Garnitur lezal swietnie, ale mialem problem z krawatem. A
raczej jego brakiem. Westchnalem i ruszylem do auta. Wciaz wspominalem
wczorajszy wieczor. Jej dom wygladal calkowicie inacze. Mama (t.i.) wyrazila
sie jasno: ''ona nie chce cie widziec Harry''. Powinienem sie tego spodziewac
po tym wszystkim, ale gdzies tam w srodku wciaz mialem nadzieje. Tesknilem za
nia tak bardzo! Nawet jej nie zobaczylem.
- W porzadku Harry? - zaptala mama z siedzenia kierowcy.
- Nic nie bedzie dopoki (t.i.) mi nie wybaczy.
Mama wiedziala o calej sytuacji, pomijajac ta czesc z moim
uczuciem. Nazmyslalem cos, gdy podawalem powod konca naszej przyjazni.
- (t.i.) sie zmienila. Na pewno masz jeszcze szanse -
pocieszala mnie.
- Chcialbym, zebys miala racje.
Przyjecie odbywalo sie w wynajetej przez moja rodzine sali.
Byly to urodziny mojej mamy. Weszlismy tylnym wejsciem serdecznie powitani
przez obsluge. Kilka kelnerek poprosilo mnie o autografy. Jak zwykle spelnilem
ich zyczenia mimo, ze spieszno mi bylo na glowna sale. Do (t.i.).
TY
- Czy jest jakakolwiek mozliwosc, ze go nie bedzie? -
spytalas bez wiekszej nadzieji Twoja najlepsza przyjaciolke.
- (t.i.)...
- Tak wiem. Mam sie przestac dolowac. Latwo ci powiedziec. A
twoje uwielbienie do jego zaspolu wcale mi nie pomaga!
- Przepraszam. Co poradze...idzie!
Odwrocilas glowe we wskazanym przez nia kierunku. Byl tam,
razem z rodzicami, rozmawial z jakimis goscmi.
- Wciaz nie wie, ze ty to ty?
- Nie... I lepiej, zeby tak zostalo! Od teraz jestem Allie,
a nie (t.i.).
- (t.i.)...
- Allie.
- Jestes pewna, ze to dobry pomysl?
- Absoltnie. Najlepiej jesli bede go po prostu omijac
szerokim lukiem.
- To nie ma sensu. Pogadaj z nim.
- O nie. Patrzy tutaj!
HARRY
Dostrzeglem w tlumie dziewczyne, ktora widzialem tydzien
temu. Nie miala juz nogi w gipsie. Dluga czerwona sukienka bez ramiaczek
wspaniale eksponowala jej ksztalty. Miala rozpuszczone wlosy, ktore ukladaly
sie w bujne fale. Wygladala pieknie. I seksownie. Ciekaw bylem kim jest ta
dziewczyna. Wydawala sie znajoma. Nasze oczy na chwile sie spotkaly. Nawet stad
widzialem, ze byla czyms mocno poruszona. Przeprosilem towarzystwo i ruszylem w
jej kierunku.
- Tak. Czyz to niecudowne? Akurat na tyle wczesnie, zebym
mogla pojsc bez problemow na bal - w jej glosie pobrzmiewal sarkazm.
Podszedl do nas kelner z szampanem. Wypilem lyk i ponownie
spojrzalem na owa dziewczyne. Omal nie zakrztusilem sie, gdy napotkalem ZIELEN
jej oczu. Poprzednim razem byly niebieskie. Ale nie to mnie zmartwilo. Znalem
te oczy lepiej od wlasnych. To byly oczy (t.i.).
- Allie to ja pojde zlozyc zyczenia jubilantce - wymigala
sie...(i.t.n.p)? Chyba tak miala na imie. Kojarzylem ja ze szkoly.
- A wiec Allie.
- Zadowolony, ze wreszcie znasz moje imie? Teraz zostawisz
mnie juz w spokoju? - zdenerwowala sie.
- Jestes moze spokrewniona z (t.i.) (t.n.)? - w jej oczach
dostrzeglem zaniepokojenie.
- Moznaby tak powiedziec - burknela.
- Co masz na my... - przerwal mi glos pani (t.n.).
- Och kochanie! Tu jestes! Czas na twoja piosenke!
Dziewczyna poszla z kobieta w strone sceny. Podeszlem jak
najblizej sie dalo w obecnym tloku. Bycie mna troche w tym pomagalo, bo ludzie
odruchowo odsuwali sie z szacunkiem pozwalajac mi przejsc. Dziewczyna wyszla na
scene. Wziela mikrofon w dlon i spojrzala na tlum z nerwowym usmiechem.
- Witam gosci i rodzine cudownej kobiety, ktorej urodziny
dzis obchodzimy. Nie jestem zbyt dobra w przemowach - tu tlum zasmial sie
serdecznie - dlatego postanowilam zaspiewac.
Chwile potem jej piekny glos oczarowal zebranych. Slowa
nieznanej piosenki sprawily, ze w oczach mojej matki pojawily sie lzy. Gdy
skonczyla na sali rozlegly sie ogromne brawa. Oszolomiony przypatrywalem sie
dziewczynie skromnie przyjmujacej brawa.
- Napisalam ta piosenke z mysla o Tobie, ale nawet slowa nie
potrafia powiedziec jak bardzo kocham cie za to co zrobilas dla mnie i mojej
rodziny. Rzucilas sie w ogien, zeby uratowac cztery istnienia. Moja siostra na
pewno jest ci ogromnie wdzieczna, ze nas uratowalas - po jej policzkach
poplynely lzy. - Wiem, ze wypominasz sobie, ze nie zdazylas do niej dotrzec,
ale jestem pewna, ze ona czuje tylko wdziecznosc, ze nie pozwolilas odejsc
takze nam.
Zeszla ze sceny i rzucila sie w objecia mojej matki. Obie
plakaly, a ja wciaz nie wiedzialem o co chodzi.
- Przepraszam pana o co w tym wszystkim chodzi? - spytalem
mezczyzne obok mnie.
- Pan nie wie? No coz... Rok temu wybuchl ogromny pozar w
domu (t.n.), panska matka wybierala sie wtedy do nich w odwiedziny, dlatego
byla tam przed straza pozarna. Uratowala z plonacego budynku panstwo (t.n.) i
jedna z ich corek, (t.i.). (i.t.siostry) niestety umarla zanim do niej dotarla.
TY
Nie moglas sie uspokoic. Lzy wciaz ciekly po Twoich
policzkach. Poczulas dlon na swoich plecach. Oderwalas sie od ramion
jubilantki.
- Harry?
- Musimy porozmawiac.
- Wiem.
Chcialas na nowo poczuc ten gniew, cala nienawisc, ktora do
niego czulam. Tylko, ze nie potrafilas przez nadmiar emocji. Wyszliscie na
balkon. Otarlas lzy i oparlas sie o barierke.
- (t.i.)..
- Mozemy zapomniec o tym wszystkim? - poprosilas.
Melancholijna muzyka dobiegajaca z wewnatrz Cie uspokojala.
- O czym konkretnie?
- Wszystkim. I tak ci na mnie nie zalezy, wiec nie ma co
udawac.
- Przepraszam. Bylem dupkiem. Przykro mi z powodu Twojej siostry.
- Wciaz nim jestes. I dziekuje.
- Nie bede zaprzeczac.
- Sprawiles, ze chcialam umrzec.
HARRY
Nie moglem uwierzyc w to co powiedziala. Chciala umrzec?
Przeze mnie?
- Dlaczego? - spytalem ostroznie.
- Christina kochalam, ale to ty byles dla mnie calym
swiatem. Po tym jak sie ode mnie odsunales wszystko zaczelo sypac. Plakalam
kazdej nocy. I nawet nie wiem dlaczego mnie zostawiles!
Obrocila sie twarza do mnie. Znow miala lzy w oczach. Jak
moglem do tego doprowadzic?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz