wtorek, 5 marca 2013

Imagine 4 Harry Part I

TY
Mieszkalas w stosunkowo nieduzym miescie, tym samym, w ktorym Harry Styles przed rozpoczeciem swojej wielkiej kariery. Chodzilas z nim nawet do tej samej szkoly! Nie lubilas go za czasow szkolnych i nie lubisz go teraz, gdy jest TYM Stylesem. Dlatego tez wcale nie ucieszyly Cie plotki o tym, ze przyjezdza do swojego rodzinnego zakatka. I to na cale trzy tygodnie! Znowu wszystko bedzie sie krecilo wokol niego. Powod Twojego braku sympatii do niego nie jest zbyt skomplikowany. Przyjaznilas sie z nim kiedys, a pewnego dnia po prostu PUFF - zaczal Cie ignorowac. Nie siadal juz z Toba w stolowce, nie przychodzil do Ciebie po zajeciach, jesli baknal Ci czasem ''czesc'' na korytarzu uznawalas to wrecz za dziwne. Potem cale to zamieszanie z x-factorem, teraz jest po prostu jednym z tych slawnych snobow. Nie jestes zazdrosna o jego slawe, alez skad, nie przepadasz za byciem w centrum uwagi. A najgorsze bylo to jak caly czas bil sie z Toim teraz juz bylym chlopakiem. Oczywiscie to on wygrywal - no bo jak inaczej! Na Ciebie nie zwracal uwagi. Palant!

HARRY
Nerwowo spogladalem na zegarek. Jeszcze godzina! Czas dluzyl mi sie niemilosiernie jak to zawsze w samolotach. Nie moglem sie doczekac az zobacze cala rodzine, strasznie za nimi tesknilem. W tym roku powzialem takze postanowienie, sprostuje wszystko z (t.i.). Teraz, gdy minelo juz tyle czasu i nic do niej nie czulem do moglem wszystko jej wyjasnic, moze znow bylibysmy przyjaciolmi? Zachowalem sie jak kretyn pare lat temu. Ona byla moja przyjaciolka od najmlodszych lat, a takze moja pierwsza miloscia. Utrzymywalem przez cale lata moje fatalne zadurzenie w tajemnicy. Ona nie czula tego co ja, nie chcialem niszczyc naszej przyjazni. Ale jak to ja i tak to zrobilem. Pewnego dnia, gdy zobaczylem ja przed kawiarnia, taka piekna, w tych swoich krociutkich wlosach do brody i okularach, zza ktorych wylanialy sie piekne zielone oczy... Stwierdzilem, ze nie dam dluzej rady. Kochala innego, a mnie traktowala jak kochanego starszego braciszka. To stawalo sie juz niewykonalne. Czekala wtedy na mnie, wreszcie znalazla dla mnie chwile czasu, a ja odwrocilem sie i wrocilem do domu. Nastepnego dnia ignorowalem ja zupelnie. Myslalem, ze to bedzie latwiejsze, ale jak bardzo sie mylilem! Zranilem ja, ona wymagala wyjasnien, a ja dalem jej tylko jedno - milczenie. Dupek ze mnie. Teraz, gdy wreszcie moje uczucie do niej wygaslo, moglem przywrocic rzeczy do popszedniego stanu.

TY
Bylas wlasnie na zakupach. Noga w przepastnym gipsie nie ulatwiala Ci tej czynnosci. Chcialas kupic tylko cholerna wode! Tylko niech Ci ktos powie jak mialas siegnac najwyzszej polki? Z wsciekloscia wyszlas z wielkiego marketu. Za co? Szlas chodnikiem podpierajac sie kulami, wciaz nie opanowalas jeszcze do konca tej czynnosci. A minal juz miesiac! Za dwa dni mieli Ci zdjac ta cegle z nogi. Cale szczescie. Przeszlas przez pasy. Niemal upadlas na twarz przez wlasna glupote - cholerny kraweznik! Chodnik po tej stronie ulicy byl zniszczony i pelen dziur. Oczywiscie w jednej z nich musiala utknac jedna z kul.
- Cholera jasna! - mruknelas.
Tylko Ty mozesz miec takie szczescie. Zaczelas ja szarpac, ale to nic nie dawalo. Mialas problemy z zachowaniem rownowagi.
- Pomoc ci? - uslyszalas niski, ochryply glos za soba.
Jeszcze sie pyta! Spojrzalas na niego nie skupiajac za bardzo uwagi na jego osobie. Chlopak mial nalozony na glowe kaptur spod ktorego wystawaly loki, okulary przeciwsloneczne oraz przepastna torbe na ramieniu. Wydawal sie znajomy, ale nie mialas czasu sie teraz nad tym zastanawiac. Sprawnie wyciagnal Twoja kule z pulapki i podal Ci ja.
- Dzieki - szepnelas zmeczona wlasna glupota.
Mruknal cos niezrozumialego i poszedl
w druga strone. Durny chodnik.

HARRY
Wysiadlem z autobusu. To cud, ze nikt mnie nie rozpoznal. Ruszylem przed siebie. Moja uwage zwrocila odwrocona tylem do mnie dziewczyna. Miala gips na nodze i chodzila o kulach. Wzdrygnalem sie, gdy przypomnialem sobie, gdy sam bylem w takiej sytuacji. Nic przyjemnego. Dziewczyna miala dlugie brazowe wlosy konczace sie tuz nad pupa. Krotkie czarne spodenki odkrywaly niesamowicie dlugie i zgrabne nogi. No co?! Jestem tylko facetem! Dziewczyna przeszla przez ulice i ruszyla podniszczonym chodnikiem. W pewnym momencie zauwazylem jak jej kula utknela w dziurze w chodniku. Podeszlem do niej i uslyszalem jej ciche przeklenstwo.
- Pomoc ci? - zaoferowalem sie.
Podniosla glowe i spojrzala na mnie przelotnie bez wiekszego zainteresowania. Miala niebieskie oczy i piekne usta. Cala z reszta wygladal jakby zeszla z okladki magazynu o modzie. I bylo w niej cos znajomego. Moze chodzilem z nia do szkoly? Skinela lekko glowa. Wyciaganalem kule i podalem jej ja.
- Dzieki - szepnela cichutko z frustracja w glosie przez co zabrzmialo to nieszczerze.
Odwrocilem sie i poszedlem w druga strone do kwiaciarni.
- Cala przyjemnosc po mojej stronie - mruknalem, raczej tego nie uslyszala.
Szybko zalatwilem sprawe w kwiaciarni, musialem kupic jakis ladny bukiet dla matki. Juz po kilku minutach drogi zauwazylem tamta dziewczyne. Siedziala na lawce ze zrezygnowana mina patrzac na kule, ktora stala pionowo na srodku chodnika. Znowu jej utknela.
- Pomoc ci? - powtorzylem poprzednia formulke z usmiechem.
Spojrzala na mnie zaskoczona. Po chwili zmruzyla oczy.
- Nie nabijaj sie ze mnie - powiedziala glosno. - Nie moja wina, ze... A z reszta! Po co ja ci to tlumacze!
- Wcale nie mialem takiego zamiaru. Moze pomoc ci dojsc do domu?
- Sama swietnie sobie radze.
- Wlasnie widze - zgromila mnie wzrokiem.
- Wyciagnij tylko to ustrojstwo z tej cholernej szczeliny i daj mi zachowac resztki godnosci - byla zdenerwowana.
- Jestes doprawdy przemila - burknalem spelniajac jej zyczenie.
- Gdybys byl na moim miejscu tez bys byl.
- Kiedys bylem.
- Nie chodzi mi o noge.
- Wiec o co?
- O pewnego pajaca.
- Twoj chlopak?
- A w zyciu! Glupek nie potrafil sie nawet przyjaznic nie mowiac juz o glebszych uczuciach. Nie zeby mi na nich zalezalo.
- Pewno mial jakis powod - bylem w podobnej sytuacji, wiec odruchowo zaczalem bronic kolesia.
- Zapewne brak serca i mozgu. Z naciskiem na to pierwsze - prychnela. Przysiadlem sie do niej.
- Coz... A czym cie tak wkurzyl?
- Tym, ze wrocil. Nie moge sie wprost doczekac kiedy go zobacze. Przetrzepie mu ten wymuskany ryj - w jej glosie pobrzmiewal gniew.
Ciekawe czy (t.i.) myslala tak samo o mnie. Zrobilem jej niewatpliwa krzywde, ale czy trzymala uraze tak jak dziewczyna obok mnie?
- Jak masz na imie?
- Nie znam cie. Nie mam powodu by zawierac znajmosc z przypadkowym chlopakiem. Moze jestes gwalcicielem, a ja sie naiwna zgodze pojsc gdzies z toba? Zapomnij.
- Czy jesli ja sie przedstawie to powiesz mi swoje imie?
- Watpliwe, ale mozesz sprobowac.
- Harry.
- To glupie imie. Kojarzy mi sie tylko z Potterem.
- Widze, ze jestes naprawde przeurocza.
- Wiem.
- Jak to sie stalo?
- Co?
- Noga i ten opatrunek na skroni.
- Moj byly wrabal we mnie autem.
- Matko. Dlaczego?
- Nie mam powodu, zeby ci mowic.
- Czemu jestes taka nieufna?
- Mam za soba ciekawy bagaz doswiadczen panie Harry...
- Styles. Harry Styles - podpowiedzialem.
Spojrzala na mnie oszolomiona. Zacisnela zeby.
- W takim razie panie gwiazdo...spieprzaj.
Z tymi slowami zostawila mnie samego na lawce z zaskoczeniem wypisanym na twarzy.

TY
Dlaczego ze wszystkich ludzi na swiecie to musial byc on? Na szczescie chyba Cie nie poznal. Zmienilas sie troche. Nie ubieralas sie juz jak ucielesnienie niewinnosci, zapuscilas wlosy, zmienilas okulary na kolorowe soczewki i wydoroslalas. Nawet glos troche Ci sie zmienil przez lekcje spiewu, ktore regularnie bralas, zlagodnial troche. Cale szczescie, ze sie nie przedstawilas!
Lezalas wlasnie na lozku i czytalas kryminal, gdy uslyszalas pukanie do drzwi.
- Prosze!
Do pokoju weszla Twoja mama. Miala niezadowolona mine.
- Harry przyszedl.
- Zartujesz.
- Nie, chociaz uwierz mi, ze bym chciala - westchnela. - Zamierzasz do niego zejsc?
- Nie.
- Tak myslalam. Ale wiesz, ze w sobote i tak bedziesz go musiala zobaczyc, bo idziemy na przyjecie urzadzane przez jego matke?
- A moglabym...
- Wykluczone.
- Ale...
- Wiem, ze nie cierpisz tego chlopca, ale na przyjecie idziesz. Masz juz sukienke, a poza tym czyzbys zapomniala co jego matka dla nas zrobila?
- Nie mamo. Przepraszam - poczulas wyrzuty sumienia i lzy w oczach. - Bede jej wdzieczna do konca zycia, ale on...
- Nie mow tego.
- Dobrze pojde. Ale nie licz na to, ze bede dla niego mila. Dla mnie jest nikim.

1 komentarz: