Boże Narodzenie spędziłam z rodziną. To nie tak, że nie bylo
w tym wszystkim miejsca dla Harrego. To raczej ja nie chciałam w tym znalezc
dla niego miejsca. Jedna kolacja to cos innego niż cale dnie spędzone z nim
pośród mojej rodziny. To zdjęcia i niepotrzebne wspomnienia, które za rok o tej
porze mogą być dla mnie uciążliwe. Niepotrzebne jest wprowadzanie go tak bardzo
w moje życie. To tylko romans. Nie przedstawia sie swoich kochanków rodzicom,a
ja juz i tak zrobiłam za dużo. Czas nabrać trochę dystansu. Może niekoniecznie
w naszych relacjach, ale... Powinniśmy troche przystopować z otwartością. Ta
relacja jest tylko pomiędzy nasza dwójką tak? Wprowadzanie tego w dalszy etap
byłoby złe.
Powrót do pracy po raz pierwszy wydal mi sie czymś przyjemnym. Wróciłam tam z uśmiechem, ktorym obdarowywałam każdego napotkanego pracownika. W środku czułam rozkoszne ciepło, które nie pozwalało dojść mrozowi z zewnątrz do mojej świadomości. We mnie był właśnie środek lata. I tego zamierzałam się trzymać.
- Mark! Jak tam święta? Co u twojej dziewczyny? - spytałam wesoło napotykając kolegę z działu obok, z ktorym kontakty pogorszyły mi się po zerwaniu z Tommym. Spojrzał na mnie zaskoczony i omal nie upuścił pudełka, które niósł z kawą na wierzchu.
- Yyy... Ja... - Patrzył na mnie jakby zobaczył ducha. - Rozstaliśmy się z Jessicą - wydukał w końcu. Spojrzałam na niego ze smutkiem. A tak lubiłam kiedyś patrzeć jak cieszył sie na jej widok kiedy podrzucała mu coś ze swojej restauracji w porze lunchu.
- Smutno mi to słyszeć. No cóż a jak święta? - Nie odezwał sie słowem za to wpatrywał się we mnie uparcie. Uniosłam brew nieco niepewnie. - Wszystko w porządku?
- Nie. Tak. To znaczy... Po prostu jakoś...inaczej wyglądasz.
- Jestem brudna czy coś? - Bylam coraz bardziej skołowana jego zachowaniem.
- Nie! Po prostu...eee... Ładnie wyglądasz - mruknął i caly czerwony na twarzy wyminął mnie rozlewając na podłogę trochę kawy.
Obejrzałam sie za nim wciąż lekko zdziwiona. Jego zachowanie było wywołane moim wyglądem? Serio? Raz umalowałam się do pracy i zamiast czegoś nudnego ubrałam się jak normalna kobieta, a on nagle zdał sobie sprawę z tego, że w istocie nią jestem? Pod spodem to wciąż ja. Wzniosłam oczy do nieba. Niepotrzebnie się wystroiłam. Ale od wigilii trzymał się mnie dobry nastrój i po prostu dostrzegłam w końcu to jak bardzo się zaniedbałam. Poza tym jego reakcja nie była w sumie taka zła. Bo miałam nadzieje, że ktoś inny zareaguje podobnie.
Nie musiałam długo czekać, żeby e przekonać. Ledwo siadłam przy swoim biurku z masą dokumentów na nim do uporządkowania, zadzwonił telefon.
- Chce cie widzieć w moim gabinecie. - Głos Harrego wywołał dreszcz, który rozszedł sie z mojego karku do reszty ciała.
- Coś się stało?
- Natychmiast - warknął i się rozłączył.
Przełknęłam ślinę. To nie brzmiało przyjaźnie. Szybko przeanalizowałam ostatnie wydarzenia, ale nie mogłam znaleźć rzeczy, która mogłaby uczynić go takim wściekłym. Mój dobry humor automatycznie nieco się podłamał. Weszłam do jego biura bez pukania, co było kolejnym dowodem na to, że nasza relacja znacznie się zmieniła. Nie mówiąc o tym, ze jego sekretarka ledwo na mnie spojrzała.
Stał tylem do mnie przed przeszkloną ścianą, z rękami w kieszeniach spodni. Coś w jego postawie mówiło mi, że walczy ze sobą. Spróbowałam podejść bliżej.
- Stój - powiedział władczym głosem. Urwał mi się oddech. Stanęłam w bezruchu, jakby czekając na dalsze instrukcje.
- Co się stało? - spytałam drżącym głosem.
Obrócił się powoli. Poczułam to. To było jak fala. Wielka, przytłaczająca i pochłaniająca całkowicie fala. Pożądanie, strach i niepewność. Ta mieszanka wywołała zupełnie nienaturalny rytm mojego serca. Poczułam się jak wtedy kiedy po raz pierwszy byłam w tym pomieszczeniu. A on był dokładnie taki jak wtedy. Jego oczy, zimne i czujne, zlustrowały mnie uważnym spojrzeniem, pod wpływem, którego poczułam niechciane gorąco, które skończyło na moich policzkach.
- Musimy porozmawiać - powiedział poważnie. Próbowałam ukryć stres pod śmiechem, ale wyszedł mi z tego raczej nerwowy chichot. Harry ani drgnął.
- Zauważyłam - burknęłam.
- Czyli ty też tak uważasz? - Zabrzmiał niemalże triumfalnie. Zmarszczyłam brwi.
- To ty mnie tu wezwałeś. Harry o co ci chodzi?
- Powinniśmy ustalić jakieś zasady.
- Zasady?
- Może zaczniemy od tego, że nie dawanie znaku życia przez dwa dni jest równoznaczne z zakończeniem naszej relacji. Więc słucham.
- Co? To chyba jakieś nieporozumienie. Po prostu chciałam spędzić święta z rodziną. Więc nie musze się z niczego tłumaczyć chyba, że jesteś moim zaginionym kuzynem - warknęłam.
- Oj nie jestem - odparł twardo. - Jednak wymagam, żebyś nie ignorowała mnie.
- Zwariowałeś. Nazywasz to ignorowaniem? - spojrzałam na niego oburzona. Przecież on też nie odzywał się przez te 2 dni!
- Druga rzecz. Wolałbym, żebyś nie myślała o innym mężczyźnie kiedy się ze mną całujesz - powiedział bez emocji i tylko drgniecie jego szczeki zdradzało jego wściekłość. Otworzyłam szeroko oczy.
- O czym ty mówisz? Poza tym o ile wiem to dostęp do moich myśli mam tylko ja, więc jak mozesz mnie oskarżać o coś o czym nie masz pojęcia?
- Widziałem błysk w twoich oczach. Smutek. Byłaś nieobecna.
- Kiedy?
- Gdy wychodziłem po wigilii. Całujesz się ze mną, a wolałabyś, żeby to był Tommy prawda? Ten oszust i idiota. Jego starań nie odrzucałabyś tak długo, mam racje?
- To co mówisz to bzdury. Nie masz pojecia i czym w tamtym momencie myślałam. Dostajesz paranoi. Jesteś zazdrosny o coś na co dowodów nie masz. Sama ta teoria jest niedorzeczna!
- Czyli jest coś na co powinienem mieć dowody tak?
Wzięłam głęboki wdech i pokonałam dzielącą nas odległość. Zadarłam głowę do góry i spojrzałam w jego zielone tęczówki. Złość coraz bardziej topiła lód w jego oczach.
- Tommy to moja nieprzyjemna przeszłość. I byłabym wdzięczna jakbyś więcej nie poruszał jakiegokolwiek tematu, którego jest częścią.
- To znaczy że...
- Właśnie zrobiłeś z siebie zazdrosnego idiotę, tak - burknęłam i odwróciłam się, żeby wyjść.
Chwycił mnie za nadgarstek i pociągnął do siebie. Jedna z jego dłoni objęła mój policzek, palcami lekko muskając wrażliwą skórę szyi. Kciukiem zjechał w miejsce gdzie wyczuwalny był mój puls. W momencie kiedy położył drugą dłoń nisko na moich plecach, ten przyspieszył co Harry musiał zauważyć, bo jego jabłko Adama podskoczyło, gdy przełknął ślinę wpatrując się we mnie z fascynacją.
- Harry... - Próbowałam jakoś nie doprowadzić do sytuacji, w której zmiękłabym w jego ramionach i nic by nie pozostało z mojej twardej postawy. Nie byłam świadoma, że to już dawno się stało, kiedy tylko mnie dotknął.
- Przepraszam.
- Ty przepraszasz? Nie sądziłam, zero leży w twojej naturze.
- Bo nie leży.
- Musisz być tak cholernie skomplikowany? - westchnęłam. Podniósł moja brodę, żebym spojrzała mu w oczy, bo zaczęłam uciekać od niego wzrokiem.
- Powiedzmy, że jesteś wyjątkiem od kazdej zasady, która zwykle obowiązuje jesli chodzi o moją osobę.
- To znaczy?
- Nie każ mi tego tłumaczyć - odparł. I wtedy lekki uśmiech wypłynął na jego twarz. A ja stałam się miękka jak plastelina. To nie będzie latwe dopóki on będzie tak na mnie działał. On nie tylko wywoływał oszołomienie. On sprawiał, że człowiek był zdolny zastanawiać się czy on w ogóle istnieje. W jednym momencie był jak skała, gotowy by zmiażdżyć cię swoją siłą. A w drugim... Całował tak, że zaczynasz pragnąć by cię zmiażdżył.
Powrót do pracy po raz pierwszy wydal mi sie czymś przyjemnym. Wróciłam tam z uśmiechem, ktorym obdarowywałam każdego napotkanego pracownika. W środku czułam rozkoszne ciepło, które nie pozwalało dojść mrozowi z zewnątrz do mojej świadomości. We mnie był właśnie środek lata. I tego zamierzałam się trzymać.
- Mark! Jak tam święta? Co u twojej dziewczyny? - spytałam wesoło napotykając kolegę z działu obok, z ktorym kontakty pogorszyły mi się po zerwaniu z Tommym. Spojrzał na mnie zaskoczony i omal nie upuścił pudełka, które niósł z kawą na wierzchu.
- Yyy... Ja... - Patrzył na mnie jakby zobaczył ducha. - Rozstaliśmy się z Jessicą - wydukał w końcu. Spojrzałam na niego ze smutkiem. A tak lubiłam kiedyś patrzeć jak cieszył sie na jej widok kiedy podrzucała mu coś ze swojej restauracji w porze lunchu.
- Smutno mi to słyszeć. No cóż a jak święta? - Nie odezwał sie słowem za to wpatrywał się we mnie uparcie. Uniosłam brew nieco niepewnie. - Wszystko w porządku?
- Nie. Tak. To znaczy... Po prostu jakoś...inaczej wyglądasz.
- Jestem brudna czy coś? - Bylam coraz bardziej skołowana jego zachowaniem.
- Nie! Po prostu...eee... Ładnie wyglądasz - mruknął i caly czerwony na twarzy wyminął mnie rozlewając na podłogę trochę kawy.
Obejrzałam sie za nim wciąż lekko zdziwiona. Jego zachowanie było wywołane moim wyglądem? Serio? Raz umalowałam się do pracy i zamiast czegoś nudnego ubrałam się jak normalna kobieta, a on nagle zdał sobie sprawę z tego, że w istocie nią jestem? Pod spodem to wciąż ja. Wzniosłam oczy do nieba. Niepotrzebnie się wystroiłam. Ale od wigilii trzymał się mnie dobry nastrój i po prostu dostrzegłam w końcu to jak bardzo się zaniedbałam. Poza tym jego reakcja nie była w sumie taka zła. Bo miałam nadzieje, że ktoś inny zareaguje podobnie.
Nie musiałam długo czekać, żeby e przekonać. Ledwo siadłam przy swoim biurku z masą dokumentów na nim do uporządkowania, zadzwonił telefon.
- Chce cie widzieć w moim gabinecie. - Głos Harrego wywołał dreszcz, który rozszedł sie z mojego karku do reszty ciała.
- Coś się stało?
- Natychmiast - warknął i się rozłączył.
Przełknęłam ślinę. To nie brzmiało przyjaźnie. Szybko przeanalizowałam ostatnie wydarzenia, ale nie mogłam znaleźć rzeczy, która mogłaby uczynić go takim wściekłym. Mój dobry humor automatycznie nieco się podłamał. Weszłam do jego biura bez pukania, co było kolejnym dowodem na to, że nasza relacja znacznie się zmieniła. Nie mówiąc o tym, ze jego sekretarka ledwo na mnie spojrzała.
Stał tylem do mnie przed przeszkloną ścianą, z rękami w kieszeniach spodni. Coś w jego postawie mówiło mi, że walczy ze sobą. Spróbowałam podejść bliżej.
- Stój - powiedział władczym głosem. Urwał mi się oddech. Stanęłam w bezruchu, jakby czekając na dalsze instrukcje.
- Co się stało? - spytałam drżącym głosem.
Obrócił się powoli. Poczułam to. To było jak fala. Wielka, przytłaczająca i pochłaniająca całkowicie fala. Pożądanie, strach i niepewność. Ta mieszanka wywołała zupełnie nienaturalny rytm mojego serca. Poczułam się jak wtedy kiedy po raz pierwszy byłam w tym pomieszczeniu. A on był dokładnie taki jak wtedy. Jego oczy, zimne i czujne, zlustrowały mnie uważnym spojrzeniem, pod wpływem, którego poczułam niechciane gorąco, które skończyło na moich policzkach.
- Musimy porozmawiać - powiedział poważnie. Próbowałam ukryć stres pod śmiechem, ale wyszedł mi z tego raczej nerwowy chichot. Harry ani drgnął.
- Zauważyłam - burknęłam.
- Czyli ty też tak uważasz? - Zabrzmiał niemalże triumfalnie. Zmarszczyłam brwi.
- To ty mnie tu wezwałeś. Harry o co ci chodzi?
- Powinniśmy ustalić jakieś zasady.
- Zasady?
- Może zaczniemy od tego, że nie dawanie znaku życia przez dwa dni jest równoznaczne z zakończeniem naszej relacji. Więc słucham.
- Co? To chyba jakieś nieporozumienie. Po prostu chciałam spędzić święta z rodziną. Więc nie musze się z niczego tłumaczyć chyba, że jesteś moim zaginionym kuzynem - warknęłam.
- Oj nie jestem - odparł twardo. - Jednak wymagam, żebyś nie ignorowała mnie.
- Zwariowałeś. Nazywasz to ignorowaniem? - spojrzałam na niego oburzona. Przecież on też nie odzywał się przez te 2 dni!
- Druga rzecz. Wolałbym, żebyś nie myślała o innym mężczyźnie kiedy się ze mną całujesz - powiedział bez emocji i tylko drgniecie jego szczeki zdradzało jego wściekłość. Otworzyłam szeroko oczy.
- O czym ty mówisz? Poza tym o ile wiem to dostęp do moich myśli mam tylko ja, więc jak mozesz mnie oskarżać o coś o czym nie masz pojęcia?
- Widziałem błysk w twoich oczach. Smutek. Byłaś nieobecna.
- Kiedy?
- Gdy wychodziłem po wigilii. Całujesz się ze mną, a wolałabyś, żeby to był Tommy prawda? Ten oszust i idiota. Jego starań nie odrzucałabyś tak długo, mam racje?
- To co mówisz to bzdury. Nie masz pojecia i czym w tamtym momencie myślałam. Dostajesz paranoi. Jesteś zazdrosny o coś na co dowodów nie masz. Sama ta teoria jest niedorzeczna!
- Czyli jest coś na co powinienem mieć dowody tak?
Wzięłam głęboki wdech i pokonałam dzielącą nas odległość. Zadarłam głowę do góry i spojrzałam w jego zielone tęczówki. Złość coraz bardziej topiła lód w jego oczach.
- Tommy to moja nieprzyjemna przeszłość. I byłabym wdzięczna jakbyś więcej nie poruszał jakiegokolwiek tematu, którego jest częścią.
- To znaczy że...
- Właśnie zrobiłeś z siebie zazdrosnego idiotę, tak - burknęłam i odwróciłam się, żeby wyjść.
Chwycił mnie za nadgarstek i pociągnął do siebie. Jedna z jego dłoni objęła mój policzek, palcami lekko muskając wrażliwą skórę szyi. Kciukiem zjechał w miejsce gdzie wyczuwalny był mój puls. W momencie kiedy położył drugą dłoń nisko na moich plecach, ten przyspieszył co Harry musiał zauważyć, bo jego jabłko Adama podskoczyło, gdy przełknął ślinę wpatrując się we mnie z fascynacją.
- Harry... - Próbowałam jakoś nie doprowadzić do sytuacji, w której zmiękłabym w jego ramionach i nic by nie pozostało z mojej twardej postawy. Nie byłam świadoma, że to już dawno się stało, kiedy tylko mnie dotknął.
- Przepraszam.
- Ty przepraszasz? Nie sądziłam, zero leży w twojej naturze.
- Bo nie leży.
- Musisz być tak cholernie skomplikowany? - westchnęłam. Podniósł moja brodę, żebym spojrzała mu w oczy, bo zaczęłam uciekać od niego wzrokiem.
- Powiedzmy, że jesteś wyjątkiem od kazdej zasady, która zwykle obowiązuje jesli chodzi o moją osobę.
- To znaczy?
- Nie każ mi tego tłumaczyć - odparł. I wtedy lekki uśmiech wypłynął na jego twarz. A ja stałam się miękka jak plastelina. To nie będzie latwe dopóki on będzie tak na mnie działał. On nie tylko wywoływał oszołomienie. On sprawiał, że człowiek był zdolny zastanawiać się czy on w ogóle istnieje. W jednym momencie był jak skała, gotowy by zmiażdżyć cię swoją siłą. A w drugim... Całował tak, że zaczynasz pragnąć by cię zmiażdżył.
_________________________________________________________________
W końcu ogarnęłam dupe po obozie. Wybaczcie, ale mam w zwyczaju być rozbita psychicznie po takich wyjazdach. Tyle nowych cudownych ludzi i musisz się z nimi pożegnać po 12 dniach. Niesprawiedliwe. Ehh. W każdym razie to chyba był najlepszy obóz na jakim byłam, bo i miejsce było niesamowite i ludzie i każdy dzień wykorzystałam w całości. Życzę Wam czegoś takiego, bo obóz jest czymś naprawdę wspaniałym, nieważne w jakim wieku. Mam nadzieje, że spędzacie każdą chwilę wakacyji aktywnie i robicie to na co macie ochotę, bo o to właśnie w tym chodzi tak? Odpoczywajcie, bo zostało nam jeszcze trochę dni wolności. Kocham.
<3
OdpowiedzUsuńŚwietna część! :* ♥ ~Asia.
OdpowiedzUsuńMam tylko takie pytanie. Kiedy to sie skonczy ? Nie to ze mi sie nie podoba, tylko jest to juz troche za dlugie i wydaje sie jakbys pisala na sile
OdpowiedzUsuńChcę nexta *-* /Julia
OdpowiedzUsuńBoooskiee :D
OdpowiedzUsuńUff doczekałam się (nabiłam przy okazji troche wyświetleń, tak przyznaje się) i jak zwykle nie czuje się zawiedziona ;) Rozumiem Harry'ego bo też potrafię być zazdrosna, ale jednocześnie wkurzyłabym się na niego, jakby mi takie coś odstawił i pewnie nie wybaczyłabym mu takiego aktu zazdrości tak szybko :p Czekam na nexta :)
OdpowiedzUsuńJak zwykle nie zawiodłaś :)Cudne
OdpowiedzUsuńJak zwykle nie zawiodłaś :)Cudne
OdpowiedzUsuńŚwietne proszę next!!!
OdpowiedzUsuń♥♡♥ ~Asia.
OdpowiedzUsuńNajpiękniesza rzecz jaką czytałam! Pisz kolejne części bo już nie moge się doczekać!!! Pamiętaj jesteś najlepsza! Dziekuje ci za to, że zabierasz mnie do świata w którym naprawde moge się poczuć jakbym była przy Harry'm. Olivia
OdpowiedzUsuńSuper :) czekam na kolejną część
OdpowiedzUsuńNikomu nigdy nie komentuje niczego, ale dziewczyno masz talent to chyba najlepszy imagine, który czytałam czekam na kolejną część <3
OdpowiedzUsuńNikomu nigdy nie komentuje niczego, ale dziewczyno masz talent to chyba najlepszy imagine, który czytałam czekam na kolejną część <3
OdpowiedzUsuńWielka szkoda, że zawieszono ten blog, tu zostały umieszczone najlepsze z opowiadań jakie czytałam. Całą reszte mogę tylko porównywać z tymi pracami <3Dziękuję za czas jaki został poświęcony dla nas czytelników.
OdpowiedzUsuńWiesz co dziewczyno. Nigdy w swoim życiu nie czytałam czegoś lepszego. Przeczytałam wiele książek fan fiction i imaginów ale one mogą tylko ukryć się w cieniu tego co ty stworzyłaś. Sama nie potrafię określić tego co ty robisz z czytelnikiem. Powiem Ci że po przeczytaniu historii z Harrym na mojej twarzy widniało jedno wielkie WOW. Proszę Cię wróć bo ja nie wiem jak długo wytrzymam nie znając jej zakończenia i błagam zakończ to happy endem bo chyba bym umarła jakby stało się inaczej.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie i dziękuję za wszystko co tu napisałaś. Czekam na wielki powrót i twoją książkę oczywiście. To dopiero byłoby coś! <3
xoxo