czwartek, 26 czerwca 2014

Imagine 46 Louis Part II

              Nie mogłem spać już drugą noc z rzędu. Wyrzuty sumienia wyżerały mnie od środka. Tarłem swoje czoło dłonią, marząc o tym, żeby po prostu zniknąć. Albo chociaż cofnąć czas. Gdybym od początku wiedział, że jest niewidoma potraktowałbym to wszystko zupełnie inaczej. Byłbym delikatniejszy. A zachowałem się jak ostatni idiota. Nie było nawet słów, które wyraziłyby jak bardzo było mi wstyd. Nie chciałem wiedzieć co musiała sobie o mnie pomyśleć. Pewnie tylko na zewnątrz grała twardą i uśmiechniętą, a w środku cierpiała z powodu niesprawności swoich oczu. Pewnie nawet nie wiedziała jak piękna była. Życie potrafiło być prawdziwym potworem dla niektórych z nas. Przewróciłem się na drugi bok. Dzisiaj wieczorem stąd wyjeżdżaliśmy. Miałem ostatnią okazję, żeby… Właściwie żeby co? Odkąd tylko obudziłem się dziś rano czułem wewnętrzną potrzebę pójścia tam jeszcze raz. Chciałem to jakoś sprostować, przeprosić, że tak uciekłem. Nawet nie zapytałem jej o imię. Naprawde zwariuje. Ponownie zmieniłem pozycję chociaż wiedziałem, że to bezcelowe. Tej nocy też się nie wyśpię jak poprzedniej. Musiałem coś z tym zrobić. Pewnie okropnie ją uraziłem, a jej życie było już przecież wystarczająco trudne i bez mojego szczeniackiego zachowania. Musiałem coś z tym zrobić. Po prostu musiałem.
                 Rano mieliśmy wolne, więc korzystając z okazji wstałem bardzo wcześnie, nawet Paul i reszta jeszcze spała, a obok ochrony w hotelu przemknąłem bez problemu. Wyszedłem tylnym wyjściem, które pokazała mi jakaś starsza pani, która na pewno nie wiedziała kim jestem, więc miałem szansę, że dostane się do Ośrodka dla Osób Niepełnosprawnych bez wiedzy nikogo. Zaryzykowałem i wziąłem taksówkę. Szczęście rzeczywiście mi sprzyjało, bo kierowca nawet na mnie nie spojrzał, z resztą sądząc po jego wieku i tak by nie wiedział kim jestem. Poprosiłem go, żeby podjechał dosłownie ulicę od Ośrodka. W pierwszym momencie chciałem kupić jej kwiaty. Na pewno by się ucieszyła. I wtedy przypomniałem sobie, że i tak by ich nie zobaczyła. Co jej po jakiś chwastach skoro jedyne co może zrobić to ich dotknąć? Powinienem zacząć myśleć, bo jeżeli chodzi o tą biedną dziewczynę to popełniłem już stanowczo za dużo błędów. Założyłem kaptur i praktycznie pobiegłem tam, mając nadzieje, że uda mi się uniknąć zauważenia przez kogoś. Kochałem swoich fanów, ale naprawdę potrzebowałem samotności w tym momencie. Otwierając główne drzwi spojrzałem w bezchmurne niebo jakby w podzięce za to, że los mi sprzyjał. Powitał mnie zapach starych, drewnianych mebli i chłód pochodzący od potężnych murów tego budynku. Rozejrzałem się niepewnie. W miejscu gdzie poprzednim razem siedziała miła starsza pani i powitała nas wręczając nam plakietki gości przez okienko, było pusto. Musiałem radzić sobie sam. Poszedłem w kierunku pokoju wspólnego, to było jedyne miejsce, do którego wiedziałem jak dojść. W środku zastałem kilka dzieci bawiących się na wykładzinie i chłopaka na wózku, wyglądającego na jakieś 8 lat, który szperał w kasetach z filmami. Niepewnie przemierzyłem dzielącą nas drogę i kucnąłem, żeby podać mu film z najniższej półki, do którego próbował dosięgnąć.
                - Dzięki. Jesteś nowym opiekunem? Ostatni odszedł po 2 miesiącach. Nie lubił bliźniaczek Smith, to pewnie przez nie - powiedział chłopak patrząc na mnie w dół, bo wciąż kucałem.
                - Nie, szukam pewnej dziewczyny. Wczoraj przez przypadek na nią trafiłem i potraktowałem ją bardzo niegrzecznie - przyznałem się.
                - Przyszedłeś ją przeprosić? - spytał patrząc na mnie mądrymi oczami zza okrągłych okularów. Pokiwałem głową. - Jak ma na imię?
                - Nawet nie wiem. Pomożesz mi ją znaleźć? Jest bardzo ładna i pięknie gra na pianinie. No i jest niewidoma - dodałem chociaż te słowa ciężko przeszły mi przez gardło. Chłopak przez chwile się zastanawiał. W końcu coś błysnęło w jego inteligentnych, zielonych oczach.
                - To na pewno (T.I.). Opiekuje się Klausem jak bliźniaczek nie ma. Kiedyś próbowała nauczyć mnie grać, ale ja wole jej słuchać. Ostatnio gra coraz rzadziej, bo mówi, że nie ma dla kogo. A my wszyscy lubimy jak ona gra. Bo ona nie widzi naszych reakcji i myśli, że nam się nie podoba - powiedział smutno. Otworzyłem szerzej oczy. Sama myśl, że komuś mogła się nie podobać jej muzyka była dla mnie absurdalna. To jak grała.. Dla mnie to była magia, a jej umiejętności czymś co było odległe i poza moim zasięgiem. Całe życie zajęłoby mi chyba dojście do jej poziomu.
                - A wiesz gdzie ona teraz jest? - zapytałem go. Miałem wrażenie, że chłopiec jak najbardziej chciał przedłużyć naszą rozmowę. Pewnie rzadko miał do czynienia z kimś nowym, codziennie musiał oglądać te same twarze. Nie widziałem go wczoraj, poznawałem tylko dzieci, które bawiły się na dywanie, ale one były zbyt zajęte sobą, żeby mnie zauważyć. Zrobiło mi się żal chłopaka.
                - Będziesz musiał wejść na pierwsze piętro, ale dalej nie wiem gdzie. Nigdy tam nie byłem - powiedział smutno patrząc w dół na swoje nieruchome i słabe nogi na wózku. Uśmiechnąłem się do niego lekko.
                - A chciałbyś? - Otworzył szeroko oczy i pokiwał gwałtownie głową z podekscytowaniem.
                Położyłem palec na ustach na znak, żeby był cicho i wstałem. Przepuściłem chłopaka, żeby pojechał jako pierwszy. Podjechaliśmy aż pod same schody, a wtedy spojrzał na mnie z nadzieją. Nie potrafiłbym nie spełnić jego marzenia. Może to było małe, głupie życzenie dla kogoś normalnego. Ale on nie mógł tak po prostu wstać i wejść po tych schodach. Dla niego to było coś odległego i niemożliwego. Wziąłem go na ręce tak jak wielokrotnie wcześniej swoje siostry. Chłopak owinął ręce wokół mojej szyi, a ja podtrzymując go jedną, w drugą dłoń złapałem jego wózek. Był tak radosny jakby to było wielkie i emocjonujące wydarzenie. Cóż, dla niego było. Wszedłem po schodach na pierwsze piętro i ostrożnie posadziłem chłopaka z powrotem w wózku.
                - Dzięki - powiedział z szerokim uśmiechem - Chodźmy poszukać Twojej dziewczyny.
                Byłem tak zaskoczony, że nawet nie zdążyłem tego sprostować, bo ten już pędził do przodu w kierunku pokoi. Pobiegłem, żeby się z nim wyrównać i wtedy zza otwartych drzwi ktoś wyszedł wpadając prosto na mnie. Przytrzymałem tego kogoś, bo odrzuciło go tak mocno, że mógłby skończyć na ziemi.
                - O, (T.I.), szukaliśmy Cię! - zawołał chłopiec, a ja zdałem sobie, że osoba, którą trzymam w ramionach to ta sama dziewczyna od której uciekłem dwa dni temu. Delikatnie ją puściłem upewniając się, że stoi stabilnie. Jej oczy były prawdopodobnie najpiękniejszymi jakie w życiu widziałem i tym bardziej żałowałem, że nigdy nie spojrzą w moje. Ani żadne inne. Dziewczyna uśmiechnęła się delikatnie i obróciła głowę w kierunku, z którego pochodził głos chłopczyka.
                - Cześć Riker! Co Ty tu robisz? - spytała. To że jej wzrok był utkwiony w martwym punkcie mnie przerażało.
                - Twój chłopak wniósł mnie na górę. On chce Cię przeprosić, musisz mu wybaczyć, bo później musi mnie znieść - powiedział mądrym tonem. Nie mogłem się nie uśmiechnąć.
                - Mój chłopak? – spytała zdezorientowanym tonem.
                - To ja. Louis. 2 dni temu… Chciałem z Tobą porozmawiać - wydukałem w końcu. - To znaczy jeśli masz czas…
                - Oczywiście, że mam. Riker tamte drzwi prowadzą do pokoju Sammy, poczekasz tam grzecznie aż Louis będzie mógł Cię znieść? - spytała, a ja drgnąłem kiedy użyła mojego imienia. Chłopak pokiwał głową i odjechał machając mi jeszcze z uśmiechem. Dziewczyna wróciła do swojego pokoju, a ja niepewnie podążyłem za nią. Doszła do swojego łóżka jakby wszystko widziała, normalnym tempem bez żadnych pomocy. Każdy mógłby pomyśleć, że dziewczyna widzi. Wszystko w jej pokoju było idealnie ułożone i miało swoje miejsce. Miała mnóstwo płyt. Odważyłbym się powiedzieć, że niewiele brakowało jej do setki. Usiadłem niepewnie na krześle przy jej biurku. – Miło, że przyszedłeś. Za co chciałeś mnie przeprosić? – spytała marszcząc lekko brwi.
                - Za to jak się zachowałem dwa dni temu. Powinienem mieć trochę taktu… Nie miałem pojęcia, że Ty…że nie…
                - Jestem niewidoma, to nie jest koniec świata. - Uśmiechnęła się z politowaniem. Spojrzałem na nią dziwnie. Jakbym ja był na jej miejscu użalałbym się nad sobą aż wszyscy mieliby mnie dość. Ona traktował jakby to było coś zupełnie normalnego. Jakby nie odróżniało jej to od innych i w niczym nie przeszkadzało.
                - W każdym razie przepraszam, że uciekłem i podsłuchiwałem jak grasz. - Przygryzłem wargę nie wiedząc czy powinienem coś jeszcze dodać. Dziewczyna bez problemu odnalazła po prawej stronie czarną, puszystą poduszkę i przytuliła ją do siebie. Wydawało mi się, że jest zaskoczona, że ją przepraszam. Zastanowiło mnie to. Wydaje mi się, że nie była przyzwyczajona do tego, że ktoś przeprasza ją za to, że źle ją potraktował ze względu na to, że nie widzi.
                - Nic nie szkodzi – powiedziała w końcu. Bawiła się rogiem poduszki i przechyliła lekko głowę na bok. – Dlaczego właściwie przestałeś wtedy grać? Na początku myślałam, że zapomniałeś jak to dalej szło, ale potem uzmysłowiłam sobie, że to była powtórka refrenu, który zagrałeś chwilę wcześniej. Więc dlaczego?
                - Bo nie potrafiłem zrozumieć dlaczego wydawałaś się taka szczęśliwa. Nie wiem dlaczego, ale wydawało mi się, że taka osoba jak Ty powinna być nieszczęśliwa. Kolejny powód, dla którego powinienem Cię przeprosić. Nie powinienem zakładać czegoś skoro Cię nie znam. Chciałem Ci kupić kwiaty, ale…
                - Ale pomyślałeś, że po co mi one skoro i tak ich nie zobaczę? Myślisz w bardzo typowy sposób. Jestem niewidoma od urodzenia. W moim mózgu znajduje się guzek, który napiera na nerw, który odpowiedzialny jest za wzrok. Mam zdrowe oczy, ale po prostu mój mózg nie przekazuje mi obrazu. Nie mam więc za czym tęsknić. Dla Ciebie kwiaty to tylko coś ładnego co można dać, żeby kogoś przeprosić czy mu podziękować. A dla mnie to zapach, miękkość płatków i ostrość kolców… Musiałbyś być jak ja, żeby to zrozumieć. Szkoda, że ich nie kupiłeś.
                Poczułem się jak idiota. Ponownie. Powiedziała, że jestem typowy. Przez ostatnie lata słyszałem tylko, że jestem wyjątkowy, bo mam talent i jestem w zespole. Ale teraz dochodzę do wniosku, że dziewczyna ma rację. Niczym nie różniłem się od innych. Myślałem stereotypowo, nie próbowałem jej zrozumieć tylko stworzyłem sobie obraz tego jaki powinien być człowiek niewidomy. Nieszczęśliwy i pogrążony w smutku. Ale ona taka nie była. Ona była wesoła i miła dla każdego, nawet takiego głupka jak ja. Odpowiadało jej życie takie jakie było, nauczyła się sobie radzić i nie potrzebowała do tego wzroku. Mimo to cały czas tego nie pojmowałem. Bo ja na jej miejscu byłbym bardzo nieszczęśliwy.
                - Dlaczego ubierasz się cała na czarno? - spytałem nagle. Właściwie już wcześniej mnie to zastanawiało. Nie pasowało to do jej błyszczących oczu i uśmiechniętych ust. Kontrast był tak duży, że każdy by go zauważył.
                - Moja opiekunka kupuje mi same czarne ubrania, bo twierdzi, że w ten sposób nieważne co bym na siebie nie ubrała to będzie do siebie pasować, bo inaczej wyglądałabym jak clown. W życiu żadnego nie widziałam to trudno mi powiedzieć jakby to było, ale zakładam, że źle - zażartowała, a ja zaśmiałem się lekko patrząc na nią z podziwem. Zaraz spuściłem wzrok z zawstydzeniem i dopiero po chwili przypomniałem sobie, że przecież ona i tak tego nie zobaczy. I perfidnie wykorzystałem ten fakt, żeby móc się na nią gapić. Była zbyt piękna. Nie potrafiłem się powstrzymać.
                - Podziwiam Cię - powiedziałem bez wahania w głosie. Uniosła brwi.
                - Dlaczego?
                - Ja bym nie dał rady - stwierdziłem zgodnie z prawdą. Nie wyobrażałem sobie życia bez możliwości spojrzenia na świat, na ludzi i budynki, nawet na siebie, mimo że mogłoby się to wydawać nieco dziwne. Ale to nie miało żadnego narcystycznego podłoża. Po prostu nie mogłem sobie wyobrazić jakie to uczucie nie znać swojej twarzy.
                - Nie wiesz czy byś dał czy nie. Jakby od zawsze wszystko wokół Ciebie spowijała ciemność i nie znałbyś tego wszystkiego co widzisz na co dzień, nie miałbyś za czym tęsknić. Ja poznaje to wszystko przez dotyk. Wyobrażam sobie coś po dotknięciu tego chociaż nie wiem czy to jest prawdziwe. Nie wiem jak to wszystko powinno wyglądać, więc gdyby ktoś widział moje wyobrażenia to chyba spadłby z krzesła  powiedziała zgryźliwie.
                - To jak wyobrażasz sobie czyjąś twarz? - wymsknęło mi się. Dziewczyna wstała i stawiając ostrożne, ale jednocześnie pewne kroki podeszła do mnie. Podniosła dłonie sięgnęła nimi w moim kierunku. Przełknąłem ślinę gdy dotknęła mojej klatki piersiowej. Chyba wydawało jej się, że jestem niższy, a więc i moja twarz jest niżej. Błądziła dłońmi ku górze i zaczęła delikatnie przesuwać palcami po moich policzkach, czole, nosie…nawet ustach. Wstrzymałem powietrze jak zaczarowany wpatrując się w jej utkwione w jednym punkcie oczy. Wiedziałem, że to zachodzi za daleko, ale po prostu nie potrafiłem się powstrzymać i pozwalałem jej na to. Chciałem, żeby znała moją twarz. Jestem dziwny? Czy po prostu zwariowałem? Po jakimś czasie dziewczyny opuściła dłonie wzdłuż boków i lekko zacisnęła piąstki.
                - Właśnie tak wyobrażam sobie czyjąś twarz, poznaje ją przez dotyk. Twoja mi się podoba. Jest inna. Masz bardzo ciepłą skórę - mruknęła i zmarszczyła czoło jakby walczyła sama ze sobą. Wziąłem głębszy wdech, bo zdałem sobie sprawę z tego, że praktycznie cały czas nie oddychałem. - Odwiedź mnie kiedyś. Proszę.
________________________________________________________________________

Jak Wam się podoba kolejna część? Ja osobiście mam nadzieję, że polubicie tego imagina, mimo że jest trochę inny niż na ogół, podobnie jak poprzedni partowiec z Zaynem, czasami chcę po prostu napisać coś co nie będzie takie proste i słodkie, bo życie takie nie jest, ale to nie znaczy, że nie może być piękne. Dobra, skończę poetować i zapraszam Was na Lost i Unreal, bo jakiś czas temu dodałam nowe rozdziały. Poza tym dziękuje za Wasze komentarze i mam nadzieje, że nie zostawicie Waszej wiecznej marzycielki samej :))

18 komentarzy:

  1. jak sama napisałaś ten imagin jest inny od pozostałych ale to sprawia, że jest wyjątkowy ;) pozdrawiam Alex.

    OdpowiedzUsuń
  2. jezu, ale cudowny.
    Czekam na nexta kochanie. xx

    OdpowiedzUsuń
  3. super ;))
    zapraszam do mnie majkka72.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Super bardzo podobają mi się te rozdziały są inne, wyjątkowe:) czekam na nn:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Oczywiście tęskie za tamtym opowiadaniem o zaynie ale to też bardzo polubiłam *.*

    OdpowiedzUsuń
  6. Piękny . Nie wiem co więcej napisać ! Masz tak wielki talent !A. ;*;*

    OdpowiedzUsuń
  7. Cholera, to jest cholernie dojrzałe, a zarazem piękne tak wielu sprzecznych emocji *-*
    Zakochałam się w tym imaginie ❤
    Kocham i zapraszam do sb, a Ola :$

    OdpowiedzUsuń
  8. Wiadomo że nie zostawimy cie samej taki talent nie może się marnować :) Świetny ten imagin .Inny ,ale to dodaje mu uroku .Czekam na nastepny <3
    BCurly

    OdpowiedzUsuń
  9. Niesamowity i zupelnie inny w pozytywnym tego slowa znaczeniu <3

    OdpowiedzUsuń
  10. Super! Taki słodkii już nie mogę isę doczekać następnej części!

    OdpowiedzUsuń
  11. jest piękny, przecudowny... aż brak mi słów by to określić
    już nie mogę doczekać się kolejnej części
    daj ją jak najszybciej

    OdpowiedzUsuń
  12. Jest przepiekny. Naprawde:(
    @ilypena

    OdpowiedzUsuń
  13. Wyjątkowy ♡♥♡♥♡
    Po raz pierwszy czytam taki imagin i to jeszcze z Louisem. Normalnie extra, nieziemski ;) Szkoda mi tylko trochę t.i bo jest niewidoma, ale i tak jestem w szoku, że sobie radzi i to świetnie :)) Dobrze też się dogaduje z Lou, gra na pianinie :) Supcio! :** Czekam na więcej ;****

    Zapraszam do mnie
    najlepszepolskieimaginyonedirection.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  14. Cudowny kocham twoje imaginy

    OdpowiedzUsuń
  15. Uwielbiam twoje imaginy. Piszesz je tak realistycznie ze awwww *-*. Prowadzisz najlepszy blog ever! Szacun!

    ~Oliv~

    OdpowiedzUsuń