czwartek, 22 sierpnia 2013

Imagine 12 Zayn



                Usłyszałaś za sobą głośny śmiech Zayna, więc przyspieszyłaś. Deszcz prawił, że byłaś już całkowicie mokra. Biegnąc rozpryskiwałaś wokół kałuże.
                - Czekaj! – zawołał Cie Twój przyjaciel.
                Przyspieszyłaś, ale i tak złapał Cie za najbliższym zakrętem. Objął Cie mocno w talii przyciskając Twoje plecy do swojego brzucha i podniósł Cie lekko do góry przez co pisnęłaś. Zaśmiał się głośno i puścił Cie na ziemię. Odwróciłaś się do niego roześmiana. Staliście tak przez chwile patrząc na siebie.
                - Tak się cieszę, że wróciłeś – powiedziałaś. Uśmiechnął się lekko.
                - Ja też. Chodźmy się gdzieś schować, bo zmarzniesz – odparł poprawiając kaptur na Twojej głowie. Zmrużyłaś oczy. – Oj nie gap się tak na mnie.
                - Dooobra. Prowadź.
                Wziął Cie pod ramię i szybkim krokiem ruszyliście wzdłuż ulicy. Byliście w okolicy gdzie nie było żadnych kawiarenek ani innych miejsc gdzie można by się schować dlatego chcieliście wejść do klatki w którejś z kamienic. Niestety wszystkie miały domofony, więc skryliście się pod daszkiem przy wejściu do jednej z nich. Dopiero teraz rzeczywiście zaczęłaś odczuwać chłód. Powstrzymywałaś się od szczękania zębami, żeby nie udowodnić Zaynowi, że miał rację. On i tak to zauważył i spojrzał na Ciebie intensywnie.
                - Mówiłem, że zmarzniesz. Chodź tu do mnie.
                Rozpiął swoją kurtkę i przygarnął Cie do siebie. Mocno go objęłaś wtulając się w miękki materiał jego bluzy. Od razu zrobiło Ci się cieplej. Przymknęłaś powieki z przyjemności, gdy poczułaś jego cudowny, niezmienny od lat zapach. Ten zapach przypominał Ci dom.
                - Myślałem o Tobie każdego dnia w trasie – szepnął Ci do ucha. Uśmiechnęłaś się z twarzą skrytą w jego ubraniu.
                - Ja o Tobie też – mruknęłaś, ale materiał zagłuszył Twoje słowa. Westchnął i odgarnął Ci z twarzy parę mokrych kosmyków. Odchyliłaś lekko głowę zaskoczona, że wasze twarze znalazły się tak blisko siebie. – Ciężko się z panem przyjaźnić, panie gwiazdo. – Spiorunował Cie spojrzeniem.
                - Nie nazywaj mnie tak. Wiesz przecież, że dalej jestem tym samym Zaynem, który ukradł Ci śniadanie w trzeciej klasie – uśmiechnął się rozbrajająco. Uderzyłaś go lekko w brzuch.
                - Tamten Zayn nie ćwiczył – powiedziałaś zauważając jak twardy i umięśniony był jego brzuch.
                - Nie ćwiczył, ale za to miał jeszcze 5 mleczaków – parsknął widząc jak przewracasz oczami. – No weź, to było śmieszne.
                - Och proszę Cie, nawet Twój kuzyn opowiada lepsze kawały – prychnęłaś.
                - No teraz to mnie obraziłaś. – Zrobił obrażoną minę, która w jego wykonaniu była tak komiczna, że wybuchnę łaś śmiechem.
                - Naprawdę za Tobą tęskniłam. Brakowało mi najlepszego przyjaciela.
                Trzymanie jej w ramionach łamało mi serce. Wiedziałem, że ona nigdy nie poczuję do mnie tego co ja do niej. Nie potrafiłem bez niej żyć. Była jak słońce, jak powietrze, potrzebowałem jej, żeby móc przeżyć. Całe życie dusiłem w sobie swoje uczucia widząc jak coraz więksi kretyni trzymają ją za rękę, całują jej niewinne usta i robią te wszystkie rzeczy o których ja śniłem. Pragnąłem być tym na którego będzie patrzyć z miłością i oddaniem. Ale wiedziałem, że nigdy nim nie będę. Od zawsze byłem dla niej najlepszym przyjacielem. A ona… Ona była dla mnie wszystkim. Była powodem dla którego codziennie rano wstawałem. Była całym moim życiem. Nie potrafiłem wyobrazić sobie świata bez niej. Bez jej pięknych wyzywająco spoglądających na świat oczu, ust, które były powodem moich nieczystych myśli, włosów, których zapach był dla mnie ambrozją i śmiechu, który brzmiał w moich uszach jak najpiękniejsza muzyka. Trasa była dla mnie koszmarem. Nie potrafiłem rozeznać się w swoich uczuciach. Z jednej strony robiłem to co kochałem, a z drugiej strony nic nie miał dla mnie większego sensu i znaczenia jeśli jej nie było przy mnie. Całe swoje życie od chwili, gdy ją ujrzałem kochałem tylko ją. Żadna kobieta nie będzie dla mnie tym kim jest ona. W moim świecie słońce wstaje i zachodzi dla niej. Każda chwila, w której nie jestem pobliżu mojej ukochanej jest jak powolne spalanie się, ból staje się coraz gorszy i tylko ona potrafi sprawić, żeby płomień rozpaczy zniknął. A teraz trzymałem ją w ramionach. Deszcz przestał padać. Odsunęliśmy się od siebie. Robiłem to z niechęcią, ale nie miałem wyboru. Nie była moja.
                - Poznałam kogoś wyjątkowego Zayn – powiedziała z błyszczącymi oczami. Moje serce zamarło, a tępy ból wypełnił całe ciało. – Oświadczył mi się.
                I nigdy nie będzie.

poniedziałek, 19 sierpnia 2013

Imagine 11 Niall



                 Wreszcie zasłużone wakacje – pomyślałaś z przymkniętymi powiekami. Leżałaś sobie właśnie na leżaku na plaży. Słońce rozgrzewało Twoją skórę, a wokół tylko szum oceanu. Znalazłaś to lekko odosobnione miejsce z niemałym trudem, w końcu Teneryfa była popularnym celem wyjazdów. Z jednej strony od ludzi oddzielał Cie tropikalny lasek, a z drugiej skały. Potrzebowałaś ciszy i spokoju, a nie gwaru jaki panował w reszcie miejsc, chociaż nie byłaś pewna czy droga przez las była najlepszym wyjściem. W pewnym momencie słońce przestało świecić. Myślałaś, że to tylko jakaś chmura je na chwilę zasłoniła, więc  nawet nie otwierałaś oczu. Poczułaś mokre kropelki na brzuchu i otworzyłaś oczy myśląc, ze to deszcz zaczął padać. Ale nie. Krzyknęłaś odruchowo, gdy zobaczyłaś nad sobą pochylonego chłopaka, z którego włosów leciały na Ciebie kropelki wody. Zerwałaś się z leżaka i stanęłaś z jego drugiej strony chcąc, żeby oddzielał Ciebie i nieznajomego. Położyłaś dłoń na sercu.
                - Matko święta chcesz, żebym padła na zawał?! – wydarłaś się na chłopaka. Uniósł lekko brwi.
                - Eee… - zawiesił się.
                - Jesteś opóźniony w rozwoju czy co?
                Przyjrzałaś mu się uważnie. Nie wyglądał na takiego. W zasadzie to… Cholera przystojny był. Miał blond włosy, mokre od wody i intensywnie błękitne oczy. Kolorem przypominały ocean, który był zaledwie parę metrów od was. Był średniego wzrostu, ale silne ciało to wynagradzało. Jego granatowo-zielone kąpielówki zsunęły mu się lekko ukazując jeszcze więcej jego przyprawiającego o westchnienie zachwytu ciała. Nagle przypomniałaś sobie dlaczego najprawdopodobniej nic nie odpowiedział.
                - Mówisz po angielsku? – zapytałaś starając się nie brzmieć jak typowi Polacy próbujący mówić po angielsku. Odetchnął z ulgą.
                - Już się bałem, że będę musiał się z Tobą porozumieć na migi – zaśmiał się. Byłaś kompletnie oczarowana tym dźwiękiem. – Przepraszam, że Cie przestraszyłem.
                - W porządku. – Uśmiechnęłaś się lekko.
                - Pływałem i chciałem odpocząć. To moje ulubione miejsce. Rzadko ktoś tu przychodzi, a nie lubię zamieszania jakie wywołuję swoją osobą. – Uniosłaś jedną brew nie wiedząc o co mu chodzi. – Jestem Niall Horan.
                Wyglądało to jakby jego nazwisko miało zrobić na Tobie wrażenie tylko, że…nie miałaś kompletnego pojęcia kim on jest.
                - Eee… (t.i.) (t.n.) – odpowiedziałaś pozwalając uścisnąć sobie dłoń. Zmarszczył brwi.
                - Nie wiesz kim jestem? – Pokręciłaś przecząco głową. Na jego twarzy pojawił się tak piękny i szczery uśmiech, że myślałaś, że zaraz zemdlejesz z wrażenia.
                - A powinnam? – zapytałaś trochę skołowana. Jego twarz ani nawet nazwisko kompletnie nic Ci nie mówiły. Może to jakiś zagraniczny aktor? Sądząc po jego urodzie mógłby być co najmniej modelem.
                - Pewnie tak – wyszczerzył się.
                Wzruszyłaś bezradnie ramionami. Przeczesał palcami włosy i położył się na piasku obok Twojego leżaka podpierając  się łokciami. Zamknął oczy wciąż mając na twarzy ten zadowolony uśmieszek. Stałaś chwilę w miejscu niepewna czy położyć się obok niego na leżaku czy zwiewać. Jakby nie było byłaś z dala od ludzi z nieznanym Ci facetem. Jednak w jego wyrazie twarzy i postawie było coś tak godnego zaufania, że zrobiłaś to pierwsze. Postawiłaś leżak do pozycji siedzącej.
                - Kim jesteś skoro twierdzisz, że powinnam Cie znać? – zapytałaś nieśmiało na niego spoglądając. Rozluźniłaś się widząc, że jego powieki wciąż są zamknięte.
                - Ooo nie. Jesteś chyba jedyną osobą w promieniu tysięcy kilometrów, która nie piszczy na mój widok, więc nie zamierzam tego zmieniać – odparł wyginając kąciki ust ku górze.
                - A czy potwierdzisz jeśli zgadnę? – spytałaś wpatrując się w napięte mięśnie jego brzucha.
                - Gapisz się na mnie.
                - Co…o. – Zarumieniłaś się napotykając jego rozbawione spojrzenie i natychmiast zwróciłaś oczy na ocean.
                - Dobra. Ale pewnie szybko zgadniesz.
                - Okej… Jesteś… Tancerzem? – Zaśmiał się głośno. – Co w tym śmiesznego?
                Nie odpowiedział tylko zaczął się jeszcze mocniej śmiać tak, że aż wokół jego oczu zebrały się łzy. Klepnął głową na piasek i zakrył twarz dłońmi próbując się uspokoić biorąc głębokie wdechy. Pochyliłaś się lekko, zęby go widzieć, a Twoje włosy posypały się kaskadą w jego stronę, tak że końcówki zapewne muskały jego skórę. Odsunął dłonie od twarzy wcierając przy okazji łzy rozbawienia.
                - Nie. Nie jestem tancerzem – powiedział próbując powstrzymać śmiech.
                - Ja tam nie widzę w tym nic śmiesznego. – Uniosłaś jedną brew.
                - Zobaczyłabyś mnie w akcji to zmieniłabyś zdanie.
                - Wierzę Ci na słowo. – Uśmiechnęłaś się. Wyraz jego twarzy się zmienił. Westchnął lekko.
                - Ale mi się poszczęściło – mruknął wpatrzony w Twoje oczy.
                - Czemu?
                - Wylądowałem sam na plaży z piękną dziewczyną – powiedział uśmiechając się asymetrycznie. Przygryzłaś dolną wargę, żeby się nie roześmiać.
                - Wydajesz się z tego powodu nieprzyzwoicie zadowolony – odparłaś.
                - Nawet nie wiesz jak – odpowiedział poruszając zabawnie brwiami. Zaśmiałaś się i wstałaś z leżaka. – Idziesz gdzieś?
                - Popływać. – Mrugnęłaś do niego. Fakt, że byłaś w miejscu gdzie nikt Cie nie znał i do którego pewnie już nie wrócisz sprawiał, że zdawałaś się być swobodniejsza niż zwykle. Poprawiło Ci to humor jeszcze bardziej.
                - Mogę się przyłączyć? – zapytał podnosząc się do pozycji siedzącej i spojrzał na Ciebie z dołu przez co wyglądał naprawdę słodko.
                - Jesteś aktorem? – zapytałaś nagle zbijając go z tropu.
                - Tym razem też nie trafiłaś – zaśmiał się. Ułożyłaś usta w dziubek po jednej stronie twarzy.
                - W końcu mi się uda zgadnąć. – Pokazałaś mu język nie przejmując się tym co o Tobie pomyśli. – Piosenkarz?
                - Prawie dobrze – powiedział wstając i otrzepując się z piachu. Zmarszczyłaś brwi.
                - Jak to prawie? Nie ma czegoś takiego jak prawie – odparłaś marudnie. Zaśmiał się i wziął Cie za rękę. Zaskoczona spojrzałaś w dół na wasze splecione dłonie.
                - Zajmiemy się tym później. Teraz chodź popływać.
***
                - Matko, nigdy więcej – sapnęłaś rzucając się na piasek. Po chwili obok Ciebie położył się Niall z szerokim uśmiechem.
                - No co? – zapytał z niewinną miną.
                - „No co”?! Człowieku właśnie omal mnie nie utopiłeś, nie ściągnąłeś mi góry od stroju i nie zamęczyłeś mnie na śmierć i zadajesz takie pytanie?! Jesteś zboczonym  idiotą! – powiedziałaś ciężko łapiąc powietrze. W końcu moment wcześniej uciekłaś mu z wody po tym jak zaczął Cie gonić. W wodzie.
                - Przeprosiłbym, ale Twoja mina, gdy pociągnąłem za sznurek odTwojego kostiumu była bezcenna. – Przedrzeźnił Cie pokazując jaką to miałaś wtedy minę. Szturchnęłaś go lekko w ramię.
                - Cham – prychnęłaś. Jednak w środku mimo całej tej maski obrażonej księżniczki śmiałaś się razem z nim.     
                - Oj nie gniewaj się. – Przekrzywił głowę na bok i złapał Cie w pułapkę swojego spojrzenia.
                - Niall…
                Nim zdążyłaś dokończyć lekko musnął ustami Twoje wargi. Przymknęłaś powieki zaskoczona intensywnością tego dotyku. Nieśmiało pogłębił pocałunek, a Ty przybliżyłaś się do niego pozwalając mu na to. Smakował wodą i miętą, porażającą mieszanką, która sprawiła, że miałaś ochotę westchnąć. Poczułaś jego rękę na karku, a chwilę później pochylał się nad Tobą przyciskając Cie do piasku. Z każdą sekundą pocałunek zmieniał się coraz bardziej ze słodkiego w coraz bardziej namiętny i musiałaś go przerwać czując pierwszą uderzającą do głowy falę gorąca. Niall oparł czoło o Twoje czoło. Powoli dochodziliście do siebie po niespodziewanym pocałunku. Byłaś zbyt oszołomiona, żeby coś powiedzieć dlatego kompletnie zaskoczyły Cie słowa Nialla.
                - Gdybym wiedział, że coś takiego mnie dzisiaj czeka to przypłynąłbym tu wcześniej i czatował dopóki byś nie przyszła – powiedział. Otworzyłaś oczy i zobaczyłaś jego szeroki uśmiech. Mimowolnie go odwzajemniłaś. – Pójdziesz dzisiaj ze mną na imprezę na plaży?
                - O niczym innym nie marzę.
                Uśmiechnął się do Ciebie słodko i pochylił, żeby złożyć na Twoich wargach jeszcze jeden pocałunek.

niedziela, 18 sierpnia 2013

Imagine 10 Louis



         Dedykuję tego imagina mojej najlepszej przyjaciółce Karolinie, która uzależniła się od Colda i Darka tak mocno jak ja. Takie są efekty czytania tych perełek i obsesyjnego słuchania "Love Me Again" kochana! Masz tu swoją 'gorącą włoszkę' choć trochę zmienioną;D

 
                 W pomieszczeniu, do którego właśnie weszłaś utrzymywał się drażniący swąd alkoholu, dymu i potu. Wzdrygnęłaś się i pokonałaś odruch wstrzymywania powietrza. Przeszłaś kilka kroków w głąb baru, ale nigdzie nie mogłaś dostrzec swojego brata. Cholera. Gdy już go znajdziesz to zamierzałaś skrócić go o głowę. Zachciało się mu udawać dorosłego!
                - (t.i)? - usłyszałaś za sobą głos, którego nie spodziewałaś się usłyszeć nigdy więcej. Zastygłaś w bezruchu pragnąc zniknąć. Odwróciłaś się bardzo powoli pragnąc by ten głos okazał się należeć do kogoś innego. Każdego tylko nie do...
                - Louis. - Twój głos zawiesił się lekko przy ostatniej literze.
                Nic się nie zmienił. Dalej emanowała od niego siła i niebezpieczeństwo. Jego skórzana kurtka była opięta na ramionach, a czarny podkoszulek tylko w połowie zasłaniał napis na jego umięśnionej klatce piersiowej. Włosy opadały mu niesfornie na czoło, a na twarzy miał ślad co najmniej dniowego zarostu. Mimo to albo może nawet przez to tym bardziej, wyglądał niesamowicie seksownie. Jego jasne oczy śledziły rysy Twojej twarzy, wydawał się szukać oznak jakiś zmian. W końcu po krótkiej chwili na jego usta wypłynął leniwy uśmiech.
                - Równie delikatna co wtedy, prawda amante?
                - Nie mów tak do mnie!
                Fala wspomnień zalała Twój umysł. Męskie ciało pochylone nad Tobą, szepczące po włosku nieprzyzwoite słowa, gorący oddech na Twojej szyi, ustach, dekolcie...
                - Delikatna - powtórzył wpatrując się w Twoje oczy jakby doskonale wiedział o czym właśnie myślałaś.
                - Zmieniłam się - warknęłaś próbując dojść do siebie. Twój umysł wypełniała nienawiść do niego, ale ciało zdradzało jak bardzo pragnęłaś by Cie dotknął. Fala gorąca przeszła przez Twoje ciało sprawiając, że niemal poczułaś w ustach słony smak jego skory.
                - Oczywiście - powiedział z kpiącym uśmieszkiem.- Twierdzisz, że się zmieniłaś.
                - Tak.
                - Udowodnij.
                Mroczny uśmiech pojawił się na jego twarzy sprawiając, że poczułaś suchość w ustach.
                - Nic Ci nie musze udowadniać Tomlinson - powiedziałaś przez zaciśnięte zęby.
                Pokonał w kilku krokach przestrzeń miedzy wami. Już zapomniałaś jak zgrabnie się poruszał. Jak drapieżnik, a Ty... byłaś jego nową ofiara. Delikatnie dotknął Twojego policzka jakbyś była ze szkła.
                - Tak krucha - szepnął.
                Odsunęłaś się od niego gwałtownie próbując odzyskać trochę przestrzeni.
                - Nie dotykaj mnie więcej.
                - Wiesz, że nie spełnię Twojej prośby - powiedział szczerze.
                - Kiedyś spełniałeś każdą. - Niebezpieczny uśmiech zagrał na jego twarzy.
                - Tak. Każdą. - Wydawał się smakować to słowo. Zaczęłaś szybciej oddychać. - A potem już tego nie chciałaś - powiedział, a jego miękki wcześniej glos zawierał w sobie gniew.
                 - Mam Ci może przypomnieć dlaczego? - zakpiłaś czując jak Twoje serce pokrywa lód na wspomnienie tego co zrobił.
                - Och, doskonale pamiętam. Wciąż mi nie wybaczyłaś czegoś czego wcale nie zrobiłem - odparł kwaśno.
                - Tak, Ty tylko siedziałeś i dawałeś całować się tej kretynce - prychnęłaś czując jak coś w środku Ciebie pęka. Nie serce. Ono było złamane od dawna, a powód stał przed Tobą.
                - Nigdy celowo bym Cie nie zdradził. To ona pocałowała mnie - warknął.
                - Ale Ty nie miałeś nic przeciwko! - W Twoim głosie zawarty był cały ból, który odżył na nowo.
                - Miałem. Odepchnąłem Angelę, nie pamiętasz?
                - Sory, łzy przesłoniły mi cale gówno, które mi teraz wciskasz! - wydarłaś się na niego.
                Zapominając o tym po co właściwie tu przyszłaś, wybiegłaś na zewnątrz gotując się w środku z wściekłości i ostatkami sił powstrzymując gorące łzy w oczach przed wydostaniem się na policzki.
                - (t.i.)! - usłyszałaś za sobą krzyk.
                Złapał Cie za ramie i obrócił do siebie. Unieruchomił Cie korzystając z oczywistej przewagi jaką nad Tobą miał - swojej siły.
                - Zostaw mnie!
                - Nie tym razem inamorato - powiedział poważnie. - Chce żebyś wiedziała, że odkąd ze mną zerwałaś nie byłem z ani jedną kobietą. Nawet na żadną nie spojrzałem tak jak patrzę teraz na Ciebie.
                - Ale...minęły trzy lata - wyszeptałaś łamiącym się głosem. Zaśmiał się ponuro.
                - Amante, nawet wieczność nie wyparłaby Cie z mojego umysłu.
                Zatonęłaś w jego oczach. Były takie szczere... Wyglądał w tej chwili jakby był na granicy desperacji i szaleństwa.
                - Nie wierze...
                - To uwierz.
                Opadł gwałtownie na Twoje wargi. Próbowałaś się wyrwać, ale nie dał Ci na to szansy. Z każdą chwilą Twoja wola słabła. W końcu przegrałaś. Rozchyliłaś wargi, a jego język zaczął badać Twoje usta. Jego ręce uwolniły Cie, ale nie miałaś ochoty uciekać. Zamiast tego położyłaś dłonie na jego umięśnionej klatce piersiowej. On przyciągnął Cie do siebie kładąc ręce na Twoich biodrach. Jego smak pobudzał Twoje zmysły. W Twoich żyłach płynął ogień, pożerał Cie i tylko on mógł go ugasić.
                - Amante... - wyszeptał opierając swoje czoło na Twoim.
                Oboje szybko nabieraliście powietrza w płuca. Łzy zaczęły się swobodnie toczyć po Twoich policzkach. Louis starł je z Twojej twarzy dotykiem delikatnym jak piórko.
                - Muszę wiedzieć.
                - Co?
                - Czy możesz mnie znowu pokochać?
                Zamknęłaś oczy i zacisnęłaś dłonie na jego koszulce. Czułaś jak biło jego serce. Mocno i szybko.
                - Nie wiem Louis… Ja…
                Delikatnie musnął kciukiem Twoją dolną wargę. Zamknął oczy.
                - Próbowałem się trzymać z daleka od Ciebie. Kazałaś mi. Ale nie potrafiłem.
                - Co masz na myśli? – zapytałaś zaniepokojona.
                - Kojarzysz wieczorne szeleszczenie liści na drzewie w Twoim ogrodzie? – Pokiwałaś głową spodziewając się już co powie. – To ja. Co wieczór wchodzę na to drzewo i Cie obserwuję. Nie potrafię być daleko od Ciebie. Kiedy zrozumiesz, że jesteś całym moim życiem?!
                Pod koniec jego głos zabrzmiał tak rozpaczliwie, że miałaś ochotę go przytulić, pocałować, zrobić wszystko, żeby tylko przestał być tak smutny. Zza jego zaciśniętych oczu poleciały łzy. Niebezpieczny mężczyzna, którego bałaś się przez wiele lat, a potem pokochałaś całym sercem właśnie ronił dla Ciebie łzy. Pierwszy raz wydał Ci się taki bezbronny. Wtedy zdałaś sobie z czegoś sprawę. Gdzieś tam w środku cały czas to wiedziałaś mimo, że unikałaś tej myśli jak ognia.
                - Nie mogę Cie znowu pokochać. – Zacisnął szczękę. – Bo nigdy nie przestałam.

wł. amante, inamorato - kochanka, kochanie

sobota, 17 sierpnia 2013

Imagine 9 Liam



                - Dlaczego miałabym pomagać Twojemu głupiemu przyjacielowi? – prychnęłaś wpatrując się w swojego brata.
                - No proszę, nie bądź taka! To tylko jeden dzień!
                - Nie. Ma. Mowy. Nawet nie chcę wiedzieć co musi być nie tak z tym Twoim przyjacielem skoro nie potrafi zdobyć tej dziewczyny w tradycyjny sposób – wzdrygnęłaś się. Skrzyżowałaś ręce pod biustem.
                - Nic z nim nie tak. On… Po prostu chcę wzbudzić w dziewczynie zazdrość – powiedział wpatrując się w Ciebie błagalnie. Westchnęłaś.
                - Ile Ci zapłacił za przekonanie mnie do tego głupiego pomysłu? – Mina mu nieco zrzędła.
                - Eee…
                - Dobra niech stracę. Ale dzielimy się po połowie – powiedziałaś twardo.
                - Matko jesteś prawie najlepszą siostrą na świecie! – zawołał i uścisnął Cie mocno unosząc przy okazji nad ziemię. Wasz ojciec przechodził obok was kierując się do łazienki i spojrzał na was osłupiały.
                - Renatko nasze dzieci zwariowały! – zawołał.
                 Wyrwałaś się z uścisku i spiorunowałaś ich obu wzrokiem. Poszłaś do swojego pokoju. Koszmar właśnie się zaczął. Nie miałaś pojęcia czego może oczekiwać ten chłopak. Pewnie był skejtem jak Twój głupi brat. Wyjęłaś z szafy czarne rurki, żółtą bokserkę, jasną, dżinsową kurteczkę, a do tego dobrałaś sandały na koturnie. Miałaś tylko nadzieję, że nie będzie przez to od Ciebie niższy. Pomalowałaś się, założyłaś swój ulubiony wisiorek, czarny zegarek, a włosy rozpuściłaś.
                - (t.i.)! – zawołał Cie Twój brat.
                - Już idę!
                Po chwili byłaś już na dole. Nie brałaś torebki. Kasę włożyłaś do zapinanej kieszonki w kurtce, a telefon włożyłaś do kieszeni spodni.
                - Aleś się odstrzeliła – powiedział Twój brat taksując Cie wzrokiem.
                - Proszę Cie, nie widziałeś mnie chyba jak idę na imprezę – prychnęłaś.
                - No cóż, najważniejsze, że ta laska na pewno zzieleniej z zazdrości na Twój widok – uśmiechnął się. Przewróciłaś oczami.
                - Mam nadzieję, że ja nie zzielenieję na widok Twojego przyjaciela. Nie jestem zbyt odporna na mdłości.
***
                - To on?! – zapytałaś szeptem swojego brata patrząc prosto na chłopaka swobodnie opartego o barierkę w centrum handlowym, w którym byliście.
                - No… To Liam. A co?
                - Nic nic…
                Zdecydowanie nie tego się spodziewałaś. Koleś był ogromny i zdecydowanie nie w wieku Twojego osiemnastoletniego brata. Wyglądał na jakieś 20 lat. Czarna koszulka opinała jego mięśnie, a dżinsy podkreślały długie nogi. Miał brązowe włosy postawione do góry, ciemny zarost i świdrujące otoczenie oczy. A jego twarz… Jak chłopak wyglądający TAK mógł potrzebować czyjejkolwiek pomocy w zdobyciu dziewczyny?! Coś Ci tu śmierdziało. I to o dziwo nawet nie był Twój brat.
                - Hej stary – przywitał się (i.t.b.).
                - Hej – odezwał się chłopak. Jego głos był tak głęboki, że przeszedł Cie dreszcz.
                Chwilę patrzył na Twojego brata, po czym przeniósł wzrok na Ciebie. Mały uśmieszek pojawił się na jego ustach, gdy spojrzał Ci w oczy. No i gdzie się podziała ta Twoja słynna pewność siebie, hmm?
                - (t.i.) – przedstawiłaś się wyciągając rękę do nieznajomego.
                - Wiem – powiedział z krzywym uśmieszkiem ujmując Twoją dłoń. Przeszedł cie dreszcz.
                 -(i.t.b.) mam wrażenie, że mi czegoś nie… - Odwróciłaś się chcąc oryczeć brata, ale okazało się, że nikogo tam już nie ma. – Świetnie. A Ty czego się szczerzysz?!
                - Aj moja droga, ciesze się, że się wreszcie poznaliśmy – powiedział przyciągając Cie do siebie pociągając z Twoją kurtkę.
                - Co? Puść mnie –warknęłaś. To tylko sprawiło, że się zaśmiał. – Możesz mi wyjaśnić w co takiego dokładnie wplątał mnie mój kochany braciszek?
                - W randkę. Ze mną.
                - Czyli jednak mówił prawdę? – zapytałaś zdziwiona. Liam pokręcił głową rozbawiony.
                - Miałem na myśli prawdziwą randkę ze mną.
                Mentalnie Twoja szczęka właśnie dotykała podłogi. Miałaś ochotę zabić tego skunksa, z którym byłaś jakimś cudem spokrewniona.
                - A to świnia – mruknęłaś mrużąc oczy.
                Nagle poczułaś, że Liam łapie Cie za rękę.
                 - Co Ty…
                - Mamy rezerwację. Wolałbym się nie spóźnić.

***

                Ponad dwie godziny później wciąż nie dowierzałaś w to, że w gruncie rzeczy to…naprawdę dobrze się bawisz. Liam okazał się strasznie zabawny i równie onieśmielający co na początku. Siedzieliście w przytulnej knajpce i jedliście desery lodowe jako deser po przepysznej lazani . W pewnej chwili Liam włożył łyżkę do Twojego deseru i jak gdyby nigdy nic zlizał z niej bitą śmietanę. Dlaczego on musi wszystko robić tak seksownie?! Nawet jeść!
                - Nie przypominam sobie, żebym Ci pozwalała – odparłaś bardziej rozbawiona niż zła.
                - Przepraszam. W nagrodę pozwolę Ci skosztować mojego.
                Nabrał trochę lodów czekoladowych i przybliżył łyżkę do Twoich ust. Odruchowo je otworzyłaś. Cholera. Jego oczy pociemniały w chwili, gdy wyjmował łyżkę. Poczułaś, że oblewasz się rumieńcem. Chcąc przerwać ciszę zadałaś nurtujące Cie pytanie.
                - Skąd mnie znasz? I dlaczego wymyśliłeś z moim bratem całe to przedsięwzięcie tylko po to, żeby się ze mną umówić?
                Przechylił lekko głowę na obok i pozwolił swoim oczom błądzić po całej Twojej twarzy. Zatrzymał się na dłużej przy ustach i lekko się uśmiechnął. Serce zaczęło Ci mocniej bić, gdy dotknął palcem kącika Twoich ust chcąc usunąć stamtąd odrobinę deseru.
                - Nie uwierzyłabyś gdybym Ci powiedział. – Przewrócił oczami.
                - No powiedz – poprosiłaś. Odsunęłaś swój pusty pucharek i położyłaś ręce na stole. Zaczął się bawić Twoją bransoletką. Odwrócił wzrok i uparcie zaczął się wpatrywać w błyskotkę.
                - Mogłabyś przestać się tak pochylać? – powiedział chrapliwym głosem. Dreszcz Cie przeszedł na jego dźwięk.
                - Dlaczego? – zapytałaś marszcząc brwi. Wziął głęboki wdech i spojrzał Ci w oczy.
                - Bo widok mnie rozprasza.
                Jak oparzona odskoczyłaś i podciągnęłaś bluzkę. Czułaś gorąco na policzkach. Liam przeczesał włosy uśmiechając się delikatnie.
                - Pierwszy raz zobaczyłem Cie na imprezie z dwoma dziewczynami. Potem jeszcze raz w towarzystwie Twojego brata. Spotkałem go potem jeszcze raz i postanowiłem wykorzystać okazję. Reszty łatwo się domyślisz – dokończył z krzywym uśmieszkiem.
                - Chcesz powiedzieć, że zapłaciłeś mojemu bratu, żebym się z Tobą umówiła? – wydukałaś z szeroko otwartymi oczami. Wzniósł oczy do nieba.
                - Jeśli chodzi Ci o to czy go przekupiłem to odpowiedź brzmi tak.
                - Czemu?
                - Mówiłem, że byś nie uwierzyła. Poza tym nie wyglądasz na dziewczynę, która wierzy w takie rzeczy.
                - Jakie? –zażądałaś odpowiedzi.
                - Powiem Ci potem.
                Westchnęłaś zirytowana. Zaśmiał się cicho i wstał podając Ci przy okazji rękę. Trzymając się za ręce wyszliście z knajpy. Było późne popołudnie i na ulicach był spory tłum. Pociągnął Cie za rękę i poprowadził do parku. Po drodze rozmawialiście na sto różnych tematów i wygłupialiście się jak dzieci. Niektórzy ludzie krzywo na was patrzyli, szczególnie gdy Liam zaczął Cie gonić. W końcu zmęczeni zawędrowaliście pod Twój dom. Był już wieczór i dookoła było prawie całkowicie ciemno. Spojrzałaś na niego błyszczącymi oczami.
                - Całujesz się na pierwszej randce? – zapytał nagle.
                - Nie. – Miałaś ochotę się zaśmiać na widok jego zawiedzionej miny. – Ale dla Ciebie mogę zrobić wyjątek.
                 Spojrzał na Ciebie zaskoczony, a chwilę potem wasze wargi złączyły się w najdelikatniejszym i najsłodszym pocałunku w Twoim życiu.

***

                - (t.i.)! Jakaś koperta do Ciebie była pod drzwiami – zawołała Cie Twoja mama.
                Zbiegłaś po schodach do salonu unikając zaciekawionego spojrzenia Twojego brata. Odkąd wczoraj wróciłaś próbował się dowiedzieć jak było. Ale nie zamierzałaś mu mówić. Wzięłaś od mamy białą kopertę i poszłaś do pokoju. Na górze było tylko Twoje imię napisane eleganckim pismem. Rozdarłaś papier i wyjęłaś ze środka żółtą kartkę. Rozanielony uśmiech pojawił się na Twoich ustach po przeczytaniu treści karteczki.

‘Wierzysz w miłość od pierwszego wejrzenia?’
Liam