Usłyszałaś
za sobą głośny śmiech Zayna, więc przyspieszyłaś. Deszcz prawił, że byłaś już
całkowicie mokra. Biegnąc rozpryskiwałaś wokół kałuże.
- Czekaj! – zawołał Cie Twój przyjaciel.
Przyspieszyłaś, ale i tak złapał Cie za najbliższym zakrętem. Objął Cie mocno w talii przyciskając Twoje plecy do swojego brzucha i podniósł Cie lekko do góry przez co pisnęłaś. Zaśmiał się głośno i puścił Cie na ziemię. Odwróciłaś się do niego roześmiana. Staliście tak przez chwile patrząc na siebie.
- Tak się cieszę, że wróciłeś – powiedziałaś. Uśmiechnął się lekko.
- Ja też. Chodźmy się gdzieś schować, bo zmarzniesz – odparł poprawiając kaptur na Twojej głowie. Zmrużyłaś oczy. – Oj nie gap się tak na mnie.
- Dooobra. Prowadź.
Wziął Cie pod ramię i szybkim krokiem ruszyliście wzdłuż ulicy. Byliście w okolicy gdzie nie było żadnych kawiarenek ani innych miejsc gdzie można by się schować dlatego chcieliście wejść do klatki w którejś z kamienic. Niestety wszystkie miały domofony, więc skryliście się pod daszkiem przy wejściu do jednej z nich. Dopiero teraz rzeczywiście zaczęłaś odczuwać chłód. Powstrzymywałaś się od szczękania zębami, żeby nie udowodnić Zaynowi, że miał rację. On i tak to zauważył i spojrzał na Ciebie intensywnie.
- Mówiłem, że zmarzniesz. Chodź tu do mnie.
Rozpiął swoją kurtkę i przygarnął Cie do siebie. Mocno go objęłaś wtulając się w miękki materiał jego bluzy. Od razu zrobiło Ci się cieplej. Przymknęłaś powieki z przyjemności, gdy poczułaś jego cudowny, niezmienny od lat zapach. Ten zapach przypominał Ci dom.
- Myślałem o Tobie każdego dnia w trasie – szepnął Ci do ucha. Uśmiechnęłaś się z twarzą skrytą w jego ubraniu.
- Ja o Tobie też – mruknęłaś, ale materiał zagłuszył Twoje słowa. Westchnął i odgarnął Ci z twarzy parę mokrych kosmyków. Odchyliłaś lekko głowę zaskoczona, że wasze twarze znalazły się tak blisko siebie. – Ciężko się z panem przyjaźnić, panie gwiazdo. – Spiorunował Cie spojrzeniem.
- Nie nazywaj mnie tak. Wiesz przecież, że dalej jestem tym samym Zaynem, który ukradł Ci śniadanie w trzeciej klasie – uśmiechnął się rozbrajająco. Uderzyłaś go lekko w brzuch.
- Tamten Zayn nie ćwiczył – powiedziałaś zauważając jak twardy i umięśniony był jego brzuch.
- Nie ćwiczył, ale za to miał jeszcze 5 mleczaków – parsknął widząc jak przewracasz oczami. – No weź, to było śmieszne.
- Och proszę Cie, nawet Twój kuzyn opowiada lepsze kawały – prychnęłaś.
- No teraz to mnie obraziłaś. – Zrobił obrażoną minę, która w jego wykonaniu była tak komiczna, że wybuchnę łaś śmiechem.
- Naprawdę za Tobą tęskniłam. Brakowało mi najlepszego przyjaciela.
- Czekaj! – zawołał Cie Twój przyjaciel.
Przyspieszyłaś, ale i tak złapał Cie za najbliższym zakrętem. Objął Cie mocno w talii przyciskając Twoje plecy do swojego brzucha i podniósł Cie lekko do góry przez co pisnęłaś. Zaśmiał się głośno i puścił Cie na ziemię. Odwróciłaś się do niego roześmiana. Staliście tak przez chwile patrząc na siebie.
- Tak się cieszę, że wróciłeś – powiedziałaś. Uśmiechnął się lekko.
- Ja też. Chodźmy się gdzieś schować, bo zmarzniesz – odparł poprawiając kaptur na Twojej głowie. Zmrużyłaś oczy. – Oj nie gap się tak na mnie.
- Dooobra. Prowadź.
Wziął Cie pod ramię i szybkim krokiem ruszyliście wzdłuż ulicy. Byliście w okolicy gdzie nie było żadnych kawiarenek ani innych miejsc gdzie można by się schować dlatego chcieliście wejść do klatki w którejś z kamienic. Niestety wszystkie miały domofony, więc skryliście się pod daszkiem przy wejściu do jednej z nich. Dopiero teraz rzeczywiście zaczęłaś odczuwać chłód. Powstrzymywałaś się od szczękania zębami, żeby nie udowodnić Zaynowi, że miał rację. On i tak to zauważył i spojrzał na Ciebie intensywnie.
- Mówiłem, że zmarzniesz. Chodź tu do mnie.
Rozpiął swoją kurtkę i przygarnął Cie do siebie. Mocno go objęłaś wtulając się w miękki materiał jego bluzy. Od razu zrobiło Ci się cieplej. Przymknęłaś powieki z przyjemności, gdy poczułaś jego cudowny, niezmienny od lat zapach. Ten zapach przypominał Ci dom.
- Myślałem o Tobie każdego dnia w trasie – szepnął Ci do ucha. Uśmiechnęłaś się z twarzą skrytą w jego ubraniu.
- Ja o Tobie też – mruknęłaś, ale materiał zagłuszył Twoje słowa. Westchnął i odgarnął Ci z twarzy parę mokrych kosmyków. Odchyliłaś lekko głowę zaskoczona, że wasze twarze znalazły się tak blisko siebie. – Ciężko się z panem przyjaźnić, panie gwiazdo. – Spiorunował Cie spojrzeniem.
- Nie nazywaj mnie tak. Wiesz przecież, że dalej jestem tym samym Zaynem, który ukradł Ci śniadanie w trzeciej klasie – uśmiechnął się rozbrajająco. Uderzyłaś go lekko w brzuch.
- Tamten Zayn nie ćwiczył – powiedziałaś zauważając jak twardy i umięśniony był jego brzuch.
- Nie ćwiczył, ale za to miał jeszcze 5 mleczaków – parsknął widząc jak przewracasz oczami. – No weź, to było śmieszne.
- Och proszę Cie, nawet Twój kuzyn opowiada lepsze kawały – prychnęłaś.
- No teraz to mnie obraziłaś. – Zrobił obrażoną minę, która w jego wykonaniu była tak komiczna, że wybuchnę łaś śmiechem.
- Naprawdę za Tobą tęskniłam. Brakowało mi najlepszego przyjaciela.
Trzymanie
jej w ramionach łamało mi serce. Wiedziałem, że ona nigdy nie poczuję do mnie
tego co ja do niej. Nie potrafiłem bez niej żyć. Była jak słońce, jak
powietrze, potrzebowałem jej, żeby móc przeżyć. Całe życie dusiłem w sobie
swoje uczucia widząc jak coraz więksi kretyni trzymają ją za rękę, całują jej
niewinne usta i robią te wszystkie rzeczy o których ja śniłem. Pragnąłem być tym
na którego będzie patrzyć z miłością i oddaniem. Ale wiedziałem, że nigdy nim
nie będę. Od zawsze byłem dla niej najlepszym przyjacielem. A ona… Ona była dla
mnie wszystkim. Była powodem dla którego codziennie rano wstawałem. Była całym
moim życiem. Nie potrafiłem wyobrazić sobie świata bez niej. Bez jej pięknych
wyzywająco spoglądających na świat oczu, ust, które były powodem moich
nieczystych myśli, włosów, których zapach był dla mnie ambrozją i śmiechu,
który brzmiał w moich uszach jak najpiękniejsza muzyka. Trasa była dla mnie
koszmarem. Nie potrafiłem rozeznać się w swoich uczuciach. Z jednej strony
robiłem to co kochałem, a z drugiej strony nic nie miał dla mnie większego
sensu i znaczenia jeśli jej nie było przy mnie. Całe swoje życie od chwili, gdy
ją ujrzałem kochałem tylko ją. Żadna kobieta nie będzie dla mnie tym kim jest
ona. W moim świecie słońce wstaje i zachodzi dla niej. Każda chwila, w której
nie jestem pobliżu mojej ukochanej jest jak powolne spalanie się, ból staje się
coraz gorszy i tylko ona potrafi sprawić, żeby płomień rozpaczy zniknął. A
teraz trzymałem ją w ramionach. Deszcz przestał padać. Odsunęliśmy się od
siebie. Robiłem to z niechęcią, ale nie miałem wyboru. Nie była moja.
- Poznałam kogoś wyjątkowego Zayn – powiedziała z błyszczącymi oczami. Moje serce zamarło, a tępy ból wypełnił całe ciało. – Oświadczył mi się.
I nigdy nie będzie.
- Poznałam kogoś wyjątkowego Zayn – powiedziała z błyszczącymi oczami. Moje serce zamarło, a tępy ból wypełnił całe ciało. – Oświadczył mi się.
I nigdy nie będzie.