- Co Ty
robisz na moim łóżku?! - powiedziałaś przez zaciśnięte zęby. Chciałaś krzyczeć,
ale wtedy Twoja mama zorientowałaby się, że coś jest nie tak.
- Testuję miękkość i sprężystość - odparł ze stoickim spokojem wpatrując się w Ciebie z mądrą miną. Prychnęłaś kręcąc głową.
- To jest chyba jakiś żart... - westchnęłaś wplatając ręke we włosy. Odgarnęłaś je do tyłu i podeszłaś do niego z każdym krokiem tracąc i tak już śladowe ilości odwagi. - Dlaczego ja?
Nim się zorientowałaś co się dzieje Louis pociągnął Cie mocno za ręke przez co wylądowałaś na jego twardym ciele. Natychmiast zaczęłaś się podnosić, ale wtedy on oplótł swoje ręce wokół Twojej talii uniemożliwiając Ci ucieczkę.
- Puść mnie! - warknęłaś. Jego klatka piersiowa zatrzęsła się od śmiechu. Jego oczy błyszczały, gdy to robił. Mimowolnie spięłaś się, gdy zdałaś sobie sprawę z tego jak blisko jesteś jego twarzy.
- Wiesz, gdy na czymś bardzo mi zależy, nigdy tego nie puszczam - odpowiedział więżąc Cie w głębinach swojego spojrzenia.
Jego ręka bardzo powoli wsunęła się pod Twoją bluzkę i zaczęła przesuwać się pod nią po Twojej skórze. Jego dotyk rozpalał Twoje ciało. Gdy dotarł do zapięcia Twojego stanika zamarłaś i próbowałaś się mu wyrwać. Louis delikatnie odsunął swoje palce od tego miejsca widząc jak reagujesz. Jego dłoń powędrowała z powrotem w dole Twoich pleców. Mężczyzna bez trudu odczytał uczucie w Twoich oczach.
- Co Cie tak dziwi? - spytał unosząc brew. Poczułaś jak na Twoje policzki napływa ciepło.
- Że nie...no wiesz... - urwałaś pąsowiejąc jeszcze bardziej.
- Chyba nie wiem. Może mnie oświecisz? - W kącikach jego ust czaił się uśmiech.
- Myślałam, że zrobisz to co chciałeś zrobić - burknęłaś nie patrząc mu w oczy. Poczułaś jak kciukiem delikatnie głaszcze skórę na Twoich plecach.
- Nie jestem tym typem mężczyzny. - Podniosłaś brwi wyraźnie nie dowierzając w jego słowa.
- A to wcześniej? Co to niby było? - prychnęłaś. Uśmiechnął się krzywo.
- Jakoś nie bardzo protestowałaś - zaśmiał się.
- Świnia - burknęłaś.
Louis obrócił was szybko tak, że teraz Ty byłaś na dole. Twoje nogi spoczywały między nogami mę... Musisz przestać tak o nim myśleć. Miał rację. Przecież on miał tylko 26 lat! A Ty traktowałaś go jak zaawansowanego trzydziestolatka. Chłopak. Mimo wszystko to wciąż był chłopak. Nie wiadomo czemu ta myśl dodała Ci odrobinę otuchy.
- Wracając do tego wcześniej... Nie zrobię niczego na co nie masz ochoty. Zrobię tylko to... - Przybliżył usta do Twojej szyi. Zacisnęłaś powieki, gdy poczułaś pierwsze muśnięcie jego warg w tym miejscu. - ...na co oboje mamy ochotę.
Po tych słowach zaczął torturować Twoją szyję i składać na niej gorące pocałunki. Odnalazł bez trudu Twoje czułe miejsce i przyssał się do niego ustami. Z Twojego gardła wydobył się jęk, którego nie potrafiłaś dłużej powstrzymywać. Chłopak warknął na jego dźwięk i zjechał ustami na miejsce gdzie zaczynała się Twoja szczęka. Wędrował w górę zatrzymując się tuż przy ustach. Wydawał się wahać, jakby nie do końca pewny czy powinien kontynuować. Twoje wargi się rozchyliły w oczekiwaniu. Poczułaś już delikatne muśnięcie, a wtedy...
- (t.i.)! Kolacja gotowa! Chodźcie do jadalni! - zawołała Twoja mama.
O Boże. Natychmiast zepchnęłaś z siebie Louisa, który niezadowolony wylądował na ziemi. Wstałaś z całą czerwoną twarzą i wyciągnęłaś w jego kierunku rękę.
- Przepraszam... To nie miało być takie...gwałtowne - urwałaś zawstydzona. Chłopak potarł głową ze skrzywioną miną.
- Następnym razem jak będziesz chciała mnie zabić - uprzedź - powiedział. Nieoczekiwanie z Twoich ust wydobył się śmiech. Pierwszy skierowany do niego. Jego twarz się rozjaśniła. Pozwolił pomóc sobie wstać, ale nie puścił Twojej ręki nawet kiedy stał już przed Tobą.
- Powinnaś częściej się przy mnie śmiać - odparł niemal czule. Zaczerwieniłaś się jak zwykle. Jak to możliwe, że cała Twoja rozgadana i pewna siebie osobowość odchodziła przy nim w zapomnienie?
- To zależy raczej od Ciebie - powiedziałaś nie patrząc mu w oczy. Louis położył palce pod Twoją brodę i podniósł ją do góry, żebyś na niego spojrzała.
- Wiele zależy ode mnie - mruknął sugestywnie.
Wyrwałaś się i cała czerwona wyszłaś z pokoju. Usłyszałaś za sobą jego śmiech, a chwilę później poczułaś jak szczypie Cie w tyłek.
- Louis!
- No co? - odparł z niewinnym uśmieszkiem zamykając drzwi do Twojego pokoju. Przewróciłaś oczami.
- Jesteś niemożliwy - westchnęłaś.
- Żałuj, że nie widziałaś mnie w łóżku - szepnął Ci do ucha. Odskoczyłaś i niemal pobiegłaś do jadalni gdzie siedział już Twój brat i ojciec. Z miejsca atmosfera zrobiła się spięta.
- To jest mój...kolega Louis, Louis mój brat i tata - przedstawiłaś chwilę zastanawiając się jakiego użyć słowa przy określeniu Louisa.
Mężczyźni przywitali się tym typowym uściskiem, który wszyscy osobnicy płci męskiej znają chyba od urodzenia. Nie dowierzałaś, gdy już po chwili zaczęli rozmawiać z ożywieniem o głupich meczach, samochodach i innych takich. To się nie dzieje naprawdę. Twój nauczyciel siedzi z Tobą przy stole i rozmawia z Twoim ojcem jakby byli starymi przyjaciółmi. Nagle bez ostrzeżenia poczułaś dłoń Louisa na swoim kolanie. Spięłaś się natychmiast, ale nie mogłaś nic powiedzieć, bo Lou był tak zajęty rozmową, że wyglądało by dziwnie, gdybyś im przerwała oskarżaniem go o molestowanie, naruszanie przestrzeni osobistej i posiadanie najseksowniejszego tyłka świata. Boże, to ostatnie wykreślić. Jego dłoń zaczęła przesuwać się w powoli w górę. Nie potrafiłaś myśleć o niczym innym tylko o tym, że masz na sobie cholerną spódnicę, bo jesteś leniem i nie przebrałaś się po zakończeniu. Teraz żałowałaś własnego nieróbstwa. Jego palce bez problemu zaczęły wsuwać się pod obcisły materiał. Chciałaś dyskretnie strząsnąć jego rękę kiedy musnął Twoją bieliznę. Zakrztusiłaś się, a oczy omal nie wyleciały Ci z orbit. Wszyscy przy stole łącznie z mamą, która dołączyła do was chwilę wcześniej, spojrzeli na Ciebie zdziwieni. Przybrałaś najbardziej neutralny wyraz twarzy na jaki było Cie stać i schowałaś rękę pod stół. Chwyciłaś go za nadgarstek i próbowałaś odciągnąć. Wtedy on bez ostrzeżenia mocno przejechał palcem po miejscu u styku Twoich nóg. Zacisnęłaś zęby, żeby nie wydać z siebie żadnego dźwięku, a w podbrzuszu poczułaś nieznany ucisk. Nim ponowiłaś próbę odciągnięcia jego ręki, Louis powtórzył swoją torturę. Raz i drugi, i trzeci i czwarty... Twoja ręka osłabła i puściłaś jego nadgarstek. Twoja bielizna szybko zrobiła się wilgotna. Zasłoniłaś twarz włosami, żeby nikt nie zobaczył Twoich rumieńców.
- (t.i.), czemu nie jesz? - spytała Twoja mama.
Z miejsca wpakowałaś sobie do ust trochę sałatki, która z trudem przeszła Ci przez gardło, bo Louis w tym samym momencie przestał się cackać i wsunął palce pod koronkę i zwiększył tempo. Miałaś ochote się wić, ale wszystko co mogłaś zrobić to wstrzymać powietrze licząc na to, że się nad Tobą zlituje. Nagle poczułaś dziwne uczucie. Z każdą chwilą czułaś, że TO jest coraz bliżej. O Boże.
- (t.i.)? Wszystko w porządku? Masz wypieki na twarzy - zauważył Twój ojciec z troską.
- Wszystko jest...cudownie - wydukałaś ostatkami samokontroli powstrzymując głośny jęk, gdy Louis dotarł do najczulszego punktu.
Z przerażeniem poczułaś, że on nie zamierza przestać. Ukryłaś twarz w dłoniach bardzo dobrze udając zmęczenie. W rzeczywistości rozchyliłaś wargi i zaczęłaś oddychać przez usta. Gdy coś w Tobie wybuchło, a niesamowita przyjemność rozlała się po Twoim ciele zdałaś sobie sprawę z czegoś przerażającego. Doszłaś przez swojego nauczyciela. Przy swoich rodzicach.
- Testuję miękkość i sprężystość - odparł ze stoickim spokojem wpatrując się w Ciebie z mądrą miną. Prychnęłaś kręcąc głową.
- To jest chyba jakiś żart... - westchnęłaś wplatając ręke we włosy. Odgarnęłaś je do tyłu i podeszłaś do niego z każdym krokiem tracąc i tak już śladowe ilości odwagi. - Dlaczego ja?
Nim się zorientowałaś co się dzieje Louis pociągnął Cie mocno za ręke przez co wylądowałaś na jego twardym ciele. Natychmiast zaczęłaś się podnosić, ale wtedy on oplótł swoje ręce wokół Twojej talii uniemożliwiając Ci ucieczkę.
- Puść mnie! - warknęłaś. Jego klatka piersiowa zatrzęsła się od śmiechu. Jego oczy błyszczały, gdy to robił. Mimowolnie spięłaś się, gdy zdałaś sobie sprawę z tego jak blisko jesteś jego twarzy.
- Wiesz, gdy na czymś bardzo mi zależy, nigdy tego nie puszczam - odpowiedział więżąc Cie w głębinach swojego spojrzenia.
Jego ręka bardzo powoli wsunęła się pod Twoją bluzkę i zaczęła przesuwać się pod nią po Twojej skórze. Jego dotyk rozpalał Twoje ciało. Gdy dotarł do zapięcia Twojego stanika zamarłaś i próbowałaś się mu wyrwać. Louis delikatnie odsunął swoje palce od tego miejsca widząc jak reagujesz. Jego dłoń powędrowała z powrotem w dole Twoich pleców. Mężczyzna bez trudu odczytał uczucie w Twoich oczach.
- Co Cie tak dziwi? - spytał unosząc brew. Poczułaś jak na Twoje policzki napływa ciepło.
- Że nie...no wiesz... - urwałaś pąsowiejąc jeszcze bardziej.
- Chyba nie wiem. Może mnie oświecisz? - W kącikach jego ust czaił się uśmiech.
- Myślałam, że zrobisz to co chciałeś zrobić - burknęłaś nie patrząc mu w oczy. Poczułaś jak kciukiem delikatnie głaszcze skórę na Twoich plecach.
- Nie jestem tym typem mężczyzny. - Podniosłaś brwi wyraźnie nie dowierzając w jego słowa.
- A to wcześniej? Co to niby było? - prychnęłaś. Uśmiechnął się krzywo.
- Jakoś nie bardzo protestowałaś - zaśmiał się.
- Świnia - burknęłaś.
Louis obrócił was szybko tak, że teraz Ty byłaś na dole. Twoje nogi spoczywały między nogami mę... Musisz przestać tak o nim myśleć. Miał rację. Przecież on miał tylko 26 lat! A Ty traktowałaś go jak zaawansowanego trzydziestolatka. Chłopak. Mimo wszystko to wciąż był chłopak. Nie wiadomo czemu ta myśl dodała Ci odrobinę otuchy.
- Wracając do tego wcześniej... Nie zrobię niczego na co nie masz ochoty. Zrobię tylko to... - Przybliżył usta do Twojej szyi. Zacisnęłaś powieki, gdy poczułaś pierwsze muśnięcie jego warg w tym miejscu. - ...na co oboje mamy ochotę.
Po tych słowach zaczął torturować Twoją szyję i składać na niej gorące pocałunki. Odnalazł bez trudu Twoje czułe miejsce i przyssał się do niego ustami. Z Twojego gardła wydobył się jęk, którego nie potrafiłaś dłużej powstrzymywać. Chłopak warknął na jego dźwięk i zjechał ustami na miejsce gdzie zaczynała się Twoja szczęka. Wędrował w górę zatrzymując się tuż przy ustach. Wydawał się wahać, jakby nie do końca pewny czy powinien kontynuować. Twoje wargi się rozchyliły w oczekiwaniu. Poczułaś już delikatne muśnięcie, a wtedy...
- (t.i.)! Kolacja gotowa! Chodźcie do jadalni! - zawołała Twoja mama.
O Boże. Natychmiast zepchnęłaś z siebie Louisa, który niezadowolony wylądował na ziemi. Wstałaś z całą czerwoną twarzą i wyciągnęłaś w jego kierunku rękę.
- Przepraszam... To nie miało być takie...gwałtowne - urwałaś zawstydzona. Chłopak potarł głową ze skrzywioną miną.
- Następnym razem jak będziesz chciała mnie zabić - uprzedź - powiedział. Nieoczekiwanie z Twoich ust wydobył się śmiech. Pierwszy skierowany do niego. Jego twarz się rozjaśniła. Pozwolił pomóc sobie wstać, ale nie puścił Twojej ręki nawet kiedy stał już przed Tobą.
- Powinnaś częściej się przy mnie śmiać - odparł niemal czule. Zaczerwieniłaś się jak zwykle. Jak to możliwe, że cała Twoja rozgadana i pewna siebie osobowość odchodziła przy nim w zapomnienie?
- To zależy raczej od Ciebie - powiedziałaś nie patrząc mu w oczy. Louis położył palce pod Twoją brodę i podniósł ją do góry, żebyś na niego spojrzała.
- Wiele zależy ode mnie - mruknął sugestywnie.
Wyrwałaś się i cała czerwona wyszłaś z pokoju. Usłyszałaś za sobą jego śmiech, a chwilę później poczułaś jak szczypie Cie w tyłek.
- Louis!
- No co? - odparł z niewinnym uśmieszkiem zamykając drzwi do Twojego pokoju. Przewróciłaś oczami.
- Jesteś niemożliwy - westchnęłaś.
- Żałuj, że nie widziałaś mnie w łóżku - szepnął Ci do ucha. Odskoczyłaś i niemal pobiegłaś do jadalni gdzie siedział już Twój brat i ojciec. Z miejsca atmosfera zrobiła się spięta.
- To jest mój...kolega Louis, Louis mój brat i tata - przedstawiłaś chwilę zastanawiając się jakiego użyć słowa przy określeniu Louisa.
Mężczyźni przywitali się tym typowym uściskiem, który wszyscy osobnicy płci męskiej znają chyba od urodzenia. Nie dowierzałaś, gdy już po chwili zaczęli rozmawiać z ożywieniem o głupich meczach, samochodach i innych takich. To się nie dzieje naprawdę. Twój nauczyciel siedzi z Tobą przy stole i rozmawia z Twoim ojcem jakby byli starymi przyjaciółmi. Nagle bez ostrzeżenia poczułaś dłoń Louisa na swoim kolanie. Spięłaś się natychmiast, ale nie mogłaś nic powiedzieć, bo Lou był tak zajęty rozmową, że wyglądało by dziwnie, gdybyś im przerwała oskarżaniem go o molestowanie, naruszanie przestrzeni osobistej i posiadanie najseksowniejszego tyłka świata. Boże, to ostatnie wykreślić. Jego dłoń zaczęła przesuwać się w powoli w górę. Nie potrafiłaś myśleć o niczym innym tylko o tym, że masz na sobie cholerną spódnicę, bo jesteś leniem i nie przebrałaś się po zakończeniu. Teraz żałowałaś własnego nieróbstwa. Jego palce bez problemu zaczęły wsuwać się pod obcisły materiał. Chciałaś dyskretnie strząsnąć jego rękę kiedy musnął Twoją bieliznę. Zakrztusiłaś się, a oczy omal nie wyleciały Ci z orbit. Wszyscy przy stole łącznie z mamą, która dołączyła do was chwilę wcześniej, spojrzeli na Ciebie zdziwieni. Przybrałaś najbardziej neutralny wyraz twarzy na jaki było Cie stać i schowałaś rękę pod stół. Chwyciłaś go za nadgarstek i próbowałaś odciągnąć. Wtedy on bez ostrzeżenia mocno przejechał palcem po miejscu u styku Twoich nóg. Zacisnęłaś zęby, żeby nie wydać z siebie żadnego dźwięku, a w podbrzuszu poczułaś nieznany ucisk. Nim ponowiłaś próbę odciągnięcia jego ręki, Louis powtórzył swoją torturę. Raz i drugi, i trzeci i czwarty... Twoja ręka osłabła i puściłaś jego nadgarstek. Twoja bielizna szybko zrobiła się wilgotna. Zasłoniłaś twarz włosami, żeby nikt nie zobaczył Twoich rumieńców.
- (t.i.), czemu nie jesz? - spytała Twoja mama.
Z miejsca wpakowałaś sobie do ust trochę sałatki, która z trudem przeszła Ci przez gardło, bo Louis w tym samym momencie przestał się cackać i wsunął palce pod koronkę i zwiększył tempo. Miałaś ochote się wić, ale wszystko co mogłaś zrobić to wstrzymać powietrze licząc na to, że się nad Tobą zlituje. Nagle poczułaś dziwne uczucie. Z każdą chwilą czułaś, że TO jest coraz bliżej. O Boże.
- (t.i.)? Wszystko w porządku? Masz wypieki na twarzy - zauważył Twój ojciec z troską.
- Wszystko jest...cudownie - wydukałaś ostatkami samokontroli powstrzymując głośny jęk, gdy Louis dotarł do najczulszego punktu.
Z przerażeniem poczułaś, że on nie zamierza przestać. Ukryłaś twarz w dłoniach bardzo dobrze udając zmęczenie. W rzeczywistości rozchyliłaś wargi i zaczęłaś oddychać przez usta. Gdy coś w Tobie wybuchło, a niesamowita przyjemność rozlała się po Twoim ciele zdałaś sobie sprawę z czegoś przerażającego. Doszłaś przez swojego nauczyciela. Przy swoich rodzicach.
_________________________________________________________________
To mój pierwszy prawdziwy imagine +18 dlatego wybaczcie, ale może być trochę nieogarnięty ;P Dziękuje za to, że czytacie i komentujecie, nic tak bardzo nie motywuje do działania jak Wasze miłe słowa. Kocham Was <3 ~ Eva
Komentarz za komentarz
Kobieto! Jestes zdemoralizowana, zboczona i nie... A pierdziele wyklady!
OdpowiedzUsuńZastanawiam sie czy dziwi mnie to co wlasnie przeczytalam czy nie... Ale chyba nie ;P no to... A co ja sie bd przeciez i tak wiesz ze to jest swietne i czekam na nastepna czesc Pedale ;P
~ Car ;D
Ta część jest chyba najlepsza . Ja czytam to z rana :) czekam na next :D
OdpowiedzUsuńBoże, to jest chyba najlepsza część tego imagina! W ogóle od teraz ten jest moim ulubionym i... to jest takie idealne, aa. Jak ja bym chciała takiego nauczyciela. Oj, Louis, Louis. Żeby tak przy stole? Przy rodzicach? No błagam, hahaha. Genialne. <3
OdpowiedzUsuńOhoo . Gorący rozdział haha :D Nie wiem co pisać !Kocham jak piszesz ;* A. ;*
OdpowiedzUsuńLICZYŁAM NA OSTRZEJSZE +18 ALE TO TEŻ BYŁO DOBRE XD HAHAHAH, WIĘCEJ TAKICH EVA, WIĘCEJ! XD
OdpowiedzUsuńHahah karzga dziewczyna chciała by tak dojść XD (czujecie ten sarkazm?)
OdpowiedzUsuńHaha omg :D ale obiecałaś że napiszesz takiego ze mi portki opadna a to jeszcze nie to ;dd dawaj jeszcze więcej ;D ;* ~G
OdpowiedzUsuńMmm . . prawie jak "50 twarzy Greya" ; * lubie to ;)
OdpowiedzUsuń~ Aniaaaa <3
Zapraszam na 2 rozdzial
OdpowiedzUsuńi-need-friend.blogspot. com
Omg dziewczyno ty masz talent do pisanua takich .... Cudo! *-*
OdpowiedzUsuńSuuuuupeeeeer *.* ~Julka
OdpowiedzUsuń