piątek, 26 września 2014

Czasowe zawieszenie.


Miałam nadzieję, że nigdy do tego nie dojdzie, ale nie ukrywajmy, wielu z Was na pewno od dawna to przewidywało. Nie potrafię dotrzymać złożonych obietnic, więc najprostszym wyjściem jest zaprzestanie ich składania. Miałam od września pisać więcej, ale jest to niemożliwe, bo szkoła zajmuje większość mojego czasu, a spanie drugą, bo po powrocie ze szkoły trwającym od 40 minut do godziny jestem nie do życia. Na pewno sobie pomyślicie, że są osoby, które mają gorzej, a dają radę. Okej. Może i tak. Ale ja nie daje. Poza tym od prawie roku nie słucham już zespołu o którym piszę, jestem w fandomie jedynie z sentymentu, bo to ważna część mojego życia, więc często brak mi weny. Cóż... Jeżeli nie chcecie rozstawać się ze mną całkowicie to zapraszam Was wciąż na Lost i Unreal, bo tych blogów nie zawieszam. Łatwiej jest kontynuować jeden pomysł niż wymyślać pięćdziesiąty. Jeżeli chodzi o czas zawieszenia to myślę, że może to być miesiąc, a nawet dwa. Po tym czasie powinnam spiąć to nieogarnięte dupsko i do Was wrócić. Ci którzy właśnie myślą, że nie zamierzają na mnie czekać, dziękuje, że w ogóle ze mną byliście, a Ci którzy zapierają się, że poczekają, Wam bardzo dziękuje, że dalej we mnie wierzycie. Dobra skoro zrobiło się tak ckliwie, a ja ostatecznie zjebałam sobie humor, bo miałam nadzieję, że to nie dojdzie do skutku, to wstawiam Wam i sobie twerkującego loda na pocieszenie.


I'm yours.
Always.

środa, 10 września 2014

Imagine 46 Louis Part XIII (The end)


                Dawno nie spałam tak dobrze. Właściwie chyba nigdy nie spałam tak spokojnie, łóżko nie było tak miękkie, a mi nie było tak przyjemnie ciepło. Czułam się dziwnie bezpieczna chociaż to nie miało najmniejszego sensu. Bezpieczeństwo dawała zwykle bliskość drugiej osoby. A ja praktycznie całe życie byłam sama. To uczucie było mi obce. Jak zawsze uchyliłam powieki i zamknęłam je gwałtownie. Trudno powstrzymać przyzwyczajenie. Otwieranie oczu po obudzeniu się jest naturalnym odruchem. To nie zmieniło się po operacji. Teraz po prostu światło mnie oślepiało i dostawałam ataku paniki, bo to wszystko wciąż było takie obce i jasne. Przerażające. Nigdy nie uważałam się za tchórza, ale teraz właśnie tak się czułam. Chciałam się podnieść kiedy nagle coś chwyciło mnie w talii i przyciągnęło do siebie. Poczułam znajomy zapach, który był dla mnie do tej pory tylko wielbionym wspomnieniem i zamarłam. Dopiero teraz poczułam ciepły oddech na swoim karku i czyjąś obecność za sobą. Usłyszałam cichy pomruk, który brzmiał tak bardzo znajomo. I wtedy wszystko do mnie dotarło.
                Obróciłam się gwałtownie i otworzyłam oczy, sekundę później mrużąc je od nadmiaru światła. Kiedyś nawet nie wiedziałam co to światło. Teraz szczerze go nie cierpiałam. Zobaczyłam przed sobą męską twarz, której właściciel pogrążony był w niespokojnym śnie, zapewne przez moje gwałtowne ruchy. Boże był taki piękny. Nie patrzyłam na świat 'nowymi' oczami zbyt często, więc nie widziałam też zbyt wiele mężczyzn, ale nie potrafiłam sobie wyobrazić kogoś piękniejszego od niego. Do niedawna nie wiedziałam jak wygląda człowiek, teraz wiedziałam że Louis jest na pewno najbardziej perfekcyjną osobą jaka istnieje. Obrysowałam palcem jego wargi, czując jak serce wali mi w piersi jakby cierpiało na bardzo ciężki przypadek nadpobudliwości. Ile razy wyobrażałam sobie, że po obudzeniu się poczuje jego obecność obok siebie. Głupie marzenia naiwnej dziewczyny. A jednak on tu był. Żywy, z krwi i kości. Prawdziwy. Obserwowałam każdy kawałeczek jego twarzy, niedowierzając że naprawde mogę go zobaczyć. To było jak sen. Nie chciałam się obudzić.
                To przypomniało mi poranek po naszej wspólnej nocy kiedy obudziłam się, a jego nie było obok. Nigdy nie czułam się tak zagubiona i pusta w środku. I przerażona. Wszystko było mi obce w tamtym świecie, nieznanym mi domu. On był jedyną znajomą mi istotą i zniknął. A później powiedziałam mu tyle okropnych rzeczy. Zabroniłam mu mnie pokochać. Nie chciałam, żeby cierpiał tak jak ja. Nie mógłby być szczęśliwy, będąc z kimś takim jak ja. Prędzej czy później moja wada stałaby się dla niego przekleństwem. A wtedy do końca nawet tego nie rozumiałam. Teraz kiedy zyskałam wzrok, zorientowałam się jak wielka jest różnica. Ludzie nie potrafili sobie wyobrazić życia w wiecznej ciemności, szczególnie nie mając nawet żadnych wspomnień o wyglądzie świata i żyjących wokół osób.
                Dla mnie to wszystko było nowe. Wciąż się bałam. Nie rozumiałam tego wszystkiego, a widok własnych dłoni, które ruszały się kiedy tego chciałam wprawiał mnie wciąż w osłupienie. Co innego czuć, że się porusza, a co innego…widzieć to. Różnica była nie do opisania. Śmieszne było to, że z otwartymi oczami nie potrafiłam nawet do końca chodzić. Nie potrafiłam ocenić odległości, a przedmioty leciały mi z rąk. Wstyd było mi się do tego przyznać, ale od jakiegoś czasu ćwiczyłam chodzenie po swoim pokoju z otwartymi oczami. Na razie nie dawało to większych efektów, a siniak na moim łokciu może to potwierdzić. Ironią jest to, że kiedy byłam niewidoma, takie wypadki zdarzały mi się bardzo rzadko i to tylko kiedy ktoś coś u mnie przestawił albo byłam bardzo zmęczona. Prawda była taka, że dopiero kiedy zamykałam oczy, odzyskiwałam kontrolę. A dowiedziałam się o sobie podczas ostatnich tygodni tego, że nienawidzę nie mieć nad czymś kontroli. Dlatego w moim pokoju zawsze było tak idealnie czysto, a każda płyta miała swoje miejsce. Zwykle liczyłam je, żeby wiedzieć, którą puścić. Od jakiegoś czasu kilka pierwszych miejsc zajmowały płyty zespołu Louisa. Bo po nie sięgałam najczęściej.
                - Nigdy w życiu tak dobrze mi się nie spało. Pomijając naszą ostatnią noc - powiedział nagle Louis otwierając oczy.
                Zamknęłam swoje niemal natychmiast, a moje policzki tak po prostu postanowiły przyjąć formę cholernych piecyków. Zacisnęłam powieki i natychmiast chciałam spuścić swoje ręce wzdłuż boków, ale chłopak chwycił mnie za nadgarstki. Moje serce podskoczyło gwałtownie i cała się skuliłam. Poczułam ciepłe wargi na swoim czole i natychmiast się uspokoiłam. Wypuściłam powietrze z płuc, które nieświadomie trzymałam.
                - Otworzysz oczy? - spytał cicho. - Dla mnie?
                Przełknęłam nerwowo ślinę i zrobiłam to o co mnie prosił. Pieprzyć to wszystko. Ja go kocham. Walczyłam z łzami, które tak bardzo pragnęły wydostać się na zewnątrz. Kolor jego tęczówek był taki niesamowity. Tak bardzo do niego pasował. Nie wiedziałam jak się nazywał. I tak cud, że w końcu pojęłam co to takiego kolor.
                Chłopak puścił jeden z moich nadgarstków, żeby pogłaskać mnie po policzku ruchem delikatnym jak muśnięcie skrzydeł motyla. Widziałam jak bardzo oszołomiony jest faktem, że utrzymuję z nim kontakt wzrokowy. Że naprawdę go widzę. Niepewnie uniosłam kącik ust ku górze, a wtedy on odwdzięczył mi się uśmiechem tak szczerym i niesamowitym, że znowu zapomniałam na chwilę o oddychaniu.
                - Trudno mi w to wszystko uwierzyć - odparł Louis marszcząc czoło. - Pewnie to tylko mój sen - parsknął śmiechem. Kąciki moich ust powędrowały ku górze.
                - W takim razie mamy ten sam sen - szepnęłam.
                Jego spojrzenie to było wszystko. Gdybym od początku widziała… Nigdy nie zwątpiłabym w to, że on może odwzajemnić moje uczucie. Wiedziałabym również, że kiedy zabraniałam mu mnie pokochać, on już mnie kochał. Ja pokochałam go w momencie kiedy wrócił. Bo nikt wcześniej tego nie zrobił. A jednak wyrzuty sumienia wygrały w nim i przyjechał ponownie po tym jak uciekł podczas naszego pierwszego wspomnienia. A to że na ty się nie skończyło, że przyjeżdżał do mnie i troszczył się jak nikt inny… To była dla mnie nowość. Nigdy nie czułam, żeby komuś na mnie zależało. On był pierwszy. I tylko na nim zależało mi. Oddała mu siebie. To był wystarczający dowód na to, że był tym jedynym. Chciałam tylko wierzyć, że jestem wystarczająco dobra, żeby być jego jedyną.
                - Czym się martwisz? - zapytał głaszcząc mnie po policzku. Wtuliłam się w jego ciepłą, szorstką dłoń z lekkim westchnieniem.
                - Boje się, że cos zepsuję. Że mnie zostawisz. - Te słowa przyszły mi z trudem. Ale miałam dosyć ukrywania prawdy, mimo że podobno byłam w tym kiepska. Dopiero kiedy zyskałam wzrok, zdałam sobie sprawę z tego jak wiele można wyczytać z ludzkiej twarzy. Nie zawsze trzeba było mówić. Czasami uniesienie brwi czy niewinny uśmiech dawał więcej do zrozumienia niż poematy i nie wiadomo jak rozbudowane wypowiedzi.
                - Dlaczego?
                - Bo już raz to zrobiłeś.
                - Wtedy chciałaś, żebym to zrobił. Ale nie potrafiłem już wytrzymać, a ktoś mi bliski uświadomił mi jak bardzo.
                - A co jeżeli znowu to zrobisz?
                Mój głos załamał się za co miałam ochotę sobie przywalić. Dlaczego nie mogę być opanowana chociaż raz?! Louis westchnął i przytulił mnie do siebie, wtulając swoją twarz w moje włosy. Wdychałam jego zapach jak nienormalna. Tak bardzo za nim tęskniłam. Właśnie ten zapach od paru miesięcy kojarzył mi się ze szczęściem i spokojem.
                - Dla ciebie zrezygnuję ze wszystkiego - odparł, a  w jego głosie dało się wyczuć jakąś ciężką nutę.
                - Wszystkiego? - Powtórzyłam po nim.
                - Zamierzam odejść z zespołu - powiedział niemal grobowym tonem. Odsunęłam się od niego gwałtownie, tylko na chwilę rozpraszając się przez jego urodę.
                - Dlaczego?! - spytałam zaskoczona. - Przecież to całe twoje życie! Kochasz śpiewać i…poza tym nie możesz zostawić przyjaciół i…nie możesz…
                - Ty jesteś całym moim życiem - powiedział po prostu. Zacisnęłam zęby. Chciałam tych słów. Naprawdę chciałam je usłyszeć. Ale nie kiedy musiał rezygnować z czegoś dla mnie. Nie mogłam mu na to pozwolić.
                - Kochasz mnie? - Chwila ciszy.
                - Kocham.
                - Zrobiłbyś dla mnie wszystko?
                - Wszystko.
                - Więc zostań w zespole.
                - Nie zostawie cię znowu! - zaprotestował.
                - Musisz wybrać Louis. - Poczułam jak chłopak sztywnieje. - Zostań w zespole. I zostań ze mną. - Wtedy dopiero chłopak odetchnął z ulgą.
                - Despotka z ciebie - zaśmiał się lekko.
                - Być może. Ale nie pozwolę ci zrezygnować z tego co dla ciebie najważniejsze.
                - Masz rację. Ty jesteś najważniejsza. Ale zespół jest moim życiem. Kocham cię. - Wtuliłam się w niego mocniej, próbując ukryć głupie łzy, których nie potrafiłam już powstrzymywać. - Uratowałaś mnie.
                - A ty mnie.


________________________________________________________________

No i się skończył imagine... Ech, pokochałam go z całego serca właściwie niezależnie od Waszej opinii chociaż ona też jest dla mnie ogromnie ważna. Ale sądząc po Waszych komentarzach Wam też się podobał co bardzo mnie cieszy :)) Niedługo zabiore się za kolejny partowiec, ale jeszcze nie mam na niego pomysłu, więc w międzyczasie pojawiać się będą zwykłe jednopartowce ;) A i jeszcze do tej kochanej osóbki, która się na mnie uwzięła, i tak 'ładnie' komentuje i jeszcze się dziwi, że coś takiego usuwam, zabawna jesteś, naprawdę myślisz że mnie to obchodzi? Pisze, bo to kocham i kocham kontakt z czytelnikami, mimo że jestem tylko człowiekiem i po prostu nie jestem w stanie dodawać czegoś codziennie, jeżeli uważasz że to co dodaje jest nudne to po kiego kija tu jeszcze wchodzisz? Jakoś przeżyję, że moje posty będzie wyświetlać średnio jedna osoba mniej niż 800 ;)) A Was kocham i yolo, HATERS GONNA HATE. 


piątek, 5 września 2014

Imagine 49 #zamówienie specjalne

Imagine dla mojej kochanej ilipenki jak Cię zwykle nazywam. Jesteś dla mnie kimś wyjątkowym, bo wiem, że kiedy będę już nad przepaścią gotowa skoczyć, Ty weźmiesz mnie za rękę i pokażesz, że nie warto. Podnosisz mnie na duchu i sprawiasz, że kocham świadomość, że Ciebie mam i mogę Ci powiedzieć rzeczy, których nie mówię nikomu. Jesteś moim aniołkiem.

Imagine z…Michael Clifford

                Zawsze lubiłam niebezpieczeństwo i łamanie zasad. Ale to już była przesada. Moi znajomi całkowicie zwariowali. Wypili trochę za dużo i stwierdzili, że skoczą z mostu do rzeki. Wiedziałam, że dno jest tutaj głębokie, a prąd niemal niezauważalny, ale to i tak było idiotyczne. Jedna z moich przyjaciółek nie potrafiła nawet pływać, a najbardziej się tam pchała. A ja też byłam pod wpływem alkoholu i przekonywanie ich wszystkich, że to zły pomysł jakoś średnio mi szło. Oparłam się więc o barierkę mostu i patrzyłam jak mój nieco rozmazany kolega rozbiera buty, ale z niewiadomego powodu zostaje w skarpetkach, ściąga koszulkę i staje na barierce, przytrzymując się kolumny, która była częścią mostu. A był rozmazany, bo procenty zawsze otępiały nieco mój wzrok. Chłopak krzyknął coś czego nikt nie zrozumiał i skoczył do wody. Przez chwilę w ciszy i napięciu przyglądaliśmy się wodzie, aż ten wynurzył się z niej z dzikim okrzykiem. Tylko na to czekali ci mniej odważni. Wtedy wszyscy jeden za drugim zaczęli skakać. Potem wygłupiali się i podtapiali, a dziewczyny wołały mnie żebym do nich dołączyła. Chłopak, który od dawna mi się podobał kiwnął w moim kierunku z szerokim uśmiechem. Cholera no! Nie ma mowy, nie skoczę! Aż tak się nie upiłam, a znając moje szczęście to jako jedyna coś sobie zrobię. Dlatego pokręciłam przecząco głową chociaż robiłam to z ciężkim sercem.
                Nagle z daleka usłyszałam hałas nadjeżdżającego motocyklu. Odruchowo odwróciłam głowę w kierunku, z którego miał nadjechać. Sądząc po dźwiękach, jechał naprawdę szybko co nie było dziwne zważywszy na to, że o tej porze ulice były praktycznie całkowicie puste. Zauważyłam go w końcu z daleka. W przeciągu kilku sekund znalazł się na moście i zwolnił. Z ciekawością przyglądałam się jak zatrzymuje motor, ale nie wyłącza silnika i sięga dłońmi do czarnego kasku. Miał na sobie jeden z tych specjalnych, skórzanych strojów, które nosili motocykliści, tylko że jego był cały czarny co się raczej rzadko zdarzało, bo zwykle widywało się takie z białymi albo czerwonymi elementami. Jakbym była trzeźwa to teraz pewnie uciekałabym stąd machając rękami w powietrzu jak te wariatki z horrorów. Ale jakoś po alkoholu wszystko wydawało się takie normalne i zamiast tego uśmiechnęłam się lekko, czekając aż zobaczę twarz tajemniczego motocyklisty.
                Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to jego białe włosy, nieco zlepione potem na czole. Zjechałam wzrokiem w dół zauważając kolczyk w jego prawej brwi. Później doszło do mnie coś jeszcze. Musiał być zaledwie kilka lat starszy ode mnie. I nie wiem czy to dlatego, że się upiłam, ale poczułam jak miękną mi nogi kiedy z opóźnieniem zdałam sobie sprawę z tego jak bardzo przystojny jest. To był ten niebezpieczny typ, który nie starał się robić czegoś szczególnego ze swoim wyglądem, a i tak wyglądał bosko. Chłopak odgarnął nieco włosy, siedząc na motorze z długimi nogami postawionymi na ziemi po obu stronach maszyny, żeby zachować równowagę. Musiał być cholernie wysoki.
                - Zamierzasz skoczyć? - spytał rzucając znaczące spojrzenie w kierunku rzeki. Akurat w tym momencie moi znajomi postanowili być prawie całkowicie cicho, więc ten musiał nie zdawać sobie sprawy z tego dlaczego tu stoję.

                - Nie. Za bardzo lubię życie, żeby ryzykować, że je stracę - powiedziałam mocno ironizując. Chłopak uniósł kącik ust ku górze, a ja byłam prawie pewna, że moja twarz robi się całkowicie czerwona. Pierwszy raz zdarzyło mi się zarumienić przez chłopaka po alkoholu. Na ogół po zbawiennych procentach byłam otwarta i takie rzeczy mi się nie zdarzały.
                - To czemu tu stoisz? - spytał przyglądając mi się z ciekawością. Jego intensywne spojrzenie nieco mnie rozpraszało. W tym momencie moi znajomi znowu zaczęli krzyczeć i topić się wzajemnie w lodowatej wodzie. Chłopak uniósł brew. Poczułam się z jakiegoś niewiadomego powodu zawstydzona przez swoich znajomych chociaż przecież nie miałam powodu wstydzić się czegokolwiek przed obcym człowiekiem. - Jesteś jedną z tych dziewczyn, które podejmują głupie decyzje po pijaku a potem ich żałują tak? - zaśmiał się lekko.
                - Wcale nie. Właśnie dlatego stoję tutaj zamiast kąpać się w rzece w środku nocy. - Uniosłam dumnie podbródek. Motocykl chłopaka szarpnął do przodu i przejechał ostatnie dzielące nas metry. Teraz mogłam się przyjrzeć mu jeszcze dokładniej, a w dodatku poczuć jego zapach zmieszany ze spalinami pochodzącymi z maszyny.
                - Szkoda - powiedział z zawadiackim uśmieszkiem na pełnych ustach. Zaraz, co? Może gdybym wypiła więcej nie byłabym taka sztywna. Chociaż i tak wszystko się kręciło i byłam odważniejsza niż zwykle.
                - Dlaczego? - zapytałam kładąc ręce na biodrach. Chłopak przez chwilę tylko na mnie patrzył, aż w końcu odezwał się głosem o ton niższym niż poprzednio.
                - Bo gdybyś taka była to wsiadłabyś teraz na mój motocykl. Zaufała mi. I pojechalibyśmy z dala od tego miejsca. - W jego oczach zalśniły niebezpieczne ogniki, a mi zrobiło się słabo. Nie dlatego że mnie przestraszył. Powodem było to, że w środku naprawdę miałam ochotę to zrobić, a po jego słowach kusiło mnie jeszcze bardziej. Ale przecież jestem rozsądna. Poza tym, że się upiłam i stoję na moście, gadając z obcym motocyklistą, a moi znajomi wskoczyli do rzeki. Ale kto by tam na to patrzył…
                - Ale ja cię nie znam - odparłam udając, że wcale nie podobała mi się ta perspektywa. Po alkoholu przestawałam widzieć w niektórych rzeczach niebezpieczeństwo. Odmawiałam raczej odruchowo, nie w zgodzie z tym co myślałam. Chłopak zaśmiał się jakbym powiedziała coś bardzo zabawnego.
                - Ale mogłabyś poznać. - Oblizał wargi czym doprowadził mnie do szału. Nawet o tym nie myśl! To głupie i niebezpieczne! Ale cholera!  Może byłam uzależniona od adrenaliny, a o tym nie wiedziałam. Bo nie miałam ochoty na nic innego jak na wskoczenie na motor chłopaka, objęcie go za brzuch i zostawienie swoich znajomych daleko za sobą. Odbiło mi całkowicie. Przez myśl mi nie przeszło, że to może być morderca, gwałciciel albo jakiś psychol. Ewentualnie wszystko na raz. - W każdym razie warto było spróbować.
                Wzruszył ramionami i zrobił smutną minę. Mrugnął do mnie i założył kask po czym ostentacyjnie podkręcił pracę silnika i wystrzelił do przodu. Obróciłam się za nim. Serce biło mi jak szalone. Cholera, będę tego żałować.
                - Czekaj! - zawołałam i pomachałam ręką. Zatrzymał się i obrócił. Nieważne, że miał na sobie kask. Wiedziałam, że na jego twarzy widnieje teraz zadowolony uśmieszek. - Spadam! - krzyknęłam do swoich znajomych, nie czekając na ich odpowiedź i pobiegłam w kierunku chłopaka. Ten zdjął kask kiedy stanęłam tuż obok niego i podał mi go bez słowa.
                - Wsiadaj mała - powiedział. Przełożyłam nogę przez pracującą maszynę i usiadłam wygodnie za nim.
                - Nie jestem mała - burknęłam zakładając kask. Objęłam go tak jak to sobie wyobrażałam. Nie miał za bardzo umięśnionego brzucha, ale za to cudownie pachniał, więc nie miało to dla mnie znaczenia. Z resztą przesadnie umięśnienie faceci przestawali być atrakcyjni. Raczej stawali się nadmuchani i przerażający.
                - Ocenimy to jak oboje zsiądziemy z motoru, okej? - powiedział rozbawionym głosem. Prychnęłam pod nosem czym rozbawiłam go jeszcze bardziej.
                Chwilę później przestało mi być do śmiechu, bo chłopak ruszył gwałtownie, a z mojej piersi wyrwał się krzyk, który stłumił hałas silnika. Wtuliłam się mocniej w chłopaka i zamknęłam oczy. Osiągnęliśmy jakąś absurdalną prędkość w zaledwie kilka sekund i czułam jak adrenalina wybucha w całym moim ciele, krążąc razem z krwią, którą serce pompowało w tempie szaleńca. Usłyszałam, a może bardziej poczułam jak chłopak się śmieje. Zacisnęłam oczy mocniej i zignorowałam to. Byłam cholernie przerażona i spięta. Nie tego się spodziewałam. W dodatku bardzo szybko zrobiło mi się zimno co nie należało do przyjemnych odczuć.
                - Wyluzuj się! Spójrz! - krzyknął chłopak; reszta jego słów utonęła w ogłuszającym ryku silnika.
                Z trudem otworzyłam oczy, w pierwszej chwili jeszcze mocniej chwytając chłopaka. Oniemiałam kiedy w końcu zobaczyłam co mijamy. Ogromne jezioro, w którego tafli odbijało się światło księżyca w pełni. Na drugim brzegu potężne drzewa pięły się w górę, a wiatr poruszał nimi na tyle silnie, że było to widoczne. W oddali małe kolorowe punkciki tworzyły niezapomniany widok, było to miasto oddalone kilka kilometrów od nas. Wszystko było oświetlone blaskiem naszego naturalnego satelity, tworząc widok, który zapierał dech w piersi. Przestałam się bać. Przestałam też siniaczyć brzuch chłopaka swoim żelaznym uściskiem i tylko lekko się do niego przytuliłam. Musieliśmy jechać naprawdę cholernie szybko, bo znaleźliśmy się w okolicy, której nie kojarzyłam w przeciągu zaledwie kilka minut. Chociaż może to nocą wszystko wyglądało inaczej. Chłopak obrócił na chwilę głowę i nasze spojrzenia się spotkały. Posłał mi uśmiech, który mógłby skraść uśmiech każdej dziewczyny, a ja nie byłam tu wyjątkiem, po czym zwrócił wzrok z powrotem na drogę.
                Jestem głupia, że wsiadłam z nim na ten cholerny motocykl. Ale nie ma opcji, żebym tego żałowała.

***
                - Gdzie właściwie jesteśmy? - spytałam kiedy zatrzymaliśmy się jakieś 20 minut później na brukowanej uliczce wśród starych kamienic.
                Mój głos był zniekształcony, więc zdjęłam kask. Zsiadłam z motoru, chwiejąc się lekko i spojrzałam na rozczochrane włosy chłopaka, które dodawały mu uroku. Wyglądał trochę jak anioł w tych włosach. Matko. Mam szczerą nadzieję, że ta myśl była spowodowana tym, że się upiłam, bo inaczej zaczęłabym się na poważnie zastanawiać nad swoim zdrowiem psychicznym. Chłopak zgasił silnik i przekręcił kierownicę maszyny tak, żeby stała sama. Nagle stanął przede mną i zobaczyłam rozbawiony błysk w jego oczach. Miał rację. Przy nim byłam jakimś krasnalem. Ale chyba każdy by był jeśli mam być szczera. Był ogromny.
                - W moich okolicach - powiedział, a jego głęboki głos zdawał się przeniknąć każdą cząstkę mojego ciała. - Przejdziemy się? - spytał, a jedna z jego brwi powędrowała do góry.
                - Chętnie - bąknęłam.
                Przeszliśmy zaledwie kilka kroków kiedy się zachwiałam i chłopak natychmiast mnie przytrzymał. Zawroty głowy niewątpliwie były spowodowane alkoholem, który w siebie wlałam. Nie mówiąc już o mdłościach. Oparłam się o pierś chłopaka, próbując odzyskać zmysł równowagi, bo jak na razie wszystko krążyło mi przed oczami.
                - W porządku? - spytał.
                - Mam odpowiedzieć szczerze? - mruknęłam. Poczułam jak pierś chłopaka wibruje od jego śmiechu i mnie samą przeszedł dreszcz.
                - Jeśli sądzisz, że na taką odpowiedź zasłużyłem to tak. - Zaśmiał się lekko i pogłaskał mnie po plecach.
                - W takim razie czuje się koszmarnie. Będę bardzo bezczelna jeśli poprosze cię teraz, żebyś odwiózł mnie do domu? - Przygryzłam wargę. Chłopak podłożył palec pod moją brodę i podniósł ją do góry, żeby spojrzała mu w oczy. Przygryzłam wargę jeszcze bardziej. Ten uwolnił ją kciukiem spomiędzy moich zębów i przejechał po niej bardzo delikatnie. Moje serce przyspieszyło.
                - To byłoby bardzo niegrzeczne z twojej strony - szepnął. - A ja lubię niegrzeczne dziewczynki - dodał. Przełknęłam ślinę. Jakoś zapomniałam o mdłościach. Chłopak pochylił się do mojego ucha i musnął je swoimi miękkimi wargami. Wstrzymałam oddech. Po chwili przemówił prosto do mojego ucha wibrującym głosem. - Ale musisz wiedzieć, że ja też jestem niegrzeczny. Nawet bardzo.
                Bez ostrzeżenia poczułam jego zaskakująco silne ręce na talii i sekundę później przerzucił mnie sobie przez ramię. Pisnęłam, ale chłopak zdawał się to zignorować. Byłam zdana na jego łaskę. Po kilku minutach równe tempo jego kroków sprawiło, że moje oczy zamknęły się, a ja ze zmęczenia zapadłam w twardy sen.
***

                Wtuliłam się mocniej w bardzo ciepłą i wygodną poduszkę, zastanawiając się lekko dlaczego ma tak cholernie męski zapach. Westchnęłam lekko i przesunęłam po niej lekko nosem, a wtedy ona…poruszyła się. Otworzyłam gwałtownie oczy i wciągnęłam ze świstem powietrze kiedy zdałam sobie sprawę z tego, że poduszka to tak naprawdę pierś chłopaka, w którą tak chętnie się wtulałam. Otworzyłam usta, ale żadna sensowna myśl nie przychodziła mi do głowy. Chłopak odwrócił wzrok od czytanej przez siebie książki i spojrzał na mnie z zagadkowym wyrazem twarzy. Poprawił czapkę z daszkiem przekręconą do tyłu na swojej głowie i uniósł brew. Szybko rozejrzałam się po pomieszczeniu i zarejestrowałam kilka faktów. Po pierwsze chłopak był całkowicie ubrany. Po drugie ja też. Pomijając fakt, że nie miałam na sobie spodni co wzbudziło we mnie mieszane odczucia. A po trzecie to łóżko w pokoju, w którym się znajdowaliśmy było jego najczystszym elementem, bo cała reszta tonęła w bałaganie.
                - Nie miej takiej miny jakbym cię uprowadził. - Chłopak przewrócił oczami i wrócił do swojej książki. Wyrwałam mu ją z ręki i rzuciłam w róg pokoju. Ten zacisnął zęby i spojrzał na mnie bardzo powoli. - Co?
                - Jak…jak mogłeś tak po prostu…
                - Zanieść cię do swojego mieszkania i położyć w swoim łóżku, żebyś mogła się w spokoju wyspać i ogrzać po tym jak prawie przewróciłaś się na ulicy i musiałem cię przytrzymać, bo nie ustałabyś na własnych nogach? Jestem taaaki zły - prychnął. To mnie zaskoczyło. Chciałam na niego naskoczyć, ale miał rację. To ja mu wskoczyłam na ten cholerny motocykl, a on jeszcze się mną w pewnym znaczeniu zaopiekował. I nic mi nie zrobił.
                - Przepraszam. - Chłopak spojrzał na mnie zaskoczony.
                - Wow, myślałem, że będziesz się bardziej wściekać. - Uśmiechnął się krzywo. Mogłabym się zakochać w jego uśmiechu. Nikt nie uśmiechał się tak cudownie i szczerze jak on.
                - Ale dlaczego zdjąłeś mi spodnie? - spytałam rumieniąc się lekko. Chłopak przygryzł dolną wargę.
                - Bo w dżinsach śpi się niewygodnie. - Pokiwałam głową. Po chwili w jego oczach coś błysnęło. - No i nie mogłem się powstrzymać. - Nie potrafiłam wydukać nawet słowa, więc tylko spuściłam wzrok na dół, próbując włosami zasłonić swoje rozgrzane policzki. - Tamte drzwi prowadzą do łazienki jeśli chcesz się odświeżyć. Możesz pożyczyć jakąś moją koszulkę jak chcesz, nie przeszkadza mi to. A twoje spodnie leżą na pralce.
                Wstałam szczęśliwa, że będę mogła się wyrwać i usłyszałam jak chłopak bierze głęboki wdech, więc odwróciłam się zaciekawiona. Złapałam go na tym jak intensywnie wpatrywał się w mój tyłek w samych czarnych majtkach i natychmiast moja twarz zrobiła się jeszcze bardziej czerwona. Ile jeszcze wstydu dzisiaj będę musiała znieść?! Zapamiętać - nigdy nie wsiadać na motory wysokich, seksownych nieznajomych.
                - Tylko patrzę. Nie musisz czuć się skrępowana w żaden sposób - powiedział, a jego głosie słychać było rozbawienie.
                Naciągnęłam swoją koszulkę najbardziej jak się dało i niemal wbiegłam do łazienki. Zamknęłam za sobą drzwi i dopiero wtedy odetchnęłam. Spojrzałam na swoje odbicie w lustrze. Wyglądałam jakbym dopiero co… Wolałam tego nawet nie wypowiadać w myślach. Byłam już wystarczająco czerwona. Wzięłam szybki prysznic i ubrałam się z powrotem w swoje spodnie. Miałam już sięgnąć po swoją koszulkę kiedy zobaczyłam kilka czarnych t-shirtów poskładanych w rządek. Wzięłam jedną z nich i zauważyłam logo jakiegoś zespołu. Niepewnie przyłożyłam ją do twarzy i wciągnęłam powietrze. To nie było to samo co koszulka przesiąknięta jego zapachem na jego ciele, ale… Boże jak on niesamowicie pachniał. Nawet nie wiem co mi odbiło, ale odłożyłam swoją koszulkę na miejsce i założyłam tą od chłopaka. Była mi za duża, ale czułam się w niej nieco pewniej co było całkowicie absurdalne. Otworzyłam drzwi chcąc wyjść i wpadłam prosto w czyjeś ramiona. Spojrzałam do góry i ujrzałam te same oczy, które skłoniły mnie wczoraj do zaryzykowania.
                - Boisz się mnie? - spytał.
                - Nie… - Uniósł brew. - Nie do końca - poprawiłam się. Ta odpowiedź wydała mu się chyba bardziej szczera. Spojrzał w dół. Na jego twarzy pojawił się zaskoczenie kiedy zobaczył, że noszę jego koszulkę, które zaraz zastąpił szeroki uśmiech. Odgarnął mi włosy za ucho lekko muskając przy tym mój policzek.
                - Zawieść cię do domu?
                - Jeśli to nie problem…
                - Raczej nie. Nie bierzesz swojej koszulki?
                - Nie.
                - Dlaczego? - Uniósł brew.
                - Szczerze? - Chłopak uśmiechnął się tak słodko, że moje serce przyspieszyło.
                - Tak.
                - Chcę mieć po co tu wrócić.
                Wtedy po prostu mnie pocałował. Westchnienie wyrwało się z mojej piersi kiedy poczułam jak kładzie rękę w dole moich pleców i przyciąga mnie do siebie. Miał miękkie wargi, które całowały mnie tak delikatnie, że rozpływałam się w jego ramionach jednocześnie nie potrafiąc wziąć oddechu przez wszystkie uczucia, które buzowały teraz w moim ciele. Całował nie tak długo, że byłam gotowa zemdleć. Cholera. Jeśli całowanie byłoby dyscypliną sportową, on wygrałby każde zawody. Kiedy w końcu się od siebie oderwaliśmy, oparł swoje czoło o moje i westchnął.
                - Nie wiem co robię, ale podoba mi się to.
                - Jak masz na imię? - spytałam co zabrzmiało teraz niewyobrażalnie głupio. Chłopak zachichotał. Pogłaskał mnie po policzku szorstką dłonią i spojrzał mi głęboko w oczy.
                - Michael. Nazywam się Michael kochanie.

______________________________________________________________

Jak Wam minął pierwszy tydzień szkoły? Jesteście w nowej czy kontynuujecie? Ja po pierwszym tygodniu w technikum stwierdzam, że jestem strasznie głupia i dobrze, że poszłam do takiej szkoły, bo nie wyobrażam sobie, że miałabym być teraz w liceum i uczyć się jakiś pierdół skoro moge się uczyć czegoś co mi się naprawdę przyda w życiu ;p poza tym to zostałam wczoraj przewodniczącą klasy i dawno się tak nie śmiałam, bo... JA? SERIO? JA NIGDY NIC NIE WIEM! 2 LATA TEMU NIE WIEDZIAŁAM NAWET CO TO VANSY LEL. Ale nie mam większego wyboru, więc trudno, pójdę na żywioł. Klasę mam bardzo fajną i W OGÓLE TO ONI ORGANIZUJĄ PRAKTYKI DO IRLANDII NFJDKFDNFDK JA CHCE!!!!! Ale nie wiem czy się dostane, bo na to jadą tylko nalepsi uczniowie, a jak już mówiłam, JESTEM GŁUPIA. Cóż. Pieprzyć konsekwencje. Raz się żyje. Trzymajcie się kochani, komentujcie jeśli Wam się podobało, komentujcie jeśli Wam się nie podobało, komentujcie jeśli lubicie jeść i ogólnie to przeżyjmy razem kolejny rok nauki nie popełniając samobójstwa z tego powodu, koooocham Was ;**