piątek, 5 grudnia 2014

Imagine 52 Harry Part I

         Złamane serce goi się długo, boleśnie i daje o sobie znać jeszcze przez długie miesiące po tym, gdy rana zostaje już zamknięta. Słowa babci tłukły mi się po głowie od wielu dni. Babcia miała racje. Jak zawsze z resztą. Właściwie nie miałam momentów kiedy było lepiej czy gorzej. Czasami coś odwracało po prostu moją uwagę na tyle, że ból zdawał się odrobine zmniejszać. Coś co się dzieje w mojej psychice nie powinno sprawiać mi takiego fizycznego cierpienia prawda? To dlaczego czuje jakbym miała za chwilę umrzeć? I tak od tygodni. Czułam ucisk w piersi, jakby jakiś ciężar przygniótł mój tułów i z każdym oddechem coraz bardziej przyciskał mnie do podłoża. Moje ręce były słabe, wypuszczałam z dłoni nawet najlżejsze przedmioty. Moja skóra zrobiła się niemal przeźroczysta, czułam, że znikam. I podczas, gdy nie miałam nic przeciwko idei zniknięcia, moja rodzina wyraźnie się temu sprzeciwiała. Każdego dnia zmuszali mnie, żebym wstała z łóżka do pracy, pomagała w kuchni albo w warsztacie gdzie wieczorem czekał na mnie mój brat z rękoma i twarzą usmolonymi brudem i poleceniami dla mnie.
         I tak właśnie żyłam. Wstawałam, szłam do pracy, którą załatwił mi ktoś przez kogo to wszystko w ogóle ma miejsce, cały ten ból, później wracałam i pomagałam nakryć do stołu, czekałam aż wróci tata, a później pomagałam w warsztacie. Zajmowanie się naprawą samochodów było właściwie najmilszą częścią dnia. Bo to było coś co znałam całe życie. Coś stałego. Od małego przyglądałam się pracy mojego taty, a później brata kiedy ten przejął rodzinny biznes, a ojciec zajął się wspólnym projektom ze starym przyjacielem. Właściwie to znałam się na samochodach bardziej niż na swojej obecnej pracy. Jednak tam mogłam zarobić o wiele więcej, a odkładałam na własne lokum od 2 lat. Teraz właściwie robiłam to z przyzwyczajenia. Nie uśmiechało mi się wyprowadzać od rodziny. Wtedy straciłabym motywacje, żeby chociaż wstać z łóżka. Warsztat rozrósł się troche podczas ostatnich lat. Był teraz prawie tak szeroki jak nasz dom chociaż zajmował oczywiście tylko parter a nie dwa piętra. Z zewnątrz również prezentował się całkiem dobrze. Nie chciałam myśleć o tym dlaczego. To była zasługa jedynej osoby na całym świecie o której pod żadnym pozorem nie chciałam słyszeć.
Weszłam do środka przez drzwi, które łączyły dom z warsztatem i natychmiast zostałam powitana przez szeroki uśmiech Jake'a.
         - Coś długo się tu dzisiaj zbierałaś - zagadnął. Zmarszczki wokół jego oczu pojawiały się kiedy tylko jego twarz robiła się pogodna, a tak właśnie się działo kiedy widział mnie. Rozejrzałam się z czym dzisiaj będziemy pracować.
         - Tak jakoś wyszło.
         Wzruszyłam ramionami. Nie chciałam wspominać o chwili załamania kiedy leżałam na ziemi w swoim pokoju i rozłamywałam się kawałek po kawałeczku tylko dlatego, że wcześniej w pracy usłyszałam piosenkę, którą On lubił. Myślał, że mi się poprawia i lepiej, żeby tak zostało dla dobra ich wszystkich. Nie lubiłam obarczać innych swoimi problemami. Mój wzrok padł na samochód, który stał na ostatnim miejscu i prawie zaczęłam skakać w miejscu i piszczeć. A takie reakcje nie zdarzały mi się praktycznie nigdy, nawet sprzed mrocznych czasów jak zwykłam ostatnio nazywać ostatnie tygodnie swojego życia.
         - Czy to jest...? - Kiwnęłam głową w kierunku drogiego samochodu, którego w normalnych okolicznościach nie mogłabym nawet dotknąć.
         - Tak. - Uśmiechnął się. - Aston Martin.
         - Jak udało ci się zgarnąć klienta z takim samochodem? - spytałam odruchowo coraz bardziej się do niego zbliżając. Chłopak zachichotał, widząc moją reakcję i rzucił we mnie szmatą, w którą wcześniej wytarł ręce.
         - Nawet się do niego nie zbliżaj, nie wypłace się jak pojawi się chociaż jedna ryska. - Prychnęłam pod nosem, nie przestając zmniejszać odległości między mną a samochodem. To tak jak postawić na stole tort na stole przed dzieckiem i oczekiwać, że będzie tylko na niego patrzeć. Niewykonalne. - Mój przyjaciel polecił mnie jakiemuś bardzo wpływowemu facetowi z firmą, która mogłaby zapewne wykupić sobie własne miasto i zostałoby jej całkiem sporo funduszy.
         - Nie można kupić miasta idioto - parsknęłam.
         - Dobra to był tylko przykład. Poza tym skąd ta pewność? - zachichotał.
         - Jak to możliwe, że człowiek, którego stać na kupno nowego samochodu kiedy coś się mu popsuje w obecnym, zgodził się przyjść z problemem do jakiegoś małego warsztatu? - spytałam marszcząc brwi.
         - Mnie się nie pytaj. Ja liczę na napiwek i to jedyne o czym myślę - powiedział poruszając zabawnie brwiami. Wzniosłam oczy do nieba. No oczywiście. - Ma tu dzisiaj przyjechać odebrać samochód.
         - Jak to dzisiaj? Przecież...
         - To była mała usterka i zająłem się nią w 2 godziny kiedy byłaś w pracy.
         - Nienawidze cię - powiedziałam z żalem.
         - Tak wiem, w magazynie są opony zimowe dla peugota, mogłabyś je tu przetransportować?
         - Lecę - westchnęłam.
         Magazyn był pomieszczeniem połączonym z warsztatem szerokim drzwiami, których przesuwanie na ogół sprawiało mi spory kłopot. Weszłam do środka i mój uśmiech natychmiast zgasł. Byl przeznaczony tylko dla bliskich, żeby nie pomyśleli, że popadam w depresje. A sądzę, że gdyby mieli dostęp do moich myśli to wysłaliby mnie do jakiegoś ośrodka, zbyt przerażeni tym co się dzieje w mojej glowie by spróbować temu podołać. Usłyszałam trzask i cichy śmiech. Obcy śmiech. Męski, całkowicie oszałamiający śmiech. Wpadłam na coś i narobiłam hałasu i bałaganu jakby szykowała się wojna. Przeklęłam pod nosem.
         - W porządku?! - zawołał mój brat. Cholera by to wzięła.
         - Tak!
         Słyszałam głos mojego brata połączony z drugim męskim, ochrypłym i znacznie głębszym niż posiadał mój brat. Nie wiem co mnie wzięło, ale nagle zmiękły mi nogi. Taki głos musiał należeć do kogoś bardzo przytłaczającego. Czułam to nie musząc nawet na niego patrzeć. Nie lubiłam takich ludzi. Wolałam wesołych, otwartych optymistów o głosie, w którym pobrzmiewała wrażliwość. Taki głos miał On.
         Nachmurzyłam się, ale przynajmniej dostałam porządnego kopa, którego najwyraźniej potrzebowałam, żeby stąd wyjść. Tocząc dwie opony na raz powoli wyłoniłam się z magazynu i natychmiast poczułam na sobie intensywne spojrzenie. Ten facet mnie osaczał, a jeszcze nawet nie podeszłam bliżej. Spojrzałam w górę i spotkałam najpierw nieco zdziwione spojrzenie mojego brata, a potem... Kurwa.
         Był wysoki. Bardzo wysoki. Mogłam powiedzieć, że miał atletyczną budowę nawet jeśli jego ciało ukryte było pod czarnym garniturem. Niesamowicie drogo wyglądającym i dosyć przylegającym śmiem dodać. Zielone oczy przewiercały mnie na wskroś. Mężczyzna zdawał się zajmować większość przestrzeni, bo powietrze prawie syczało od władzy i opanowania, które od niego płynęły falą, która mogłaby mnie zwalić z nóg, gdybym zapomniała o ostrożności. Chyba pierwszy raz jakiś mężczyzna mnie przerażał. Nie było w nim nic miłego. A już na pewno nie jego zmarszczone brwi, które niemal łączyły się w jedną długą linię nad jego zimnymi oczami. Żołądek ścisnął mi się tak jakbym była na rozmowie kwalifikacyjnej. Nieprzyjemny człowiek. Bardzo nieprzyjemny.
         - Dzień dobry - wydukałam.
         Nie odpowiedział. Wrócił do rozmowy z moim bratem jakbym była tylko muchą, która w niemiły sposób odwróciła chwilowo jego uwagę. Położyłam opony przy samochodzie, dla którego były przeznaczone i z udawanym spokojem wróciłam po pozostałe dwie.
         Był ode mnie zdecydowanie starszy. Stawiałam na 8 do 10 lat. Wiek zrobił z niego typ przystojnego drania. Byłam pewna, że to właśnie właściciel drogiego samochodu, który wypucowany czekał aż jego właściciel wyjedzie nim z piskiem opon na ulicę. Miałam nadzieje, że opuści to miejsce jak najszybciej. Przyprawiał mnie o dreszcze.
         Ponownie wyszłam z magazynu tocząc ostatnie opony. Zdziwiło mnie to dlaczego tym razem panowała tu cisza. Podniosłam wzrok i zobaczyłam, że mój brat gdzieś zniknął zostawiając mnie samą z tym typem. Przełknęłam ślinę. Nie poznałam jeszcze człowieka, który by tak na mnie działał, a przecież kierownik mojego działu należał właśnie do tego typu ludzi. Jednak do niego było mu zdecydowanie daleko. Mężczyzna nie patrzył na mnie. Jego ręce były włożone w kieszenie eleganckich spodni, a oczy utkwione w jakimś nieznaczącym punkcie. To był ten typ człowieka, który nie ważne gdzie się znajdował, czy był to jego świat czy nie, wyglądał jakby doskonale czuł się w tym otoczeniu i jego władza obejmowała nawet zwykły rozwijający się warsztat.
         Kiedy odłożyłam opony na swoje miejsce przez chwilę stałam niepewnie w bezruchu. Po chwili odchrząknęłam, czując że panując między nami cisza zaraz zrobi coś bardzo złego z moją delikatną psychiką.
         - Pan zapewne jest właścicielem tego samochodu - powiedziałam wskazując ręką na Astona Martina, który błyszczał niewyobrażalnie mocno jakby chciał udowodnić jak bardzo różni się od zwykłych aut, które stały obok. Mężczyzna nawet nie spojrzał w tamtym kierunku tylko od razu na mnie. Jego twarz zdawała się nie wyrażać zupełnie żadnych emocji. Nawet oczy były dosyć puste. A jednak potrafił patrzeć tak intensywnym i przeszywającym spojrzeniem, że moje dłonie zaczęły drżeć przez co ukryłam je za plecami.
         - Tak. To jeden ze skromniejszych w mojej kolekcji. - Nie wiedzieć czemu jego odpowiedź mnie zirytowała. W jego głosie nie słychać było wyższości jednak ja odczytałam te słowa jak właśnie taki akt.
         - Oczywiście - prychnęłam. Powinnam się pohamować, bo to prawdopodobnie najbardziej zamożny klient jakiego kiedykolwiek będziemy mieć, ale nie potrafiłam nad sobą zapanować. Dziwne. W pracy miałam bez przerwy do czynienia z bogatymi ludźmi, ale jakoś nigdy wcześniej nie czułam poirytowania z ich powodu. Mężczyzna uniósł brew. Po raz pierwszy wydawał się w ogóle zwrócić na mnie uwagę, na mnie jako osobę. Przyjrzał mi się uważnie.
         - Pracuje tu pani? - spytał. Jego głos wydawał się być wciąż beznamiętny, ale trochę bardziej…żywy. Nie brzmiał już tak bardzo jak robot.
         - Nie. Pomagam - powiedziałam krzyżując ręce na wysokości żeber. Spojrzałam mu wyzywająco w oczy. W jego zielonych tęczówkach po raz pierwszy błysnęła jakaś emocja. Rozbawienie. Głęboko skrywane pod maską opanowania, ale jednak. Naśmiewał się ze mnie.
         - Jesteś jego żoną tak? - To praktycznie nie było pytanie. Raczej stwierdzenie. Pewnie myślał, że jestem zwykłą kobietą, którą mąż trzyma w domu jak sprzątaczkę i kucharkę w jednym. Zacisnęłam dłonie w pięści.
         - Nie pana interes kim jestem. Ale zapewniam, że jakikolwiek ułożył sobie pan obraz mojej osoby w swojej głowie, myli się pan. - To były odważne słowa, ale chciałam mu coś udowodnić. Kącik ust mężczyzny drgnął ku górze. Bardzo leciutko, ale jednak. Dlaczego tak bardzo zależało mu na niepokazywaniu uczuć i emocji?
         - Skąd wiesz jakie mam o tobie zdanie? Czy w ten sposób przypadkiem ty również nie osądzasz mnie pochopnie? - Miał pieprzoną rację, ale w życiu się do tego nie przyznam. Otworzyłam już usta, żeby coś powiedzieć, ale w tym momencie do środka wszedł mój brat.
         - Przepraszam, ale miałem bardzo ważny… - Zatrzymał się w półkroku patrząc na moją bojową postawę i czujne spojrzenie swojego klienta. - ...telefon. Wszystko w porządku?
         - Oczywiście. Ma pan uroczą żonę - odparł mężczyzna. Spojrzałam na niego spod uniesionych brwi. Mój brat za to zaśmiał się wesoło.
         - To nie moja żona tylko siostra.
         - Proszę wybaczyć mi pomyłkę. - Uśmiechnął się absolutnie zniewalająco.
         Zrobił to specjalnie. Powiedział to tylko po to, żeby wyciągnąć w końcu odpowiedź niezależnie od tego czy ode mnie czy mojego brata. Widziałam to po błysku triumfu w jego oczach. Był podstępny, a jego uśmiech przyprawiał mnie o dreszcz niepokoju. Nie obchodziło mnie jak duży napiwek da i jak bardzo poprawi to naszą sytuację finansową. Miałam nadzieję, że już więcej nie będę miała z nim do czynienia. Nie tylko dlatego, że był przytłaczający i poważnie naruszał moją przestrzeń osobistą nie musząc nawet się do mnie zbliżać.
Dlatego, że w jego towarzystwie po raz pierwszy od dawna coś poczułam.

_________________________________________________________________

Witajcie kochani! Zapewne większość z Was miała dzisiaj mikołajki w szkole prawda? No i jak? U nas grali cały dzień na korytarzu kolędami i świątecznym dubstepem i żeby kogoś zrozumieć trzeba było do niego krzyczeć, ale nie miałam nic przeciwko xd na niemieckim był sprawdzian i jak na 5 obecnych osób to byliśmy głośni jak cholera :D Ogólnie było świetnie, tylko mam ochotę strzelić komuś w ryj, ale to już inna sprawa (y) A jak Wy spędziliście szkolne Mikołajki? :)) I pewnie nie możecie się doczekać tych prawdziwych jutro xd ja też, bo pierwszy raz od dawna mam podobno dostać coś innego niż mandarynki (y) Tak. Moja mama kupiła mi kiedyś na Mikołaja mandarynki. Około 15 jakby ktoś pytał. W różowej siatce, Brawa dla mojej mamy (y) Kiedyś kupiła mi też gejfruta! Nie to nie błąd. Naprawdę napisałam GEJfruta. Powstrzymałam się jednak od zmodyfikowania tej drugiej części słowa, więc doceńcie to. W każdym razie był zielony. Może to była przerośnięta limonka idk. Co do imagina to mam nadzieje, że się Wam podoba, to będzie kolejny z moich partowców, oby coś z tego wyszło ;p 
Do awh niallable: Wow w końcu ktoś w internecie kto chodzi do ekonomika! Piąteczka :D Mam nadzieje, że czeki rozrachunkowe,KP, KW i inne duperele będą Ci wychodzić :D Pisz jeśli będzie działo się coś ciekawego, ciekawi mnie jak to wszystko odbywa się w innych ekonomikach :)) I tak wgl z jakiego województwa jesteś?
Do reszty czytelników: kocham Was strasznie i nawet nie wiecie jak się ciesze, że piszecie mi te miłe rzeczy, ja też ciesze się, że wróciłam, piszcie jak się podobało! <33
Czy mogę liczyć na chociaż 10 komentarzy od Was? ;*

10 komentarzy:

  1. Zapowiada się ciekawie:)Czekam na dalszy ciąg

    OdpowiedzUsuń
  2. uuuuu, coś się szykuje? :D
    już nie lubie 'Go', ale lubie główną bohaterkę :D
    ilypenka

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeeej , już go kocham tzn. ten partowiec ! Czemu ten rozdział taki krótki ?! Jestem ciekawa co będzie dalej !( U mnie zwykły dzień ,może jutro jakoś odczuję mikołajki :D )Robie się ostatnio coraz mniej cierpliwa i prooooszę szybko o part2 haha :D A.;**

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny rozdział... nie wiem czemu, ale skojarzyło mi się to trochę z Greyem :P ... B. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny i nie mogę się doczekać kolejnej części :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Hej!
    Imagin jest super, zresztą jak zawsze ;) Zapowiada się naprawdę ciekawie. Bardzo fajnie się go czytało, może to te wszystkie opisy... W ogóle przez pewien czas było tak jakoś tajemniczo i dziwnie, ale w pozytywnym znaczeniu, takie fajne emocje. Mi również trochę skojarzyło się to z książką "50 twarzy Grey'a", ale szczerze mówiąc wcale mi to nie przeszkadza. W sumie to byłabym bardzo zadowolona, gdyby ten partowiec był do tego podobny ;)
    Niestety nie wiem co działo się u mnie w szkole w piątek, bo w niej nie byłam, ale z tego co słyszałam nie było nic szczególnego, dzień jak co dzień ;) W domu stwierdzili, że jestem za stara na Mikołajki, ale coś tam sypnęli, oczywiście nie obyło się bez mandarynek - to już chyba tradycja :D
    Z niecierpliwością czekam na kolejną część, bo po prostu ciekawość mnie zżera jak to się wszystko dalej potoczy.
    Buziaki i do następnego :*
    Doma

    OdpowiedzUsuń
  7. Cudo ❤️ Czekam na 2 czesc!

    OdpowiedzUsuń
  8. Zapowiada się jak najbardziej świetnie :) oby tak dale... Mi również jak osobą powyżej kojarzy się to odrobinę z Greyem :p Mikołajki w szkole jak to Mikołajki w szkole ;p na sprawdzianie z historii przyszli XD
    Czekam z nie cierpliwością na koleją cześć i życzę weny :D :* Ana ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. KOCHAM CIĘ!!! Dodałaś IMAGINY!!!!

    OdpowiedzUsuń
  10. Joj juz mi sie podoba ;)

    OdpowiedzUsuń