Omal nie
spóźniłam się do pracy przez co cały czas byłam nerwowa. Dopadł mnie koszmarny
ból głowy i byłam prawie pewna, że przedawkowałam aspirynę. Wszystko leciało mi
z rąk. A to dlatego, że przespałam może godzinę w nocy, bo tak bardzo męczyły
mnie myśli o Tommy'm. Wiedziałam czym to było spowodowane. Kontakt z Harrym
sprawił, że mój były jeszcze częściej nawiedzał mój umysł, doprowadzając mnie
do szału. Nie rozumiałam tego. To prawda, było między nimi kilka podobieństw,
ale różnice przeważały z niewiarygodną mocą! Wyszłam na chwilę do łazienki,
żeby zażyć kolejną tabletkę i trochę odpocząć od zapachu papierów i
wszechobecnych komputerów. Przemyłam twarz zimną wodą i oparłam ręce o
umywalkę. Wyglądałam okropnie. Moja twarz przybrała osobliwy biały kolor, a
cienie pod oczami straszyły połączeniem szarości i fioletu. Zamknęłam oczy i
spróbowałam pooddychać biorąc jak największe wdechy, żeby się nieco dotlenić.
Doszłam z powrotem do biura jak w amoku, praktycznie nie patrząc gdzie idę,
kierując się jedynie swoją pamięcią. Usiadłam przy swoim biurku. Ten z pozoru
krótki spacer sprawił, że moje serce biło tak szybko jakby chciało wybuchnąć
pod moimi żebrami. A może to przez aspirynę. Nie miałam pojęcia. Trzęsącymi się
dłońmi sięgnęłam po jakiś dokument, którego wcześniej nie było. Przejrzałam
pobieżnie wzrokiem jego treść i zamarłam.
Zabije go.
Zerwałam się z krzesła przyprawiając młodą stażystkę o mini zawał, przez który rozsypała jakieś teczki, ale nie zatrzymałam się by jej pomóc. Przeszłam przez cały korytarz kierując się do schodów ewakuacyjnych. Szarpałam się chwilę z drzwiami, za którymi znajdował się sektor I budynku. Weszłam do windy oddychając szybko i wściekle. Gdy znalazłam się na odpowiednim piętrze, otworzyłam drzwi 'przedsionka' gabinetu Harrego i ignorując protesty jego asystentki, wparowałam prosto do jego gabinetu.
- Jak śmiałeś?! Jak śmiałeś ty bezużyteczny, zakłamany...
- Najmocniej przepraszam panie Styles nie zdążyłam jej zatrzymać, mam wezwać ochronę...? - powiedziała przerażona asystentka wbiegając za mną. Harry siedzący na swoim fotelu uniósł dłoń, aby zakończyć jej nerwową mowę.
- W porządku Clare, myślę że sobie poradzę - odparł z lekkim uśmieszkiem. - Zostaw nas samych.
- Och...oczywiście panie Styles - wymamrotała. Z wściekłością cisnęłam w niego dokumentem zwiniętym w kulkę. Nawet nie drgnął.
- Jak możesz robić coś takiego?! Jesteś całkowitym idiotą! Za kogo ty się uważasz?! Myślisz, że będę taka potulna jak wszyscy?! Ooo nie PANIE STYLES, nie będę tolerować tego, że...
- Że co? Że awansowałem cię na wyższe stanowisko? - przerwał mi spokojnie.
- Mówię też o podwyżce, która jest trójkrotnie większa od mojej aktualnej wypłaty! I jeszcze 'prywatny gabinet w sektorze I' ?! Czyś ty zwariował?! Co jest z tobą nie tak?? - wydarłam się. Cała się trzęsłam i czułam kołatanie mojego serca, które ledwo nadążało swoim nierównym rytmem za pompowaniem krwi.
- Przede wszystkim usiądź i porozmawiaj ze mną spokojnie.
- Nie będę rozmawiała z tobą spokojnie kiedy ty... - pokonałam ostatnie dwa kroki dzielące mnie od jego biurka i nieoczekiwanie cały mój świat się zakręcił i został zniekształcony przez czarne plamy. Podparłam się o blat ledwo utrzymując się w pionie. Niemal natychmiast poczułam wokół siebie silne ręce, które podtrzymały mnie delikatnie aczkolwiek stanowczo.
- Co ci jest? - spytał poważnie. Nie wiedziałam czy to tylko złudzenie czy rzeczywiście tak było, ale usłyszałam w jego głosie cień strachu. Próbowałam się wyplątać z jego uścisku, ale równie dobrze mogłam przesunąć ręce rzeźby. Jego uścisk był zbyt mocny.
- Nic, możesz mnie puścić? - Chciałam, żeby mój głos zabrzmiał stanowczo, ale jego drżenie rozwiało moje nadzieje, że tak właśnie zabrzmi.
- Nie ma mowy.
Poprowadził mnie do skórzanej kanapy stojącej pod ścianą i pomógł usiąść. Schowałam twarz w dłoniach, zastanawiając się czy może być jeszcze gorzej czy osiągnęłam już jakieś pieprzone apogeum. Wstał i chwilę później klęknął przede mną i wziął jedną z moich rąk. Patrzyłam jak zakłada mi dziwne urządzenie na nadgarstek i klika pare razy ze skupieniem w mały ekranik. Po chwili zrozumiałam co to takiego. Ciśnieniomierz. Wydało mi się dziwne, że tak po prostu miał go na wierzchu w jakiejś szufladzie, ale na razie nie pytałam. Jego oczy rozszerzyły się kiedy wyświetliły się wyniki pomiaru.
- Masz cholernie wysokie ciśnienie - powiedział marszcząc brwi. - Wzywam karetkę.
- Nie! Prosze cię, tylko nie to - mruknęłam. Miałam wrażenie, że serce zaraz rozwali mi płuca.
- Zaraz mi tu zemdlejesz, nie ma mowy, żebym to tak zostawił - zaprotestował. Pochyliłam głowę do przodu i westchnęłam. Nieoczekiwanie Harry ustawił się tak, żebym mogła oprzeć swoje czoło o jego. Nie ruszyłam się.
- Dlaczego miałeś na wierzchu ciśnieniomierz? - spytałam kładąc swoje lodowate dłonie na kolanach. Kiedy w końcu postanowił odpowiedzieć, dotarł do mnie jego ciepły oddech pachnący miętą.
- Muszę stale monitorować swoje ciało.
- Maniak kontroli? - wytknęłam mu.
- Gdybym tego nie robił mógłbym przegapić moment, w którym moje życie będzie zagrożone. Cierpię na bardzo złośliwą chorobę serca i układu krwionośnego. Moja 'mania kontroli' jak to określiłaś utrzymuje mnie przy życiu - powiedział spokojnie, a ja poczułam się okropnie.
- Przepraszam. Nie wiedziałam... - wydukałam zawstydzona. Usłyszałam, że wzdycha.
- Nikt nie wie.
Podniosłam głowę i spojrzałam na niego zaskoczona. Wyraz jego twarzy pozostał kamienny. Serce zabiło mi szybciej. I tym razem nie miało to nic wspólnego z wysokim ciśnieniem.
- Dlaczego mi powiedziałeś skoro nikt o tym nie wie? - spytałam drżącym głosem. Przez chwilę milczał, a w jego oczach trwała walka. W końcu westchnął jakby przegrała ta część jego której kibicował.
- Powiem ci jak tylko się tego dowiem. Bo na razie nie znam odpowiedzi na to pytanie - mruknął. - A teraz wybacz, ale muszę zadzwonić po pogotowie - powiedział wstając. Natychmiast chwyciłam go za ręce.
- Proszę nie rób tego - poprosiłam z desperacją w głosie. Nienawidziłam takiego zamieszania wokół mojej osoby. Poza tym naprawde nie czułam się aż tak źle. Ta chwila nierównowagi to było tylko chwilowe. A przynajmniej to próbowałam sobie wmówić. - Błagam.
Harry spojrzał na mnie z niecierpliwością. Nagle coś zabłysnęło w jego oczach, a atmosfera w pokoju zmieniła się tak szybko jakby ktoś zapalił światło. Wstrzymałam oddech czując jak napięcie w pomieszczeniu rośnie, a nasze złączone dłonie zdają się być jak naelektryzowane. Zobaczyłam jak jego jabłko Adama podskakuje kiedy ten przełknął ślinę. Oddychając płytko postanowiłam ponowić swoją prośbę.
- Proszę Harry - bąknęłam.
Jego szczęka drgnęła. Puściłam jego dłonie próbując przerwać to dziwne połączenie. Podziałało tylko przez chwilę. Harry odwrócił się i wplótł swoje dłonie we włosy. Jego marynarka ledwie mieściła rozbudowane ramiona. Nie mogłam odwrócić od nich wzroku. Dlaczego tak trudno było mi odróżnić tego zadufanego w sobie i aroganckiego dupka od niesamowicie atrakcyjnego mężczyzny, który sprawiał, że moje serce biło jak szalone tylko przez zwykły uśmiech albo opiekuńczy gest. Nie dochodziło do mnie, że to jest ta sama osoba.
- Zgoda.
- Co? - Byłam pewna, że musiałam źle usłyszeć.
- Nikogo nie powiadomię. Ale zostaniesz tutaj. - Odwrócił się do mnie, a na jego twarzy pojawił się spokój. No tak. Znowu kontrolował sytuację.
- Jak to tutaj?
- Clare! - zawołał. Dosłownie sekundę później weszła asystentka blada na twarzy z nerwów. - Załatw mi proszę koc, poduszki i wodę mineralną.
- Oczywiście panie Styles.
Chwila ciszy nastała kiedy asystentka wyszła z pomieszczenia. Harry włożył ręce do kieszeni jakby odcinając się znowu ode mnie.
- Tak powinnaś się do mnie odzywać - powiedział w końcu.
- Dlaczego? - Działał mi na nerwy ciągłym powtarzaniem tego. On nie mówił do mnie po nazwisku, a raz nawet użył słowa 'kochanie'.
- Bo jestem twoim szefem? - Uniósł brew.
- Jesteś dupkiem Harry. I nie zgadzam się na awans - powiedziałam hardo przypominając sobie jaki był początkowy cel mojej wizyty. Moment później dodałam coś, żeby go zdenerwować. - Nic od ciebie nie chcę, Harry.
Nie pytam cie o zdanie. I przestań powtarzać moje imię. - Spojrzał na mnie groźnie. Nie wiem dlaczego, ale już się go nie bałam.
- Dlaczego Harry? Masz z tym jakiś problem...Harry? Harry, Harry, Harry, Ha...
Mężczyzna pojawił się przede mną niemal w ułamku sekundy pokonując dzielącą nas odległość, wziął moje twarz w dłonie i mocno złączył nasze usta. O Boże. Sięgnęłam rękoma do jego ramion, żeby go odepchnąć, ale zdałam sobie sprawę z tego, że trzymam je tam i nie potrafię ich ruszyć. Serce waliło mi w piersi mocno i szybko, a oczy zamknęły się jakby bez udziału mojej woli. Zdałam sobie sprawę z tego, że właśnie pozwalam całować się swojemu szefowi, ale cholera jasna! To był najlepszy pocałunek w moim życiu i byłam bliska omdlenia. Ale go był mój szef. To był mój pieprzony szef.
Przerwałam pocałunek ostatkami swojej woli wiedząc, że chwila dłużej i stopniałabym w jego dłoniach jak wosk chcąc pozwolić mu na wszystko. Ale nie ma takiej możliwości, żeby to się stało. Harry spojrzał na mnie spokojnie, jego twarz wydawała się wręcz zimniejsza niż zwykle. Ale teraz już miałam pewność. To była maska. I nie mogłam się bardziej pomylić kiedy pomyślałam, że Harry nie jest ogniem. On był jak pożar i niech mnie piekło pochłonie, ale chciałam być tą, która pozwoli się mu rozprzestrzenić.
Zabije go.
Zerwałam się z krzesła przyprawiając młodą stażystkę o mini zawał, przez który rozsypała jakieś teczki, ale nie zatrzymałam się by jej pomóc. Przeszłam przez cały korytarz kierując się do schodów ewakuacyjnych. Szarpałam się chwilę z drzwiami, za którymi znajdował się sektor I budynku. Weszłam do windy oddychając szybko i wściekle. Gdy znalazłam się na odpowiednim piętrze, otworzyłam drzwi 'przedsionka' gabinetu Harrego i ignorując protesty jego asystentki, wparowałam prosto do jego gabinetu.
- Jak śmiałeś?! Jak śmiałeś ty bezużyteczny, zakłamany...
- Najmocniej przepraszam panie Styles nie zdążyłam jej zatrzymać, mam wezwać ochronę...? - powiedziała przerażona asystentka wbiegając za mną. Harry siedzący na swoim fotelu uniósł dłoń, aby zakończyć jej nerwową mowę.
- W porządku Clare, myślę że sobie poradzę - odparł z lekkim uśmieszkiem. - Zostaw nas samych.
- Och...oczywiście panie Styles - wymamrotała. Z wściekłością cisnęłam w niego dokumentem zwiniętym w kulkę. Nawet nie drgnął.
- Jak możesz robić coś takiego?! Jesteś całkowitym idiotą! Za kogo ty się uważasz?! Myślisz, że będę taka potulna jak wszyscy?! Ooo nie PANIE STYLES, nie będę tolerować tego, że...
- Że co? Że awansowałem cię na wyższe stanowisko? - przerwał mi spokojnie.
- Mówię też o podwyżce, która jest trójkrotnie większa od mojej aktualnej wypłaty! I jeszcze 'prywatny gabinet w sektorze I' ?! Czyś ty zwariował?! Co jest z tobą nie tak?? - wydarłam się. Cała się trzęsłam i czułam kołatanie mojego serca, które ledwo nadążało swoim nierównym rytmem za pompowaniem krwi.
- Przede wszystkim usiądź i porozmawiaj ze mną spokojnie.
- Nie będę rozmawiała z tobą spokojnie kiedy ty... - pokonałam ostatnie dwa kroki dzielące mnie od jego biurka i nieoczekiwanie cały mój świat się zakręcił i został zniekształcony przez czarne plamy. Podparłam się o blat ledwo utrzymując się w pionie. Niemal natychmiast poczułam wokół siebie silne ręce, które podtrzymały mnie delikatnie aczkolwiek stanowczo.
- Co ci jest? - spytał poważnie. Nie wiedziałam czy to tylko złudzenie czy rzeczywiście tak było, ale usłyszałam w jego głosie cień strachu. Próbowałam się wyplątać z jego uścisku, ale równie dobrze mogłam przesunąć ręce rzeźby. Jego uścisk był zbyt mocny.
- Nic, możesz mnie puścić? - Chciałam, żeby mój głos zabrzmiał stanowczo, ale jego drżenie rozwiało moje nadzieje, że tak właśnie zabrzmi.
- Nie ma mowy.
Poprowadził mnie do skórzanej kanapy stojącej pod ścianą i pomógł usiąść. Schowałam twarz w dłoniach, zastanawiając się czy może być jeszcze gorzej czy osiągnęłam już jakieś pieprzone apogeum. Wstał i chwilę później klęknął przede mną i wziął jedną z moich rąk. Patrzyłam jak zakłada mi dziwne urządzenie na nadgarstek i klika pare razy ze skupieniem w mały ekranik. Po chwili zrozumiałam co to takiego. Ciśnieniomierz. Wydało mi się dziwne, że tak po prostu miał go na wierzchu w jakiejś szufladzie, ale na razie nie pytałam. Jego oczy rozszerzyły się kiedy wyświetliły się wyniki pomiaru.
- Masz cholernie wysokie ciśnienie - powiedział marszcząc brwi. - Wzywam karetkę.
- Nie! Prosze cię, tylko nie to - mruknęłam. Miałam wrażenie, że serce zaraz rozwali mi płuca.
- Zaraz mi tu zemdlejesz, nie ma mowy, żebym to tak zostawił - zaprotestował. Pochyliłam głowę do przodu i westchnęłam. Nieoczekiwanie Harry ustawił się tak, żebym mogła oprzeć swoje czoło o jego. Nie ruszyłam się.
- Dlaczego miałeś na wierzchu ciśnieniomierz? - spytałam kładąc swoje lodowate dłonie na kolanach. Kiedy w końcu postanowił odpowiedzieć, dotarł do mnie jego ciepły oddech pachnący miętą.
- Muszę stale monitorować swoje ciało.
- Maniak kontroli? - wytknęłam mu.
- Gdybym tego nie robił mógłbym przegapić moment, w którym moje życie będzie zagrożone. Cierpię na bardzo złośliwą chorobę serca i układu krwionośnego. Moja 'mania kontroli' jak to określiłaś utrzymuje mnie przy życiu - powiedział spokojnie, a ja poczułam się okropnie.
- Przepraszam. Nie wiedziałam... - wydukałam zawstydzona. Usłyszałam, że wzdycha.
- Nikt nie wie.
Podniosłam głowę i spojrzałam na niego zaskoczona. Wyraz jego twarzy pozostał kamienny. Serce zabiło mi szybciej. I tym razem nie miało to nic wspólnego z wysokim ciśnieniem.
- Dlaczego mi powiedziałeś skoro nikt o tym nie wie? - spytałam drżącym głosem. Przez chwilę milczał, a w jego oczach trwała walka. W końcu westchnął jakby przegrała ta część jego której kibicował.
- Powiem ci jak tylko się tego dowiem. Bo na razie nie znam odpowiedzi na to pytanie - mruknął. - A teraz wybacz, ale muszę zadzwonić po pogotowie - powiedział wstając. Natychmiast chwyciłam go za ręce.
- Proszę nie rób tego - poprosiłam z desperacją w głosie. Nienawidziłam takiego zamieszania wokół mojej osoby. Poza tym naprawde nie czułam się aż tak źle. Ta chwila nierównowagi to było tylko chwilowe. A przynajmniej to próbowałam sobie wmówić. - Błagam.
Harry spojrzał na mnie z niecierpliwością. Nagle coś zabłysnęło w jego oczach, a atmosfera w pokoju zmieniła się tak szybko jakby ktoś zapalił światło. Wstrzymałam oddech czując jak napięcie w pomieszczeniu rośnie, a nasze złączone dłonie zdają się być jak naelektryzowane. Zobaczyłam jak jego jabłko Adama podskakuje kiedy ten przełknął ślinę. Oddychając płytko postanowiłam ponowić swoją prośbę.
- Proszę Harry - bąknęłam.
Jego szczęka drgnęła. Puściłam jego dłonie próbując przerwać to dziwne połączenie. Podziałało tylko przez chwilę. Harry odwrócił się i wplótł swoje dłonie we włosy. Jego marynarka ledwie mieściła rozbudowane ramiona. Nie mogłam odwrócić od nich wzroku. Dlaczego tak trudno było mi odróżnić tego zadufanego w sobie i aroganckiego dupka od niesamowicie atrakcyjnego mężczyzny, który sprawiał, że moje serce biło jak szalone tylko przez zwykły uśmiech albo opiekuńczy gest. Nie dochodziło do mnie, że to jest ta sama osoba.
- Zgoda.
- Co? - Byłam pewna, że musiałam źle usłyszeć.
- Nikogo nie powiadomię. Ale zostaniesz tutaj. - Odwrócił się do mnie, a na jego twarzy pojawił się spokój. No tak. Znowu kontrolował sytuację.
- Jak to tutaj?
- Clare! - zawołał. Dosłownie sekundę później weszła asystentka blada na twarzy z nerwów. - Załatw mi proszę koc, poduszki i wodę mineralną.
- Oczywiście panie Styles.
Chwila ciszy nastała kiedy asystentka wyszła z pomieszczenia. Harry włożył ręce do kieszeni jakby odcinając się znowu ode mnie.
- Tak powinnaś się do mnie odzywać - powiedział w końcu.
- Dlaczego? - Działał mi na nerwy ciągłym powtarzaniem tego. On nie mówił do mnie po nazwisku, a raz nawet użył słowa 'kochanie'.
- Bo jestem twoim szefem? - Uniósł brew.
- Jesteś dupkiem Harry. I nie zgadzam się na awans - powiedziałam hardo przypominając sobie jaki był początkowy cel mojej wizyty. Moment później dodałam coś, żeby go zdenerwować. - Nic od ciebie nie chcę, Harry.
Nie pytam cie o zdanie. I przestań powtarzać moje imię. - Spojrzał na mnie groźnie. Nie wiem dlaczego, ale już się go nie bałam.
- Dlaczego Harry? Masz z tym jakiś problem...Harry? Harry, Harry, Harry, Ha...
Mężczyzna pojawił się przede mną niemal w ułamku sekundy pokonując dzielącą nas odległość, wziął moje twarz w dłonie i mocno złączył nasze usta. O Boże. Sięgnęłam rękoma do jego ramion, żeby go odepchnąć, ale zdałam sobie sprawę z tego, że trzymam je tam i nie potrafię ich ruszyć. Serce waliło mi w piersi mocno i szybko, a oczy zamknęły się jakby bez udziału mojej woli. Zdałam sobie sprawę z tego, że właśnie pozwalam całować się swojemu szefowi, ale cholera jasna! To był najlepszy pocałunek w moim życiu i byłam bliska omdlenia. Ale go był mój szef. To był mój pieprzony szef.
Przerwałam pocałunek ostatkami swojej woli wiedząc, że chwila dłużej i stopniałabym w jego dłoniach jak wosk chcąc pozwolić mu na wszystko. Ale nie ma takiej możliwości, żeby to się stało. Harry spojrzał na mnie spokojnie, jego twarz wydawała się wręcz zimniejsza niż zwykle. Ale teraz już miałam pewność. To była maska. I nie mogłam się bardziej pomylić kiedy pomyślałam, że Harry nie jest ogniem. On był jak pożar i niech mnie piekło pochłonie, ale chciałam być tą, która pozwoli się mu rozprzestrzenić.
__________________________________________________________________
Na szczęście odzyskałam w końcu mój sprzęt do pisania i chwała mojemu tacie za to! <3 Wstawiłabym coś wcześniej, ale miałam pewną nieprzyjemną przygodę, która mnie oświeciła, zmieniła moje życie i te sprawy ;p długo by gadać, a wolę żebyście nie zmienili o mnie opinii haha xd Z dosyć sporym spóźnieniem życzę Wam szczęśliwego nowego roku, żebyście nie modlili się o to, żeby pewne rzeczy się stały, czasami naszemu szczęściu trzeba trochę pomóc! I więcej odwagi kotki, nie bójcie się powiedzieć ludziom co do nich czujecie, co o nich myślicie, czy Was zranili i jakie macie problemy. Jeśli nie wyjdzie, to znaczy, że to po prostu nie są jeszcze Ci ludzie, których powinniście spotkać na swojej drodze i czekają na Was o wiele prawdziwsi, wierniejsi, lojalniejsi (lol dziwne słowo) i czulsi ludzie, nie życzę Wam cierpliwości, bo to od Was zależy czy znajdziecie tych ludzi albo wpuścicie ich do swojego życia. A resztę cweluchów puśćcie wolno. Niektórzy ludzie po prostu nie zasługują na to, żeby być w naszym życiu i trzeba zrobić miejsce innym :))))
Jejku to jest super błagam jak najszybciej daj następną część <333 :33
OdpowiedzUsuńŚwietne,dalej proszę !! :))
OdpowiedzUsuńO wow! Zajebista część. Błagam o dodanie kolejnej jak najszybciej ♥ WOW!
OdpowiedzUsuńTaa końcówka ♥ 1 wielkie awwwwwwwwww <3333333 Nie mogę się doczekać kolejnej części <333 Kocham to :*****
OdpowiedzUsuńWow! To było świetne. Podoba mi się taka wersja Harrego ;> Jestem bardzo ciekawa co wydarzy się dalej, dlatego proszę Cię dodaj jak najszybciej kolejny rozdział, bo zwariuje za chwile <3 /Monika
OdpowiedzUsuńJa pitole ale zajebiste...Masakra kocham <3 Czekam na nexta xD pozdrawiam ~Ola~
OdpowiedzUsuńJa piotole ....Ale zajebiste xD Czekam na nexta Kocham <3 ~Ola~
OdpowiedzUsuńsuuuperr rozdział :D jestem ciekawa co bd dalej. Jak wszyscy czekam na kolejną część . ! A.;* ;*
OdpowiedzUsuńCudny ♥
OdpowiedzUsuńCudowny❤ byle do nastepnej czesci!
OdpowiedzUsuńGenialny! Uwielbiam, uwielbiam, uwielbiam! Dodaj szybko kolejną część! <3
OdpowiedzUsuńOMG *.* Super imagin!!!!
OdpowiedzUsuńCZe km z niecierpliwością na ciąg dalszy ^^
Pisz szybko next ;)
Podoba mi sie twoj style :D uwielbiam cie ;p czekam na nastepna czesc :)
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział, ale co z unreal? Błagam dodaj UNREAL!
OdpowiedzUsuńFajny ale wydaje mi sie ze krótki:)
OdpowiedzUsuńświetny. Czekam na nexta. a tak wgl zapraszam do siebie
OdpowiedzUsuńhttp://halfaheartimaginyzonedirection.blogspot.com/
Happy New Year! kolejne cudo, wrzucaj szybko kolejną część, prosimy haha <3 /karczi
OdpowiedzUsuńKiedy następny???
OdpowiedzUsuńnawet nie masz pojęcia z jaką wielką niecierpliwoscią czekam na następną część. cudownie piszesz, wszystko czyta się z taką lekkością, a jednocześnie to bardzo wciąga.
OdpowiedzUsuńsuper!! wstawiaj jesli mozesz czesciej czesci tego imaginu bo czekamy z niecierpliwoscia:(
OdpowiedzUsuńGenialny❤
OdpowiedzUsuń" Jak tylko będę znowu w stanie pisać to znów zasypie Was imaginami pyśki! <3" po chujka obiecałas
OdpowiedzUsuńNapisała przecież, że jak bedzie w stanie. To, ze na razie nie ma nastepnego imagina znaczy chyba w takim razie, ze nie jest, nie? Czytanie ze zrozumieniem sie klania. Ciekawe czy ty zawsze masz na wszystko czas -.-
UsuńZrozumiałam to tak ze jak naprawi swój sprzęt do pisania czy tam cos to bedzie w stanie :c z tg co mi wiadomo to już go naprawiła -,- Gdybym nie rozumiała tg co czytam to nie dodalabym tg kom... I jak coś powiem ale obiecam komuś to staram się tego dotrzymać.
UsuńTo, ze naprawila swoj sprzet nie musi koniecznie znaczyc, ze teraz zasypie nas imaginami. Moze ma trudny okres w szkole albo po prostu brak jej czasu? Blog to nie jest najwazniejsza rzecz na swiecie. Rozumiem, ze zrozumialas, ze cos obiecala (choc ja nie widze tam slowa ,,obiecuje") i slowa sie dotrzymuje, ale to nie znaczy, ze rzuci wszystko i napisze ksiazke.
UsuńDobra jeju jestem niecierpliwa i denerwuja mnie wszystkie te blogi gdzie dodawane są imaginy raz na miesiąc albo rzadziej. Cipica mnie trafia jak tak czekam i czekam na te rozdzialy :c Fajnie by było jakby napisała książke ^^ no cóż może kiedyś się doczekamy. :D Pozdrawiam autorkę i Sorry za moje złośliwe? Wredne? Komy :D
UsuńPowiem szczerze, że piszesz niesamowicie jestem dopiero w tej części, ale skoro ta i poprzednie są tak wspaniale, to co będzie dalej?
OdpowiedzUsuńBardzo proszę, żebyś się ze mną skontaktowała! :)
Tt: michalina_m
Michalina