sobota, 6 lutego 2021

NCT Fanfiction Yuta, Part V

Nie było sensu, żebym się teraz odświeżała, bo zapewne skończyłoby się to rozbudzeniem i w efekcie do rana leżałabym wpatrzona w sufit, myśląc o tym cholernym wydarzeniu sprzed lat. Przebrałam się więc tylko w piżamę i wsunęłam pod kołdrę. Zamknęłam oczy i szybko zasnęłam, wciąż przywołując mimowolnie twarz nieznajomego spotkanego po latach.

***

Piątki były moimi ulubionymi dniami w pracy; nie tylko dlatego, że oznaczało to że zaczyna się weekend, ale również dlatego, że mogliśmy się ubierać bardziej casual. Zamiast szpilek, w których moje stopy marzły od poniedziałku do czwartku, mogłam zakładać płaskie ocieplane i przede wszystkim WYGODNE buty. Do tego dżinsy, bluza i nieumyte włosy. Tego ostatniego nie miałam w planach, ale moja wczorajsza popołudniowa drzemka przeszkodziła mi w tym, aby umyć je wieczorem. Rano zaś nie było szans, żebym wyszła na czas jeśli miałabym porządnie wysuszyć włosy. Weszłam do firmy pewnym krokiem, uśmiechając się na myśl o tym, że wieczorem miałam zaplanowane wyjście na miasto. I zdeeecydowanie nie planowałam wrócić dopóki alkohol nie wymarzę mi ponownie z pamięci wstydliwego wydarzenia z przeszłości.
- Sojin! – Odwróciłam się słysząc jak ktoś woła moje imię. Przy bramkach stała Hyolyn, machając do mnie energicznie. Przybrałam na twarz wymuszony uśmiech. Podeszłam do niej i obie odbiłyśmy swoje karty. – Słyszałaś już nowinki?
- Co? Nie, nie wiem o czym mówisz – powiedziałam obojętnie. Jakoś od dzisiejszego snu miałam wrażenie, że żadne plotki mnie nie zszokują tak jak spotkanie po latach z kimś kto uratował mnie przed paskudnym typem z klubu i przy kim przy okazji zrobiłam z siebie największą idiotkę jaką widział świat.
- Prezes sprzedał wszystkie swoje udziały! Dzisiaj rano dostałam wiadomość od Suji, tej młodszej asystentki z działu kadr. Ciekawa jestem co teraz z nami, mam nadzieję, że nie będzie jakiś wielkich zmian, bo dopiero zaczęłam, więc pewnie jako pierwsza poszłabym do odstrzału jeśli nowy prezes będzie szykować jakieś wielkie zmiany. – Okej, jednak coś potrafiło mnie zaskoczyć.
- Ale wiadomo komu je sprzedał? Z tego co wiem miał chyba 65%, odsprzedał je innemu udziałowcowi? Wiem, że chyba prezes S&J posiada jakieś 20%, więc najwięcej udziałów poza starym prezesem. I co wszystko poszło do niego?
- Właśnie nie, podobno to jakiś bogaty biznesman, który od dawna próbował nas przejąć, ale prezes ciągle się wahał.
Weszłyśmy do windy razem z kilkoma innymi osobami, w ciasnej przestrzeni wcisnęłam się w kąt, tak że nic nie widziałam zza pleców osoby przede mną. Winda zatrzymała się po drodze kilka razy i za którymś razem ktoś wcisnął się ewidentnie na siłę mimo że nie było już miejsca przez co osoba przede mną wpadła na mnie i przycisnęła mnie do ściany. Mężczyzna odwrócił się z trudem na małej przestrzeni w moim kierunku.
- Wszystko w porządku? – spytał.
Potwierdziłam kiwając lekko głową w dół. Rozpoznałam w nim mężczyznę, który wczoraj towarzyszył Panu Nakamoto. Czyli pewnie on też dzisiaj tu jest. Cholera, miałam nadzieję, że nie mówił wczoraj prawdy. Czy rozpoznał mnie wczoraj i dlatego tak dziwnie zachowywał się odnośnie tej chustki? Ugh, spale się ze wstydu jeśli pamięta jak zalana w trupa powiedziałam „wow” wpatrując się jak chora w jego uśmiech. Musze się wziąć w garść, wtedy byłam jeszcze małolatą, teraz jestem dorosłą kobietą i nie powinnam się przejmować takimi rzeczami, plus jakie jest prawdopodobieństwo, że pamięta tak nieistotny epizod ze swojego życia?
Przeszłam do swojego boxu i od razu zabrałam się za zaległą pracę z wczoraj. Zawzięłam się, żeby skończyć wszystko na czas i nie musieć zostawać dłużej. Dzisiejszy wieczór powinien być spędzony na topieniu swojej głupoty w kieliszku, a nie zapracowywaniu się na śmierć. Nadrobiłam wczorajsze zaległości w niecałe 2 godziny i ruszyłam swoją dzisiejszą robotę. Na szczęście nie było tego aż tak wiele, więc pozwoliłam sobie na krótką przerwę na herbatę. W kuchni było pusto, więc korzystając z okazji zrobiłam kilka rozciągających ruchów, bo miałam wrażenie, że mój kręgosłup skamieniał przez siedzenie przy komputerze, po tym jak spałam jakieś 14 godzin od powrotu do domu do dzisiejszego budzika.
- Ciężki dzień?
- Raczej ciężka no… - urwałam w połowie odwracając się w kierunku męskiego głosu. Znowu on. I to jeszcze na zamkniętej przestrzeni bez nikogo w pobliżu. Czułam napływające do twarzy gorąco. Odchrząknęłam. – Dzień dobry Panie Nakamoto.
- Nie usłyszałem Twojego imienia ostatnim razem – powiedział patrząc na mnie z jakąś dziwną, niedającą się rozszyfrować emocją.
- Bo się nie przedstawiałam – mruknęłam. Przypomniałam sobie szybko, że może być kimś ważnym skoro spotykał się wczoraj z prezesem. – Mam na imię Sojin, pracuję w dziale księgowości. – Ukłoniłam się w wyrazie szacunku, ale raczej była to kwestia tego, że nie chciałam narobić sobie kłopotów. Przeszedł kilka kroków, które nas dzieliły i wyciągnął do mnie rękę. Chwyciłam ją niepewnie, zerkając mimowolnie na jego tatuaż. Kolejny raz wywołał we mnie te samą emocję – niepokój.
- Yuta, miło mi hmm… poznać. – Ta pauza wywołała we mnie kolejną falę zmartwienia. Zabrzmiało to jakby nie był pewny jakiego sformułowania użyć. Czyli pamiętał???
- Muszę już wracać! – rzuciłam dosłownie ewakuując się z pomieszczenia, zapominając kompletnie o herbacie, którą sobie zrobiłam.
Szybko wróciłam do swojego boxu i położyłam głowę na biurku. Jestem idiotką. Co może być bardziej oczywsite, że go znam niż wpatrywanie się w jego tatuaż. Jeśli do tej pory nie pokojarzył kim jestem, to teraz na pewno dałam mu do myślenia, że już wcześniej mnie gdzieś musiał widzieć. Czemu on tu w ogóle znowu jest? Wczoraj spotkanie z prezesem, dzisiaj…
Nie.
To niemożliwe.
Nie może być prawda?


- Sojin zaparz 8 kaw do konferencyjnego! – zawołał mnie kierownik. Na litość boską nie jestem cholerną baristką! – A i do tego jedna szklanka wody mineralnej.
Naprawdę zasługuję na podwyżkę, skoro ten pajac uważa, że mam również wykonywać zadanie należące do sekretarek. Powstrzymując w sobie głupie odzywki takie jak „sam se zaparz!’ albo „wyleje ci to na ten głupi ryj”, wstałam i wróciłam do kuchni, zatrzymując się na chwilę przy Hyolyn, która po raz kolejny zawiesiła pocztę próbując wysłać maila z załącznikami, które miały łącznie 100 mb. Jedyne co dobre z tego wyszło to to, że mogłam w spokoju wypić swoją herbatę, której na szczęście nikt nie zdążył ukraść lub co gorsza wylać. Zaparzyłam kawy i nalałam do szklanki wodę, doskonale wiedząc dla kogo zapewne jest przeznaczona. Wczoraj przynajmniej miałam zbroję w postaci dobrego outfitu, dzisiaj w bluzie i sportowych butach czułam się jak chodząca tragedia, mimo że rano tak bardzo byłam zadowolona z tego faktu, że mogę ubrać się wygodnie. Weszłam do konferencyjnej i szybko przeanalizowałam sytuację. Siedmiu kierowników, Pan Nakamoto czy jak przedstawił się wcześniej – Yuta oraz mężczyzna, który ciągle mu towarzyszył. Serce zabiło mi szybciej. To naprawdę wyglądało jakby… Nie, nie mogę wyciągać pochopnych wniosków. Za wcześnie na to. Podałam wszystkie kawy i na samym końcu szklankę wody, tym razem przynajmniej nie rozlewając połowy jej zawartości.
- Dziękuję Sojin, mogłabyś zostać na chwilkę na wypadek, gdyby coś jeszcze było nam potrzebne? – Uśmiechnął się nieznacznie, a ja nie wiedziałam czy moje serce zabiło szybciej przez ten uśmiech czy złość. Witajcie nadgodziny.
- Oczywiście. – Kolejny wymuszony uśmiech.
- Usiądź proszę, prezentacja nie będzie zbyt długa, bo zmiany trzeba wprowadzać stopniowo.
Usiadłam na końcu stołu, na jednym z ostatnich wolnych miejsc. Kierownik mojego działu rzucił mi miażdżące spojrzenie, ewidentnie mając na myśli mój dzisiejszy wygląd. To nie tak, że Casual Fridays były moim pomysłem?! A tym bardziej robienie dzisiaj kawy dla wszystkich kierowników i gości.
Przewróciłam oczami korzystając z tego, że światło nieco przygasło, aby lepiej było widać prezentację. I prawie spadłam z krzesła czytając tytuł prezentacji.
PRZEJĘCIE SG INTERNATIONAL PRZEZ NAKAMOTO GROUP.
No bez jaj.


sobota, 9 stycznia 2021

NCT Fanfiction Yuta, Part IV

 

Zsunęłam z obolałych stóp szpilki i weszłam do swojego malutkiego mieszkania. Przebrałam się z garnituru w dres, przy rozbieraniu rajstop, które miałam pod spodniami, żeby nie zamarznąć, musiałam je oczywiście podrzeć. Rzuciłam je w kąt i położyłam na kanapie.
Co za nienormalny dzień.
Wzięłam głęboki wdech i zamknęłam oczy. Dzisiejszy dzień był jednym z tych kiedy nie miałam siły gotować, więc zapewne wieczorem tylko coś zamówię. Nie minęło 5 minut i zrobiłam się senna, ale nie miałam siły się temu opierać, więc po chwili usnęłam.

***

'Muzyka dudniła w moich uszach, a wibracje aż łaskotały mnie w piersi. Nigdzie nie mogłam znaleźć chłopaka z którym przyjechałam dzisiaj do klubu. Nie mówię, że to jakiś obowiązek, żeby czekać na kogoś w tym samym miejscu, jeśli poszedł do toalety, ale chyba jest to bardziej logiczne nie zostawienie swojej randki i nienapisane nawet wiadomości. Na dobrą sprawę nie wiedziałam czy też poszedł do toalety, do baru czy może wrócił do domu i mnie olał. Byłam już lekko pijana, więc tym trudniej było mi go odnaleźć w tłumie ludzi. Prawda była taka, że spotykałam się z Lucasem zaledwie 2 tygodnie, nie byliśmy jeszcze oficjalnie razem i jeden pocałunek na pożegnanie również nie czynił nas parą. Mimo wszystko jeśli postanowił mnie wystawić to chyba wypadałoby przynajmniej napisać sms? A może tylko histeryzuje? Był to w końcu mój talent. Napisałam do niego kilka wiadomości, ale na razie nawet ich nie wyświetlił. Minęłam się z jakimś wysokim, chłopakiem i spojrzałam do góry czy to przypadkiem nie Lucas, ale ten miał farbowane blond włosy sięgające karku i był od niego nieco bledszy. Zdenerwowana poszłam do baru i zamówiłam najmocniejszego drinka jakiego znalazłam w menu. Krzywiłam się przy każdym łyku, ale potrzebowałam się przynajmniej rozluźnić zanim stąd wyjdę. Kiedy poczułam jak alkohol uderza mi już do głowy i zdecydowanie pora iść do domu, spojrzałam po raz ostatni na telefon. Wciąż nie wyświetlił moich wiadomości. Co za dupek.
Odstawiłam szklankę i wstałam. Wpadłam na kogoś i cały jego drink wylądował na mojej sukience. Poczułam jak klejący napój cieknie mi po łydce i skrzywiłam się. Co jeszcze??
- Przepraszam! - krzyknął chłopak średniego wzrostu, ubrany cały na czarno. Zlustrował mnie wzrokiem od stóp do głów. - Chodź pomogę Ci się wytrzeć!
- Nie trzeba - powiedziałam na tyle głośno, żeby mnie usłyszał. Zakręciło mi się w głowie. Chłopak przytrzymał mnie i sekundę później zaczął prowadzić w kierunku przeciwnym do wyjścia.
- Hej! Serio nic nie stało, i tak już wychodzę. - Czułam że bełkocze i zaczęłam czuć niepokój. Po co był mi ten ostatni drink…
Chłopak dalej ciągnął mnie, jak przypuszczałam w kierunku loży VIP na piętrze. Kompletnie ignorował moje protesty, a nikt dookoła wydawał się nie zauważać niczego. Potykając się na schodach naparłam całym ciałem na chłopaka, który mnie prowadził.
- No widzisz jednak jesteś chętna, żeby ze mną iść - powiedział mi prosto do ucha, gdy weszliśmy już na górę. Dosłownie wepchnął mnie do pierwszej wolnej loży i siadając położył rękę na moim udzie. Zaczęłam odczuwać panikę. Czy naprawdę nikt nie widzi, że coś się dzieje?? Rozejrzałam się dookoła. Większość ludzi głośno śpiewała lub dosłownie ssała swoje twarze nawzajem, chociaż pewnie większość z nich się nie znała. Mimo temperatury w środku klubu, przeszedł mnie lodowaty deszcz.
- Zostaw mnie! - Próbowałam wyszarpać się z jego uścisku, ale on tylko przylgnął mocniej do mnie i zbliżył twarz do mojej szyi.
Spojrzałam w kierunku schodów licząc, że będzie tam jakiś ochroniarz skoro było to wejście do strefy VIP. Nikt tam nie stał. Nic dziwnego, że tak łatwo tu weszliśmy mimo braku specjalnej opaski na nadgarstku. Serce biło mi tak mocno, że czułam się jakbym miało zaraz rozerwać mi całą pierś. Wtedy blond włosy mignęły mi gdzieś lewej stronie. Spojrzałam w tym kierunku i znowu zobaczyłam tego wysokiego chłopaka, którego mijałam, gdy wychodziłam z toalety. Nasze oczy spotkały się. Miałam nadzieję że w moim wzroku zobaczy całe moje przerażenie, które czułam i zareaguje w jakiś sposób. Czułam jakby to była moja ostatnia szansa zanim wydarzy się coś niebezpiecznego. Kiwnęłam lekko głową w kierunku chłopaka, który coraz bardziej napierał na mnie ciałem. Blond włosy chłopak zaczął iść w naszym kierunku. Fala ulgi rozeszła się po moim ciele. Zauważył. W końcu ktoś zauważył w jakiej powalonej sytuacji się znalazłam.
- Czy mógłbyś z łaski swojej odpierdolić się od mojej dziewczyny? - powiedział waląc ręką w stół aż zatrzęsły się puste kufle piwa, które ktoś na nim zostawił. Mój oprawca odwrócił głowę od mojej szyi i spojrzał do góry.
- Niby czyjej dziewczyny? Stała sama przy barze, więc jest niczyja. Więc równie dobrze mogę się nią dzisiaj pobawić - odpowiedział z głupim uśmieszkiem. Dosłownie poczułam jak cała zawartość mojego żołądka cofa się po tych słowach. Nikt nigdy nie użył wobec mnie tak obrzydliwych i chamskich słów.
Chłopak przy naszej loży parsknął śmiechem pod nosem. Przez chwilę poczułam się zdradzona, jakby moja jedyna opcja ratunku dosłownie napluła mi w twarz. Wtedy szarpnął mojego oprawcę za koszulkę i dosłownie wywalił go na ziemię. Docisnął jego plecy kolanem do ziemi i szarpnął jego ręce do tyłu.
- Albo stąd wyjdziesz po dobroci albo rozwalę ci tę głupią facjatę i wyjdziesz, żeby ratować to co z niej zostanie.
Dreszcze przeszły mnie na dźwięk tych słów. Nie wyglądał jakby żartował. Coraz trudniej było mi utrzymać oczy otwarte, bo byłam tak pijana, ale wiedziałam że to nie jest moment, żeby pozwolić sobie już odetchnąć z ulgą. W końcu podeszło do nas dwóch ochroniarzy, którzy zauważyli bójkę. Szkoda, że nie zauważyli wcześniej jak cholerny zboczeniec ciągnie mnie tutaj wbrew mojej woli!
- Co tu się dzieje?
- Ten palant próbował wykorzystać moją dziewczynę, radziłbym go wyprowadzić.
Ochroniarze spojrzeli w moim kierunku. Moja mina musiała ich przekonać do tej wersji wydarzeń, bo kiedy blondyn zszedł z jego pleców od razu chwycili go i bez słowa poszli w kierunku wyjścia. Chłopak przyklęknął przede mną i spojrzal na mnie intensywnie.
- Wszystko w porządku? Jesteś tu z kimś? Zadzwonić po twoje koleżanki? - spytał.
Nie wytrzymałam i moje nerwy i alkohol we krwi sprawiły, że wybuchnęłam płaczem i ukryłam twarz w dłoniach.
- Spokojnie, powiedz mi czy ktoś może po ciebie przyjechać? Może wolisz zadzwonić na policję?
- Nie! - Wyobraziłam sobie minę mojego ojca jak dostaną na komendzie zgłoszenie potencjalnego wykorzystania pijanej studentki, która okaże się jego córką. Zamordowałby mnie, że w ogóle tu przyszłam.
- To do kogo chcesz zadzwonić? Masz ze sobą telefon? - spytał zmartwiony. W końcu podniosłam na niego zaszklony od łez wzrok. To był najmniej odpowiedni moment na takie myśli, ale byłam tak pijana, że nie mogłam ich powstrzymać.
- Jesteś zbyt przystojny, nie mogę się skupić!
Ja pierdole.
Naprawdę powiedziałam to na głos?
W takiej sytuacji??
Chłopak zacisnął usta, wyraźnie powstrzymując śmiech.
- Wyjdźmy na świeże powietrze to może ci się wszystko rozjaśni - powiedział i zagryzł dolną wargę, uśmiechając się przy tym.
Wow, jestem naprawdę pojebana, że chwilę po tym co przeżyłam gapie się na obcego faceta jakbym miała się na niego zaraz rzucić. Miał rację. Świeże powietrze. To było zdecydowanie to czego potrzebowałam.
Wyszliśmy na zewnątrz i nie wiem czy to efekt placebo czy rzeczywistość, ale automatycznie poczułam się nieco trzeźwiej. Rozbolała mnie za to głowa. Sięgnęłam po swój telefon i zobaczyłam, że Lucas wciąż nie odpisał.
- Załatwić ci taksówkę? - spytał mój wybawiciel. Pokiwalam głową.
Byliśmy na ruchliwej ulicy pełnej klubów i barów, było tu mnóstwo postojów taksówek, więc już po chwili wrócił.
- Taksówka zaraz będzie, kierowca tylko nawróci. Czujesz się lepiej?
- Tak, jest zdecydowanie lepiej.
Fizycznie rzeczywiście było. Ale psychicznie czułam się tragicznie. Chciałam już być w akademiku i zmyć z siebie resztki wylanego na mnie napoju i dotyku tego oblecha. Spojrzałam w górę na twarz chłopaka, który mnie uratował. Nie wyglądał na Koreańczyka.
- Jesteś Japończykiem?
- Zawsze mówisz wszystko co ci ślina przyniesie na język? - Roześmiał się, a ja zdałam sobie sprawę z tego jakie to niegrzeczne. Nawet mu nie podziękowałam, dodatkowo był kimś zupełnie obcym, a ja wypytywałam go o narodowość.
- Przepraszam. To przez alkohol - odpowiedziałam zawstydzona.
Podjechała taksówka, więc podeszliśmy do niej. Za kierownicą siedział mężczyzna po 40-stce. Coś mi się w nim nie podobało i przeszło mi przez myśl, żeby zrezygnować i poszukać następnej. Po dzisiejszych wydarzeniach chciałam się czuć bezpiecznie wracając do domu. Ale było mi głupio, więc weszłam do środka. Ku mojemu zdziwieniu blondwłosy chłopak również wszedł do środka, zmuszając mnie do posunięcia się.
- Widziałem twoja minę, na jego widok, więc dopilnuje, żebyś bezpiecznie wróciła do domu okej? - szepnął mi do ucha. Zalała mnie ulga.
- Będę wdzięczna.
Uśmiechnęłam się do niego sennie. Podałam adres kierowcy i odjechaliśmy w kierunku mojego akademika. Zamknęłam oczy i odchyliłam głowę do tyłu. Znajome uczucia 'helikoptera w głowie' sprawiło, że nieco mnie zemdliło. Usnęłam na cześć drogi i gdy otworzyłam ponownie oczy ze zdziwieniem zobaczyłam, że ściskam mocno dłoń chłopaka obok mnie. Szybko zerknęłam na niego, ale również wydawał się spać. Chciałam wysunąć swoją rękę i moją uwagę przykuł pierścień i tatuaż na jego dłoni. Pierścień był gruby i wyglądał na drogi, przypominał plecione gałęzie tyle, że ze złota. Tatuaż zaś przedstawiał węża z otwartą paszczą i ociekającymi jadem kłami. Wyszarpnęłam rękę, budząc go przy tym. Ten tatuaż wywoływał we mnie niepokój.
- Jesteśmy na miejscu - powiedział kierowca. Wyjrzałam za okno i faktycznie znajdowaliśmy się już przed bramą do terenu mojej uczelni. Odpięłam pas i zaczęłam grzebać w torebce, żeby znaleźć portfel i zapłacić. Chłopak obok mnie położył mi dłoń na rękach, tą na której miał tatuaż. Znowu przeszedł mnie dreszcz na jego widok.
- Ja zapłacę, nie martw się. Uciekaj do akademika. - Uśmiechnął się znowu i poczułam jak całe moje ciało zastyga na ten widok.
- Wow - wymsknęło mi się. Roześmiał się.
- Wracaj bezpiecznie i może nie chodź już do klubów sama okej?
- Przyszłam z chłopakiem - burknęłam.
- Och… No to daj mu znać, że jesteś cała i zdrowa.
Spojrzałam na niego ostatni raz i wyszłam, żegnając się przy okazji z kierowcą. Pomachałam mu i ostatni raz spojrzałam na jego uśmiech. Był naprawdę…'
Otworzyłam gwałtownie oczy, wybudzając się ze snu. Położyłam dłoń na klatce piersiowej, w której moje serce biło w szaleńczym tempie. Cała zlana potem rozejrzałam się w poszukiwaniu zegarka. 2:34. Straciłam całe popołudnie i wieczór na spaniu, a mój umysł postanowił mi zapewnić całą retrospekcje wydarzenia sprzed kilku lat, które zepchałam w najgłębsze zakątki mojej pamięci???




poniedziałek, 4 stycznia 2021

NCT Fanfiction Yuta, Part III

Część wody ze szklanki wylała się na blat, a ja z przerażeniem spojrzałam na Pana Nakamoto. Z niewzruszoną miną wyciągnął z kieszonki na marynarce drogo wyglądającą chustkę. Bez słowa starł wodę.
- Proszę o wysuszenie. – Podał mi mokrą chustkę. Chwyciłam ją w obie dłonie ze spuszczoną głową.
- Najmocniej przepraszam…
- I zwrot. Jutro. – Podniosłam gwałtownie głowę. Jutro?? Czy jutro również odbywa się jakieś spotkanie między nim a prezesem?
Byłam zbyt zdezorientowana i przerażona swoim wcześniejszym odkryciem, że tylko pokiwałam głową, a mój wzrok znów powędrował na jego prawą dłoń. Tatuaż wciąż tam był. Mężczyzna uniósł kącik ust, a ja prawie wybiegłam z sali konferencyjnej kłaniając się jeszcze raz jemu i prezesowi, który patrzył na mnie morderczym wzorkiem. Błagam niech ten dzień się skończy.

***

Wpatrywałam się w zegarek na moim biurku, tak jakby mogło to w jakiś sposób przyspieszyć czas. W ciągu kilku ostatnich godzin zdążyłam jeszcze dostać 4 niepochlebne komentarze na swój temat od kierownika, wylać kawę na spodnie, prawie popłakać się przy tłumaczeniu Hyolyn po raz 14 tego dnia, że adres korespondencyjny niekoniecznie musi być tym, na który zarejestrowana jest firma. Bo właśnie tyle faktur korygujących musiałam dzisiaj wystawić za zeszły miesiąc, bo nawet wprowadzanie kontrahentów do bazy jest dla niej za dużym wyzwaniem. Oczyma wyobraźni widziałam już jak zsuwam szpilki ze stóp, przebieram się w dres, kładę na kanapie, otwieram piwo i włączam swoją składankę na dni kiedy żałuję, że rok 2012 nie zakończył tragicznego losu tej bezsensownej planety tak jak przewidzieli to Majowie. Przeciągnęłam się, a mój wzrok spoczął na rozłożonej na wolnej przestrzeni chustce. Moje serce zabiło szybciej i poczułam, że robi mi się niedobrze. Czy on też mnie pamiętał? Nie wyglądało na to. Chociaż z drugiej strony nie bardzo była okazja, żeby poruszyć temat. Z resztą czy ktokolwiek poruszałby taki temat? A może mnie nie poznał i to wszystko siedzi w mojej głowie?
Ukryłam twarz w dłoniach i przeklęłam cicho.  Co przypomniało mi, że tego samego słowa użyłam dzisiaj przy prezesie. Jestem spalona w tej firmie. Może wezmę urlop na żądanie i nie przyjdę jutro a chustkę przekaże sekretarce? Ugh, do cholery jestem dorosłą kobietą a zachowuje się jak nastolatka próbująca uciec przez klasówką.
Wróciłam do pracy na ostatnie pół godziny. Wybiła godzina 17, więc wyłączyłam komputer i ubrałam płaszcz. Powinnam dzisiaj siedzieć o wiele dłużej, bo straciłam czas na kelnerowaniu gościom, tłumaczeniu kilku rzeczy Hyolyn i użalaniu się nad sobą. Jednak dzisiaj naprawdę nie miałam do tego siły. Główne światło w holu przygasło, a z pokoju konferencyjnego wyszedł prezes z żoną i jego goście. A miałam nadzieję, że już dawno temu wyszli. Pan Nakamoto ścisnął rękę prezesa i odebrał jakąś teczkę od jego żony. Przystanęłam schowana w czyimś pustym już na szczęście boxie i schyliłam się nieco, żeby nie było mnie widać. Gdy sytuacja wydawała się już być bezpieczna wyszłam z boxu i wpadłam na kogoś.
- Najmocniej przepra…szam. – Przełknęłam ślinę nerwowo. Do cholery chyba wyczerpałam już limit pecha na dzisiaj, więc co to ma być?!
- Nic się nie stało Pani… - Pan Nakamoto spojrzał na mnie wyczekująco z podniesioną brwią, czekając aż się przedstawię. Miałam wrażenie, że autentycznie zaraz się porzygam.
- Właśnie! Pana chustka! – Zaczęłam grzebać nerwowo w torebce, w końcu wygrzebując suchą już chustkę. Podałam mu ją, ale ona nawet na nią nie spojrzał.
- Myślałem, że umawialiśmy się na jutro.
- Słucham??
- Na oddanie mojej własności oczywiście. – I znowu ten uśmieszek.
- Ale już wyschła, proszę sprawdzić – powiedziałam w panice. Wyciągnął dłoń w moim kierunku. I znowu szybkie spojrzenie na tatuaż.
- Będę zatem musiał znaleźć inną wymówkę, aby jutro Panią zobaczyć.
Mrugnął do mnie na odchodne biorąc w końcu tą nieszczęsną chustkę do ręki i zostawiając mnie z opadniętą szczęką. Co się właśnie stało?

piątek, 1 stycznia 2021

NCT Fanfiction Yuta, Part II


Znacie te uczucie kiedy zobaczycie znajomą twarz, ale w żaden sposób nie potraficie dopasować jej do nazwiska? Właśnie to od godziny procesował mój umysł. Skąd ja go znam? Od początku swojego życia poznałam kilku Japończyków, ale żaden nie pasował do opisu. Chyba, że moja intuicja mnie zawiodła i pomyliłam narodowość mężczyzny z windy. 
Firma, w której pracowałam była amerykańska, więc wszystko w naszym biurze było stworzone na wzór biur w szklanych biurowcach w USA. Co oznaczało że każdy pracownik siedział w osobnym boxie. Było to bez sensu, bo byliśmy podzieleni dość mocno na poszczególne działy, więc lepiej byłoby nas podzielić tak, aby osoby z tego samego działu przebywały w jednym pomieszczeniu lub przynajmniej utworzenie większych boxów na dany dział. Wtedy nie musielibyśmy wiecznie wstawać ze swojego miejsca, żeby o coś zapytać, komuś dać, dzwonić do siebie o każdą drobnostkę i co tu dużo mówić - wkurzać się średnio co 3 minuty. Jakby wywołany moimi myślami, telefon stacjonarny na moim biurku zaczął cicho dzwonić w krótkich odstępach czasowych, co oznaczało połączenie wewnętrzne.
- Sojin, słucham?
- Przyjdź do mnie proszę, bo znowu nie umiem podpiąć zaliczki do faktury końcowej - usłyszałam głos Hyolyn, która zatrudniła się u nas miesiąc temu. Jako że kierownik mnie nie cierpi, to przydzielił mi ją do przyuczenia. Dziewczyna była naprawdę przemiła, ale zachowywała się jakby dyplom z uczelni kupiła przez internet, bo ilość idiotycznych pytań, które zadawała mi dziennie, przerastała ludzką cierpliwość. 
Wstałam i przeszłam kilka boxów dalej, witając się przy okazji z kilkoma osobami. Hyolyn siedziała ze skupiona miną przy swoim biurku, wpatrując się ekran jakby odpowiedzi na jej pytania miały się tam pojawić, jeśli odpowiednio długo będzie się na niego patrzeć. Zanim zdążyłam się odezwać poczułam dłoń na swoim barku.
- Sojin zaparz kawę dla naszych gości, tylko szybko - powiedział kierownik działu, w którym pracowałam, gdy odwróciłam się żeby na niego spojrzeć. 
Miał jedną z tych twarzy, która kojarzyła się z wujkiem, który zbyt często klepie cię po kolanie na rodzinnym obiedzie, mówiąc jak to wyrosłaś. Skrzywiłam się w środku. Czy ja wyglądam jak chłopiec na posyłki? Po tych wszystkich latach spędzonych na uczelni, żeby zdobyć wyższe wykształcenie? Szczególnie, że mieliśmy dwie sekretarki, które zawsze zajmowały się obsługą gości i klientów. Posłałam przepraszający uśmiech Hyolyn, która wszystko słyszała i kiwnęłam kierownikowi głową.
- Ile tych kaw? I czy goście określili się jaką kawę piją? - "I czym możesz sam je sobie zrobić pedofilu?" miałam ochotę dodać.
- Nie wiem, spytaj. I popraw z łaski swojej włosy zanim wejdziesz do pokoju konferencyjnego, bo wyglądasz jak czarownica.
Zaraz po jego odwróceniu wzniosłam oczy do nieba i westchnęłam ciężko. Przygładziłam nieco swoją wątpliwej jakości po szaleńczym biegu z przystanku fryzurę. Dobrze, że ubrałam dzisiaj szpilki i swój szczęśliwy miętowy garnitur, bo przynajmniej wyglądałam na tyle reprezentacyjnie, żeby pokazać się gościom firmy. Zapukałam do pokoju konferencyjnego i wychyliłam lekko głową po otwarciu drzwi. Światło było zgaszone, bo pokazywano jakąś prezentację z rzutnika. Odchrząknęłam cicho, ale na tyle głośno, żeby mnie usłyszeli. Cztery pary oczu odwróciły się w moim kierunku. Rozpoznałam w nich prezesa firmy, jego 30 lat (jak nie więcej) młodszą żonę… i dwóch mężczyzn, których spotkałam wcześniej w windzie. Ponownie nawiedziło mnie te dziwne uczucie, gdy spojrzałam w oczy tego, który wcześniej przytrzymał dla mnie windę. I znowu posłał mi ten delikatny uśmiech. Na chwilę zaschło mi w gardle.
- Tak? – spytał prezes.
- Ile kaw będzie dla Państwa? Czy są jakieś preferencje? – powiedziałam nieco speszona tym, że rozmawiam z prezesem, widziałam go tak naprawdę trzeci raz w życiu, bo rzadko pojawiał się w firmie, a przynajmniej odkąd tu pracuję.
- Dwie białe, Panie Nakamoto? – skierował zapytanie do mężczyzny z windy.
- Czarną dla przyjaciela, a dla mnie wodę – odpowiedział. Miał przyjemny dla uszu głos.
Ukłoniłam się przed wyjściem i wyszłam stamtąd, wciąż zdezorientowana o co chodzi z reakcją mojego organizmu. Tak jakby moje ciało skądś go pamiętało, ale umysł nie potrafił dopasować odpowiedniego wspomnienia.
Ścisnęłam kość nosową, czując jakby mój mózg się przegrzewał. Kawa parzyła się w expresie, a ja wyciągnęłam 4 filiżanki dla gości. Przez otwarte drzwi weszła jedna z sekretarek i spojrzała na blat.
- O! Sojin, dla kogo parzysz kawę w specjalnej zastawie?
- Dla prezesa, jego żony i dwóch gości w konferencyjnym. Kierownik działu finansów mi kazał. – Zmarszczyłam brwi na moją odpowiedź. – Nawet nie chcę poruszać tematu – westchnęłam.
- Powinnaś mu się postawić. Założe się, że potem będzie marudzić, jeśli czegokolwiek dzisiaj nie zdążysz zrobić, zapominając ile czasu wyjął ci z dnia na czynności, od których są tu przecież ludzie. – Wskazała na swoją twarz palcami wskazującymi i zrobiła śmieszną minę. Roześmiałam się lekko.
- I bez tego będzie mi uprzykrzać życie, a tak przynajmniej może usłyszę coś ciekawego.
- Koniecznie mi powiedz później, jeśli usłyszysz coś ciekawego. Nie dostałam dzisiaj żadnych zadań od asystentki prezesa i nie mam czym się zająć. To chyba pierwszy tak nudny dzień odkąd tu pracuję. – Ziewnęła jakby na potwierdzenie swoich słów. W międzyczasie kawa się już zaparzyła, dodałam mleko do dwóch filiżanek i wlałam do wszystkich kawę. Zapomniałam zapytać jaką wodę życzył sobie Pan Nakamoto, więc dla bezpieczeństwa nalałam niegazowanej. Położyłam wszystko na tacy i spojrzałam na sekretarkę swoim firmowym, sztucznym uśmiechem.
- Lecę usługiwać bogatych ludziom w nadziei na ploteczki. – Mrugnęłam do niej na wyjściu.
Przeszłam ostrożnie przez biuro i otworzyłam łokciem drzwi do pokoju konferencyjnego, wdzięczna za umiejętności nabyte w pracy w restauracji podczas studiów. Przynajmniej niczego po drodze nie rozlałam. Podałam kawy i została mi tylko woda dla Pana Nakamoto. Pochyliłam się lekko, żeby podać mu szklankę i mimowolnie spojrzałam na jego dłonie. Miał gruby pierścień, na środkowym palcu u prawej dłoni. W ciemności nie byłam w stanie dostrzec czy ma na nim jakiś wzór. Wtedy slajd zmienił się i jasne światło oświetliło jego dłonie, ukazując przy okazji tatuaż na tym samym palcu. Szklanka prawie wyślizgnęła mi się z dłoni a z ust wydobyło się ciche przekleństwo.
I nagle wszystko mi się przypomniało.
Ten tatuaż.
Jego twarz.
I coś co dawno temu wymazałam z pamięci.