TY
Mieszkalas w stosunkowo nieduzym miescie, tym samym, w
ktorym Harry Styles przed rozpoczeciem swojej wielkiej kariery. Chodzilas z nim
nawet do tej samej szkoly! Nie lubilas go za czasow szkolnych i nie lubisz go
teraz, gdy jest TYM Stylesem. Dlatego tez wcale nie ucieszyly Cie plotki o tym,
ze przyjezdza do swojego rodzinnego zakatka. I to na cale trzy tygodnie! Znowu
wszystko bedzie sie krecilo wokol niego. Powod Twojego braku sympatii do niego
nie jest zbyt skomplikowany. Przyjaznilas sie z nim kiedys, a pewnego dnia po
prostu PUFF - zaczal Cie ignorowac. Nie siadal juz z Toba w stolowce, nie
przychodzil do Ciebie po zajeciach, jesli baknal Ci czasem ''czesc'' na
korytarzu uznawalas to wrecz za dziwne. Potem cale to zamieszanie z x-factorem,
teraz jest po prostu jednym z tych slawnych snobow. Nie jestes zazdrosna o jego
slawe, alez skad, nie przepadasz za byciem w centrum uwagi. A najgorsze bylo to
jak caly czas bil sie z Toim teraz juz bylym chlopakiem. Oczywiscie to on
wygrywal - no bo jak inaczej! Na Ciebie nie zwracal uwagi. Palant!
HARRY
Nerwowo spogladalem na zegarek. Jeszcze godzina! Czas dluzyl
mi sie niemilosiernie jak to zawsze w samolotach. Nie moglem sie doczekac az
zobacze cala rodzine, strasznie za nimi tesknilem. W tym roku powzialem takze
postanowienie, sprostuje wszystko z (t.i.). Teraz, gdy minelo juz tyle czasu i
nic do niej nie czulem do moglem wszystko jej wyjasnic, moze znow bylibysmy
przyjaciolmi? Zachowalem sie jak kretyn pare lat temu. Ona byla moja
przyjaciolka od najmlodszych lat, a takze moja pierwsza miloscia. Utrzymywalem
przez cale lata moje fatalne zadurzenie w tajemnicy. Ona nie czula tego co ja,
nie chcialem niszczyc naszej przyjazni. Ale jak to ja i tak to zrobilem. Pewnego
dnia, gdy zobaczylem ja przed kawiarnia, taka piekna, w tych swoich krociutkich
wlosach do brody i okularach, zza ktorych wylanialy sie piekne zielone oczy...
Stwierdzilem, ze nie dam dluzej rady. Kochala innego, a mnie traktowala jak
kochanego starszego braciszka. To stawalo sie juz niewykonalne. Czekala wtedy
na mnie, wreszcie znalazla dla mnie chwile czasu, a ja odwrocilem sie i
wrocilem do domu. Nastepnego dnia ignorowalem ja zupelnie. Myslalem, ze to
bedzie latwiejsze, ale jak bardzo sie mylilem! Zranilem ja, ona wymagala
wyjasnien, a ja dalem jej tylko jedno - milczenie. Dupek ze mnie. Teraz, gdy
wreszcie moje uczucie do niej wygaslo, moglem przywrocic rzeczy do popszedniego
stanu.
TY
Bylas wlasnie na zakupach. Noga w przepastnym gipsie nie
ulatwiala Ci tej czynnosci. Chcialas kupic tylko cholerna wode! Tylko niech Ci
ktos powie jak mialas siegnac najwyzszej polki? Z wsciekloscia wyszlas z
wielkiego marketu. Za co? Szlas chodnikiem podpierajac sie kulami, wciaz nie
opanowalas jeszcze do konca tej czynnosci. A minal juz miesiac! Za dwa dni
mieli Ci zdjac ta cegle z nogi. Cale szczescie. Przeszlas przez pasy. Niemal
upadlas na twarz przez wlasna glupote - cholerny kraweznik! Chodnik po tej
stronie ulicy byl zniszczony i pelen dziur. Oczywiscie w jednej z nich musiala
utknac jedna z kul.
- Cholera jasna! - mruknelas.
Tylko Ty mozesz miec takie szczescie. Zaczelas ja szarpac,
ale to nic nie dawalo. Mialas problemy z zachowaniem rownowagi.
- Pomoc ci? - uslyszalas niski, ochryply glos za soba.
Jeszcze sie pyta! Spojrzalas na niego nie skupiajac za
bardzo uwagi na jego osobie. Chlopak mial nalozony na glowe kaptur spod ktorego
wystawaly loki, okulary przeciwsloneczne oraz przepastna torbe na ramieniu.
Wydawal sie znajomy, ale nie mialas czasu sie teraz nad tym zastanawiac.
Sprawnie wyciagnal Twoja kule z pulapki i podal Ci ja.
- Dzieki - szepnelas zmeczona wlasna glupota.
Mruknal cos niezrozumialego i poszedl
w druga strone. Durny chodnik.
HARRY
Wysiadlem z autobusu. To cud, ze nikt mnie nie rozpoznal.
Ruszylem przed siebie. Moja uwage zwrocila odwrocona tylem do mnie dziewczyna.
Miala gips na nodze i chodzila o kulach. Wzdrygnalem sie, gdy przypomnialem
sobie, gdy sam bylem w takiej sytuacji. Nic przyjemnego. Dziewczyna miala
dlugie brazowe wlosy konczace sie tuz nad pupa. Krotkie czarne spodenki odkrywaly
niesamowicie dlugie i zgrabne nogi. No co?! Jestem tylko facetem! Dziewczyna
przeszla przez ulice i ruszyla podniszczonym chodnikiem. W pewnym momencie
zauwazylem jak jej kula utknela w dziurze w chodniku. Podeszlem do niej i
uslyszalem jej ciche przeklenstwo.
- Pomoc ci? - zaoferowalem sie.
Podniosla glowe i spojrzala na mnie przelotnie bez wiekszego
zainteresowania. Miala niebieskie oczy i piekne usta. Cala z reszta wygladal
jakby zeszla z okladki magazynu o modzie. I bylo w niej cos znajomego. Moze
chodzilem z nia do szkoly? Skinela lekko glowa. Wyciaganalem kule i podalem jej
ja.
- Dzieki - szepnela cichutko z frustracja w glosie przez co
zabrzmialo to nieszczerze.
Odwrocilem sie i poszedlem w druga strone do kwiaciarni.
- Cala przyjemnosc po mojej stronie - mruknalem, raczej tego
nie uslyszala.
Szybko zalatwilem sprawe w kwiaciarni, musialem kupic jakis
ladny bukiet dla matki. Juz po kilku minutach drogi zauwazylem tamta
dziewczyne. Siedziala na lawce ze zrezygnowana mina patrzac na kule, ktora
stala pionowo na srodku chodnika. Znowu jej utknela.
- Pomoc ci? - powtorzylem poprzednia formulke z usmiechem.
Spojrzala na mnie zaskoczona. Po chwili zmruzyla oczy.
- Nie nabijaj sie ze mnie - powiedziala glosno. - Nie moja
wina, ze... A z reszta! Po co ja ci to tlumacze!
- Wcale nie mialem takiego zamiaru. Moze pomoc ci dojsc do
domu?
- Sama swietnie sobie radze.
- Wlasnie widze - zgromila mnie wzrokiem.
- Wyciagnij tylko to ustrojstwo z tej cholernej szczeliny i
daj mi zachowac resztki godnosci - byla zdenerwowana.
- Jestes doprawdy przemila - burknalem spelniajac jej
zyczenie.
- Gdybys byl na moim miejscu tez bys byl.
- Kiedys bylem.
- Nie chodzi mi o noge.
- Wiec o co?
- O pewnego pajaca.
- Twoj chlopak?
- A w zyciu! Glupek nie potrafil sie nawet przyjaznic nie
mowiac juz o glebszych uczuciach. Nie zeby mi na nich zalezalo.
- Pewno mial jakis powod - bylem w podobnej sytuacji, wiec
odruchowo zaczalem bronic kolesia.
- Zapewne brak serca i mozgu. Z naciskiem na to pierwsze -
prychnela. Przysiadlem sie do niej.
- Coz... A czym cie tak wkurzyl?
- Tym, ze wrocil. Nie moge sie wprost doczekac kiedy go
zobacze. Przetrzepie mu ten wymuskany ryj - w jej glosie pobrzmiewal gniew.
Ciekawe czy (t.i.) myslala tak samo o mnie. Zrobilem jej
niewatpliwa krzywde, ale czy trzymala uraze tak jak dziewczyna obok mnie?
- Jak masz na imie?
- Nie znam cie. Nie mam powodu by zawierac znajmosc z
przypadkowym chlopakiem. Moze jestes gwalcicielem, a ja sie naiwna zgodze pojsc
gdzies z toba? Zapomnij.
- Czy jesli ja sie przedstawie to powiesz mi swoje imie?
- Watpliwe, ale mozesz sprobowac.
- Harry.
- To glupie imie. Kojarzy mi sie tylko z Potterem.
- Widze, ze jestes naprawde przeurocza.
- Wiem.
- Jak to sie stalo?
- Co?
- Noga i ten opatrunek na skroni.
- Moj byly wrabal we mnie autem.
- Matko. Dlaczego?
- Nie mam powodu, zeby ci mowic.
- Czemu jestes taka nieufna?
- Mam za soba ciekawy bagaz doswiadczen panie Harry...
- Styles. Harry Styles - podpowiedzialem.
Spojrzala na mnie oszolomiona. Zacisnela zeby.
- W takim razie panie gwiazdo...spieprzaj.
Z tymi slowami zostawila mnie samego na lawce z zaskoczeniem
wypisanym na twarzy.
TY
Dlaczego ze wszystkich ludzi na swiecie to musial byc on? Na
szczescie chyba Cie nie poznal. Zmienilas sie troche. Nie ubieralas sie juz jak
ucielesnienie niewinnosci, zapuscilas wlosy, zmienilas okulary na kolorowe
soczewki i wydoroslalas. Nawet glos troche Ci sie zmienil przez lekcje spiewu,
ktore regularnie bralas, zlagodnial troche. Cale szczescie, ze sie nie
przedstawilas!
Lezalas wlasnie na lozku i czytalas kryminal, gdy uslyszalas
pukanie do drzwi.
- Prosze!
Do pokoju weszla Twoja mama. Miala niezadowolona mine.
- Harry przyszedl.
- Zartujesz.
- Nie, chociaz uwierz mi, ze bym chciala - westchnela. -
Zamierzasz do niego zejsc?
- Nie.
- Tak myslalam. Ale wiesz, ze w sobote i tak bedziesz go
musiala zobaczyc, bo idziemy na przyjecie urzadzane przez jego matke?
- A moglabym...
- Wykluczone.
- Ale...
- Wiem, ze nie cierpisz tego chlopca, ale na przyjecie
idziesz. Masz juz sukienke, a poza tym czyzbys zapomniala co jego matka dla nas
zrobila?
- Nie mamo. Przepraszam - poczulas wyrzuty sumienia i lzy w
oczach. - Bede jej wdzieczna do konca zycia, ale on...
- Nie mow tego.
- Dobrze pojde. Ale nie licz na to, ze bede dla niego mila.
Dla mnie jest nikim.
cuuuuuuuudowny! :)
OdpowiedzUsuń