Kucnęłam, żeby zobaczyć czy ciasto w piekarniku jest już
zarumienione. Chwilę przyglądałam mu się z rosnącym głodem chociaż zjadłam już
zdecydowanie za dużo podczas wigilijnej kolacji. Mama lubiła podawać to ciasto
chwilę po upieczeniu, bo tylko wtedy czuło się doskonale czekoladową nudę, więc
co jakiś czas sprawdzałam w jakim jest stanie. Sądziłam, że jeszcze góra 10
minut, więc postanowiłam po prostu poczekać w kuchni. Kiedy wstawałam nagle
poczułam ręce na swoich biodrach i omal nie dostałam zawału. Czyjeś usta
musnęły moją szyję, sprawiając, że głośno wciągnęłam powietrze. Wtedy poczułam
charakterystyczny zapach wody kolońskiej swojego niespodziewanego gościa.
- Harry... - wydukałam. Jego zęby przygryzły moje ucho, a ręce owinęły się wokół talii, przytulając mnie na tyle mocno, żebym poczuła swoimi plecami ciepłe i umięśnione ciało.
- Przez cały wieczór chciałem ci powiedzieć jak cholernie dobrze wyglądasz w tej sukience... - szepnął tak blisko mojej skóry, że czułam ruch jego warg przy każdy słowie. Obrócił mnie do siebie, nie wypuszczając mnie z objęć.
- Dziękuję - powiedziałam pąsowiejąc. Podniósł mój podbródek palcem, zmuszając mnie do spojrzenia mu w oczy. - Czemu jednak przyszedłeś? Zaskoczyłeś mnie.
- Właściwie to był impuls. Chyba znudziło mi się już spędzanie co roku świąt przy komputerze jakby to był zwykły dzień. Podjąłem decyzję i pół godziny później zajechałem do ciebie, po drodze znajdując ostatnią otwartą kwiaciarnię. Zdążyłem ostatnie 5 minut. - Uśmiechnął sie z satysfakcją.
Boże. Było tyle pytań, które chciałam mu teraz zadać, a żadne nie wydawało się być odpowiednie. A nic tak bardzo nie denerwowało mnie w tym momencie jak moja niewiedza. Czemu zachowywał się zupełnie inaczej niż kiedy go poznałam? Nie potrafiłam dojść do tego czy to chwilowe, czy miałam na ro wpływ, a może tak naprawde tylko mi się wydaje, że jest inny. Spojrzałam w jego ciepłe, zielone oczy. Nie, nie ma mowy o żadnej pomyłce. Coś roztopiło ten lód w jego oczach i nagła, naiwna myśl, że może to ja, wywołała ciepło w moim sercu. A może to po prostu motyle w moim brzuchu, które poczułam kiedy tylko do dzisiaj zobaczyłam, dostały padaczki. Coś było na pewno na rzeczy, bo czułam, że mięknę w jego ramionach.
- Cholera, ciasto!
Przypomnialam sobie nagle i wyrwałam siew z jego ramion gwałtownie. Usłyszałam jego cichy chichot, który wprawił mnie w osłupienie, bo kto by pomyślał, ze Harry potrafi chichotać. Wyciągnęłam szybko blachę z piekarnika i odetchnęłam z ulgą. Wybrałam idealny moment. Wciągnęłam do płuc smakowity zapach, czując, że robie się głodna, wbrew wcześniejszym protestom mojego brzucha przed kolejnymi porcjami jedzenia.
- Nie śmiej sie ze mnie - mruknęłam pod nosem.
- Co ty tam zrzędzisz pod nosem? - zaśmiał się, więc zmierzyłam go wzrokiem bazyliszka. To wprawiło go w jeszcze większe rozbawienie, wiec westchnęłam w bezsilności sięgając po nóż. - Ej ej, ale nie musisz od razu człowieka nożem traktować!
- To do ciasta idioto - prychnęłam.
- No wiem wiem kotek, już cię nie męczę - powiedział wesoło, obejmują mnie od tyłu ramionami i zanurzając twarz w moich włosach. Oparłam sie o niego plecami, czując się tak cholernie dobrze, że nie wiedziałam czy coś jest w stanie przebić to uczucie. To bezpieczeństwo, ciepło i troskę, które czuło się promieniujące od jego ciała. W tym momencie zastanowiłam się tylko czy takie zachowanie podchodzi pod krótki romans z szefem, do którego chciałam doprowadzić, czy to było juz cos więcej. Ale postanowiłam na razie się tym nie martwić.
***
- Dobranoc Harry - powiedziałam stojąc w przedpokoju i patrząc do góry na idealne rysy swojego...szefa? Kochanka? Nie wiedziałam jak powinnam go nazywać.
Miałam ochotę dotknąć jego twarzy i obrysować palcem te wszystkie perfekcyjne kontury, ale nie odważyłam się. On za to patrzył mi intensywnie w oczy jakby chciał mnie pochłonąć w ten sposób i czułam, że byloby to możliwe, gdybyśmy tylko mogli stać tutaj dłużej. W końcu wziął moją twarz w dłonie i ostrożnie pocałował moje usta, pochylając się do mnie. Stanęłam na palcach, żeby ułatwić mu zadanie i zaraz poczułam jak przytula mnie do siebie, całując przy tym odrobinę odważniej. To było coś innego niż zwykle, takie czułe i delikatne, że nagle uderzyło we mnie to, jak szybko bije moje serce, jak wielkie podekscytowanie czuje w ciele i jak mocno pragnę po prostu trwać tak przez całą wieczność. To ostatnie mnie przeraziło. Odsunęłam sie chyba nieco za gwałtownie od Harrego, przerywając pocałunek i wprawiając go w niepewność. Nie wiem co wyczytał a mojej twarzy, ale wydawał się nad czymś intensywnie myśleć w, aż w końcu zmarszczył brwi jakby był o coś zły.
- Dobranoc - odparł tylko i juz po chwili go nie było.
Oparłam się o ścianę, oddychając trzy razy szybciej niż powinnam. Zaangażowanie. Najgorsze słowo. Czułam to. Czułam, że przez przypadek zaczęłam sie angażować w cos co miało być romansem. A który przecież dopiero co sie zaczął. Więc może to świadczy o tym, że nie nadaje sie do takich rzeczy. Ale to zaszło za daleko. Taka była prawda. I na razie nie było dla mnie odwrotu.
- Harry... - wydukałam. Jego zęby przygryzły moje ucho, a ręce owinęły się wokół talii, przytulając mnie na tyle mocno, żebym poczuła swoimi plecami ciepłe i umięśnione ciało.
- Przez cały wieczór chciałem ci powiedzieć jak cholernie dobrze wyglądasz w tej sukience... - szepnął tak blisko mojej skóry, że czułam ruch jego warg przy każdy słowie. Obrócił mnie do siebie, nie wypuszczając mnie z objęć.
- Dziękuję - powiedziałam pąsowiejąc. Podniósł mój podbródek palcem, zmuszając mnie do spojrzenia mu w oczy. - Czemu jednak przyszedłeś? Zaskoczyłeś mnie.
- Właściwie to był impuls. Chyba znudziło mi się już spędzanie co roku świąt przy komputerze jakby to był zwykły dzień. Podjąłem decyzję i pół godziny później zajechałem do ciebie, po drodze znajdując ostatnią otwartą kwiaciarnię. Zdążyłem ostatnie 5 minut. - Uśmiechnął sie z satysfakcją.
Boże. Było tyle pytań, które chciałam mu teraz zadać, a żadne nie wydawało się być odpowiednie. A nic tak bardzo nie denerwowało mnie w tym momencie jak moja niewiedza. Czemu zachowywał się zupełnie inaczej niż kiedy go poznałam? Nie potrafiłam dojść do tego czy to chwilowe, czy miałam na ro wpływ, a może tak naprawde tylko mi się wydaje, że jest inny. Spojrzałam w jego ciepłe, zielone oczy. Nie, nie ma mowy o żadnej pomyłce. Coś roztopiło ten lód w jego oczach i nagła, naiwna myśl, że może to ja, wywołała ciepło w moim sercu. A może to po prostu motyle w moim brzuchu, które poczułam kiedy tylko do dzisiaj zobaczyłam, dostały padaczki. Coś było na pewno na rzeczy, bo czułam, że mięknę w jego ramionach.
- Cholera, ciasto!
Przypomnialam sobie nagle i wyrwałam siew z jego ramion gwałtownie. Usłyszałam jego cichy chichot, który wprawił mnie w osłupienie, bo kto by pomyślał, ze Harry potrafi chichotać. Wyciągnęłam szybko blachę z piekarnika i odetchnęłam z ulgą. Wybrałam idealny moment. Wciągnęłam do płuc smakowity zapach, czując, że robie się głodna, wbrew wcześniejszym protestom mojego brzucha przed kolejnymi porcjami jedzenia.
- Nie śmiej sie ze mnie - mruknęłam pod nosem.
- Co ty tam zrzędzisz pod nosem? - zaśmiał się, więc zmierzyłam go wzrokiem bazyliszka. To wprawiło go w jeszcze większe rozbawienie, wiec westchnęłam w bezsilności sięgając po nóż. - Ej ej, ale nie musisz od razu człowieka nożem traktować!
- To do ciasta idioto - prychnęłam.
- No wiem wiem kotek, już cię nie męczę - powiedział wesoło, obejmują mnie od tyłu ramionami i zanurzając twarz w moich włosach. Oparłam sie o niego plecami, czując się tak cholernie dobrze, że nie wiedziałam czy coś jest w stanie przebić to uczucie. To bezpieczeństwo, ciepło i troskę, które czuło się promieniujące od jego ciała. W tym momencie zastanowiłam się tylko czy takie zachowanie podchodzi pod krótki romans z szefem, do którego chciałam doprowadzić, czy to było juz cos więcej. Ale postanowiłam na razie się tym nie martwić.
***
- Dobranoc Harry - powiedziałam stojąc w przedpokoju i patrząc do góry na idealne rysy swojego...szefa? Kochanka? Nie wiedziałam jak powinnam go nazywać.
Miałam ochotę dotknąć jego twarzy i obrysować palcem te wszystkie perfekcyjne kontury, ale nie odważyłam się. On za to patrzył mi intensywnie w oczy jakby chciał mnie pochłonąć w ten sposób i czułam, że byloby to możliwe, gdybyśmy tylko mogli stać tutaj dłużej. W końcu wziął moją twarz w dłonie i ostrożnie pocałował moje usta, pochylając się do mnie. Stanęłam na palcach, żeby ułatwić mu zadanie i zaraz poczułam jak przytula mnie do siebie, całując przy tym odrobinę odważniej. To było coś innego niż zwykle, takie czułe i delikatne, że nagle uderzyło we mnie to, jak szybko bije moje serce, jak wielkie podekscytowanie czuje w ciele i jak mocno pragnę po prostu trwać tak przez całą wieczność. To ostatnie mnie przeraziło. Odsunęłam sie chyba nieco za gwałtownie od Harrego, przerywając pocałunek i wprawiając go w niepewność. Nie wiem co wyczytał a mojej twarzy, ale wydawał się nad czymś intensywnie myśleć w, aż w końcu zmarszczył brwi jakby był o coś zły.
- Dobranoc - odparł tylko i juz po chwili go nie było.
Oparłam się o ścianę, oddychając trzy razy szybciej niż powinnam. Zaangażowanie. Najgorsze słowo. Czułam to. Czułam, że przez przypadek zaczęłam sie angażować w cos co miało być romansem. A który przecież dopiero co sie zaczął. Więc może to świadczy o tym, że nie nadaje sie do takich rzeczy. Ale to zaszło za daleko. Taka była prawda. I na razie nie było dla mnie odwrotu.
___________________________________________________________
Przepraszam, że tym razem zajęło mi to więcej czasu, ale nie potrafiłam się zabrać za pisanie, a kiedy już się zabierałam to moja wena wolała spieprzać do lasu. Napisałam dla Was ten imagine na szybko w jakieś 40 minut, dlatego taki krótki, bo dzisiaj jadę na obóz i wracam bodajże 4 sierpnia, a nie chciałam być taka wredna i zostawić Was z niczym. Na obozie raczej nie będę pisać, bo nie będzie czasu i warunków, ale jak tylko wrócę to chcę coś szybko naskrobać, bo to kolejna długa przerwa, więc jakieś motywacyjne kopniaki w dupę w komentarzach by się przydały xd Wczoraj było 5 lat 1D i przyznam, że trochę się rozryczałam, bo obejrzałam wszystkie teledyski w kolejności jak były dodawane i po prostu tyle wspomnień, że masakra. Równo z datą wyjścia WMYB w przyszłym miesiącu miną 4 lata odkąd jestem z tymi idiotami, bardziej lub mniej, ale mimo, że nie słucham ich muzyk to wciąż są dla mnie ważni i myślę, że jest wiele osób, które traktują to w ten sposób :) 'Widzimy' się za dwa tygodnie miśki! <3