piątek, 15 lutego 2013

Imagine 2 Zayn Part I



To był jeden z tych dni, w których jedyne na co miałaś ochotę to siedzenie przy telewizorze z paczka chipsów i użalanie się nad sobą. Ale niestety nie mogłaś się oddać tym pracochłonnym czynnościom. Musiałaś jechać do chorej przyjaciółki. Ta mieszkała w innym mieście przez co musiałaś jechać swoim starym gruchotem przez las. Gdy byłaś mniej więcej w połowie drogi poczułaś, ze cos jest nie tak z autem. Zjechałaś na pobocze (czytaj: zwirowany kawałek ziemi miedzy droga a strumykiem). Położyłaś głowę na kierownicy. Zrobiłaś to nieco za mocno przez co zawył klakson. Podskoczyłaś na siedzeniu. Zapaliłaś lampkę przy lusterku wstecznym i przeszukałaś schowek w poszukiwaniu latarki. W końcu znalazłaś, ale niestety baterie w niej ledwo trzymały, a nie miałaś zapasowych.
- Świetnie!
Zaczynałaś się bać. Byłaś w końcu sama w lesie po 22 kiedy jest całkowicie ciemno. Wyszłaś z auta i zaczęłaś świecić po każdej z jego części. W końcu znalazłaś usterkę - przebitą oponę. Nie miałaś zapasowej, a na trzech kolach przecież daleko nie zajedziesz. Opona była w naprawdę strasznym stanie. Zwykle mijało trochę czasu zanim cale powietrze z niej wyszło, ale dziura była tak duża, ze w tym przypadku stało się to w przeciągu jakiś dwóch minut. Nawet nie wiedziałaś gdzie się dokładnie znajdowałaś, wiec nie mogłaś zadzwonić po pomoc. Postanowiłaś spróbować przejechać chociaż kawałek. Z trudnościami, ale jednak udało ci się przejechać parę metrów, gdy zapaliła się czerwona lampka na prędkościomierzu. Skończyło sie paliwo.
- No tak, bo mało mi było do cholery! - wydarłaś się.
- Zawsze mogło być gorzej - usłyszałaś męski glos przez otwarte okno samochodu.
Ponownie podskoczyłaś na fotelu. O twoje auto opierał się jakiś mężczyzna o groźnym wyglądzie. Zaczęłaś krzyczeć, piszczeć i wszystko inne co głośne. Ten przyłożył rękę do czoła w geście załamania.
- Ludzie... W życiu nie słyszałem, żeby ktoś się tak głośno wydzierał. Robisz tyle hałasu co 10 osób na raz!
Miał nietypowy akcent. Niby taki sam jak twój, ale jednak pobrzmiewała w nim nuta czegoś obcego. Przyjrzałaś mu się uważnie, na tyle na ile pozwalało na to słabe światło lampek przy lusterku. Wydawało ci się wcześniej, ze jest starszy, ale teraz zdałaś sobie sprawę z tego, ze nie może mieć więcej niż 22 lat.
- Za to ty nachodzisz mnie sama w środku lasu!
- Jestem uczciwym obywatelem, a nie gwałcicielem! O, zrymowało się...
To ostatnie niespodziewanie zabrzmiało tak radośnie, ze poczułaś się bezpieczniejsza. Wyglądało na to, ze ''napastnik'' nie jest jednak taki groźny.
- Co tu robisz? - zapytałaś. Uchyliłaś szerzej okno.
- Aktualnie stoję i spoglądam na wyjątkowo zabawną dziewczynę z uroczą kokardką we włosach...
- To opaska.
- ...a która najwyraźniej potrzebuje mojej pomocy. Co się stało temu staruszkowi?
- Opona jest przebita i nie mam paliwa.
- No to rzeczywiście nieciekawie.
- A możesz mi wreszcie powiedzieć co tu robisz? Bo wiesz to trochę podejrzane - zmrużyłaś oczy. Przezornie zablokowałaś drzwi. Zachichotał, gdy to zrobiłaś.
- Dobrze, a wiec opowiem ci moja fascynująca historie. Zatrzymałem się z przyjaciółmi w hotelu , gdy zadzwoniła do mnie moja dziewczyna. Pojechałem do niej. Zerwała ze mną, bo jak to określiła ''woli się skupić na karierze''. Wracałem do domu i zadzwonił do mnie jeden z tych przyjaciół twierdząc, ze już wyjechali z hotelu i żebym pojechał w inne miejsce. Ale ponieważ nie jestem totalnym frajerem to najpierw zamierzałem się wyspać na parkingu, a nie zapieprzać cala noc tylko, ze moje plany przerwał czyjś klakson.
Zastanawiałaś się dlaczego nagle to ty jesteś tą złą? Cudownie.
- I uważasz, ze to wystarczający powód, żebym ci zaufała? - uniosłaś jedna brew. - Masz latarkę tak w ogóle?
- Tak.
- Tak, można ci ufać czy tak, masz latarkę? - odparłaś zirytowana.
- Mam latarkę - wyszczerzył się.
- A ja łom w bagażniku - zagroziłaś.
- Ale zanim się do niego dostaniesz... - znacząco zawiesił glos.
- To cię pobije.
- Tak? A to ciekawe...
- Mam czarny pas karate - postraszyłaś. Nie, nie miałaś.
- A ja ciepły koc i wygodne auto.
- Skoro chcesz być pomocny to nie możesz mnie po prostu zawieść do jakiegoś miasta?
- Hmm.... Tak w zasadzie to...nie. Cieple autko w moim towarzystwie, albo stary gruchot na środku drogi, który zwraca uwagę i każdy może do niego podejść. Tak się składa, ze piłem piwo, wiec nie mogę prowadzić do rana.
- Aha... Czyli mam do wyboru nockę z pijakiem albo moje autko i łom w bagażniku? Ale trudny wybór....
- Ej! Jakby z tobą ktoś zerwał to zapewne też chciałabyś od tego uciec - bronił się.
- Nie zaprzeczam, ale nie zmienia to faktu, ze możesz zapomnieć o tym, ze gdziekolwiek z tobą pójdę.
- Cóż...twoja strata. Ja chciałem być tylko uprzejmy. Ale zanim pójdę sobie do swojego cieplutkiego autka i będę kontynuować wcinanie frytek to chciałbym jeszcze poznać twoje imię.
- (t.i.).
- Zayn.
- Milo mi - powiedziałaś sztucznie.
- Nie tak jak mi.
Z tymi słowami po prostu sobie poszedł. Gdy wyładował ci się telefon pomyślałaś, ze wszystko sprzymierzyło się przeciwko tobie. A potem zaczął padać deszcz. Za każdym razem, gdy obok przejeżdżało jakieś auto praktycznie dostawałaś zawału. To była chyba najdłuższa godzina w twoim życiu. Usłyszałaś grzmoty. W końcu nie wytrzymałaś. Wyszłaś na deszcz i pobiegłaś w kierunku, w który poszedł Zayn. Byłaś mokra już po chwili. Łzy ciekły ci po policzkach, bo byłaś tak strasznie przerażona. Nawet nie wiedziałaś gdzie jest owy parking i czy chłopak wciąż tam jest. W końcu, gdy przeszłaś już ze 100 metrów poddałaś się i zaczęłaś krzyczeć głośno jego imię. Po chwili zobaczyłaś jak kilka metrów w głąb lasu zapaliły się światła. Pobiegłaś w tamtym kierunku. Ujrzałaś czarna terenówkę. Moment później wysiadł z niej Zayn. Bez słowa podszedł do ciebie i otworzył przed tobą drzwi. W środku było przyjemnie ciepło, ale byłaś tak bardzo przemoczona, ze i tak trzęsłaś się z zimna. Chłopak usiadł obok ciebie. W środku było ciemno.
- W porządku?
- Nie.
Już nie płakałaś, ale wciąż czułaś się okropnie. Pojawił się nowy strach, strach przed twoim towarzyszem.
- Zimno ci? - spytał. W jego glosie pobrzmiewała troska.
- Tak.
- To może rozbierzesz mokre ubrania, a ja...
- Nie! Nie ma mowy!
- Przecież nic ci nie zrobię! - tracił już cierpliwość. - Dam ci moja koszulkę i pójdziesz sobie spać do tyłu, a rano ubrania powinny już wyschnąć to się ubierzesz, a ja pomogę ci z autem. Taka zła ta propozycja?
- Tak.
- Ale ty jesteś uparta!
Było ciemno, wiec ledwo go widziałaś. Zdjął dżinsowa kurtkę i koszulkę. Podał ci ja bez słowa. Poddałaś się, wzięłaś ja od niego i przeszłaś do tyłu. byłaś ogromnie zawstydzona. Rozebrałaś mokry sweter i koszulkę, zdjęłaś buty i spodnie. Bielizna jakimś cudem przetrwała. Ubrałaś jego koszulkę. Pachniała cudownie. Wygrzebałaś z włosów kłopotliwą ozdobę i rozczesałaś je palcami. Zayn podał ci koc. Ułożyłaś się w jako tako wygodnej pozycji. Nareszcie było ci ciepło. Dręczyły cię wyrzuty sumienia. Zayn naprawdę chciał ci pomoc, a ty go potraktowałaś jak kryminalistę.
- Przepraszam, ze jestem taka niemiła, ale postaraj się chociaż mnie zrozumieć.
- W porządku.
- Dziękuje za wszystko.
- Do usług - zachichotał.
Nawet nie wiesz kiedy zaczęliście rozmawiać o osobistych sprawach. Zapewne to, ze się nie znaliście i ciemność sprzyjało zwierzeniom. Opowiedział ci o swoim związku. Twierdził, ze jego dziewczyna chyba jednak zrobiła dobrze, bo zdał sobie sprawę z tego, ze nigdy jej tak naprawdę nie kochał. Ty opowiedziałaś o ostatnich przykrych wydarzeniach w twoim życiu. Rozmawialiście do pozna. Dowiedziałaś się wielu rzeczy o tym chłopaku, którego twarz widziałaś tylko dwa razy i to na dodatek w słabym świetle. byłaś pewna tylko tego, ze ma ciemna karnacje i włosy. Wkrótce udało ci się zasnąć.
Obudziło cię słonce wlewające się przez szybę. Dawno nie widziałaś takiego w Anglii. Zayn spal odchylony do tylu na przednim siedzeniu, które prawie, ze opierało się o tylne siedzenie. Mogłaś mu się uważnie przyjrzeć. W życiu nie widziałaś tak przystojnego chłopaka. Jego włosy były rozczochrane, a usta uniesione w lekkim, nieświadomym uśmiechu. Jedna rękę spuścił na ziemie. Miał na niej tatuaże. byłaś właśnie w trakcie studiowania dłoni ze skrzyżowanymi palcami, gdy usłyszałaś jak się budzi.
- Hej śpiąca królewno - powiedziałaś do niego.
Otworzył zaspane oczy. Przyjrzał ci się uważnie jakby z lekkim zdziwieniem.
- Tłumacz to tym, ze dopiero się obudziłem, ale uważam, ze jesteś najpiękniejszą dziewczyną jaką w życiu widziałem - oznajmił.
Oparł się na umięśnionym ramieniu. Pamiętasz jeszcze, ze nie ma na sobie koszulki? Zarumieniłaś się.
- Może powinieneś pójść do okulisty?
Przybliżył się do ciebie tak, ze wasze twarze dzieliło zaledwie parę centymetrów. Serce gwałtownie ci przyspieszyło.
- Sadze, ze nie - uśmiechnął się rozbrajająco. - Ładnie ci tak.
- Jak?
- Taka zarumieniona w mojej koszulce - przymrużył oczy przez słonce.
- A tobie zaraz będzie z fioletowym limem pod okiem.
- Wolałbym teraz porobić cos innego.
- A jakie masz propozycje? - zakpiłam.
- Zobaczysz...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz