Cóż...
Chciałabym móc powiedzieć, że zrobiło się niezręcznie po naszym nagłym
pocałunku. Naprawde chciałabym. Jednak to było do przewidzenia, że nic nie jest
w stanie wytrącić wielkiego Harrego Stylesa z równowagi. Nawet nieoczekiwany
pocałunek z jego podwładną. Szkoda, że nie miałam niskiego ciśnienia, bo po tym
co się stało - zdecydowanie wróciłoby do normy. W moim przypadku jednak
ciśnienie podskoczyło po prostu jeszcze bardziej i cieszyłam się, że Harry jak
na razie nie wpadł na pomysł, żeby zmierzyć mi je jeszcze raz. Wtedy już na
pewno zrobiłby wszystko, żebym trafiła do szpitala. Nawet jeśli miałby mnie tam
dostarczyć na własnych plecach. To był taki typ człowieka. Wszystko zawsze
musiało być po jego myśli. Wszystko. Dlatego też dał mi ten absurdalny awans
nie pytając o moje zdanie. Nie obchodziło go nic poza własnym nosem.
Nawet nie rozłożyłam koca, który przyniosła mi jego asystentka. Miał coś z głową jeśli sądził, że położe się w jego biurze na kanapie i spokojnie przykryje kocykiem. Czy tylko mi ta sytuacja wydawała się po prostu jednym wielkim absurdem? On był absurdem. W dodatku siedział na tym swoim wielkim fotelu i robił coś na komputerze z takim spokojem na twarzy jakby trwał teraz w bezczynności, a przecież jego długie palce bez przerwy walczyły z klawiaturą.
- Gapisz się na mnie - powiedział nagle nawet na mnie nie patrząc. Podskoczyłam lekko zaskoczona kiedy jego głos przerwał godzinną już chyba ciszę. Pewnie bym się zarumieniła, gdybym nie była tak wytrącona z równowagi.
- Nieprawda - zaprzeczyłam natychmiast.
- Gapiłaś się na moje dłonie. Wiesz, że mnie nie okłamiesz. - Drgnęłam po tym co powiedział.
- Przerażasz mnie czasem. Wszystko zawsze wiesz i jesteś o krok...
- O krok od całej reszty? Tak jestem, zawsze i w każdej sytuacji. To się nazywa przewidywalność świata.
- Jak zwykle nie mam pojęcia o czym mówisz - mruknęłam.
- Chodzi o to, że znając ludzi i mechanizm działania ich umysłów można przewidzieć każdy ich nawet najmniejszy ruch czy decyzje. A niestety nasz gatunek jest wyjątkowo przewidywalny.
- Nie jestem pewna czy masz całkowitą rację...
- Mam.
- Udowodnij. - Zmrużyłam oczy. W końcu na mnie spojrzał. Przełknęłam ślinę.
- Twoje serce właśnie przyspieszyło chociaż wcale tego nie chcesz. Specjalnie mnie sprowokowałaś swoim pytaniem, bo denerwuje cię moje opanowanie i nie możesz sie doczekać, żeby całkowicie wyprowadzić mnie z równowagi. I chciałaś, żebym w końcu na ciebie spojrzał - podsumował kompletnie zbijając mnie z pantałyku.
- Wow. Powinieneś się leczyć - wymamrotałam. Wtedy nieoczekiwanie z jego ust wydobył się cichy dźwięk - śmiech, który spowodował u mnie dreszcz. Jego oczy pojaśniały podczas tej krótkiej chwili.
- Robię to całe życie.
- No to zmień lekarza, bo spieprzył sprawę - mruknęłam. Znowu ten śmiech. Boże. To naprawde zabrzmiało tak anielsko czy tylko ja to tak odbieram?
- Moim zdaniem radzi sobie dobrze. Nie odbiera mi moich 'chorych' zdolności.
Zasłoniłam twarz dłońmi. Harry naprawde był nienormalny. Nigdy go nie zrozumiem, przysięgam. - Niedługo idziemy na lunch. - Podniosłam głowę.
- Idziemy? - Uniosłam brew.
- Tak. Ale mamy mało czasu, bo o 13:30 przyjeżdża ktoś specjalny do firmy. Okej możemy już iść - powiedział po prostu wstając, nawet nie zamykając laptopa. Spojrzałam na niego dziwnie kiedy podszedł do mnie i wyciągnął w moim kierunku rękę. Zmarszczyłam brwi. - Po prostu ją chwyć (t.i.). Daje ci szansę zrobienia tego dobrowolnie.
- Mógłbyś mnie do tego zmusić? - spytałam znając już odpowiedź.
- Mogę - poprawił. - Ale wolę żebyś zrobiła to sama.
- Bo?
Nie odpowiedział. Poddałam się chwytając jego dłoń i drgając lekko kiedy znowu przeskoczyła między nami elektryczność. Wyszliśmy z biura pod zdziwionym spojrzeniem asystentki Harrego. Każdy mój krok sprawiał, że coraz bardziej drżałam w środku. Chyba nieświadomie postawiłam sobie jeden cel kiedy po raz pierwszy zobaczyłam Harrego. Zniszczyć jego opanowanie i kontrole. Chciałam, żeby ją stracił. Nie do końca też wierzę, że ten pocałunek był w pełni kontrolowany. Harry wiedział, że go prędzej czy później odepchnę, to było jasne jak słońce. Ale jestem też pewna, że nie był on wynikiem samokontroli. Poczułam gorąco na samo wspomnienie. Nikt mnie tak nie całował.
Na parkingu w podziemiach szybko odnalazłam wzrokiem Astona Martina mojego szefa. Lśnił samotnie na samym końcu, ale nie wyróżniając się już aż tak bardzo jak w mojej dzielnicy. Wsiadłam do środka oczywiście nawet nie dotykając klamki, Harry wyręczył mnie w każdej czynności poza zapięciem pasów. Odchyliłam głowę do tyłu i przymknęłam powieki. Moje życie stało się dziwne. Chociaż jeśli mam być szczera cierpiałam ostatnimi czasy trochę mniej. To co robił Styles odwracało dosyć skutecznie moją uwagę od myśli o Tommy'm.
Tommy.
Zastanawiałam się czy jeszcze za nim tęsknię. Czy po tym wszystkim naprawde tęsknię za nim jako osobą? Czy może tym co kiedyś było i poczuciem bezpieczeństwa jakie zapewniał mi stały związek z wrażliwym i cudownym mężczyzną? Nie byłam pewna. To dziwne bo kilka dni temu nie wahałabym się nad odpowiedzią. Teraz miałam z tym problem. Bo Tommy zdecydowanie nie był już tą osobą, którą kochałam tak bardzo.
- Kochałam - wyszeptałam smakując brzmienie tego słowa. Czas przeszły. Już nie teraźniejszy. Dziwne.
- Co?
- Nic - powiedziałam szybko pod badawczym spojrzeniem Harrego kiedy wyjeżdżaliśmy na ulicę.
Uśmiechnęłam się lekko. Dzisiaj w nocy potrafiłam myśleć tylko o tym jak tęsknię za Tommy'm. Teraz wiem już przynajmniej, że przestałam. Teraz brakowało mi po prostu związku i tego co razem przeżyliśmy. Z dwojga złego to chociaż mniej bolało. Kolejne minuty później znaleźliśmy się na obrzeżach miasta co przykuło moją uwagę.
- Gdzie właściwie jedziemy? - spytałam.
- Zaraz się dowiesz.
- A nie mogę teraz? - Kącik jego ust drgnął.
- Nie, nie możesz. - Westchnęłam jak zawsze kiedy jego odpowiedzi były odwrotne do tych, których oczekiwałam.
- Dupek.
- Ciekawość to pierwszy stopień do piekła.
- Bycie dupkiem to bilet w jedną stronę do piekła. Ups, chyba wygrałam - powiedziałam z fałszywym uśmieszkiem. Harry zachichotał.
- Ze mną nie da się wygrać - odparł po czym na jego twarzy pojawił się zadowolony uśmieszek, który nie zapowiadał niczego dobrego.
Ledwo minęliśmy zakręt i zrozumiałam co zwiastował ten uśmiech. Wskazówka na liczniku prędkości zaczęła niebezpiecznie zbliżać się do setki aż przekroczyła ją w absurdalnie krótkim czasie i co gorsze wcale nie przestawała się przesuwać. Dosłownie wryło mnie w fotel, a każdemu niebezpiecznemu manewrowi towarzyszył mój pisk. Harry wymijał samochody jak szalony w towarzystwie ich trąbienia i krzyków kilku szczególnie wystraszonych czy też wkurzonych kierowców.
- Harry! Zwolnij do cholery!!!
Nawet nie zwrócił na mnie uwagi. Poczułam jak adrenalina wybucha w moim ciele z każdym piskiem opon i zakrętem, na którym Harry nie do końca wyrobił i na chwilę tracił panowanie nad samochodem. Czułam w ustach smak żółci, smak strachu, który wypełniał je coraz to nowszą falą.
- Błagam cię Harry! - krzyknęłam tracąc kontrolę. Rzucało nami na wszystkie strony, a licznik prędkości pokazywał cyfrę od której kręciło mi się w głowie. Wjechaliśmy z rozmachem na jakąś drogę przy lesie będąc już poza miastem a nawet na obrzeżach przedmieścia jeśli się nie myliłam. - Harry zatrzymaj to pierdolone auto albo sama ci w tym pomogę - odparłam z determinacją. Chwilę później wskazówka na liczniku zaczęła powoli przesuwać się w lewo. Odetchnęłam z ulgą kiedy zeszliśmy poniżej 80 km/h. - Możesz mi wyjaśnić co to było?!
- To była bardzo prosta prezentacja mojej kontroli i władzy kochanie. I tego, że mnie nigdy nie mówi się, że się ze mną wygrało. Chyba, że ktoś ma skłonności samobójcze - powiedział skręcając nagle w leśną drogę, która kiedyś była zabezpieczona barierką, ale zostały po niej już tylko odłamki. Spojrzał na mnie wyczekująco. Jego wzrok był twardy. - Masz skłonności samobójcze?
- Co? Co to za pytanie? - Spojrzałam na niego marszcząc brwi kiedy wjeżdżaliśmy coraz głębiej w las.
- Normalne.
- Nic co wychodzi z twoich ust nie jest normalne - prychnęłam.
- Uciekasz od odpowiedzi kochanie - westchnął. Skrzywiłam się.
- Nie nazywaj mnie tak.
- Jak?
Zatrzymał samochód co przykuło moją uwagę. Rozejrzałam się dookoła. Wysiadłam z samochodu zdziwiona, że drzwi były otwarte. Zerknęłam na Harrego i od razu zrozumiałam. Wyszłam sama tylko dlatego, że on mi na to pozwolił. Znaleźliśmy się na krawędzi lasu, na kawałku polany, która urywała się po prostu w pewnym momencie. Wciągnęłam powietrze w płuca rozkoszując się zapasem roślin niesionym przez lekki wiaterek. Świeże powietrze otrzeźwiło mnie z porannego amoku, problemy z ciśnieniem odeszły w zapomnienie. Podeszłam do krawędzi polany i z lekkim strachem, ale i zachwytem stwierdziłam, że przede mną rozpościerała się przepaść.
- Niesamowite - szepnęłam.
- Prawda? - Usłyszałam za sobą głęboki głos. Moje serce drgnęło kiedy poczułam jak jego ręce owijają się wokół mojej talii, a ciepły oddech dociera na moją szyję. Przestałam na chwilę oddychać. Nie pamiętam kiedy ostatni raz byłam z kimś w tak intymnej pozycji. - Jeśli spojrzysz w prawo zobaczysz nasze miasto - powiedział tak blisko mnie, że poczułam ciałem wibracje wywołane jego głosem. Obróciłam głowę w tym kierunku, a wtedy jego usta znalazły się na mojej szyi. Zadrżałam, ale nie byłam w stanie się odsunąć. Czułam jakbym wrosła w ziemię, nie potrafiłam się ruszyć. Ciche westchnienie wyrwało mi się z ust, kiedy poczułam drobne pocałunki na skórze. Wiatr przywoływał do mnie zapach Harrego otaczając mnie z każdej strony i wypierając wszystkie inne. Odchrząknęłam czując jak moje gardło robi się suche.
- Po to mnie tu zawiozłeś? - Jego loki musnęły mój policzek tak delikatnie jakby to były skrzydła motyla. Czułam jakby czas się zatrzymał. Nie rozumiałam co się dzieje. Nie wiedziałam czy tego chcę. Ale nie chciałam, żeby to się kończyło. - Powiedz prawdę.
- Nie jestem pewien... Chyba... Chyba tracę kontrole. Tracę kontrole kiedy jestem z tobą. Próbuje wmówić sobie i tobie, że tak nie jest, ale… Ja… nie panuje nad sobą kiedy jesteś obok.
Nawet nie rozłożyłam koca, który przyniosła mi jego asystentka. Miał coś z głową jeśli sądził, że położe się w jego biurze na kanapie i spokojnie przykryje kocykiem. Czy tylko mi ta sytuacja wydawała się po prostu jednym wielkim absurdem? On był absurdem. W dodatku siedział na tym swoim wielkim fotelu i robił coś na komputerze z takim spokojem na twarzy jakby trwał teraz w bezczynności, a przecież jego długie palce bez przerwy walczyły z klawiaturą.
- Gapisz się na mnie - powiedział nagle nawet na mnie nie patrząc. Podskoczyłam lekko zaskoczona kiedy jego głos przerwał godzinną już chyba ciszę. Pewnie bym się zarumieniła, gdybym nie była tak wytrącona z równowagi.
- Nieprawda - zaprzeczyłam natychmiast.
- Gapiłaś się na moje dłonie. Wiesz, że mnie nie okłamiesz. - Drgnęłam po tym co powiedział.
- Przerażasz mnie czasem. Wszystko zawsze wiesz i jesteś o krok...
- O krok od całej reszty? Tak jestem, zawsze i w każdej sytuacji. To się nazywa przewidywalność świata.
- Jak zwykle nie mam pojęcia o czym mówisz - mruknęłam.
- Chodzi o to, że znając ludzi i mechanizm działania ich umysłów można przewidzieć każdy ich nawet najmniejszy ruch czy decyzje. A niestety nasz gatunek jest wyjątkowo przewidywalny.
- Nie jestem pewna czy masz całkowitą rację...
- Mam.
- Udowodnij. - Zmrużyłam oczy. W końcu na mnie spojrzał. Przełknęłam ślinę.
- Twoje serce właśnie przyspieszyło chociaż wcale tego nie chcesz. Specjalnie mnie sprowokowałaś swoim pytaniem, bo denerwuje cię moje opanowanie i nie możesz sie doczekać, żeby całkowicie wyprowadzić mnie z równowagi. I chciałaś, żebym w końcu na ciebie spojrzał - podsumował kompletnie zbijając mnie z pantałyku.
- Wow. Powinieneś się leczyć - wymamrotałam. Wtedy nieoczekiwanie z jego ust wydobył się cichy dźwięk - śmiech, który spowodował u mnie dreszcz. Jego oczy pojaśniały podczas tej krótkiej chwili.
- Robię to całe życie.
- No to zmień lekarza, bo spieprzył sprawę - mruknęłam. Znowu ten śmiech. Boże. To naprawde zabrzmiało tak anielsko czy tylko ja to tak odbieram?
- Moim zdaniem radzi sobie dobrze. Nie odbiera mi moich 'chorych' zdolności.
Zasłoniłam twarz dłońmi. Harry naprawde był nienormalny. Nigdy go nie zrozumiem, przysięgam. - Niedługo idziemy na lunch. - Podniosłam głowę.
- Idziemy? - Uniosłam brew.
- Tak. Ale mamy mało czasu, bo o 13:30 przyjeżdża ktoś specjalny do firmy. Okej możemy już iść - powiedział po prostu wstając, nawet nie zamykając laptopa. Spojrzałam na niego dziwnie kiedy podszedł do mnie i wyciągnął w moim kierunku rękę. Zmarszczyłam brwi. - Po prostu ją chwyć (t.i.). Daje ci szansę zrobienia tego dobrowolnie.
- Mógłbyś mnie do tego zmusić? - spytałam znając już odpowiedź.
- Mogę - poprawił. - Ale wolę żebyś zrobiła to sama.
- Bo?
Nie odpowiedział. Poddałam się chwytając jego dłoń i drgając lekko kiedy znowu przeskoczyła między nami elektryczność. Wyszliśmy z biura pod zdziwionym spojrzeniem asystentki Harrego. Każdy mój krok sprawiał, że coraz bardziej drżałam w środku. Chyba nieświadomie postawiłam sobie jeden cel kiedy po raz pierwszy zobaczyłam Harrego. Zniszczyć jego opanowanie i kontrole. Chciałam, żeby ją stracił. Nie do końca też wierzę, że ten pocałunek był w pełni kontrolowany. Harry wiedział, że go prędzej czy później odepchnę, to było jasne jak słońce. Ale jestem też pewna, że nie był on wynikiem samokontroli. Poczułam gorąco na samo wspomnienie. Nikt mnie tak nie całował.
Na parkingu w podziemiach szybko odnalazłam wzrokiem Astona Martina mojego szefa. Lśnił samotnie na samym końcu, ale nie wyróżniając się już aż tak bardzo jak w mojej dzielnicy. Wsiadłam do środka oczywiście nawet nie dotykając klamki, Harry wyręczył mnie w każdej czynności poza zapięciem pasów. Odchyliłam głowę do tyłu i przymknęłam powieki. Moje życie stało się dziwne. Chociaż jeśli mam być szczera cierpiałam ostatnimi czasy trochę mniej. To co robił Styles odwracało dosyć skutecznie moją uwagę od myśli o Tommy'm.
Tommy.
Zastanawiałam się czy jeszcze za nim tęsknię. Czy po tym wszystkim naprawde tęsknię za nim jako osobą? Czy może tym co kiedyś było i poczuciem bezpieczeństwa jakie zapewniał mi stały związek z wrażliwym i cudownym mężczyzną? Nie byłam pewna. To dziwne bo kilka dni temu nie wahałabym się nad odpowiedzią. Teraz miałam z tym problem. Bo Tommy zdecydowanie nie był już tą osobą, którą kochałam tak bardzo.
- Kochałam - wyszeptałam smakując brzmienie tego słowa. Czas przeszły. Już nie teraźniejszy. Dziwne.
- Co?
- Nic - powiedziałam szybko pod badawczym spojrzeniem Harrego kiedy wyjeżdżaliśmy na ulicę.
Uśmiechnęłam się lekko. Dzisiaj w nocy potrafiłam myśleć tylko o tym jak tęsknię za Tommy'm. Teraz wiem już przynajmniej, że przestałam. Teraz brakowało mi po prostu związku i tego co razem przeżyliśmy. Z dwojga złego to chociaż mniej bolało. Kolejne minuty później znaleźliśmy się na obrzeżach miasta co przykuło moją uwagę.
- Gdzie właściwie jedziemy? - spytałam.
- Zaraz się dowiesz.
- A nie mogę teraz? - Kącik jego ust drgnął.
- Nie, nie możesz. - Westchnęłam jak zawsze kiedy jego odpowiedzi były odwrotne do tych, których oczekiwałam.
- Dupek.
- Ciekawość to pierwszy stopień do piekła.
- Bycie dupkiem to bilet w jedną stronę do piekła. Ups, chyba wygrałam - powiedziałam z fałszywym uśmieszkiem. Harry zachichotał.
- Ze mną nie da się wygrać - odparł po czym na jego twarzy pojawił się zadowolony uśmieszek, który nie zapowiadał niczego dobrego.
Ledwo minęliśmy zakręt i zrozumiałam co zwiastował ten uśmiech. Wskazówka na liczniku prędkości zaczęła niebezpiecznie zbliżać się do setki aż przekroczyła ją w absurdalnie krótkim czasie i co gorsze wcale nie przestawała się przesuwać. Dosłownie wryło mnie w fotel, a każdemu niebezpiecznemu manewrowi towarzyszył mój pisk. Harry wymijał samochody jak szalony w towarzystwie ich trąbienia i krzyków kilku szczególnie wystraszonych czy też wkurzonych kierowców.
- Harry! Zwolnij do cholery!!!
Nawet nie zwrócił na mnie uwagi. Poczułam jak adrenalina wybucha w moim ciele z każdym piskiem opon i zakrętem, na którym Harry nie do końca wyrobił i na chwilę tracił panowanie nad samochodem. Czułam w ustach smak żółci, smak strachu, który wypełniał je coraz to nowszą falą.
- Błagam cię Harry! - krzyknęłam tracąc kontrolę. Rzucało nami na wszystkie strony, a licznik prędkości pokazywał cyfrę od której kręciło mi się w głowie. Wjechaliśmy z rozmachem na jakąś drogę przy lesie będąc już poza miastem a nawet na obrzeżach przedmieścia jeśli się nie myliłam. - Harry zatrzymaj to pierdolone auto albo sama ci w tym pomogę - odparłam z determinacją. Chwilę później wskazówka na liczniku zaczęła powoli przesuwać się w lewo. Odetchnęłam z ulgą kiedy zeszliśmy poniżej 80 km/h. - Możesz mi wyjaśnić co to było?!
- To była bardzo prosta prezentacja mojej kontroli i władzy kochanie. I tego, że mnie nigdy nie mówi się, że się ze mną wygrało. Chyba, że ktoś ma skłonności samobójcze - powiedział skręcając nagle w leśną drogę, która kiedyś była zabezpieczona barierką, ale zostały po niej już tylko odłamki. Spojrzał na mnie wyczekująco. Jego wzrok był twardy. - Masz skłonności samobójcze?
- Co? Co to za pytanie? - Spojrzałam na niego marszcząc brwi kiedy wjeżdżaliśmy coraz głębiej w las.
- Normalne.
- Nic co wychodzi z twoich ust nie jest normalne - prychnęłam.
- Uciekasz od odpowiedzi kochanie - westchnął. Skrzywiłam się.
- Nie nazywaj mnie tak.
- Jak?
Zatrzymał samochód co przykuło moją uwagę. Rozejrzałam się dookoła. Wysiadłam z samochodu zdziwiona, że drzwi były otwarte. Zerknęłam na Harrego i od razu zrozumiałam. Wyszłam sama tylko dlatego, że on mi na to pozwolił. Znaleźliśmy się na krawędzi lasu, na kawałku polany, która urywała się po prostu w pewnym momencie. Wciągnęłam powietrze w płuca rozkoszując się zapasem roślin niesionym przez lekki wiaterek. Świeże powietrze otrzeźwiło mnie z porannego amoku, problemy z ciśnieniem odeszły w zapomnienie. Podeszłam do krawędzi polany i z lekkim strachem, ale i zachwytem stwierdziłam, że przede mną rozpościerała się przepaść.
- Niesamowite - szepnęłam.
- Prawda? - Usłyszałam za sobą głęboki głos. Moje serce drgnęło kiedy poczułam jak jego ręce owijają się wokół mojej talii, a ciepły oddech dociera na moją szyję. Przestałam na chwilę oddychać. Nie pamiętam kiedy ostatni raz byłam z kimś w tak intymnej pozycji. - Jeśli spojrzysz w prawo zobaczysz nasze miasto - powiedział tak blisko mnie, że poczułam ciałem wibracje wywołane jego głosem. Obróciłam głowę w tym kierunku, a wtedy jego usta znalazły się na mojej szyi. Zadrżałam, ale nie byłam w stanie się odsunąć. Czułam jakbym wrosła w ziemię, nie potrafiłam się ruszyć. Ciche westchnienie wyrwało mi się z ust, kiedy poczułam drobne pocałunki na skórze. Wiatr przywoływał do mnie zapach Harrego otaczając mnie z każdej strony i wypierając wszystkie inne. Odchrząknęłam czując jak moje gardło robi się suche.
- Po to mnie tu zawiozłeś? - Jego loki musnęły mój policzek tak delikatnie jakby to były skrzydła motyla. Czułam jakby czas się zatrzymał. Nie rozumiałam co się dzieje. Nie wiedziałam czy tego chcę. Ale nie chciałam, żeby to się kończyło. - Powiedz prawdę.
- Nie jestem pewien... Chyba... Chyba tracę kontrole. Tracę kontrole kiedy jestem z tobą. Próbuje wmówić sobie i tobie, że tak nie jest, ale… Ja… nie panuje nad sobą kiedy jesteś obok.
____________________________________________________________
Ehh powiem prosto i szczerze - moje życie to dno i beznadzieja, gubie się w swoich problemach i niedługo po prostu rzuce się pod pociąg albo coś. Zaraz po tym jak odzyskałam sprzęt do pisania to w moim domu zepsuł się router czy jak to sie pisze, nwm w każdym razie zostałam pozbawiona internetu, a więc i możliwości wstawiania czegoś. Wczoraj wieczorem odzyskałam internet, a więc i motywację, żeby w końcu coś napisać. Ostatnio nic mi się w życiu nie udaje i rzadko się uśmiecham. Dlatego przepraszam jeśli zawalam. Wiem, że zawalam, ale mam bardzo poważne problemy w swoim życiu. Problemy ze sobą i rodziną. Nie chce się w ten sposób usprawiedliwiać. Zrobicie z tą wiedzą co chcecie. A i ja również Cię pozdrawiam 'autorko złośliwych komów', Ty też zmotywowałaś mnie do pracy i w sumie uważam, że jesteś niesamowita ze swoim stwierdzeniem 'po chujka', wprowadzam go do swojego słownika w trybie now, i kocham tą osobę, która postawiła się w mojej 'obronie' <3
po chujka? serio?! hahahaha!
OdpowiedzUsuń___________________
To, co piszesz jest wspaniałe, nie rzucaj się pod pociąg, lepiej skocz z mostu! xD
Wow *.* kocham tego imagina!! Bardzo podoba mi się Harry w takiej wersji ;) Nie mogłam się doczekać! Serio, codziennie tu wchodziłam. Jak sobie coś zrobisz to znajdę cię i cię zabije! ;)) Zobaczysz będzie dobrze. :) Będę cie duchowo wspierać. Wiesz telepatycznie xD
OdpowiedzUsuń/ Monika
Jeśli będziesz miała gorszy dzień to pomyśl sobie o tym, że Twoi wierni czytelnicy Cię kochają <3
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział i nie mogę się doczekać następnego. Jaka Będzie jej reakcja na te słowa Harry'ego :)
Życzę dużo weny, uśmiechu i aby Twoje życie nabrało barw <3
zajebiste:D Czekam na nexta :)
OdpowiedzUsuńCzemu nie piszesz do mnie skoro coś się dzieje? Chcę Ci pomóc, kochana:(
OdpowiedzUsuńCzęść świetna, taki Harry >>
ilipenka
Hej!
OdpowiedzUsuńBardzo przepraszam, że ostatnio nie komentowałam, ale byłam naprawdę zabiegana i miałam masę rzeczy na głowie, ale postaram się poprawić :)
Nie wiem co dokładnie się u Ciebie dzieje, ale wydaje mi , że z każdych problemów jest jakieś wyjście (i nie jest to rzucanie się pod pociąg itp. ;)) i mam nadzieję, że niedługo wszystko zacznie się u Ciebie układać. Naprawdę bardzo chciałabym Ci jakoś pomóc, ale niestety nie wiem jak, więc mocno trzymam kciuki, żeby wszystko było ok :)
Rozdział jest jak zawsze świetny i na takie rozdziały jak Twoje warto czekać i naprawdę nie wiem co zawalasz, ale na 100% nic na blogu, przynajmniej ja tak uważam :)
Już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału, widzę, że Pan Styles chyba zacznie się zmieniać. Traci kontrolę? Coś czuję, że będzie się działo... Jestem strasznie ciekawa jak to dalej się rozwinie.
Bardzo dziękuję za rozdział i pamiętaj, że jesteśmy z Tobą.
Trzymaj się xx
Doma
http://directioner0202.blogspot.com/ ZAPRASZAM!!!
OdpowiedzUsuńRozdział super z niecierpliwoscia czekam na nn:)
OdpowiedzUsuńWow ale jestem z cb dumna i szcześliwa że piszesz coś takiego kocham to opowiadanie xD <3 Nie moge sie doczekac..A i pamiętaj że niektórzy ludzie też mają przejebane ale ty nie mozesz sie poddac, bo tego właśnie ludzie inny chcą.Nie poddawaj sie nigdy zawsze walcz do konca nawet kiedy już nie ma nadzieji i nie przejmuj sie niektórymi sprawami bo nie warto ,trudnści własnie po to sa zeby je pokonywac i uczyc sie jak wybrnac z takich czy innych sytuacji. Wierze w cb wierze że sobie poradziesz i trzymam kciuki ~ola <3~ Pozdrawiam ....do następnego...
OdpowiedzUsuńŚWIETNY!!! Matko co za cudeńko *.* Wspaniałe <3 Czekam na następny rozdział :* Pozdrawiam i życzę weny ^^
OdpowiedzUsuńboski <3 jeju w końcu się doczekałam, kocham Harry'ego w tej wersji ;) pozdrawiam i czekam na nexta <3 PS. nie zasmucaj sie, my, wierni czytelnicy zawsze cie wesprzemy :) /karczi
OdpowiedzUsuńWiesz jestes niesamowita wiele bym dała zeby ci pomoc a wiesz dlaczego ?? Bo dzieki temu co tworzysz ja zapominam o swoich problemach o tym jakie zycie jest beznadziejne i prosze w imieniu kazdego czytelnika nie koncz tego co daje nam taka radosc ;/
OdpowiedzUsuńCzekam na next :)Świetne <3
OdpowiedzUsuńBłagam nie rob nic sobie , życie to wspaniały dar , a problemy pff one przemiana i powastana następne jedna trzeba rozwiązać drugie przeskoczyć , nie przejmie się tymi idiotkami które cię hejtuja , one maja problem z zaakceptowaniem siebie i swoich słabości wiec wytykają je tobie , ale każdy ma swoje gorsze dni i strony. Wiem ze pewnie są małe szansse ze to przeczytasz a co juz odpowiesz ale pragnę abyś wiedziała ze cię podziwiam za twój talent i za to ze ty jesteś sobą a nie udajesz siebie <3 jestem twoja wierna fanka i to jest jeden z najgenialniejszych , najcodpwniejszych blogów , chłopcy byli by z ciebie dumni bo mimo sprzeciwnosci losu uszczesliwiasz nasz swoja wyobraznia , dziękuję <3 !!!!
OdpowiedzUsuńuwielbiam ten imagin i nie moge sie doczekac na wiecej :)
OdpowiedzUsuńzapraszam do mnie na http://www.wattpad.com/story/31213255