czwartek, 20 sierpnia 2015

Imagine 54 Liam

Dźwięki piosenek z płyty The Wombats wydobywały się ze starego radia w drodze do hotelu w samym środku jednego z najpiękniejszych miejsc jakie kiedykolwiek dane mi było zobaczyć. Moje oczy skakały od jednego widoku do drugiego, każdy witałam z takim samym zachwytem. Otworzyłam okno na oścież i wychyliłam się lekko, żeby poczuć morskie powietrze, które napływało do nas falami orzeźwiającej bryzy. Poczułam ciepłą, szorstką dłoń splatającą palce z moimi. Mój wzrok powędrował na kierowcę i aż musiałam wziąć głębszy wdech. Mój mężczyzna. Nawet po dwóch latach związku wciąż działał na mnie tak jak to było pierwszego dnia rejsu po karaibach, na którym go poznałam. Dzielił moją miłość do podróży i to właśnie ona była tym małym nasionkiem, który przeistoczył się w o wiele większą miłość między nami. Zerknął na mnie szybko, zapewne bojąc się na dłużej oderwać wzrok od jezdni. Po lewej stronie rozciągała się spora kamienista góra, a po naszej prawej błękitne, wszechogarniające morze, od którego dzieliła nas wielka przepaść przepasana ostrymi głazami. Musiał być ostrożny. Ale ufałam mu bezgranicznie. Wiedziałam, że jesteśmy bezpieczni.
- Liam? - Jego imię wyszło z moich ust, zanim umysł zdążył znaleźć pytanie, które chciałam mu zadać.
- Tak? 
Kochałam jego głos. Tak miękki, męski, ochrypły o poranku i idealnie czysty kiedy śpiewał razem z zawodowcami, których głosy wydobywały się z radia. Przyjrzałam się jego profilowi. Piękny. Byłam w nim bezgranicznie zakochana. Uśmiechnęłam się rozanielona.
- Nic. Kocham cie.
Kąciki jego ust drgnęły, a w jego oczach wpatrzonych w jezdnię błysnęło uczucie. Wziął moją rękę i przyciągnął do swoich ust, żeby pocałować jej grzbiet.
- Stąd do księżyca i z powrotem - powiedział czule.
Wpatrzona w jego twarz zauważyłam jak w ułamku sekundy jego oczy wypełniło przerażenie, a panika wykrzywiła rysy. Ledwo zdążyłam zobaczyć ciężarówkę pędzącą wprost na nas. Krzyk wyrwał się z mojej piersi, gotowy rozedrzeć gardło swoją mocą. Poczułam gwałtowne szarpnięcie kiedy Liam skręcił w ostatniej chwili unikając zderzenia z pojazdem. Nie uniknął jednak spotkania z metalową barierką, która jakby zrobiona z papieru przerwała się, niszcząc jedyną barierę pomiędzy nami a przepaścią. Dłoń Liama wciąż spleciona z moją wzmocniła uścisk doprowadzając mnie bólu. Wszystko to trwało marne sekundy. Samochód wyleciał w powietrze zahaczając wcześniej o ostrą jak brzytwa skałę, zwalniając jego lot. Auto obiło się z lewej strony o kolejny głaz. Szyba nie wytrzymała i rozbiła się na serki kawałeczków, które poleciały prosto na nas. Samochód wyhamował pare metrów nad morzem na olbrzymich skałach, pod bardzo dziwnym kątem, wgniatając maskę i rozbijając przednia szybę, której odłamki tym razem nie dostały się do środka. Poczułam ostatnie szarpnięcie i moja głowa zderzyła sie z czymś twardym omal nie pozbawiając mnie przytomności. Z opóźnieniem poczułam ból napływający do mnie z każdej komórki mojego ciała. Rozmazanym wzrokiem zobaczyłam swoje nogi pod nienaturalnym kątem powyginane i owinięte wokół tego o co kiedyś zwykłam opierać stopy. Moja skóra rozcięta w wielu miejscach, nierzadko ze szkłem wciąż wbitym w ciało. Gorąca ciecz spływająca mi po karku. Widziałam wszystko. Nie chciałam tylko rozumieć. Z wielkim bólem obróciłam głowę, a z mojej piersi wydarł się szloch. Ciało Liama było zmasakrowane. Jedynie oczy szeroko otwarte pozostały niezmienne. Wpatrzone we mnie z bólem, który znacznie przekraczał ten fizyczny. Wciąż trzymał mnie za rękę. Ale to nie był już świadomy dotyk. Próbowałam ścisnąć jego dłoń, żeby wywołać jakąś reakcję. Ale to tak jakbym oczekiwała, że figura woskowa odwzajemni mój dotyk. 
- Liam... - Cichy szept wydobył sie z moich ust. Widziałam poruszenie w jego oczach.
- Nie zamykaj oczu - powiedział z trudem. - Oddychaj głęboko. Nie pozwól sobie odpłynąć nawet na chwilę. - Patrzyłam na niego nic nie rozumiejąc. - Żyj. 
- Liam!
- Kocham... 
Z jego gardła wydobył się dziwny dźwięk, a chwilę później krew splamiła jego idealne wargi. Łzy zalały moje oczy, a ból rozerwał mnie od środka. Lamentowałam, krzyczałam i błagałam go by wrócił. Słyszałam w oddali syreny, które zwiastowały rychłe przybycie pomocy. Ale dla niego było już za późno. 
Chciał, żebym żyła. Zabronił mi odpłynąć. Chciał bym była przytomna. Nie pozwolił mi wybrać. Nachyliłam się tak bardzo jak mogłam nie wywołując przy tym jeszcze gorszego bólu. I tak byłam już w nim spętana jak morskie stworzenie uwięzione w sieci. Oparłam głowę na ramieniu Liama i mocno ścisnęłam jego dłoń. Odejść możemy tylko razem. Umrzeć pławiąc się w ostatnich wspomnieniach wielkiej miłości, którą dzieliliśmy. Wybrałam.
Moje powieki opadły, ale nie zobaczyłam ciemności. Do końca widziałam przed oczami twarz Liama. Miłości mojego życia.

___________________________________________________________

Mam dla Was coś króciutkiego zanim uda mi się opublikować w końcu kolejną część Harrego. Pomysł przyszedł nagle i wyobrażając sobie to wszytsko nie potrafiłam sobie wyobrazić nikogo innego jak Liama. Po prostu czuje, że on byłby zdolny do takiej niesamowitej miłości i aż mi serducho rosło, gdy to pisałam. Dodatkowo chciałam Was zapytać czy zauważyliście, że podczas Steal My Girl z Summertime Ball 2015 Liam kiedy ma zacząć śpiewać za Zayna, wygląda jakby się miał popłakać? Bo odniosłam takie wrażenie i nie przestaje mnie to męczyć ehh... 
Kocham mocno xx

środa, 12 sierpnia 2015

Imagine 52 Harry Part XVII

Boże Narodzenie spędziłam z rodziną. To nie tak, że nie bylo w tym wszystkim miejsca dla Harrego. To raczej ja nie chciałam w tym znalezc dla niego miejsca. Jedna kolacja to cos innego niż cale dnie spędzone z nim pośród mojej rodziny. To zdjęcia i niepotrzebne wspomnienia, które za rok o tej porze mogą być dla mnie uciążliwe. Niepotrzebne jest wprowadzanie go tak bardzo w moje życie. To tylko romans. Nie przedstawia sie swoich kochanków rodzicom,a ja juz i tak zrobiłam za dużo. Czas nabrać trochę dystansu. Może niekoniecznie w naszych relacjach, ale... Powinniśmy troche przystopować z otwartością. Ta relacja jest tylko pomiędzy nasza dwójką tak? Wprowadzanie tego w dalszy etap byłoby złe.
Powrót do pracy po raz pierwszy wydal mi sie czymś przyjemnym. Wróciłam tam z uśmiechem, ktorym obdarowywałam każdego napotkanego pracownika. W środku czułam rozkoszne ciepło, które nie pozwalało dojść mrozowi z zewnątrz do mojej świadomości. We mnie był właśnie środek lata. I tego zamierzałam się trzymać.
- Mark! Jak tam święta? Co u twojej dziewczyny? - spytałam wesoło napotykając kolegę z działu obok, z ktorym kontakty pogorszyły mi się po zerwaniu z Tommym. Spojrzał na mnie zaskoczony i omal nie upuścił pudełka, które niósł z kawą na wierzchu.
- Yyy... Ja... - Patrzył na mnie jakby zobaczył ducha. - Rozstaliśmy się z Jessicą - wydukał w końcu. Spojrzałam na niego ze smutkiem. A tak lubiłam kiedyś patrzeć jak cieszył sie na jej widok kiedy podrzucała mu coś ze swojej restauracji w porze lunchu.
- Smutno mi to słyszeć. No cóż a jak święta? - Nie odezwał sie słowem za to wpatrywał się we mnie uparcie. Uniosłam brew nieco niepewnie. - Wszystko w porządku?
- Nie. Tak. To znaczy... Po prostu jakoś...inaczej wyglądasz.
- Jestem brudna czy coś? - Bylam coraz bardziej skołowana jego zachowaniem.
- Nie! Po prostu...eee... Ładnie wyglądasz - mruknął i caly czerwony na twarzy wyminął mnie rozlewając na podłogę trochę kawy.
Obejrzałam sie za nim wciąż lekko zdziwiona. Jego zachowanie było wywołane moim wyglądem? Serio? Raz umalowałam się do pracy i zamiast czegoś nudnego ubrałam się jak normalna kobieta, a on nagle zdał sobie sprawę z tego, że w istocie nią jestem? Pod spodem to wciąż ja. Wzniosłam oczy do nieba. Niepotrzebnie się wystroiłam. Ale od wigilii trzymał się mnie dobry nastrój i po prostu dostrzegłam w końcu to jak bardzo się zaniedbałam. Poza tym jego reakcja nie była w sumie taka zła. Bo miałam nadzieje, że ktoś inny zareaguje podobnie.
Nie musiałam długo czekać, żeby e przekonać. Ledwo siadłam przy swoim biurku z masą dokumentów na nim do uporządkowania, zadzwonił telefon.
- Chce cie widzieć w moim gabinecie. - Głos Harrego wywołał dreszcz, który rozszedł sie z mojego karku do reszty ciała.
- Coś się stało?
- Natychmiast - warknął i się rozłączył.
Przełknęłam ślinę. To nie brzmiało przyjaźnie. Szybko przeanalizowałam ostatnie wydarzenia, ale nie mogłam znaleźć rzeczy, która mogłaby uczynić go takim wściekłym. Mój dobry humor automatycznie nieco się podłamał. Weszłam do jego biura bez pukania, co było kolejnym dowodem na to, że nasza relacja znacznie się zmieniła. Nie mówiąc o tym, ze jego sekretarka ledwo na mnie spojrzała.
Stał tylem do mnie przed przeszkloną ścianą, z rękami w kieszeniach spodni. Coś w jego postawie mówiło mi, że walczy ze sobą. Spróbowałam podejść bliżej.
- Stój - powiedział władczym głosem. Urwał mi się oddech. Stanęłam w bezruchu, jakby czekając na dalsze instrukcje.
- Co się stało? - spytałam drżącym głosem.
Obrócił się powoli. Poczułam to. To było jak fala. Wielka, przytłaczająca i pochłaniająca całkowicie fala. Pożądanie, strach i niepewność. Ta mieszanka wywołała zupełnie nienaturalny rytm mojego serca. Poczułam się jak wtedy kiedy po raz pierwszy byłam w tym pomieszczeniu. A on był dokładnie taki jak wtedy. Jego oczy, zimne i czujne, zlustrowały mnie uważnym spojrzeniem, pod wpływem, którego poczułam niechciane gorąco, które skończyło na moich policzkach.
- Musimy porozmawiać - powiedział poważnie. Próbowałam ukryć stres pod śmiechem, ale wyszedł mi z tego raczej nerwowy chichot. Harry ani drgnął.
- Zauważyłam - burknęłam.
- Czyli ty też tak uważasz? - Zabrzmiał niemalże triumfalnie. Zmarszczyłam brwi.
- To ty mnie tu wezwałeś. Harry o co ci chodzi?
- Powinniśmy ustalić jakieś zasady.
- Zasady?
- Może zaczniemy od tego, że nie dawanie znaku życia przez dwa dni jest równoznaczne z zakończeniem naszej relacji. Więc słucham.
- Co? To chyba jakieś nieporozumienie. Po prostu chciałam spędzić święta z rodziną. Więc nie musze się z niczego tłumaczyć chyba, że jesteś moim zaginionym kuzynem - warknęłam.
- Oj nie jestem - odparł twardo. - Jednak wymagam, żebyś nie ignorowała mnie.
- Zwariowałeś. Nazywasz to ignorowaniem? - spojrzałam na niego oburzona. Przecież on też nie odzywał się przez te 2 dni!
- Druga rzecz. Wolałbym, żebyś nie myślała o innym mężczyźnie kiedy się ze mną całujesz - powiedział bez emocji i tylko drgniecie jego szczeki zdradzało jego wściekłość. Otworzyłam szeroko oczy.
- O czym ty mówisz? Poza tym o ile wiem to dostęp do moich myśli mam tylko ja, więc jak mozesz mnie oskarżać o coś o czym nie masz pojęcia?
- Widziałem błysk w twoich oczach. Smutek. Byłaś nieobecna.
- Kiedy?
- Gdy wychodziłem po wigilii. Całujesz się ze mną, a wolałabyś, żeby to był Tommy prawda? Ten oszust i idiota. Jego starań nie odrzucałabyś tak długo, mam racje?
- To co mówisz to bzdury. Nie masz pojecia i czym w tamtym momencie myślałam. Dostajesz paranoi. Jesteś zazdrosny o coś na co dowodów nie masz. Sama ta teoria jest niedorzeczna!
- Czyli jest coś na co powinienem mieć dowody tak?
Wzięłam głęboki wdech i pokonałam dzielącą nas odległość. Zadarłam głowę do góry i spojrzałam w jego zielone tęczówki. Złość coraz bardziej topiła lód w jego oczach.
- Tommy to moja nieprzyjemna przeszłość. I byłabym wdzięczna jakbyś więcej nie poruszał jakiegokolwiek tematu, którego jest częścią.
- To znaczy że...
- Właśnie zrobiłeś z siebie zazdrosnego idiotę, tak - burknęłam i odwróciłam się, żeby wyjść.
Chwycił mnie za nadgarstek i pociągnął do siebie. Jedna z jego dłoni objęła mój policzek, palcami lekko muskając wrażliwą skórę szyi. Kciukiem zjechał w miejsce gdzie wyczuwalny był mój puls. W momencie kiedy położył drugą dłoń nisko na moich plecach, ten przyspieszył co Harry musiał zauważyć, bo jego jabłko Adama podskoczyło, gdy przełknął ślinę wpatrując się we mnie z fascynacją.
- Harry... - Próbowałam jakoś nie doprowadzić do sytuacji, w której zmiękłabym w jego ramionach i nic by nie pozostało z mojej twardej postawy. Nie byłam świadoma, że to już dawno się stało, kiedy tylko mnie dotknął.
- Przepraszam.
- Ty przepraszasz? Nie sądziłam, zero leży w twojej naturze.
- Bo nie leży.
- Musisz być tak cholernie skomplikowany? - westchnęłam. Podniósł moja brodę, żebym spojrzała mu w oczy, bo zaczęłam uciekać od niego wzrokiem.
- Powiedzmy, że jesteś wyjątkiem od kazdej zasady, która zwykle obowiązuje jesli chodzi o moją osobę.
- To znaczy?
- Nie każ mi tego tłumaczyć - odparł. I wtedy lekki uśmiech wypłynął na jego twarz. A ja stałam się miękka jak plastelina. To nie będzie latwe dopóki on będzie tak na mnie działał. On nie tylko wywoływał oszołomienie. On sprawiał, że człowiek był zdolny zastanawiać się czy on w ogóle istnieje. W jednym momencie był jak skała, gotowy by zmiażdżyć cię swoją siłą. A w drugim... Całował tak, że zaczynasz pragnąć by cię zmiażdżył.

_________________________________________________________________

W końcu ogarnęłam dupe po obozie. Wybaczcie, ale mam w zwyczaju być rozbita psychicznie po takich wyjazdach. Tyle nowych cudownych ludzi i musisz się z nimi pożegnać po 12 dniach. Niesprawiedliwe. Ehh. W każdym razie to chyba był najlepszy obóz na jakim byłam, bo i miejsce było niesamowite i ludzie i każdy dzień wykorzystałam w całości. Życzę Wam czegoś takiego, bo obóz jest czymś naprawdę wspaniałym, nieważne w jakim wieku. Mam nadzieje, że spędzacie każdą chwilę wakacyji aktywnie i robicie to na co macie ochotę, bo o to właśnie w tym chodzi tak? Odpoczywajcie, bo zostało nam jeszcze trochę dni wolności. Kocham.