środa, 26 czerwca 2013

Imagine 7 Zayn



<Akcja dzieje się w czasach przed xfactorem>

- Powiedzcie mi jeszcze raz, dlaczego tak w zasadzie to robię? - zapytałaś swoje dwie przyjaciółki. Schyliłaś się, żeby ostatni raz sprawdzić czy dobrze zawiązałaś wypożyczone łyżwy

- Żeby złapać jakiegoś seksownego chłopaka i żebyśmy mogły chodzić na potrójne randki! - przypomniała Ci (i.t.n.p.).

- Ale ja nawet nie potrafię ustać na tym cholerstwie, nie mówiąc już nawet o tym, że na tych dziwadłach się jeździ! - westchnęłaś coraz bardziej zdesperowana, żeby się wycofać z tego niedorzecznego pomysłu.

- Narzekasz, że nie masz chłopaka, a jak się nadarza okazja, żeby owego zdobyć to chowasz plecy w piasek jak gęś! - powiedziała druga z Twoich przyjaciółek.

- Chyba raczej głowę w piasek jak struś - zaśmiałaś się cicho. Tamta potraktowała Cie groźnym spojrzeniem.

- Masz 17 lat i zerowe doświadczenie w relacjach damsko-męskich, więc nie wymądrzaj mi się tu! - zagroziła Ci palcem.

- Wcale nie zerowe! - zaprzeczyłaś.

- Twój kuzyn się nie liczy, wiesz? - zachichotały. Zrobiłaś obrażoną minę.

- Jesteście wredne - pysknęłaś i pokazałaś im język.

- W takim razie radź sobie sama - odezwała się pierwsza. Miała rozbawioną minę.

- Ciekawe jak skoro...

- Pa pa! - krzyknęły jednocześnie.

No świetnie! Trzymając się kurczowo wszystkiego co było na Twojej drodze ( łącznie z ludźmi) doszłaś do wejścia. Twoje ''przyjaciółki'' już śmigały po całym lodowisku i zaczepiały zupełnie obcych ludzi. Dlaczego ja tak nie mogę? - westchnęłaś wewnętrznie. Dałaś facetowi przy wejściu bilet i cierpliwie czekałaś aż Ci go odda. Przepuściłaś wszystkich ludzi i stałaś na podeście przy krawędzi. Do lodu było jakieś 20 centymetrów. O 20 za dużo! Trzymając się kurczowo barierki powoli spuściłaś jedną nogę w dół. Po chwili stałaś już cała na lodzie. Nagle zajechała do Ciebie jedna z Twoich przyjaciólek.

- Chodź na środek! Tam jest zajebiście!

- Co? Nie!

Było już jednak za późno. Pociągnęła Cię za rękę na sam środek lodowiska. Byłyście bardzo rozpędzone. I z taką szybkością (i.t.p.) puściła Cię nagle bez ostrzeżenia. Z impetem wpadłaś na przejeżdżającą postać. Wylądowałaś na chłopaku w grubej kurtce, ciemnej karnacji i króciutkich włosach. Leżałaś tułowiem na jego klatce piersiowej. Podniosłaś się lekko.

- Mój Boże, tak strasznie Cię przepraszam! - powiedziałaś cała roztrzęsiona. Spojrzał na Ciebie ciemnymi oczami. Sprawiał wrażenie lekko zakłopotanego.

- Eee... Myślałem, że to ja na Ciebie wpadłem - zająkał się. Miał ciekawy akcent.

- Wtedy to Ty leżałbyś na mnie, a... - przerwałaś i zarumieniłaś się przez własny dobór słow. Ten zachichotał lekko i podniósł się do pozycji siedzącej.

- Można to spokojnie uznać za obustronną winę - uśmiechnął się niepewnie. Wyciągnął w Twoim kierunku dłoń. - Jestem Zayn.

- (t.i.) - odpowiedziałaś i ujęłaś jego dłoń. Nie miał rękawiczek, ale pomimo to jego dłonie były ciepłe.

- O ludzie, (t.i.), tak strasznie Cie przepraszam! - powiedziała Twoja przyjaciółka podjeżdżając do Ciebie i pomagając Ci wstać. Zayn też próbował wstać, ale skończyło się na tym, że znowu wylądował na ziemi. Zarumienił się. Trzymając się swojej przyjaciółki podałaś mu rękę i cudem udało się wam wszystkim nie przewrócić. Chłopak okazał się wyższy niż Ci się wydawało i musiałaś porządnie zadzierać głowę do góry, żeby spojrzeć mu w twarz.

- Dzięki - odparł cały czerwony.

- Nie ma za co - powiedziałaś nieśmiało.

Twoja przyjaciółka z zadowolonym uśmieszkiem wycofała się dyskretnie. Misja wykonana! - pomyślała wesoło.

- To ten...eee...przychodzisz tu często? - zapytał.

- Nie, jestem tu pierwszy raz - powiedziałaś zgodnie z prawdą. Uśmiechnął się.

- Ja też - oznajmił. - I jak, podoba Ci się?

- Eee... Na razie zdążyłam tylko wejść i omal Cie nie zabić, więc... - zawiesiłaś głos na dźwięk jego wesołego śmiechu.

- Mnie namówili przyjaciele. Teraz oczywiście popisują się, żebym wyszedł na jeszcze większą sierotę - przewrócił oczami. Nagle się rozejrzał. - Oj, przeszkadzamy ludziom w jeździe.

- To pojedźmy do tych ścianek - zaproponowałaś. - Jak mi się uda to przeżyć, uznam to za nielada wyczyn.

- To może... - urwał i odwrócił wzrok.

- Może co?

- Eee... - podrapał się po karku. - Nieważne. To głupie.

- No powiedz. - Nie zamierzałaś mu odpuścić szczerze zaciekawiona co go tak zawstydziło. Wziął głęboki wdech i powiedział szybko:

- Może pojedziemy trzymając się za ręce? Znaczy to jest tylko luźna propozycja i zrozumiem jeśli...

- Okej - przerwałaś mu z nieśmiałym uśmiechem. Spojrzał Ci w oczy i odwzajemnił Twój uśmiech.

- Okej - powtórzył.

Spuścił wzrok na dół. Delikatnie złapał Cie za ręke. Nie mogąc się powstrzymać splotłaś swoje palce z jego. Ruszyliście bardzo powoli. Musiałaś przyznać, że we dwójkę jakoś wam się udawało. No cóż... Potrąciliście tylko 4 osoby i żadna nie krwawila! Zatrzymaliście się przy bandzie. Zachwiałaś się, a chłopak szybko Cie podtrzymał w talii. Odwrócił Cie delikatnie do siebie i puścił. Delikatnie przygryzałaś wargę, niezdolna do tego, aby spojrzeć mu w oczy.

- Jesteś stąd? - zapytał. Podniosłaś głowe.

- Tak, mieszkam tu od urodzenia - potwierdziłaś.

- To dziwne, że w życiu Cie nie zauważyłem - zastanowił się.

- Dlaczego? - zmarszczyłaś brwi. Nagle zrobił się bardzo spięty.

- Nic, nic - odchrząknął. Spojrzałaś na niego uważnie, ale nie skomentowałaś jego zachowania w żaden sposób.

- Nienawidzę lodowisk - westchnęłaś. Jakby na potwierdzenie tego co powiedziałaś, zachwiałaś się i chłopak znowu musiał Cie podtrzymać. Uśmiechnął się uroczo.

- Właśnie widzę - wyszczerzył się. - Mam dokładnie to samo.

- Ciekawe czy jakbym się stąd zmyła to czy moje przyjaciółki by to zauważyły...

- Nie dowiesz się dopóki nie spróbujesz - odpowiedział. Spojrzałaś na niego lekko zdziwiona.

- Sugerujesz coś?

- Może... - zrobił słodką minkę.

- Taaak? - uniosłaś wyczekująco brew.

- Gorącą czekoladę w kawiarni? - Zabrzmiało to jak propozycja. Uśmiechnęłaś się podekscytowana.

- Jeśli przeżyje jazdę do wyjścia to z wielką przyjemnością.

Spojrzałaś mu nieśmiało w oczy. Zaśmiał się cicho. Niepewnie chwycił Cie za dłoń. Trzymając się bandy udało wam się dojechać do wyjścia. Z ulgą zdjęliście łyżwy z nóg i wyszliście na zewnątrz. Był wczesny wieczór, a na dworze panował prawdziwy ziąb. Z ust wydobywały wam się kłębki pary.

- Gdzie pójdziemy? - zapytałaś trzęsąc się z zimna.

- Na rogu, ulice dalej jest świetna kawiarnia, mają niebiańskie eklery - rozmarzył się. Zaśmiałaś się cicho.

- Masz piękny śmiech - powiedział. Po chwili jego policzki zrobiły się czerwone i to nie od chłodu.

- Dziękuje. - Uśmiechnęłaś się. Dziewczyny miały racje, lodowisko jest świetne! Gdy się już z niego wyjdzie...

Szliście ładną jednokierunkową uliczką przez pare minut, aż za rogiem rzeczywiście wyłoniła się przytulnie wyglądająca kawiarnia.

- To tutaj - odparł.

- Wygląda pięknie - powiedziałaś zauroczona.

- Też tak sądzę - szepnął Zayn. Ale on nie patrzył na kawiarnie.

Weszliście do środka i rozkoszowaliście się ciepłem wewnątrz. Zajęliście stolik przy szybie, tak że mogliście patrzeć na pierwsze płatki śniegu spadające z nieba. Zdjęliście kurtki i powiesiliście je na oparciach krzeseł. Na stoliku było tylko jedno menu, które Zayn od razu Ci odstąpił. Uśmiechnęłaś się i przejrzałaś szybko kartę.

- To co bierzesz?

- Nie wiem... Na pewno gorącą czekoladę, ale wzięłabym jeszcze coś do jedzenia, bo nie jadłam dzisiaj obiadu.

- A co na diecie jesteś? - zapytał rozbawiony. Przewróciłaś oczami.

- Nie, po prostu mama postanowiła, że dzisiaj nie zrobi obiadu, a poinformowała mnie o tym o piętnastej. Potem dziewczyny wyciągnęły mnie na lodowisko i tak wyszło. - Wzruszyłaś ramionami.

- Moja mama ma podobnie - roześmiał się. - Weź croissanta, tutaj robią najlepsze na świecie.

- Okej. A Ty? Ja wezmę czekoladę na gorąco i... - zaczął wymieniać nic nie mówiące Ci nazwy. Zmarszczyłaś brwi.

- Czyli? - spytałaś. Przerwał i zaśmiał się.

- Sory, wkręciłem się. To nazwy ciastek, które tu sprzedają.

- I nie wiesz, które wybrać? - zapytałaś ze zrozumieniem.

- Nie. Biorę wszystkie - powiedział ze stoickim spokojem. Wybuchłaś śmiechem.

- W taki tempie za dwadzieścia lat będziesz wyglądał jak słoń. Albo moja ciotka. Na jedno wychodzi. - Tym razem on się roześmiał.

- Zabawna jesteś. - Uśmiechnął się.

- A Ty głodny.

- Nawet nie wiesz jak - westchnął dramatycznie. - To ja pójde złożyć zamówienie, a Ty tu poczekaj.

- Dobra to dam Ci pieniądze na moje...

- No teraz to mnie obraziłaś. Ja płace albo ja płace. Wybieraj.

- Eee... To pierwsze?

- Dobry wybór. Wyborny. Cudowny. Świetny. Niesamowity. Fantastyczny. Genialny. Idea...

Poszedł wciąż mówiąc głośno kolejne synonimy. Zachichotałaś i wpatrywałaś się w jego plecy. Miał na sobie brązowy sweterek i czarne dżinsy, w których wyglądał absurdalnie dobrze. W pewnym momencie podeszła do niego jakaś wysoka blondynka. Na jej widok Zayn uśmiechnął się szeroko i przytulił ją na powitanie. Poczułaś się jakby ktoś uderzył Cie w brzuch. Niemożliwe.... Przecież nie zabierałby Cie tu, gdyby miał dziewczynę. Dlaczego Ci nie powiedział? Zrobiło Ci się niedobrze. W oczach poczułaś łzy, ale nie pozwoliłaś im popłynąć. Wstałaś i w pośpiechu założyłaś kurtkę. Wyszłaś drugim wyjściem i weszłaś prosto w gęstą śnieżyce. Nie odwracałaś się za siebie. Śnieg był jak igły, które wbijały Ci się w każdy centymetr twarzy. Po Twoim policzku spłynęła pierwsza łza.

Zayn POV

Nie miałem nic przeciwko kuzynce, ale w tej chwili naprawde chciałbym, żeby już sobie poszła. Chciałem już wrócić do (t.i.). Chyba w życiu nie spotkałem tak wyjątkowej dziewczyny. Była piękna, zabawna, słodka i tak intrygująca, że aż zżerała mnie ciekawość, tak bardzo chciałem poznać ją i jej życie. No! Wreszcie dostałem zamówienie. Zapłaciłem i pożegnałem się z kuzynką. Wziąłem tace i odwróciłem się. Przechodziłem między ludźmi do naszego stolika. Spodziewałem się ujrzeć uśmiechniętą (t.i.), a zobaczyłem...puste krzesło. Poczułem jak serce mi przyspiesza. Gdzie ona zniknęła? Może poszła do toalety? Położyłem tace na stoliku. Rozejrzałem się i nagle poczułem jakby ktoś mnie spoliczkował. Nie było jej kurtki. Wstałem gwałtownie i zarzuciłem na siebie w pośpiechu kurtkę. Wybiegłem z kawiarni jakby mnie ktoś gonił. Albo inaczej. Jakbym ja kogoś gonił. Bo tak było. Goniłem pierwszą dziewczynę, w której zauroczyłem się przez to, że przewróciła mnie na ziemie.

Twój POV

Dobiegłam na przystanek. Następny bus był oczywiście dopiero za 10 minut. Do tego czasu to ja tu zamarznę! – pomyślałaś zziębnięta. Schowałaś dłonie do kieszeni i zaczęłaś lekko podskakiwać, żeby się rozgrzać. Śnieg sprawił, że byłaś cała biała, bo poprzyklejał Ci się do włosów, szalika, kurtki, a nawet dżinsów. Myślałaś o tym co wydarzyło się w kafejce. Jak mogłaś uwierzyć, że wreszcie poznałaś tego Jedynego? Zayn był taki uroczy i równie zawstydzony w kontaktach z Tobą co Ty z nim, że myślałaś, że może naprawdę coś z tego będzie. A tu klapa. Jak zawsze. Przyjaciółki miały rację.

- (t.i.)! – usłyszałaś za sobą krzyk.

Odwróciłaś się i zobaczyłaś Zayna biegnącego w Twoim kierunku. Twoje oczy rozszerzyły się. W tym samym momencie na ośnieżoną ulicę wyjechał czerwony bus. Były dwie opcje – albo zdążysz wsiąść do busa zanim przybiegnie Zayn, albo on zdąży przybiec zanim ten przyjedzie. Walczyłaś z ponowną chęcią rozpłakania się. Bus właśnie się zatrzymywał i już miałaś do niego wsiąść kiedy silna ręka odwróciła Cię uniemożliwiając Ci to.

- Zostaw mnie! – wydarłaś się na niego.

- Przynajmniej wytłumacz mi dlaczego uciekłaś? – poprosił. Odgarnął mokre od śniegu kosmyki włosów, które wpadły Ci na twarz. Otworzyłaś usta, ale nie wiedziałaś co powiedzieć. – Proszę?

- Nie mówiłeś, że masz dziewczynę – szepnęłaś spuszczając wzrok.

- Bo nie mam.

- Nie kłam. Widziałam was. Ciebie i tą olśniewająco piękną dziewczynę.

- Tą w kawiarni? – W jego głosie dało się wyczuć nutkę rozbawienia. – To moja kuzynka.

- Jasne – prychnęłaś niedowierzająco.

- Hej, spójrz na mnie – poprosił cicho.

- Nie.

- (t.i.) – wymówił Twoje imię z jakimś dziwnym uczuciem w głosie. Podniósł koniuszkami palców Twoją brodę.

- Co?

- Ona jest moją kuzynką – powiedział z taką szczerością w głosie, że musiałaś mu uwierzyć.

- Jak zwykle zrobiłam z siebie idiotkę – mruknęłaś zawstydzona pod nosem.

- Przynajmniej wiem, że Tobie też zależy – usłyszałaś jak mówi.

- Na czym? – powiedziałaś drżącym głosem. Przejechał palcem po Twoim policzku. Jego dotyk był absurdalnie rozgrzewający zważywszy na warunki wokół was.

- Na tym co mamy.

Pochylił się delikatnie dając Ci czas na wycofanie się. Ale Ty tego nie zrobiłaś. Zbliżył lekko swoje wargi do Twoich. Westchnęłaś z zadowoleniem i stanęłaś na palcach, żeby być bliżej jego ust. Objął Cię w talii, a Ty zarzuciłaś mu ręce na szyję.
Chyba zakochałam się w ledwo poznanym chłopaku – pomyślałaś wewnętrznie się uśmiechając.