sobota, 9 stycznia 2021

NCT Fanfiction Yuta, Part IV

 

Zsunęłam z obolałych stóp szpilki i weszłam do swojego malutkiego mieszkania. Przebrałam się z garnituru w dres, przy rozbieraniu rajstop, które miałam pod spodniami, żeby nie zamarznąć, musiałam je oczywiście podrzeć. Rzuciłam je w kąt i położyłam na kanapie.
Co za nienormalny dzień.
Wzięłam głęboki wdech i zamknęłam oczy. Dzisiejszy dzień był jednym z tych kiedy nie miałam siły gotować, więc zapewne wieczorem tylko coś zamówię. Nie minęło 5 minut i zrobiłam się senna, ale nie miałam siły się temu opierać, więc po chwili usnęłam.

***

'Muzyka dudniła w moich uszach, a wibracje aż łaskotały mnie w piersi. Nigdzie nie mogłam znaleźć chłopaka z którym przyjechałam dzisiaj do klubu. Nie mówię, że to jakiś obowiązek, żeby czekać na kogoś w tym samym miejscu, jeśli poszedł do toalety, ale chyba jest to bardziej logiczne nie zostawienie swojej randki i nienapisane nawet wiadomości. Na dobrą sprawę nie wiedziałam czy też poszedł do toalety, do baru czy może wrócił do domu i mnie olał. Byłam już lekko pijana, więc tym trudniej było mi go odnaleźć w tłumie ludzi. Prawda była taka, że spotykałam się z Lucasem zaledwie 2 tygodnie, nie byliśmy jeszcze oficjalnie razem i jeden pocałunek na pożegnanie również nie czynił nas parą. Mimo wszystko jeśli postanowił mnie wystawić to chyba wypadałoby przynajmniej napisać sms? A może tylko histeryzuje? Był to w końcu mój talent. Napisałam do niego kilka wiadomości, ale na razie nawet ich nie wyświetlił. Minęłam się z jakimś wysokim, chłopakiem i spojrzałam do góry czy to przypadkiem nie Lucas, ale ten miał farbowane blond włosy sięgające karku i był od niego nieco bledszy. Zdenerwowana poszłam do baru i zamówiłam najmocniejszego drinka jakiego znalazłam w menu. Krzywiłam się przy każdym łyku, ale potrzebowałam się przynajmniej rozluźnić zanim stąd wyjdę. Kiedy poczułam jak alkohol uderza mi już do głowy i zdecydowanie pora iść do domu, spojrzałam po raz ostatni na telefon. Wciąż nie wyświetlił moich wiadomości. Co za dupek.
Odstawiłam szklankę i wstałam. Wpadłam na kogoś i cały jego drink wylądował na mojej sukience. Poczułam jak klejący napój cieknie mi po łydce i skrzywiłam się. Co jeszcze??
- Przepraszam! - krzyknął chłopak średniego wzrostu, ubrany cały na czarno. Zlustrował mnie wzrokiem od stóp do głów. - Chodź pomogę Ci się wytrzeć!
- Nie trzeba - powiedziałam na tyle głośno, żeby mnie usłyszał. Zakręciło mi się w głowie. Chłopak przytrzymał mnie i sekundę później zaczął prowadzić w kierunku przeciwnym do wyjścia.
- Hej! Serio nic nie stało, i tak już wychodzę. - Czułam że bełkocze i zaczęłam czuć niepokój. Po co był mi ten ostatni drink…
Chłopak dalej ciągnął mnie, jak przypuszczałam w kierunku loży VIP na piętrze. Kompletnie ignorował moje protesty, a nikt dookoła wydawał się nie zauważać niczego. Potykając się na schodach naparłam całym ciałem na chłopaka, który mnie prowadził.
- No widzisz jednak jesteś chętna, żeby ze mną iść - powiedział mi prosto do ucha, gdy weszliśmy już na górę. Dosłownie wepchnął mnie do pierwszej wolnej loży i siadając położył rękę na moim udzie. Zaczęłam odczuwać panikę. Czy naprawdę nikt nie widzi, że coś się dzieje?? Rozejrzałam się dookoła. Większość ludzi głośno śpiewała lub dosłownie ssała swoje twarze nawzajem, chociaż pewnie większość z nich się nie znała. Mimo temperatury w środku klubu, przeszedł mnie lodowaty deszcz.
- Zostaw mnie! - Próbowałam wyszarpać się z jego uścisku, ale on tylko przylgnął mocniej do mnie i zbliżył twarz do mojej szyi.
Spojrzałam w kierunku schodów licząc, że będzie tam jakiś ochroniarz skoro było to wejście do strefy VIP. Nikt tam nie stał. Nic dziwnego, że tak łatwo tu weszliśmy mimo braku specjalnej opaski na nadgarstku. Serce biło mi tak mocno, że czułam się jakbym miało zaraz rozerwać mi całą pierś. Wtedy blond włosy mignęły mi gdzieś lewej stronie. Spojrzałam w tym kierunku i znowu zobaczyłam tego wysokiego chłopaka, którego mijałam, gdy wychodziłam z toalety. Nasze oczy spotkały się. Miałam nadzieję że w moim wzroku zobaczy całe moje przerażenie, które czułam i zareaguje w jakiś sposób. Czułam jakby to była moja ostatnia szansa zanim wydarzy się coś niebezpiecznego. Kiwnęłam lekko głową w kierunku chłopaka, który coraz bardziej napierał na mnie ciałem. Blond włosy chłopak zaczął iść w naszym kierunku. Fala ulgi rozeszła się po moim ciele. Zauważył. W końcu ktoś zauważył w jakiej powalonej sytuacji się znalazłam.
- Czy mógłbyś z łaski swojej odpierdolić się od mojej dziewczyny? - powiedział waląc ręką w stół aż zatrzęsły się puste kufle piwa, które ktoś na nim zostawił. Mój oprawca odwrócił głowę od mojej szyi i spojrzał do góry.
- Niby czyjej dziewczyny? Stała sama przy barze, więc jest niczyja. Więc równie dobrze mogę się nią dzisiaj pobawić - odpowiedział z głupim uśmieszkiem. Dosłownie poczułam jak cała zawartość mojego żołądka cofa się po tych słowach. Nikt nigdy nie użył wobec mnie tak obrzydliwych i chamskich słów.
Chłopak przy naszej loży parsknął śmiechem pod nosem. Przez chwilę poczułam się zdradzona, jakby moja jedyna opcja ratunku dosłownie napluła mi w twarz. Wtedy szarpnął mojego oprawcę za koszulkę i dosłownie wywalił go na ziemię. Docisnął jego plecy kolanem do ziemi i szarpnął jego ręce do tyłu.
- Albo stąd wyjdziesz po dobroci albo rozwalę ci tę głupią facjatę i wyjdziesz, żeby ratować to co z niej zostanie.
Dreszcze przeszły mnie na dźwięk tych słów. Nie wyglądał jakby żartował. Coraz trudniej było mi utrzymać oczy otwarte, bo byłam tak pijana, ale wiedziałam że to nie jest moment, żeby pozwolić sobie już odetchnąć z ulgą. W końcu podeszło do nas dwóch ochroniarzy, którzy zauważyli bójkę. Szkoda, że nie zauważyli wcześniej jak cholerny zboczeniec ciągnie mnie tutaj wbrew mojej woli!
- Co tu się dzieje?
- Ten palant próbował wykorzystać moją dziewczynę, radziłbym go wyprowadzić.
Ochroniarze spojrzeli w moim kierunku. Moja mina musiała ich przekonać do tej wersji wydarzeń, bo kiedy blondyn zszedł z jego pleców od razu chwycili go i bez słowa poszli w kierunku wyjścia. Chłopak przyklęknął przede mną i spojrzal na mnie intensywnie.
- Wszystko w porządku? Jesteś tu z kimś? Zadzwonić po twoje koleżanki? - spytał.
Nie wytrzymałam i moje nerwy i alkohol we krwi sprawiły, że wybuchnęłam płaczem i ukryłam twarz w dłoniach.
- Spokojnie, powiedz mi czy ktoś może po ciebie przyjechać? Może wolisz zadzwonić na policję?
- Nie! - Wyobraziłam sobie minę mojego ojca jak dostaną na komendzie zgłoszenie potencjalnego wykorzystania pijanej studentki, która okaże się jego córką. Zamordowałby mnie, że w ogóle tu przyszłam.
- To do kogo chcesz zadzwonić? Masz ze sobą telefon? - spytał zmartwiony. W końcu podniosłam na niego zaszklony od łez wzrok. To był najmniej odpowiedni moment na takie myśli, ale byłam tak pijana, że nie mogłam ich powstrzymać.
- Jesteś zbyt przystojny, nie mogę się skupić!
Ja pierdole.
Naprawdę powiedziałam to na głos?
W takiej sytuacji??
Chłopak zacisnął usta, wyraźnie powstrzymując śmiech.
- Wyjdźmy na świeże powietrze to może ci się wszystko rozjaśni - powiedział i zagryzł dolną wargę, uśmiechając się przy tym.
Wow, jestem naprawdę pojebana, że chwilę po tym co przeżyłam gapie się na obcego faceta jakbym miała się na niego zaraz rzucić. Miał rację. Świeże powietrze. To było zdecydowanie to czego potrzebowałam.
Wyszliśmy na zewnątrz i nie wiem czy to efekt placebo czy rzeczywistość, ale automatycznie poczułam się nieco trzeźwiej. Rozbolała mnie za to głowa. Sięgnęłam po swój telefon i zobaczyłam, że Lucas wciąż nie odpisał.
- Załatwić ci taksówkę? - spytał mój wybawiciel. Pokiwalam głową.
Byliśmy na ruchliwej ulicy pełnej klubów i barów, było tu mnóstwo postojów taksówek, więc już po chwili wrócił.
- Taksówka zaraz będzie, kierowca tylko nawróci. Czujesz się lepiej?
- Tak, jest zdecydowanie lepiej.
Fizycznie rzeczywiście było. Ale psychicznie czułam się tragicznie. Chciałam już być w akademiku i zmyć z siebie resztki wylanego na mnie napoju i dotyku tego oblecha. Spojrzałam w górę na twarz chłopaka, który mnie uratował. Nie wyglądał na Koreańczyka.
- Jesteś Japończykiem?
- Zawsze mówisz wszystko co ci ślina przyniesie na język? - Roześmiał się, a ja zdałam sobie sprawę z tego jakie to niegrzeczne. Nawet mu nie podziękowałam, dodatkowo był kimś zupełnie obcym, a ja wypytywałam go o narodowość.
- Przepraszam. To przez alkohol - odpowiedziałam zawstydzona.
Podjechała taksówka, więc podeszliśmy do niej. Za kierownicą siedział mężczyzna po 40-stce. Coś mi się w nim nie podobało i przeszło mi przez myśl, żeby zrezygnować i poszukać następnej. Po dzisiejszych wydarzeniach chciałam się czuć bezpiecznie wracając do domu. Ale było mi głupio, więc weszłam do środka. Ku mojemu zdziwieniu blondwłosy chłopak również wszedł do środka, zmuszając mnie do posunięcia się.
- Widziałem twoja minę, na jego widok, więc dopilnuje, żebyś bezpiecznie wróciła do domu okej? - szepnął mi do ucha. Zalała mnie ulga.
- Będę wdzięczna.
Uśmiechnęłam się do niego sennie. Podałam adres kierowcy i odjechaliśmy w kierunku mojego akademika. Zamknęłam oczy i odchyliłam głowę do tyłu. Znajome uczucia 'helikoptera w głowie' sprawiło, że nieco mnie zemdliło. Usnęłam na cześć drogi i gdy otworzyłam ponownie oczy ze zdziwieniem zobaczyłam, że ściskam mocno dłoń chłopaka obok mnie. Szybko zerknęłam na niego, ale również wydawał się spać. Chciałam wysunąć swoją rękę i moją uwagę przykuł pierścień i tatuaż na jego dłoni. Pierścień był gruby i wyglądał na drogi, przypominał plecione gałęzie tyle, że ze złota. Tatuaż zaś przedstawiał węża z otwartą paszczą i ociekającymi jadem kłami. Wyszarpnęłam rękę, budząc go przy tym. Ten tatuaż wywoływał we mnie niepokój.
- Jesteśmy na miejscu - powiedział kierowca. Wyjrzałam za okno i faktycznie znajdowaliśmy się już przed bramą do terenu mojej uczelni. Odpięłam pas i zaczęłam grzebać w torebce, żeby znaleźć portfel i zapłacić. Chłopak obok mnie położył mi dłoń na rękach, tą na której miał tatuaż. Znowu przeszedł mnie dreszcz na jego widok.
- Ja zapłacę, nie martw się. Uciekaj do akademika. - Uśmiechnął się znowu i poczułam jak całe moje ciało zastyga na ten widok.
- Wow - wymsknęło mi się. Roześmiał się.
- Wracaj bezpiecznie i może nie chodź już do klubów sama okej?
- Przyszłam z chłopakiem - burknęłam.
- Och… No to daj mu znać, że jesteś cała i zdrowa.
Spojrzałam na niego ostatni raz i wyszłam, żegnając się przy okazji z kierowcą. Pomachałam mu i ostatni raz spojrzałam na jego uśmiech. Był naprawdę…'
Otworzyłam gwałtownie oczy, wybudzając się ze snu. Położyłam dłoń na klatce piersiowej, w której moje serce biło w szaleńczym tempie. Cała zlana potem rozejrzałam się w poszukiwaniu zegarka. 2:34. Straciłam całe popołudnie i wieczór na spaniu, a mój umysł postanowił mi zapewnić całą retrospekcje wydarzenia sprzed kilku lat, które zepchałam w najgłębsze zakątki mojej pamięci???




3 komentarze: