TY
Byla niedziela. Wstalas z lozka bardzo pozno, bo plakalas
niemal cala noc. Wszystko do Ciebie wrocilo. Odrzucenie Harrego, zdrada
Christiana, śmierć siostry...i niedawny wypadek z Lucasem. Mozna miec
wiekszego pecha? Watpliwe. Spojrzalas w lustro. Wygladalas jak jedno wielkie
nieszczescie. Miekkie fale zmienily sie w straki, ktorym do wlosow bylo daleko,
twarz mialas zaczerwieniona i umazana resztkami tuszu.
Ogarnelas sie jako tako i w dresie bez makijazu z wlosami
spietymi w wysoki kucyk poszlas pobiegac. To mnie otrzezwialo. Co prawda Twoje
mozliwosci byly ograniczone przez niedawna kontuzje, ale nie zwazajac na bol
ruszylas przez park. Unikalas wspolczujacych spojrzen, przezylas ich za duzo w
swoim zyciu by byc w stanie zniesc kolejne. Wszyscy w miescie wiedzieli co sie
stalo.
HARRY
Wybralem sie na spacer do parku, zeby oczyscic umysl.
Musialem wszystko jej wytlumaczyc. Blagalem w duchu o szanse. Wooow. Szybko!
Zobaczylem ja biegnaca naprzeciwko mnie. Sadzac po tym, ze nie zawrocila
jeszcze mnie nie zobaczyla.
- (t.i.)! - krzyknalem.
Zatrzymala sie gwaltownie. Jej wyraz twarzy mowil: ''za
jakie grzechy?!''. Nie poprawilo mi to humoru. Szybko do niej dobieglem.
- Prosze, wysluchaj mnie... - blagalem.
- Robie to tylko dla swietego spokoju! - zmeczenie i gniew pobrzmiewal w jej glosie. Usiedlismy na lawce.
Musialem troche zmienic prawde. Na pewno jej nie obchodzi to, ze ja kocham.
- A wiec... - nie wiedzialem od czego zaczac.
- Moze najpierw powiesz mi dlaczego zerwales nasza przyjazn?
- Bo sie w tobie zakochalem.
Patrzylas na niego niedowierzajaco. Zakochal sie we mnie? -
myslalas. Jak to mozliwe, przeciez...
- Naprawde?
- Myslisz, ze bym zartowal z takich rzeczy? - prychnal.
Zawstydzilas sie.
- Kontynuuj.
- Z dnia na dzien bylo coraz gorzej. Ty chodzilas z
Christianem, a ja bylem dla ciebie jak kochany braciszek. Nie moglem dluzej
wytrzymac. Doszedlem do wniosku, ze lepiej dla nas obu bedzie jesli zakonczymy
nasza przyjazn. Ty kochalas innego, a ja nie chcialem niszczyc naszej przyjazni
klopotliwym wyznaniem. Wiec zaczalem cie ignorowac. Mimo, ze to bolalo.
- Mogles mi powiedziec.
- Nie sadze. Czy uwazasz, ze wszystko byloby dalej tak samo
jesli powiedzialbym ci jak bardzo cie kocham...kochalem?
- Pewnie nie.
- Potem wszystko dzialo sie tak szybko, w koncu mi przeszlo,
teraz jestem z Taylor. Ale nie moge sobie wybaczyc tego, ze cie zranilem.
- Slusznie.
On Cie kochal. Jak moglas tego nie zauwazyc? Teraz z biegiem
czasu zaczelas dostrzegac pewne szczegoly, ktore by o tym swiadczyly. Nie lubil
Christiana. Zasypywal Cie komplementami jakbys byla jego dziewczyna, a nie
przyjaciolka. Na urodziny kupowal Ci czerwone roze, a nie glupoty. W Twoim
zachowaniu tez moznaby sie dopatrzec takich drobiazgow. Uwielbialas jego meski
zapach. Sekretnie podziwialas jego cudownie zbudowane cialo, jakiego nie
posiadal ani Chris ani Lucas. Lubilas trzymac go a reke... Zachowywaliscie sie
jak para! Nic dziwnego, ze zaczal cos do Ciebie czuc. Gdybys nie byla slepa tez
pewnie bys zaczela! I co mialas teraz zrobic?
- Wybaczysz mi kiedykolwiek?
- Juz ci wybaczylam - spojrzalem na nia niedowierzajaco. -
Ale to nie oznacza, ze chce bys znowu byl czescia mojego zycia.
- Blagam! Co mam zrobic, zebys do mnie wrocila?! Chce
twojej przyjazni jak niczego innego na swiecie!
Bylem calkowicie szczery. Tym razem przyjazn musiala mi
wystarczyc.
- Nie wiem czy potrafie... - wahala sie. A to dawalo szanse.
- Sprobuj. Najwyzej chlisniesz mi w twarz jesli nie wyjdzie.
- To zrobie nawet jesli wyjdzie - podniosla jedna brew.
- Zgadzasz sie?
Jaki w tym sens? Bedzie Twoim przyjacielem przez dwa
tygodnie, a potem znowu ruszy w swiat. Czy potrzebne Ci takie cierpienie? Czy
zaryzykuje? Tak. Dlaczego? Nie mialas gownianego pojecia.
- Tak.
Objal Cie mocno. Lzy zebraly Ci sie w oczach, gdy poczulas
jego dawny, niezmienny zapach. Czy postapilas zle? A moze na przeciw calemu
swiatu to byla dobra decyzja? Coz... Tego mialas sie dopiero dowiedziec.
Genialne! Masz talent dziewczyno!
OdpowiedzUsuńno genialne
OdpowiedzUsuń