Nie
zmrużyłem oka od ponad doby, ale nie miało to dla mnie żadnego znaczenia.
Czułem się rozbudzony jak nigdy wcześniej. Bałem się zasnąć, bo mógłbym ominąć
moment kiedy się obudzi. A chciałem być pierwszą osobą, której głos usłyszy po
przebudzeniu. Siedziałem na brzegu jej łóżka i wałczyłem z ogromną potrzebą
wzięcia jej za rękę. Jednak nie miałem wystarczająco dużo odwagi. To głupie,
ale miałem wrażenie, że jeżeli zrobię coś nie tak to ona tak po prostu zniknie.
I chociaż wiedziałem, że to absurdalne to nie potrafiłem zaryzykować. Ostatnio
kiedy to zrobiłem omal jej nie strąciłem. Nie wiem co bym zrobił, gdyby lekarz
oznajmił mi wtedy jednak, że operacja się nie powiodła i straciła życie.
Prawdopodobnie wyrwałbym się trzem szczupłym pielęgniarkom i wyżył na lekarzu,
który nic nie zawinił poza tym, że na moją prośbę chciał przedłużyć życie komuś
kto był dla mnie wszystkim. Zdążyłem się przyzwyczaić do myśli, że ona mogła
już odejść, więc uwierzenie, że się myle, że ona żyje i ma teraz przed sobą
długie lata bez strachu i napięcia spowodowanego widmem śmierci, które się nad
nią unosiło, było dla mnie więcej niż trudne w pierwszej chwili. Ale teraz już
wierzyłem. Potrzebowałem jeszcze tylko spojrzeć w jej oczy, żeby zyskać pewność
i bez wahania porwać ją w swoje ramiona. Schowałem twarz w dłoniach, bo byłem
tak zmęczony, że coraz trudniej było mi z tym walczyć. Może się jednak chociaż
zdrzemnę? Tylko na chwile...chwileczkę...
Głośny krzyk gwałtownie wyrwał mnie ze snu. Otworzyłem oczy i zerwałem się szybko z łóżka, chaotycznie rozglądając się po pomieszczeniu i szukając zagrożenia. Nagle jakby cos sobie uswiadomiłem. Jakby w spowolnionym tempie obrociłem głowę w kierunku dziewczyny, która leżała na łóżku i aż musiałem złapać się krawędzi łóżka, bo inaczej moje słabe nogi by mnie nie utrzymały. Serce bilo mi w piersi jak dzwon, a krew szumiała w uszach. Spojrzałem jej w oczy. A ona spojrzała w moje. Zamarłem. A ona była przerażona. Jej tęczówki latały to w jedna to w druga stronę, co jakiś czas zatrzymując się na mnie, po czym kontynuowały swoją wędrówkę. Jej pierś unosiła się tak szybko, że krztusiła się lekko, bo nie potrafiła złapać właściwego oddechu. Stałem nieruchomo wsłuchując się w piszczenie aparatury, która wyraźnie wskazywała, że coś jest nie tak. Przełknąłem ślinę, kiedy oczy (t.i.) zatrzymały się w końcu na mnie i juz tam zostały. Były tak szeroko otwarte, że jej rzęsy prawie obijały się o delikatna skore jej luku brwiowego.
- K-kim jesteś? - spytała tak przerażonym głosem, że poczułem bolesny ucisk w piersi.
- Louis... To ja Louis. - Jej twarz nieco się uspokoiła, a oczy jeszcze dokładniej śledziły każdą krzywiznę mojego ciała. - Nie bój się...wszystko będzie dobrze... Czy ty...czy ty naprawdę mnie widzisz? - wydukałem w końcu.
Dreszcz, który ją przeszedł i jeszcze szybsze dźwięki dobiegające z aparatury uświadomiły mi ostatecznie, ze tak. Spróbowałem do niej podejść, ale wzdrygnęła się i wcisnęła w ramę łóżka ze strachem wypisanym w jej delikatnych rysach, który łamał moje serce. Wziąłem głęboki wdech i szybko przeanalizowałem sytuacje. Za nic w świecie nie chciałem jej ponownie przestraszyć.
- Zamknij oczy - powiedziałem w końcu.
- Ale... - zaprotestowała.
- Zaufaj mi.
Widziałem na jej twarzy jak ze sobą walczy. W końcu cos w moim spojrzeniu chyba ja uspokoiło, bo zacisnęła dłonie w pięści i zamknęła powieki. Wtedy powoli do niej podszedłem i usiadłem na jej łóżku. Delikatnie sięgnąłem po jej dłoń i obserwowałem jej reakcje. Troche się uspokoiła kiedy zacząłem ostrożnie głaskać kciukiem grzbiet jej dłoni.
- Wszystko jest dobrze, tylko nie otwieraj na razie oczu, jeśli nie jesteś na to gotowa. - Słuchałem jak jej serce powoli się uspokaja dzięki urządzeniom, do których była podpięta.
- Wiedziałeś, ze odzyskam wzrok? Wiedziałeś?! - zapytała spanikowana mocno ściskając moją dłoń.
- Nie wiedziałem. Była taka możliwość, ale nie wierzyłem w to, bo to było zbyt niemożliwe... - odparłem z kompletną pustką w głowie.
- Bo - Boje się. Nie chce otwierać oczu. To wszystko jest obce i takie... Dziwne. I ty jesteś dziwny... Inaczej to sobie wszystko wyobrażałam... - mruczała pod koniec bardziej do siebie niż do mnie.
- Zawiodłem twoje oczekiwania? - spytałem bez humoru.
Wtedy obróciła się do mnie i otworzyła oczy. Zacisnęła zęby, a ja wiedziałem, że to dlatego, że tym razem była tak samo przerażona. Jednak miałem wrażenie, że im dłużej patrzyła mi w oczy tym bardziej się uspokajała chociaż mogły to być tylko moje pobożne życzenia. Nagle ostrożnie sięgnęła dłońmi do mojej twarzy i zaczęła ją ostrożnie badać. Przesuwała palcami po moich policzkach pokrytych lekkim zarostem, po ustach, po nosie, szczęce, a nawet brwiach. Wtedy na jej twarzy pojawiło się coś w rodzaju ulgi.
- To naprawdę ty - westchnęła i przyciągnęła mnie do siebie. Zaskoczony, ale szczęśliwy objąłem ja delikatnie.
- Oczywiście, że ja - szepnąłem jej do ucha i usłyszałem jak bierze głęboki wdech. - Musze powiedzieć lekarzom, że się obudziłaś i...i ze widzisz. Dla nich to tez będzie duże zaskoczenie...
- Zaskoczenie? - Odsunęła się ode mnie lekko i zamknęła oczy chyba po to, żeby poczuć się pewniej. - Louis po kilkunastu latach w ciemności nagle tak po prostu zaczęłam widzieć!! Ja... Ja nie chce... Ja się boje...
- Musisz coś wiedzieć. Lekarze ledwo cię uratowali, bo podczas operacji źle zareagowałaś na jakąś substancje w środku usypiającym i dostałaś palpitacji serca i dodatkowo krwotoku. Wiesz co czułem kiedy przez krotka chwile myślałem że umierasz albo że już umarłaś? Przerażenie. Wiec nie mów mi tutaj o takich rzeczach kiedy przeżyłaś operacje, usunęli ci guza i jesteś całkowicie zdrowa i jeszcze odzyskałaś wzrok chociaż na początku na pewno nie będzie ci z tym łatwo! Strach jest wtedy kiedy myśli się, że straciło sę najważniejszą osobę w całym swoim życiu. A teraz wybacz, ale idę po lekarza - burknąłem wściekły na nią i na samego siebie, ze prawie zacząłem na nią krzyczeć.
Wypadłem z jej pokoju jak tornado i zacząłem wołać pielęgniarkę. Po chwili podbiegła do mnie ta, z która rozmawiałem pod sala operacyjna.
- Coś się stało? - spytała zaalarmowana.
- Nie, po prostu w obudziła. I jeszcze jedno. Ona...odzyskała wzrok - dodałem wciąż nieco oszołomiony. Oczy pielęgniarki rozszerzyły się w szoku.
- Jak...jak to? - spytała.
- Kiedy wycięliśmy jej guza, nic nie stało już na przeszkodzie w przesyłaniu impulsów z jej oczu do mózgu. Wiec to oczywiste, ze teraz widzi - powiedział lekarz, który niewiadomo kiedy dołączył do naszej dwójki.
- Wiedział pan od początku, że tak będzie? - Spojrzałem na niego z niedowierzaniem.
- Ja tak i myślałem, że wasz lekarz również was o tym poinformował. - Mężczyzna uniósł brwi.
- Powiedział tylko, że jest taka możliwość...
- Która wynosiła ponad 90% panie Tomlinson - poprawił mnie.
To uderzyło we mnie natychmiast. To był błąd tamtego lekarza. Czy jeśli (t.i.) wiedziałaby jak duże są szanse na odzyskanie przez nią wzroku to czy zgodziłaby się na operacje? Znałem odpowiedz i to wcale nie poprawiło mi humoru. Nie. Powiedziałaby nie.
- Skoro się obudziła to będziemy musieli przeprowadzić kilka badań. Pan w tym czasie tutaj zaczeka - powiedział i kiwnął głową pielęgniarce. Po chwili zniknął w pokoju, w którym leżała (t.i.).
- Ona mnie znienawidzi - powiedziałem pustym drżącym głosem. Usiadłem na najbliższym krzesełku na korytarzu i wplotłem dłonie we włosy, lekko krótsze niż ostatnio, bo Lou w końcu nie wytrzymała i zrobiła z nimi porządek. Lekki, ale jednak.
- Dlaczego miałaby to zrobić?
- Bo ona nie chce widzieć! Od początku nie chciała. Tego bała się bardziej niż śmierci... - wydukałem. Pielęgniarka kucnęła przy mnie i rozejrzała się po korytarzu.
- Zaraz będę musiała iść, bo już dostałam jedną reprymendę za to, że przerwałam prace, żeby z tobą porozmawiać. Co nie znaczy, że to nie było tego warte. Musisz cos sobie uzmysłowić. Ona może znienawidzić fakt, ze widzi. Ale nie znienawidzi ciebie. Jeżeli jest tak jak myślę i zgodziła się na te operacje głownie przez wzgląd na ciebie to znaczy, że ty też jesteś dla niej tak samo ważny jak ona dla ciebie. O ile nie bardziej. Nie potrafiłaby cię znienawidzić. Teraz musisz tylko nauczyć ją rozumieć to co widzi i czego na początku będzie się bać i sprawić, żeby to pokochała. Ale jestem pewna, że ci się uda. Wierze w ciebie.
Potem po prostu poszła. Patrzyłem za nią dopóki nie zniknęła za zakrętem i dokładnie przemyślałem jej słowa. Miała racje. A ja miałem tego dosyć. Nic mnie nie obchodzi, że zabroniła mi się w niej zakochać. Zrobiłem to już dawno i będę jej to mówić tak długo i często aż w końcu zrozumie, ze nic tego nie zmieni. I być może odwzajemni moje uczucia. Bo było już tak źle, że teraz powinno być tylko lepiej. Gdyby tylko życie zawsze funkcjonowało tak jakbyśmy tego chcieli.
Głośny krzyk gwałtownie wyrwał mnie ze snu. Otworzyłem oczy i zerwałem się szybko z łóżka, chaotycznie rozglądając się po pomieszczeniu i szukając zagrożenia. Nagle jakby cos sobie uswiadomiłem. Jakby w spowolnionym tempie obrociłem głowę w kierunku dziewczyny, która leżała na łóżku i aż musiałem złapać się krawędzi łóżka, bo inaczej moje słabe nogi by mnie nie utrzymały. Serce bilo mi w piersi jak dzwon, a krew szumiała w uszach. Spojrzałem jej w oczy. A ona spojrzała w moje. Zamarłem. A ona była przerażona. Jej tęczówki latały to w jedna to w druga stronę, co jakiś czas zatrzymując się na mnie, po czym kontynuowały swoją wędrówkę. Jej pierś unosiła się tak szybko, że krztusiła się lekko, bo nie potrafiła złapać właściwego oddechu. Stałem nieruchomo wsłuchując się w piszczenie aparatury, która wyraźnie wskazywała, że coś jest nie tak. Przełknąłem ślinę, kiedy oczy (t.i.) zatrzymały się w końcu na mnie i juz tam zostały. Były tak szeroko otwarte, że jej rzęsy prawie obijały się o delikatna skore jej luku brwiowego.
- K-kim jesteś? - spytała tak przerażonym głosem, że poczułem bolesny ucisk w piersi.
- Louis... To ja Louis. - Jej twarz nieco się uspokoiła, a oczy jeszcze dokładniej śledziły każdą krzywiznę mojego ciała. - Nie bój się...wszystko będzie dobrze... Czy ty...czy ty naprawdę mnie widzisz? - wydukałem w końcu.
Dreszcz, który ją przeszedł i jeszcze szybsze dźwięki dobiegające z aparatury uświadomiły mi ostatecznie, ze tak. Spróbowałem do niej podejść, ale wzdrygnęła się i wcisnęła w ramę łóżka ze strachem wypisanym w jej delikatnych rysach, który łamał moje serce. Wziąłem głęboki wdech i szybko przeanalizowałem sytuacje. Za nic w świecie nie chciałem jej ponownie przestraszyć.
- Zamknij oczy - powiedziałem w końcu.
- Ale... - zaprotestowała.
- Zaufaj mi.
Widziałem na jej twarzy jak ze sobą walczy. W końcu cos w moim spojrzeniu chyba ja uspokoiło, bo zacisnęła dłonie w pięści i zamknęła powieki. Wtedy powoli do niej podszedłem i usiadłem na jej łóżku. Delikatnie sięgnąłem po jej dłoń i obserwowałem jej reakcje. Troche się uspokoiła kiedy zacząłem ostrożnie głaskać kciukiem grzbiet jej dłoni.
- Wszystko jest dobrze, tylko nie otwieraj na razie oczu, jeśli nie jesteś na to gotowa. - Słuchałem jak jej serce powoli się uspokaja dzięki urządzeniom, do których była podpięta.
- Wiedziałeś, ze odzyskam wzrok? Wiedziałeś?! - zapytała spanikowana mocno ściskając moją dłoń.
- Nie wiedziałem. Była taka możliwość, ale nie wierzyłem w to, bo to było zbyt niemożliwe... - odparłem z kompletną pustką w głowie.
- Bo - Boje się. Nie chce otwierać oczu. To wszystko jest obce i takie... Dziwne. I ty jesteś dziwny... Inaczej to sobie wszystko wyobrażałam... - mruczała pod koniec bardziej do siebie niż do mnie.
- Zawiodłem twoje oczekiwania? - spytałem bez humoru.
Wtedy obróciła się do mnie i otworzyła oczy. Zacisnęła zęby, a ja wiedziałem, że to dlatego, że tym razem była tak samo przerażona. Jednak miałem wrażenie, że im dłużej patrzyła mi w oczy tym bardziej się uspokajała chociaż mogły to być tylko moje pobożne życzenia. Nagle ostrożnie sięgnęła dłońmi do mojej twarzy i zaczęła ją ostrożnie badać. Przesuwała palcami po moich policzkach pokrytych lekkim zarostem, po ustach, po nosie, szczęce, a nawet brwiach. Wtedy na jej twarzy pojawiło się coś w rodzaju ulgi.
- To naprawdę ty - westchnęła i przyciągnęła mnie do siebie. Zaskoczony, ale szczęśliwy objąłem ja delikatnie.
- Oczywiście, że ja - szepnąłem jej do ucha i usłyszałem jak bierze głęboki wdech. - Musze powiedzieć lekarzom, że się obudziłaś i...i ze widzisz. Dla nich to tez będzie duże zaskoczenie...
- Zaskoczenie? - Odsunęła się ode mnie lekko i zamknęła oczy chyba po to, żeby poczuć się pewniej. - Louis po kilkunastu latach w ciemności nagle tak po prostu zaczęłam widzieć!! Ja... Ja nie chce... Ja się boje...
- Musisz coś wiedzieć. Lekarze ledwo cię uratowali, bo podczas operacji źle zareagowałaś na jakąś substancje w środku usypiającym i dostałaś palpitacji serca i dodatkowo krwotoku. Wiesz co czułem kiedy przez krotka chwile myślałem że umierasz albo że już umarłaś? Przerażenie. Wiec nie mów mi tutaj o takich rzeczach kiedy przeżyłaś operacje, usunęli ci guza i jesteś całkowicie zdrowa i jeszcze odzyskałaś wzrok chociaż na początku na pewno nie będzie ci z tym łatwo! Strach jest wtedy kiedy myśli się, że straciło sę najważniejszą osobę w całym swoim życiu. A teraz wybacz, ale idę po lekarza - burknąłem wściekły na nią i na samego siebie, ze prawie zacząłem na nią krzyczeć.
Wypadłem z jej pokoju jak tornado i zacząłem wołać pielęgniarkę. Po chwili podbiegła do mnie ta, z która rozmawiałem pod sala operacyjna.
- Coś się stało? - spytała zaalarmowana.
- Nie, po prostu w obudziła. I jeszcze jedno. Ona...odzyskała wzrok - dodałem wciąż nieco oszołomiony. Oczy pielęgniarki rozszerzyły się w szoku.
- Jak...jak to? - spytała.
- Kiedy wycięliśmy jej guza, nic nie stało już na przeszkodzie w przesyłaniu impulsów z jej oczu do mózgu. Wiec to oczywiste, ze teraz widzi - powiedział lekarz, który niewiadomo kiedy dołączył do naszej dwójki.
- Wiedział pan od początku, że tak będzie? - Spojrzałem na niego z niedowierzaniem.
- Ja tak i myślałem, że wasz lekarz również was o tym poinformował. - Mężczyzna uniósł brwi.
- Powiedział tylko, że jest taka możliwość...
- Która wynosiła ponad 90% panie Tomlinson - poprawił mnie.
To uderzyło we mnie natychmiast. To był błąd tamtego lekarza. Czy jeśli (t.i.) wiedziałaby jak duże są szanse na odzyskanie przez nią wzroku to czy zgodziłaby się na operacje? Znałem odpowiedz i to wcale nie poprawiło mi humoru. Nie. Powiedziałaby nie.
- Skoro się obudziła to będziemy musieli przeprowadzić kilka badań. Pan w tym czasie tutaj zaczeka - powiedział i kiwnął głową pielęgniarce. Po chwili zniknął w pokoju, w którym leżała (t.i.).
- Ona mnie znienawidzi - powiedziałem pustym drżącym głosem. Usiadłem na najbliższym krzesełku na korytarzu i wplotłem dłonie we włosy, lekko krótsze niż ostatnio, bo Lou w końcu nie wytrzymała i zrobiła z nimi porządek. Lekki, ale jednak.
- Dlaczego miałaby to zrobić?
- Bo ona nie chce widzieć! Od początku nie chciała. Tego bała się bardziej niż śmierci... - wydukałem. Pielęgniarka kucnęła przy mnie i rozejrzała się po korytarzu.
- Zaraz będę musiała iść, bo już dostałam jedną reprymendę za to, że przerwałam prace, żeby z tobą porozmawiać. Co nie znaczy, że to nie było tego warte. Musisz cos sobie uzmysłowić. Ona może znienawidzić fakt, ze widzi. Ale nie znienawidzi ciebie. Jeżeli jest tak jak myślę i zgodziła się na te operacje głownie przez wzgląd na ciebie to znaczy, że ty też jesteś dla niej tak samo ważny jak ona dla ciebie. O ile nie bardziej. Nie potrafiłaby cię znienawidzić. Teraz musisz tylko nauczyć ją rozumieć to co widzi i czego na początku będzie się bać i sprawić, żeby to pokochała. Ale jestem pewna, że ci się uda. Wierze w ciebie.
Potem po prostu poszła. Patrzyłem za nią dopóki nie zniknęła za zakrętem i dokładnie przemyślałem jej słowa. Miała racje. A ja miałem tego dosyć. Nic mnie nie obchodzi, że zabroniła mi się w niej zakochać. Zrobiłem to już dawno i będę jej to mówić tak długo i często aż w końcu zrozumie, ze nic tego nie zmieni. I być może odwzajemni moje uczucia. Bo było już tak źle, że teraz powinno być tylko lepiej. Gdyby tylko życie zawsze funkcjonowało tak jakbyśmy tego chcieli.
_____________________________________________________________________
Bardzo Was przepraszam jeśli coś jest nie tak z tym imaginem, ale dodaje go w średnio dogodnych warunkach z tatą, który pospiesza mnie nad uchem no bo przecież musimy zrobić spacer po wszystkich kuźwa górach po kolei, a kij mu w ucho! Mam nadzieję, że mimo wszystko coś wyszlo z tej części... W każdym razie dziękuje Wam za 220 tysięcy wyświetleń! Jesteście najlepsi! <3
Genialne. Kocham te historie.
OdpowiedzUsuńsuper czekam na dalsze części ;)
OdpowiedzUsuńSuper uwielbiam te imaginy rozdziały z Lou i będę powtarzac to pod każdym rozdziałem, do nastepnego:) /aga
OdpowiedzUsuńOna miała umrzeć. Ona miała umrzeć! Kochana Ewo, kochana Forever Dreamer!
OdpowiedzUsuńMiałaś ją zabić! Nie wybaczę ci tego, no!
Jestem zła i wściekła i wkurzona i ugh!
A TY JESZCZE TAK ŁADNIE NAPISAŁAŚ ŻE JEDNAK ŻYJE. JAK MOGŁAŚ?
To było takie słodkie, takie wzruszające, takie poruszające...
I tak pięknie napisane.
Ale ona miała umrzeć.
Napisz w końcu jakiś imagin, gdzie ktoś umiera! Bardzo bardzo bardzo bardzo bardzo bardzo bardzo bardzo proszę!
Jezu kocham cię tak bardzo, że aż cię nienawidzę ksadhiwofyqwuiofgtakfjgalfiuqwtyjfgskfjgtwurtweufgteuif
I już nie wiem co jest gorsze, to że jednak bohaterka nie umarła, czy to, że napisałaś tak pięknie jej życie po operacji.
Ugh.
Pozdrawiam,
Earnest - która jest zła i będzie ci to wypominać, przy każdej okazji.
Te opowiadanie jest takie przejmujące ;-;
OdpowiedzUsuńNigdy nie wiem co powiedzieć...
Po prostu odbierasz mi mowę ;)
Kocham i życzę weny!
Ola :$
Boże boże boże boże *-* aaaaaaale piękneeeee!!!! Naprawdę świetnie napisane i w ogóle takie wzruszające i w ogóle hsvocoanwkgbvmzkwian! Czytam opowiadania na tym blogu już od jakiegoś czasu i poczułam z tobą.. więź(nie wiem jak to dokładnie nazwać) i to jest takie cudowne :D Wcześniej nie dawałam komentarzy (przepraszam), ale teraz normalnie nie mogę nie dać chociaż krótkiej opinii.. jestem z ciebie cholernie dumna, bo bardzo wyćwiczyłaś swoje pisanie, brawo :)! Dziękuję Ci, że znalazłaś czas, żeby wejść na bloga *padam przed tobą na kolana*. Miłego spacerowania po górach :)! ~B. ;*
OdpowiedzUsuńTo jest takie piękne i bardzo się cieszę że jednak ona żyje :D czekam na next :*
OdpowiedzUsuńNie mogłam się już doczekać tej częś i. Jest poprostu genialna. Błagam cię dodaj jak najszybciej kolejną część bo nie wytrzymam :-) Kocham ten imagin <3<3<3<3
OdpowiedzUsuńJak na takie warunki to część naprawde dobra , to opowiadanie wgl jest inne ! Ale uwielbiam je czytać ! A. ;*
OdpowiedzUsuńJak zwykle się nie zawiodlam .Świetna czesc .Bardzo się cieszę ze.dziewczyna zyje .Mam nadzieje ze teraz nie będzie tak źle .Ostatnio jestem w nastroju na takie romantyczne historie ala żyli długo i szczęśliwie .Pozostaje mi tylko czekać na nastepna czesc i powodzenia w chodzeniu po gorach :):*
OdpowiedzUsuńBCurly
Nie zawiodłaś... Jest rewelacyjna! Tak się wkręcilam czytając ten rozdział co ja mowie rozdział.. Wszystkie rozdziały :D zawsze jak je czytam mam wrażenie ze jest w nich tyle emocji i nawet ja sama czasem z nimi sb nie radzę.. Piszesz rewelacyjnie i mam nadzieję ze niebawem, pojawi się kolejny rozdział ;) pozdrawiam i cierpliwości do taty :p An
OdpowiedzUsuńRewelacja! Az idk co napisac :)
OdpowiedzUsuńCudowne, cudowne :))
OdpowiedzUsuńooooo mój Boże *-* <3 <3 <3
OdpowiedzUsuńGenialny <33
OdpowiedzUsuńPrzepiękny kiedy next????
OdpowiedzUsuńCudny <3
OdpowiedzUsuń