piątek, 8 sierpnia 2014

Imagine 46 Louis Part X


    Siedziałem na zimnej ziemi z pustym spojrzeniem skierowanym na ścianę naprzeciwko mnie. Całe moje ciało zdawało się wrosnąć w podłoże. Moje serce biło tak szybko, że miałem wrażenie, że wszyscy mogą zobaczyć przez koszulkę jak gwałtownie porusza się w mojej piersi. Moje dłonie drżały niekontrolowanie. Czułem kroplę potu, która spływała po mojej skroni w kierunku szczęki. Na korytarzu było zupełnie cicho. Nie miałem pojęcia co dzieje się za drzwiami. Być może dalej ją ratują. A może już nie ma kogo ratować. Zacząłem się krztusić, bo wstrzymałem powietrze tak gwałtownie, że zabolało mnie coś w piersi. Gdy w końcu się uspokoiłem jedna z pielęgniarek, która właśnie przechodził rzuciła mi zaciekawione spojrzenie.
    - Wszystko w porządku proszę pana? – Miała jedwabisty głos o najbardziej uspokajającym działaniu jakie można sobie wyobrazić. Jednak na mnie to nie działało. Nieważne jak łagodne było jego brzmienie. Mnie mógł uspokoić tylko jeden głos. I prawdopodobnie już nigdy go nie usłyszę.
    - Nie, nic nie jestem w porządku. Właśnie na Sali umiera miłość mojego życia. Ale proszę nie zawracać sobie mną głowy i wracać do pracy – powiedziałem głosem, który zabrzmiał pusto i boleśnie. Kobieta zdecydowanie nie spodziewała się z mojej strony takiej odpowiedzi, bo rozchyliła swoje różowe wargi w zaskoczeniu. Ludzie pytając się czy wszystko jest w porządku nie oczekują szczerej odpowiedzi. Oczekują uśmiechu i potwierdzenia, że wszystko jest świetnie. Ale ja nie zamierzałem kłamać. Nie miałem na to siły ani ochoty. Po chwili kobieta przełknęła ślinę i znów wyglądała na całkowicie opanowaną. Odwróciłem wzrok i kątem oka zobaczyłem, że siada pod ścianą obok mnie. Nie mogła być starsza ode mnie o więcej niż 4 lata. Wyglądała bardzo młodo.
    - Kiedy mój mąż umierał jedyne o czym myślałam to czym zawiniłam, że los odbiera mi kogoś z kim chciałam spędzić całe życie, a nie krótkie 2 lata – odparła patrząc prosto przed siebie. Przeniosłem na nią swój wzrok. Zastanawiałem się dlaczego mi o tym mówi.
    - Czy ten ból… Czy to kiedyś mija? – wydukałem w końcu. Dziewczyna przymknęła powieki i westchnęła przeciągle. Potem odwróciła się twarzą do mnie przez co była tak blisko, że mógłbym policzyć wszystkie piegi na jej nosie i policzkach. Spojrzała mi prosto w oczy swoimi intensywnie zielonymi tęczówkami i dopiero teraz zauważyłem jak wiele smutku kryło się za pozornie pogodnym wyrazem twarzy.
    - Nie. To nigdy nie mija. Z czasem po prostu akceptujesz ból. Staje się od tak nieodłączną częścią ciebie, że już nie pamiętasz, że kiedyś byłeś szczęśliwy. Ale twój wybranka może mieć jeszcze szansę. Nie chce ci dawać złudnej nadziei, ale w końcu powiedziałeś, że umiera. Jeszcze tutaj jest.
    - Tego do końca nie wiem. – Nie poznawałem własnego głosu. Załamywał się w najmniej oczekiwanym momencie, a jego słabość skazywała na to, że każde słowo wymagało ode mnie energii, którą do te pory spożytkowałem na powstrzymywanie łez. – Jak umarł?
    - Wypadek samochodowy. 5 lat służył w armii, a zabił go pijany kierowca, który wjechał na przeciwny pas. Nie dostał tytułu bohatera wojennego. Po prostu zniknął. Jednego dnia był przy mnie i trzymał mnie w swoich ramionach. Drugiego go już nie było. – Chwyciłem jej dłoń w swoją dwa razy większą i mocno ścisnąłem. Odwzajemniła ten uścisk bez wahania. Rozumieliśmy się bez słów. Byliśmy dwoma skrzywdzonymi duszami. I to, że z pozoru byliśmy sobie obcy nie miało znaczenia. – Jak się poznaliście? – Byłem wdzięczny, że nie zapytała mnie o przyczyny tego w jakim stanie jest moja ukochana. Lub dlaczego już jej nie ma. Gwałtowna fala bólu zalała moje ciało i potrzebowałem dłuższej chwili, żeby się wysłowić. Dziewczyna cierpliwie czekała nie mówiąc ani słowa.
    - Menadżerowie zespołu do którego należę, zorganizowali spotkanie z dziećmi i młodzieżą z Ośrodka dla Osób Niepełnosprawnych. Razem z zespołem robiliśmy sobie zdjęcia i rozmawialiśmy z wszystkimi kiedy usłyszałem jak ktoś gra na pianinie. Tak cicho, że dziwie się, że cokolwiek wtedy usłyszałem. Mam chyba wyczulony słuch, bo sam kiedyś grałem na pianinie. – Uśmiech sam wypłynął na moje usta kiedy pogrążyłem się na chwilę we wspomnieniach. W swojej głowie przeżywałem o wszystko od nowa. – Poszedłem za tym dźwiękiem aż na strych. Siedziała tyłem do mnie i grała na pianinie. Tak niesamowicie jakby to anioł ją natchnął. Słuchałem w ciszy myśląc, że ona nie wie o mojej obecności. Ale jakimś cudem wiedziała i kiedy odezwała się do mnie, nagle przerywając grę, w środku cały drgnąłem. Chciała, żebym został i przysiadł się do niej. Kiedy w końcu ją zobaczyłem poczułem się tak…niesamowicie, Była taka piękna. Jej piękno polegało na prostocie rys jej twarzy, braku makijażu i skromnym czarnym ubraniu. Idealna – szepnąłem jakby do siebie na to wspomnienie. – Zachowywała się tak inaczej. I nie spojrzała na mnie ani razu. Dłużej niż powinno zajęło mi zorientowanie się, że jest niewidoma. Przestraszyłem się. D teraz nie wiem czego i z jakiego powodu. Chyba mnie to przytłoczyło. By wydawała się być taka szczęśliwa i beztroska, a ja akurat przechodziłem trudny okres i nie rozumiałem jak ona może być szczęśliwa posiadając tak mało, a ja tak nieszczęśliwy posiadając tak dużo. Praktycznie stamtąd uciekłem. Ale wróciłem. A ona mnie przyjęła. Robiłem wszystko, żeby tam wrócić i gdzieś tam w między czasie zakochałem się w niej szaleńczo. A potem dowiedziałem się, że ma guza w mózgu. Niemal siłą zaciągnąłem ją do lekarza, gdzie dowiedzieliśmy się, że jeśli nic z tym nie zrobimy to zostaną jej 2 lata życia. Byłem przerażony tym, że mogę ją stracić. Ale ona nie chciała operacji. A ja byłem samolubny i musiałem ją do niej przekonać. Nie chciałem, żeby odeszła tak szybko. Nie mogłem na to pozwolić. Nie byłem, nie jestem i nie będę na to przygotowany. W końcu mi się udało. – Część o naszej wspólnej nocy ominąłem, bo to było wspomnienie, którym nie chciałem się z nikim dzielić. Było zbyt piękne i zbyt żywe w mojej głowie. A teraz ta sama operacja, która miała uratować jej życie – zabija ją. O ile już tego nie zrobiła. – Nigdy nie słyszałem w swoim głosie tyle bólu.
    - A teraz obwiniasz się o to wszystko prawda? – spytała smutno.
    Pokiwałem słabo głową. Rozmowa z nią trochę mnie uspokoiła. Nie owijała w bawełnę i nie próbowała mnie pocieszyć. Mówiła po prostu prawdę i pozwoliła mi wyrzucić z siebie to wszystko. Nawet ni wiedziałem jak bardzo tego potrzebowałem. Powiedzieć w końcu całą tą historię. Istniała nikła możliwość, że dziewczyna poleci do mediów i wszystko wypapla, ale mało mnie to interesowało. Z resztą nie byłem pewien czy ona w ogóle wie kim jestem. Na pewno nie wyglądałem teraz jak gwiazda. Resztki starego Louisa zostawiłem gdzieś pomiędzy pierwszym atakiem bólu, a bezsilnym opadnięciem na kolana.
    - Czy ona wiedziała co do niej czujesz?
    - Powiedziałem jej, że jest najważniejszą rzeczą w moim życiu – urwałem. Zabiłem ją. Te słowa były tak prawdziwe. Nie potrzebowałem trucizn, broni ani pięści, żeby to zrobić. – Ale nigdy nie powiedziałem, że ją kocham. Nie zdążyłem.
    - Jestem pewna, że to wiedziała – powiedziała spokojnie.
    Zacisnąłem dłonie w pięści. Być może. Sam to zasugerowałem w poranek po naszej wspólnej nocy. Ale ona nie chciała mojej miłości. Wręcz zabroniła mi się kochać. Jakby to miało coś zmienić. Kochałem ją jak nic innego na świecie. A teraz pozwoliłem jej odejść. Łzy zebrały się w moich oczach i tym razem nie miałem już siły ich powstrzymywać. Wydałem z siebie dziwny dźwięk pomiędzy łkaniem, a agonalnym jękiem. Czyjeś drobne ramiona przyciągnęły mnie do siebie, a ja skuliłem się jak małe dziecko przyciągnięty do jej klatki piersiowej. Potrzebowałem jej! Byłem potworem. Samolubnym egoistą, który potrzebował jej do życia. Nie mogli mi jej odebrać. Sam ją sobie odebrałeś – powiedział złośliwy głosik w mojej głowie, przynosząc nową falę bólu. Ten głos miał racje. Sam ją sobie odebrałem. To ja ją zabiłem. Ja. Zabiłem. Miłość. Swojego życia. Z a b i ł e m.
    Nagle drzwi otworzyły się gwałtownie. Natychmiast wstałem, chwieją się i wspomagając się na ramieniu osoby, która uświadomiła mi, że nie jestem sam. Chociaż na tą krótką chwilę. Ze środka wyłonił się lekarz trzymając w ręku jakieś papiery i długopis. Wydawał się być okropnie zmęczony, a jego ciemne włosy poprzecinane w niektórych miejscach siwizną, były lekko posklejane potem. Nie śmiałem się odezwać. Nie potrafiłem rozszyfrować jego miny. Nie wiedziałem czy było to dobre zmęczenie, zadowolone z wyników własnej pracy czy też zmęczenie zabarwione porażką. Nigdy w życiu tak mocno się nie modliłem. Lekarz spojrzał znad papierów na mnie i uśmiechnął się smutno. Nie. Nie, nie, nie! Ona nie umarła! NIE UMARŁA!
    - Pan Tomlinson? – Pokiwałam głową czując jak mdłości uniemożliwiają mi sklecenie sensownego zdania. – Mam dla pana przykrą wiadomość. Pańska dziewczyna nie…
    - NIE! – krzyknąłem rzucając się na niego. Dwie pielęgniarki, które właśnie wychodziły z sali i ta z którą wcześniej rozmawiałem z trudem mnie zatrzymały, mimo że wyrywałem się jak szaleniec. Lekarz odsunął się i odetchnął nerwowo.
    - Nie dał mi pan dokończyć. Pańska dziewczyna nie zareagowała zbyt dobrze na jeden ze składników środka usypiającego i dostała poważnych palpitacji serca i krwotoku. Ale żyje. Udało się nam ją uratować. Guz został całkowicie usunięty.
    - Co? – wydukałem słabym głosem osuwając się bezwładnie w ramionach trzech drobnych kobiet.
    - Ona żyje proszę pana. Operacja się udała – powiedział lekarz tym razem ze szczerym uśmiechem, który wywołał zmarszczki wokół jego zmęczonych oczu.
    - Żyje – powtórzyłem pustym głosem. W tym momencie z sali wyszło dwóch lekarzy, którzy prowadzili wózek, na którym leżała drobna postać podłączona do mnóstwa kabelków i kroplówki. Z niedowierzaniem spojrzałem na jej zamknięte oczy, lekko bladą teraz skórę, spokojny wyraz twarzy i klatkę piersiową, która miarowo unosiła się w dół i górę. Dowód na to, że żyje. – Żyje…

 ______________________________________________________________________________

Ba dum tsss tego się nie spodziewaliście XD To nie tak że ja też... ĆŚŚŚ!! To wcale nie było na spontana ;p Bo stwierdziłam, że nie chcę uśmiercać głównej bohaterki, bo jeszcze się nie napisałam w tym imaginie, więc jak się domyślacie jeszcze się będzie dziać :D Nieoczekiwanie wynikło, że jutro jadę z rodzicami w góry na tydzień, ale tata bierze laptopa z internetem, więc miejmy nadzieję, że będę miała z Wam kontakt ;p Chciałam jeszcze powiedzieć, że ja też się za Wami stęskniłam i bardzo mi Was brakowało ;**

18 komentarzy:

  1. Boże, niesamowite. Nie wiem, co mam jeszcze powiedzieć.
    Wierna, płacząca(najpierw ze smutku, potem z radości) Anoma Noma
    ♡♥♡♥♡♥♡

    OdpowiedzUsuń
  2. jakie nieprzewidywalne ;) juz nie moge się doczekać następnej części ;D

    OdpowiedzUsuń
  3. Uwielbiam ten imagine *.* jesteś cudowna ♥ miłego odpoczynku :) ~B. ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Swieeeeeetnyyy :3

    OdpowiedzUsuń
  5. Cudowne, piękne, świetne juz nie wiem jak mam opisać ta serię

    OdpowiedzUsuń
  6. Ojejkuuuu rycze *u* Czekam na nexta. Świetnie piszesz. Miłego wypoczynku :3

    OdpowiedzUsuń
  7. Cieszę się że jej nie zabilas :) Szczerze mówiąc myślałam ze ona umrze a Louis będzie z ta pielegniarka a tu niespodzianka bardzo miła btw :) Baw się dobrze w górach :*
    BCurly

    OdpowiedzUsuń
  8. Moje modlitwy został wysłuchane. Ona żyje. Może teraz da szanse Lou i sobie. Czekam na next.

    OdpowiedzUsuń
  9. Ale świetne *.* kooooocham to! Musisz szybko dodać następną część, bo jestem tak ciekawa co się stanie ;D czekam na next *0* -zachwycony bakłażan

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie pierdol, ona zyje... Kurwa ona zyjen!!! Jessssu! :))))))))

    OdpowiedzUsuń
  11. Ona żyje ! Jak dobrze !!! Miłego wypoczynku :D A. ;*

    OdpowiedzUsuń
  12. aasafjslifughvkladfuvbg
    Żyje.
    W sumie nie mogło być inaczej, bo miała byś wiele na sumieniu.
    Genialnie piszesz, nigdy nie przestawaj

    OdpowiedzUsuń
  13. I znowu przez ciebie płacze :P
    To było po prostu genialne!
    Kocham i zapraszam do sb, Ola :$

    OdpowiedzUsuń
  14. Uwielbiam te rozdzialy z Lou są takie prawdziwe, takie opowiadające o losach człowieka, KOCHAM do nastepnego:) /aga

    OdpowiedzUsuń
  15. umieram
    totalna perfekcja
    dlaczego mi to robisz
    @ilypena

    OdpowiedzUsuń
  16. Kocham Cię bardzo mocno ♥ masz ogromny talent i pomysł na opowiadania. Super :) czekam na next ♡

    OdpowiedzUsuń