Nie było
sensu, żebym się teraz odświeżała, bo zapewne skończyłoby się to rozbudzeniem i
w efekcie do rana leżałabym wpatrzona w sufit, myśląc o tym cholernym
wydarzeniu sprzed lat. Przebrałam się więc tylko w piżamę i wsunęłam pod kołdrę.
Zamknęłam oczy i szybko zasnęłam, wciąż przywołując mimowolnie twarz
nieznajomego spotkanego po latach.
***
Piątki były moimi ulubionymi dniami w pracy; nie tylko dlatego, że
oznaczało to że zaczyna się weekend, ale również dlatego, że mogliśmy się
ubierać bardziej casual. Zamiast szpilek, w których moje stopy marzły od
poniedziałku do czwartku, mogłam zakładać płaskie ocieplane i przede wszystkim
WYGODNE buty. Do tego dżinsy, bluza i nieumyte włosy. Tego ostatniego nie
miałam w planach, ale moja wczorajsza popołudniowa drzemka przeszkodziła mi w
tym, aby umyć je wieczorem. Rano zaś nie było szans, żebym wyszła na czas jeśli
miałabym porządnie wysuszyć włosy. Weszłam do firmy pewnym krokiem, uśmiechając
się na myśl o tym, że wieczorem miałam zaplanowane wyjście na miasto. I zdeeecydowanie
nie planowałam wrócić dopóki alkohol nie wymarzę mi ponownie z pamięci wstydliwego
wydarzenia z przeszłości.
- Sojin! – Odwróciłam się słysząc jak ktoś woła moje imię. Przy bramkach stała
Hyolyn, machając do mnie energicznie. Przybrałam na twarz wymuszony uśmiech.
Podeszłam do niej i obie odbiłyśmy swoje karty. – Słyszałaś już nowinki?
- Co? Nie, nie wiem o czym mówisz – powiedziałam obojętnie. Jakoś od dzisiejszego
snu miałam wrażenie, że żadne plotki mnie nie zszokują tak jak spotkanie po
latach z kimś kto uratował mnie przed paskudnym typem z klubu i przy kim przy
okazji zrobiłam z siebie największą idiotkę jaką widział świat.
- Prezes sprzedał wszystkie swoje udziały! Dzisiaj rano dostałam wiadomość od Suji, tej
młodszej asystentki z działu kadr. Ciekawa jestem co teraz z nami, mam
nadzieję, że nie będzie jakiś wielkich zmian, bo dopiero zaczęłam, więc pewnie
jako pierwsza poszłabym do odstrzału jeśli nowy prezes będzie szykować jakieś
wielkie zmiany. – Okej, jednak coś potrafiło mnie zaskoczyć.
- Ale wiadomo komu je sprzedał? Z tego co wiem miał chyba 65%, odsprzedał je innemu
udziałowcowi? Wiem, że chyba prezes S&J posiada jakieś 20%, więc najwięcej
udziałów poza starym prezesem. I co wszystko poszło do niego?
- Właśnie nie, podobno to jakiś bogaty biznesman, który od dawna próbował nas
przejąć, ale prezes ciągle się wahał.
Weszłyśmy do windy razem z kilkoma innymi osobami, w ciasnej przestrzeni
wcisnęłam się w kąt, tak że nic nie widziałam zza pleców osoby przede mną.
Winda zatrzymała się po drodze kilka razy i za którymś razem ktoś wcisnął się
ewidentnie na siłę mimo że nie było już miejsca przez co osoba przede mną
wpadła na mnie i przycisnęła mnie do ściany. Mężczyzna odwrócił się z trudem na
małej przestrzeni w moim kierunku.
- Wszystko w porządku? – spytał.
Potwierdziłam kiwając lekko głową w dół. Rozpoznałam w nim mężczyznę, który
wczoraj towarzyszył Panu Nakamoto. Czyli pewnie on też dzisiaj tu jest. Cholera,
miałam nadzieję, że nie mówił wczoraj prawdy. Czy rozpoznał mnie wczoraj i
dlatego tak dziwnie zachowywał się odnośnie tej chustki? Ugh, spale się ze
wstydu jeśli pamięta jak zalana w trupa powiedziałam „wow” wpatrując się jak
chora w jego uśmiech. Musze się wziąć w garść, wtedy byłam jeszcze małolatą,
teraz jestem dorosłą kobietą i nie powinnam się przejmować takimi rzeczami, plus
jakie jest prawdopodobieństwo, że pamięta tak nieistotny epizod ze swojego
życia?
Przeszłam do swojego boxu i od razu zabrałam się za zaległą pracę z wczoraj. Zawzięłam
się, żeby skończyć wszystko na czas i nie musieć zostawać dłużej. Dzisiejszy
wieczór powinien być spędzony na topieniu swojej głupoty w kieliszku, a nie
zapracowywaniu się na śmierć. Nadrobiłam wczorajsze zaległości w niecałe 2
godziny i ruszyłam swoją dzisiejszą robotę. Na szczęście nie było tego aż tak
wiele, więc pozwoliłam sobie na krótką przerwę na herbatę. W kuchni było pusto,
więc korzystając z okazji zrobiłam kilka rozciągających ruchów, bo miałam
wrażenie, że mój kręgosłup skamieniał przez siedzenie przy komputerze, po tym
jak spałam jakieś 14 godzin od powrotu do domu do dzisiejszego budzika.
- Ciężki dzień?
- Raczej ciężka no… - urwałam w połowie odwracając się w kierunku męskiego głosu.
Znowu on. I to jeszcze na zamkniętej przestrzeni bez nikogo w pobliżu. Czułam
napływające do twarzy gorąco. Odchrząknęłam. – Dzień dobry Panie Nakamoto.
- Nie usłyszałem Twojego imienia ostatnim razem – powiedział patrząc na mnie z jakąś
dziwną, niedającą się rozszyfrować emocją.
- Bo się nie przedstawiałam – mruknęłam. Przypomniałam sobie szybko, że może być
kimś ważnym skoro spotykał się wczoraj z prezesem. – Mam na imię Sojin, pracuję
w dziale księgowości. – Ukłoniłam się w wyrazie szacunku, ale raczej była to
kwestia tego, że nie chciałam narobić sobie kłopotów. Przeszedł kilka kroków,
które nas dzieliły i wyciągnął do mnie rękę. Chwyciłam ją niepewnie, zerkając
mimowolnie na jego tatuaż. Kolejny raz wywołał we mnie te samą emocję –
niepokój.
- Yuta, miło mi hmm… poznać. – Ta pauza wywołała we mnie kolejną falę zmartwienia.
Zabrzmiało to jakby nie był pewny jakiego sformułowania użyć. Czyli pamiętał???
- Muszę już wracać! – rzuciłam dosłownie ewakuując się z pomieszczenia,
zapominając kompletnie o herbacie, którą sobie zrobiłam.
Szybko wróciłam do swojego boxu i położyłam głowę na biurku. Jestem idiotką. Co
może być bardziej oczywsite, że go znam niż wpatrywanie się w
jego tatuaż. Jeśli do tej pory nie pokojarzył kim jestem, to teraz na pewno dałam
mu do myślenia, że już wcześniej mnie gdzieś musiał widzieć. Czemu on tu w
ogóle znowu jest? Wczoraj spotkanie z prezesem, dzisiaj…
Nie.
To niemożliwe.
Nie może być prawda?
- Sojin zaparz 8 kaw do konferencyjnego! – zawołał mnie kierownik. Na litość boską nie jestem cholerną baristką! – A i do tego jedna szklanka wody mineralnej.
Naprawdę zasługuję na podwyżkę, skoro ten pajac uważa, że mam również wykonywać zadanie należące do sekretarek. Powstrzymując w sobie głupie odzywki takie jak „sam se zaparz!’ albo „wyleje ci to na ten głupi ryj”, wstałam i wróciłam do kuchni, zatrzymując się na chwilę przy Hyolyn, która po raz kolejny zawiesiła pocztę próbując wysłać maila z załącznikami, które miały łącznie 100 mb. Jedyne co dobre z tego wyszło to to, że mogłam w spokoju wypić swoją herbatę, której na szczęście nikt nie zdążył ukraść lub co gorsza wylać. Zaparzyłam kawy i nalałam do szklanki wodę, doskonale wiedząc dla kogo zapewne jest przeznaczona. Wczoraj przynajmniej miałam zbroję w postaci dobrego outfitu, dzisiaj w bluzie i sportowych butach czułam się jak chodząca tragedia, mimo że rano tak bardzo byłam zadowolona z tego faktu, że mogę ubrać się wygodnie. Weszłam do konferencyjnej i szybko przeanalizowałam sytuację. Siedmiu kierowników, Pan Nakamoto czy jak przedstawił się wcześniej – Yuta oraz mężczyzna, który ciągle mu towarzyszył. Serce zabiło mi szybciej. To naprawdę wyglądało jakby… Nie, nie mogę wyciągać pochopnych wniosków. Za wcześnie na to. Podałam wszystkie kawy i na samym końcu szklankę wody, tym razem przynajmniej nie rozlewając połowy jej zawartości.
- Dziękuję Sojin, mogłabyś zostać na chwilkę na wypadek, gdyby coś jeszcze było nam potrzebne? – Uśmiechnął się nieznacznie, a ja nie wiedziałam czy moje serce zabiło szybciej przez ten uśmiech czy złość. Witajcie nadgodziny.
- Oczywiście. – Kolejny wymuszony uśmiech.
- Usiądź proszę, prezentacja nie będzie zbyt długa, bo zmiany trzeba wprowadzać stopniowo.
Usiadłam na końcu stołu, na jednym z ostatnich wolnych miejsc. Kierownik mojego działu rzucił mi miażdżące spojrzenie, ewidentnie mając na myśli mój dzisiejszy wygląd. To nie tak, że Casual Fridays były moim pomysłem?! A tym bardziej robienie dzisiaj kawy dla wszystkich kierowników i gości.
Przewróciłam oczami korzystając z tego, że światło nieco przygasło, aby lepiej było widać prezentację. I prawie spadłam z krzesła czytając tytuł prezentacji.
PRZEJĘCIE SG INTERNATIONAL PRZEZ NAKAMOTO GROUP.
No bez jaj.