piątek, 24 lipca 2015

Imagine 52 Harry Part XVI

Kucnęłam, żeby zobaczyć czy ciasto w piekarniku jest już zarumienione. Chwilę przyglądałam mu się z rosnącym głodem chociaż zjadłam już zdecydowanie za dużo podczas wigilijnej kolacji. Mama lubiła podawać to ciasto chwilę po upieczeniu, bo tylko wtedy czuło się doskonale czekoladową nudę, więc co jakiś czas sprawdzałam w jakim jest stanie. Sądziłam, że jeszcze góra 10 minut, więc postanowiłam po prostu poczekać w kuchni. Kiedy wstawałam nagle poczułam ręce na swoich biodrach i omal nie dostałam zawału. Czyjeś usta musnęły moją szyję, sprawiając, że głośno wciągnęłam powietrze. Wtedy poczułam charakterystyczny zapach wody kolońskiej  swojego niespodziewanego gościa.
- Harry... - wydukałam. Jego zęby przygryzły moje ucho, a ręce owinęły się wokół talii, przytulając mnie na tyle mocno, żebym poczuła swoimi plecami ciepłe i umięśnione ciało.
- Przez cały wieczór chciałem ci powiedzieć jak cholernie dobrze wyglądasz w tej sukience... - szepnął tak blisko mojej skóry, że czułam ruch jego warg przy każdy słowie. Obrócił mnie do siebie, nie wypuszczając mnie z objęć.
- Dziękuję - powiedziałam pąsowiejąc. Podniósł mój podbródek palcem, zmuszając mnie do spojrzenia mu w oczy. - Czemu jednak przyszedłeś? Zaskoczyłeś mnie.
- Właściwie to był impuls. Chyba znudziło mi się już spędzanie co roku świąt przy komputerze jakby to był zwykły dzień. Podjąłem decyzję i pół godziny później zajechałem do ciebie, po drodze znajdując ostatnią otwartą kwiaciarnię. Zdążyłem ostatnie 5 minut. - Uśmiechnął sie z satysfakcją.
Boże. Było tyle pytań, które chciałam mu teraz zadać, a żadne nie wydawało się być odpowiednie. A nic tak bardzo nie denerwowało mnie w tym momencie jak moja niewiedza. Czemu zachowywał się zupełnie inaczej niż kiedy go poznałam? Nie potrafiłam dojść do tego czy to chwilowe, czy miałam na ro wpływ, a może tak naprawde tylko mi się wydaje, że jest inny. Spojrzałam w jego ciepłe, zielone oczy. Nie, nie ma mowy o żadnej pomyłce. Coś roztopiło ten lód w jego oczach i nagła, naiwna myśl, że może to ja, wywołała ciepło w moim sercu. A może to po prostu motyle w moim brzuchu, które poczułam kiedy tylko do dzisiaj zobaczyłam, dostały padaczki. Coś było na pewno na rzeczy, bo czułam, że mięknę w jego ramionach.
- Cholera, ciasto!
Przypomnialam sobie nagle i wyrwałam siew z jego ramion gwałtownie. Usłyszałam jego cichy chichot, który wprawił mnie w osłupienie,  bo kto by pomyślał, ze Harry potrafi chichotać. Wyciągnęłam szybko blachę z piekarnika i odetchnęłam z ulgą. Wybrałam idealny moment. Wciągnęłam do płuc smakowity zapach, czując, że robie się głodna, wbrew wcześniejszym protestom mojego brzucha przed kolejnymi porcjami jedzenia.
- Nie śmiej sie ze mnie - mruknęłam pod nosem.
- Co ty tam zrzędzisz pod nosem? - zaśmiał się, więc zmierzyłam go wzrokiem bazyliszka. To wprawiło go w jeszcze większe rozbawienie, wiec westchnęłam w bezsilności sięgając po nóż. - Ej ej, ale nie musisz od razu człowieka nożem traktować!
- To do ciasta idioto - prychnęłam.
- No wiem wiem kotek, już cię nie męczę - powiedział wesoło, obejmują mnie od tyłu ramionami i zanurzając twarz w moich włosach. Oparłam sie o niego plecami, czując się tak cholernie dobrze, że nie wiedziałam czy coś jest w stanie przebić to uczucie. To bezpieczeństwo, ciepło i troskę, które czuło się promieniujące od jego ciała. W tym momencie zastanowiłam się tylko czy takie zachowanie podchodzi pod krótki romans z szefem, do którego chciałam doprowadzić, czy to było juz cos więcej. Ale postanowiłam na razie się tym nie martwić.
***
- Dobranoc Harry - powiedziałam stojąc w przedpokoju i patrząc do góry na idealne rysy swojego...szefa? Kochanka? Nie wiedziałam jak powinnam go nazywać.
Miałam ochotę dotknąć jego twarzy i obrysować palcem te wszystkie perfekcyjne kontury, ale nie odważyłam się. On za to patrzył mi intensywnie w oczy jakby chciał mnie pochłonąć w ten sposób i czułam, że byloby to możliwe, gdybyśmy tylko mogli stać tutaj dłużej. W końcu wziął moją twarz w dłonie i ostrożnie pocałował moje usta, pochylając się do mnie. Stanęłam na palcach, żeby ułatwić mu zadanie i zaraz poczułam jak przytula mnie do siebie, całując przy tym odrobinę odważniej. To było coś innego niż zwykle, takie czułe i delikatne, że nagle uderzyło we mnie to, jak szybko bije moje serce, jak wielkie podekscytowanie czuje w ciele i jak mocno pragnę po prostu trwać tak przez całą wieczność. To ostatnie mnie przeraziło. Odsunęłam sie chyba nieco za gwałtownie od Harrego, przerywając pocałunek i wprawiając go w niepewność. Nie wiem co wyczytał a mojej twarzy, ale wydawał się nad czymś intensywnie myśleć w, aż w końcu zmarszczył brwi jakby był o coś zły.
- Dobranoc - odparł tylko i juz po chwili go nie było.
Oparłam się o ścianę, oddychając trzy razy szybciej niż powinnam. Zaangażowanie. Najgorsze słowo. Czułam to. Czułam, że przez przypadek zaczęłam sie angażować w cos co miało być romansem. A który przecież dopiero co sie zaczął. Więc może to świadczy o tym, że nie nadaje sie do takich rzeczy. Ale to zaszło za daleko. Taka była prawda. I na razie nie było dla mnie odwrotu.

___________________________________________________________

Przepraszam, że tym razem zajęło mi to więcej czasu, ale nie potrafiłam się zabrać za pisanie, a kiedy już się zabierałam to moja wena wolała spieprzać do lasu. Napisałam dla Was ten imagine na szybko w jakieś 40 minut, dlatego taki krótki, bo dzisiaj jadę na obóz i wracam bodajże 4 sierpnia, a nie chciałam być taka wredna i zostawić Was z niczym. Na obozie raczej nie będę pisać, bo nie będzie czasu i warunków, ale jak tylko wrócę to chcę coś szybko naskrobać, bo to kolejna długa przerwa, więc jakieś motywacyjne kopniaki w dupę w komentarzach by się przydały xd Wczoraj było 5 lat 1D i przyznam, że trochę się rozryczałam, bo obejrzałam wszystkie teledyski w kolejności jak były dodawane i po prostu tyle wspomnień, że masakra. Równo z datą wyjścia WMYB w przyszłym miesiącu miną 4 lata odkąd jestem z tymi idiotami, bardziej lub mniej, ale mimo, że nie słucham ich muzyk to wciąż są dla mnie ważni i myślę, że jest wiele osób, które traktują to w ten sposób :) 'Widzimy' się za dwa tygodnie miśki! <3

czwartek, 9 lipca 2015

Imagine 52 Harry Part XV

Cisza. Przejmująca, elektryzująca cisza panowała w samochodzie kiedy Harry odwoził mnie do domu. Żadne z nas nawet nie próbowało zaczynać tematu, każde zatopione we własnych myślach. Nie potrafiłam się zdecydować co bardziej mnie szokuje - to co zrobiłam czy to jak bardzo cieszę się, że to zrobiłam. Nie chodzi nawet o sam fakt uprawiania absolutnie gorącego seksu z własnym szefem. No dobra o to też. Głównie jednak czułam coś dziwnego, jakby wolność. Podjęłam szaloną decyzję i zrobiłam coś dla siebie. Chociaż na chwile przestałam sztywno trzymać się ram. Nie byłam najmądrzejszą, najpiękniejszą i najbardziej interesującą osobą na świecie, a mimo to Harry wciąż był w moim życiu. Coraz bardziej. Wiedziałam, że stąpam po delikatnym gruncie, ale przecież nie zakochałabym się w nim. Nie oddam serca drugi raz tak łatwo, a i Haremu przecież by na tym nie zależało. To chwilowa przygoda i tak powinnam to traktować. Ale pomijają całe to zamieszanie... Po raz pierwszy od bardzo dawna czułam to krótkie ciepło w całym ciele i lekki ucisk w sercu. Szczęście? Nie sądziłam, że w ogóle jestem w stanie to jeszcze poczuć. A jednak. I wiedziałam, że podjęłam dobrą decyzję. Musze zacząć żyć dla siebie, być egoistką i postawić siebie na pierwszym miejscu. Może wtedy w końcu zapomnę o Tommy'm. Zwłaszcza, że bałam się, że teraz może powrócić do mojego życia. 
Patrzyłam z zamyśleniem przez okno na idealnie białe płatki śniegu, które coraz szybciej spadały na ziemię, niesione gwałtownym wiatrem. Byłam ubrana zdecydowanie za cienko na te porę roku, ale nie przemyślałam tego za bardzo kiedy wychodziłam z domu i zamówiłam taksówkę pod dom Harrego. Teraz też nie był to dla mnie zbyt wielki problem skoro ogrzewanie było włączone na maxa. Przymknęłam powieki i jakoś nie potrafiłam powstrzymać głupiego uśmiechu cisnącego mi się na usta. Cholera. Niech to uczucie nie mija.
Poczułam, że samochód zwalnia i po chwili zatrzymuje się. Uparcie nie otwierałam oczu, wiedząc, że to wszystko pryśnie jak bańka mydlana kiedy to zrobię.
- Wesołych świąt. - Usłyszałam głos Harrego. Otworzyłam w końcu oczy i spojrzałam na niego. Zaparło mi dech w piersi kiedy zobaczyłam jego ciepły uśmiech i błyszczące oczy. Przez chwilę po prostu wpatrywałam się w niego, czując, że nie potrafię przestać. Nie wiem czy to przez wdzięczność, czy coś innego.
- Dziękuję. Tobie również.
- Nie obchodzę świąt - odparł przenosząc wzrok na kierownicę. Miedzy jego brwiami pojawiła się zmarszczka.
- Jak to? - spytałam. Dopiero teraz uzmysłowiłam sobie jak mało wiem o człowieku, z którym dopiero co poszłam do łóżka. Znaczy pod prysznic. Mógł być innej wiary, a ja nie miałam o tym pojęcia.
- Nie mam z kim. - Prostota tego zdania i smutek w nim zawarty sprawił, że moje serce ścisnęło się w piersi. Nie czułam magii świąt odkąd byłam małym dzieckiem. W tym momencie jednak to ciepłe, magiczne uczucie powróciło do mnie.
- Nie chciałbyś spędzić ich ze mną i moją rodziną?
Obudziła sie we mnie dziecięca nadzieja. Harry przy naszym stole. I nagle ten spektakl sztucznym uśmiechów i teatralnych gestów wydał mi się czymś wyczekiwanym jeśli on byłby tam ze mną.
Harry spojrzał na mnie zaskoczony. Widziałam zamieszanie w jego oczach. 
- To chyba nienajlepszy pomysł. Święta już dawno przestały być częścią mojego życia. Nie nadaje się do tego. Przepraszam - mruknął przepraszająco.
- W porządku. Nie ma problemu.
Mimo to poczułam się tak jakby ktoś zgasił ten mały płomyczek, który zapalił się we mnie nieoczekiwanie. Harry położył mi dłoń na policzku i lekko pogłaskał go kciukiem. Serce zabiło mi szybciej.
- Naprawde przepraszam. Zobaczymy się po świętach tak? - Pokiwałam głową. Wtedy pochylił się powoli i delikatnie musnął wargami moje usta. 
***
- No powiedz, kto to był? Kotek zniknęłaś na całą noc i wróciłaś jakimś obcym samochodem do domu, należą nam sie wyjaśnienia - marudziła moja mama, mieszając składniki na jedno ze świątecznych ciast.
- Jestem dorosła mamo, nie muszę się wam z wszystkiego tłumaczyć - mruknęłam ukrywając swoje rumieńce za włosami. Przez to ledwo widziałam warzywa, które kroiłam, ale dawały mi one poczucie odgrodzenia się od męczących pytań.
- Wiem, że jesteś. Po prostu... Widzę, że coś się dzieje. Coś się zmienia. Wydajesz się być...inna. - Niemal widziałam jak umysł mojej rodzicielki pracuje na najwyższych obrotach, żeby dobrać odpowiednie słowa. 
- Masz na myśli to, że nie chodzę z wieczną depresją i wzrokiem jakby błagała o to, żeby samochód we mnie uderzył?
- No...tak - odparła niepewna mojej reakcji.
- Nie chce wam dawać złudnej nadziei, że jest dobrze. Ale powiedzmy, że jest lepiej. Odrobine.
- To przez chłopaka?
- Jakiego chłopaka? - spytał mój brat wchodząc do kuchni i od razu porywając do ust pare gotowych pierniczków leżących w misce. Mama spojrzała na niego wzrokiem mordercy. Zachichotałam przyciągając ich uwagę. Spojrzeli na mnie jak na nienormalną.
- No co?
- Nic nic. - Szybko powiedziała moja matka patrząc porozumiewawczo na swojego syna. Przewróciłam oczami.
- Widziałem dzisiaj u nas tego bogatego klienta pod domem, już myślałem, że przyjechał do warsztatu, ale odwróciłem wzrok dosłownie na chwile a jego już nie było - powiedział zawiedziony.
- Czy to przypadkiem nie był ten sam człowiek, który odwiózł dzisiaj (t.i.)? 
- Zaraz co? Jesteś z tym kolesiem?! - Mój brat wyglądał jakby miał zawału dostać. Wielkie dzieki za wiarę we mnie. Rozzłościłam się.
- Co więcej to ten sam, który wszedł tu ostatnio tłumacząc, że jest moim szefem i musimy coś omówić - burknęłam odkrywczo.
- Śpisz ze swoim szefem? 
- Idioto zamknij się! - warknęłam.
- Czyli, że śpisz - powiedział i wybuchnął śmiechem, aż łzy zebrały mu się w kącikach oczu. Mama patrzyła na nas nie rozumiejąc co się dzieje.
- Jak to śpisz?
- Mamo nie słuchaj tego idioty - mruknęłam. Cholera. Wrzuciłam ostatnią porcje warzyw do sałatki i jak najszybciej zaczęłam się oddalać z kuchni. - Idę...zrobić włosy i makijaż na wieczór.
Słyszałam za sobą śmiech swojego brata kiedy wychodziłam. Boże teraz to dopiero ta wigilia będzie koszmarem. Nie uniknę tych wszystkich pytań. Szczególnie ze strony rodziny ojca, która była wyjątkowo upierdliwa, a dodatkowo uważała mnie za to dziecko, które nie wyszło moim rodzicom. Generalnie nie byli to moi ulubieni ludzie na świecie.
Weszłam do swojego pokoju z zamiarem położenia się w łóżku i wyjścia z niego dopiero kiedy goście przyjdą. Jednak coś mnie tknęło i naprawdę postanowiłam zrobić coś ze swoim wyglądem. Nie malowałam sie od dawna, a wlosy mialam niemal zawsze rozpuszczone bądź spięte w lekka kitkę. Może jakbym chociaż wyglądała lepiej to obraźliwe komentarze rodziny nie dotykałyby mnie tak mocno jak zwykle. 
***
Ponad godzinę później wpatrywałam się w lustro zastanawiając się jak to możliwe, że jestem w stanie tak wyglądać. Spojrzałam na idealny makijaż, który kiedyś był dla mnie rutyną, więc zrobienie go było dla mnie niemal przyjemnością. Włosy układały sie w miękkich, dużych lokach aż do łokci, a czarna sukienka, którą mialam na sobie idealnie podkreślała wszystko co powinna, jednocześnie nie sprawiając, ze wyglądałabym jakbym szła na imprezę o zupełnie innym charakterze niż świąteczna kolacja. Dawno nie wyglądałam tak dobrze. To sprawiło, że zaczęłam się zastanawiać co sprawiło, ze tak mocno się zaniedbałam. No tak. Tommy. To było głupie pytanie. 
Zaraz mieli przyjść goście. Poszłam do salonu sprawdzić czy wszystko jest dobrze poustawiane chociaż sprawdzałam to wcześniej już z 5 razy. Nie chciałam, żeby rodzina od taty sie czepiała, chociaz wiedzialam, że to na nic, bo oni zawsze znajdą coś takiego co nie będzie im odpowiadać. Mój tata zakrztusił się kiedy weszłam do pokoju.
- Tylko mi nie mów, że to dla kuzyna Louisa - powiedział z przerażeniem. Zaśmiałam się wesoło. Louis nie był właściwie naszym krewnym, ale adoptowanym synem mojej ciotki. Co oznaczało, że co roku próbował się do mnie dobrać, bo nie byliśmy spokrewnieni. Ale on za to zdecydowanie nie był w moim typie. Poza tym mimo wszystko traktowałam go jak kuzyna. Kuzyn to rodzina. To by było obrzydliwe.
- Nie tato. To dla ciebie, nie martw się - powiedziałam rozbawiona podchodząc do niego i całując go w czoło, bo siedział.
- Pięknie wyglądasz.
- Dziękuję.
W końcu goście zaczęli przychodzić. Musiałam nasłuchać się głupich komentarzy i naoglądać fałszywych spojrzeń, ale również wysłuchać wielu komplementów ze strony rodziny mamy. I powstrzymać śmiech kiedy Louisowi szczęka nie opadła niemal do ziemi. Byłam znudzona podczas kolacji. Biało za oknem, choinka i pachnące świąteczne potrawy nie potrafiły wprowadzić mnie w odpowiedni nastrój. Wielokrotnie musiałam kopnąć pod stołem Louisa, kiedy próbował dotknąć mojego kolana, wysłuchiwać nudnych przechwałek ciotki i wymieniać znaczące spojrzenia z mamą, która miała serdecznie dosyć jak co roku. Wtedy ktoś zapukał do drzwi. 
- Niespodziewany gość! - Moja mama prawie zapiszczała. Tylko ja wiedziałam, że  tak naprawde była po prostu szczęśliwa, ze ma pretekst, żeby odejść od stołu. 
Nie zwróciłam na to większej uwagi i wróciłam do rozmowy z babcią o wyjeździe, który planowała sprezentować dziadku na jego 70 urodziny. I wtedy właśnie mój świat postanowił wywrócił sie do góry nogami.
Idealnie czarny garnitur, czarna koszula i czarny krawat. Włosy w słodkim, kontrolowanym nieładzie i cień zarostu na szczęce. Zielone oczy wpatrzone we mnie jakbym była jedyną osobą w pomieszczeniu. I dwa ogromne bukiety, jeden z mieszanych kwiatów, a drugi z krwistoczerwonych róż. Czułam jakbym wtapiała się w krzesło niezdolna by powiedzieć chociaż jedno słowo. I wtedy się uśmiechnął. I przysięgam, że moje serce stanęło na chwilę zanim przeszło do szaleńczego galopu. 
- Dobry wieczór i wesołych świąt wszystkim - odezwał się niesamowicie nisko i patrząc tylko w moje oczy, przez co w ogóle nie skupiłam się na słowach, bo jego spojrzenie wprowadziło moje ciało w bardzo nieodpowiedni stan.
- (t.i.) nie mówiłaś, że kogoś od siebie zaprosiłaś! - Moja mama wyglądała jakby była w siódmym niebie. 
- Nie sądziłam, że przyjdzie - wydukałam, wstając ostrożnie od stołu. Czułam, że Harry pożera mnie wzrokiem przez co potknęłam się i omal nie wpadłam na kuzyna Louisa, który wydawał się być z tego powodu bardzo zadowolony. Podeszłam do Harrego i dopiero z bliska zauważyłam jego zarumienione od zimna policzki i płatki śniegu we włosach. Uśmiechnęłam się lekko niedowierzając, że tak przystojny mężczyzna stoi tuż przede mną. Chwile wcześniej dał bukiet mojej mamie zostając tylko z czerwonymi różami. Przełknęłam ślinę ze zdenerwowania.
- Dla ciebie za zaproszenie - powiedział. Zwykle nie lubiłam oklepanych kwiatów. Jednak do Harrego w swoim klasycznym stroju, z tą swoją poważną i oficjalną postawą, nie pasowałyby inne kwiaty.
- Jestes niemożliwy - szepnęłam. 
- Siadajcie proszę, zaraz przygotuje ci talerz kochanie - zaświergotała moja rodzicielka. 
Usiedliśmy obok siebie po tym jak wszyscy odrobinę się przesunęli, żebyśmy mogli się zmieścić. W ten sposób znalazłam sie między Harrym a Louisem. A Harry pierwsze co zrobił to położył dłoń na moim udzie. I tym razem nie zamierzałam kopać nikogo pod stołem.
________________________________________________________________

Przepraszam że tyle to trwało, ale byłam na weekendzie z rodzicami w górach, a potem jakoś nie potrafiłam się do tego zabrać. Wiem, ze Wam tak dziwnie święta w lipcu zrobiłam, ale tak jakoś wyszło xd Troche ochłody się przyda xd Więc ten no. Wesołych świąt, Znaczy wakacji. I nie słuchajcie piosenek z Kevina samego w domu wieczorem, bo zaczniecie mieć dziwne pragnienia, na przykład ustrojenie choinki w wakacje i założenie grubych świątecznych skarpet xd Dziękuje za wszystkie komentarze i wyświetlenia <3 nigdy nie przestanie mnie zadziwiać, że nawet po takich przerwach wyświetlenia wracają w zastraszającym tempie. Kocham Was.

czwartek, 2 lipca 2015

Imagine 52 Harry Part XIV (+18)

Otworzyłam oczy nieco zdezorientowana i rozpalona, bo miałam na sobie zdecydowanie zbyt dużo ubrań. Zamrugałam pare razy i zdałam sobie sprawę z ciężaru na swoim brzuchu. Spojrzałam w dół i zobaczyłam głowę. Serce na chwile mi stanęło, dopóki wydarzenia z wczoraj do mnie nie doszły. Wow. To zdecydowanie nie było w moich planach. Chciałam ruszyć ręką i nieświadomie dotknęłam przez to miękkich loków Harrego. Poczułam tylko jak drgnął, ale nic poza tym się nie stało. Spał w bardzo dziwnej pozycji, z twarzą na moim brzuchu i ręką obejmującą moje biodro. Śmierdziało od niego alkoholem, który przytłumił jego zwykły zapach. To było coś nowego. Pijacy Harry. Poznałam już wkurzonego Harrego, zimnego Harrego, namiętnego Harrego, a nawet zakłopotanego Harrego. Ale tego tu nie znałam. Wczoraj był właściwie nawet całkiem zabawny. W innej sytuacji pewnie śmiałabym się z jego zachowania. Zastanawiałam się co skłoniło go do sięgnięcia po alkohol. Mimo wszystko nie potrafiłam sobie wyobrazić, żeby to było coś co zdarza mu się często.
Delikatnie przeczesałam palcami jego włosy, niedowierzając, że są aż tak miękkie. Harry mocniej ścisnął moje biodro kiedy to zrobiłam, po czym poznałam, że jego sen robi się coraz płytszy. Westchnęłam cicho. To będzie ciekawe. Poczułam, że się wybudza jeszcze zanim usłyszałam jego ochrypły, poranny głos.
- Cholera co jest z tą poduszką - burknął nieprzytomnie.
- Mądry człowiek nie obraża swojej poduszki - powiedziałam cichutko. W odpowiedzi zerwał się, ale zaraz wrócił do poprzedniej pozycji ze zbolałą miną. - Z takim kacem nie radze wykonywać gwałtownych ruchów.
- Co ty tu robisz? - spytał zaspanym tonem, próbując jakoś ogarnąć rzeczywistość.
- Nie pamiętasz? - Tak to zdecydowanie było zabawne widzieć własnego szefa w takim stanie.
- Cholera niewiele pamiętam. Czy my coś...?
- Nie! - zaprzeczyłam gwałtownie nieco przytłoczona tą wizją.
- To dobrze. To by był naprawdę cholerny pech jakbym tego nie pamiętał - mruknął pod nosem tak, że ledwo go usłyszałam.  Mimo to zalała mnie fala ciepła i coś we mnie drgnęło mimo tak wczesnej pory. Uśmiech sam wypłynął mi na usta. Nie sądziłam wczoraj, że znajde się w wigilijny poranek w takiej sytuacji.
- A niby chciałbyś pamiętać? - spytałam z mocno bijącym sercem. Podniósł lekko głowę, opierając brodę na moim brzuchu i uśmiechnął się leniwie.
- Każdy szczegół - powiedział akcentując oba słowa. Poczułam, że cała krew spłynęła mi do twarzy.
- Jesteś niemożliwy - mruknęłam. Usłyszałam jego cichy śmiech. Chwilę później powoli podniósł się i wstał z łóżka wymachując ramionami, żeby rozruszać mięśnie, które zapewne odczuły dziwną pozycje, w której spał, w niezbyt miły sposób tak samo jak jego kark. Miał na sobie błękitną koszulę, która była tak mocno przylegająca, że miałam wrażenie, że zaraz usłyszę trzask pękającego materiału na jego ramionach. Spojrzał na mnie z rozbawieniem.
- Wyglądasz uroczo w rozczochranych włosach - powiedział szczerząc się.
Po raz kolejny się zarumieniłam. Zadałam sobie pytanie kto to i co do cholery stało się z Harrym, którego znałam. Byłam pewna, że ten stan nie potrwa zbyt długo. Miałam wrażenie jakby na chwile się zapomniał i odsłaniał przede mną swoją prawdziwą twarz, bardziej ludzką, ale zwykle niedostępną dla nikogo.
- Idę wziąć prysznic, możesz zaczekać albo skorzystać z łazienki dla gości - odparł kierując się w stronę drzwi w rogu sypialni.
- Dżentelmen wpuściłby mnie przed sobą - prychnęłam chcąc podrażnić się troche z tym nowym Harrym. Obrócił się w połowie kroku i spojrzał na mnie z niebezpiecznym błyskiem w oku.
- W takim razie nie jestem dżentelmanem, bo chciałem zaproponować ci, żebyś skorzystała z prysznica ze mną. - Przełknęłam ślinę.
- Oszczędzasz wodę? - spytałam słabym głosem.
- Możemy tak to nazwać.
Jego głos wracał do normy i stracił odrobinę swojej porannej chrypki. Nabrał za to tego brzmienia jakby każdym swoim słowem rzucał wyzwanie światu. Czułam, że wraca stary Harry jednak nie w całości, jedynie jego pewność siebie i determinacja, żeby osiągnąć swój cel. Pod wpływem impulsu powiedziałam coś co krzyczało moje ciało, mimo że umysł wzbraniał się przed tym zawzięcie.
- A jesli się zgodzę? - powiedziałam wstając i podchodząc do niego na tyle blisko na ile się odważyłam. W jego zielonych oczach błysnęło zaskoczenie. Jego jabłko Adama drgnęło kiedy przełykał ślinę wpatrzony we mnie uważnie, jakby zastanawiał się czy mówię poważnie.
- Jeśli się zgodzisz to... Co ja mówię, nie zgodzisz się - prychnął kręcąc głową.
Złapałam jego twarz w swoje dłonie i wspięłam się na palce całując go gorąco, ignorując fakt, że smakował jak alkohol i nie było w tym nic przyjemnego. Wychodząc z domu taki właśnie miałam cel. Zacząć robić to na co mam cholerną ochotę, nie zważając na konsekwencje. Potrzebował zaledwie chwili, żeby odwzajemnić pocałunek. Jego ręce powędrowały na moje plecy, głaszcząc je powolnymi, doprowadzającymi do szału ruchami. Nie wiem, w którym momencie znalazłam się nad ziemią z nogami oplecionymi wokół jego talii, a moje ręce zanurzy się głęboko w jego włosach. Boże kocham jego włosy. Podtrzymywał mnie rękami zapewne nie przypadkiem o wiele niżej niż znajdowały się moje lędźwie. Miałam wrażenie, że to wszystko za mało, wciąż nie jestem wystarczająco blisko niego. To mi nie wystarczało. Poczułam, że idziemy, ale ledwo zwróciłam na to uwagę. Harry postawił mnie na ziemi i dopiero wtedy otworzyłam na sekundę oczy. Łazienka. Zrobiło mi się jeszcze goręcej. Nie odrywając swoich ust od moich, Harry zdjął ze mnie mój gruby i niezbyt atrakcyjny sweter, a zaraz po tym koszulkę, przez chwilę nie potrafiąc sobie z nią poradzić przez co zachichotałam w momencie kiedy materiał w całości przykrył moją twarz. Kiedy odrzucił w końcu na bok moją bluzkę, zobaczyłam jego uśmiech i zakręciło mi się w głowie. Odruchowo sięgnęłam do jego dołeczków, nawet się nad tym nie zastanawiając. Harry przesunął moje ręce w dół, żebym pomogła rozpiąć mu koszulę. Oddech mi zamarł kiedy zobaczyłam jego opalone ciało, bez grama tłuszczu i pokryte tatuażami. Uniosłam brwi nieśmiało przejeżdżając palcem po czarnym tuszu pokrywającym jego skórę. Czułam jak jego mięśnie napinają sie pod moim dotykiem. Spojrzałam na niego pytająco.
- Kiedyś ci opowiem dlaczego - powiedział tylko zdejmując do końca koszulę, przez co odsłonił też tatuaże na rękach.
Byłam oszołomiona tym widokiem. Nagle przestał wyglądać jak milioner i właściciel ogromnej korporacji. Tym razem widziałam po prostu niesamowicie seksownego mężczyznę, który zapisał na swoim ciele historię swojego życia, a jego włosy przedstawiały pokręcony nieład, który był przeciwieństwem tego co zdążyłam poznać.
- Obiecujesz?
- Wszystko.
Nie do konca rozumiałam co miał na myśli odpowiadając 'wszystko'. Ale w tym momencie zaczął całować moja szyję i przestałam o tym myśleć. Przestawiłam się na samo odczuwanie. Z niemałym trudem zsunęłam buty ze stóp razem ze skarpetkami, czego nie zrobiłam kiedy kładłam się poprzedniego wieczoru. Harry rozpiął moje spodnie po czym obniżał się stopniowo, całując powoli mój brzuch. Zsunął ze mnie obcisłe spodnie, pozostawiając mnie w samej bieliźnie. Czułam, ze powinnam być zawstydzona. Nikt nie widział mnie prawie nagiej odkąd... Ale to nie był czas na wspominanie przeszłości. Nie czułam wstydu, raczej zniecierpliwienie. Zaśmiałam sie kiedy Harry walczył z zapięciem mojego stanika, ale przestało mi być do śmiechu kiedy w końcu mnie go pozbawił. Jego dotyk wywołał palpitacje mojego serca. Widziałam w jego oczach, że był gotowy przestać jeśli tylko zechce. Ale moje spojrzenie nie zmieniało się. Z kazda chwilą byłam coraz bardziej pewna, że tego chce. I nie wiem kto był tym faktem bardziej zaskoczony.
Przeoczyłam moment, w ktorym Harry pozbył się spodni, ale na pewno nie ten, w ktorym pozbawił mnie ostatniego elementu garderoby. Przestałam na chwile kontaktować z rzeczywistością kiedy zanurzył we mnie dwa palce, doprowadzając mnie do krzyku, który stłumił pocałunkiem. Ciągnęłam go mocno za włosy przy każdym ruchu jaki wykonywał, szybko doprowadzając mnie na skraj przepaści. Bez zastanowienia skoczyłam rozpadając sie na miliony kawałeczków z jego imieniem na ustach. Harry szybko pozbył się czarnych bokserek. Weszliśmy do wielkiej kabiny prysznicowej, większej ze 3 razy od standardowej. Ciepła woda spłynęła na nas z góry. Nie mogłam się powstrzymać od dotykania go, każdy centymetr jego ciała wydawał się być perfekcyjny. Nie myślałam o swoich kompleksach w tym momencie. Gorące spojrzenie Harrego kazało mi wierzyć w to, że jestem piękna i tylko to się liczyło. Podniósł mnie lekko do góry i ledwo zdążyłam opleść go nogami, a on już wszedł we mnie powtarzając moje imię szeptem tuż przy moim uchu. Czułam jak przyciska mnie do ściany pokrytej kafelkami przy każdym pchnięciu bioder, ale ledwo zauważałam ten drobny dyskomfort. Byłam jak masło w jego dłoniach, nic nie znaczyłam wobec siły jego pchnięć, które znowu wysyłały mnie na krawędź tym razem dużo gwałtowniej i mocniej. Przygryzłam skórę pomiędzy jego szyją a barkiem kiedy skończył we mnie, doprowadzając mnie niemal do płaczu kiedy w końcu poddałam się i pozwoliłam, żeby trzęsienie ziemi kolejny raz zawładnęło moim ciałem. Oddychaliśmy szybko twarz przy twarzy, patrząc sobie głęboko w oczy trochę z niedowierzaniem, a trochę z zapowiedzią, że to wciąż mało. I już w tym momencie wiedziałam, że wpadłam. Nigdy nie będę w stanie się nim w pełni nasycić.

_________________________________________________________________

Nie wiem kto jest bardziej w szoku, Wy czy ja, że udało mi się tak szybko wyrobić xd Cóż nie planowałam robić takich scenw  tej części o ile w ogóle w tym partowcu, ale oto jednak są xd Mam nadzieje, że nie wyszło to strasznie źle ;p Kocham Was <3