niedziela, 19 kwietnia 2015

Imagine 52 Harry Part XII

             Zachmurzone niebo. Białe śnieżynki porywane przez wiatr, krążące między budynkami i topniejące zanim zdążyłyby dotrzeć do ziemi. Od czasu do czasu jakiś jaśniejszy błysk w miejscu gdzie słońce chciało przedrzeć się przez zasłonę z białego puchu. Wpatrywałam się w widok za oknem w zamyśleniu, jakby pierwsze płatki śniegu miały udzielić mi odpowiedzi na dręczące mnie pytania. Uniosłam kącik ust do góry pod wpływem tej infantylnej myśli. Śnieg nie powie mi przecież co powinnam zrobić. Chociaż zdecydowanie byłby on piękną wyrocznią. Wystarczy, że temperatura spadnie jeszcze odrobinę i całe miasto przykryte zostanie śnieżną szatą. Wszystko wskazywało na to, że w tym roku będą upragnione białe święta. Przygryzłam końcówkę długopisu wciąż pochłonięta własnymi myślami, przez co nie zauważyłam zbliżającego się zagrożenia.
             - Słyszałaś, że dyrektor ma romans z pracownikiem?! – Podskoczyłam na swoim miejscu, czując jak żołądek podchodzi mi do gardła. Spojrzałam przerażona na stażystkę.
             - Skąd wiesz? – spytałam próbując zwalczyć suchość w ustach, upijając łyk wody ze szklanki, która stała na moim biurku.
             - Dziewczyny w kuchni mówiły, że słyszały jak jeden z parkingowych rozmawiał z ochroniarzem, który powiedział, że widział pierwszy raz w życiu, żeby szef jechał z kimś z pracy na lunch i to w dodatku z kobietą! – Usiadła z wrażenia czekając na moją reakcje. Zmarszczyłam brwi, czując lekki przypływ ulgi.
             - Ale zaraz to znaczy, że nie wiadomo o kogo chodzi? – zapytałam powoli.
             - No właśnie nie! Ale czekaj ty byłaś niedawno u niego! – Miałam wrażenie jakby w pomieszczeniu zaczęło brakować powietrza. – Nie widziałaś tam kogoś albo nie słyszałaś czegoś? – Miałam ochotę efektownie wypuścić powietrze z płuc.
             - Nic nie słyszałam – powiedziałam natychmiast.
             Od tego momentu przestałam też słuchać irytującej stażystki. Dopiero teraz zaczęłam się nad tym wszystkim zastanawiać. Co się stanie jeśli wszyscy się dowiedzą? Nie nazwałabym tego co się dzieje między mną a Harrym romansem, ale dla każdego pracownika tak by to mogło wyglądać jeśli zobaczą nas razem. Nie chodzi nawet o te spojrzenia i szepty, które musiałabym znosić, to jak mocno zszargałabym sobie opinię; to że wszyscy mówili by o mnie, że pewnie poleciałam na jego pieniądze i jak taki facet mógł się zainteresować kimś tak przeciętnym jak ja. Chociaż nie mówię, ze to byłoby miłe i nie miałoby na mnie żadnego wpływu. Tutaj chodzi o Harrego. Romans z pracownikiem wpłynąłby niekorzystnie na postrzeganie go w jego branży, był poważnym człowiekiem, na którym można było polegać, który nie popełniał żadnych błędów w tym co robił i miał niezszarganą opinię. Takie coś mogłoby przecież mu zaszkodzić. A ja nie jestem taka samolubna, żeby niszczyć mu karierę.
             Mój humor automatycznie się pogorszył. Pomyślałam o tym ile życia Harry wprowadził do mojej codzienności, mimo że tak uparcie się przed tym wzbraniałam. Miałam zrezygnować na powrót z tych wszystkich emocji i uczuć, które zniknęły z mojego życia po odejściu Tommy’ego; z tych wszystkich niespodziewanych chwil, z pocałunków, z patrzenia mu w oczy, sprzeczania się z nim… Ale musiałam to zrobić. Nie mogłam być taka samolubna. Już raz potrzebowałam kogoś egoistycznie i to się skończyło zniszczeniem mnie. Tym razem mogłam zniszczyć komuś karierę. Nie zrobię tego po raz kolejny
             - Przepraszam muszę iść… coś załatwić – wydukałam szybko opuszczając pomieszczenie mieszczące mój dział i zostawiając stażystkę z oburzeniem na twarzy. Podczas ostatnich dni zrobiła się jeszcze bardziej nieznośna niż wcześniej.
             Pokonałam drogę dzielącą mnie od gabinetu Harrego na zmianę biegnąc i idąc szybkim krokiem kiedy ktoś był w pobliżu. Zdyszana minęłam jego asystentkę, jak zwykle kompletnie ją ignorując, i wparowałam do gabinetu. Harry akurat pił kawę, którą zakrztusił się głośno kaszląc. Spojrzał na mnie mrugając parę razy powiekami jakby nie mógł wyjść z szoku, że mnie widzi. Odłożył kawę bezpiecznie na biurko i otworzył usta, chcąc coś powiedzieć. Nie pozwoliłam mu na to.
             - Nie mogę – powiedziałam biorąc hausty powietrza, żeby uspokoić swój oddech. Mężczyzna zmarszczył brwi.
             - O czym ty mówisz? – spytał powoli wstając.
             - Tego wszystkiego. – Machnęłam rękami w jego kierunku nie bardzo potrafią nazwać czy opisać o co mi chodzi.
             - Kochanie uspokój się, nie mam pojęcia o czym teraz mówisz. – Zaczął do mnie podchodzić z zagubionym wyrazem twarzy. Moje serce zabiło boleśnie mocniej na dźwięk słowa ‘kochanie’ wychodzącego z jego ust. Ale nie mogę. Bo nie jestem egoistką tak?
             - To się musi skończyć. Przemyślałam to Harry. Ludzie zaczynają plotkować. Że masz romans z pracownikiem. Przecież… - Przerwał mi chwytając ostrożnie moje nadgarstki i przyciągając mnie do siebie na odległość może kilkunastu centymetrów.
             - Przejmujesz się tym co ludzie o tobie powiedzą? Możemy to zachować w kompletnej tajemnicy. Nikt nie musi się dowiedzieć, że to ty. Nie pozwolę, żeby dotarły do ciebie jakieś niemiłe słowa – powiedział poważnie cały czas patrząc mi w oczy z tak obezwładniającą szczerością, że czułam jakby całe moje ciało się rozpływało.
             - Nie o to chodzi... – wydukałam. Nie potrafiłam zapanować nad reakcjami swojego ciała. Nagle znalazłam się tak blisko niego, otoczona jego zapachem, z jego dłońmi na mojej skórze, głosem, który docierał do moich uszu i wywoływał dreszcze na całej skórze. To wszystko było takie silne. Teraz unormowanie mojego oddechu nie było już trudne z powodu samej zadyszki.
             - Więc o co? Wczoraj… - urwał jakby zabrakło mu słów, ale w jego oczach błysnęło coś takiego, że wiedziałam o czym pomyślał. O wczorajszym pocałunku. O moim przyzwoleniu. Jego twarz na chwilę jakby pojaśniała pod wpływem tego wspomnienia.
             - Jesteś właścicielem ogromnej korporacji. Ludzie na ciebie liczą. Masz perfekcyjną opinię kogoś kto nigdy się nie myli, kto nie popełni błędów. W twoim życiu nie ma miejsca na kogoś takiego jak ja. Nawet tymczasowo na krótką chwilę. Co o tobie ludzie pomyślą kiedy ta plotka się rozprzestrzeni, wyjdzie poza mury firmy i wszyscy będą wiedzieć, że masz romans z pracownikiem?! Nie chcę, żeby to się stało. Nie będę ci niszczyć kariery, nie…
             - Po pierwsze przestań dramatyzować. Wyolbrzymiasz to co ludzie mogą potencjalnie mówić czy też o mnie pomyśleć. Po drugie kompletnie mnie nie obchodzi zdanie innych o mnie. Po trzecie pamiętaj też o tym, że jestem znany przede wszystkim z ryzykowanych decyzji jakie podejmuje i że zawsze wszystko idzie po mojej myśli. I teraz ja zabrzmię dramatycznie, ale to od częstego przebywania w twoim towarzystwie – jesteś ryzykiem, które podjąłbym w ciągu sekundy, bo jesteś tego cholernie warta. – Zatkało mnie i zdawałam sobie sprawę z tego, że moja twarz doskonale odzwierciedla moje odczucia. Wtedy Harry uśmiechnął się tak ciepło, że poczułam jak to promieniuje w moją stronę i sprawia, że całe moje ciało się rozluźnia. Wprowadzał mnie w stan nieważkości, jakby tylko to, że mnie trzymał powstrzymywało mnie od uniesienia się nad ziemię. – A teraz ostrzegam cię, że zaraz cię pocałuje. – Ostatnie zdanie wywołało na mojej twarzy głupi uśmiech.
             Pochylił się i delikatnie dotknął wargami moich ust. To był jeden z tych słodkich pocałunków, które ciągnęły się w nieskończoność i pozwalały zapomnieć o czasie, problemach i całym świecie. Przyzwyczajałam się do smaku jego ust, do tego jak idealnie zdawały się pasować do moich. Harry położył moje dłonie na swojej klatce piersiowej, więc mogłam poczuć gładką fakturę jego garnituru, przesiąkniętą jego ciepłem i zapachem. Jego loki muskały co jakiś czas moją skórę i to było jedno z tych uczuć, do których zdążyłam się przyzwyczaić. Te takie małe drobnostki, które później sprawiają, że nie potrafisz całować się z kimś innym, bo czujesz, że coś jest nie tak. Tak jak kiedy po Tommym próbowałam zapomnieć i poszłam do klubu, z którego wyszłam z całkiem przystojnym, młodszym od siebie chłopakiem. Miał usta idealne do całowania. A jednak kiedy znalazłam się blisko niego i miało już do czegoś dojść, poczułam, że coś jest nie tak. Zapach się nie zgadzał. To nie były już drogie perfumy o delikatnym, ale męskim zapachu. To była zwykła mieszanka młodego chłopaka, papierosy, mięta i pot. I w tym momencie musiałam przerwać. Tok moich myśli zaczął mnie przerażać. Skoro zaczynałam przyzwyczajać się do tego jak moje ciało współgrało z Harrym, zaczynałam się angażować. I pewnie zrobiłabym coś, żeby temu zapobiec, gdyby nie to, że w tym momencie Harry włożył dłoń pod moją bluzkę i zaczął dotykać moich pleców. Wtedy wszystkie myśli wyleciały mi z głowy.

____________________________________________________________

Cześć słoneczka <3 Wstawiłabym posta wcześniej, ale siostra zmieniła hasło i dopiero teraz dostałam się na jej laptopa, fml (y). Jak Wam mija przed przedostatni miesiąc szkoły? Mi szczerze mówiąc nie najgorzej, mam nie najgorsze oceny i generalnie od ponad tygodnia nie byłam smutna, cały czas trzyma się mnie dobry humor, a piątek miałam mega <3 Idioci ostatnio nie mają wstępu do mojego życia, więc to też jest plus :)) Kocham Was bardzo mocno i postaram się dodać następną część szybciej <3

środa, 8 kwietnia 2015

Imagine 52 Harry Part XI


             Uwielbiałam późną jazdę samochodem. Kiedy wszystko było zatopione w czerni i tylko nieliczne kształty wyłaniały się z otaczającego mroku. Żółte światło słabnących latarni sprawiało, że widok nie był przerażający tylko uspokajający. Noc zdawała się być mniej straszna, a świadomość tego, że siedziało się na wygodnym siedzeniu w ciepłym samochodzie, dawała poczucie bezpieczeństwa. Być może złudnego. Ciche westchnienie wydobyło się gdzieś z wnętrza mojego gardła. Przymknęłam powieki, bo późna pora i cichy pomruk silnika sprzyjały senności. Poczułam na sobie spojrzenie Harrego i to wystarczyło, żeby dreszcz przeszedł powoli przez całe moje ciało. Otworzyłam oczy i spojrzałam na niego spod rzęs. Chwilę nie odrywaliśmy od siebie wzroku dopóki nie musiał spojrzeć z powrotem na jezdnię. Obserwowałam linię jego szczęki, cień zarostu na szyi i zbłąkane loki opadające mu na kołnierz koszuli. Patrzenie na niego sprawiało mi większą przyjemność niż powinno. To brzmi melodramatycznie, ale myślę, że mogłabym spokojnie spędzić wiele godzin po prostu siedząc tutaj i wpatrując się w rysy jego twarzy i czekając na każdy nawet najdrobniejszy grymas czy emocję na niej. Kącik jego ust drgnął i już wiedziałam, że zdaje sobie sprawę z tego, że cały czas się w niego wpatruje. Nie jestem pewna od czego to zależało, może tego jak bardzo śpiąca byłam i wszystkie moje naturalne reakcje były stłumione, ale jakoś kompletnie się tym nie przejmowałam. Lubiłam na niego patrzeć. To było takie proste. Wtedy dostrzegałam w nim człowieka, widziałam te wszystkie drobne rzeczy, które świadczyły o tym, że on istnieje i chociaż to niedorzeczne na krótką chwilę stał się częścią mojego życia.
             Kilka minut później samochód zatrzymał się przed moim domem. Odpięłam pas i czekałam cierpliwie aż Harry okrąży auto i otworzy mi drzwi. Widziałam jego zaskoczenie kiedy mógł to zrobić bez moich protestów. Podał mi dłoń i pomógł wyjść, nie puszczając mojej ręki nawet po tym jak zamknął już samochód. Odprowadził mnie w ciszy pod drzwi, lekko głaszcząc grzbiet mojej dłoni kciukiem. Zatrzymałam się schodek wyżej od niego i odwróciłam się, żeby się z nim pożegnać. Poczułam się wytrącona z równowagi kiedy uświadomiłam sobie, że jesteśmy teraz niemal jednakowego wzrostu.
             - Wróć do pracy – powiedział, a jego głos w tej całkowitej ciszy wydał się jeszcze niższy i głębszy. Zwilżyłam wargi koniuszkiem języka, unikając jego spojrzenia. W końcu odważyłam się na niego spojrzeć i natychmiast tego pożałowałam. Przysięgam, że te zielone tęczówki wpędzą mnie kiedyś do grobu.
             - Mogę wziąć jeszcze jeden dzień według kierownika. Nie chce jeszcze wracać Harry – odparłam bez pewności w głosie. Ten wziął głęboki wdech jakby chciał się uspokoić.
             - Fakt, że siedzę tam zamknięty w czterech ścianach, a ciebie nie ma chociaż w tym samym budynku jest… frustrujący. Nie podoba mi się to – powiedział twardo.
             - Jeszcze do niedawna nie wiedziałeś nawet kim jestem i że ktoś taki jak ja pracuje w twojej firmie – przypomniałam mu. Czułam, że psuje ten wieczór, bo w gruncie rzeczy spędziłam miło czas z Harrym w jego domu i ogrodzie. Chociaż na chwilę odcięłam się od złych myśli. Poza tym nie musiałam siedzieć z rodziną i udawać, że wszystko jest okej.
             - Wolałabyś, żebym się tego nigdy nie dowiedział? – spytał patrząc mi intensywnie w oczy.
             Skurczyłam się pod siłą tego spojrzenia. On miał niesamowitą zdolność przytłaczania ludzi i wypełniania całej przestrzeni swoją osobą i nie miałam tu na myśli tuszy, bo jego sylwetka nie mogła mieć bardziej idealnych proporcji. Chodzi bardziej o to, że jego obecność czuło się jak jakieś napięcie w powietrzu, nieważne czy znajdowałeś się blisko czy daleko od niego, jeśli Harry był w tej samej przestrzeni co ty, nie można było spokojnie odetchnąć.
             - Powoli przestaje być tego taka pewna – mruknęłam cicho. To wystarczyło, żeby kącik jego ust drgnął do góry już drugi raz w przeciągu 15 minut. Przewróciłam oczami na ten gest.
             - Nie powiesz mi chyba teraz, że nie spędziłaś miło czasu? Oboje wiemy, że to nieprawda.
             - Nie twierdzę, że tak jest. Ale powstrzymam się od opinii zważywszy na to, że wywiozłeś mnie wbrew mojej woli. Co z resztą robisz za każdym razem – prychnęłam.
             - Bo…
             - Bo możesz tak wiem Harry, słyszałam to już setki razy. – Znowu przewróciłam oczami. Usłyszałam jego cichy śmiech, odruchowo wstrzymując oddech, żeby nic go nie zakłóciło. Tak rzadko się śmiał.
             - Masz rację. Ale robię to tylko dlatego, że na początku było ci to tak naprawdę obojętne, a z biegiem czasu polubiłaś to, że ktoś podejmuje za ciebie decyzje i wyciąga cię z domu albo z pracy. Wcale nie lubisz być wiecznie sama w swoim malutkim świecie – powiedział.
             Zmarszczyłam brwi. Czy tak mogło rzeczywiście być? Przecież za każdym razem protestowałam. Dwukrotnie zostałam wniesiona do auta siłą. Odmawiałam. Ale czy wystarczająco mocno? Czy przypadkiem nie zaczęłam się do tego przyzwyczajać i… I być może nie miałam nic przeciwko. Przeraziła mnie nieco ta myśl. Może wcale nie jest tak, że to co on robi jest w 100% zwykłym zmuszaniem. Odkaszlnęłam próbując jakoś zburzyć tą dziwną atmosferę, którą Harry wytworzył wokół nas tym co powiedział.
             - Nic nie mówisz, więc zgadzasz się ze mną? – spytał w końcu kiedy zobaczył, że nie zamierzam mu odpowiedzieć.
             - Jestem śpiąca Harry, powinnam już…
             - Unikasz odpowiedzi.
             - Bo może nie chcę odpowiadać? – Uniosłam brew zdenerwowana tym jak na mnie naciskał. Przymknął na chwilę powieki i ponownie wziął głębszy wdech.
             - Okej. Nie odpowiadaj. I tak nie musisz.
             Odwrócił się i zaczął się oddalać bez żadnego pożegnania. Powinnam być zadowolona. Uniknęłam odpowiedzi, a w dodatku miałam mieć od niego spokój przez najbliższe godziny. Więc dlaczego wpatruje się w jego plecy jakby oczekując, że zaraz się odwróci i powie chociaż słowo na dobranoc. Oddychałam coraz szybciej widząc, że jest coraz dalej. Cholera. I znowu nie wiem co robię.
             - Harry! – zawołałam. Zatrzymał się w pół kroku. Chwilę stał w miejscu po czym poznałam, że kolejny raz go zaskoczyłam. Zwykle przecież patrzyłam jak odchodzi z ulgą i on zdawał sobie z tego doskonale sprawę. W końcu obrócił się powoli i spojrzał na mnie uważnie. Dostrzegłam ruch jego szczęki, a to zwróciło moją uwagę na jego usta. Wpatrywałam się w nie zdecydowanie za długo, żeby mógł tego nie zauważyć. I przez to wpadłam na kolejny genialny pomysł, którego pewnie zaraz pożałuje.
             - Ostrzegałeś mnie, że pocałujesz mnie w najbliższym czasie, a teraz odchodzisz – powiedziałam szybko jednym ciągiem.
             Wstrzymałam oddech patrząc jak wyraz jego twarzy z czujnego zmienia się w ten sam co wtedy w gabinecie. Jakby był na skraju wytrzymałości. Wtedy myślałam, że to gniew nim kierował. Może jednak się myliłam i to było coś innego chociaż równie mocnego. Pokonał dzielącą nas przestrzeń w kilku susach i zaraz znalazł się z powrotem kilka centymetrów ode mnie. Chwycił moją twarz w swoje dłonie sprawiając, że moje serce zaczęło galopować w piersi tak szybko jakby zamierzało rozsadzić mi żebra. Potem bez ostrzeżenia przyciągnął mnie do siebie i mocno wpił się w moje wargi. Czułam, że nogi się pode mną uginają jak zawsze kiedy mnie całował. Jedna z jego rąk natychmiast powędrowała na moje lędźwie, podtrzymując mnie przy nim. Miałam zamknięte oczy i chyba pierwszy raz w życiu zobaczyłam te wszystkie gwiazdy i fajerwerki, o których opowiadały starsze dziewczyny w szkole średniej, a ja nigdy ich nie doświadczyłam. Teraz byłam pewna, że albo to świat zwariował, albo ja po prostu płonę. Oboje płoniemy od jego ognia. Położyłam mu dłonie na barkach, które napięły się pod moim dotykiem. Czułam wszystko. Miękkość jego warg. To jak ciepła  i szorstka była jego dłoń na moim karku. To jak jego kciuk delikatnie masował tam moją skórę, doprowadzając mnie do stanu kiedy nie pamiętałam już jak się nazywam. Zapach jego wody kolońskiej, tak głęboki i drażniący jakby nawet on chciał mi coś udowodnić. Wszystko. W końcu powoli i niechętnie rozłączył nasze wargi i oparł swoje czoło o moje, oddychając szybciej niż to było naturalne. Ja najzwyczajniej w świecie dyszałam jakbym przebiegła przed chwilą parę dobrych kilometrów. Otworzyłam powoli oczy i mogłam zobaczyć jak w jego oczach odbija się nocne niebo i gwiazdy. Wszystko się zmieniło w tym momencie. Wiedziałam to. Bo po raz pierwszy dałam mu prawdziwe przyzwolenie. I teraz mogłam w to wchodzić tylko głębiej, nie było już dla mnie ratunku.
             - Przypomnij mi następnym razem jeśli znowu cię przed czymś ostrzegę – powiedział zmienionym głosem, bardziej ochrypłym i uderzającym w najczulsze punkty mojej natury.
             Przełknęłam ślinę i szepnęłam krótkie ‘okej’. Na koniec pocałował mnie jeszcze szybko i krótko i pobiegł do samochodu. Stałam tam jakbym przyrosła do ziemi i nie potrafiłam nawet odetchnąć, nie mówiąc już o poruszeniu się. Otworzył zamaszyście i drzwi i spojrzał jeszcze ostatni raz w moją stronę. Otworzył usta i już wiedziałam, że będę słyszeć w głowie jego słowa przez najbliższe godziny.
             - Słodkich snów.

_______________________________________________________________

Wiem, że jesteście na mnie źli albo jest Wam po prostu przykro, że zostawiłam tak bloga i nie miałam nawet odwagi Was o tym poinformować. Tak naprawdę nie miałam tego w planach, samo tak wyszło. Jest wiele czynników, które się na to złożyły i w przeważającej części jest najzwyczajniej w świecie mój brak motywacji do czegokolwiek. Bo coś się w moim życiu zmieniło, ja się zmieniłam i ubolewam nad tym, bo kiedyś do wszystkiego zabierałam się z motywacją i mnóstwem energii i zaangażowania. Za cholerę nie wiem kiedy to się stało. Poza tym walczyłam ze swoimi problemami i próbowałam zapomnieć o pewnym idiocie #jebaćmiłość. Nie obiecuje Wam, że wracam na stałe chociaż marzę o tym, żeby móc to powiedzieć z ręką na sercu. Ale na razie jestem. I mam nadzieje, że mi to wszystko wybaczycie. Wciąż Was kocham ~ Wasza Ewa