Zsunęłam z obolałych stóp szpilki i weszłam do swojego malutkiego
mieszkania. Przebrałam się z garnituru w dres, przy rozbieraniu rajstop, które
miałam pod spodniami, żeby nie zamarznąć, musiałam je oczywiście podrzeć.
Rzuciłam je w kąt i położyłam na kanapie.
Co za nienormalny dzień.
Wzięłam głęboki wdech i zamknęłam oczy. Dzisiejszy dzień był jednym z tych
kiedy nie miałam siły gotować, więc zapewne wieczorem tylko coś zamówię. Nie
minęło 5 minut i zrobiłam się senna, ale nie miałam siły się temu opierać, więc
po chwili usnęłam.
***
'Muzyka dudniła w moich uszach, a wibracje aż
łaskotały mnie w piersi. Nigdzie nie mogłam znaleźć chłopaka z którym
przyjechałam dzisiaj do klubu. Nie mówię, że to jakiś obowiązek, żeby czekać na
kogoś w tym samym miejscu, jeśli poszedł do toalety, ale chyba jest to bardziej
logiczne nie zostawienie swojej randki i nienapisane nawet wiadomości. Na dobrą
sprawę nie wiedziałam czy też poszedł do toalety, do baru czy może wrócił do
domu i mnie olał. Byłam już lekko pijana, więc tym trudniej było mi go odnaleźć
w tłumie ludzi. Prawda była taka, że spotykałam się z Lucasem zaledwie 2
tygodnie, nie byliśmy jeszcze oficjalnie razem i jeden pocałunek na pożegnanie
również nie czynił nas parą. Mimo wszystko jeśli postanowił mnie wystawić to
chyba wypadałoby przynajmniej napisać sms? A może tylko histeryzuje? Był to w
końcu mój talent. Napisałam do niego kilka wiadomości, ale na razie nawet ich
nie wyświetlił. Minęłam się z jakimś wysokim, chłopakiem i spojrzałam do góry
czy to przypadkiem nie Lucas, ale ten miał farbowane blond włosy sięgające
karku i był od niego nieco bledszy. Zdenerwowana poszłam do baru i zamówiłam
najmocniejszego drinka jakiego znalazłam w menu. Krzywiłam się przy każdym
łyku, ale potrzebowałam się przynajmniej rozluźnić zanim stąd wyjdę. Kiedy
poczułam jak alkohol uderza mi już do głowy i zdecydowanie pora iść do domu,
spojrzałam po raz ostatni na telefon. Wciąż nie wyświetlił moich wiadomości. Co
za dupek.
Odstawiłam szklankę i wstałam. Wpadłam na kogoś i cały jego drink wylądował na
mojej sukience. Poczułam jak klejący napój cieknie mi po łydce i skrzywiłam
się. Co jeszcze??
- Przepraszam! - krzyknął chłopak średniego wzrostu, ubrany cały na czarno.
Zlustrował mnie wzrokiem od stóp do głów. - Chodź pomogę Ci się wytrzeć!
- Nie trzeba - powiedziałam na tyle głośno, żeby mnie usłyszał. Zakręciło mi
się w głowie. Chłopak przytrzymał mnie i sekundę później zaczął prowadzić w
kierunku przeciwnym do wyjścia.
- Hej! Serio nic nie stało, i tak już wychodzę. - Czułam że bełkocze i zaczęłam
czuć niepokój. Po co był mi ten ostatni drink…
Chłopak dalej ciągnął mnie, jak przypuszczałam w kierunku loży VIP na piętrze.
Kompletnie ignorował moje protesty, a nikt dookoła wydawał się nie zauważać
niczego. Potykając się na schodach naparłam całym ciałem na chłopaka, który
mnie prowadził.
- No widzisz jednak jesteś chętna, żeby ze mną iść - powiedział mi prosto do
ucha, gdy weszliśmy już na górę. Dosłownie wepchnął mnie do pierwszej wolnej
loży i siadając położył rękę na moim udzie. Zaczęłam odczuwać panikę. Czy
naprawdę nikt nie widzi, że coś się dzieje?? Rozejrzałam się dookoła. Większość
ludzi głośno śpiewała lub dosłownie ssała swoje twarze nawzajem, chociaż pewnie
większość z nich się nie znała. Mimo temperatury w środku klubu, przeszedł mnie
lodowaty deszcz.
- Zostaw mnie! - Próbowałam wyszarpać się z jego uścisku, ale on tylko
przylgnął mocniej do mnie i zbliżył twarz do mojej szyi.
Spojrzałam w kierunku schodów licząc, że będzie tam jakiś ochroniarz skoro było
to wejście do strefy VIP. Nikt tam nie stał. Nic dziwnego, że tak łatwo tu
weszliśmy mimo braku specjalnej opaski na nadgarstku. Serce biło mi tak mocno,
że czułam się jakbym miało zaraz rozerwać mi całą pierś. Wtedy blond włosy
mignęły mi gdzieś lewej stronie. Spojrzałam w tym kierunku i znowu zobaczyłam
tego wysokiego chłopaka, którego mijałam, gdy wychodziłam z toalety. Nasze oczy
spotkały się. Miałam nadzieję że w moim wzroku zobaczy całe moje przerażenie,
które czułam i zareaguje w jakiś sposób. Czułam jakby to była moja ostatnia
szansa zanim wydarzy się coś niebezpiecznego. Kiwnęłam lekko głową w kierunku
chłopaka, który coraz bardziej napierał na mnie ciałem. Blond włosy chłopak
zaczął iść w naszym kierunku. Fala ulgi rozeszła się po moim ciele. Zauważył. W
końcu ktoś zauważył w jakiej powalonej sytuacji się znalazłam.
- Czy mógłbyś z łaski swojej odpierdolić się od mojej dziewczyny? - powiedział
waląc ręką w stół aż zatrzęsły się puste kufle piwa, które ktoś na nim
zostawił. Mój oprawca odwrócił głowę od mojej szyi i spojrzał do góry.
- Niby czyjej dziewczyny? Stała sama przy barze, więc jest niczyja. Więc równie
dobrze mogę się nią dzisiaj pobawić - odpowiedział z głupim uśmieszkiem.
Dosłownie poczułam jak cała zawartość mojego żołądka cofa się po tych słowach.
Nikt nigdy nie użył wobec mnie tak obrzydliwych i chamskich słów.
Chłopak przy naszej loży parsknął śmiechem pod nosem. Przez chwilę poczułam się
zdradzona, jakby moja jedyna opcja ratunku dosłownie napluła mi w twarz. Wtedy
szarpnął mojego oprawcę za koszulkę i dosłownie wywalił go na ziemię. Docisnął
jego plecy kolanem do ziemi i szarpnął jego ręce do tyłu.
- Albo stąd wyjdziesz po dobroci albo rozwalę ci tę głupią facjatę i wyjdziesz,
żeby ratować to co z niej zostanie.
Dreszcze przeszły mnie na dźwięk tych słów. Nie wyglądał jakby żartował. Coraz
trudniej było mi utrzymać oczy otwarte, bo byłam tak pijana, ale wiedziałam że
to nie jest moment, żeby pozwolić sobie już odetchnąć z ulgą. W końcu podeszło
do nas dwóch ochroniarzy, którzy zauważyli bójkę. Szkoda, że nie zauważyli
wcześniej jak cholerny zboczeniec ciągnie mnie tutaj wbrew mojej woli!
- Co tu się dzieje?
- Ten palant próbował wykorzystać moją dziewczynę, radziłbym go wyprowadzić.
Ochroniarze spojrzeli w moim kierunku. Moja mina musiała ich przekonać do tej
wersji wydarzeń, bo kiedy blondyn zszedł z jego pleców od razu chwycili go i
bez słowa poszli w kierunku wyjścia. Chłopak przyklęknął przede mną i spojrzal
na mnie intensywnie.
- Wszystko w porządku? Jesteś tu z kimś? Zadzwonić po twoje koleżanki? -
spytał.
Nie wytrzymałam i moje nerwy i alkohol we krwi sprawiły, że wybuchnęłam płaczem
i ukryłam twarz w dłoniach.
- Spokojnie, powiedz mi czy ktoś może po ciebie przyjechać? Może wolisz
zadzwonić na policję?
- Nie! - Wyobraziłam sobie minę mojego ojca jak dostaną na komendzie zgłoszenie
potencjalnego wykorzystania pijanej studentki, która okaże się jego córką.
Zamordowałby mnie, że w ogóle tu przyszłam.
- To do kogo chcesz zadzwonić? Masz ze sobą telefon? - spytał zmartwiony. W
końcu podniosłam na niego zaszklony od łez wzrok. To był najmniej odpowiedni
moment na takie myśli, ale byłam tak pijana, że nie mogłam ich powstrzymać.
- Jesteś zbyt przystojny, nie mogę się skupić!
Ja pierdole.
Naprawdę powiedziałam to na głos?
W takiej sytuacji??
Chłopak zacisnął usta, wyraźnie powstrzymując śmiech.
- Wyjdźmy na świeże powietrze to może ci się wszystko rozjaśni - powiedział i
zagryzł dolną wargę, uśmiechając się przy tym.
Wow, jestem naprawdę pojebana, że chwilę po tym co przeżyłam gapie się na
obcego faceta jakbym miała się na niego zaraz rzucić. Miał rację. Świeże
powietrze. To było zdecydowanie to czego potrzebowałam.
Wyszliśmy na zewnątrz i nie wiem czy to efekt placebo czy rzeczywistość, ale
automatycznie poczułam się nieco trzeźwiej. Rozbolała mnie za to głowa.
Sięgnęłam po swój telefon i zobaczyłam, że Lucas wciąż nie odpisał.
- Załatwić ci taksówkę? - spytał mój wybawiciel. Pokiwalam głową.
Byliśmy na ruchliwej ulicy pełnej klubów i barów, było tu mnóstwo postojów
taksówek, więc już po chwili wrócił.
- Taksówka zaraz będzie, kierowca tylko nawróci. Czujesz się lepiej?
- Tak, jest zdecydowanie lepiej.
Fizycznie rzeczywiście było. Ale psychicznie czułam się tragicznie. Chciałam
już być w akademiku i zmyć z siebie resztki wylanego na mnie napoju i dotyku
tego oblecha. Spojrzałam w górę na twarz chłopaka, który mnie uratował. Nie
wyglądał na Koreańczyka.
- Jesteś Japończykiem?
- Zawsze mówisz wszystko co ci ślina przyniesie na język? - Roześmiał się, a ja
zdałam sobie sprawę z tego jakie to niegrzeczne. Nawet mu nie podziękowałam,
dodatkowo był kimś zupełnie obcym, a ja wypytywałam go o narodowość.
- Przepraszam. To przez alkohol - odpowiedziałam zawstydzona.
Podjechała taksówka, więc podeszliśmy do niej. Za kierownicą siedział mężczyzna
po 40-stce. Coś mi się w nim nie podobało i przeszło mi przez myśl, żeby
zrezygnować i poszukać następnej. Po dzisiejszych wydarzeniach chciałam się
czuć bezpiecznie wracając do domu. Ale było mi głupio, więc weszłam do środka.
Ku mojemu zdziwieniu blondwłosy chłopak również wszedł do środka, zmuszając
mnie do posunięcia się.
- Widziałem twoja minę, na jego widok, więc dopilnuje, żebyś bezpiecznie
wróciła do domu okej? - szepnął mi do ucha. Zalała mnie ulga.
- Będę wdzięczna.
Uśmiechnęłam się do niego sennie. Podałam adres kierowcy i odjechaliśmy w
kierunku mojego akademika. Zamknęłam oczy i odchyliłam głowę do tyłu. Znajome
uczucia 'helikoptera w głowie' sprawiło, że nieco mnie zemdliło. Usnęłam na
cześć drogi i gdy otworzyłam ponownie oczy ze zdziwieniem zobaczyłam, że
ściskam mocno dłoń chłopaka obok mnie. Szybko zerknęłam na niego, ale również
wydawał się spać. Chciałam wysunąć swoją rękę i moją uwagę przykuł pierścień i
tatuaż na jego dłoni. Pierścień był gruby i wyglądał na drogi, przypominał
plecione gałęzie tyle, że ze złota. Tatuaż zaś przedstawiał węża z otwartą
paszczą i ociekającymi jadem kłami. Wyszarpnęłam rękę, budząc go przy tym. Ten
tatuaż wywoływał we mnie niepokój.
- Jesteśmy na miejscu - powiedział kierowca. Wyjrzałam za okno i faktycznie
znajdowaliśmy się już przed bramą do terenu mojej uczelni. Odpięłam pas i
zaczęłam grzebać w torebce, żeby znaleźć portfel i zapłacić. Chłopak obok mnie
położył mi dłoń na rękach, tą na której miał tatuaż. Znowu przeszedł mnie
dreszcz na jego widok.
- Ja zapłacę, nie martw się. Uciekaj do akademika. - Uśmiechnął się znowu i
poczułam jak całe moje ciało zastyga na ten widok.
- Wow - wymsknęło mi się. Roześmiał się.
- Wracaj bezpiecznie i może nie chodź już do klubów sama okej?
- Przyszłam z chłopakiem - burknęłam.
- Och… No to daj mu znać, że jesteś cała i zdrowa.
Spojrzałam na niego ostatni raz i wyszłam, żegnając się przy okazji z kierowcą.
Pomachałam mu i ostatni raz spojrzałam na jego uśmiech. Był naprawdę…'
Otworzyłam gwałtownie oczy, wybudzając się ze snu. Położyłam dłoń na klatce
piersiowej, w której moje serce biło w szaleńczym tempie. Cała zlana potem
rozejrzałam się w poszukiwaniu zegarka. 2:34. Straciłam całe popołudnie i wieczór
na spaniu, a mój umysł postanowił mi zapewnić całą retrospekcje wydarzenia
sprzed kilku lat, które zepchałam w najgłębsze zakątki mojej pamięci???