Cisza.
Przejmująca, elektryzująca cisza panowała w samochodzie kiedy Harry odwoził
mnie do domu. Żadne z nas nawet nie próbowało zaczynać tematu, każde zatopione
we własnych myślach. Nie potrafiłam się zdecydować co bardziej mnie szokuje -
to co zrobiłam czy to jak bardzo cieszę się, że to zrobiłam. Nie chodzi nawet o
sam fakt uprawiania absolutnie gorącego seksu z własnym szefem. No dobra o to
też. Głównie jednak czułam coś dziwnego, jakby wolność. Podjęłam szaloną
decyzję i zrobiłam coś dla siebie. Chociaż na chwile przestałam sztywno trzymać
się ram. Nie byłam najmądrzejszą, najpiękniejszą i najbardziej interesującą
osobą na świecie, a mimo to Harry wciąż był w moim życiu. Coraz bardziej.
Wiedziałam, że stąpam po delikatnym gruncie, ale przecież nie zakochałabym się
w nim. Nie oddam serca drugi raz tak łatwo, a i Haremu przecież by na tym nie
zależało. To chwilowa przygoda i tak powinnam to traktować. Ale pomijają całe
to zamieszanie... Po raz pierwszy od bardzo dawna czułam to krótkie ciepło w
całym ciele i lekki ucisk w sercu. Szczęście? Nie sądziłam, że w ogóle jestem w
stanie to jeszcze poczuć. A jednak. I wiedziałam, że podjęłam dobrą decyzję.
Musze zacząć żyć dla siebie, być egoistką i postawić siebie na pierwszym
miejscu. Może wtedy w końcu zapomnę o Tommy'm. Zwłaszcza, że bałam się, że
teraz może powrócić do mojego życia.
Patrzyłam z zamyśleniem przez okno na idealnie białe płatki śniegu, które coraz szybciej spadały na ziemię, niesione gwałtownym wiatrem. Byłam ubrana zdecydowanie za cienko na te porę roku, ale nie przemyślałam tego za bardzo kiedy wychodziłam z domu i zamówiłam taksówkę pod dom Harrego. Teraz też nie był to dla mnie zbyt wielki problem skoro ogrzewanie było włączone na maxa. Przymknęłam powieki i jakoś nie potrafiłam powstrzymać głupiego uśmiechu cisnącego mi się na usta. Cholera. Niech to uczucie nie mija.
Poczułam, że samochód zwalnia i po chwili zatrzymuje się. Uparcie nie otwierałam oczu, wiedząc, że to wszystko pryśnie jak bańka mydlana kiedy to zrobię.
- Wesołych świąt. - Usłyszałam głos Harrego. Otworzyłam w końcu oczy i spojrzałam na niego. Zaparło mi dech w piersi kiedy zobaczyłam jego ciepły uśmiech i błyszczące oczy. Przez chwilę po prostu wpatrywałam się w niego, czując, że nie potrafię przestać. Nie wiem czy to przez wdzięczność, czy coś innego.
- Dziękuję. Tobie również.
- Nie obchodzę świąt - odparł przenosząc wzrok na kierownicę. Miedzy jego brwiami pojawiła się zmarszczka.
- Jak to? - spytałam. Dopiero teraz uzmysłowiłam sobie jak mało wiem o człowieku, z którym dopiero co poszłam do łóżka. Znaczy pod prysznic. Mógł być innej wiary, a ja nie miałam o tym pojęcia.
- Nie mam z kim. - Prostota tego zdania i smutek w nim zawarty sprawił, że moje serce ścisnęło się w piersi. Nie czułam magii świąt odkąd byłam małym dzieckiem. W tym momencie jednak to ciepłe, magiczne uczucie powróciło do mnie.
- Nie chciałbyś spędzić ich ze mną i moją rodziną?
Obudziła sie we mnie dziecięca nadzieja. Harry przy naszym stole. I nagle ten spektakl sztucznym uśmiechów i teatralnych gestów wydał mi się czymś wyczekiwanym jeśli on byłby tam ze mną.
Harry spojrzał na mnie zaskoczony. Widziałam zamieszanie w jego oczach.
- To chyba nienajlepszy pomysł. Święta już dawno przestały być częścią mojego życia. Nie nadaje się do tego. Przepraszam - mruknął przepraszająco.
- W porządku. Nie ma problemu.
Mimo to poczułam się tak jakby ktoś zgasił ten mały płomyczek, który zapalił się we mnie nieoczekiwanie. Harry położył mi dłoń na policzku i lekko pogłaskał go kciukiem. Serce zabiło mi szybciej.
- Naprawde przepraszam. Zobaczymy się po świętach tak? - Pokiwałam głową. Wtedy pochylił się powoli i delikatnie musnął wargami moje usta.
***
- No powiedz, kto to był? Kotek zniknęłaś na całą noc i wróciłaś jakimś obcym samochodem do domu, należą nam sie wyjaśnienia - marudziła moja mama, mieszając składniki na jedno ze świątecznych ciast.
- Jestem dorosła mamo, nie muszę się wam z wszystkiego tłumaczyć - mruknęłam ukrywając swoje rumieńce za włosami. Przez to ledwo widziałam warzywa, które kroiłam, ale dawały mi one poczucie odgrodzenia się od męczących pytań.
- Wiem, że jesteś. Po prostu... Widzę, że coś się dzieje. Coś się zmienia. Wydajesz się być...inna. - Niemal widziałam jak umysł mojej rodzicielki pracuje na najwyższych obrotach, żeby dobrać odpowiednie słowa.
- Masz na myśli to, że nie chodzę z wieczną depresją i wzrokiem jakby błagała o to, żeby samochód we mnie uderzył?
- No...tak - odparła niepewna mojej reakcji.
- Nie chce wam dawać złudnej nadziei, że jest dobrze. Ale powiedzmy, że jest lepiej. Odrobine.
- To przez chłopaka?
- Jakiego chłopaka? - spytał mój brat wchodząc do kuchni i od razu porywając do ust pare gotowych pierniczków leżących w misce. Mama spojrzała na niego wzrokiem mordercy. Zachichotałam przyciągając ich uwagę. Spojrzeli na mnie jak na nienormalną.
- No co?
- Nic nic. - Szybko powiedziała moja matka patrząc porozumiewawczo na swojego syna. Przewróciłam oczami.
- Widziałem dzisiaj u nas tego bogatego klienta pod domem, już myślałem, że przyjechał do warsztatu, ale odwróciłem wzrok dosłownie na chwile a jego już nie było - powiedział zawiedziony.
- Czy to przypadkiem nie był ten sam człowiek, który odwiózł dzisiaj (t.i.)?
- Zaraz co? Jesteś z tym kolesiem?! - Mój brat wyglądał jakby miał zawału dostać. Wielkie dzieki za wiarę we mnie. Rozzłościłam się.
- Co więcej to ten sam, który wszedł tu ostatnio tłumacząc, że jest moim szefem i musimy coś omówić - burknęłam odkrywczo.
- Śpisz ze swoim szefem?
- Idioto zamknij się! - warknęłam.
- Czyli, że śpisz - powiedział i wybuchnął śmiechem, aż łzy zebrały mu się w kącikach oczu. Mama patrzyła na nas nie rozumiejąc co się dzieje.
- Jak to śpisz?
- Mamo nie słuchaj tego idioty - mruknęłam. Cholera. Wrzuciłam ostatnią porcje warzyw do sałatki i jak najszybciej zaczęłam się oddalać z kuchni. - Idę...zrobić włosy i makijaż na wieczór.
Słyszałam za sobą śmiech swojego brata kiedy wychodziłam. Boże teraz to dopiero ta wigilia będzie koszmarem. Nie uniknę tych wszystkich pytań. Szczególnie ze strony rodziny ojca, która była wyjątkowo upierdliwa, a dodatkowo uważała mnie za to dziecko, które nie wyszło moim rodzicom. Generalnie nie byli to moi ulubieni ludzie na świecie.
Weszłam do swojego pokoju z zamiarem położenia się w łóżku i wyjścia z niego dopiero kiedy goście przyjdą. Jednak coś mnie tknęło i naprawdę postanowiłam zrobić coś ze swoim wyglądem. Nie malowałam sie od dawna, a wlosy mialam niemal zawsze rozpuszczone bądź spięte w lekka kitkę. Może jakbym chociaż wyglądała lepiej to obraźliwe komentarze rodziny nie dotykałyby mnie tak mocno jak zwykle.
***
Ponad godzinę później wpatrywałam się w lustro zastanawiając się jak to możliwe, że jestem w stanie tak wyglądać. Spojrzałam na idealny makijaż, który kiedyś był dla mnie rutyną, więc zrobienie go było dla mnie niemal przyjemnością. Włosy układały sie w miękkich, dużych lokach aż do łokci, a czarna sukienka, którą mialam na sobie idealnie podkreślała wszystko co powinna, jednocześnie nie sprawiając, ze wyglądałabym jakbym szła na imprezę o zupełnie innym charakterze niż świąteczna kolacja. Dawno nie wyglądałam tak dobrze. To sprawiło, że zaczęłam się zastanawiać co sprawiło, ze tak mocno się zaniedbałam. No tak. Tommy. To było głupie pytanie.
Zaraz mieli przyjść goście. Poszłam do salonu sprawdzić czy wszystko jest dobrze poustawiane chociaż sprawdzałam to wcześniej już z 5 razy. Nie chciałam, żeby rodzina od taty sie czepiała, chociaz wiedzialam, że to na nic, bo oni zawsze znajdą coś takiego co nie będzie im odpowiadać. Mój tata zakrztusił się kiedy weszłam do pokoju.
- Tylko mi nie mów, że to dla kuzyna Louisa - powiedział z przerażeniem. Zaśmiałam się wesoło. Louis nie był właściwie naszym krewnym, ale adoptowanym synem mojej ciotki. Co oznaczało, że co roku próbował się do mnie dobrać, bo nie byliśmy spokrewnieni. Ale on za to zdecydowanie nie był w moim typie. Poza tym mimo wszystko traktowałam go jak kuzyna. Kuzyn to rodzina. To by było obrzydliwe.
- Nie tato. To dla ciebie, nie martw się - powiedziałam rozbawiona podchodząc do niego i całując go w czoło, bo siedział.
- Pięknie wyglądasz.
- Dziękuję.
W końcu goście zaczęli przychodzić. Musiałam nasłuchać się głupich komentarzy i naoglądać fałszywych spojrzeń, ale również wysłuchać wielu komplementów ze strony rodziny mamy. I powstrzymać śmiech kiedy Louisowi szczęka nie opadła niemal do ziemi. Byłam znudzona podczas kolacji. Biało za oknem, choinka i pachnące świąteczne potrawy nie potrafiły wprowadzić mnie w odpowiedni nastrój. Wielokrotnie musiałam kopnąć pod stołem Louisa, kiedy próbował dotknąć mojego kolana, wysłuchiwać nudnych przechwałek ciotki i wymieniać znaczące spojrzenia z mamą, która miała serdecznie dosyć jak co roku. Wtedy ktoś zapukał do drzwi.
- Niespodziewany gość! - Moja mama prawie zapiszczała. Tylko ja wiedziałam, że tak naprawde była po prostu szczęśliwa, ze ma pretekst, żeby odejść od stołu.
Nie zwróciłam na to większej uwagi i wróciłam do rozmowy z babcią o wyjeździe, który planowała sprezentować dziadku na jego 70 urodziny. I wtedy właśnie mój świat postanowił wywrócił sie do góry nogami.
Idealnie czarny garnitur, czarna koszula i czarny krawat. Włosy w słodkim, kontrolowanym nieładzie i cień zarostu na szczęce. Zielone oczy wpatrzone we mnie jakbym była jedyną osobą w pomieszczeniu. I dwa ogromne bukiety, jeden z mieszanych kwiatów, a drugi z krwistoczerwonych róż. Czułam jakbym wtapiała się w krzesło niezdolna by powiedzieć chociaż jedno słowo. I wtedy się uśmiechnął. I przysięgam, że moje serce stanęło na chwilę zanim przeszło do szaleńczego galopu.
- Dobry wieczór i wesołych świąt wszystkim - odezwał się niesamowicie nisko i patrząc tylko w moje oczy, przez co w ogóle nie skupiłam się na słowach, bo jego spojrzenie wprowadziło moje ciało w bardzo nieodpowiedni stan.
- (t.i.) nie mówiłaś, że kogoś od siebie zaprosiłaś! - Moja mama wyglądała jakby była w siódmym niebie.
- Nie sądziłam, że przyjdzie - wydukałam, wstając ostrożnie od stołu. Czułam, że Harry pożera mnie wzrokiem przez co potknęłam się i omal nie wpadłam na kuzyna Louisa, który wydawał się być z tego powodu bardzo zadowolony. Podeszłam do Harrego i dopiero z bliska zauważyłam jego zarumienione od zimna policzki i płatki śniegu we włosach. Uśmiechnęłam się lekko niedowierzając, że tak przystojny mężczyzna stoi tuż przede mną. Chwile wcześniej dał bukiet mojej mamie zostając tylko z czerwonymi różami. Przełknęłam ślinę ze zdenerwowania.
- Dla ciebie za zaproszenie - powiedział. Zwykle nie lubiłam oklepanych kwiatów. Jednak do Harrego w swoim klasycznym stroju, z tą swoją poważną i oficjalną postawą, nie pasowałyby inne kwiaty.
- Jestes niemożliwy - szepnęłam.
- Siadajcie proszę, zaraz przygotuje ci talerz kochanie - zaświergotała moja rodzicielka.
Usiedliśmy obok siebie po tym jak wszyscy odrobinę się przesunęli, żebyśmy mogli się zmieścić. W ten sposób znalazłam sie między Harrym a Louisem. A Harry pierwsze co zrobił to położył dłoń na moim udzie. I tym razem nie zamierzałam kopać nikogo pod stołem.
Patrzyłam z zamyśleniem przez okno na idealnie białe płatki śniegu, które coraz szybciej spadały na ziemię, niesione gwałtownym wiatrem. Byłam ubrana zdecydowanie za cienko na te porę roku, ale nie przemyślałam tego za bardzo kiedy wychodziłam z domu i zamówiłam taksówkę pod dom Harrego. Teraz też nie był to dla mnie zbyt wielki problem skoro ogrzewanie było włączone na maxa. Przymknęłam powieki i jakoś nie potrafiłam powstrzymać głupiego uśmiechu cisnącego mi się na usta. Cholera. Niech to uczucie nie mija.
Poczułam, że samochód zwalnia i po chwili zatrzymuje się. Uparcie nie otwierałam oczu, wiedząc, że to wszystko pryśnie jak bańka mydlana kiedy to zrobię.
- Wesołych świąt. - Usłyszałam głos Harrego. Otworzyłam w końcu oczy i spojrzałam na niego. Zaparło mi dech w piersi kiedy zobaczyłam jego ciepły uśmiech i błyszczące oczy. Przez chwilę po prostu wpatrywałam się w niego, czując, że nie potrafię przestać. Nie wiem czy to przez wdzięczność, czy coś innego.
- Dziękuję. Tobie również.
- Nie obchodzę świąt - odparł przenosząc wzrok na kierownicę. Miedzy jego brwiami pojawiła się zmarszczka.
- Jak to? - spytałam. Dopiero teraz uzmysłowiłam sobie jak mało wiem o człowieku, z którym dopiero co poszłam do łóżka. Znaczy pod prysznic. Mógł być innej wiary, a ja nie miałam o tym pojęcia.
- Nie mam z kim. - Prostota tego zdania i smutek w nim zawarty sprawił, że moje serce ścisnęło się w piersi. Nie czułam magii świąt odkąd byłam małym dzieckiem. W tym momencie jednak to ciepłe, magiczne uczucie powróciło do mnie.
- Nie chciałbyś spędzić ich ze mną i moją rodziną?
Obudziła sie we mnie dziecięca nadzieja. Harry przy naszym stole. I nagle ten spektakl sztucznym uśmiechów i teatralnych gestów wydał mi się czymś wyczekiwanym jeśli on byłby tam ze mną.
Harry spojrzał na mnie zaskoczony. Widziałam zamieszanie w jego oczach.
- To chyba nienajlepszy pomysł. Święta już dawno przestały być częścią mojego życia. Nie nadaje się do tego. Przepraszam - mruknął przepraszająco.
- W porządku. Nie ma problemu.
Mimo to poczułam się tak jakby ktoś zgasił ten mały płomyczek, który zapalił się we mnie nieoczekiwanie. Harry położył mi dłoń na policzku i lekko pogłaskał go kciukiem. Serce zabiło mi szybciej.
- Naprawde przepraszam. Zobaczymy się po świętach tak? - Pokiwałam głową. Wtedy pochylił się powoli i delikatnie musnął wargami moje usta.
***
- No powiedz, kto to był? Kotek zniknęłaś na całą noc i wróciłaś jakimś obcym samochodem do domu, należą nam sie wyjaśnienia - marudziła moja mama, mieszając składniki na jedno ze świątecznych ciast.
- Jestem dorosła mamo, nie muszę się wam z wszystkiego tłumaczyć - mruknęłam ukrywając swoje rumieńce za włosami. Przez to ledwo widziałam warzywa, które kroiłam, ale dawały mi one poczucie odgrodzenia się od męczących pytań.
- Wiem, że jesteś. Po prostu... Widzę, że coś się dzieje. Coś się zmienia. Wydajesz się być...inna. - Niemal widziałam jak umysł mojej rodzicielki pracuje na najwyższych obrotach, żeby dobrać odpowiednie słowa.
- Masz na myśli to, że nie chodzę z wieczną depresją i wzrokiem jakby błagała o to, żeby samochód we mnie uderzył?
- No...tak - odparła niepewna mojej reakcji.
- Nie chce wam dawać złudnej nadziei, że jest dobrze. Ale powiedzmy, że jest lepiej. Odrobine.
- To przez chłopaka?
- Jakiego chłopaka? - spytał mój brat wchodząc do kuchni i od razu porywając do ust pare gotowych pierniczków leżących w misce. Mama spojrzała na niego wzrokiem mordercy. Zachichotałam przyciągając ich uwagę. Spojrzeli na mnie jak na nienormalną.
- No co?
- Nic nic. - Szybko powiedziała moja matka patrząc porozumiewawczo na swojego syna. Przewróciłam oczami.
- Widziałem dzisiaj u nas tego bogatego klienta pod domem, już myślałem, że przyjechał do warsztatu, ale odwróciłem wzrok dosłownie na chwile a jego już nie było - powiedział zawiedziony.
- Czy to przypadkiem nie był ten sam człowiek, który odwiózł dzisiaj (t.i.)?
- Zaraz co? Jesteś z tym kolesiem?! - Mój brat wyglądał jakby miał zawału dostać. Wielkie dzieki za wiarę we mnie. Rozzłościłam się.
- Co więcej to ten sam, który wszedł tu ostatnio tłumacząc, że jest moim szefem i musimy coś omówić - burknęłam odkrywczo.
- Śpisz ze swoim szefem?
- Idioto zamknij się! - warknęłam.
- Czyli, że śpisz - powiedział i wybuchnął śmiechem, aż łzy zebrały mu się w kącikach oczu. Mama patrzyła na nas nie rozumiejąc co się dzieje.
- Jak to śpisz?
- Mamo nie słuchaj tego idioty - mruknęłam. Cholera. Wrzuciłam ostatnią porcje warzyw do sałatki i jak najszybciej zaczęłam się oddalać z kuchni. - Idę...zrobić włosy i makijaż na wieczór.
Słyszałam za sobą śmiech swojego brata kiedy wychodziłam. Boże teraz to dopiero ta wigilia będzie koszmarem. Nie uniknę tych wszystkich pytań. Szczególnie ze strony rodziny ojca, która była wyjątkowo upierdliwa, a dodatkowo uważała mnie za to dziecko, które nie wyszło moim rodzicom. Generalnie nie byli to moi ulubieni ludzie na świecie.
Weszłam do swojego pokoju z zamiarem położenia się w łóżku i wyjścia z niego dopiero kiedy goście przyjdą. Jednak coś mnie tknęło i naprawdę postanowiłam zrobić coś ze swoim wyglądem. Nie malowałam sie od dawna, a wlosy mialam niemal zawsze rozpuszczone bądź spięte w lekka kitkę. Może jakbym chociaż wyglądała lepiej to obraźliwe komentarze rodziny nie dotykałyby mnie tak mocno jak zwykle.
***
Ponad godzinę później wpatrywałam się w lustro zastanawiając się jak to możliwe, że jestem w stanie tak wyglądać. Spojrzałam na idealny makijaż, który kiedyś był dla mnie rutyną, więc zrobienie go było dla mnie niemal przyjemnością. Włosy układały sie w miękkich, dużych lokach aż do łokci, a czarna sukienka, którą mialam na sobie idealnie podkreślała wszystko co powinna, jednocześnie nie sprawiając, ze wyglądałabym jakbym szła na imprezę o zupełnie innym charakterze niż świąteczna kolacja. Dawno nie wyglądałam tak dobrze. To sprawiło, że zaczęłam się zastanawiać co sprawiło, ze tak mocno się zaniedbałam. No tak. Tommy. To było głupie pytanie.
Zaraz mieli przyjść goście. Poszłam do salonu sprawdzić czy wszystko jest dobrze poustawiane chociaż sprawdzałam to wcześniej już z 5 razy. Nie chciałam, żeby rodzina od taty sie czepiała, chociaz wiedzialam, że to na nic, bo oni zawsze znajdą coś takiego co nie będzie im odpowiadać. Mój tata zakrztusił się kiedy weszłam do pokoju.
- Tylko mi nie mów, że to dla kuzyna Louisa - powiedział z przerażeniem. Zaśmiałam się wesoło. Louis nie był właściwie naszym krewnym, ale adoptowanym synem mojej ciotki. Co oznaczało, że co roku próbował się do mnie dobrać, bo nie byliśmy spokrewnieni. Ale on za to zdecydowanie nie był w moim typie. Poza tym mimo wszystko traktowałam go jak kuzyna. Kuzyn to rodzina. To by było obrzydliwe.
- Nie tato. To dla ciebie, nie martw się - powiedziałam rozbawiona podchodząc do niego i całując go w czoło, bo siedział.
- Pięknie wyglądasz.
- Dziękuję.
W końcu goście zaczęli przychodzić. Musiałam nasłuchać się głupich komentarzy i naoglądać fałszywych spojrzeń, ale również wysłuchać wielu komplementów ze strony rodziny mamy. I powstrzymać śmiech kiedy Louisowi szczęka nie opadła niemal do ziemi. Byłam znudzona podczas kolacji. Biało za oknem, choinka i pachnące świąteczne potrawy nie potrafiły wprowadzić mnie w odpowiedni nastrój. Wielokrotnie musiałam kopnąć pod stołem Louisa, kiedy próbował dotknąć mojego kolana, wysłuchiwać nudnych przechwałek ciotki i wymieniać znaczące spojrzenia z mamą, która miała serdecznie dosyć jak co roku. Wtedy ktoś zapukał do drzwi.
- Niespodziewany gość! - Moja mama prawie zapiszczała. Tylko ja wiedziałam, że tak naprawde była po prostu szczęśliwa, ze ma pretekst, żeby odejść od stołu.
Nie zwróciłam na to większej uwagi i wróciłam do rozmowy z babcią o wyjeździe, który planowała sprezentować dziadku na jego 70 urodziny. I wtedy właśnie mój świat postanowił wywrócił sie do góry nogami.
Idealnie czarny garnitur, czarna koszula i czarny krawat. Włosy w słodkim, kontrolowanym nieładzie i cień zarostu na szczęce. Zielone oczy wpatrzone we mnie jakbym była jedyną osobą w pomieszczeniu. I dwa ogromne bukiety, jeden z mieszanych kwiatów, a drugi z krwistoczerwonych róż. Czułam jakbym wtapiała się w krzesło niezdolna by powiedzieć chociaż jedno słowo. I wtedy się uśmiechnął. I przysięgam, że moje serce stanęło na chwilę zanim przeszło do szaleńczego galopu.
- Dobry wieczór i wesołych świąt wszystkim - odezwał się niesamowicie nisko i patrząc tylko w moje oczy, przez co w ogóle nie skupiłam się na słowach, bo jego spojrzenie wprowadziło moje ciało w bardzo nieodpowiedni stan.
- (t.i.) nie mówiłaś, że kogoś od siebie zaprosiłaś! - Moja mama wyglądała jakby była w siódmym niebie.
- Nie sądziłam, że przyjdzie - wydukałam, wstając ostrożnie od stołu. Czułam, że Harry pożera mnie wzrokiem przez co potknęłam się i omal nie wpadłam na kuzyna Louisa, który wydawał się być z tego powodu bardzo zadowolony. Podeszłam do Harrego i dopiero z bliska zauważyłam jego zarumienione od zimna policzki i płatki śniegu we włosach. Uśmiechnęłam się lekko niedowierzając, że tak przystojny mężczyzna stoi tuż przede mną. Chwile wcześniej dał bukiet mojej mamie zostając tylko z czerwonymi różami. Przełknęłam ślinę ze zdenerwowania.
- Dla ciebie za zaproszenie - powiedział. Zwykle nie lubiłam oklepanych kwiatów. Jednak do Harrego w swoim klasycznym stroju, z tą swoją poważną i oficjalną postawą, nie pasowałyby inne kwiaty.
- Jestes niemożliwy - szepnęłam.
- Siadajcie proszę, zaraz przygotuje ci talerz kochanie - zaświergotała moja rodzicielka.
Usiedliśmy obok siebie po tym jak wszyscy odrobinę się przesunęli, żebyśmy mogli się zmieścić. W ten sposób znalazłam sie między Harrym a Louisem. A Harry pierwsze co zrobił to położył dłoń na moim udzie. I tym razem nie zamierzałam kopać nikogo pod stołem.
________________________________________________________________
Przepraszam że tyle to trwało, ale byłam na weekendzie z rodzicami w górach, a potem jakoś nie potrafiłam się do tego zabrać. Wiem, ze Wam tak dziwnie święta w lipcu zrobiłam, ale tak jakoś wyszło xd Troche ochłody się przyda xd Więc ten no. Wesołych świąt, Znaczy wakacji. I nie słuchajcie piosenek z Kevina samego w domu wieczorem, bo zaczniecie mieć dziwne pragnienia, na przykład ustrojenie choinki w wakacje i założenie grubych świątecznych skarpet xd Dziękuje za wszystkie komentarze i wyświetlenia <3 nigdy nie przestanie mnie zadziwiać, że nawet po takich przerwach wyświetlenia wracają w zastraszającym tempie. Kocham Was.
Cudowny ♥ czekam na next :)))
OdpowiedzUsuńJoanna.
Tak strasznie się cieszę, że jednak przyszedł :) Świetny rozdział <3
OdpowiedzUsuńAww cudowny jak zawsze ❤. Czekam z niecierpliwoscia na kolejny. A tak btw ile bedzie jeszcze czesci?
OdpowiedzUsuńSzczerze mówiąc nie mam pojęcia ale wydaje mi się że od 5 do 8 więc dosyć sporo xd
UsuńPozdrawiam cieplutko ❤ ~ autorka
Mega się cieszę ,że tak szybko dodajesz cześci. A co do tej to faktycznie ,aż zachciało mi się choinki śniegu i wgl :)
OdpowiedzUsuńMega się cieszę ,że tak szybko dodajesz cześci. A co do tej to faktycznie ,aż zachciało mi się choinki śniegu i wgl :)
OdpowiedzUsuńPiękny ♥
OdpowiedzUsuńWspaniały rozdział :))) czekam na next ♥ /Julia
OdpowiedzUsuńCudny *-* /Ania
OdpowiedzUsuńAww :* kocham to opowiadanie ♥♡ jesteś genialna <3 ~ Vici
OdpowiedzUsuńSuper *-* ♥
OdpowiedzUsuńProsze o kolejny rozdział.Jak H sie bedzie zachowywał przy jej rodzinie?! My też cie kochamy. A. ;*
OdpowiedzUsuńsuper z niecierpliwoscia czekam na nn:)
OdpowiedzUsuńNext :*** ♥_♥
OdpowiedzUsuńUWIELBIAM! :D
OdpowiedzUsuńJejku jakie CUDOWNE :* Uwielbiam to <3
OdpowiedzUsuńczekam na nn. <333
Bardzo się cieszę, że wróciłaś! xx Nie miałam komputera od prawie miesiąca, więc nie byłam na bieżąco i jak mi się miło zrobiło, kiedy weszłam i zobaczyłam nowe notki. Jak zawsze się nie zawiodłam i już nadrobiłam to, co miałam nadrobić. Piszesz tak, że podczas czytania łapię się nagle na tym, że się uśmiecham, co nie często mi się zdarza. Dziękuję, że w taki sposób poprawiasz mi humor. Wybacz, że nie skomentowałam poprzednich postów, ale nie miałam jak. Super uczucie, kiedy po ciężkim dniu w oderwaniu od szarej rzeczywistości można sobie poczytać coś tak interesującego, jak twoje imaginy. Życzę Ci dużo weny i miłych wakacji. Do napisania! xx ~ M.
OdpowiedzUsuńProszę dodaj next :) :***
OdpowiedzUsuńDlaczego ty mi to robisz ? :'( Dlaczego tak długo nic nie ma ? :'(
OdpowiedzUsuńTo jest po prostu ZAJEBISTE *-* nie czytalam jeszcze nic podobnego i to jest w tym najlepsze że nie jest takie jak te wszystkie imaginy :D
-A.
Super <3
OdpowiedzUsuńJa chce nexta proszeeeee cię kobieto pospiesz się 😀
OdpowiedzUsuń