środa, 10 września 2014

Imagine 46 Louis Part XIII (The end)


                Dawno nie spałam tak dobrze. Właściwie chyba nigdy nie spałam tak spokojnie, łóżko nie było tak miękkie, a mi nie było tak przyjemnie ciepło. Czułam się dziwnie bezpieczna chociaż to nie miało najmniejszego sensu. Bezpieczeństwo dawała zwykle bliskość drugiej osoby. A ja praktycznie całe życie byłam sama. To uczucie było mi obce. Jak zawsze uchyliłam powieki i zamknęłam je gwałtownie. Trudno powstrzymać przyzwyczajenie. Otwieranie oczu po obudzeniu się jest naturalnym odruchem. To nie zmieniło się po operacji. Teraz po prostu światło mnie oślepiało i dostawałam ataku paniki, bo to wszystko wciąż było takie obce i jasne. Przerażające. Nigdy nie uważałam się za tchórza, ale teraz właśnie tak się czułam. Chciałam się podnieść kiedy nagle coś chwyciło mnie w talii i przyciągnęło do siebie. Poczułam znajomy zapach, który był dla mnie do tej pory tylko wielbionym wspomnieniem i zamarłam. Dopiero teraz poczułam ciepły oddech na swoim karku i czyjąś obecność za sobą. Usłyszałam cichy pomruk, który brzmiał tak bardzo znajomo. I wtedy wszystko do mnie dotarło.
                Obróciłam się gwałtownie i otworzyłam oczy, sekundę później mrużąc je od nadmiaru światła. Kiedyś nawet nie wiedziałam co to światło. Teraz szczerze go nie cierpiałam. Zobaczyłam przed sobą męską twarz, której właściciel pogrążony był w niespokojnym śnie, zapewne przez moje gwałtowne ruchy. Boże był taki piękny. Nie patrzyłam na świat 'nowymi' oczami zbyt często, więc nie widziałam też zbyt wiele mężczyzn, ale nie potrafiłam sobie wyobrazić kogoś piękniejszego od niego. Do niedawna nie wiedziałam jak wygląda człowiek, teraz wiedziałam że Louis jest na pewno najbardziej perfekcyjną osobą jaka istnieje. Obrysowałam palcem jego wargi, czując jak serce wali mi w piersi jakby cierpiało na bardzo ciężki przypadek nadpobudliwości. Ile razy wyobrażałam sobie, że po obudzeniu się poczuje jego obecność obok siebie. Głupie marzenia naiwnej dziewczyny. A jednak on tu był. Żywy, z krwi i kości. Prawdziwy. Obserwowałam każdy kawałeczek jego twarzy, niedowierzając że naprawde mogę go zobaczyć. To było jak sen. Nie chciałam się obudzić.
                To przypomniało mi poranek po naszej wspólnej nocy kiedy obudziłam się, a jego nie było obok. Nigdy nie czułam się tak zagubiona i pusta w środku. I przerażona. Wszystko było mi obce w tamtym świecie, nieznanym mi domu. On był jedyną znajomą mi istotą i zniknął. A później powiedziałam mu tyle okropnych rzeczy. Zabroniłam mu mnie pokochać. Nie chciałam, żeby cierpiał tak jak ja. Nie mógłby być szczęśliwy, będąc z kimś takim jak ja. Prędzej czy później moja wada stałaby się dla niego przekleństwem. A wtedy do końca nawet tego nie rozumiałam. Teraz kiedy zyskałam wzrok, zorientowałam się jak wielka jest różnica. Ludzie nie potrafili sobie wyobrazić życia w wiecznej ciemności, szczególnie nie mając nawet żadnych wspomnień o wyglądzie świata i żyjących wokół osób.
                Dla mnie to wszystko było nowe. Wciąż się bałam. Nie rozumiałam tego wszystkiego, a widok własnych dłoni, które ruszały się kiedy tego chciałam wprawiał mnie wciąż w osłupienie. Co innego czuć, że się porusza, a co innego…widzieć to. Różnica była nie do opisania. Śmieszne było to, że z otwartymi oczami nie potrafiłam nawet do końca chodzić. Nie potrafiłam ocenić odległości, a przedmioty leciały mi z rąk. Wstyd było mi się do tego przyznać, ale od jakiegoś czasu ćwiczyłam chodzenie po swoim pokoju z otwartymi oczami. Na razie nie dawało to większych efektów, a siniak na moim łokciu może to potwierdzić. Ironią jest to, że kiedy byłam niewidoma, takie wypadki zdarzały mi się bardzo rzadko i to tylko kiedy ktoś coś u mnie przestawił albo byłam bardzo zmęczona. Prawda była taka, że dopiero kiedy zamykałam oczy, odzyskiwałam kontrolę. A dowiedziałam się o sobie podczas ostatnich tygodni tego, że nienawidzę nie mieć nad czymś kontroli. Dlatego w moim pokoju zawsze było tak idealnie czysto, a każda płyta miała swoje miejsce. Zwykle liczyłam je, żeby wiedzieć, którą puścić. Od jakiegoś czasu kilka pierwszych miejsc zajmowały płyty zespołu Louisa. Bo po nie sięgałam najczęściej.
                - Nigdy w życiu tak dobrze mi się nie spało. Pomijając naszą ostatnią noc - powiedział nagle Louis otwierając oczy.
                Zamknęłam swoje niemal natychmiast, a moje policzki tak po prostu postanowiły przyjąć formę cholernych piecyków. Zacisnęłam powieki i natychmiast chciałam spuścić swoje ręce wzdłuż boków, ale chłopak chwycił mnie za nadgarstki. Moje serce podskoczyło gwałtownie i cała się skuliłam. Poczułam ciepłe wargi na swoim czole i natychmiast się uspokoiłam. Wypuściłam powietrze z płuc, które nieświadomie trzymałam.
                - Otworzysz oczy? - spytał cicho. - Dla mnie?
                Przełknęłam nerwowo ślinę i zrobiłam to o co mnie prosił. Pieprzyć to wszystko. Ja go kocham. Walczyłam z łzami, które tak bardzo pragnęły wydostać się na zewnątrz. Kolor jego tęczówek był taki niesamowity. Tak bardzo do niego pasował. Nie wiedziałam jak się nazywał. I tak cud, że w końcu pojęłam co to takiego kolor.
                Chłopak puścił jeden z moich nadgarstków, żeby pogłaskać mnie po policzku ruchem delikatnym jak muśnięcie skrzydeł motyla. Widziałam jak bardzo oszołomiony jest faktem, że utrzymuję z nim kontakt wzrokowy. Że naprawdę go widzę. Niepewnie uniosłam kącik ust ku górze, a wtedy on odwdzięczył mi się uśmiechem tak szczerym i niesamowitym, że znowu zapomniałam na chwilę o oddychaniu.
                - Trudno mi w to wszystko uwierzyć - odparł Louis marszcząc czoło. - Pewnie to tylko mój sen - parsknął śmiechem. Kąciki moich ust powędrowały ku górze.
                - W takim razie mamy ten sam sen - szepnęłam.
                Jego spojrzenie to było wszystko. Gdybym od początku widziała… Nigdy nie zwątpiłabym w to, że on może odwzajemnić moje uczucie. Wiedziałabym również, że kiedy zabraniałam mu mnie pokochać, on już mnie kochał. Ja pokochałam go w momencie kiedy wrócił. Bo nikt wcześniej tego nie zrobił. A jednak wyrzuty sumienia wygrały w nim i przyjechał ponownie po tym jak uciekł podczas naszego pierwszego wspomnienia. A to że na ty się nie skończyło, że przyjeżdżał do mnie i troszczył się jak nikt inny… To była dla mnie nowość. Nigdy nie czułam, żeby komuś na mnie zależało. On był pierwszy. I tylko na nim zależało mi. Oddała mu siebie. To był wystarczający dowód na to, że był tym jedynym. Chciałam tylko wierzyć, że jestem wystarczająco dobra, żeby być jego jedyną.
                - Czym się martwisz? - zapytał głaszcząc mnie po policzku. Wtuliłam się w jego ciepłą, szorstką dłoń z lekkim westchnieniem.
                - Boje się, że cos zepsuję. Że mnie zostawisz. - Te słowa przyszły mi z trudem. Ale miałam dosyć ukrywania prawdy, mimo że podobno byłam w tym kiepska. Dopiero kiedy zyskałam wzrok, zdałam sobie sprawę z tego jak wiele można wyczytać z ludzkiej twarzy. Nie zawsze trzeba było mówić. Czasami uniesienie brwi czy niewinny uśmiech dawał więcej do zrozumienia niż poematy i nie wiadomo jak rozbudowane wypowiedzi.
                - Dlaczego?
                - Bo już raz to zrobiłeś.
                - Wtedy chciałaś, żebym to zrobił. Ale nie potrafiłem już wytrzymać, a ktoś mi bliski uświadomił mi jak bardzo.
                - A co jeżeli znowu to zrobisz?
                Mój głos załamał się za co miałam ochotę sobie przywalić. Dlaczego nie mogę być opanowana chociaż raz?! Louis westchnął i przytulił mnie do siebie, wtulając swoją twarz w moje włosy. Wdychałam jego zapach jak nienormalna. Tak bardzo za nim tęskniłam. Właśnie ten zapach od paru miesięcy kojarzył mi się ze szczęściem i spokojem.
                - Dla ciebie zrezygnuję ze wszystkiego - odparł, a  w jego głosie dało się wyczuć jakąś ciężką nutę.
                - Wszystkiego? - Powtórzyłam po nim.
                - Zamierzam odejść z zespołu - powiedział niemal grobowym tonem. Odsunęłam się od niego gwałtownie, tylko na chwilę rozpraszając się przez jego urodę.
                - Dlaczego?! - spytałam zaskoczona. - Przecież to całe twoje życie! Kochasz śpiewać i…poza tym nie możesz zostawić przyjaciół i…nie możesz…
                - Ty jesteś całym moim życiem - powiedział po prostu. Zacisnęłam zęby. Chciałam tych słów. Naprawdę chciałam je usłyszeć. Ale nie kiedy musiał rezygnować z czegoś dla mnie. Nie mogłam mu na to pozwolić.
                - Kochasz mnie? - Chwila ciszy.
                - Kocham.
                - Zrobiłbyś dla mnie wszystko?
                - Wszystko.
                - Więc zostań w zespole.
                - Nie zostawie cię znowu! - zaprotestował.
                - Musisz wybrać Louis. - Poczułam jak chłopak sztywnieje. - Zostań w zespole. I zostań ze mną. - Wtedy dopiero chłopak odetchnął z ulgą.
                - Despotka z ciebie - zaśmiał się lekko.
                - Być może. Ale nie pozwolę ci zrezygnować z tego co dla ciebie najważniejsze.
                - Masz rację. Ty jesteś najważniejsza. Ale zespół jest moim życiem. Kocham cię. - Wtuliłam się w niego mocniej, próbując ukryć głupie łzy, których nie potrafiłam już powstrzymywać. - Uratowałaś mnie.
                - A ty mnie.


________________________________________________________________

No i się skończył imagine... Ech, pokochałam go z całego serca właściwie niezależnie od Waszej opinii chociaż ona też jest dla mnie ogromnie ważna. Ale sądząc po Waszych komentarzach Wam też się podobał co bardzo mnie cieszy :)) Niedługo zabiore się za kolejny partowiec, ale jeszcze nie mam na niego pomysłu, więc w międzyczasie pojawiać się będą zwykłe jednopartowce ;) A i jeszcze do tej kochanej osóbki, która się na mnie uwzięła, i tak 'ładnie' komentuje i jeszcze się dziwi, że coś takiego usuwam, zabawna jesteś, naprawdę myślisz że mnie to obchodzi? Pisze, bo to kocham i kocham kontakt z czytelnikami, mimo że jestem tylko człowiekiem i po prostu nie jestem w stanie dodawać czegoś codziennie, jeżeli uważasz że to co dodaje jest nudne to po kiego kija tu jeszcze wchodzisz? Jakoś przeżyję, że moje posty będzie wyświetlać średnio jedna osoba mniej niż 800 ;)) A Was kocham i yolo, HATERS GONNA HATE. 


17 komentarzy:

  1. Weź daj spokój sobie z tymi całymi hejterami! Kurde, jesteśmy jeszcze my, ci, którzy kochają to co robisz, więc przejmuj się bardziej tymi dobrymi opiniami, a nieprzyjemnych 'gości' miej w dupie ;D I tak ma być :D Szkoda, że to już koniec z Lou, ale szczerze mówiąc, gdyby był dłuższy to byłaby przesada (; Podoba mi się zmiana narracji i na serio podziwiam Cię, czegoś takiego dawno nie czytałam (; Pozdraśki, i jeszcze raz HEJTERZY SIĘ MOGĄ W DUPĘ POCAŁOWAĆ. ~Mania

    OdpowiedzUsuń
  2. Wow uwielbiam ten partowiec ,szkoda , że się kończy ale dziękuje za napisanie czegoś tak pięknego:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Najpiekniejszy partowiec swiata!

    OdpowiedzUsuń
  4. Boże to jesr cudowne! Naprawdę! Kocham twoje imaginy! Szkoda, że to już koniec ,tej, historii... ale i tak wszystkie są zajebiste!

    OdpowiedzUsuń
  5. Aww magiczna część :) Ale tak mi szkoda, że to już koniec :/ Niecierpliwie czekam na kolejne partowce <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Przepiękny..ten imagin był po prostu przepiękny .Wiem ze teraz pewnie zabrzmie idiotycznie ale chciałabym kiedyś spotkać kogos takiego jak Lou w tym imaginie ehhh marzenie ściętej głowy .Szkoda ze to już koniec ale kiedyś musiało do tego dojść .Już niemmogę się doczeka twoich kolejnych pomysłów :):*
    BCurly

    OdpowiedzUsuń
  7. Wspaniały ♡♡♡

    OdpowiedzUsuń
  8. I koniec :( ale jaki <3 uwielbiam twoje partowce :) jesteś genialna w tym co robisz i nie pozwól żeby inni zmienili to co lubisz w przymus.. Nie słuchaj tej bardzo miłej osoby (mam nadzieje ze szujesz sarkazm :p ) widocznie sama ma jakiś problem i nie potrafi go inaczej rozwiązać.. Ale cuz tyle na ten temat :D jeszcze raz świetny koniec :* dziękuje.. Życzę weny ;) Ana

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie wierze że to już koniec ! Ale ciesze się że jest szczęsliwe zakończenie bo tych smutnych nie znosze !. Kocham każdy twój imagin . Nie przejmuj się tymi co nie doceniają twojej pracy dla mnie i większości twoich czytelników jestes najlepsza ! ;) A.;*

    OdpowiedzUsuń
  10. BOŻEEEEE tak bardzo pokochałam tego imagina *-* był taki piękny :') pamiętaj, ty dla nas, my dla ciebie <3 jesteś naprawdę rewelacyjna i tylko twój blog czytam xD. Czekam na kolejny partowiec, bo naprawdę genialnie Ci wychodzą*.* a także czekam na inne imaginy ♥ miłego dnia i weny ~B. ;*

    OdpowiedzUsuń
  11. Podoba mi się twoja postawa! Bardzo dobrze, olać hejterów. Kiedy pisałam blogi tez kilku takich się znalazło, ale trudno, nie ma się co takimi przejmować.

    Pokochałam tego imagina całym sercem i bardzo ci dziękuję, że go pisałaś. Takich pięknych historii jest mało, na całe szczęście jesteś ty i nadrabiasz tę liczbę. Imagin piękny, cudowny, idealny. <3

    OdpowiedzUsuń
  12. To był najcudowniejszy imagin jaki przeczytałam!!!
    Wzruszający, szczęśliwy i happy end!!
    Dziękuję za tego niego!!
    Agula :3

    OdpowiedzUsuń
  13. Jezu taki cudowny.. nie wiem jak sie pozbieram po nim i ze to niby koniec? .:')))) najlepsze co fdo tej pory czytałam dziewczyno ty masz talent.. boziu zakochalam sie w tym. Dzisiaj przeczytałam calego imagina od rana :")

    OdpowiedzUsuń
  14. 2016 rok a ja nadal czytam :]

    OdpowiedzUsuń