piątek, 29 listopada 2013

Imagine 33 Liam part VI



            Nie byłaś w stanie się poruszyć. Twoje płuca przestały pracować pozostawiając Cię na bezdechu. Jego twarz, tak dobrze Ci znana, silnie zbudowana sylwetka i typowy dla niego bałagan na głowie. Wątpiłaś by kiedykolwiek w całym jego życiu jego włosy nie były powywijane na wszystkie strony. To w nim kiedyś kochałaś. Tą niedbałość o wygląd, która i tak kończyła się tym, że wyglądał jak młody bóg. Chwilę staliście w ciszy zakłóconej jedynie waszymi głębokimi oddechami. W końcu Josh zamrugał jakby dopiero co się ocknął i zrobił mały krok w przód.
            - Zmieniłaś się - powiedział niskim głosem z amerykańskim akcentem. Kiedyś jego dźwięk przyprawiał Cie o zawroty głowy. Teraz jednak byłaś tak przytłoczona wszystkimi emocjami toczącymi ze sobą wojnę w Twoim umyśle, że nie potrafiłaś rozróżnić każdej z osobna.
            - Tak sądzisz? - odparłaś sarkastycznie.
            Odkąd się rozstaliście stałaś się zimna i wredna, a Twoi podwładni nie tak dyskretnie okazywali Ci brak swojej sympatii do Ciebie. Szacunek owszem, ale nigdy czegoś więcej. A mimo to nawet kiedy go nienawidziłaś to cały czas myślałaś jakby to było wtulić się w jego ciało i poczuć znajomy zapach jego skóry.
            - Słyszałem o Twoim narzeczonym - odparł opierając się biodrem o blat.
            Skrzyżowałaś ręce pod biustem przyjmując pozycję obronną. Robiło Ci się niedobrze na jego widok i chciałaś jak najszybciej wrócić do ciepłego łóżka. Ale tam był Liam. I doskonale wiedziałaś jak skończyłaby się ta noc, gdybyś tylko przekroczyła próg waszego pokoju.
            - I?
            Zacisnęłaś zęby. Dwie połówki Ciebie toczyły ze sobą wojnę. Jedna z nich chciała się rozpłakać i rzucić mu w ramiona, a druga przestawić mu szczękę i sprawić, żeby cierpiał. Jednak nieważne jak wielki ból fizyczny byś mu zadała, nie byłby on chociaż zbliżony do tego, który Ty odczuwałaś po tym jak Cie zostawił. I to dla Twojej rodzonej siostry. Tej która zawsze była idealna i dostawała to czego chciała. On był jedynym czego nie mogła mieć. A przynajmniej tak myślałaś dopóki Josh nie wyznał Ci prosto w oczy, że wasz związek nie ma sensu. Nawet nie czekali aż się z tym oswoisz. Już następnego dnia zobaczyłaś ich razem. Bolało Cie to tak bardzo, że nie chciałaś ich już nigdy więcej zobaczyć. Zwolniłaś Josha z pracy, a siostrę... Wątpiłaś by po tym co powiedziałyście sobie tamtego dnia, została w was jakakolwiek miłość do tej drugiej. Tym bardziej nie chciałaś, żeby powtórzyła się sytuacja z Liamem. Kto raz się sparzył ten nie pozwoli sobie po raz drugi popełnić tego samego błędu.
            - Jak wam się układa? - spytał. Widziałaś jak bardzo niekomfortowo czuł się w tej sytuacji.
            - Cudownie. Nie mogłabym wyobrazić sobie lepszego przyszłego męża niż Liam - burknęłaś patrząc na niego ze złością. Josh odchrząknął nerwowo i spuścił wzrok na podłogę.
            - Ciesze się Twoim szczęściem - mruknął. Och, jak wspaniałomyślnie z jego strony.
            - Jesteś taki miły... Masz gorączkę? Ostatnim razem, gdy Cie widziałam potraktowałeś mnie jak nic nie wartego śmiecia. Czekaj, pójdę po termometr... - Udałaś, że szukasz czegoś wzrokiem. Josh zacisnął szczękę.
            - Darujmy sobie, dobra? Będziemy teraz rodziną i powinniśmy chociaż udawać, że...
            - Że co? Że nie zniszczyliście mi życia i przez was przeszłam załamanie nerwowe?! Że czułam się jakbym była bezwartościową zabawką, która po jakimś czasie Ci się znudziła?! Tak?! Mam udawać?? Chyba Cie popierdoliło jeżeli sądzisz, że wszystko jest, było czy  będzie okej!!! - wykrzyczałaś ze łzami w oczach.
            Stał tam jak posąg z otwartymi ustami nie wiedząc co odpowiedzieć na Twój wybuch. Tchórz. Czułaś, że zaczynasz się dusić. Wybiegłaś z kuchni ignorując jego głośne prośby, żebyś została. Wbiegłaś po schodach pokonując po dwa stopnie na raz. Wpadłaś na coś twardego. Po męskim, korzennym zapachu natychmiast poznałaś, że to Liam. Rzuciłaś mu się na szyję i wtuliłaś twarz w zagłębienie między jego barkiem a szyją. Liam odruchowo przytulił Cie mocno do swojego ciała pozwalając by łzy spływały po jego nagiej skórze. Szeptał do Ciebie uspokajające słowa, ale widząc, że to nie pomaga wziął Cie na ręce jednym sprawnym ruchem umieszczając dłoń w zagłębieniu za Twoimi kolanami, a drugą umieszczając na Twoich plecach. Przytuliłaś się do niego jeszcze mocniej, nawet nie próbując powstrzymać czy ukryć łez, które strumieniami płynęły po Twoich policzkach. Wszedł do waszej sypialni i zamknął drzwi napierając na nie plecami. Położył Cie na łóżku i zostawił. Poczułaś się przez to jeszcze gorzej. Myślałaś, że z Tobą zostanie. Po chwili usłyszałaś szum wody w łazience. Znowu znalazłaś się w silnych rękach Liama. Mężczyzna postawił Cie na ziemi i ściągnął z Ciebie swoją koszulkę. Odruchowo zakryłaś swoją klatkę piersiową dłońmi mimo, że wciąż miałaś na sobie bieliznę. Zacisnęłaś powieki i nieoczekiwanie poczułaś wargi Liama na swoim czole. Zaczął składać delikatne i kojące Twój ból pocałunki na całej Twojej twarzy unikając jedynie ust. Wytarł kciukami łzy z Twoich policzków, a na koniec oparł swoje czoło o Twoje.
            - Słyszałeś? - spytałaś łamiącym się głosem.
            - Tak. - Zacisnęłaś powieki. - Zabiłbym go, gdybym tylko mógł - powiedział twardym głosem. - To on prawda? Ten o którym mówiła Twoja mama.
            - Josh. - Jego imię przeszło Ci przez gardło tak trudno jakby ten wyraz potrafił ranić samym swoich dźwiękiem. - Chcę do domu - załkałaś.
            Najgorsze było to, że nie wiedziałaś co dokładnie miałaś na myśli mówiąc 'dom'. Samotny apartament wynajmowany w centrum miasta był równie pusty co słowa 'kocham Cie' wychodzące z ust Josha 3 lata temu. Nawet w domu rodzinnym poczułaś się obco odkąd był w nim Josh i Twoja siostra.
            - Rozbierz się - powiedział niemal czułym tonem po czym się odwrócił. Patrzyłaś przez chwilę na jego plecy dopóki nie zdjęłaś ostatnich zakrywających Cie rzeczy. Weszłaś ostrożnie do gorącej wody zanurzając się w niej po samą brodę. Pachnąca piana unosiła się na powierzchni wody, przez co jedyną widoczną częścią Twojego ciała była Twoja głowa.
            - W porządku? - spytał Liam wciąż stojąc tyłem do Ciebie.
            Spojrzałaś do góry na zajmującego większość przestrzeni w łazience mężczyznę i poczułaś znane sobie gorąco nie mające nic wspólnego z temperaturą wody. Nawet po tym wszystkim go pragnęłaś. Nie rozumiałaś jak to możliwe, żeby jedna osoba była w stanie mieć na Ciebie tak ogromny wpływ. Owszem, Liam był najprzystojniejszym mężczyzną z jakim kiedykolwiek miałaś kontakt, ale tu nie chodziło o sam wygląd. Liczyło się też jego zachowanie i ta głębia w nim, którą tak doskonale odczuwałaś, gdy tonęłaś w jego oczach.
            - W tej chwili nie wiem co to znaczy w porządku - odparłaś łamiącym się głosem. Widziałaś jak dłonie Liama zaciskają się w pięści.
            - Wołaj mnie jakby co - powiedział.
            Chwyciłaś go mocno za nadgarstek. Odwrócił się i spojrzał na Ciebie zdziwiony.
            - Zostań ze mną - poprosiłaś cicho.
            Liam nie odrywał przez dłuższy czas oczu od Twoich tęczówek. Myślałaś, że odmówi, ale wtedy on usiadł na ziemi tak, że widziałaś tylko jego twarz i fragment nagiej klatki piersiowej.
            - Wiem, że na pewno jestem teraz ostatnią osobą, z którą chciałabyś gadać, ale... Jeśli tylko chcesz, to wiedz że możesz powiedzieć mi wszystko - powiedział jakby trochę zestresowany.
            Niepewnym ruchem sięgnął dłonią do Twoich włosów i założył Ci zbłąkany kosmyk za ucho. Wstrzymałaś oddech, gdy jego ręka musnęła Twoją skórę.
            - Dlaczego sądzisz, że jesteś ostatnią osobą, której chciałabym się zwierzyć? - Zmarszczyłaś brwi. Zamrugał zdziwiony.
            - Po tym jak się na Ciebie rzuciłem nawet nie pytając czy chociaż trochę Cie pociągam było więcej niż... Powiedzmy, że zachowałem się jak jakiś napaleniec z dziczy - urwał zawstydzony. Zaśmiałaś się widząc go takiego. Jak mógł w ogóle pomyśleć, że nie podobało Ci się to co robiliście?
            - Liam... Widziałeś, żebym protestowała?
            - Uciekłaś - stwierdził krótko ze smutkiem i wstydem w głosie. Odważnie obróciłaś jego brodę w swoją stroną, żeby na Ciebie spojrzał.
            - Liam, zrobiłam to dla naszego dobra. Oboje wiemy, że to by się źle skończyło. - Przygryzłaś wargę. Jego zarost przyjemnie drażnił Twoje palce.
            - Dlaczego? - Zmarszczył czoło. Westchnęłaś. Bo to tylko chwilowe kiedy Ci się podobam, a ja nie mogę drugi raz popełnić tego samego błędu i się zakochać.
            - To chyba oczywiste - mruknęłaś. Wypuścił z siebie powietrze z irytacją.
            - Najwyraźniej nie dla wszystkich. - Wzruszyłaś ramionami. - Możesz mi tylko coś powiedzieć?
            - Jasne.
            - Pociągam Cie w ogóle?

__________________________________________________________________________

Hejo ;D Jak tam humorki? Macie już płytę? Ja ma obsesję na punkcie Something Great ;P Standardowo chcę Wam podziękować za wyświetlenia, to jest jak spełnienie największych marzeń, nawet nie wiecie ile radości sprawia mi to, że ktokolwiek czyta te marne wypociny <3 I dziękuje za komentarze pod ostatnią częścią, tak jak obiecałam ta była dłuższa. Do napisania :***

wtorek, 26 listopada 2013

Imagine 33 Liam part V



            Byłaś na granicy snu i świadomości, nie pamiętając gdzie jesteś. Zatrzęsłaś się, gdy Twoją sylwetkę owiał powiew chłodnego powietrza. Twoje ciało odruchowo przyjęło skuloną pozycję, by zatrzymać jak najwięcej ciepła. Słyszałaś świst wiatru, ale nie wiedziałaś skąd pochodzi. Nie do końca świadomie rejestrowałaś częścią umysłu dźwięki czyjegoś krzątania. Przewróciłaś się na drugi bok, marszcząc brwi z dezorientacji. Dźwięk wzmógł na sile, by po chwili całkowicie ucichnąć. Poczułaś, że łóżko ugina się pod dodatkowym ciężarem, a Twoją lodowatą skórę okrywa coś ciepłego i miękkiego. Odetchnęłaś z ulgą i usłyszałaś czyjś melodyjny śmiech. Chciałaś zmienić pozycję, kiedy Twoja dłoń natrafiła na coś twardego i zimnego. Odsunęłaś się gwałtownie i rozwarłaś oczy. W ciemności zobaczyłaś zarysy mężczyzny leżącego obok Ciebie na łóżku.
            - Liam? - szepnęłaś zaskoczona.
            Mężczyzna podniósł się lekko i oparł na łokciach swój ciężar. Spojrzałaś w dół i zobaczyłaś, że jest bez koszulki. Twój wzrok natychmiast wrócił na jego twarz. Cieszyłaś się z otaczającej was ciemności, bo dzięki temu nie mógł zobaczyć Twoich zaróżowionych policzków.
            - Taaak? - spytał, a w jego głosie pobrzmiewało rozbawienie.
            - Czemu jesteś taki zimny...? - W porę ugryzłaś się w język i nie powiedziałaś 'i twardy'. To prawdopodobnie nie pozwoliłoby Ci spojrzeć mu nigdy więcej w oczy.
            - Bo przed chwilą brałem prysznic - powiedział coraz bardziej rozbawiony. Miałaś okropne wrażenie, że on wie o czym myślałaś.
            - Ale dlaczego lodowaty? - Zmarszczyłaś brwi.
W pokoju zapanowała cisza pełna niewypowiedzianych słów. Przykryłaś się kołdrą pod samą szyję jakby odgrodzenie się od Liama mogło pomóc w okiełznaniu targających Tobą uczuć. Wiedziałaś, że to nie podziała, ale to było lepsze niż nic. Twoje zmysły powoli wybudzały się z otępienia spowodowanego niespokojnym snem. Do Twoich nozdrzy dotarł męski zapach Liama. Nie do końca świadomie przymknęłaś powieki z przyjemności.
            - Jesteś pewna, że chcesz wiedzieć? - odezwał się w końcu niskim głosem. Twoje milczenie uznał chyba za odpowiedź twierdzącą, bo po chwili kontynuował. - Cóż, skoro i tak nie podziałało to chyba mogę Ci powiedzieć. - Wzruszył ramionami.
            - Ale co?
            W jednej chwili znalazł się na Tobie i poczułaś na sobie jego ciężar. Powietrze uszło z Twoich ust, gdy poczułaś jak zjeżdża ustami w kierunku Twojego ucha. Zjechał na delikatną skórę za nim i drażnił ją swoim ciepłym oddechem. Przeszedł Cie dreszcz, a resztki zmęczenia zastąpiło pobudzenie. Jego miękkie wargi musnęły Twoją skórę, by po chwili delikatnie ją przygryźć.
            - Leżenie z Tobą w jednym łóżku było dla mnie zbyt dużym...wyzwaniem - szepnął ochryple do Twojego ucha. Zacisnęłaś powieki, gdy Twoje serce całkowicie straciło swój zwykły rytm. – Niestety zimny prysznic nie pomógł. Dalej Cie pragnę.
            Otworzyłaś gwałtownie oczy, gdy wszystko do Ciebie dotarło i próbowałaś go od siebie odsunąć, ale gdy tylko Twoje dłonie spotkały się z umięśnioną klatką Liam zdałaś sobie sprawę z tego, że jesteś na przegranej pozycji. Zjechałaś nieco w dół do mięśni jego brzucha napinających się przy Twoim dotyku. Liam oparł się na rękach i spojrzał na Ciebie z góry. Chciałaś widzieć jego twarz, ale równie mocno obawiałaś się tego co on mógłby wyczytać z Twojej. Byłaś pewna, że intensywność uczuć w Twoich oczach przeraziłaby go. Czekaliście aż któreś z was wykona w końcu ten ostatni ruch, który mógłby być początkiem czegoś co nie miało prawa bytu. Byłaś jego przełożoną, on Twoim pracownikiem, Ty wolałaś mężczyzn, a on...a on teoretycznie też.
            - Liam... - wydukałaś. Miałaś kompletny mętlik w głowie.
            - Tak? - Jego głos był napięty jak nigdy wcześniej. Wydawał się walczyć sam ze sobą. Jego nogi były szeroko rozstawione wokół Twoich bioder.
            - Przecież Ty... - urwałaś.
            - Ja, co? - spytał.
            Wewnętrznie zawyłaś z własnej bezsilności. Musiałaś to przerwać. Tak bardzo jak chciałaś tu zostać i pokazać mu jak bardzo go pragnęłaś odkąd tylko zobaczyłaś go po raz pierwszy przekraczającego próg Twojego gabinetu, tak wiedziałaś, że to źle by się skończyło dla was obu. Zainteresowanie Liama było chwilowe, co do tego nie miałaś wątpliwości. Bałaś się, że jakiekolwiek zbliżenie mogłoby Cie przywiązać do niego jeszcze bardziej niż teraz. Odepchnęłaś go i wstałaś gwałtownie z łóżka. Wyszłaś z pokoju zostawiając go zapewne zszokowanego pośród pościeli. Zbiegłaś po schodach czując łzy w oczach. Powstrzymałaś je zanim mogłyby zmoczyć Twoje policzki. Zorientowałaś się, że jedyne co masz na sobie to za dużą koszulkę Liama. Robiłaś wszystko, żeby tylko nie myśleć o tym, że zdjął z Ciebie spodnie, gdy byłaś w najbardziej bezbronnym stanie - we śnie. Weszłaś do kuchni stąpając cicho po drewnianej podłodze bosymi stopami. Sięgnęłaś ręką po sok stojący na blacie kiedy poczułaś czyjąś obecność. Odwróciłaś się szybko i zobaczyłaś męską sylwetkę.
            - Zostaw mnie Li... - urwałaś czując jak Twoje serce zamiera, a umysł wypełnia znajome uczucie bólu. - Josh?

_______________________________________________________________________

 Na początek chcę Wam podziękować za 15 000 wyświetleń, wciąż nie wierzę, że codziennie tak dużo osób odwiedza mój blog! W końcu pojawił się Josh, akcja się rozwija, co sądzicie? ;) Niedługo kolejna część, tym razem dłuższa, bo bd miała więcej czasu na pisanie ;)

sobota, 23 listopada 2013

Imagine 33 Liam Part IV



            Twoja mama uściskała Liama tak mocno, że w pewnym momencie spojrzał na Ciebie z paniką w oczach. Nic z tego, to za pocałunek. No właśnie. Pocałunek. Czułaś, że Twoje usta są lekko czerwieńsze i większe po tym jak spotkały się z jego wargami. Twoje ręce zaczęły się trząść, więc skrzyżowałaś je pod biustem. Samo wspomnienie wywoływało w Tobie znajome ciepło. A reakcja Liama! Nie wiem, może się myliłaś i jest bi. Albo po prostu jest świetnym aktorem.
            - (t.i.) słonko, co Ty masz na sobie? - spytała zdziwiona.
            Spojrzałaś w dół i zaklęłaś niesłyszalnie. Zapomniałaś, że miałaś przebrać się na stacji i teraz paradowałaś w męskiej koszulce sięgającej Ci tuż przed kolana. W zestawieniu z dżinsami i trampkami musiałaś wyglądać jak nastolatka w okresie buntu. Ugh.
            - Miałam mały problem z ubraniem przez deszcz, a Liam był taki miły, że dał mi swoją koszulkę - powiedziałaś ze sztucznym uśmiechem.
            - Och, Liam jesteś takim uroczym człowiekiem! - zachwyciła się Twoja matka. Z wysiłkiem wygięłaś kąciki ust ku górze.
            - Prawda? Jestem prawdziwą szczęściarą - powiedziałaś krzywiąc się lekko. Na szczęście kobieta była zbyt oczarowana tym, że Liam właśnie objął Cie w talii, żeby zauważyć Twój wyraz twarzy. Czułaś przez cienki materiał jego koszulki ciepło promieniujące od jego ręki.
            - Oboje jesteście szczęściarzami! Taka miłość! Myślałam, że po historii z Jo... - zaczęła kobieta.
            - Mamo! Może już wejdziemy? Jesteśmy zmęczeni podróżą i tak dalej - wtrąciłaś szybko, nerwowo zaciskając splecione na żebrach dłonie w pięści. Liam spojrzał na Ciebie zdziwiony i więcej niż zaciekawiony.
            - Och, oczywiście. Wchodźcie kochani.
            Już w pierwszej sekundzie kiedy weszłaś do środka poczułaś się bezpiecznie. Z salonu dobiegały dźwięki zabaw dzieci Twojego kuzynostwa, a w powietrzu unosił się piękny zapach kwiatów pomieszany z aromatem ciasta. Uśmiech sam wypłynął na Twoje usta. Wszystko było takie znajome. Twój wzrok powędrował na ramkę ze zdjęciem Ciebie i Twojej młodszej siostry. Nie potrafiłaś jej nienawidzić kiedy wyglądała tak niewinnie szczerząc się do Ciebie z fotografii. Tak. A 20 lat później odebrała Ci miłość Twojego życia. Zacisnęłaś dłonie w pięści i zamrugałaś parę razy, żeby łzy w Twoich oczach nie spłynęły po policzkach. Poczułaś czyjąś dłoń na plecach. Spojrzałaś do góry na wpatrującego się w Ciebie Liama. Na jego twarzy malowało się nieme pytanie. Pokręciłaś głową. Prędzej czy później na pewno się dowie. Po prostu...wolałaś, żeby to było później.
            - Wyciągnę to z Ciebie później - szepnął pod pretekstem pocałowania Cie w policzek.
            - Nie wiem o czym mówisz - udawałaś.
            - (t.i.), nie znam Cie od dzisiaj. Wiem kiedy coś Cie gryzie - stwierdził nieco głośniej niż wcześniej.
            - Coś się stało? - spytała Twoja rodzicielka marszcząc brwi. Przybrałaś na twarz uśmiech mimo, że w środku czułaś zimno rozprzestrzeniające się po każdej komórce Twojego ciała.
            - Nie, dobrze być w domu - powiedziałaś.
            Przełknęłaś ślinę. Czułaś się przytłoczona tym wszystkim. Ślub Twojej siostry z miłością Twojego życia, fałszywe zaręczyny, pocałunek Liama... Potrzebowałaś jak najszybciej odetchnąć. Ale zapowiadało się na to dopiero kiedy weekend się skończy i będzie po wszystkim.
            - Przygotowałam wam miejsce w pokoju gościnnym - powiedział kobieta z uśmiechem. Odwzajemniłaś go po czym nagle coś do Ciebie doszło. Zaraz. Co?!
            - A dlaczego nie w moim pokoju? Przecież są tam dwa wygodne łóżka... - zaczęłaś spanikowana.
            - Przecież nie będziecie spać osobno! A tam jest duże łoże, na pewno się wyśpicie. Poza tym wiem, że na pewno nie chcecie być daleko od siebie - stwierdziła i zaczęła wspinać się po schodach.
            Liam spojrzał rozbawiony na Twoją zrozpaczoną minę i poruszył brwiami. Szturchnęłaś go łokciem w bok i z miną męczennicy, której nawet nie starałaś się ukryć podążyłaś za swoją rodzicielką. Liam nic sobie z tego nie robił i bezceremonialnie chwycił Cie za rękę i z szerokim uśmiechem pociągnął Cie za sobą. Zapowiada się 'cudownie'. A jeszcze nawet nie widziałaś Josha.

***

            Gdy tylko Twoja mama zostawiła was w końcu samych, rzuciłaś się na łóżko i ukryłaś twarz w poduszkach. Odetchnęłaś z ulgą i zaciągnęłaś się zapachem czystej pościeli. Liam zaśmiał się pod nosem i po chwili poczułaś jak miejsce obok ugina się pod jego ciężarem. Obróciłaś twarz w jego stronę i spotkałaś jego zmartwione spojrzenie.
            - Wszystko w porządku? - spytał cicho. Przymknęłaś powieki.
            - A jak myślisz? - mruknęłaś.
            - O co chodziło wcześniej Twojej mamie? Kiedy zaczęła mówić o jakiejś historii z... - zaczął.
            - Naprawdę nie chce o tym rozmawiać - wydukałaś czując pod powiekami łzy.
            - W porządku.
            Zdziwiłaś się, gdy nagle poczułaś silne ramiona przyciągające Cie do siebie. Nie miałaś siły protestować i już po chwili Twoja głowa znalazła się na jego umięśnionej piersi, a jego ręce ściśle oplatały Cie w talii. Nie potrafiłaś dłużej powstrzymywać łez zbierających się w Twoich oczach odkąd tylko wspomniane zostało jego imię. Josh. Liam o nic nie pytał, po prostu trzymał Cie w swoich ramionach i pozwalał by łzy moczyły jego koszulkę wielkimi kroplami. Jedna z Twoich dłoni tkwiła na jego twardym brzuchu i ściskała miękki materiał jego ubrania. Dlaczego? Dlaczego wylądowałaś pod jednym dachem z mężczyzną, którego kochasz i drugim, którego pragniesz...i nie możesz mieć żadnego z nich?

_________________________________________________________________

Dziękuję za komentarze pod ostatnią częścią, sprawiacie że się uśmiecham <3 Następna część może pojawić się dopiero we wtorek, bo teraz zajmę się pisaniem rozdziału 12 opowiadania 'Lost', ale to jeszcze nie przesądzone. Dziękuję Wam za to, że jesteście :**

czwartek, 21 listopada 2013

Imagine 33 Liam Part III



            - Daleko jeszcze? - spytał Liam marudnym tonem. Spojrzałaś na niego nie potrafiąc ukryć kpiącego uśmieszku.
            - A gdzie Ci się tak śpieszy? - prychnęłaś.
            - Do toalety - powiedział przez zaciśnięte zęby.
            - Oj jak mi przykro. - Pokiwałaś ze zrozumieniem głową naśmiewając się z niego.
            - Jeszcze się policzymy - burknął.
            - Aha, jasne - zaśmiałaś się.
            Skupiłaś się na drodze, bo za chwilę miał pojawić się wyjazd z autostrady. Liam kręcił się na swoim siedzeniu skutecznie Cie rozpraszając przez co zauważyłaś zjazd w ostatniej chwili i wyjechałaś z piskiem opon.
            - Wow, kochanie! Chciałaś mi może udowodnić jakim to jesteś świetnym kierowcą? - zakpił Liam. Zmrużyłaś oczy.
            - Jakbyś się tak kretyńsko nie kręcił to nie musiałabym tego udowadniać - mruknęłaś.     - Czyli, że przyznajesz, że jesteś beznadziejnym kierowcą? - zapytał i przygryzł wargę, żeby powstrzymać wybuch śmiechu. Spiorunowałaś go spojrzeniem.
            - Grabisz sobie Payne.
            - Nie zapominaj, że jestem tu z własnej nieprzymuszonej woli i w każdej chwili mogę zostawić Cie na lodzie. Gdzie znajdziesz takiego przystojnego boga seksu gotowego zostać Twoim narzeczonym? - spytał robiąc komicznie wielkie oczy.
            - Dobra wygrałeś.
            - Czyli, że przyznajesz, że jestem bogiem seksu?
            - Jeszcze jedno słowo i...
            - I? - zakpił. Zacisnęłaś zęby.
            - Jesteś nieznośny. Czemu to właśnie Ty musiałeś wejść do mojego gabinetu? - westchnęłaś. - Czy to nie mógł być...no nie wiem... KTOKOLWIEK INNY?!
            - To przeznaczenie - powiedział kładąc rękę na sercu.
            - Czasami mam wrażenie, że czegoś mi nie mówisz i tak naprawdę nazywasz się Kretyński Narcystyczny Debil - mruknęłaś.
            - Właśnie, skoro mamy się pobrać to nie uważasz, że powinniśmy się lepiej poznać? - Kątem oka widziałaś jak poruszył brwiami.
            - Masz rację. Opowiedz mi o sobie. I nie głupie fakty jak to, że mieszasz herbatę widelcem - prychnęłaś.
            - Skąd wiesz? - Otworzył szerzej oczy.
            - Wiesz, nietrudno zauważyć, że teoretycznie zdrowy na umyśle człowiek nie używa łyżek - zaśmiałaś się.
            - Nie śmiej się ze mnie. Mam tak od dziecka - burknął pod nosem.
            Spojrzałaś na niego nieco zmartwiona tym, że go uraziłaś i jak zawsze Twoje serce zabiło szybciej na widok jego męskiej urody. Przełknęłaś ślinę, gdy Twój wzrok zjechał na usta. Zamrugałaś powiekami i odwróciłaś wzrok.
            - Ja tam uważam, że to urocze. - Wzruszyłaś ramionami. Jego brązowe tęczówki spojrzały na Ciebie wypełnione dziwnym uczuciem.
            - (t.i.)... Jestem mężczyzną. Powinienem być seksowny, a nie uroczy. - I Jesteś.
            - Porzućmy temat. Miałeś mi o sobie opowiedzieć.
            - Okej...
            Resztę drogi spędziliście na wypytywaniu się o wszelkie szczegóły z przeszłości. Bez trudu zauważyłaś, że omijał szeroki łukiem temat swojej orientacji. Zachowywał się jakby ta część jego życia nie istniała. Albo po prostu nie chciał Cie do niej dopuścić. Był w tym jednak jakiś plus. Nie chciałaś słuchać o tym, że nigdy nie będziesz dla niego atrakcyjna, bo jesteś kobietą. To cholernie bolało, bo z każdym dniem byłaś coraz bardziej zafascynowana tym mężczyzną. Może nawet coś do niego czułaś, ale miałaś na tyle rozsądku, żeby nie robić sobie nadziei.
            - Ostrzegam Cie, że moja rodzina może się wydawać trochę...pogmatwana i hałaśliwa - odparłaś nieco skołowana. - Nie zraź się do nich od razu.
            - Nie przesadzaj, na pewno się dogadamy. - Uśmiechnął się, a po Twoim ciele rozlało się dziwne ciepło. Wjeżdżaliście już na ulicę, przy której mieścił się dom Twoich rodziców. Spojrzałaś z radością na niezmienne od dawna fantazyjne firanki w oknach i krzewy dzikiej róży, których kwiaty wystawały przez ogrodzenie.
            - Och, i nie musisz się martwić, nie będziemy musieli udawać wielce czułych i zakochanych, wszyscy będą zbyt przejęci moją siostrą i...Joshem. - Jego imię jak zwykle przeszło z trudnością przez Twoje gardło. Nie uszło to uwadze Liama, który spojrzał na Ciebie podejrzliwie. - Także zero trzymania się za rączki czy coś.
            Zaparkowałaś pod domem i zobaczyłaś jak zza firanki wygląda jakaś postać. Było za daleko, żeby rozpoznać kto to. Wzrok Liama powędrował w tym samym kierunku.
            - Ja tam się nie zgadzam. Niech zobaczą, że jesteś moja.
            Nie zdążyłaś zastanowić się nad jego słowami, bo odpiął pas i złapał Twoja twarz w swoje duże dłonie. Złączył wasze wargi we wcale nie niewinnym pocałunku. Byłaś zbyt słaba, żeby się opierać. Gorąco i pragnienie ogarnęło Twoje ciało przyprawiając o zawroty głowy. Wplotłaś dłoń w jego włosy, palcami bawiąc się miękkimi kosmykami. Liam przygryzł Twoją dolną wargę i odsunął się odrobinę, żeby spojrzeć w Twoje oczy. Był w nich dziwny ogień, który wydawał się być odbiciem tego co sama czułaś. Wasze płuca walczyły o oddech w nierównym tempie napełniając je powietrzem. W jednej sekundzie doszłaś do siebie po tym co się stało. Gwałtownie odsunęłaś się od niego z mieszanymi uczuciami. Nawet nie wiedziałaś co powiedzieć. Twoje usta na zmianę otwierały się i zamykały mimo, że nie uchodził z nich żaden dźwięk. Na twarzy Liama za to nie było śladu niepewności czy innej emocji, która targała Twoim umysłem. On wyglądał jakby w każdej chwili był gotów to powtórzyć.
            - Jestem zwolennikiem okazywania uczuć. W końcu jesteś moją przyszłą żoną - odparł ochrypłym głosem. Twoja klatka piersiowa unosiła się w szaleńczym tempie.
            - Nie bierzesz tego za poważnie? - wydukałaś w końcu. Miałaś wrażenie, że brązowy kolor jego oczu ciemnieje zbliżając się niemal do czerni. Poczułaś dreszcz strachu i...podniecenia.
            - Z natury jestem poważny. To przy Tobie ukazuje się ta zabawna strona mojej osoby. Ale tą akurat sprawę traktuję bardzo poważnie. Twoja mama będzie teraz chyba oczekiwać więcej takich gestów z naszej strony nie sądzisz?
            Na jego twarzy pojawił się krzywy uśmieszek. Spojrzałaś w kierunku swojego domu. Przed drzwiami czekała Twoja rodzicielka z podekscytowanym uśmiechem na twarzy. O Boże. No to wpadłaś.

__________________________________________________________________

Już myślałam, że dzisiaj nie uda mi się napisać kolejnej części po czym nagle dostałam takiej weny, że skończyłam wszystko w niecałą godzinę ;D Ale przez to ta część może być trochę (bardzo) nieogarnięta za co przepraszam. 
Dziękuję Wam za wszystkie komentarze, na obu blogach, a także za 14 000 wyświetleń, poprawiacie mi humor w najgorszych chwilach :** W weekend będę nadrabiać wszelkie zaległości na waszych blogach ;)
komentarz za komentarz

wtorek, 19 listopada 2013

Imagine 33 Liam Part II



            Wysiadłaś z auta i od razu pobiegłaś do wieżowca, w którym mieściło się mieszkanie Liama. Jednak nawet to nie wystarczyło i do środka dotarłaś cała mokra. Takie ulewy jak dzisiaj były najgorszym wrogiem dobrego wyglądu. Wyglądałaś jakby ktoś wylał na Ciebie wiadro wody nie zapominając o żadnej części i nie pozostawiając na Tobie suchej nitki. Twoje dżinsy i koszulka przykleiły się do ciała. Zacisnęłaś zęby, żeby powstrzymać szczękę od drżenia. Wjechałaś windą na ostatnie piętro. Wysiadłaś i skręciłaś w prawo. Na samym końcu mieściły się drzwi do mieszkania Liama. Zapukałaś trzy razy i odczekałaś chwilę. Zirytowana powtórzyłaś czynność, gdy minął jakiś czas, a drzwi pozostawały zamknięte. W końcu usłyszałaś dźwięk otwieranego zamka i ujrzałaś Liama. Na Twój widok jego oczy nieco się rozszerzyły. Trzymał jedną z dłoni na ścianie i się nie ruszał. Jego wzrok powędrował z Twojej twarzy do samych stóp i z powrotem. Przełknęłaś ślinę. Zimno robiło się nieznośne, a on dalej nic nie mówił. Zaczęłaś się trząść.
            - Będziesz czekał aż zamarznę czy wpuścisz mnie łaskawie do środka?! - spytałaś pomiędzy pojedynczymi szczęknięcia zębów. Potrząsnął głową jakby się ocknął i zdjął rękę ze ściany. Wykonał zapraszający ruch. Z wdzięcznością weszłaś do mieszkania gdzie było odrobinę cieplej. - Dziękuje.
            - Co się stało? - spytał wydając się być trochę rozkojarzonym. Spiorunowałaś go spojrzeniem.
            - Deszcz się stał inteligencie - burknęłaś.
            Nie chciałaś nawet myśleć o tym jak musiałaś dla niego teraz wyglądać. Całkowicie przemoczona, z oklapniętymi włosami i marudną miną. Jak jedno wielkie nieszczęście.
            - Przepraszam, to było głupie pytanie. Chodź.
            Poszłaś za nim do salonu obserwując bezwstydnie jego tyłek w dżinsach, w których wyglądał nieprawdopodobnie dobrze. Ostatkami dobrej woli spojrzałaś wyżej nie chcąc być przyłapaną na złym uczynku. Nie moja wina, że nosi takie dżinsy!  
            - Zaraz będę gotowy i będziemy mogli jechać - powiedział po czym spojrzał na Ciebie i pokręcił głową.
            Jego wzrok zatrzymał się dłużej przy koronkowym biustonoszu prześwitującym zza przemoczonej koszulki. Przecież był gejem! Wolałaś nie wiedzieć co ten cały Jeff by Ci zrobił, gdyby się dowiedział co robisz z jego chłopakiem. Byłym chłopakiem.
            - Nie możesz jechać mokra. Przeziębisz się - stwierdził, a w jego głosie pojawił się ślad troski. Uniosłaś brwi.
            - Niby od kiedy Cie obchodzi czy będę chora czy nie? - prychnęłaś. Zbliżył się do Ciebie i podniósł szorstką dłonią Twoją brodę do góry.
            - Nie dyskutuj - powiedział wibrującym, niskim głosem. Przełknęłaś ślinę kompletnie zapominając o wszystkim, gdy uwięził Cie w brązowej głębinie swoich ciemnych tęczówek. - Znajdę Ci coś suchego do ubrania.
            - Liam... - zaczęłaś, ale ten natychmiast Ci przerwał.
            - Koniec rozmowy.
            Opuścił swoją dłoń i wyszedł z pokoju. Wypuściłaś powietrze z płuc. Dotknęłaś odruchowo miejsca gdzie wcześniej była jego ciepła dłoń i westchnęłaś. Cóż, przynajmniej byłaś bezpieczna. Raczej nie rzuci się na Ciebie co skutecznie powstrzyma Cie od rzucenia się na niego. To nawet nie on był zmorą Twojego życia, to jego orientacja. Był w Twoich myślach niemal w każdej sekundzie każdego dnia, ale wiedziałaś, że nie możesz go mieć. Prawie zaczęłaś żałować, że nie jesteś facetem. Ble. Twoje myśli schodziły na naprawdę chore tematy... Po chwili wrócił Liam niosąc coś w ręku. Wręczył Ci to z uniesioną wyzywająco brwią. Spojrzałaś na niego zmrużonymi oczami.
            - Gdzie łazienka?
            - Jeśli o mnie chodzi to możesz się przebrać tutaj - odparł z niegrzecznym uśmieszkiem. Zarumieniłaś się.
            - Zapomnij!
            - Dobra, dobra. Chyba mogę pomarzyć? - Wyszczerzył się. - To te drzwi zaraz obok wejściowych. Ja w tym czasie dokończę pakowanie.
            Bez słowa poszłaś we wskazanym kierunku. Gdy znalazłaś się w łazience przytłoczył Cie widok leżących w koszu na brudne rzeczy ubrań Liama. Bez trudu mogłaś powiedzieć, którą koszulę miał na sobie podczas każdego dnia ostatniego tygodnia. Czarne bokserki leżały na ziemi obok kosza. Odwróciłaś natychmiast od nich wzrok. Jednak było za późno. Wizje Liama w samej bieliźnie zalały Twój umysł, tworząc swego rodzaju powódź. Oparłaś dłonie na umywalce i odetchnęłaś parę razy. Musiałaś wyrzucić go ze swojego umysłu. To tylko głupie pożądanie. Twoje odbicie wydawało się patrzeć na Ciebie kpiąco jakby wiedziało coś czego Ty nie. Zmarszczyłaś brwi. Zaczynasz wariować. Zdjęłaś mokrą koszulkę i zastąpiłaś ją tą należącą do Liama. Była czarna i o wiele Ci za duża. W dodatku pachniała jego głębokim i drażniącym zmysły zapachem. Zostawiłaś mokre ubrania na suszarce. Zostawiłaś dżinsy, które bardzo powoli, ale jednak schły. Otworzyłaś drzwi i wpadłaś na Liama. Przytrzymał Cie w talii przyprawiając o natychmiastową falę gorąca. Spojrzałaś do góry i napotkałaś jego tętniące życiem tęczówki.
            - Ładnie Ci w mojej koszulce. Powinnaś częściej nosić moje ubrania. Wyglądasz w nich gorąco - mruknął ściskając Cie lekko w talii.
            Zaschło Ci w ustach. Liam był gejem...prawda?

***

            Droga do Twojego rodzinnego miasta upływała jak na razie w ciszy. Twoje dłonie trzymały kurczowo kierownicę. Nawet nie musiałaś patrzeć na Liama, żeby wiedzieć, że na Ciebie patrzył. Przygryzłaś wargę, gdy skręciłaś zbyt gwałtownie na skrzyżowaniu.
            - Mam coś na twarzy? - spytałaś nie wytrzymując dłużej.
            - Nie.
            - To czemu się na mnie gapisz?!
            - Bo lubię.
            - Ale ja nie lubię. Dekoncentrujesz mnie.
            - A więc tak na Ciebie działam kochanie? Czujesz się niepewnie w moim towarzystwie? - Czułaś, że zaczyna się pochylać w Twoim kierunku. Zagryzłaś dolną wargę jeszcze mocniej. - A może Cie osaczam... - szepnął nagle tuż przy Twoim uchu. Podskoczyłaś na siedzeniu i zjechałaś na sąsiedni pas. Szybko powróciłaś na swoją stronę z szybko bijącym sercem. Spojrzałaś na chwilę na Liama.
            - Jeszcze raz tak zrobisz to zabije nie tylko Ciebie, ale też siebie przy okazji kretynie! - warknęłaś. Liam zaśmiał się wesoło.
            - Ja sadzę, że to kwestia płci - stwierdził mądrym tonem.
            - O czym Ty zaś pieprzysz?
            - Kotku, jeszcze nie pieprzę - odparł niskim głosem kładąc dłoń na Twoim kolanie. Powtórzyła się sytuacja sprzed chwili i tym razem prawie zaliczyliście zderzenie czołowe.
            - LIAM!!!
            - Dobra, zanotowałem. Nie podrywać Cie kiedy prowadzisz - zachichotał. Spiorunowałaś go spojrzeniem.
            - Debil. I o co Ci chodziło z tą płcią?
            - Nie od dziś wiadome jest, że kobiety są gorszymi kierowcami - zaśmiał się.
            - Jeszcze słowo, a zatrzymam się na środku drogi i kopnę Ci w pewne miejsce między nogami - burknęłaś przez zaciśnięte zęby.
            - W takim razie cukiereczku, sądzę że jesteś świetnym kierowcą - powiedział spiętym głosem. Zaśmiałaś się.
            - A Ty beznadziejnym kłamcą Payne.

 _____________________________________________________________

No! Udało mi się wyrobić na czas ;D Dziękuje, że komentujecie, każdy nawet najkrótszy komentarz sprawia mi ogromną radość i przyjemność <3 Następna część pojawi się niedługo, kocham Was miśki :**

niedziela, 17 listopada 2013

Imagine 33 Liam Part I


- Biorą ślub? To cudownie mamo - odparłaś sztucznie optymistycznym tonem.
            - Wiem kotku! Jestem taka szczęśliwa! Josh i Twoja siostra pasują do siebie tak idealnie! - zachwyciła się kobieta. Zacisnęłaś zęby. Znane uczucie rozeszło się po Twoich oczach zapowiadając nadchodzące łzy.
            - Tak. Na pewno będą ze sobą szczęśliwi przez długie lata - wydukałaś. Wspomnienia Ciebie i Josha, zakochanych, zalały Twój umysł.
            - Prawda? - Głos Twojej matki był tak radosny, że wzięłaś głęboki wdech, żeby nie poznała jak wiele bólu sprawiają Ci jej słowa. - Oczywiście oczekuję, że Ty i Twój narzeczony pojawicie się na ślubie.
            Zamarłaś. Bezgłośne przekleństwo wydostało się z Twoich ust. Narzeczony. Nie ma problemu. Jasne, że przyjdzie na ślub. Gdy tylko wyleczy się z ciężkiego przypadku nieistnienia! Cholera! Robiłaś wszystko, żeby tylko nie zacząć hiperwentylować. Wystarczy, że Twoje serce biło co najmniej dwa razy szybciej niż zwykle.
            - Kochanie? Jesteś tam jeszcze?
            - Tak, tak mamo. Ale widzisz, on chyba nie będzie mógł przyjść. Ma bardzo ważne sprawy do załatwienia. W pracy - skłamałaś.
            - W sobotę? - zdziwiła się. Zacisnęłaś mocno powieki i wzięłaś głęboki wdech.
            - Tak. W sobotę. On... On ma nietypową pracę. - Tak. A w wolnych chwilach zajmuje się swoim czasochłonnym nieistnieniem. - Raczej nie będzie mógł przyjść.
            - Kotku, nie możecie opuścić takiego wydarzenia! Pomyśl jak poczuje się Twoja siostra!
            Westchnęłaś. Zżerało Ci własne sumienie. Gdybyś tylko kilka miesięcy temu nie skłamała o swoim cudownym narzeczonym chcąc by Twoja rodzina dała Ci w końcu święty spokój! Teraz miałaś poważny problem. Mogłaś albo powiedzieć prawdę i wyjść przy swojej rodzinie na kompletną kretynkę, albo...
            - Zobaczę mamo co da się zrobić - powiedziałaś przez zaciśnięte zęby.
            - Cudownie słonko! Widzimy się na ślubie!
            Rzeczywiście cudownie. Teraz musiałaś tylko znaleźć narzeczonego. Boże, w co Ty się wkopałaś!
***

            Zostałaś w biurze do późna, żeby nadrobić zaległości, które narobiłaś sobie przez wczorajszy urlop. Głowa Cie bolała i marzyłaś o tym by ktoś pomasował Ci kark.
            - Marzenia - burknęłaś pod nosem.
            - Jakie? - odezwał się nagle głos w Twoim biurze.
            Podniosłaś gwałtownie głowę i jak zwykle poczułaś falę gorąca na widok mężczyzny przed sobą. Wyższy od Ciebie o głowę, z szerokimi barkami napinającymi materiał czarnego garnituru, opalony z zawadiackim uśmiechem na ustach, o których wolałaś nawet nie wspominać. Liam. Najgorsza zmora Twojego życia. Powód? Wyglądał jak cholerny bóg i przyprawiał Twoje ciało o uczucia, których nikt inny nie potrafił wyzwolić. Jego oczy były brązową otchłanią, która wciągała Cie do środka za każdym razem, gdy tylko w nie spojrzałaś. Wątpiłaś, żeby ktokolwiek kiedykolwiek odwiedzał Twoje sny tak często jak ten przystojny mężczyzna. I pewnie już dawno pozwoliłabyś tym snom się urzeczywistnić, gdyby nie drobny szczegół.
Liam był gejem.
            - Przepraszam, jestem zmęczona i zaczynam gadać sama do siebie - powiedziałaś ignorując fakt, że całe Twoje ciało się napięło, jak zawsze w jego obecności. Twoje spojrzenie powędrowało na jego duże dłonie rozluźniające krawat. Przełknęłaś ślinę.
            - Powinnaś już dawno pójść do domu - skarcił Cie. Zmrużyłaś oczy.
            - Nie najlepsza rzecz do powodzenia swojej szefowej Payne - stwierdziłaś przygryzając długopis. Jego wzrok spoczął na Twoich ustach. Przeszedł Cie dreszcz, gdy mężczyzna oblizał wargi. Opanuj się! Myśl o Jeff! Jednak nawet myśl o chłopaku Liama Cie nie uspokoiła.
            - Zależy mi na mojej pracy, a jak zamęczysz się na śmierć to raczej ją stracę - odparł z typowym dla siebie poczuciem humoru. Przewróciłaś oczami.
            - A ja już myślałam, że się o mnie martwisz. Wieczny egoista. - Uśmiechnęłaś się krzywo.
            - Ja?! Prosze Cie - prychnął oburzony. - Jestem bardzo empatycznym i pomocnym facetem
            - Tak Payne.
            - Czyżbym wyczuwał sarkazm?
            - Ależ skąd! - Wzniosłaś oczy do nieba. Liam skrzyżował ręce na piersi przekręcając przy okazji odrobinę przypięty do garnituru emblemat ze swoim nazwiskiem i podpisem 'ochroniarz'.
            - Moge Ci udowodnić. Poproś mnie o cokolwiek, a ja to zrobię, bo jestem taki dobroduszny - powiedział z uśmiechem. Róż oblał Twoje policzki na pierwszą myśl, która przyszła Ci do głowy. Cholera. Następna myśl była jeszcze gorsza.
            - Udawaj mojego narzeczonego przez weekend - wyrzuciłaś z siebie szybko słowa. Oboje spojrzeliście na siebie zaskoczeni.
            - Co? - Odchrząknęłaś nerwowo.
            - Idę na ślub mojej siostry i potrzebuję fałszywego narzeczonego - powiedziałaś skołowana. Liam w zamyśleniu przygryzł swoją dolną wargę. Odwróciłaś wzrok nie chcąc wystawiać się na niepotrzebne pokusy.
            - Zgoda.
            Co?! Nie! Miał odmówić! Nie dasz rady wytrzymać z nim całego weekendu tak blisko...udając zakochaną w nim...Cholera. Ale było już za późno. Jeśli teraz to odwołasz wyjdziesz na jeszcze większą kretynkę. Obiecałaś sobie, że Twoja głowa i ściana będą miały dzisiaj spotkanie bliższego stopnia.
            - To była tylko głupia propozycja nie musisz... - zaczęłaś się tłumaczyć. Liam podszedł bliżej. Jego uda zatrzymały się na krawędzi biurka. Spojrzałaś na jego górującą sylwetkę czując jak Twoje serce przyspiesza.
            - Ale chcę. To może być ciekawe.
            - Nie chcę wywoływać zazdrości u Jeff - mruknęłaś. Jego oczy się rozszerzyły.
            - Skąd wiesz o Jeff?!
            - Sekretarki gadały... Przepraszam, nie chciałam się wtrącać w Twoje życie, po prostu mam uszy. - Zarumieniłaś się. Prawda była taka, że sama wytężałaś słuch, żeby tylko usłyszeć więcej.
            - To lepiej, żeby przestały. A ja i Jeff to już skończone. Więc z chęcią z Tobą pojadę.
            Gorzej być nie mogło.


______________________________________________________________

A więc powracam z partowcem ;) Będzie miał sporo części, ale postaram się, żeby pojawiały się jak najszybciej ze względu na to, że ostatnio Was zaniedbałam. Byłam chora i nawet nie miałam siły pisać, bo czułam się jakby ktoś na mnie usiadł i połamał wszystkie kości. Marne wytłumaczenie, ale niestety prawdziwe. Pomysł na tego imagina przyszedł mi po przeczytaniu kilku romansów z ubiegłej dekady, które kompletnie mnie urzekły i postanowiłam zaczerpnąć samą ideologię fałszywych zaręczyn i dopasować ją do mojej fabuły ;)
Dziękuje Wam jak zwykle za komentarze i ponad 13 000 wyświetleń! Jesteście cudowni <3
Komentarz za komentarz

wtorek, 12 listopada 2013

Imagine 32 Harry



            Siedziałaś na parkingu obok Gemmy i przyglądałaś się jak chłopaki grają w piłkę nożną. Z ich umiejętnościami miałaś pewność, że będzie się z czego śmiać. W tej samej chwili, gdy to pomyślałaś Niall odbił piłkę, która poleciała prosto na jego twarz zrzucając mu jego Ray Ban’y z nosa. Wybuchłaś śmiechem, a chłopak rzucił Ci mordercze spojrzenie. Zrobiłaś niewinną minkę, a on pokręcił głową rozbawiony. Podniósł okulary z ziemi, przyglądał się chwilę temu co z nich zostało po czym wzruszył ramionami i założył same oprawki bez szkieł przez co wyglądał jak kujon. Louis przyłożył dłoń do czoła i zrobił zabawną minę naśmiewając się z Nialla. Przeniosłaś wzrok na swoją przyjaciółkę i zaraz mina Ci zrzędła na widok wyrazu jej twarzy.
            - O nie, błagam Gemma powiedz mi, że wcale nie myślisz teraz o czymś złym… - Spojrzałaś na swoją przyjaciółkę z obawą. Ta spuściła wzrok i uśmiechnęła się krzywo przez co uwydatnił się dołeczek w jej policzku.
            - Kto powiedział, że to jest złe? – spytała niewinnie. Jak na nią? Zbyt niewinnie.
            - Dobra już nie udawaj. A teraz gadaj! – Skrzyżowałaś ręce pod biustem i spojrzałaś na nią wyczekująco.
            - A więc… Niall! – ryknęła nagle, gdy piłka przeleciała zaraz bok jej głowy.
            - To nie ja! To Louis! – wydarł się, ale i tak zaczął uciekać wiedząc do czego zdolna jest Twoja przyjaciółka. Lou za to już dawno się ulotnił chcąc przeżyć.
            - Jestem aż taka okropna, że przede mną wieją? – zapytała unosząc brwi, Kiwnęłaś głową ze śmiechem. – To dobrze. – Na jej ustach pojawił się szatański uśmieszek. Przewróciłaś oczami.
            - To o co chodziło wcześniej?
            - Harry teraz śpi prawda?
            - No... I co w związku z tym? – Zmarszczyłaś brwi. Nie rozumiałaś co jej brat ma do rzeczy.
            - Można by to jakoś wykorzystać!
            - O czym Ty do cholery mówisz? – westchnęłaś.
            - (t.i.), serio nie ogarniasz? Zróbmy mu coś! Narysujmy wąsy, podetnijmy włosy czy cokolwiek! – Uśmiechnęła się szeroko. Zachichotałaś widząc jej entuzjazm.
            - Okej, ale to musi być coś naprawdę dobrego. I wara od jego włosów! Nie chcę zginąć, a wszyscy wiedzą jaką Harry ma obsesję na ich punkcie.
            - Okej to… Napisz mu na czole ‘Kocham moją siostrę’ – wyszczerzyła się.
            - Zaraz, czemu ja? – Otworzyłaś szerzej oczy.
            - Bo trzeba będzie wejść na górę do jego ‘łóżka’, a ja po swoim bracie chodzić nie będę. – Zrobiła mądrą minę.
            - Lepiej siostra i niż praktycznie obca dziewczyna! – zaprzeczyłaś.
            Harry był jedynym chłopakiem z zespołu, z którym nie potrafiłaś się do końca dogadać. Z Liamem potrafiłaś przegadać całe godziny, a z resztą zawsze dużo się śmiałaś. Jednak Harry… On był inny. Przy nim nie potrafiłaś być do końca swobodna. Rzadko rozmawialiście, a nawet jeśli to Ty zaczynałaś nie chcąc, żeby pomyślał, że go nie lubisz. Ale jego to i tak chyba mało obchodziło. Dlatego zdecydowanie nie będziesz włazić mu do łóżka!

            3 minuty później

            Zabiję Gemmę.
            Skradałaś się powoli w stronę miejsca gdzie spał Harry starając się nie wydać z siebie żadnego dźwięku. W ręku trzymałaś czarny marker, który pożyczyłaś od Zayna. Chłopaki zawsze mieli przy sobie coś do pisania, żeby mieć czym dawać autografy. Niestety. Gdybyś nie miała niczego do pisania plan Gemmy skończyłby w śmietniku innych jej ‘genialnych’ pomysłów. Z rezygnacją wspięłaś się na miejsce gdzie spał chłopak. Uśmiechnęłaś się mimowolnie widząc jak jego twarz wydawała się nieco mniej dorosła podczas snu. Na szyi miał słuchawki, z których wydobywała się jakaś klubowa piosenka. No tak, tylko Harry mógł zasnąć przy czymś takim. Przewróciłaś oczami. Jego włosy były rozczochrane na wszystkie strony. Wyglądał strasznie słodko, aż żałowałaś, że nie wzięłaś aparatu, żeby zrobić mu zdjęcie. Chłopak zajmował praktycznie całą powierzchnię co znaczenie utrudniało Ci zadanie. Z rezygnacją zaczęłaś przesuwać się do przodu kończąc na jego biodrach. Skupiłaś na chwilę uwagę na markerze kiedy poczułaś dłonie na swoich biodrach. Zamarłaś i spojrzałaś  przestraszona na Harrego myśląc, że się obudził. Odetchnęłaś z ulgą, gdy zobaczyłaś, że jego powieki wciąż są ściśle zamknięte. Pochyliłaś się do przodu skupiając się całkowicie na napisaniu pierwszego słowa. Musiałaś zacisnąć wargi, żeby się nie roześmiać. Kończyłaś właśnie literę ‘m’ kiedy ktoś złapał Twoje nadgarstki w żelaznym uścisku. Pisnęłaś przestraszona i opadłaś na Harrego. Twoja twarz zatrzymała się kilka centymetrów od jego. Wpatrywałaś się w jego intensywnie zielone oczy przewiercające Cię na wskroś.
            - Możesz mi wyjaśnić co na mnie robisz? – spytał. Jego oddech dotarł aż na Twoje usta, które momentalnie rozchyliły się od przyjemnego uczucia. Chłopak przeniósł wzrok na Twoje wargi, ale zaraz wrócił z powrotem na Twoje oczy.
             - Eee... Ja... - Spojrzałaś na marker w swojej dłoni czując, że Twoje policzki robią się intensywnie czerwone. Jakby nie wystarczyło, że siedzisz na nim okrakiem musiał Cie jeszcze na tym przyłapać. Cholera.
            - Co napisałaś mi na czole? - spytał ochrypłym głosem świadczącym o tym, że dopiero się obudził.
            - Nie zdążyłam dokończyć - mruknęłaś. Próbowałaś się podnieść, ale chłopak pociągnął Cie z powrotem na siebie.  - Weź już mnie nie pogrążaj - westchnęłaś błagalnie. - Nie wystarczy Ci, że mnie przyłapałeś?
            Harry zmrużył oczy i lekko się uśmiechnął. Wstrzymałaś oddech. Boże, niech on tego nie robi! Przełknęłaś ślinę w nerwowym odruchu wywołanym jego intensywnym spojrzeniem.
            - Jestem skłonny Ci wybaczyć. Ale nie bez kary - odparł z krzywym uśmieszkiem na pełnych ustach. Prychnęłaś.
            - Jeszcze czego. Chyba Cie po...
            - Dobra, nie chcesz słuchać moich propozycji to zrobię to co najprostsze - stwierdził nonszalancko. Uniosłaś jedną brew.
            - Czyli?
            Na jego ustach bardzo powoli pojawił się uśmiech. Na koniec oblizał wargi przyprawiając Cie niemal o zawał serca. Nigdy nie myślałaś o nim w TEN sposób. Był po prostu bratem Twojej przyjaciółki i pamiętałaś go z czasów kiedy był nieco pulchnym nastolatkiem z wiecznym bananem na twarzy. Jakoś ominął Cie moment, w którym ten wkurzający młodszy chłopak zrobił się...seksowny.
            - Czyli?! Wysłów się debilu - burknęłaś. Harry parsknął śmiechem.
            - Brakowało mi czasów kiedy bez przerwy się ze mną kłóciłaś - zaśmiał się. - Tyle obraźliwych rzeczowników ile Ty znasz to chyba sam diabeł nie ma w swoim słowniku.
            Przewróciłaś oczami, a wtedy Harry obrócił Was błyskawicznie przez co znalazłaś się pod nim i teraz to on siedział okrakiem a Twoich biodrach. Wyrwał Ci z ręki marker, a drugą unieruchomił obie Twoje dłonie. Spojrzałaś na niego zszokowana.
            - Chyba sobie żartujesz!
            - Kicia, ja rzadko żartuję. Uwierz mi - powiedział. Pochylił się do przodu i zaczął pisać coś na Twoim czole.
            - Boże, nienawidzę Cie - mruknęłaś. - Jest coś co sprawi, że zostawisz moją nieszczęsną twarz w spokoju?
            - Raczej nie - odparł w skupieniu kreśląc coś na Twojej skórze. Uniosłaś brwi.
            - Nie? Zobaczymy Styles.
            Podniosłaś się lekko i mocno przycisnęłaś wargi do jego ust. Na początku zamarł i odruchowo puścił Twoje dłonie. Gdy korzystając z wolności chciałaś go odepchnąć, Harry naparł na Twoje ciało i zaczął gorąco odwzajemniać pocałunek. Sama nie wiesz kiedy Wasze języki zaczęły wściekle walczyć o przewagę, a Twoja ręka wylądowała w jego miękkich włosach. Chłopak objął swoimi dużymi dłońmi Twoją twarz i chwycił Twoją dolną wargę między zęby. Zamknięte oczy pozwalały odczuwać wszystko intensywniej. Sięgnęłaś ręką do jego pleców i badałaś każdy pojedynczy mięsień napinający się z każdym jego ruchem. Chłopak jęknął gardłowo i sięgnął jedną z dłoni pod Twoją bluzkę i zaczął dotykać Twojego brzucha. Nagle ktoś z trzaskiem otworzył drzwi do tour busa. Odsunęliście się od siebie gwałtownie oddychając szybko po pocałunku. Harry przykrył się kocem, żeby nie było widać, że na Tobie leży.
            - (t.i.)? O, Harry, widziałeś może... - usłyszałaś głos Gemmy, a zaraz potem jej głośny śmiech. - Cholera, czemu nie dokończyła?! To by tak pięknie wyglądało.
            Kusiło Cie, żeby wyjrzeć zza ramienia Harrego, ale zamiast tego skuliłaś się, żeby mieć pewność, że Cie nie dostrzeże.
            - Możesz mi powiedzieć o co chodzi? - spytał Harry niby nie wiedząc o czym mówi jego siostra.
            - Nieważne, daj mi znać jakbyś zobaczył (t.i.) - powiedziała i wyszła sądząc po dźwięku zamykanych drzwi.
            Harry spojrzał na Ciebie unosząc jeden kącik ust ku górze. Zaczęłaś szybciej oddychać całkowicie świadoma każdej napierającej na Ciebie części jego ciała.
            - To co napisałaś mi na czole? - spytał i przygryzł wargę. Boże, teraz już jasne dlaczego nienawidziłaś kiedyś, gdy to robił. Bo najzwyczajniej w świecie miałaś wtedy ochote się na niego rzucić!
            - Powiem jeśli Ty też powiesz co mi napisałeś - odparłaś. Harry zbliżył się do Twojej twarzy i otarł się nosem o Twój nos. Twoje serce zabiło mocniej na ten czuły gest.
            - Okej. Ty pierwsza.
            - Niech Ci będzie - westchnęłaś. - 'Kocham'.
            Chłopak zamarł i rozchylił wargi. Spojrzałaś na niego pytająco.
            - A wiesz co ja zdążyłem napisać? Trzy litery. 'Cie'.
            - Wyszło nam...
            - Kocham Cie.
            Powiedział to z taką powagą, że... Przymknęłaś powieki i musnęłaś wargami jego miękkie usta. Z jego gardła wydobył się ciche westchnienie.
            - Powiemy im? - spytałaś cicho.
            - Co? - Uniósł niewinnie brew. Zmrużyłaś oczy.
            - To. Że. Cholernie. Za Tobą. Szaleję.
            - Na razie niech to zostanie między nami...
            Objął dłońmi Twoje biodra i wznowił Wasz pocałunek z czułością, która przyprawiła Cie o zawroty głowy. Wszystko zaczęło krążyć, a jedynym co utrzymywał Cie na powierzchni były słodkie wargi Harrego.
            - Kocham Cie - szepnął. - Naprawdę.


  _________________________________________________________________

Przepraszam, że ostatnio tak zaniedbuję bloga, ale nauczyciele chcą nas wszystkich chyba pozabijać nadmiarem nauki. + dodatkowo, jestem strasznym leniem -,- Obiecuje, że się poprawie misie :** Dziękuje Wam, że komentujecie imaginy, to dla mnie strasznie dużo znaczy <3


sobota, 9 listopada 2013

Imagine 31 Zayn

Dedykacja dla mojej kochanej Daru :* <3

            Nie potrafiłaś spojrzeć mu w oczy. Czułaś, że gdy to zrobisz jego wzrok spali Cie na proch. Patrzyłaś, więc na jego dłonie, które z taką delikatnością dotykały kiedyś Twojego ciała. Teraz były zaciśnięte w pięści aż zbielały mu kostki. Cierpiał. Sprawiłaś mu niewyobrażalny ból. Bałaś się tego co zaraz nadejdzie. Serce biło Ci jak oszalałe. Oczy piekły Cie w znanym uczuciu zapowiadającym łzy. Wiedziałaś, że co zaraz powie. Dwa proste słowa. Te dwa słowa złamią Cie i zniszczą. I nic nie będzie jak dawniej. Przed Twoimi oczami zaczęły przewijać się wspomnienia.
            Zayn uśmiecha się do Ciebie nieśmiało po raz pierwszy.
            Zayn chwyta Cie za rękę unosząc jeden kącik ust delikatnie do góry.
            Zayn patrzy prosto w Twoje oczy pochylając się do pierwszego pocałunku.
            Zayn wyciera Twoje łzy po kłótni z rodzicami.
            Zayn nuci cicho razem z wokalistą podczas waszego pierwszego tańca.
            Zayn przychodzi do Ciebie z bukietem czerwonych róż po kłótni.
            Zayn dzwoni każdego wieczoru tylko po to by usłyszeć Twój głos.
            Zayn bawi się Twoimi włosami i spogląda przez okno myślami będąc oddalonym o miliony kilometrów.
            Zayn tuli Twoje ciało i patrzy w Twoje oczy. 'Kocham Cie', mówi.
            Zayn.
            Zayn.
            Zayn.
            Coś się zmienia.
            Zayn szarpie się z kimś. Rzuca mężczyzną o ścianę. Patrzy na Ciebie z bólem. Odwraca wzrok od Twojego nagiego ciała. I odchodzi.
            Nagle jedna z jego dłoni rozprostowała się i powędrowała do Twojej twarzy. Zacisnęłaś powieki myśląc, że Cie uderzy. Zamiast tego podniósł jednym palcem Twoją brodę do góry. Zayn nigdy nie zrobiłby Ci krzywdy. Nawet teraz po tym wszystkim. Otworzyłaś powoli oczy. W jego spojrzeniu było tyle gniewu, bólu i rozczarowania, że czułaś jakby każda z tych emocji raniła Twoje ciało. Cięła Cie na kawałki zbyt małe by można je było kiedykolwiek pozbierać w całość. Czasami śmierć była lepszym wyborem niż widok osoby, którą się kocha, a którą się zawiodło. Zniszczyłaś wszystko.
            - To koniec - powiedział bezgłośnie.
            Widziałaś ile wysiłku wkładał w to, żeby być spokojnym. Ty nie dałaś rady. Łzy zaczęły spływać po Twoich policzkach. Jego szczęka zacisnęła się tak mocno jakby chciał powstrzymać się od cofnięcia tych słów. Ale wiedziałaś, że tego nie zrobi. Nie po tym jak błąd popełniłaś. Zrobiłaś najgorszą z możliwych rzeczy. Zdradziłaś go. Chłopak zaczął wycofywać się, a Ty walczyłaś sama ze sobą, żeby nie podążać za nim. To i tak niczego by nie zmieniło. Złamałaś mu serce. Zniszczyłaś go. Wszystko co mieliście, odeszło. Spojrzał na Ciebie po raz ostatni z pojedynczą łzą w oku. Zamrugał powiekami, żeby nie wydostała się na zewnątrz. Potem się odwrócił. I odszedł. Drzwi mieszkania zamknęły się za nim z lekkim trzaskiem. A potem nastała cisza. Jakby nigdy go tu nie było. Jakby wasza miłość nie istniała. Umarłaś w tamtej chwili. Życie pozostało jedynie w Twoim ciele. To dusza umarła. Osunęłaś się na kolana. Oparłaś ręce o podłogę. Włosy spłynęły kaskadą w dół tworząc coś w rodzaju bariery pomiędzy światem a Tobą. Łzy szybko stworzyły plamę na drewnie. Każda z nich była cząstką Ciebie. Opadłaś bezwładnie na podłogę. Krzyczałaś. Nie było w tym słów. Tylko czysta agonia. Obiecałaś. Obiecałaś, że będziesz z nim do końca. Że będzie Twoim jedynym. Gdy ostatnia  łza wydostała się z Twoich zaczerwienionych oczu byłaś już pewna. To nie był tylko koniec waszego związku. To był koniec Ciebie.

  _________________________________________________________________

Przepraszam Was bardzo za spóźnienie, ale nie przewidziałam, że internet mi się popsuje :( Jak Wam się podoba? Liczę na szczere opinie ;)
Komentarz za komentarz