Było zimno. Wiatr przenikał mój wełniany płaszcz, jakby był
wykonany z cienkiej bawełny, kłując moją skórę ostrymi igiełkami. Zima w tym
roku nie sprzyjała szarym ludziom jak ja, których nie było stać na porządny samochód.
Stojąc na przystanku, zastanawiałam się ile tym razem zapłacę mechanikowi za
ratowanie mojego dogorywającego auta. Przeliczyłam w głowie na szybko ile
zostanie wypłaty po opłaceniu wszystkich rachunków i odłożeniu na podstawowe
potrzeby.
- Tyle, żeby ostatni tydzień przed wypłatą odżywiać się samym ramenem –
burknęłam pod nosem.
Kilka osób czekających ze mną na autobus spojrzało na mnie podejrzliwie jakbym miała
problemy ze sobą. W zasadzie mieliby rację patrząc na stan mojego zdrowia
psychicznego przez ostatni rok. Szczerze mówiąc ten rok można spokojnie uznać za najgorszy w moim życiu. W ciągu
12 miesięcy mój narzeczony mnie rzucił, rodzice wyrzucili mnie z domu twierdząc,
że to moja wina i przeze mnie stracili szansę na bogatego zięcia (jak uroczo), a
praca moich marzeń okazała się rzeczą chyba jeszcze gorszą niż poznanie mojego
byłego 5 lat temu. Chociaż samo stanowisko mogłoby być cudowne, gdyby tylko
zarobki były nieco wyższe, a kierownik mojego działu nie traktowałby mnie jak
swojego niewolnika. Zacisnęłam zęby na samą myśl o nim.
Autobus stawał zawsze na przystanku dosłownie 30 sekund od wejścia do biurowca,
w którym pracowałam. Oczywiście z jakiegoś powodu dzisiaj nowy kierowca pomylił
trasę, przez co całkowicie go ominął i zatrzymał się dopiero na następnym. Z
mojego 10-minutowego zapasu czasu zrobiła się nagle walka o jak najmniejsze spóźnienie,
bo musiałam biec na cholernych szpilkach przez prawie kilometr drogi.
Wparowałam do holu cała zgrzana i czerwona, kilka kosmyków włosów wydostało się z
mojego perfekcyjnego jeszcze kilkanaście minut temu koka. Odbiłam swoją kartę przed
przejściem do wind. Do jednej z nich właśnie wchodziło trzech mężczyzn, biegłam
żeby ich dogonić zanim automatyczne drzwi się zamkną. Oczywiście nie zdążyłam. Chciałam
walnąć w drzwi pięścią, ale wtedy uzmysłowiłam sobie, że jedna z osób włożyła
dłoń między zasuwające się drzwi windy, w ostatniej chwili powstrzymując je od
całkowitego zamknięcia. Winda ponownie się otworzyła. Głośno wypuściłam z płuc powietrze
z ulgą. Uśmiechnęłam się minimalnie i pochyliłam głowę w podziękowaniu.
- Które piętro? – spytał mężczyzna, który przytrzymał dla mnie drzwi.
Spojrzałam na niego, aby mu odpowiedzieć, zaskoczona że na wysokości moich oczy
znajdowała się jego klatka piersiowa. Przy moim wzroście, kilka dobrych
centymetrów powyżej średniej krajowej nie zdarzało mi się to zbyt często.
- Osiemnaste… - odpowiedziałam napotykając spojrzenie jego ciemnych oczu.
Dziwne uczucie ścisnęło mnie w piersi i natychmiast odwróciłam wzrok.
Spojrzałam na jego blade, długie palce wciskające przycisk. Serce
biło mi jak szalone co było całkowicie niewytłumaczalne, a jednak coś na dnie
mojej świadomości kazało mi wierzyć, że to nie pierwszy raz kiedy widziałam te twarz.
Zdecydowanie nie Koreańczyk, rysy bardziej wskazywały na Japonię. Oczy pełne skupienia,
z nutą arogancji. Przystojne, a przy tym delikatne rysy twarzy. Byłam pewna, że
skądś go znam, z resztą reakcja mojego ciała zdecydowanie to potwierdzała.
Zmarszczyłam brwi w zamyśleniu. Kątem oka pozwoliłam sobie zerknąć jeszcze raz.
W tym samym momencie mężczyzna zerknął w moim kierunku. Uśmiechnął się lekko i
w tym momencie cała jego twarz z poważnej i nieprzystępnej, nagle przybrała wyraz
uroczej i powodującej rumieńce na twarzy. Poczułam jak do policzków napływa mi
gorąca krew. W tym samym momencie winda zatrzymała się i jak poparzona wyszłam
z niej prawie potykając się przy tym o własne nogi. Wchodząc do biura zerknęłam
za siebie, żeby zobaczyć, że trzej mężczyźni wyszli na tym samym piętrze. Dopiero
teraz zauważyłam, że jeden z nich to zastępca kierownika mojego działu.
Drugiego nie kojarzyłam. A trzeci… Wciąż patrzył w moim kierunku.
środa, 30 grudnia 2020
NCT Fanfiction Yuta, Part I
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
OMGGGGGG YUTAAAAAAAAAAAAAAAAAA OMG OMG OMG YUUUUUTAAAAA ZABIJASZ MNIE N tym gifie OMG WINCYJ DALEJ OMGGGG
OdpowiedzUsuń