci się w każdy centymetr twarzy. Po Twoim policzku spłynęła
pierwsza łza.
Zayn POV
Nie miałem nic przeciwko kuzynce, ale w tej chwili naprawde
chciałbym, żeby już sobie poszła. Chciałem już wrócić do (t.i.). Chyba w życiu
nie spotkałem tak wyjątkowej dziewczyny. Była piękna, zabawna, słodka i tak
intrygująca, że aż zżerała mnie ciekawość, tak bardzo chciałem poznać ją i jej
życie. No! Wreszcie dostałem zamówienie. Zapłaciłem i pożegnałem się z kuzynką.
Wziąłem tace i odwróciłem się. Przechodziłem między ludźmi do naszego stolika.
Spodziewałem się ujrzeć uśmiechniętą (t.i.), a zobaczyłem...puste krzesło.
Poczułem jak serce mi przyspiesza. Gdzie ona zniknęła? Może poszła do toalety?
Położyłem tace na stoliku. Rozejrzałem się i nagle poczułem jakby ktoś mnie
spoliczkował. Nie było jej kurtki. Wstałem gwałtownie i zarzuciłem na siebie w
pośpiechu kurtkę. Wybiegłem z kawiarni jakby mnie ktoś gonił. Albo inaczej.
Jakbym ja kogoś gonił. Bo tak było. Goniłem pierwszą dziewczynę, w której
zauroczyłem się przez to, że przewróciła mnie na ziemie.
Twój POV
Dobiegłam na przystanek. Następny bus był oczywiście dopiero
za 10 minut. Do tego czasu to ja tu zamarznę! – pomyślałaś zziębnięta.
Schowałaś dłonie do kieszeni i zaczęłaś lekko podskakiwać, żeby się rozgrzać.
Śnieg sprawił, że byłaś cała biała, bo poprzyklejał Ci się do włosów, szalika,
kurtki, a nawet dżinsów. Myślałaś o tym co wydarzyło się w kafejce. Jak mogłaś
uwierzyć, że wreszcie poznałaś tego Jedynego? Zayn był taki uroczy i równie
zawstydzony w kontaktach z Tobą co Ty z nim, że myślałaś, że może naprawdę coś
z tego będzie. A tu klapa. Jak zawsze. Przyjaciółki miały rację.
- (t.i.)! – usłyszałaś za sobą krzyk.
Odwróciłaś się i zobaczyłaś Zayna biegnącego w Twoim
kierunku. Twoje oczy rozszerzyły się. W tym samym momencie na ośnieżoną ulicę
wyjechał czerwony bus. Były dwie opcje – albo zdążysz wsiąść do busa zanim
przybiegnie Zayn, albo on zdąży przybiec zanim ten przyjedzie. Walczyłaś z
ponowną chęcią rozpłakania się. Bus właśnie się zatrzymywał i już miałaś do
niego wsiąść kiedy silna ręka odwróciła Cię uniemożliwiając Ci to.
- Zostaw mnie! – wydarłaś się na niego.
- Przynajmniej wytłumacz mi dlaczego uciekłaś? – poprosił.
Odgarnął mokre od śniegu kosmyki włosów, które wpadły Ci na twarz. Otworzyłaś
usta, ale nie wiedziałaś co powiedzieć. – Proszę?
- Nie mówiłeś, że masz dziewczynę – szepnęłaś spuszczając
wzrok.
- Bo nie mam.
- Nie kłam. Widziałam was. Ciebie i tą olśniewająco piękną
dziewczynę.
- Tą w kawiarni? – W jego głosie dało się wyczuć nutkę
rozbawienia. – To moja kuzynka.
- Jasne – prychnęłaś niedowierzająco.
- Hej, spójrz na mnie – poprosił cicho.
- Nie.
- (t.i.) – wymówił Twoje imię z jakimś dziwnym uczuciem w
głosie. Podniósł koniuszkami palców Twoją brodę.
- Co?
- Ona jest moją kuzynką – powiedział z taką szczerością w głosie,
że musiałaś mu uwierzyć.
- Jak zwykle zrobiłam z siebie idiotkę – mruknęłaś zawstydzona
pod nosem.
- Przynajmniej wiem, że Tobie też zależy – usłyszałaś jak
mówi.
- Na czym? – powiedziałaś drżącym głosem. Przejechał palcem
po Twoim policzku. Jego dotyk był absurdalnie rozgrzewający zważywszy na
warunki wokół was.
- Na tym co mamy.
Pochylił się delikatnie dając Ci czas na wycofanie się. Ale
Ty tego nie zrobiłaś. Zbliżył lekko swoje wargi do Twoich. Westchnęłaś z
zadowoleniem i stanęłaś na palcach, żeby być bliżej jego ust. Objął Cię w
talii, a Ty zarzuciłaś mu ręce na szyję.
Chyba zakochałam się w ledwo poznanym chłopaku – pomyślałaś wewnętrznie się uśmiechając.
Chyba zakochałam się w ledwo poznanym chłopaku – pomyślałaś wewnętrznie się uśmiechając.