niedziela, 25 maja 2014

Imagine 42 Zayn Part XIX (The end)


                Wiedziałaś, że rodzice są na granicy wytrzymałości. Twoja mama miała wiecznie podkrążone oczy, bo nie mogła spać, a ojciec nabawił się nowych zmarszczek od ciągłego marszczenia czoła. Nie zamierzałaś się jednak do nich odezwać. Przede wszystkim za to co Ci zrobili, ale był też dodatkowy powód; nie miałaś już na to wszystko siły. Nie chciałaś z nikim rozmawiać. Praktycznie przestałaś używać swojego głosu. Bo i po co? Jedyna osoba, która mogłaby to zmienić zapomniała o Tobie. 3 i pół miesiąca. Traciłaś już nadzieje, że kiedykolwiek go jeszcze zobaczysz. A czy jeśli jednak tak się stanie to czy Zayn odwróci wzrok? Może nawet Cię nie pozna. Minęło tyle czasu, a spędziliście ze sobą przecież tylko 2 tygodnie. Nie było rzeczy za którą byś nie tęskniła. Jego głos, uśmiech, dotyk, charakter... I tu nie chodziło tylko o to, że się w nim zakochałaś. Tęskniłaś za nim jako za osobą. Za tym ile przeszliście razem i ile mogliście jeszcze przeżyć. Może wrócił do Tracy. Niewiedza była w tym wypadku jednocześnie przekleństwem i błogosławieństwem.
                Był weekend i siedziałaś sama w swoim pokoju. Twoi rodzice gdzieś pojechali, nie wiedziałaś gdzie, bo to co mówili rzadko do Ciebie dochodziło. Jak zawsze okno było otwarte. Wiedziałaś, że to głupie i Zayn nigdy ponownie nie wespnie się tutaj, żeby wejść do środka, ale... To Ci pomagało w pewien sposób. Wtedy mogłaś sobie wyobrazić, że gdy kolejnym razem wejdziesz do pokoju, Zayn będzie właśnie przerzucał nogi przez parapet. Uśmiechnęłaś się słabo na samą myśl. Ale tak się działo tylko w filmach. Gdyby to wszystko było wyreżyserowane, rozstalibyście się na nie dłużej niż 3 dni a po wszystkim Zayn przyjechałby do Ciebie z bukietem czerwonych róż i gotowym planem ucieczki. Żylibyście we dwoje i nie potrzebowalibyście nic oprócz siebie. A na końcu Twoi rodzice zaakceptowaliby Zayna, a Ty wybaczyłabyś przyjaciółce. Ale to było prawdziwe życie. Tutaj ludzie trzymali urazę znacznie dłużej, a czasami do końca życia nie odzywali się do siebie. Nie byli tak szlachetni, żeby potrafić przebaczać każdą krzywdę. Z resztą który przyjaciel niszczy drugiemu życie? Teraz nawet nie potrafiła Ci spojrzeć w oczy, gdy mijałyście się na korytarzu szkolnym. Poza tym i tak rzadko tam chodziłaś. Wiedziałaś, że w ten sposób narobisz sobie problemów, ale kompletnie Cię to nie ruszało. Straciłaś kogoś kto tak szybko stał się najważniejszą osobą w Twoim życiu, po tym nie dało się pozbierać z dnia na dzień. Tęskniłaś też za jego przyjaciółmi. Za śmiechem Nialla, wygłupianiem się Ashtona, Louisa i Harrego, za Liamem i Sophie... Tylko za Febby nie tęskniłaś. I nie było w tym chyba nic zaskakującego. Wiedziałaś, że wyglądasz koszmarnie. I czasami sama dziwiłaś się, że to wszystko tak mocno na Ciebie podziałało. Przecież zawsze byłaś tą silną! Nie interesowało Cię ani zdanie innych ani jakieś dziecinne rozterki sercowe. To Zayn Cię zmienił. Odsłonił wrażliwą część Twojej osobowości. A potem zostawił Cię z nagimi uczuciami, nieprzygotowanymi na taki cios. Zamknęłaś oczy i wplotłaś palce we włosy, które zrobiły się słabsze niż kiedyś odkąd jadałaś mniej. Spojrzałaś na zegar. Była już 7 wieczorem. Nie zrobiłaś przez cały dzień absolutnie nic poza włóczeniem się z kąta w kąt. Stało się nawet niemożliwe, muzyka przestała sprawiać Ci przyjemność. W każdej piosence znajdowałaś coś co kiedyś powiedział Zayn albo co Ci o nim przypominało. Nawet zwykłe rockowe piosenki niosły ze sobą uczucia, które na początku żywiłaś do chłopaka. Tą niechęć i nieuzasadnioną nienawiść. Nie dawałaś już rady z tym wszystkim. Męczyło Cię milczenie w domu i jednostronne kłótnie z rodzicami, podczas których nie odzywałaś się słowem, a ojciec próbował wywołać z Twojej strony jakąkolwiek reakcje. Żebyś w końcu powiedziała coś do niego. Choćby miały to być słowa raniące i przepełnione nienawiścią. Nie potrafił znieść Twojego milczenia.
                Nie mogłaś już dłużej gapić się tępo przez okno, więc wstałaś i poszłaś do łazienki. Zdjęłaś ubrania i cisnęłaś je niedbale do kosza na pranie. Weszłaś pod prysznic i pozwoliłaś, żeby woda spływała po Twoim ciele i włosach. Wtedy robiło Ci się jakoś tak lżej. Jakby woda zmywała z Ciebie trochę bólu. Było to jednak uczucie krótkotrwałe. Wystarczyło, że spojrzałaś w lustro po wyjściu spod prysznica i wszystko wracało. Wyglądałaś tak jak się czułaś. W takiej sytuacji nie można było oczekiwać, że lustro pokaże coś co podniesie Cię na duchu. Wytarłaś włosy w ręcznik i włożyłaś szlafrok sięgający Ci lekko przed kolana. Wyszłaś z łazienki i poszłaś do kuchni po szklankę wody. Weszłaś do pokoju i już miałaś odłożyć szklankę na szafkę stojącą tuż obok drzwi kiedy coś Ci mignęło przed oczami. Podniosłaś głowę i spojrzałaś odruchowo w kierunku okna. Szklanka wypadła Ci z ręki i odruchowo odskoczyłaś zanim szkło wbiłoby Ci się w skórę. To niemożliwe. Zaczynałaś się obawiać, że masz jakieś zwidy. Stał tam. Jak gdyby nigdy nic opierał się o parapet w czarnych spodniach i koszulce z długim rękawem w tym samym kolorze. Włosy miał rozczochrane i dłuższe niż zapamiętałaś. Miałaś wrażenie, że chłopak nie oddycha. Po chwili zdałaś sobie sprawę z tego, że Ty też tego nie robisz. Nie byłaś w stanie. Dlaczego? Co on tu robi? Po co przyszedł? Przez Twoją głowę przewijało się milion pytań, serce kazało rzucić się mu w ramiona, ale rozum krzyczał byś kazała mu jak najszybciej stąd wyjść. Zanim zrobisz to co chciało serce.
                - Wyjdź - powiedziałaś pozbawionym emocji głosem. Dziwiłaś się, że tak łatwo udało Ci się utrzymać emocje w środku. Mimo że miałaś ochote się rozpłakać i błagać go na kolanach, żeby wrócił. Ale ignorowałaś te uczucia całkowicie. Chłopak przełknął ślinę i omiótł spojrzeniem całą Twoją sylwetkę w końcu wracając do oczu. - Możesz przy okazji posprzątać ten bałagan. Chociaż nie, Ty nie znasz czegoś takiego jak odpowiedzialność. Ty wolałbyś zostawić to rozbite szkło same sobie, żeby raniło dodatkowo innych. - Wiedziałaś, że zrozumie aluzje. Ty byłaś takim szkłem. Rozbitym, bezużytecznym i niezdolnym do niczego poza ranieniem.
                - Nie wiedziałem... - Spuścił głowę i utkwił wzrok w podłodze. Skrzyżowałaś ręce pod biustem.  Nie chciałaś się rozpłakać i tylko to, że wciąż byłaś w szoku Cię przed tym powstrzymywało. Gdyby nie wielka plama wody i szkła nie wytrzymałabyś i wypchnęłabyś go przez okno ze swojego pokoju. Ale wiedziałaś, że był silniejszy i to mogłoby się skończyć tym, że rzuciłabyś się mu w ramiona. Więc może i lepiej, że nie mogłaś się do niego zbliżyć. - Nie wiedziałem, że postępuje źle. Myślałem, że jak Cię opuszczę to odzyskasz swoje dawne życie, przyjaciół i rodzice wybaczą Ci to, że odważyłaś się spotykać z kimś takim jak ja... Kimś kto poszedł do szkoły 3 lata później niż inne dzieci, bo rodzice bali sie go posłać do szkoły, myśląc, że wszystkich skrzywdzi. Poza tym nie sądziłem, że to zadziała na Ciebie tak mocno... - Skrzywił się.
                - Po co tu przyszedłeś? Żeby okazać mi litość? Współczucie? A może po prostu Ci sie nudziło i chciałeś się z kogoś pośmiać? - warknęłaś. Tyle razy wyobrażałaś sobie, że chłopak pojawia się w Twoim pokoju. Ale zupełnie nie przewidziałaś swojej reakcji. Byłaś daleka od rzucenia mu się w ramiona czy wyznania dozgonnej miłości. Zamiast tego chciałaś w jakiś sposób sprawić, żeby poczuł chociaż troche Twojego bólu. Odrzucenie. I nienawiść, którą czułaś do niego. Za to, że sprawił, że tak bardzo potrzebowałaś go w swoim życiu.
                - Jestem potworem. Mówiłem, że Cię zranie... - wydukał łamiącym się głosem. - Takich jak ja naprawdę powinni zamykać. Przyszedłem tu nie po to, żeby błagać o jeszcze jedną szansę, ale po to, żeby jakoś to wszystko naprawić. Nie mogę pogodzić się z tym co Ci zrobiłem. Już nawet nie wyglądasz jak moja (t.i.). - Spojrzał na Ciebie z bólem w oczach.
                - Nigdy nie byłam Twoja - warknęłaś doskonale wiedząc, że to kłamstwo. Nawet w tej chwili należałaś tylko i wyłącznie do niego. Ale on nie musiał o tym wiedzieć.
                - Wiem... Byłem głupi sądząc, że to może się udać. Przyszedłem, bo... Bo musiałem wiedzieć czy to przeze mnie jesteś w takim stanie. Czy stało się w Twoim życiu coś innego czy.... Czy to moja wina - dokończył z bólem. Prychnęłaś pod nosem.
                - Masz racje wiesz? Jesteś potworem! Zostawiłeś mnie w momencie kiedy najbardziej Cię potrzebowałam! Wtedy kiedy wszyscy się ode mnie odwrócili i tylko myśl o tym, że wciąż mam Ciebie mnie ratowała! Jesteś najgorszym co mi sie w życiu przytrafiło! Nie potrafię nawet na Ciebie patrzeć! Nienawidze Cię! Powinieneś ze mną zostać! Zachowałeś się jak tchórz! Pozwoliłeś mi się w Tobie zakochać, mimo że wiedziałeś, że to było z góry skazane na porażkę! I wiesz co?! Nie przez Twoje napady, przez Ciebie! Przez to, że się boisz, boisz się że komuś mogłoby zacząć na Tobie zależeć bardziej niż na to pozwolisz i że skrzywdzisz tego kogoś! A w rezultacie właśnie to robisz! Powinieneś zostać tutaj ze mną, jesteś egoistą! Obchodziły Cię tylko własne uczucia! Może jeszcze to ja powinnam Cię przepraszać?! Za to, że Cię kocham idioto i nie potrafię bez Ciebie żyć, że nie rozmawiam od miesięcy z rodzicami i praktycznie zapomniałam jak brzmi mój głos! W takim razie przepraszam! - wykrzyczałaś, a łzy spływały po Twoich policzkach. Zayn miał oczy szeroko otwarte, a jego broda zaczęła się trząść. Jego oczy zrobimy się szkliste.
                - Jestem potworem - wydukał i odwrócił twarz.
                - Nie wiem po co tu przyszedłeś. Jeśli chciałeś, żebym znowu przeszła załamanie nerwowe i miała ochotę rzucić się z mostu to brawo! Udało Ci się!
                Odwróciłaś się i niemal wybiegłaś stamtąd. Wróciłaś do łazienki i z paniką zaczęłaś wyrzucać wszystko w poszukiwaniu jednego małego przedmiotu. Łzy lały się po Twoich policzkach. Wszystko wypadało z Twoich rąk. W końcu znalazłaś. Srebrna żyletka zabłysnęła odbijając światło żarówki. Opadłaś na ziemię i bez zastanowienia wbiłaś w nadgarstek ostry przedmiot na linii żył najmocniej jak się dało przecinając skórę przynajmniej centymetr w głąb. Z Twojej piersi wydobył się wrzask. Krew lała się po Twojej ręce, ubraniu i podłodze z rozerwanych żył. Usłyszałaś jak Zayn Cię woła i biegnie do Ciebie. Wparował do łazienki z przerażeniem na twarzy.
                - Nie!!! - wyrwało się rozpaczliwie z jego piersi. Opadł na kolana i przyciągnął Cię do swojej piersi. Słyszałaś jak wstrząsają nim dreszcze i jego ciche łkanie. Krew wypływała z Twoich żył w zastraszającym tempie. - Kocham Cię słyszysz?! Ani mi się waż odchodzić!!
                Wyciągnął z kieszeni telefon i gdzieś zadzwonił. Patrzyłaś Jak krew tworzy powoli małą kałużę na białych kafelkach. Nie sądziłaś, że kiedykolwiek to zrobisz. A jednak. Zrobiłaś to i to na taką głębokość, na którą większość by się nie odważyła. Twoja głowa zaczynała się robić dziwnie ciężka, czułaś że nadchodzi fala otępienia, która kazała zamknąć Ci oczy. Słyszałaś, że Zayn krzyczy do telefonu i każe Ci otwierać oczy. Ale po co? I tak wszyscy na tym świecie potrafili Cię tylko ranić. Byli samolubni i troskliwi jedynie o swój los. Zapominali w tym wszystkim, że przecież każdy jest człowiekiem i czasami trzeba tego drugiego po prostu wysłuchać. Nie próbować zgrywać bohatera i zostawiać tego kogoś, myśląc że tak będzie lepiej, że on zasługuje na kogoś lepszego. Nie ignorować zdania własnego dziecka i nie czekać aż przedstawi swoja wersje, nigdy nie wiemy, może to ono mówi prawdę, a inni kłamią? Ale jak mamy się dowiedzieć skoro nie dajemy mu szansy? I w końcu jak możemy odwracać się od przyjaciół? Kierować się tym co inni mówią? Miałaś wrażenie, że jesteś jednak zbyt słaba na ten świat. Wszystko sprzymierzyło się przeciwko Tobie. To była groteska a nie życie.
                - Zaraz przyjedzie pomoc, nie waż się mnie zostawiać! Dlaczego to zrobiłaś?! - powiedział z płaczem tuląc do siebie Twoje wiotkie ciało.  - Nie wiem co mam zrobić, jak mam zatrzymać tą krew?! Nie jestem lekarzem... Kocham Cię, jesteś wszystkim co mam....
                - Zrób coś dla mnie - powiedziałaś słabo. Przerażało Cię to ile krwi było dookoła Ciebie. Wdychałaś zapach Zayna, który zdawał się mieć w usypiające. - Uwierz w końcu, że to, że jesteś inny nie czyni z Ciebie potwora. Myśląc tak sam pozwalasz ludziom, żeby tak Cię traktowali. - Usłyszałaś syreny wyją w z daleka. - I jeszcze jedno... Kocham Cię.
                Zamknęłaś oczy i powoli zaczynałaś tracić świadomość. Usłyszałaś jeszcze tylko jak Zayn mówi 'nie pozwolę Ci odejść'. A potem była tylko ciemność.
***

                Miałaś dziwny sen. Śniło Ci się białe pomieszczenie pełne krwi i szeptanie mrocznego anioła. Powtarzał wciąż 'kocham Cię'. Dlaczego anioł miałby Cię pokochać... Nie byłaś kimś niezwykłym. Nie zasługiwałaś, żeby ktoś taki Cię kochał.
                'To ja na Ciebie nie zasługuje' - szepnął anioł.
                'Dlaczego?' - spytałaś go.
                'Bo tylko Ty widzisz w ludziach dobro tam, gdzie inni go nie dostrzegają. Zasługujesz na więcej niż zwykli ludzie. Jesteś wyjątkowa. I dlatego Cię kocham. Bo jesteś wszystkim czego kiedykolwiek potrzebowałem i nawet więcej.' - odpowiedział.
                'Ja chyba też Cię kocham...'
                'Wiem'
                Uśmiechnął się i złożył pocałunek na Twoim czole. Gdy tylko jego wargi dotknęły Twojej skóry, gwałtownie otworzyłaś oczy. Oślepiło Cię światło, więc zamrugałaś kilka razy zanim wzrok przyzwyczaił się do wszechobecnej bieli. I wtedy ujrzałaś swojego anioła. Uśmiechnęłaś się do niego delikatnie, a jego oczy się zaszkliły. Zayn.
                - Mówiłem, że nie pozwolę Cię odejść - powiedział. Zdałaś sobie sprawę z tego, że trzyma Cię mocno za rękę.
                - Wiem Zayn. Bo mnie kochasz. I tym razem nie pozwolisz mi odejść tak łatwo - powiedziałaś cichutko. Chłopak uniósł brwi i spojrzał na Ciebie zaskoczony.
                - Skąd to wiesz?
                - Mój anioł mi powiedział.
                - Twój anioł musi być bardzo mądry - wydukał wkładając wszystkie siły w to, żeby się nie rozpłakać. Jakimś sposobem wiedziałaś, że teraz wszystko w końcu się ułoży. Nawet Twoi rodzice nie będą w stanie stanąć Wam na drodze.
                - Najmądrzejszy ze wszystkich. Tylko musiał to w końcu zrozumieć.

______________________________________________________________

Jest niesprawdzany, więc dopiero jutro będzie wersja taka ostatecznie ostateczna, ale... CAN YOU HEAR ME CRYING?? Jezu... Jeszcze tego nie czytałam w całości, ale przy pisaniu słuchałam właśnie tej piosenki, którą Wam podesłałam i...jeju... Pozostawiam opinię Wam, bo wiem, ze będziecie tęsknić za tym imaginem tak bardzo jak ja ;_;

czwartek, 22 maja 2014

przepraszam.

Jest mi strasznie głupio, że Was tak zaniedbuje i od tygodnia nic nie wstawiłam (zwłaszcza że czekacie na finałową część imagina z Zaynem), ale na razie po prostu nie mam czasu, jestem w trzeciej klasie gimnazjum i walczę teraz o poprawienie swoich ocen, żeby załapać się na pasek, a przez ostatnie dni wybierałam obóz (co wcale nie jest takie proste gdy robi się to tak późno) i nie mogłam znaleźć dłuższej chwili, żeby coś napisać. Owszem, mogłabym zarwać noc, żeby napisać tą część, ale wiem, że liczy się też jakość, a nie chce Was zawieść :(( Udało mi sie jedynie napisać rozdział Lost co i tak było nie lada wyczynem. Postaram się, żeby do końca tego tygodnia coś się w końcu pojawiło i przepraszam jeszcze raz, że nie piszę tak często jak byście chcieli...
 
 

czwartek, 15 maja 2014

Imagine 42 Zayn Part XVIII

                Większość ludzi powtarza zawsze, że miłość potrzebuje czasu. Że taka prawdziwa, dojrzała miłość przychodzi po wielu miesiącach i latach i to wtedy kiedy jesteśmy już dorośli. Że jeśli wciąż chodzimy do szkoły, to to wszystko jest szczeniackie, nieistotne i śmieszne w porównaniu z prawdziwym uczuciem, które przychodzi przecież kiedy jesteśmy już ustatkowani i gotowi do małżeństwa. Ale czy prawdziwą miłość da się w ogóle zaplanować? Czy można myśleć że od tak pewnego dnia wstaniemy i stwierdzimy: 'Mam 25 lat, dzisiaj znajdę towarzysza swojego życia i oddam mu całe swoje serce, a potem będziemy żyli długo i szczęśliwie'? No właśnie, to śmieszne. Twierdzenie, że to uczucie będzie działało zgodnie z naszą wolą. Ono pojawia się w najmniej oczekiwanym momencie, czasami skierowane jest do osoby, którą znamy całe życie i nagle zdajemy sobie sprawę z tego, że to ten/ta jedyna. A czasami do kogoś zupełnie obcego. A jeśli wydaje nam się, że je oszukaliśmy i sami wybraliśmy odpowiedni czas to znaczy, że nie ono padło ofiarą kłamstwa tylko my. Bo taka miłość jest nieprawdziwa. Nie zaplanujesz powodzi, nie zaplanujesz tego, że do pociągu wsiądzie ktoś kto stanie się całym Twoim życiem, ani nie zaplanujesz tego, że samochód zepsuje Ci się na środku ulicy. Tak samo nie zaplanujesz czegoś co działa zgodnie z własną wolą, a nie naszą. Dlatego właśnie miłość nie pyta o wiek ani o pochodzenie. Decyduje za nas.
                Koszmary pojawiły się już pierwszej nocy. Tej w której po raz ostatni go widziałaś. Najpierw wszystko było skąpane w ciemnościach; jedna jedyna latarnia oświetlała słabym światłem całą długą ulicę. Twoje buty wydawały dźwięk, który w tej ciszy zdawał się brzmieć jak systematyczne uderzanie w bębny. Stuk Stuk. Jeden rytm, cały czas ta sama melodia. Wiedziałaś, że gdy przejdziesz tą ulice znajdziesz się w bezpiecznym miejscu, że w oddali widać już migoczące światełka miasta i jesteś już blisko. Ale odległość zdawała się nie maleć. Wprost przeciwnie, każdy krok zdawał się oddalać Cię od miasta, od świateł, od.. Od czegoś jeszcze. Wiedziałaś, że na końcu drogi czeka na Ciebie jeszcze coś dobrego. Może nawet ktoś. Oddech urywał Ci się z wysiłku, każdy krok był coraz większą męczarnią. Obracałaś się za siebie, czując czyjąś obecność. Za każdym razem było pusto. Po lewej stronie ciągnęły się stare kamienice, a po prawej drzewa, wśród których wybudowano ponuro wyglądający park. Zimny wiatr obijał się o Twoje ciało z każdej strony, jakbyś znalazła się w jego epicentrum. Wkrótce wszystko zaczęło się rozpadać. Budynki z hukiem zapadały się pod ziemię, wzbijając w górę chmury pyłu, drzewa przewracały się na siebie i na drogę, co chwile odcinając Ci drogę. Z coraz większym strachem przeskakiwałaś i przechodziłaś przez kłody, ale ich było coraz więcej, nie mogłaś biec, nie mogłaś zawrócić ani uciec w bok. Mimo to brnęłaś na przód, bo wiedziałaś, że tam na końcu czeka na Ciebie bezpieczeństwo. Coś albo ktoś, które Ci je zapewni, a macki ciemności nie będą mogły Cię dosięgnąć. Ale nie dawałaś już rady, pot spływał nie tylko po Twoim czole, ale po całym ciele i nawet jakimś cudem zimny wiatr nie był w stanie go zniwelować. W tym śnie krzyczałaś i wrzeszczałaś, brakowało Ci już sił, a niebo przesłaniały coraz gęstsze czarne chmury. Z oddali dochodziły dźwięki grzmotów, a błyskawice przecinały niebo oświetlając na chwilę mroczną scenerie. Wszystko się waliło i jakimś dziwnym sposobem zawsze wiedziałaś, że to wszystko odzwierciedla to jak czułaś się na jawie, w prawdziwym życiu. Ale teraz śniłaś. Potknęłaś się i upadłaś na zimny asfalt, raniąc kolana i ręce, które piekły przy tym mocniej niż powinny. Podniosłaś głowę kiedy pierwsze krople deszczu spadły na ziemię. Wyciągnęłaś rękę w kierunku miasta i wtedy go zobaczyłaś. Stał tam i patrzył z daleka prosto na Ciebie. Otworzył usta jakby chciał coś powiedzieć. Wtedy miasto zaczęło się jeszcze bardziej oddalać. Znikać.
                - Nie!!! Zayn!!! Nie zostawiaj mnie! Zayn...
                Otworzyłaś gwałtownie oczy i złapałaś się za serce, które jak oszalałe próbowało nadążyć z pompowaniem krwi. Ledwo łapałaś oddech, a całe Twoje ubranie przykleiło się do ciała. Włosy przylgnęły Ci do mokrej twarzy, a oczy skakały po otoczeniu próbując zrozumieć co się stało i gdzie teraz jesteś. I gdy tylko wszystko do Ciebie doszło, opadłaś na poduszki, a po Twoich policzkach potoczyły się łzy. To był ten etap, że już nawet nie płakałaś tak normalnie, nie wstrząsały Tobą lekkie dreszcze, a z ust nie wydobywały się ciche dźwięki. Nie. Łzy po prostu płynęły, a wszystkie odczucia skryły się głęboko w środku. Wszystko było inne. Krótki czas z odpowiednią osobą może zamienić nas w narkomanów, w ludzi, którzy żeby żyć potrzebują bliskości tej osoby. Na początku myślałaś, że to się zmieni. Że pewnego dnia Twoi rodzice przyjdą do Ciebie z przeprosinami i pozwolą Ci żyć tak jak chcesz. Albo że Zayn wejdzie Ci do pokoju przez okno z psotnym uśmiechem i planem ucieczki. Albo że po prostu spotka się z Tobą potajemnie. Ale nie. Dotrzymał swojej obietnicy. Opuścił Twoje życie. 3 miesiące. To długi okres czasu prawda? Tyle czasu nie rozmawiałaś z rodzicami. Tyle czasu nie widziałaś Zayna. Tyle czasu i ten sam sen każdej nocy, prześladujący Cię za każdym razem w tym samym upiornym schemacie. I zawsze kończył się tak samo. Byłaś ciekawa czy Zayn w ogóle jeszcze o Tobie myśli. I czy kiedykolwiek przypuszczał, że ktoś tak silny jak Ty, ktoś kogo nie obchodziło zdanie innych, może tak łatwo się złamać. Jak zapałka. Zdolna rozpalić ogień. A jednocześnie tak krucha. I bezużyteczna, gdy się ją już złamało.
                Jaki był w takim razie sens tego wszystkiego? Twoja zmiana i przekonanie się do Zayna, jego zaufanie do Ciebie i te krótkie chwile, które spędziliście razem? Z perspektywy czasu wydawałoby się, że lepiej byłoby jakbyś go po prostu nigdy nie poznała. Ale to tak jakbyś całe życie nie znała swojego ojca i nagle spędziła z nim tydzień. Nieważne, ze później miałabyś go już nie zobaczyć, nigdy nie żałowałabyś tych kilkunastu dni, które z nim spędziłaś. I tak samo było z Zaynem.
***
*Zayn*
                Zaśmiałem się z kolejnego głupiego żartu Nialla, który nie miał kompletnie żadnego sensu. Może dlatego właśnie tak bardzo mnie śmieszył. Od kilkunastu tygodni tak właśnie tłumiłem to co siedziało w moim wnętrzu. Potwora, który kazał mi do Niej wrócić i kontynuować niszczenie Jej życia. Zagłuszałem go praktycznie cały czas przebywając wśród przyjaciół i starając się udawać tak szczęśliwego jak nigdy. Wszyscy to kupili dlatego, że rzeczywiście w nowej szkole jeszcze nigdy nie miałem ataku, stałem się popularny i tym samym sposobem kilka nowych osób wkradło się do naszej paczki. Ale nie miałem nic przeciwko. Febby w końcu znalazła chłopaka i zrozumiała, że nie jestem dla niej. Kochałem ją, ale jak przyjaciółkę tak jak resztę swoich przyjaciół. I tylko na taką miłość sobie pozwalałem. Większość czasu spędzałem teraz na rozpraszaniu się. Na robieniu wszystkiego, żeby myśli o Niej uleciały z mojej głowy. Ale problem był taki, że tak samo jak zawsze byłem wściekły i zdolny do połamania czyichś kości, nawet teraz gdy siedziałem ze swoimi przyjaciółmi, tak zawsze chociażby na dnie mojego umysłu czaiły się myśli o Niej. Nie potrafiłbym o niej zapomnieć nawet za milion lat. Ona jedna w pełni zaakceptowała to kim i jaki jestem. Nie bała się mnie podczas ataku i potrafiła sprowadzić z powrotem na ziemię. Zrobić coś co według lekarzy było niemożliwe. Oni twierdzili, że podczas ataku moja świadomość była wyłączona, a emocja która akurat mnie wypełniała, była jedynym co czułem i o czym myślałem. A wystarczyła sama jej obecność, żeby ta świadomość została mi przywrócona. Żeby moja pięść zatrzymała się w ostatniej chwili i jedynie dotknęła jej talii. Ale nie kochałem jej tylko za to. Kochałem ja za jej charakterek. I za to, że mimo że zgrywała diablicę, to była moim aniołem. Powinienem wiedzieć, że ludziom takim jak ja nie przydarzają się takie rzeczy. Za dużo szczęścia otrzymałem od życia. Więc teraz pozostaje przy moim sztucznym uśmiechu, czekając aż policzki całkowicie zdrętwieją mi od tej czynności. A całym sercem będę teraz przy niej. Mimo że na pewno już o mnie nie pamięta.
                Tego dnia pierwszy raz przyszedłem pod Jej dom. Długo po prostu stałem w ukryciu zastanawiając się czy gdybym zakradł się do niej przez okno jak ostatnio to czy i tym razem by mi otworzyła. Czy może tym razem ze strachem zawołała ojca. Albo zignorowała mnie. Czarne scenariusze przelatywały przez moją głowę podczas, gdy moje oczy wpatrzone były w Jej okno. Nie marzyłem o niczym innym jak o tym, żeby chociaż na chwile się w nim pojawiła. Spojrzała na niebo albo otworzyła je, żeby wpuścić do środka trochę powietrza. Ale nie pojawiała się. Światło było zapalone. Zastanawiałem się co teraz robi. Czy odrabia zadanie? Zaśmiałem się pod nosem z absurdalności swoich myśli. Jasne. Ona i nauka. Westchnąłem cicho i kontynuowałem swoje domysły. Może leży na łóżku w tych obcisłych dżinsach, które doprowadzały mnie do szału ilekroć Ją w nich widziałem. Albo rozmawia przez telefon z przyjaciółką. Na pewno się już przecież pogodziły. Uśmiechnąłem się smutno. Przynajmniej udało mi się naprawić Jej życie. Moje w tym momencie było nieważne. Miałem całe życie, żeby być samolubnym. Narażać każdego dnia swoich przyjaciół na to, że stracę przy nich kontrole i cos im zrobię. Albo że skrzywdzę swoje siostry kiedy przypadkiem, któraś mnie zdenerwuje. Obiecałem sobie, że nigdy nie skrzywdzę kobiety, a już szczególnie takiej na jakiej mi w jakiś sposób zależy. Ale bylem nieprzewidywalny. Może Ją kiedyś też bym skrzywdził. Tą  którą uważam nie tylko za swoją jedyna prawdziwą miłość, ale również swego rodzaju włącznik, bo przywracała mi świadomość, włączała moja samokontrole. Może nawet Ją bym skrzywdził fizycznie. Skoro zrobiłem to już psychicznie to nie byłoby trudne.
                Nagle kiedy zupełnie nie byłem na to przygotowany dziewczyna pojawiła się w oknie. Otworzyła je całkowicie i przeszukała podwórko jakby czegoś szukała. Nie widziałem jej twarzy, bo zasłaniały ją włosy. Po chwili wydaje mi się, że westchnęła i pokręciła głową jakby ze smutkiem. Przełożyła jedna nogę przez framugę  i już po chwili siedziała na zewnętrznym parapecie. Cieszyłem się, że wyglądało to w miarę bezpiecznie, bo inaczej nie wytrzymałbym i pobiegłbym tam, żeby wepchać ją z powrotem do środka. Wtedy podniosła głowę, a mnie zamurowało. Jej skóra wydawała się być niemal przeźroczysta, a wory pod oczami mogłem dostrzec bez problemu mimo odległości kilkudziesięciu metrów. Miałem wrażenie, że płacze, ale jej twarz była tak spokojna, że ogarniały mnie wątpliwości. Była chudsza. Niemile chudsza. Wymizerowana. Wyglądała jak własny cień, widmo tego kim kiedyś była. Jak to się stało? Czy w tym czasie kiedy mnie nie było wydarzyło się cos strasznego? Może ktoś z jej rodziny umarł? Skąd miałem wiedzieć? Nie było mnie przy niej! Zostawiłem ją zupełnie samą. Zacisnąłem dłoń na korze drzewa, o które się opierałem i które było moim schronieniem. Kora przecięła mi skórę przez mój mocny chwyt, ale nawet tego nie poczułem. Tylko Ona była ważna. Jak mogłem ją zostawić?! A co... A co jeśli to przeze mnie? Jeżeli rozglądała się wcześniej tak dokładnie jakby kogoś wypatrywała, bo szukała mnie mając nadzieje, że jak wtedy wespne się na drzewo i i wejdę do jej pokoju przez okno. A to by znaczyło, że musiała tak robić od dawna. Wszystko w mojej głowie zaczęło się układać w logiczną całość. I zrozumiałem, że zostawiając ją nie uratowałem jej. Ja Ją zniszczyłem.

__________________________________________________________________

Tak jak obiecałam odpowiem Wam na Wasze pytania, dziękuje bardzo za każde z nich i mam nadzieję, że to pomoże Wam trochę bardziej mnie poznać :))

1.Kiedy stałaś się directionerką? 
Dokładnie w dzień, w którym wyszło WMBY, zupełnie przypadkiem trafiłam na teledysk i zakochałam się od pierwszego obejrzenia, od razu moim ulubieńcem stał się Harry, na początku nie lubiłam Zayna, bo wydawał mi się próżny ( ;p ) i wkurzało mnie to, że Liama stylizowali jako tego ‘głównego’. W dwa dni nauczyłam się wszystkiego o nich, obejrzałam wszystkie możliwe filmiki i nauczyłam się odróżniać ich głosy ^^ Tak więc… Tak… Jestem prawdziwym stalkerem :D

2.Kiedy zaczęłaś pisać?
W wieku 12 lat zaczęłam pierwszy raz pisać ‘na poważnie’, jak byłam młodsza to zdarzało mi się w notesie nabazgrać krótkie opowiadanie.

3.Ile masz wzrostu? Rozmiar buta? Kolor oczu? Kolor włosów? Kiedy się urodziłaś?
Ostatni raz jak mnie mierzono miałam 169 cm xD Ale teraz myślę, że bd już 170 ;p Chciałabym być niższa :/
39/40
Urodziłam się 24 lutego 1998 roku około godziny 15 (ta dokładność xD), mam zielono-żółto-szare oczy a moje włosy są brązowe i jakimś cudem zrobiło mi się naturalne ombre…

4.Ulubiona piosenka 1D?
Stole My Heart, żaden nowy kawałek tego nie zmieni, wszystkie kocham, ale to jest ta do której zawsze wracam.

5.Masz chłopaka?
Nie, forever alone xD

6.Ulubiony przedmiot?
Angielski, ale nie ten w szkole tylko na zajęciach dodatkowych z Brytyjczykiem, który nie mówi kompletnie po polsku. Więc tak moi drodzy, słyszę angielski akcent na żywo w każdy poniedziałek :’)

7.Coś co najbardziej chciałabyś dostać?
Powiem trochę inaczej, bo typowe dobra materialne nie mają dla mnie dużego znaczenia, chciałabym mieć możliwość pojechania do innego kraju i studiowania tam.

8. Jak Ci poszedł egzamin z polskiego?
Dla mnie był bardzo prosty, tylko rozprawkę dowalili taką, że szkoda gadać -,-

9.Ulubiona rasa psów?
Kundelki są najukochańsze, wiem bo sama mam i nazywa się Kuzko.

10.Czy masz jakiś talent/zainteresowania poza pisaniem?
Uprzykrzanie życia swojej rodzinie samą swoją obecnością (talent) i czytanie wszystkiego co się da, łącznie ze składem pasty jak myję zęby, niedługo naucze się go na pamięć (zaintersowanie) xD

poniedziałek, 12 maja 2014

Imagine 42 Zayn Part XVII

Dedykacja dla @DameZayn;*

                Czułaś się jak zwierzę zamknięte w klatce. Tylko, że tym razem był nią Twój własny dom, rodzice stali się Twoimi wrogami, a przyjaciółka... Nie. Musiałaś przestać ją tak nazywać. Nawet w myślach. Nie zasłużyła na to miano. Byłaś w stanie wytrzymać to, że się od Ciebie odsunęła. Nawet to, że traktowała Cię jak inni. Ale nie było nawet najmniejszej możliwości, że wybaczysz jej coś takiego. Spojrzałaś na nią zimno, a jej skruszony wyraz twarzy kompletnie Cię nie ruszał.
                - Jak mogłaś? Myślałam, że mogę Ci ufać - powiedziałaś pilnując się, żeby nie zdradzić emocji, które Tobą targały. 
                - Twoja przyjaciółka dobrze zrobiła, tutaj chodzi o Twoje bezpieczeństwo, powinnaś jej dziękować! - wybuchła Twoja mama. Spojrzałaś na nią równie zimno co wcześniej.
                - Po pierwsze to nie jest już moja przyjaciółka. Po drugie istnieje coś takiego jak lojalność i chyba nawet wy zdajecie sobie z tego sprawę. A po trzecie on nie jest dla mnie ani trochę niebezpieczny - odparłaś pewnym siebie głosem. Mówiłaś samą prawdę, nie mogli Cię oskarżyć o kłamanie.
                - Kłamiesz! - Albo jednak mogli. - On powinien być zamknięty w specjalnym zakładzie! Zrobiłby Ci krzywdę! Ja znam takich jak oni, będą udawać, że ta jedna wyjątkowa dziewczyna ich zmieniła, a na końcu wykorzystają ją i znikną! - krzyczał Twój ojciec.
                Zacisnęłaś zęby. Dlaczego nikt tego nie widział?! Wszyscy mieli pieprzone klapki na oczach, kierowali się stereotypami i tym co usłyszeli ze średnio wiarygodnych źródeł. Nie pytali człowieka kim tak naprawdę jest, czy zrobił to o co go oskarżają. Nie. Oni z góry osądzają go myśląc, że to oni wiedzą lepiej. A tak naprawdę nikt z nich nie poznał Zayna tak dobrze jak Ty. Myślą, że jak przyczepią komuś etykietkę 'morderca' to są tacy mądrzy i zapobiegawczy, że ostrzegą innych. A czy ktoś kiedyś pytał Zayna czemu taki jest? Czy rzeczywiście zrobił to o co go oskarżają? Nie. Bo tak jest łatwiej.
                - Nic o nim nie wiecie. On...on jest dobry. To nie jego wina, że ma ataki, on z nimi walczy, leczy się, robi wszystko, żeby być taki jak my i nigdy, przenigdy by mnie nie skrzywdził! - Ojciec zaśmiał się ponuro.
                - Tak Ci powiedział? Że to ataki i że się leczy? Kłamie. Nie ma czegoś takiego, każdy potrafi pohamować swoją agresję, jemu się po prostu nie chce, a Ciebie skrzywdzi najbardziej! - powiedział ojciec prześmiewczym tonem. Byłaś tak wściekła i bezradna, że chciało Ci się płakać. Czemu oni wszyscy byli ślepi?! 
                - Mam Ci przynieść zaświadczenie lekarskie?! Zayn nic na to nie poradzi, a mnie nie skrzywdzi, bo...
                - Tak kochanie? Bo...? - powiedział rozbawionym tonem chociaż był śmiertelnie poważny i rozzłoszczony.
                - Bo tylko ja potrafię zatrzymać jego atak - dokończyłaś słabym głosem. Twój ojciec roześmiał się tak głośno, że nawet Twoja matka się wzdrygnęła. Wyraźnie zrezygnowała z wtrącania czegokolwiek zbyt załamana, żeby się odezwać. A Twoja BYŁA przyjaciółka... Patrzyła na Ciebie jakbyś potrzebowała pomocy. To się nie dzieje naprawdę. Dlaczego nikt Ci nie wierzy?!
                - Tak Ci powiedział? Nie wiedziałem, że wychowałem kogoś tak naiwnego. Twój szlaban przedłuża się z miesiąca do momentu kiedy go odwiesimy. I postaramy się, żebyś już nigdy nie zobaczyła Zayna. I mówiąc to naprawdę mam na myśli nigdy. Dopilnuje, żeby wyleciał ze szkoły na zbity pysk i pożałował tego, że odważył się wykorzystać Cię i okłamać. A teraz marsz do swojego pokoju. Bardzo się na Tobie zawiedliśmy - dokończył tym tonem, którego każde dziecko ma nadzieje nigdy nie usłyszeć. Broda zaczęła Ci drżeć od powstrzymywania łez. 
                - Ale...
                - Koniec!! Powiedziałem coś. I podziękuj swojej przyjaciółce za to, że się tak o Ciebie troszczy i kiedy tylko zobaczyła jak...jak pozwalasz temu świrowi się dotykać, od razu do nas przyszła - dodał mężczyzna. 
                - Jesteście prawdziwymi potworami. On jest tysiąc razy lepszy od was wszystkich, nienawidzę was! - krzyknęłaś idąc do swojego pokoju na słabych nogach szturchając po drodze ramieniem dziewczynę, która kiedyś była dla Ciebie oparciem i prawdziwym przyjacielem.
                - To co mówisz świadczy tylko o tym jak bardzo Cię zmanipulował skoro odwracasz się od swojej rodziny dla niego!! - krzyknął za Tobą ojciec, więc trzasnęłaś drzwiami, żeby się jakoś od nich odgrodzić.
                To wszystko wydawało się być bardzo złym koszmarem. Osunęłaś się po drewnianych drzwiach na ziemię. Ręce całe Ci się trzęsły, a serce biło jak oszalałe. Nie mogli go skrzywdzić. Nie mogą go wyrzucić , jego akta były już wystarczająco zaśmiecone, żeby posłać go do zakładu, a Twój ojciec na pewno z chęcią się do tego przyczyni. Nie. Musiałaś cos zrobić. Ostrzec go. Nim będzie za późno.
                Wyjęłaś telefon z kieszeni i napisałaś do Zayna w skrócie co się stało i prośbę, żeby jego rodzice jak najszybciej wypisali go ze szkoły zanim będzie za późno. Później schowałaś telefon w najlepszej skrytce jaka udało Ci się wymyślić, bo wiedziałaś, że to kwestia czasu zanim zorientują się, że możesz go wykorzystać, żeby ostrzec Zayna lub uciec z nim, co na pewno przeszło im przez myśl. Byli w takim stanie, że nie myśleli jasno. Zamknęłaś się w swoim pokoju i zamierzałaś wychodzić stąd jak najdłużej choćby potrzeba skorzystania z łazienki miała Cię złamać. Nie chciałaś ryzykować, że natkniesz się na nich po drodze. Czułaś, że mogłabyś nie zapanować nad sobą i wybuchnąć. Dlaczego nie mogłaś być po prostu szczęśliwa? Czemu cały świat sprzymierzył się przeciwko Tobie? Czy...czy miłość zawsze jest taka trudna? Położyłaś się na środku swojego pokoju na zimnej podłodze, a łzy toczyły się po Twoich policzkach spływając na bok we włosy. Ale to wszystko nie miało najmniejszego znaczenia. Bo właśni rodzice właśnie złamali Ci serce i dla pewności zdeptali je kilkakrotnie.

***
                Zdałaś sobie sprawę z tego, że zasnęłaś dopiero kiedy otworzyłaś oczy, a w pokoju było zupełnie ciemno. Usłyszałaś dziwny dźwięk i automatycznie odwróciłaś się w stronę okna omal nie dostając zawału kiedy zobaczyłaś uczepioną parapetu postać. Wstałaś gwałtownie i zapaliłaś światło z przerażeniem. Kiedy tylko w środku zrobiło w jasno i zobaczyłaś znajome tatuaże i regularne rysy, zbyt idealne i męskie byś mogła uwierzyć, że temu chłopakowi naprawdę na Tobie zależy, zorientowałaś się, że to tylko albo może raczej aż Zayn i natychmiast zgasiłaś światło. Podbiegłaś do okna i otworzyłaś je ostrożnie.
                - Co Ty tu robisz?! - szepnęłaś oszołomiona. Chłopak spojrzał na Ciebie w ciemnościach krzywiąc się z wysiłku.
                - Mogłabyś mnie najpierw zaprosić do środka, a dopiero potem zafundować mi ewentualne kazanie, kotku? - spytał lekko sapiąc.
                - Matko przepraszam, już Cię wciągam - wydukałaś.
                Z niemałym trudem wtargałaś chłopaka do środka i natychmiast przytuliłaś się do niego mocno, wdychając jego zapach jak narkotyk, którego wkrótce może Ci zabraknąć. - Czemu przyszedłeś?
                - Nie odpisywałaś długo i po prostu zacząłem się martwić. Musiałem Cię zobaczyć - powiedział z ustami przy Twoich włosach.
                - Zasnęłam. Zayn, zrobiłeś to co Ci mówiłam? - spytałaś drżącym głosem. Bałaś się, że Twoi rodzice w każdej chwili mogą was nakryć. 
                - Tak. Moi rodzice wypisali mnie ze szkoły i zabrali stamtąd wszystkie dokumenty. Dziękuje, że mi powiedziałaś. Wiem, że powinienem być twardy, ale na myśl o umieszczeniu mnie w zakładzie dostaje dreszczy. Nie chcę tam trafić. Nie chcę być daleko od Ciebie i swojej rodziny. I nie chce być skreślony przez całe społeczeństwo tylko dlatego, że urodziłem się taki a nie inny. I... Nie wiem jak Ci to powiedzieć, ale musimy...musimy zerwać to cokolwiek jest między nami - dokończył słabo. Odsunęłaś się od niego gwałtownie, a Twoje serce na chwilę zapomniało o swojej pracy.
                - Co? - szepnęłaś tak cicho, że nawet Zayn mógłby tego nie usłyszeć. - Dlaczego? Nie zgadzam się, zależy mi na Tobie, nie możesz...
                - Zrozum, że to jest z góry skazane na niepowodzenie - wydukał opierając swoje czoło o Twoje. Trzęsłaś się w jego ramionach, nie potrafiąc nad tym zapanować. - Nigdy nie będę chłopakiem, którego Twoi rodzice chcieliby, żebyś przyprowadziła do ich domu. W oczach innych zawsze będę tym, który traci kontrole...który zabija - dokończył z niesmakiem. - Zasługujesz na kogoś normalnego, a teraz jeszcze możesz się wycofać zanim będzie za późno i...
                - I co? Zakocham się w Tobie? - szepnęłaś przez łzy łamliwym głosem. - Nie chce Cię martwić, ale już za późno. Kocham Cię Zayn. I ludzie mogą gadać co tylko chcą, ale to nie zmieni moich uczuć do Ciebie
                 - Ja też - powiedział drżącym głosem. - Kocham Cię. Tak bardzo, że to aż boli. Ale nie mogę pozwolić byś niszczyła relacje ze swoją rodziną przeze mnie. I żebyś cierpiała. Musisz pozwolić mi odejść. Nie zniszczę Ci życia.

_________________________________________________________________

Co do imagina, wiem że jesteście na mnie wściekli, ale heeej, nie powiedziałam jeszcze, że to koniec, może będzie lepiej! No albo gorzej... Przepraszam w ogóle, że wstawiam tak późno, ale nie miałam ostatnio weny i mam trochę problemów, które wyprowadzają mnie z równowagi... Ktoś niedawno pytał o kostkę, dziękuje, już lepiej, przerzuciłam się już na specjalną opaskę, więc nie ma źle xD Dziękuje za Waszą troskę ;**
Tak sie zastanawiałam, czy macie może do mnie jakieś pytania? Jesteście czegoś ciekawi co dotyczy mnie albo mojej twórczości? Jeśli uzbiera się kilka pytań to odpowiem na nie w kolejnej części ;** Możecie pytać o wszystko, nawet o rozmiar buta xD

środa, 7 maja 2014

Imagine 42 Zayn Part XVI

'Byłoby miło móc powiedzieć, że teraz wszystko było perfekcyjnie. Ale życie nigdy nie jest takie jakie planujemy. Zawsze wtrąca coś od siebie, a jedno wydarzenie może zmienić wszystko. Czasami na lepsze...czasami na gorsze.'

                W pierwszej chwili, gdy otworzyłaś oczy w Twoim umyśle panował spokój. Kolejny monotonny dzień pełen tych samych zdarzeń, porannych rytuałów w łazience, spania na lekcjach i podjadania przed obiadem. Zwykły dzień. Zmarszczyłaś brwi, bo miałaś wrażenie, że o czymś zapomniałaś. Nagle podniosłaś się gwałtownie do pozycji siedzącej, a całe Twoje ciało ogarnęło gorąco. Twoje serce zdawało się dostać skrzydeł i usilnie starać się wydostać z klatki, którą były Twoje żebra. Odgarnęłaś włosy z twarzy, próbując jakoś zmniejszyć gorąco, które piekło Cię w policzki. Cały wczorajszy dzień do Ciebie wrócił. Sprzeczka z Zaynem, wasz spacer...jego miękkie usta...kłótnia z rodzicami i wyzwiska jakich te mury jeszcze nie słyszały. Opadłaś z powrotem na poduszki wypuszczając z siebie powietrze jak z przebitego balonu. Wczoraj o tej porze zdecydowanie nie przewidywałaś, że ten dzień może się tak skończyć. Tak pięknie...a jednocześnie okropnie. Twoi rodzice umierali ze strachu podczas, gdy Ty... Nie potrafiłaś o tym nawet myśleć, bo w Twoim brzuchu natychmiast wszystko zdawało się zaciskać, a oddech urywać. Byłaś jednocześnie szczęśliwsza niż kiedykolwiek wcześniej i dręczyły Cię okropne wyrzuty sumienia. Zawsze sprawiałaś kłopoty swoim rodzicom, miałaś taki a nie inny charakter, ale tym razem naprawdę poważnie zalazłaś im za skórę. Mama prawdopodobnie nie będzie się do Ciebie odzywać przez tydzień. Gdybyś jednak wysłała im chociaż tego sms'a, że nic Ci nie jest i wrócisz później... Ale byłaś tak zaaferowana Zaynem, że nie chciałaś, żeby w razie czego zadzwonili. Było Ci głupio, że zachowałaś się tak samolubnie. Ale trudno, było już za późno. Teraz nie mogłaś już nic zmienić. Usłyszałaś kroki i chwile później rozległo się pukanie drzwi. Nie czekając na Twoją zgodę, ten ktoś wszedł do środka, wprawiając Cię w zupełne zdziwienie.
                - Co Ty tu robisz? - spytałaś patrząc zaskoczona na swoją przyjaciółkę stojącą w progu. Podniosłaś się z powrotem i usiadłaś na łóżku. Dziewczyna przygryzła nerwowo wargę i zamknęła drzwi.
                - Chciałam porozmawiać, Twój tata mnie wpuścił. Swoją drogą czemu jest taki zdenerwowany? - spytała opierając się o szafkę. To takie dziwne. Normalnie wskoczyłaby na łóżko obok Ciebie i planowałybyście co zrobić zamiast pójść do szkoły. A teraz było między wami wręcz niezręcznie.
                - Nieważne, troche się wczoraj pokłóciliśmy. Dlaczego przyszłaś? Myślałam, że się do mnie nie odzywasz poza powiedzeniem mi, że Zayn się z kimś bije. - Uniosłaś brew i spojrzałaś na nią nieco podejrzliwie. Dziewczyna zasępiła się nieco i spuściła wzrok na swoje dłonie.
                - Chciałam to wszystko naprawić... Nie chcę żeby tak między nami było, powinnam Cię wspierać, a zachowałam się jak wszyscy, odsuwając się od Ciebie. Wiem, że jestem okropną przyjaciółką... Dlatego od teraz będę Cię lepiej słuchać i nie będę oceniać Twoich...nowych znajomych nie wiedząc o nich nic. Oczywiście jeśli chcesz, żebym nadal była Twoją przyjaciółką - urwała nerwowo. Kąciki Twoich ust same popłynęły ku górze. Wyplątałaś się z pościeli i i zarzuciłaś jej ręce na szyje. Dziewczyna była wyraźnie zaskoczona, bo takie gesty między wami były nowe. Nawet jej nie lubiłaś kiedyś okazywać uczuć. Dopiero teraz zdałaś sobie sprawę z tego, że dla niej musiało to wyglądać jakbyś trzymała ją na dystans.
                - Jeżeli naprawdę żałujesz to wiesz, że nie marze o niczym innym - powiedziałaś przytulając ją mocno. Odsunęłaś się od niej i zobaczyłaś w jej oczach jak bardzo szczęśliwa jest, że jej wybaczyłaś.
                - Zmieniłaś się wiesz? - odparła bez cienia możliwości, że mogłaby to uważać za coś złego. - Jeśli chcesz się przyjaźnić z Zaynem to ja to rozumiem. Na pewno jesteś dla niego świetną przyjaciółką i jeśli Ty uważasz, że wszystkie plotki są nieprawdziwe i prawda jest inna to ja się do tego dostosuje. Wierze Ci również, że to nic więcej i żadne z was nic do siebie nie czuje - dokończyła z uśmiechem.
                Odwzajemniłaś uśmiech uważając, żeby nie zacząć się histerycznie śmiać. Prawda była zupełnie różna od tego co sądziła Twoja przyjaciółka. Bo zdecydowanie czułaś coś do Zayna, a on chyba również czuł coś do Ciebie. Przypomniałaś sobie jak wczoraj powiedział, że chce się zakochać tylko w Tobie i poczułaś, że Twoje nogi stają się miękkie na samo wspomnienie. Stanęłaś na rozdrożu dróg i miałaś tylko dwa wyjścia: stracić swoją przyjaciółkę ponownie i powiedzieć jej, że jesteś bliska zakochania się w Zaynie, czego na pewno nie da rady zaakceptować albo zachować przyjaźń z nią, ale cofnąć wszystko co powiedziałaś wczoraj Zaynowi i pozostać jego przyjaciółką. I tylko tym. Jak Febby. Ponowiłaś swój sztuczny uśmiech czując, że zaraz się rozpłaczesz, bo dobrowolnie rezygnowałaś ze swojego szczęścia.
                - Dokładnie. Między nami nie ma nic więcej. I nigdy nie będzie.
***

                Weszłaś do szkoły ramię w ramię ze swoją przyjaciółką, śmiejąc się z czegoś co przed chwilą powiedziała. Kilka osób zwróciło na was uwagę, pamiętając, że do niedawna Twoja przyjaciółka trzymała się z nimi mając zapewne o Tobie takie same zdanie jak oni. Ale to była już przecież przeszłość. Z szerokimi uśmiechami na twarzach przeszłyście cały korytarz w kierunku klasy, gdzie miałyście pierwszą lekcje. Twoje serce dosłownie dostało szału kiedy na końcu korytarza, zobaczyłaś Zayna opierającego się swobodnie o parapet i wyglądającego jakby na Ciebie czekał. Twoje wnętrzności zacisnęły się w ciasny supeł kiedy nie podeszłyście do niego, tylko usiadłyście na ławce obok jakiś dziewczyn z Twojej klasy, na które nigdy nie zwracałaś większej uwagi. Nie spojrzałaś w kierunku Zayna, nie chcąc wiedzieć jaki ma teraz wyraz twarzy. Uraza. Ból. Może zawód. Zacisnęłaś dłonie w pięści i udawałaś, że Cię to nie rusza. Że wszystko jest tak jak było. Tylko, że nic nie było już takie jak kiedyś. Bo Ty byłaś inna.
                - Może i ten Zayn to totalny świr, ale jak tak patrzy w naszą stronę to mnie aż dreszcz przechodzi, ma taką mroczną urodę - zapiszczała jedna z dziewczyn, z którą dzieliliście ławkę.
                Zacisnęłaś dłonie w pięści tak mocno, że Twoje knykcie pobielały. Były takie naiwne. Zależało im tylko na jego wyglądzie, nie miały pojęcia ile ten chłopak przeszedł, jaki był wrażliwy i cudowny. Nic o nim nie wiedziały. Zazdrościłaś im, że mogą na niego swobodnie patrzeć. Gdybyś Ty to zrobiła, Twoja przyjaciółka od razu zauważyłaby w Twoich oczach, że wcześniej kłamałaś i Zayn jest dla Ciebie kimś o wiele więcej niż przyjacielem. A wtedy na pewno byś ją straciła. Nie zaakceptowałaby tego. Widziałaś z jakim trudem przyjęła do wiadomości, że zadajesz się z kimś takim.
                Gdy zadzwonił dzwonek, ogarnęło Cię przerażenie. Nie dasz rady siedzieć obok Zayna i udawać, że znów jest dla Ciebie tylko przyjacielem. Nie po tym co się stało wczoraj. Weszłaś do klasy po nim. Zdążył już usiąść w ławce i patrzył prosto na Ciebie. Powinnaś być teraz zestresowana tym co może Ci powiedzieć, a w rzeczywistości poczułaś gorąco i chęć by rzucić mu się w ramiona. Tak wiele zmieniło się od waszego pierwszego spojrzenia. Praktycznie wszystko. Usiadłaś na swoim miejscu i mruknęłaś bardzo cicho niezbyt entuzjastyczne powitanie. Chłopak odwrócił wzrok i zwrócił swoje oczy w kierunku tablicy.
                - Wiem, że niczego mi nie obiecywałaś, ale mogłabyś chociaż uprzedzić, że to wczoraj nie miało dla Ciebie żadnego znaczenia. Myślałem, że mimo wszystko jesteś inna. Ale nie winie Cię. Wiem, że nigdy byś mnie nie potraktowała tak jak bym tego chciał - powiedział cicho, żebyś tylko Ty usłyszała. Walczyłaś z tym, żeby się nie rozpłakać. 'Jestem inna!' - chciałaś krzyknąć. Zamiast tego przełknęłaś ślinę i starając się, żeby Twój glos zabrzmiał bez emocji powiedziałaś coś co nie mogło być dalsze od prawdy.
                - Przepraszam. Nie przemyślałam tego wszystkiego wczoraj. To była chwila i trochę mnie poniosło. Jesteś świetnym przyjacielem, ale...nikim więcej - dokończyłaś czując, że glos Ci się załamuje. Miałaś nadzieje, że chłopak tego nie zauważy. Przyjaciółka obróciła się i posłała Ci szeroki uśmiech, a nawet bardzo nieśmiało i niepewnie pomachała do Zayna. Chłopak kiwnął głową siląc się na uśmiech.
                - W porządku. Ty też jesteś świetną przyjaciółką.
                To nie powinno tak bardzo boleć. Ale bolało.
                Gdy lekcje się skończyły, a relacje Twoje i Zayna osiągnęły apogeum niezręczności, stwierdziłaś, że być może, ale tylko może, podjęłaś złą decyzje. Czy naprawdę warto było rezygnować z uczucia do Zayna dla przyjaciółki, która się od Ciebie odwróciła? Ale z drugiej strony czy warto było rezygnować z wieloletniej przyjaźni dla chłopaka, którego znałaś 2 tygodnie? Dlaczego nie mogłaś mieć jednego i drugiego? Wychodziłaś ze szkoły sama, bo Twoją przyjaciółkę przetrzymała nauczycielka. Przed budynkiem czekał Zayn. Podciągnął rękawy swojej czarnej przylegającej do ciała koszulki, odsłaniając tatuaże na rękach. Zdawał się jednak tym nie przejmować. Wręcz jakby zrobił to specjalnie. Podeszłaś do niego czując, że całe Twoje ciało się spina.
                - Hej - powiedziałaś uśmiechając się z trudem. Chłopak wpatrywał się w Ciebie chwilę, po czym przyciągnął Cię do siebie za talię, a drugą ręką pogłaskał Twój policzek. Zamarłaś w jego ramionach, czekając na to co zrobi dalej.
                - Jesteś koszmarna kłamczuchą, wiesz? - To mówiąc pochylił się i pocałował Cię delikatnie i czule, najwyraźniej doskonale zdając sobie sprawę z tego, że chciałaś to zrobić od rana. Wiedziałaś, że ludzie na was patrzą, ale miałaś to gdzieś. Tylko on się tak naprawdę się liczył. - Nigdy więcej nie próbuj mnie okłamywać. To gorsze niż najokrutniejsza prawda. - Wtuliłaś się w niego z ulgą. Miałaś tego dosyć. Tego udawania. Cieszyłaś się, że Zayn Cie rozgryzł. Dzięki temu go nie straciłaś
                Wróciłaś do domu z Zaynem, bo Twoja przyjaciółka napisała Ci wiadomość, że musi zostać w szkole. Wytłumaczyłaś wszystko Zaynowi po drodze, czując ulgę, że możesz mu to wszystko powiedzieć. Wszystko się jakoś układało. Zayn odprowadził Cię pod sam dom i długo całował zanim w końcu Cię puścił. Kiedy weszłaś do domu od razu poczułaś, że coś jest nie tak. Panowała zupełna cisza, a o tej porze Twoi rodzice zawsze byli już w domu. Weszłaś do salonu i zobaczyłaś swoja mamę i tatę, a obok nich swoją przyjaciółkę. Spojrzałaś na nią pytająco. Wtedy Twój ojciec postanowił zabrać głos.
                - Już wiemy dlaczego wczoraj przyszłaś tak późno. I możesz mieć pewność, że nigdy więcej nie zobaczysz tego mordercy.

_________________________________________________________________

Miałam dodać tą część w szkole, ale jakimś cudem wywaliło mi cały internet w telefonie i nie mogłam -,- Jesteście niesamowici, każda kolejna część ma więcej komentarzy, sprawiacie, że jestem szczęśliwa nawet, gdy mam powód do smutku, każde spojrzenie na liczbę wyświetleń i Wasze komentarze wywołuje na mojej twarzy ogromny uśmiech. Nawe nie wiecie jak bardzo Was wszystkich kocham *ociera ze wzruszeniem łezkę*
*A teraz moment w którym ekscytuje się tym co dzieje się w moim własnym imaginie, bo nwm co będzie dalej i jestem tak bardzo głupia, że się do tego przyznaję*
O BOŻE ŚWIĘTY ZEN POZNAŁ ŻE ONA KŁAMIE I TO BYŁO TAKIE AWW A TAMTA WSZYSTKO POPSUŁA NIENAWIDZĘ SIEBIE JJSKFJS
*koniec*

niedziela, 4 maja 2014

Inagine 42 Zayn Part XV

                Zayn otworzył usta, ale nie wydobył się z nich żaden dźwięk. W końcu westchnął i oparł swoje czoło o Twoje. Splótł swoje dłonie z Twoimi i delikatnie masował kciukiem ich grzbiety, jakby chciał się uspokoić.
                - (t.i.).. Nie możemy... Ja nie mogę...
                - Dlaczego nie możesz?!
                - To nie tak, że nie chcę... Nie mogę pozwolić, żebyś poczuła do mnie coś więcej. Skrzywdzę Cię. Prędzej czy później to zrobię. Nie mówię o sferze fizycznej, bo nigdy nie dotknąłbym Cię w taki sposób. Kiedyś w końcu zobaczysz jaki jestem naprawdę i mnie znienawidzisz, skrzywdzę kogoś na kim Ci zależy albo wybuchnę przy Twojej rodzinie. Jestem jak odbezpieczona mina. W końcu ktoś naruszy niebezpieczną część mojej osoby i wybuchnę. Już raz prawie kogoś zabiłem. Nie zniósłbym, gdybyś kiedykolwiek była świadkiem czegoś takiego. Jeśli pozwolę sobie się w Tobie zakochać, wkrótce stane się Twoim koszmarem. Wszystko będę uznawał jako zagrożenie dla Ciebie, będę jak Twój cień, taki właśnie jestem. Przerabiałem to już z Tracy. Nie mówiłem Ci, ale nawet ona po jakimś czasie zaczęła się mnie bać. Nic dziwnego, że mnie zdradziła. Jestem potworem.
                - Zayn, przestań do cholery! Nie jestem Tracy, z nami będzie inaczej... Nie boje się Ciebie. Nie jesteś potworem, to nie Twoja wina, że masz ataki. To część Twojej osoby, ja ją akceptuje. Zdaje sobie sprawę z tego wszystkiego co wiązałoby się z naszym ewentualnym związkiem. Chyba...chyba, że jednak nie myślisz o mnie w ten sposób i szukasz wymówki - dokończyłaś przygryzając wargę z niepewności. Zayn sięgnął dłonią do Twojej brody i uniósł ją delikatnie.
                - Myślę tak o Tobie od samego początku. Odkąd wszedłem do klasy i nauczyciel mnie z Tobą posadził. Nie mogłem przestać się na Ciebie gapić kiedy spałaś. Wyglądałaś tak spokojnie i pięknie... A kiedy dowiedziałem się jaki masz charakterek zafascynowałaś mnie jeszcze bardziej. Byłem wiecej niż nachalny, bo nie potrafiłem się powstrzymać od prób nawiązania z Tobą jakiegokolwiek kontaktu. Chciałem, żebyś na mnie patrzyła tymi oczami, kocham ich kolor. Jestem samolubny, bo naraziłem Cię na niechęć ze strony całej szkoły, nawet własna przyjaciółka się od Ciebie odwróciła. Widzisz? Potrafię tylko niszczyć...
                - Gdyby tak było, nie miałbyś przyjaciół, którzy stoją za Tobą murem, oni wszyscy widzą w Tobie więcej niż Ty sam, dostrzegają to czego Ty nie widzisz. I ja też to widzę. Nie odtrącaj mnie, proszę - szepnęłaś.
                - Jest już późno, powinienem Cię odprowadzić pod dom - powiedział poważnie.
                - Nigdzie nie idę dopóki nie zrozumiesz, że jesteś wartościowym człowiekiem, Zayn.
                - Dla Tracy nie byłem - burknął. Zacisnęłaś zęby na chwilę. Cały czas do niej wracaliście.
                - Zayn... Nie chodzi przypadkiem o to, że wciąż kochasz Tracy? Jeśli tak to... - urwałaś. Tak bardzo jej nienawidziłaś. Jak mogła go tak zranić? Zayn może i był silny i zdolny by pobić kogoś do nieprzytomności bez mrugnięcia okiem, ale w środku był wrażliwy i uczuciowy. Nie zasługiwał na to, żeby zadać mu taki cios.
                - Nie kocham jej już. Mówiłem Ci. Jesteś dla mnie ważniejsza niż ona kiedykolwiek mogłaby się stać - odparł szybko.
                - Więc czemu nie zaryzykujesz?! Każdy ma swoją ciemną stronę, nie możesz do końca życia uciekać tylko dlatego, że sądzisz, że wszystkich skrzywdzisz! Jestem silna pamiętasz? I nikt nie jest perfekcyjny. - Odsunęłaś się od niego mając dosyć tej rozmowy. Dlaczego nie rozumiał, że dla Ciebie to wszystko nie miało znaczenia? Tak rzadko otwierałaś się przed ludźmi i kiedy w końcu to zrobiłaś, wyznałaś komuś co czujesz, musiałaś spotkać się z odrzuceniem. Życie było niesprawiedliwe. - Nie możesz wiecznie uciekać. Ktoś kiedyś w końcu Cię złamię i nawet nie będziesz wiedzieć kiedy wpuścisz go do swojego życia i nie będziesz chciał wypuścić. Może ten ktoś w końcu uświadomi Ci, że jesteś w błędzie, Zayn. Nie musisz być ideałem, żeby ktoś Cię pokochał.
                To mówiąc odwróciłaś się od niego i szybkim krokiem zaczęłaś się od niego oddalać. Stąpanie Twoich butów po chodniku, było jedynym dźwiękiem, który rozbrzmiewał w wieczornej ciszy. Włożyłaś ręce do kieszeni bluzy i spuściłaś głowę w dół na własne buty. Czułaś się słaba. Nienawidziłaś tego uczucia. Zawsze byłaś jedną z tych osób, które mają wszystko pod kontrolą i których nic nie rusza. Należałaś do tych silnych. Ale to było kiedyś. Zayn Cię zmienił. Przy nim pozwoliłaś sobie na to, żeby czuć. Bycie wredną i obojętną przestało być już zabawne. Ale po co Ci zmiany skoro zostałaś zupełnie sama? Cała szkoła się od Ciebie odsunęła, nawet najlepsza przyjaciółka, a Zayn... Przyspieszyłaś jeszcze bardziej. Każdy kolejny krok przynosił Ci jednocześnie ból i ulgę. Przewidywałaś, że dzisiaj pierwszy raz od czasów dzieciństwa schowasz się w swoim łóżku, nakryjesz kołdrą i przepłaczesz całą noc. Ta myśl przyniosła Ci pewną ulgę. W końcu pozbędziesz się tego wszystkiego ze swojego umysłu. To będzie Twoja regeneracja.
                Nagle usłyszałaś za sobą dziwny dźwięk. Odwróciłaś się gwałtownie ze strachem. Byłaś zaledwie ulice od swojego domu, na oświetlonej drodze wśród normalnych domów, w których świeciło się światło, ale i tak przeszedł Cię nieprzyjemny dreszcz. Rozejrzałaś sie, ale nie zobaczyłaś nic podejrzanego. Obróciłaś się i niemal pobiegłaś w kierunku swojego domu. Wtedy znowu usłyszałaś ten dźwięk. Przyspieszyłaś i nieoczekiwanie poczułaś, że ktoś łapie Cię od tyłu przyciskając Cię do swojego ciała. Pisnęłaś, a wtedy ten ktoś obrócił Cię bez najmniejszego problemu, powstrzymując Twoje próby uwolnienia się. Nabierałaś już powietrza w płuca, żeby krzyknąć najgłośniej jak potrafisz, kiedy zdałaś sobie sprawę z tego, że patrzysz prosto w czarne oczy otoczone wachlarzem długich rzęs, należących do Zayna. Jego oddech był przyspieszony co świadczyło o tym, że biegł.
                - Co Ty... - wydukałaś.
                - Jeżeli ktoś ma mi udowodnić, że jestem w błędzie to możesz to być tylko Ty. Nie chce żeby ktoś inny mnie pokochał, słyszysz? Chce żebyś Ty mnie pokochała. Nikt inny - powiedział miedzy gwałtownymi wdechami. Poczułaś, że rozpływasz się w jego ramionach i cieszyłaś sie, że chłopak trzyma Cię tak mocno. - A teraz Cię pocałuje.
                Nie pytając Cię o zgodę, pochylił się lekko patrząc Ci prosto w oczy i delikatnie dotknął Twoich ust. Przymknęłaś powieki zaskoczona przyjemnym uczuciem. Zayn wplótł dłoń w Twoje włosy, a drugą objął Cię w talii. Czułaś jakby dotykał najcenniejszy skarb, jakbyś była zrobiona ze szkła. Objęłaś go będąc coraz bardziej oszołomiona, że pocałunek może być tak przyjemny. Zayn się nie śpieszył ani nie pogłębiał pocałunku, wszystko było idealne dokładnie w takim tempie w jakim się działo. Do czasu. W momencie kiedy Zayn zaledwie odrobine pogłębił pocałunek poczułaś, że ogarnia Cię gorąco, którego jeszcze nigdy nie czułaś. Wspięłaś się na palce i zarzuciłaś chłopakowi ręce na szyje. Usłyszałaś cichy, przytłumiony śmiech Zayna i poczułaś, że on również przywiera do Ciebie mocniej jakby to, że stykaliście się ciałami było za mało. Czułaś się bezpieczna w jego ramionach, wiedziałaś, że chłopak zawsze Cię obroni, a Tobie nigdy nie zrobiłby krzywdy. Gdy tylko sie od siebie oderwaliście, oboje oddychaliście jak po maratonie. Patrzyliście sobie w oczy z uśmiechami na twarzach.
                - Miło, że zapytałeś - wysapałaś wpatrzona w jego oczy. Zdziwiło Cię to, że teraz miał swój właściwy kolor. Zupełnie wolne od trosk i gniewu.
                - Co? - spytał mało inteligentnie. Zaśmiałaś się wesoło.
                - 'A teraz Cię pocałuję'? - Wyszczerzyłaś się, a chłopak przygryzł wargę zawstydzony. - Wiesz co? Nigdy nie pytaj - mruknęłaś muskając ponownie jego usta. Czułaś, że się uśmiecha.
                - Uwierz mi, że nie będę... - powiedział rozbawiony. - Wiesz, że to na co się piszesz to nie jest normalny związek, prawda?
                - Zdaje sobie z tego sprawę Zayn. Ale nie zamierzam sobie Ciebie odpuścić - oznajmiłaś najzupełniej poważnie. Stanęłaś z powrotem na ziemi całymi stopami, a Zayn znowu wydał Ci się piekielnie wysoki. Lubiłaś tą jego cechę. Sprawiała że czułaś się przy nim jeszcze bezpieczniej. - Odprowadzisz mnie do domu?
                - Jasne. Twoi rodzice będą bardzo źli? - spytał zmartwiony. Zaśmiałaś się ponuro.
                - Źli? Prawdopodobnie urządzą mi długą na pół nocy awanturę, która skończy się dożywotnim szlabanem i ograniczeniem wszystkiego co sprawia przyjemność - skrzywiłaś się. Zayn objął Cie w talii i ruszył z Tobą w kierunku Twojego domu.
                - Przepraszam, to moja wina - powiedział smutno.
                - Wiesz, nie żebym narzekała - zaśmiałaś się, a chłopak dołączył do Ciebie po chwili.
                - Będzie dobrze - mruknął całując czubek Twojej głowy.

____________________________________________________________ 

W końcu się pocałowali :') Ale to jeszcze nie koniec, wiecie, że ja lubię komplikować sprawy xD Jest troszkę dłuższy, ale wiem, że mógłby być jeszcze bardziej, winna przyznaje się :o Dziękuje Wam za tyle przemiłych komentarzy do poprzedniej części, aż nie wierzyłam, że tak szybko doszliśmy do takiej dużej liczby :'))

czwartek, 1 maja 2014

Imagine 42 Zayn Part XIV

                Kiedy Zayn odprowadzał Cię do domu, było już zupełnie ciemno. Nawet nie sprawdzałaś telefonu, bojąc się ile nieodebranych wiadomości od rodziców zobaczysz na ekranie. Za 5 minut i tak znajdziesz się w domu, wtedy sobie pokrzyczą do woli. Wiedziałaś, że jak teraz im odpiszesz to zaczną do Ciebie dzwonić dopóki nie odbierzesz. Jakby nie dochodziło do nich to, że nie masz już 5 lat...
Zayn trzymał Cię za rękę i głaskał kciukiem jej wierzch. Byłaś zdziwiona tym jak to na Ciebie działało. Kiedyś nie lubiłaś takich ckliwych gestów, trzymania sie za rączki czy nawet przytulania. A nagle kiedy tylko Zayn zabierał na chwilę dłoń, żeby sprawdzić coś na telefonie, tęskniłaś za tym niewyobrażalnie mocno. Dziwnie było widzieć kolejne zmiany w swoim charakterze i nie robić z tym zupełnie nic. To do Ciebie nie pasowało, Twoje zachowanie kompletnie nie przypominało Ciebie sprzed kilkunastu dni. To wszystko działo się tak szybko, że nie pamiętałaś już, co było zmianą, a co było częścią Ciebie od zawsze.
                Ścisnęłaś lekko dłoń Zayna, a on natychmiast odwzajemnił ten gest. Nie potrafiłaś zwalczyć uśmiechu, który cisnął Ci się na usta. Nie sądziłaś, że to wszystko może byc takie...miłe. To całe odpuszczenie sobie, dopuszczenie do siebie ludzi. Wciąż nie rozumiałaś relacji pomiędzy Tobą a Zaynem. Nie mogłaś powstrzymać myśli, że powoli wasza nić porozumienia przekształca się w coś zupełnie innego. Nie wiedziałaś czy jesteś gotowa brnąć w to dalej. Musiałaś przełknąć dumę i przyznać się w końcu do tego, że jesteś w stanie zakochać się w Zaynie. I była to myśl tak niemożliwie bliska, że aż przerażająca. Nawet teraz Twój stosunek do niego daleko wykraczał poza zwykłą przyjaźń.
                - O czym tak intensywnie myślisz? - spytał nagle Zayn, a po brzmieniu jego głosu wywnioskowałaś, że się uśmiecha. Spuściłaś wzrok, mimo że nie było szans, żeby chłopak dojrzał coś w tych ciemnościach.
                - O nas. - Przerażona jak to zabrzmiało natychmiast się poprawiłaś. - To znaczy o tym jak szybko przeszliśmy z nienawiści d-do przyjaźni - zająkałaś się przed ostatnim słowem. Co się ze mną dzieje?
                - Tak... To raczej niespotykane - zachichotał. - Myślałem, że wydłubiesz mi oczy kiedy pierwszy raz mnie zobaczyłaś.
                - Kto powiedział, że teraz nie jestem w stanie tego zrobić - spytałaś zatrzymując się na środku chodnika.
                Zayn złapał Cię za nadgarstki i przybliżył się na tyle, że musiałaś wysoko zadzierać brodę, żeby moc dostrzec jego oczy w ciemności. W tej części miasta latarni praktycznie nie było, a nawet jeśli jakaś się zdarzyła, to jej światło było za mało intensywne, żeby dobrze oświetlić ulice. To nadawało temu miejscu charakterystycznej, napiętej atmosfery. Czułaś jak ciepło Zayna promieniuje w Twoim kierunku przez co miałaś wrażenie, że wasze ciała się stykają.
                - No nie wiem nie wiem... Chyba ustaliliśmy sobie, że z nas dwóch to ja jestem agresywny i niebezpieczny - powiedział niskim głosem. Zamiast się przestraszyć, po Twojej skórze przebiegł dreszcz podniecenia.
                - Ty? Jakby tak było to przecież bym się Ciebie bała... - Wspięłaś się na palce i przybliżyłaś usta do jego ucha. - A w tej chwili nie przerażasz mnie ani trochę.
                Poczułaś, że pierś chłopaka wibruje od jego cichego śmiechu. Zayn chwycił jedną ręką oba Twoje nadgarstki i unieruchomił je za Twoimi plecami. Druga ręką odgarnął Twoje włosy z twarzy i zsuwał po nich dłoń aż dotarł do połowy pleców. Przełknęłaś ślinę, bo napięcie między wami zdawało się przesycać powietrze elektryzującymi drobinkami i mimo że coś w środku Ciebie krzyczało, żeby się wycofać zanim będzie za późno, to ta druga część była spragniona tego co będzie dalej, jak daleko Zayn zdoła się posunąć.
                - Nie boisz się mnie tak? I ufasz mi? - W jego głosie słuchać było rozbawienie i lekką groźbę. - Powinnaś uważać, gdy zadzierasz z ogniem... Możesz się sparzyć.
                To mówiąc bez ostrzeżenia podciął swoją nogą Twoje własne przez co wylądowałaś unieruchomiona w jego ramionach. Twoje serce biło jak szalone, a to że byliście tu całkowicie sami sprawiało, że powoli zaczynałaś odczuwać niepokój, jeszcze nie strach, ale od tego był już tylko jeden krok.
                - Jesteś sama ze starszym chłopakiem z malutkim problemem z samokontrolą... Na pewno się nie boisz? - wyszeptał prosto do Twojego ucha. - Mógłbym Ci coś zrobić wiesz... Twój los leży całkowicie w moich rękach... I co? Nadal mi ufasz? - Twój urwany oddech był jedyną odpowiedzią. Z każdą chwilą coraz bardziej byłaś świadoma tego z jaką łatwością Zayn trzyma Twoje ciało; było to jednocześnie niepokojące i... Cholera on naprawdę nie powinien Cię w tym momencie tak bardzo kręcić. Przez chwile zapomniałaś, że to Zayn. Na ogół kiedy nie miał ataków był łagodny i wrażliwy, taki wizerunek zdawał się przeczyć temu co do tej pory o nim myślałaś. - Lubisz niegrzecznych chłopców? Hmm Aniołku? - Nieoczekiwanie parsknęłaś śmiechem. Zayn podniósł Cię również mając na twarzy szeroki uśmiech chociaż jego oddech był podejrzanie przyspieszony.
                - Ten 'Aniołek' Cię zdradził - powiedziałaś ze śmiechem. Zayn cały czas trzymał Twoje nadgarstki tym razem znowu obiema rękami.
                - No i zepsułaś mi moje przedstawienie wielkiego złego nad boya - mruknął z teatralnym zawodem. Uwolniłaś nadgarstki i objęłaś go w talii, wtulając się w jego pierś.
                - Nie chce żebyś zgrywał bad boya. Wole mojego Zayna. Tego, który mówi do mnie 'Aniołku' i traktuje mnie lepiej niż kiedykolwiek mogłabym sobie zasłużyć.
                - Nigdy nie zrozumiem dlaczego widzisz mnie w tak dobrym świetle skoro znasz całą prawdę i byłaś już niejednokrotnie świadkiem moich ataków. Nie zasłużyłem sobie na kogoś tak dobrego w swoim życiu. I tak wrednego - dodał po chwili. Wybuchłaś śmiechem w jego miękką bluzę.
                - No i co zrobiłeś? Zniszczyłeś cały moment frajerze - zachichotałaś, a chłopak mocniej Cię przytulił.
                - No wiesz, ja do Ciebie 'Aniołku', a Ty mi tu z frajerem wyskakujesz - powiedział oburzony.
                - Rodzice mnie zabiją - mruknęłaś. - Powinnam być w domu od jakiejś godziny, a włócze się z napalonym bandytą.
                - Wcale nie jestem napalony! - oburzył się.
                - Taaak? Przed chwilą prawie mnie pocałowałeś.
                - Skąd wiesz, że miałem taki zamiar?
                - Ja... Co?
                I nieoczekiwanie Zayn odsunął Cię od siebie i ujął Twoją twarz w swoje dłonie. Serce biło Ci jak oszalałe, a umysł wcześniej pełen myśli nagle stal się zupełnie pusty, nastawiony tylko na czucie.
                - Ale pomyślałem sobie, że jeśli kiedykolwiek mam mieć szansę, żeby Cię pocałować to chce to zrobić jako ja, nie udając nikogo. Dlatego jeśli miałbym Cię pocałować to zrobiłbym to teraz. Teraz kiedy jestem wolny od przeszłości i wiem kogo nie chce w swoim życiu, a kogo w nim potrzebuje. I kiedy tak ufnie się do mnie przytulasz po tym jak odstawiłem przedstawienie tego jaki mógłbym być, gdybym kiedykolwiek stracił kontrole. I Ty to wiesz. I mimo tego cały czas tu jesteś i... Cholera, tak bardzo chce Cię teraz pocałować - zaklął. Wstrzymałaś powietrze, a przez Twoje ciało przeszedł dreszcz. I nagle uświadomiłaś sobie, że tego chcesz. Właśnie teraz, nie zważając na konsekwencje.
                - To zrób to, Zayn. Pocałuj mnie.

_________________________________________________________________________

Ta część wyszła mi tak jakoś dziwnie, ale jednocześnie... MATULU JAKIE EMOCJE!! Muszę przestać opisywać tak Zayna, bo zejdę na zawał, a kto wtedy dokończy tą historię?! W dodatku mam wrażenie, że pod względem gramatyki moja nauczycielka polskiego dostałaby wylewu jakby to przeczytała (nie mówiąc już o samej treści, bo ZAYN <3333). Dlatego przepraszam za wszelkie błędy, ale pisałam to w trybie OMójHaroldzieZenJestTakiCudowny i trudno było mi się skupić... I przepraszam, że a część taka krótka, ale postaram się, żeby kolejna była dłuższa ;*
A tak poza tym to jeju dziękuje za wszystkie życzenia powrotu do zdrowia, dlatego właśnie tak bardzo Was kocham, za to że czytacie nie tylko imagina, ale też moją notkę, jesteście niesamowici <333 Jestem pewna, że moja kostka dzięki Wam szybciej do siebie dojdzie :D