piątek, 22 lutego 2013

Imagine 3 Niall

Ostatni raz sprawdzilas czy Twoj sprzet dziala. Przybralas na twarz profesjonalny usmiech, ktory nie siegal oczu i otworzylas drzwi. Weszlas do duzego pokoju z widokiem na Nowy Jork. Bylas do niego przyzwyczajona, wiec nie zrobil na Tobie wrazenia. Za to chlopak siedzacy na fotelu i wpatrzony w niego tak. Niejednokrotnie widzialas Nialla Horana na plakatach, billboardach czy w telewizji. Nie oddawaly one jednak w pelni jego uroku. Tam wydawal sie dziecinny i mlody. Teraz wygladal na starszego niz byl w rzeczywistosci. Mial na sobie czarne spodnie i blekitna koszule. Rekawy podciagnal az do lokci. Jego rece okazaly sie zaskakujace muskularne. Mial teraz 21 lat, a Ty 25. A Tobie pierwszy raz w zyciu zdazylo sie poczuc niewyobrazalny pociag do mlodszego faceta.
- Dzien dobry - zwrocilas sie do niego.
Przeniosl wzrok na Ciebie. Nie potrafilas nic wyczytac z jego niebieskich oczu. Okazal sie wieksza zagadka niz Ci sie wydawalo.
- Witam pani...
- Panno. Panno (t.n.) - poprawilas go szybko. - Ale na czas wywiadu, zeby uniknac niekomfortowej sytuacji mozesz zwracac sie do mnie (t.i.).
- Oczywiscie. Masz piekne imie. Ja jestem Niall Horan.
Podal Ci reke. Chcialas ja szybko uscisnac i miec z glowy ten przelotny dotyk, ale gdy tylko wasze dlonie sie spotkaly poczulas jak przenika Cie dreszcz. Przytrzymal Twoja reke dluzej niz by to bylo konieczne. Usiadlas na kanapie naprzeciwko niego i zalozylas noge na noge. Wlaczylas sprzet nagrywajacy i postawilas go na niskim stoliku do kawy pomiedzy wami. Splotlas rece na kolanie.
- A wiec Niall, powiedz mi prosze co to za uczucie...
- Byc slawnym? - dokonczyl z rozczarowana mina. Przynajmniej tak Ci sie wydawalo, ze to bylo rozczarowanie.
- Nie. Chcialam powiedziec jakie to uczucie byc oddalonym codziennie o tysiace mili od rodziny i przyjaciol?
Zmarszczyl brwi jakby mu sie cos nie zgadzalo. Spuscil wzrok na swoje wysokie, biale buty. Po chwili spojrzal na Ciebie z bolem w oczach.
- To ciezkie uczucie. Gdybym tylko mogl chcialbym zabrac rodzine w kazda trase, do kazdego kraju i na kazdy wywiad. Rozstania z nimi sa zawsze bardzo bolesne mimo, ze powinienem sie juz do nich przyzwyczaic.
- A czy w takich momentach zalujesz tego kim zostales, sukcesu Twojego zespolu?
- Kocham to co robie. Nie oddalbym nawet minuty z mojego zycia. Jest wspaniale i doceniam kazda jego sekunde, ale...
- Czasami jest za ciezko?
- Dokladnie.
- Czy utrzymujesz kontakt z przyjaciolmi z Irlandii?
- Oczywiscie. Nie spotykamy sie tak czesto jak bym tego chcial, ale staram sie, zeby nasz kontakt sie nie urwal. A Ty tesknisz, gdy wyjezdzasz na drugi koniec swiata zrobic wywiad?
Pierwszy raz w zyciu ktos zadal Ci pytanie podczas wywiadu. To Ty zadawalas pytania. Poczulas sie nieswojo, a dlon zacisnelas w piesc. Niall wydawal sie nie zauwazac Twojego spiecia.
- Wydawalo mi sie, ze to ja jestem dziennikarka, a nie...
- Latwiej wyciagniesz ode mnie te sensacyjne wiadomosci jesli bedziemy rozmawiac, a nie, gdy kazesz mi gadac jak katarynka - powiedzial sarkastycznie.
Zamurowalo Cie na chwile. W zyciu nie bylas w takiej sytuacji. Ale musialas przeprowadzic wywiad. Wiec nie pozostawalo Ci nic innego niz...
- Moja rodzina zginela w pozarze. Wszyscy. Nie mam za kim tesknic.
Odwrocilas glowe, zeby nie zauwazyl lez w Twoich oczach. Nie chcialas wydawac sie slaba. Poczulas, ze kanapa obok Ciebie przyjmuje nowy ciezar. Niall wzial Twoja reke w swoje dlonie. Spojrzalas na niego. Mialas wrazenie, ze toniesz w jego oczach. Przylozyl Twoja reke do ust i zlozyl na jej wierzchu delikatny pocalunek.
- Przykro mi. Nie wiedzialem, ze to pytanie moze Cie tak zranic - w jego glosie pobrzmiewala szczerosc.
- W porzadku. To bylo 7 lat temu. Juz sie z tym pogodzilam - spuscilas wzrok na wasze splecione dlonie. - Najwazniejsze, zeby inni potrafili docenic to co maja. Dlatego zawsze w wywiadach staram sie ich naprowadzic na wlasciwa droge odpowiednimi pytaniami.
- Zdziwilas mnie nimi. Na ogol wszyscy pytaja czy mam dziewczyne i jakie to uczucie byc wsrod piatki najpopularniejszych chlopakow na swiecie - przewrocil oczami.
- A masz dziewczyne? - zapytalas z przekory. Zasmial sie.
- Jeszcze nie - w jego oczach pojawil sie blysk, ktorego zrodla nie rozumialas.
- Czy kiedykolwiek zastanawiales sie kim bys byl gdyby nie One Direction?
- Oczywiscie.
- I kim bys byl?
- Nie wiem. Na pewno bylbym w collegu, ale nie jestem pewny z jaka specjalizacja bym stamtad wyszedl.
- Rozumiem. Zawsze chciales spiewac?
Bawil sie pierscionkiem na moim palcu serdecznym. Byly to trzy srebrne zylki splecione w warkocz.
- Tak. To bylo moje marzenie od zawsze. A czy Ty mialas marzenie zostac dziennikarka?
Znowu to zrobil. Zadal Ci osobiste pytanie, ktore wytracilo Cie z uwagi. Jego oczy zdawaly sie przenikac w glab Twojej duszy szukajac odpowiedzi. Usmiechal sie delikatnie. Staralas sie pamietac, ze jest mlodszy, ale gdy tak siedzieliscie trzymajac sie za rece czulas napiecie miedzy wami. To bylo jak przyciaganie magnesow tylko, ze zabarwione iskrami.
- Nie. Nie wiedzialam co chce robic. Dopiero przy wyborze collegu zainteresowalo mnie dziennikarstwo na Harvardzie.
- Skonczylas Harvard? - uniosl brwi wysoko do gory. - W takich momentach czuje sie taki niewartosciowy.
- Nie, to nie tak przeciez...
Przyblizylas sie do niego chcac mu wyjasnic swoje racje. Zorientowalas sie, ze zartowal. Ale zmniejszona odleglosc miedzy wami zwiekszyla napiecie. Oddech Ci przyspieszyl. Otworzylas usta, zeby cos powiedziec, a wtedy on opadl na Twoje usta. Na poczatku zamarlas, ale tak bardzo pragnelas to zrobic od chwili, gdy go zobaczylas, ze gdy odrzucony zaczal sie odsuwac przyciagnelas go mocno do siebie. Nie potrzebowal sekundy, zeby zzaczac odwzajemniac pocalunek. Objal Cie w talii jedna reka, a druga zlapa za kark. Brakowalo Ci oddechu. Niall calowal tak dobrze jak nikt inny. Dostawalas zawrotow glowy. Mocno objelas go za szyje. Oderwaliscie sie od siebie. Niall zjechal ustami na Twoja szyje i delikatna skore za uchem. W tej chwili nie liczylo sie to, ze on byl mlodszy i mial napiety do granic mozliwosci kalendarz. Liczyl sie tylko jego dotyk, zapach i gorace spojrzenie.
4 lata pozniej
Wciaz nie wiedzialas czy pomysl osiedlenia sie na stale byl dobrym pomyslem. Ale chcialas wreszcie zwolnic. Dostalas prace w miejscowej gazecie. Wprowadzilas sie do ladnego domu w Mullingar w Irlandii ze swoja trzyletnia coreczka. Przypominala Ci ona o nocy spedzonej z Niallem Horanem. Nie powiedzialas mu, ze jestes z nim w ciazy. Nie chcialas jego litosci ani zaszkodzic mu w karierze. Wychowywalas w spokoju coreczke. Osiedlilas sie wczesniej w NY, ale z powodu bycia samotna matka musialas wynajmowac opiekunki. Mialas tego dosc, a tutaj moglas wykonac prace w domu i zajmowac sie Julia. Twoja mala coreczka wygladala jak maly Niall. Pokochalas go, ale wiedzialas, ze on uznal to zapewne tylko za krotki romans. Dlatego ucieklas rano, gdy zobaczylas go obok siebie. Otrzasnelas sie ze wspomnien i ubralas mala. Szlyscie na spacer. Mialas nadzieje, ze poznasz jakis sasiadow. Caly czas wydawalo Ci sie, ze jakas gwiazda pochodzila z tego miasteczka, ale nie moglas sobie przypomniec jaka. Z reszta jakie to ma znaczenie, pomyslalas. Poszlas na miejscowy plac zabaw. Usiadlas na lawce i prowadzilas luzna romowe z mama jakiegos starszego chlopca. Katem oka caly czas spogladalas na Julie. Nagle Twoj wzrok przyciagnal mezczyzna odwrocony do Ciebie tylem i hustajacy malego chlopca. Wydawal Ci sie znajomy, ale zamiast sie na tym zastanowic zignorowalas to. Po chwili podeszla do Ciebie Julia.
- Mamo, mamo chce na hustawke! - powiedziala swoim slodkim glosem podskakujac w miejscu.
Usmiechnelas sie do niej szeroko i wzielas ja na rece. Podeszlas do hustawki nie obrzucajac nawet jednym spojrzeniem owego mezczyzny, bo bylas za bardzo skupiona na Julii. Wsadzilas mala do bezpiecznej hustawki i zaczelas ja lekko kolysac. Mala chichotala radosnie. Oczy Nialla spogladaly na Ciebie z jej twarzy.
- Piekna coreczka - uslyszalas glos tego mezczyzny.
Spojrzalas na niego i omal nie dostalas ataku serca. Niall stal przed Toba, zywy i prawdziwy. Zrobilo Ci sie slabo. Teraz przypomnialas sobie kto taki pochodzi z Mullingar. On.
- (t.i.), to Ty?
Kiwnelas tylko glowa nie ufajac swojego glosowi.
- Ile lat minelo od naszego spotkania? Piec? Szesc?
- Cztery - powiedzialas slabym glosem.
- No tak - usmiechnal sie. - Wydawalo mi sie jakby to bylo lata swietlne temu. Widze, ze ulozylas sobie zycie. Wprowadzilas sie tu?
- Tak. A to Twoj... - ledwo moglas wypowiedziec te slowo - ...synek?
- Nie, to syn mojej kuzynki. Ja tymczasowo jestem singlem.
Wewnetrznie odetchneles z ulga. Moze nigdy nie bedzie Twoj, ale przynajmniej jeszcze sie nie ustatkowal.
- Ile ma lat? - zapytalas juz nieco spokojniej.
- Wlasnie skonczyl szesc, a Twoja coreczka?
- Trzy i cztery miesiace - powiedzialas automatycznie.
Balas sie, ze popelnilas blad. Sama Julia byla dla niego duza podpowiedzia, ale jeszcze podawac tak dokladnie jej wiek? Mialas ochote uderzyc glowa w sciane. Z reszta wystarczy, ze mala spojrzalaby mu w oczy i bylabys skonczona. Musialas jak najszybciej stad isc.
- Przepraszam Cie, ale musze juz leciec. Milo bylo Cie spotkac.
Wzielas Julie na rece i szybkim krokiem oddalilas sie od zrodla zagrozenia. Zastanawialas sie jak to mozliwe, ze po tylu latach znowu poczulas to przyciaganie. Uslyszalas jak Cie wola. Nie odwrocilas sie tylko poszlas szybciej w kierunku bezpiecznej przystani. Domu.
Od spotkania z Niallem minelo pare godzin, wiec uspokoilas sie juz troche. Ogladalas telewizor, a mala spala w swoim lozeczku, gdy uslyszalas pukanie do drzwi. Nie spodziewalas sie nikogo, ale i tak poszlas otworzyc. Za drzwiami stal Niall z rozgniewana mina. Odruchowo cofnelas sie pare krokow.
- Czy to moje dziecko?! - krzyknal.
Zamknal za soba drzwi. Do oczu naplynely Ci lzy. On nie mial sie dowiedziec!
- Powtorze jeszcze raz, czy to moje dziecko?!
Nie odpowiadalas, wiec zlapal Cie za ramiona i przyciagnal do siebie wciaz unieruchomiajac Cie zelaznym usciskiem. Patrzyl na Ciebie z determinacja. Wiedzialas, ze nie masz wyboru. Kiwnelas twierdzaco glowa. Wtedy stalo sie cos czego w zyciu bys sie nie spodziewala. Przyciagnal Cie do siebie i zaczal namietnie calowac. Nie mialas sily go od siebie odepchnac, za bardzo go kochalas i pragnelas jego dotyku jak powietrza. Odsunal sie od Ciebie na chwile.
- Szukalem Cie rano w hotelu. A potem przez rok nieustannie. Ale Ciebie nigdzie nie bylo. Zniknelas z mojego zycia jak sen. Twoj artykul nawet sie nie ukazal. Dlaczego? Dlaczego mnie opuscilas?
- Bo wiedzialam, ze to dla Ciebie nic nie znaczylo - wyjakalas.
Wzial Twoja twarz w dlonie i spojrzal Ci gleboko w oczy.
- Nic? Zakochalem sie w Tobie do cholery, a Ty zostawilas mnie jak jakiegos...
- Kochales mnie? - serce omal mi nie stanelo.
- Nie - Twoje ramiona opadly. - Ja Cie wciaz kocham. Dlaczego mi nic nie powiedzialas? Mamy corke, a ja nic o tym nie wiedzialem!
- Ale ja myslalam...
- Co myslalas?
- Ze ta noc byla dla Ciebie niczym i nie bedziesz chcial Julii - spuscilam wzrok.
- To teraz sluchaj.
Opadl na jedno kolano i wyciagnal z kieszeni piekny pierscionek z blekitnym brylantem. Spojrzalas na niego bez tchu.
- Kupilem ten pierscionek drugiego dnia po naszej wspolnej nocy. Mialem nadzieje, ze Cie znajde i zrobie to co chce zrobic teraz, ale nie potrafilem Cie znalesc. Ale teraz, gdy wreszcie to zrobilem - wzial gleboki wdech. - (t.i.) czy Ty i Julia zechcecie spedzic ze mna reszte zycia w obietnicy milosci i szczescia, ktore zapewnie wam chocbym musial przesunac gory i niebiosa?
Czekal w napieciu, a do moich oczu znowu naplynely lzy. Tym razem byly to lzy szczescia.
- Tak - szepnelas.
Wsunal pierscionek na Twoj palec i przytulil Cie tak mocno, ze az uniosl Cie nad ziemie. Bylas najszczesliwsza kobieta na ziemi.
- Kocham Cie - powiedzialas. Usmiechnal sie szeroko.
- Ja Ciebie tez. Czy moge ja zobaczyc?
- Oczywiscie.
Wzielas go za reke i zaprowadzilas do pokoiku malej. Miala mocny sen, wiec nie obudzila jej wasza...rozmowa. Spojrzal na nia z miloscia i odgarnal jej brazowe wloski z czola.
- Ma taki sam kolor wlosow jak ja kiedys - powiedzial zamyslony z usmiechem.
- I Twoje oczy. Cala jest jak Ty.
Zlapal Cie w talii i poglaskal po policzku.
- Jest taka piekna jak jej mama.
Przytulias sie do niego i razem patrzyliscie jak wasz maly cud delikatnie oddycha. Wreszcie znalazlas brakujacy element Twojego zycia. Twojego Nialla.

piątek, 15 lutego 2013

Imagine 2 Zayn Part I



To był jeden z tych dni, w których jedyne na co miałaś ochotę to siedzenie przy telewizorze z paczka chipsów i użalanie się nad sobą. Ale niestety nie mogłaś się oddać tym pracochłonnym czynnościom. Musiałaś jechać do chorej przyjaciółki. Ta mieszkała w innym mieście przez co musiałaś jechać swoim starym gruchotem przez las. Gdy byłaś mniej więcej w połowie drogi poczułaś, ze cos jest nie tak z autem. Zjechałaś na pobocze (czytaj: zwirowany kawałek ziemi miedzy droga a strumykiem). Położyłaś głowę na kierownicy. Zrobiłaś to nieco za mocno przez co zawył klakson. Podskoczyłaś na siedzeniu. Zapaliłaś lampkę przy lusterku wstecznym i przeszukałaś schowek w poszukiwaniu latarki. W końcu znalazłaś, ale niestety baterie w niej ledwo trzymały, a nie miałaś zapasowych.
- Świetnie!
Zaczynałaś się bać. Byłaś w końcu sama w lesie po 22 kiedy jest całkowicie ciemno. Wyszłaś z auta i zaczęłaś świecić po każdej z jego części. W końcu znalazłaś usterkę - przebitą oponę. Nie miałaś zapasowej, a na trzech kolach przecież daleko nie zajedziesz. Opona była w naprawdę strasznym stanie. Zwykle mijało trochę czasu zanim cale powietrze z niej wyszło, ale dziura była tak duża, ze w tym przypadku stało się to w przeciągu jakiś dwóch minut. Nawet nie wiedziałaś gdzie się dokładnie znajdowałaś, wiec nie mogłaś zadzwonić po pomoc. Postanowiłaś spróbować przejechać chociaż kawałek. Z trudnościami, ale jednak udało ci się przejechać parę metrów, gdy zapaliła się czerwona lampka na prędkościomierzu. Skończyło sie paliwo.
- No tak, bo mało mi było do cholery! - wydarłaś się.
- Zawsze mogło być gorzej - usłyszałaś męski glos przez otwarte okno samochodu.
Ponownie podskoczyłaś na fotelu. O twoje auto opierał się jakiś mężczyzna o groźnym wyglądzie. Zaczęłaś krzyczeć, piszczeć i wszystko inne co głośne. Ten przyłożył rękę do czoła w geście załamania.
- Ludzie... W życiu nie słyszałem, żeby ktoś się tak głośno wydzierał. Robisz tyle hałasu co 10 osób na raz!
Miał nietypowy akcent. Niby taki sam jak twój, ale jednak pobrzmiewała w nim nuta czegoś obcego. Przyjrzałaś mu się uważnie, na tyle na ile pozwalało na to słabe światło lampek przy lusterku. Wydawało ci się wcześniej, ze jest starszy, ale teraz zdałaś sobie sprawę z tego, ze nie może mieć więcej niż 22 lat.
- Za to ty nachodzisz mnie sama w środku lasu!
- Jestem uczciwym obywatelem, a nie gwałcicielem! O, zrymowało się...
To ostatnie niespodziewanie zabrzmiało tak radośnie, ze poczułaś się bezpieczniejsza. Wyglądało na to, ze ''napastnik'' nie jest jednak taki groźny.
- Co tu robisz? - zapytałaś. Uchyliłaś szerzej okno.
- Aktualnie stoję i spoglądam na wyjątkowo zabawną dziewczynę z uroczą kokardką we włosach...
- To opaska.
- ...a która najwyraźniej potrzebuje mojej pomocy. Co się stało temu staruszkowi?
- Opona jest przebita i nie mam paliwa.
- No to rzeczywiście nieciekawie.
- A możesz mi wreszcie powiedzieć co tu robisz? Bo wiesz to trochę podejrzane - zmrużyłaś oczy. Przezornie zablokowałaś drzwi. Zachichotał, gdy to zrobiłaś.
- Dobrze, a wiec opowiem ci moja fascynująca historie. Zatrzymałem się z przyjaciółmi w hotelu , gdy zadzwoniła do mnie moja dziewczyna. Pojechałem do niej. Zerwała ze mną, bo jak to określiła ''woli się skupić na karierze''. Wracałem do domu i zadzwonił do mnie jeden z tych przyjaciół twierdząc, ze już wyjechali z hotelu i żebym pojechał w inne miejsce. Ale ponieważ nie jestem totalnym frajerem to najpierw zamierzałem się wyspać na parkingu, a nie zapieprzać cala noc tylko, ze moje plany przerwał czyjś klakson.
Zastanawiałaś się dlaczego nagle to ty jesteś tą złą? Cudownie.
- I uważasz, ze to wystarczający powód, żebym ci zaufała? - uniosłaś jedna brew. - Masz latarkę tak w ogóle?
- Tak.
- Tak, można ci ufać czy tak, masz latarkę? - odparłaś zirytowana.
- Mam latarkę - wyszczerzył się.
- A ja łom w bagażniku - zagroziłaś.
- Ale zanim się do niego dostaniesz... - znacząco zawiesił glos.
- To cię pobije.
- Tak? A to ciekawe...
- Mam czarny pas karate - postraszyłaś. Nie, nie miałaś.
- A ja ciepły koc i wygodne auto.
- Skoro chcesz być pomocny to nie możesz mnie po prostu zawieść do jakiegoś miasta?
- Hmm.... Tak w zasadzie to...nie. Cieple autko w moim towarzystwie, albo stary gruchot na środku drogi, który zwraca uwagę i każdy może do niego podejść. Tak się składa, ze piłem piwo, wiec nie mogę prowadzić do rana.
- Aha... Czyli mam do wyboru nockę z pijakiem albo moje autko i łom w bagażniku? Ale trudny wybór....
- Ej! Jakby z tobą ktoś zerwał to zapewne też chciałabyś od tego uciec - bronił się.
- Nie zaprzeczam, ale nie zmienia to faktu, ze możesz zapomnieć o tym, ze gdziekolwiek z tobą pójdę.
- Cóż...twoja strata. Ja chciałem być tylko uprzejmy. Ale zanim pójdę sobie do swojego cieplutkiego autka i będę kontynuować wcinanie frytek to chciałbym jeszcze poznać twoje imię.
- (t.i.).
- Zayn.
- Milo mi - powiedziałaś sztucznie.
- Nie tak jak mi.
Z tymi słowami po prostu sobie poszedł. Gdy wyładował ci się telefon pomyślałaś, ze wszystko sprzymierzyło się przeciwko tobie. A potem zaczął padać deszcz. Za każdym razem, gdy obok przejeżdżało jakieś auto praktycznie dostawałaś zawału. To była chyba najdłuższa godzina w twoim życiu. Usłyszałaś grzmoty. W końcu nie wytrzymałaś. Wyszłaś na deszcz i pobiegłaś w kierunku, w który poszedł Zayn. Byłaś mokra już po chwili. Łzy ciekły ci po policzkach, bo byłaś tak strasznie przerażona. Nawet nie wiedziałaś gdzie jest owy parking i czy chłopak wciąż tam jest. W końcu, gdy przeszłaś już ze 100 metrów poddałaś się i zaczęłaś krzyczeć głośno jego imię. Po chwili zobaczyłaś jak kilka metrów w głąb lasu zapaliły się światła. Pobiegłaś w tamtym kierunku. Ujrzałaś czarna terenówkę. Moment później wysiadł z niej Zayn. Bez słowa podszedł do ciebie i otworzył przed tobą drzwi. W środku było przyjemnie ciepło, ale byłaś tak bardzo przemoczona, ze i tak trzęsłaś się z zimna. Chłopak usiadł obok ciebie. W środku było ciemno.
- W porządku?
- Nie.
Już nie płakałaś, ale wciąż czułaś się okropnie. Pojawił się nowy strach, strach przed twoim towarzyszem.
- Zimno ci? - spytał. W jego glosie pobrzmiewała troska.
- Tak.
- To może rozbierzesz mokre ubrania, a ja...
- Nie! Nie ma mowy!
- Przecież nic ci nie zrobię! - tracił już cierpliwość. - Dam ci moja koszulkę i pójdziesz sobie spać do tyłu, a rano ubrania powinny już wyschnąć to się ubierzesz, a ja pomogę ci z autem. Taka zła ta propozycja?
- Tak.
- Ale ty jesteś uparta!
Było ciemno, wiec ledwo go widziałaś. Zdjął dżinsowa kurtkę i koszulkę. Podał ci ja bez słowa. Poddałaś się, wzięłaś ja od niego i przeszłaś do tyłu. byłaś ogromnie zawstydzona. Rozebrałaś mokry sweter i koszulkę, zdjęłaś buty i spodnie. Bielizna jakimś cudem przetrwała. Ubrałaś jego koszulkę. Pachniała cudownie. Wygrzebałaś z włosów kłopotliwą ozdobę i rozczesałaś je palcami. Zayn podał ci koc. Ułożyłaś się w jako tako wygodnej pozycji. Nareszcie było ci ciepło. Dręczyły cię wyrzuty sumienia. Zayn naprawdę chciał ci pomoc, a ty go potraktowałaś jak kryminalistę.
- Przepraszam, ze jestem taka niemiła, ale postaraj się chociaż mnie zrozumieć.
- W porządku.
- Dziękuje za wszystko.
- Do usług - zachichotał.
Nawet nie wiesz kiedy zaczęliście rozmawiać o osobistych sprawach. Zapewne to, ze się nie znaliście i ciemność sprzyjało zwierzeniom. Opowiedział ci o swoim związku. Twierdził, ze jego dziewczyna chyba jednak zrobiła dobrze, bo zdał sobie sprawę z tego, ze nigdy jej tak naprawdę nie kochał. Ty opowiedziałaś o ostatnich przykrych wydarzeniach w twoim życiu. Rozmawialiście do pozna. Dowiedziałaś się wielu rzeczy o tym chłopaku, którego twarz widziałaś tylko dwa razy i to na dodatek w słabym świetle. byłaś pewna tylko tego, ze ma ciemna karnacje i włosy. Wkrótce udało ci się zasnąć.
Obudziło cię słonce wlewające się przez szybę. Dawno nie widziałaś takiego w Anglii. Zayn spal odchylony do tylu na przednim siedzeniu, które prawie, ze opierało się o tylne siedzenie. Mogłaś mu się uważnie przyjrzeć. W życiu nie widziałaś tak przystojnego chłopaka. Jego włosy były rozczochrane, a usta uniesione w lekkim, nieświadomym uśmiechu. Jedna rękę spuścił na ziemie. Miał na niej tatuaże. byłaś właśnie w trakcie studiowania dłoni ze skrzyżowanymi palcami, gdy usłyszałaś jak się budzi.
- Hej śpiąca królewno - powiedziałaś do niego.
Otworzył zaspane oczy. Przyjrzał ci się uważnie jakby z lekkim zdziwieniem.
- Tłumacz to tym, ze dopiero się obudziłem, ale uważam, ze jesteś najpiękniejszą dziewczyną jaką w życiu widziałem - oznajmił.
Oparł się na umięśnionym ramieniu. Pamiętasz jeszcze, ze nie ma na sobie koszulki? Zarumieniłaś się.
- Może powinieneś pójść do okulisty?
Przybliżył się do ciebie tak, ze wasze twarze dzieliło zaledwie parę centymetrów. Serce gwałtownie ci przyspieszyło.
- Sadze, ze nie - uśmiechnął się rozbrajająco. - Ładnie ci tak.
- Jak?
- Taka zarumieniona w mojej koszulce - przymrużył oczy przez słonce.
- A tobie zaraz będzie z fioletowym limem pod okiem.
- Wolałbym teraz porobić cos innego.
- A jakie masz propozycje? - zakpiłam.
- Zobaczysz...

czwartek, 14 lutego 2013

Imagine 1 Louis


Znowu poklocilas sie ze swoim chlopakiem. On nigdy cie rozumial. Twoje marzenia o zostaniu piosenkarka komentowal poblazliwym usmieszkiem. To cie bolalo, bo chcialas, zeby osoba, ktora kochasz w ciebie uwierzyla. Zdeterminowana by udowodnic cos nie tylko jemu, ale takze sobie przekopalas szafke w poszukiwaniu kamery. Sprawdzilas w lustrze czy wygladasz jak czlowiek i ustawilas kamere z obiektywem na fragment pustej sciany w twoim domu. Stanelas w tym miejscu, wzielas gleboki wdech i ja wlaczylas. Zalaczylas muzyke z piosenki The Fray - I Look After You i zaczelas spiewac. Twoj wysoki glos roznosil sie po calym domu. Oddalas w ta piosenke cala swoja energie. Po skonczeniu wylaczylas kamere. Podlaczylas ja kablem do komputera. Obejrzalas gotowy plik i nie wiele myslac wstawilas go na YouTube. Obejrzalas go jeszcze raz usmiechajac sie do monitora. Poszlas sie przejsc z (i.t.n.p), zeby sie jej wyzalic. Gdy wrocilas do domu i weszlas na swoj profil na YouTube nie moglas w to uwierzyc - mialas 875 wyswietlen! Mnostwo lapek w gore i tylko osiem w dol. Zaczelas tanczyc po pokoju. Wreszcie udowodnilas, ze twoje marzenia moga sie kiedys spelnic. Weszlas na Twittera i tam rowniez wstawilas swoj filmik. Nastepnego dnia usmiech nie schodzil z twoich ust. Twoj chlopak napisal do ciebie, ale nie wspomnial slowem o przeprosinach, wiec mu nie odpisalas. Weszlas na Twitera. Nie moglas w to uwierzyc. Louis Tomlinson cie folownal! Nie zdazylas jeszcze wydac z siebie plemiennego okrzyku, gdy slawny chlopak do ciebie napisal.

''Hej, masz niesamowity glos. Mam juz twoja wersje mojej ulubionej piosenki na telefonie. Chcialbym poznac wlascicielke tego niesamowitego glosu;)''

Doslownie wcisnelo cie w krzeslo. Czy moze byc cos lepszego niz twoj najlepszy idol twierdzacy, ze jestes dobra? Szybko wstukalas odpowiedz.

''Dziekuje;) Jestem twoja wielka fanka i to wiele dla mnie znaczy. Mowisz serio, ze chcialbys sie ze mna spotkac?''

''Milo mi to slyszec:) Oczywiscie;) Czy pasowalby ci piatek o 16 pod twoim domem? Jesli tak to prosze podaj mi adres''

''Tak, jak najbardziej by mi pasowal:D (...). Nie moge sie juz doczekac;)''

Napisalas mu wiadomosc, ktora zawierala twoj adres. Mieszkanie w Londynie mialo same zalety jak sie okazuje.

''Ja tez:*''

Twoje oczy rozszerzyly sie na widok calusa, kotrego ci poslal. Nareszcie ktos cie docenil. I to Louis! Ten Louis, w ktorym kochasz sie odkad tylko zobaczylas go w x factorze z tymi za dlugimi wlosami a'la nieogarniety Bieber.
Do piatku zdazylas sie jeszcze bardziej poklocic ze swoim chlopakiem. Kochlas go, ale zastanawialas sie czy to ma jeszcze w ogole sens. W koncu nadszedl ten dzien. Ubralas sie w swoje ulubione czerwone rurki i biala bluzke na ramiaczkach. Na to zarzucilas dzinsowa kurteczke wlozylas czarne balerinki, sprawdzilas ostatni raz stan fryzury, makijaz i poszlas do przedpokoju. To co sie dzialo bylo dla ciebie surrealistyczne. Uslyszalas pukanie do drzwi. Otworzylas je. Przed toba stal usmiechniety Louis. W rece trzymal czerwona roze.
- Hej (t.i.) - powiedzial.
- Czesc - mowiac to wyszczerzylas sie pijana szczesciem.
- Jestes gotowa?
- Absolutnie.
Wyszliscie z twojego domu i poszliscie w kierunku parku. Kwiat, w twojej dloni pachnial cudownie. Pytal sie ciebie o rodzine, przyjaciol, rozmawialiscie o ulubionych filmach, ksiazkach i muzykach. Nawet nie wiedzialas, ze macie ze soba tyle wspolnego. Gdy zapytal sie czy masz chlopaka opowiedzialas mu o ostatnich wydarzeniach.
- On we mnie nigdy nie wierzyl.
- (i.t.ch.) nie zasluzyl sobie na taka cudowna dziewczyne. Masz niesamowity talent. Stac cie na wiele wiecej niz kogos takiego jak on.
Jego slowa podniosly cie na duchu. Nawet nie zauwazylas kiedy chwycil cie za reke i zrobil sie wieczor. Odprowadzil cie pod same drzwi. Wygladal niesamowicie przystojnie w mroku nocy. Nie chcialas sie jeszcze zegnac.
- Kochasz go?
- Sama juz nie wiem - pogubilas sie.
- I tak na ciebie poczekam.
Schylil sie i musnal wargami twoj policzek. Zanim zdazyl sie odsunac przyciagnelas go mocno do siebie i pocalowalas. Odwzajemnil pocalunek i wplotl palce w twoje wlosy. Jeszcze nigdy sie tak nie czulas. Na pozeganie usmiechneliscie sie do siebie czule.
Nastepnego dnia bylas w rozsypce. Nie wiedzialas co masz zrobic. Teoretycznie zdradzilas swojego chlopaka, ale czy zwazywszy na to, ze nie rozmawialiscie od paru dni poza chamskimi wiadomosciami, byliscie jeszcze w ogole razem? Nie wiedzialas. Spojrzalas na kawalek kartki z numerem Louisa, ktora ci wczoraj dal. Juz chcialas do niego zadzwonic, gdy twoj telefon ozyl. Dzwonil numer, ktory widnial na kartce. Wzielas gleboki wdech i odebralas. Louis chcial sie z toba spotkac przy znanym barze. Ubralas sie w dzinsy i koszulke w paski i doslownie polecialas do umowionego miejsca. Louis juz tam czekal. Przytuliliscie sie na powitanie. Nagle Louis wyjal nabdanke i zapytal czy moze ci zwiazac oczy, bo ma dla ciebie niespodzianke. Zgodzilas sie, bo calkowicie mu ufalas. Zzerala cie ciekwosc. Nie szliscie zbyt dlugo. Weszliscie do jakiegos budynku, a potem Louis wniosl cie po schodach na gore. Pisnelas, gdy to zrobil, ale on tylko sie zasmial. Zaimponowalo ci to jaki byl silny. Gdy w koncu pozwolil ci zdjac bandanke oniemialas. Bylas w srodku studia nagraniowego.
- Czy uczynisz mi ten zaszczyt i nagrasz ze mna nasza piosenke?
Usmiechnal sie uroczo. ''Nasza piosenka'' - to bylo to co cie najbardziej rozbroilo. Cale popoludnie spedziliscie na spiewaniu i wyglupianiu sie. Gdy odtworzono wam efekt koncowy omal sie nie poplakalas. Louis przytulil cie mocno.
- Mowilem, ze masz wielki talent. (t.i.), chce ci powiedziec, ze...
Nagle zadzwonil twoj telefon. Okazalo sie, ze to twoj chlopak. Blagal o druga szanse. Rozplakalas sie slyszac to z jego ust. Gdy skonczylas rozmawiac i spojrzalas na Louisa, zobaczylas, ze jest odwrocony tylem do ciebie.
- Louis ja...
- Nic nie mow. Rozumiem. Ale pamietaj o tym co wczoraj powiedzialem.
Wychodzac rozplakalas sie jeszcze bardziej.
Minal juz miesiac. Louis jesli wierzyc temu co pisali na internecie wyjechal z zespolem i juz od dawna nie bylo go w Londynie. Lada dzien miala wyjsc ich trzecia plyta. Twoj zwiazek znowu wisial na wlosku. Na poczatku bylo tak cudownie jak kiedys, ale potem (i.t.ch.) znowu zaczal sie z toba klocic o byle co. Mialas juz tego dosc. Zdalas sobie sprawe z tego, ze on cie wcale nie przerposil za to cos sie stalo tylko prosil o kolejna szanse. Zerwalas z nim. W tym samym momencie zorientowalas sie, ze kochasz Louisa. Ale bylo juz za pozno.
Nadszedl dzien wyjscia nowej plyty 1D do sklepow. Kupilas ja i ze starym entuzjazmem wlaczylas ja na caly regulator w swoim pokoju. Twoi rodzice gdzies wyszli dlatego moglas sobie na to pozwolic. Nowa plyta nie tylko cie zaskoczyla, ale takze juz przy pierwszych dzwiekach stala sie twoja ulubiona. Nagle poleciala melodia piosenki The Fray - Look After You. Twoje serce gwaltownie przyspieszylo. A gdy uslyszalas swoj glos przepleciony z glosem twojego ukochanego po twoich policzkach polecialy lzy. Odzyla w tobie nadzieja. Sprawdzilas twitera Liama. Okazalo sie, ze podpisuja dzisiaj plyty w najwiekszym centrum chandlowym w Londynie. Wybieglas z domu w dzinsach, startych conversach, bialym podkoszulku i wlosach zwiazanych w niedbaly kucyk. Czerwony bus zabral cie niemal pod same centrum. Na miejscu byly juz tlumy, wiec szanse, ze uda ci sie dotrzec do Louisa byly nikle, ale nie poddawalas sie. Przepychalas sie, ale to nic nie dawalo, jeszcze ich nawet nie widzialas, bo bylas tak daleko. Wpadlas na jakas dziewczyne.
- Hej! Za kogo ty sie uwazasz?!
- Nazywam sie (t.i. i t.n.) i kocham Louisa Tomlinsona!
- O ludzie... Czy to ty nagralas z nim ten cover?
- Tak, ale...
- Absolutnie cie kocham. Lec do niego. Pomozemy ci.
To co potem sie wydarzylo bylo jak scena z filmu. Ludzie zaczeli skanodwac moje i zrobili mi przejscie prosto do stolu przy ktorym siedzieli chlopcy. Louis podniosl glowe znad podpisywanej plyty i spojrzal mi prosto w oczy. Zaczelam isc w jego strone. On przeskoczyl bokiem przez stol i zaczal biec w moim kierunku. Rzucilam sie na niego objelam go mocno za szyje.
- Kocham cie - szpenelam.
Po moich policzkach splywaly geste lzy. Poczulam jak Louis sztywniej. Po chwili wzmocnil uscisk i wyszeptal to co tak bardzo chcialam uslyszec.
- Ja kocham cie bardziej.