Rzadko się
uśmiechałam. Rzadko też mój uśmiech był szczery. Jednak ten, który miałam na
twarzy odkąd weszłam do windy zdecydowanie do takich należał. Nie potrafiłam
tego powstrzymać. Szczerzyłam się jak kretynka po tym jak prawie zapomniałam,
że potrafię to robić. To było odświeżające. Czułam na sobie spojrzenie Harrego
i to sprawiało, że czułam jak przechodzą mnie przyjemne dreszcze. To
zdecydowanie była dla mnie odmiana. Czułam się po prostu dobrze. Zarówno
psychicznie i fizycznie co było rzadkością. Świeże powietrze pomogło mojemu
ciału, a sytuacja z Harrym mojej duszy. Nie miałam pojęcia w co się pcham, ale
uczucie, że ten niemożliwie przystojny mężczyzna z wszystkich kobiet, które tu
pracowały wybrał właśnie mnie było uzależniające. Poczułam ukłucie niepokoju
kiedy pomyślałam o tym czy miał kiedykolwiek romans w pracy. I czy ja jestem
dla niego takim romansem. I czy powinno mnie to w ogóle obchodzić skoro nic do
niego nie czuje? Dwa pocałunki do niczego nie zobowiązują prawda? Chociaż
głęboko w środku wiedziałam, że liczyłam na to, że to nie skończy się tak
szybko. Może to było to czego potrzebowałam? Krótki, zakazany romans z szefem.
To nie brzmiało dla mnie tak źle jak zabrzmiałoby tydzień temu. Po tym
wszystkim mogłabym się zwolnić i znaleźć nową pracę, żeby nie czuć się
niezręcznie. Od dawna nie czułam takiej nadziei i ochoty do życia. Może
wszystko jakoś się ułoży? Byłam dobrej myśli.
Byłam. Bo potem stało się to.
Byłam. Bo potem stało się to.
***
- Pan Davis
czeka na pana w gabinecie - powiedziała asystentka Harrego kiedy znaleźliśmy
się w przedsionku gdzie zawsze pracowała. Zatrzymałam się w połowie kroku
słysząc to nazwisko. Czułam jak krew pulsuje mi w uszach, a do twarzy napływa
fala gorąca. Miałam wrażenie, że nogi się zaraz pode mną ugną i po prostu
upadnę bezwładnie na podłogę marząc o tym, żeby się w nią wtopić i zniknąć.
Davis. Boże błagam, żeby to był tylko jakiś głupi żart albo przypadek. Byłam
bliska dostania histerii kiedy Harry spojrzał na mnie zaniepokojony.
- Wszystko w porządku? Znowu się źle czujesz? - spytał, a w jego głosie dało się usłyszeć troskę. Kobieta pracująca dla Harrego spojrzała na niego z osłupieniem, ale szybko się opanowała i wróciła wzrokiem do monitora chociaż cały czas zdawała się nam przysłuchiwać.
- Tak eee to z głodu - wymyśliłam na poczekaniu. Uśmiechnęłam się blado. Harry zmarszczył brwi.
- Powinniśmy zostać i coś zjeść. Odwołam spotkanie i...
- Nie żartuj - wymamrotałam słabo. - Zjem coś w domu i będzie dobrze. Zaufaj mi - dodałam prosząco.
- Więc zamówię coś tutaj - odparł szybko.
- Nie! Prosze cię po prostu idź tam i...
- 'I daj mi spokój'? - dokończył za mnie. Pokręciłam nerwowo głową.
- Nie miałam tego na myśli...
- Wpędzisz mnie do grobu - burknął wzdychając. Wchodząc do gabinetu odwrócił się jeszcze i spojrzał na mnie przeszywającym wzrokiem. - Kiedyś przestaniesz mi się sprzeciwiać.
Pod wpływem tego spojrzenia poczułam zupełnie inny rodzaj gorąca. I kiedy tylko drzwi się zamknęły musiałam usiąść. Unikałam wzroku kobiety za biurkiem jak ognia, z resztą ona mojego też sądząc po tym jak schowała się za monitorem. Na chwile się uspokoiłam. Nie było takiej możliwości, żeby tam za drzwiami był Tommy. Jestem głupia, że tak pomyślałam. Miałam ochotę śmiać się z siebie. I tego że właściwie chciałabym go zobaczyć. Tak. Jestem totalną kretynką i po tym wszystkim chciałabym zobaczyć znowu jego twarz i uśmiech. I to jak idealnie marszczyły się jego oczy kiedy się śmiał i miał błysk w oczach. Ukryłam twarz w dłoniach i zaczęłam powoli oddychać, żeby się uspokoić. Emocje, których nie odczuwałam od wieków bombardowały mnie z niemożliwą intensywnością. Ręce mi się trzęsły i nie byłam w stanie nad tym zapanować. Mojego umysłu nie wypełniał już Harry tylko Tommy. Wspomnienia jego pięknej twarzy, otwartości i spontaniczności... Wrażliwości... Boże uwielbiałam jego wrażliwość. Ktoś może powiedzieć, że to niemęskie, ale Tommy jakimś cudem posiadał obie te cechy. Był wrażliwy i męski w takim dobrym, słodkim sensie. Mój ideał. Czułam, że jestem na krawędzi stabilności i mrocznych zakamarków mojego umysłu, a tam była już tylko przerażająca, nieprzenikniona ciemność. Musiałam przestać o tym myśleć, ale to było prawie niemożliwe.
Siedziałam dłuższy czas bezczynnie na białej, skórzanej kanapie po jakimś czasie w końcu się uspokajając. Wciąż miałam przed oczami obraz Tommy'ego, ale trzymałam się na stabilnym poziomie. Nie chciałam dostać załamania właśnie tutaj. Nagle drzwi się otworzyły i wyszedł z nich Harry z kamienną twarzą jednak w jego oczach czaiły się złośliwe błyski. Spojrzałam zaciekawiona czekając aż gość Harrego wyjdzie z jego gabinetu. I to było jak uderzenie.
Szczupła i wysoka sylwetka. Starannie ułożone, blond włosy i niebieskie jak ocean oczy. Dłonie o długich i zgrabnych palach. Ubiór idealnie przylegający do wysportowanego ciała. Błysk gniewu i rozczarowania w oczach. Jego wzrok powędrował bezwiednie w moim kierunku. I to było tak jakby czas się zatrzymał. Najpierw wydawał się być zaskoczony. Potem jakby niedowierzał. A na samym końcu najzwyczajniej w świecie pokrył się rumieńcem co na jego jasnej skórze było doskonale widoczne. I wiedziałam, że wyglądałam w tym momencie tak samo.
Tommy.
Tommy.
Tommy.
Ile razy będę musiała powtórzyć jego imię, żeby doszło do mnie, że on naprawde tam stoi? To mogłoby zająć mi wieczność.
- (t.i.)? - spytał, a jego miękki, melodyjny głos dotarł do moich uszu jakby z opóźnieniem.
- Tommy?
- Nie widziałem cię chyba całe wieki - zaczął niezręcznie. Wstałam ostrożnie, nie do konca ufając teraz swojemu ciału. Troche się zmienił. Wyglądał bardziej dorośle. Jak człowiek sukcesu i bardziej konkretny niż pamiętałam. Podeszłam do niego nie wiedząc skąd u mnie ta odwaga.
- Sam podjąłeś taką decyzję - odparłam. Jęknął.
- Przecież zdajesz sobie sprawę z tego, że to wszystko przez... Ja... To nie jest odpowiednie miejsce do takich rozmów. Możemy spokojnie o tym porozmawiać w...
- Przykro mi panie Davis, ale ona ma już plany i nie uwzględniają one ciebie - powiedział Harry. Wtedy sobie o nim przypomniałam. I od razu wiedziałam, że jest wkurwiony. Mocno wkurwiony.
- Chcesz odebrać mi wszystko Styles? Nie wystarczy, że odebrałeś mi moją pracę? Musisz mi jeszcze zabierać szansę wyjaśnienia miłości mojego życia dlaczego zniszczyłem nasz związek?! - Przy ostatnich słowach jego głos się podniósł. Tommy nigdy tego nie robił. Moje serce zatrzepotało mocno. Miłość mojego życia. Ja, ja jestem miłością jego życia. Myślałam, że się rozpłyne.
- No właśnie Davis. Zniszczyłeś. Nie tak zachowałby się prawdziwy facet. A zwolnić powinienem cię już wcześniej kiedy tylko zaczęły się pogłoski o tym, że...
- Nie przy niej! - warknął Tommy. Zamarłam. Harry zwolnił Tommy'ego? A on coś ukrywał? To zaczynało robić się skomplikowane.
- Dlaczego nie? I tak nie pozwolę jej już się do ciebie zbliżyć, więc ta wiedza nic nie zmieni. Może tylko znienawidzi cię jeszcze bardziej - odparł mój szef lodowato.
Przeszedł mnie dreszcz. W tym momencie się go bałam. Zdałam sobie sprawę z przewagi fizycznej i psychicznej Harrego. Mógłby go zniszczyć dosłownie i w przenośni. Asystentka Harrego spojrzała na mnie zlękniona. Ona też wiedziała, że szykuje się coś niedobrego.
- Mógłbym zgłosić to wszystko i wylądowałbyś w kiciu - burknął Tommy. Z ust Harrego wydobył się cyniczny, wredny śmiech.
- Mogę zniszczyć twoje życie w mniej niż minutę, a poza tym ostrzegałem cię. Nic nie zdziałasz. Oszukiwałeś i kradłeś pieniądze moich klientów, prędzej ty wylądujesz w kiciu. Jedyne co masz na mnie to lekkie groźby, których i tak nikt nie potwierdzi. A ja bywałem już w sądzie z gorszymi zarzutami świeżaku. I Clare czy mogłabyś proszę wezwać ochronę, żeby wyprowadzili tego oszusta z dala od mojej firmy? - zwrócił się do swojej pracowniczki.
- Oczywiście panie Styles - wymamrotała wybierając jakiś numer w telefonie.
- Nie fatyguj się - burknął Tommy. Rzucił mi ostatnie przeciągłe spojrzenie i wyszedł. Stałam jakby ogłuszona na środku pomieszczenia z szeroko otwartymi oczami. W końcu to do mnie doszło.
- Dlaczego do cholery zwolniłeś Tommy'ego?! Czy to kolejny pokaz twojej władzy i kontroli? Boże a ja myślałam, że jednak masz w sobie krztynę człowieczeństwa! A jednak ty jak zawsze musisz postawić na swoim, boże jesteś takim maniakiem, co jest z tobą nie tak?! - wydarłam się na niego. Harry spojrzał na mnie z poczatku lekko zaskoczony. Potem znowu wróciło zwykłe wkurwienie.
- Ten człowiek okradał moich klientów, oszukiwał i wystawiał im dodatkowe faktury, a pieniądze przelewał na swoje konto. Powinienem go podać do sądu, ale jestem dobroduszny i tego nie zrobiłem.
- Ale gdyby nie ja to...
- Masz racje, gdyby nie Ty to nie zainteresowałbym się nim. Ale to zrobiłem i sprawa skończona. Nikt nie będzie okradał mnie i moich klientów na moim własnym terenie. I nie bądź taka głupia i nie wierz w jego niewinne spojrzenie. To oszust. Ciebie też już raz wykiwał, a ty chcesz znowu wlecieć w jego sidła. Możesz mi wyjaśnić dlaczego?!
- To nie tak ja... A nawet jeśli to co cię to obchodzi?! - Spojrzałam na niego buntowniczo. Miał rację, jeśli Tommy rzeczywiście taki był to może nie powinnam się z nim spotkać mimo takiej szansy, ale w życiu nie przyznam mu racji.
- To, że ci na to nie pozwolę. Tommy Davis nie położy na tobie swoich łap. Po moim trupie. - Zbliżył się do mnie groźnie i spojrzał z góry. Zacisnęłam zęby.
- Nie mów mi co mam robić - warknęłam. Harry zaśmiał się cynicznie. - Nienawidze cię.
- Myślę, że czujesz do mnie coś zupełnie innego tylko nie chcesz tego przyznać - odparł nieco spokojniej niż wcześniej.
- Niby co? - parsknęłam. Moje serce drgnęło pod wpływem jego intensywnego spojrzenia.
- Doskonale wiesz co. Po prostu nie chcesz tego nazwać.
- Wszystko w porządku? Znowu się źle czujesz? - spytał, a w jego głosie dało się usłyszeć troskę. Kobieta pracująca dla Harrego spojrzała na niego z osłupieniem, ale szybko się opanowała i wróciła wzrokiem do monitora chociaż cały czas zdawała się nam przysłuchiwać.
- Tak eee to z głodu - wymyśliłam na poczekaniu. Uśmiechnęłam się blado. Harry zmarszczył brwi.
- Powinniśmy zostać i coś zjeść. Odwołam spotkanie i...
- Nie żartuj - wymamrotałam słabo. - Zjem coś w domu i będzie dobrze. Zaufaj mi - dodałam prosząco.
- Więc zamówię coś tutaj - odparł szybko.
- Nie! Prosze cię po prostu idź tam i...
- 'I daj mi spokój'? - dokończył za mnie. Pokręciłam nerwowo głową.
- Nie miałam tego na myśli...
- Wpędzisz mnie do grobu - burknął wzdychając. Wchodząc do gabinetu odwrócił się jeszcze i spojrzał na mnie przeszywającym wzrokiem. - Kiedyś przestaniesz mi się sprzeciwiać.
Pod wpływem tego spojrzenia poczułam zupełnie inny rodzaj gorąca. I kiedy tylko drzwi się zamknęły musiałam usiąść. Unikałam wzroku kobiety za biurkiem jak ognia, z resztą ona mojego też sądząc po tym jak schowała się za monitorem. Na chwile się uspokoiłam. Nie było takiej możliwości, żeby tam za drzwiami był Tommy. Jestem głupia, że tak pomyślałam. Miałam ochotę śmiać się z siebie. I tego że właściwie chciałabym go zobaczyć. Tak. Jestem totalną kretynką i po tym wszystkim chciałabym zobaczyć znowu jego twarz i uśmiech. I to jak idealnie marszczyły się jego oczy kiedy się śmiał i miał błysk w oczach. Ukryłam twarz w dłoniach i zaczęłam powoli oddychać, żeby się uspokoić. Emocje, których nie odczuwałam od wieków bombardowały mnie z niemożliwą intensywnością. Ręce mi się trzęsły i nie byłam w stanie nad tym zapanować. Mojego umysłu nie wypełniał już Harry tylko Tommy. Wspomnienia jego pięknej twarzy, otwartości i spontaniczności... Wrażliwości... Boże uwielbiałam jego wrażliwość. Ktoś może powiedzieć, że to niemęskie, ale Tommy jakimś cudem posiadał obie te cechy. Był wrażliwy i męski w takim dobrym, słodkim sensie. Mój ideał. Czułam, że jestem na krawędzi stabilności i mrocznych zakamarków mojego umysłu, a tam była już tylko przerażająca, nieprzenikniona ciemność. Musiałam przestać o tym myśleć, ale to było prawie niemożliwe.
Siedziałam dłuższy czas bezczynnie na białej, skórzanej kanapie po jakimś czasie w końcu się uspokajając. Wciąż miałam przed oczami obraz Tommy'ego, ale trzymałam się na stabilnym poziomie. Nie chciałam dostać załamania właśnie tutaj. Nagle drzwi się otworzyły i wyszedł z nich Harry z kamienną twarzą jednak w jego oczach czaiły się złośliwe błyski. Spojrzałam zaciekawiona czekając aż gość Harrego wyjdzie z jego gabinetu. I to było jak uderzenie.
Szczupła i wysoka sylwetka. Starannie ułożone, blond włosy i niebieskie jak ocean oczy. Dłonie o długich i zgrabnych palach. Ubiór idealnie przylegający do wysportowanego ciała. Błysk gniewu i rozczarowania w oczach. Jego wzrok powędrował bezwiednie w moim kierunku. I to było tak jakby czas się zatrzymał. Najpierw wydawał się być zaskoczony. Potem jakby niedowierzał. A na samym końcu najzwyczajniej w świecie pokrył się rumieńcem co na jego jasnej skórze było doskonale widoczne. I wiedziałam, że wyglądałam w tym momencie tak samo.
Tommy.
Tommy.
Tommy.
Ile razy będę musiała powtórzyć jego imię, żeby doszło do mnie, że on naprawde tam stoi? To mogłoby zająć mi wieczność.
- (t.i.)? - spytał, a jego miękki, melodyjny głos dotarł do moich uszu jakby z opóźnieniem.
- Tommy?
- Nie widziałem cię chyba całe wieki - zaczął niezręcznie. Wstałam ostrożnie, nie do konca ufając teraz swojemu ciału. Troche się zmienił. Wyglądał bardziej dorośle. Jak człowiek sukcesu i bardziej konkretny niż pamiętałam. Podeszłam do niego nie wiedząc skąd u mnie ta odwaga.
- Sam podjąłeś taką decyzję - odparłam. Jęknął.
- Przecież zdajesz sobie sprawę z tego, że to wszystko przez... Ja... To nie jest odpowiednie miejsce do takich rozmów. Możemy spokojnie o tym porozmawiać w...
- Przykro mi panie Davis, ale ona ma już plany i nie uwzględniają one ciebie - powiedział Harry. Wtedy sobie o nim przypomniałam. I od razu wiedziałam, że jest wkurwiony. Mocno wkurwiony.
- Chcesz odebrać mi wszystko Styles? Nie wystarczy, że odebrałeś mi moją pracę? Musisz mi jeszcze zabierać szansę wyjaśnienia miłości mojego życia dlaczego zniszczyłem nasz związek?! - Przy ostatnich słowach jego głos się podniósł. Tommy nigdy tego nie robił. Moje serce zatrzepotało mocno. Miłość mojego życia. Ja, ja jestem miłością jego życia. Myślałam, że się rozpłyne.
- No właśnie Davis. Zniszczyłeś. Nie tak zachowałby się prawdziwy facet. A zwolnić powinienem cię już wcześniej kiedy tylko zaczęły się pogłoski o tym, że...
- Nie przy niej! - warknął Tommy. Zamarłam. Harry zwolnił Tommy'ego? A on coś ukrywał? To zaczynało robić się skomplikowane.
- Dlaczego nie? I tak nie pozwolę jej już się do ciebie zbliżyć, więc ta wiedza nic nie zmieni. Może tylko znienawidzi cię jeszcze bardziej - odparł mój szef lodowato.
Przeszedł mnie dreszcz. W tym momencie się go bałam. Zdałam sobie sprawę z przewagi fizycznej i psychicznej Harrego. Mógłby go zniszczyć dosłownie i w przenośni. Asystentka Harrego spojrzała na mnie zlękniona. Ona też wiedziała, że szykuje się coś niedobrego.
- Mógłbym zgłosić to wszystko i wylądowałbyś w kiciu - burknął Tommy. Z ust Harrego wydobył się cyniczny, wredny śmiech.
- Mogę zniszczyć twoje życie w mniej niż minutę, a poza tym ostrzegałem cię. Nic nie zdziałasz. Oszukiwałeś i kradłeś pieniądze moich klientów, prędzej ty wylądujesz w kiciu. Jedyne co masz na mnie to lekkie groźby, których i tak nikt nie potwierdzi. A ja bywałem już w sądzie z gorszymi zarzutami świeżaku. I Clare czy mogłabyś proszę wezwać ochronę, żeby wyprowadzili tego oszusta z dala od mojej firmy? - zwrócił się do swojej pracowniczki.
- Oczywiście panie Styles - wymamrotała wybierając jakiś numer w telefonie.
- Nie fatyguj się - burknął Tommy. Rzucił mi ostatnie przeciągłe spojrzenie i wyszedł. Stałam jakby ogłuszona na środku pomieszczenia z szeroko otwartymi oczami. W końcu to do mnie doszło.
- Dlaczego do cholery zwolniłeś Tommy'ego?! Czy to kolejny pokaz twojej władzy i kontroli? Boże a ja myślałam, że jednak masz w sobie krztynę człowieczeństwa! A jednak ty jak zawsze musisz postawić na swoim, boże jesteś takim maniakiem, co jest z tobą nie tak?! - wydarłam się na niego. Harry spojrzał na mnie z poczatku lekko zaskoczony. Potem znowu wróciło zwykłe wkurwienie.
- Ten człowiek okradał moich klientów, oszukiwał i wystawiał im dodatkowe faktury, a pieniądze przelewał na swoje konto. Powinienem go podać do sądu, ale jestem dobroduszny i tego nie zrobiłem.
- Ale gdyby nie ja to...
- Masz racje, gdyby nie Ty to nie zainteresowałbym się nim. Ale to zrobiłem i sprawa skończona. Nikt nie będzie okradał mnie i moich klientów na moim własnym terenie. I nie bądź taka głupia i nie wierz w jego niewinne spojrzenie. To oszust. Ciebie też już raz wykiwał, a ty chcesz znowu wlecieć w jego sidła. Możesz mi wyjaśnić dlaczego?!
- To nie tak ja... A nawet jeśli to co cię to obchodzi?! - Spojrzałam na niego buntowniczo. Miał rację, jeśli Tommy rzeczywiście taki był to może nie powinnam się z nim spotkać mimo takiej szansy, ale w życiu nie przyznam mu racji.
- To, że ci na to nie pozwolę. Tommy Davis nie położy na tobie swoich łap. Po moim trupie. - Zbliżył się do mnie groźnie i spojrzał z góry. Zacisnęłam zęby.
- Nie mów mi co mam robić - warknęłam. Harry zaśmiał się cynicznie. - Nienawidze cię.
- Myślę, że czujesz do mnie coś zupełnie innego tylko nie chcesz tego przyznać - odparł nieco spokojniej niż wcześniej.
- Niby co? - parsknęłam. Moje serce drgnęło pod wpływem jego intensywnego spojrzenia.
- Doskonale wiesz co. Po prostu nie chcesz tego nazwać.