niedziela, 18 sierpnia 2013

Imagine 10 Louis



         Dedykuję tego imagina mojej najlepszej przyjaciółce Karolinie, która uzależniła się od Colda i Darka tak mocno jak ja. Takie są efekty czytania tych perełek i obsesyjnego słuchania "Love Me Again" kochana! Masz tu swoją 'gorącą włoszkę' choć trochę zmienioną;D

 
                 W pomieszczeniu, do którego właśnie weszłaś utrzymywał się drażniący swąd alkoholu, dymu i potu. Wzdrygnęłaś się i pokonałaś odruch wstrzymywania powietrza. Przeszłaś kilka kroków w głąb baru, ale nigdzie nie mogłaś dostrzec swojego brata. Cholera. Gdy już go znajdziesz to zamierzałaś skrócić go o głowę. Zachciało się mu udawać dorosłego!
                - (t.i)? - usłyszałaś za sobą głos, którego nie spodziewałaś się usłyszeć nigdy więcej. Zastygłaś w bezruchu pragnąc zniknąć. Odwróciłaś się bardzo powoli pragnąc by ten głos okazał się należeć do kogoś innego. Każdego tylko nie do...
                - Louis. - Twój głos zawiesił się lekko przy ostatniej literze.
                Nic się nie zmienił. Dalej emanowała od niego siła i niebezpieczeństwo. Jego skórzana kurtka była opięta na ramionach, a czarny podkoszulek tylko w połowie zasłaniał napis na jego umięśnionej klatce piersiowej. Włosy opadały mu niesfornie na czoło, a na twarzy miał ślad co najmniej dniowego zarostu. Mimo to albo może nawet przez to tym bardziej, wyglądał niesamowicie seksownie. Jego jasne oczy śledziły rysy Twojej twarzy, wydawał się szukać oznak jakiś zmian. W końcu po krótkiej chwili na jego usta wypłynął leniwy uśmiech.
                - Równie delikatna co wtedy, prawda amante?
                - Nie mów tak do mnie!
                Fala wspomnień zalała Twój umysł. Męskie ciało pochylone nad Tobą, szepczące po włosku nieprzyzwoite słowa, gorący oddech na Twojej szyi, ustach, dekolcie...
                - Delikatna - powtórzył wpatrując się w Twoje oczy jakby doskonale wiedział o czym właśnie myślałaś.
                - Zmieniłam się - warknęłaś próbując dojść do siebie. Twój umysł wypełniała nienawiść do niego, ale ciało zdradzało jak bardzo pragnęłaś by Cie dotknął. Fala gorąca przeszła przez Twoje ciało sprawiając, że niemal poczułaś w ustach słony smak jego skory.
                - Oczywiście - powiedział z kpiącym uśmieszkiem.- Twierdzisz, że się zmieniłaś.
                - Tak.
                - Udowodnij.
                Mroczny uśmiech pojawił się na jego twarzy sprawiając, że poczułaś suchość w ustach.
                - Nic Ci nie musze udowadniać Tomlinson - powiedziałaś przez zaciśnięte zęby.
                Pokonał w kilku krokach przestrzeń miedzy wami. Już zapomniałaś jak zgrabnie się poruszał. Jak drapieżnik, a Ty... byłaś jego nową ofiara. Delikatnie dotknął Twojego policzka jakbyś była ze szkła.
                - Tak krucha - szepnął.
                Odsunęłaś się od niego gwałtownie próbując odzyskać trochę przestrzeni.
                - Nie dotykaj mnie więcej.
                - Wiesz, że nie spełnię Twojej prośby - powiedział szczerze.
                - Kiedyś spełniałeś każdą. - Niebezpieczny uśmiech zagrał na jego twarzy.
                - Tak. Każdą. - Wydawał się smakować to słowo. Zaczęłaś szybciej oddychać. - A potem już tego nie chciałaś - powiedział, a jego miękki wcześniej glos zawierał w sobie gniew.
                 - Mam Ci może przypomnieć dlaczego? - zakpiłaś czując jak Twoje serce pokrywa lód na wspomnienie tego co zrobił.
                - Och, doskonale pamiętam. Wciąż mi nie wybaczyłaś czegoś czego wcale nie zrobiłem - odparł kwaśno.
                - Tak, Ty tylko siedziałeś i dawałeś całować się tej kretynce - prychnęłaś czując jak coś w środku Ciebie pęka. Nie serce. Ono było złamane od dawna, a powód stał przed Tobą.
                - Nigdy celowo bym Cie nie zdradził. To ona pocałowała mnie - warknął.
                - Ale Ty nie miałeś nic przeciwko! - W Twoim głosie zawarty był cały ból, który odżył na nowo.
                - Miałem. Odepchnąłem Angelę, nie pamiętasz?
                - Sory, łzy przesłoniły mi cale gówno, które mi teraz wciskasz! - wydarłaś się na niego.
                Zapominając o tym po co właściwie tu przyszłaś, wybiegłaś na zewnątrz gotując się w środku z wściekłości i ostatkami sił powstrzymując gorące łzy w oczach przed wydostaniem się na policzki.
                - (t.i.)! - usłyszałaś za sobą krzyk.
                Złapał Cie za ramie i obrócił do siebie. Unieruchomił Cie korzystając z oczywistej przewagi jaką nad Tobą miał - swojej siły.
                - Zostaw mnie!
                - Nie tym razem inamorato - powiedział poważnie. - Chce żebyś wiedziała, że odkąd ze mną zerwałaś nie byłem z ani jedną kobietą. Nawet na żadną nie spojrzałem tak jak patrzę teraz na Ciebie.
                - Ale...minęły trzy lata - wyszeptałaś łamiącym się głosem. Zaśmiał się ponuro.
                - Amante, nawet wieczność nie wyparłaby Cie z mojego umysłu.
                Zatonęłaś w jego oczach. Były takie szczere... Wyglądał w tej chwili jakby był na granicy desperacji i szaleństwa.
                - Nie wierze...
                - To uwierz.
                Opadł gwałtownie na Twoje wargi. Próbowałaś się wyrwać, ale nie dał Ci na to szansy. Z każdą chwilą Twoja wola słabła. W końcu przegrałaś. Rozchyliłaś wargi, a jego język zaczął badać Twoje usta. Jego ręce uwolniły Cie, ale nie miałaś ochoty uciekać. Zamiast tego położyłaś dłonie na jego umięśnionej klatce piersiowej. On przyciągnął Cie do siebie kładąc ręce na Twoich biodrach. Jego smak pobudzał Twoje zmysły. W Twoich żyłach płynął ogień, pożerał Cie i tylko on mógł go ugasić.
                - Amante... - wyszeptał opierając swoje czoło na Twoim.
                Oboje szybko nabieraliście powietrza w płuca. Łzy zaczęły się swobodnie toczyć po Twoich policzkach. Louis starł je z Twojej twarzy dotykiem delikatnym jak piórko.
                - Muszę wiedzieć.
                - Co?
                - Czy możesz mnie znowu pokochać?
                Zamknęłaś oczy i zacisnęłaś dłonie na jego koszulce. Czułaś jak biło jego serce. Mocno i szybko.
                - Nie wiem Louis… Ja…
                Delikatnie musnął kciukiem Twoją dolną wargę. Zamknął oczy.
                - Próbowałem się trzymać z daleka od Ciebie. Kazałaś mi. Ale nie potrafiłem.
                - Co masz na myśli? – zapytałaś zaniepokojona.
                - Kojarzysz wieczorne szeleszczenie liści na drzewie w Twoim ogrodzie? – Pokiwałaś głową spodziewając się już co powie. – To ja. Co wieczór wchodzę na to drzewo i Cie obserwuję. Nie potrafię być daleko od Ciebie. Kiedy zrozumiesz, że jesteś całym moim życiem?!
                Pod koniec jego głos zabrzmiał tak rozpaczliwie, że miałaś ochotę go przytulić, pocałować, zrobić wszystko, żeby tylko przestał być tak smutny. Zza jego zaciśniętych oczu poleciały łzy. Niebezpieczny mężczyzna, którego bałaś się przez wiele lat, a potem pokochałaś całym sercem właśnie ronił dla Ciebie łzy. Pierwszy raz wydał Ci się taki bezbronny. Wtedy zdałaś sobie z czegoś sprawę. Gdzieś tam w środku cały czas to wiedziałaś mimo, że unikałaś tej myśli jak ognia.
                - Nie mogę Cie znowu pokochać. – Zacisnął szczękę. – Bo nigdy nie przestałam.

wł. amante, inamorato - kochanka, kochanie

3 komentarze: