sobota, 28 czerwca 2014

Imagine 46 Louis Part III

                Byłem tak zamyślony, że przegapiłem swoją solówkę. Już trzeci raz podczas ostatnich 5 koncertów. Fani pytali mnie czy wszystko w porządku, a chłopaki śpiewali za mnie chociaż wiedzieli, że to nie jest normalne. Bo to nie było tak, że pomyliłem się i myślałem, że moja część już była albo dopiero będzie jak to zawsze było. Ja po prostu się wyłączałem, a podczas refrenów ledwo śpiewałem. Byłem rozdrażniony i roztargniony. Chciałem ją wyrzucić z umysłu. Ale nie potrafiłem. Cały czas myślałem o tym co mówiła i jak dotykała mojej twarzy, żeby ją poznać. Nigdy nie wiedziałem, że ludzie niewidomi tak robią. Może wtedy byłbym na to przygotowany. Nagle Niall klepnął mnie po plecach i wskazał, że zmieniamy miejsca. Uśmiechnąłem się z zakłopotaniem, chociaż najchętniej po prostu zszedłbym ze sceny i poszedłem na miejsce Liama czekając aż będzie refren, żeby włączyć się w śpiewanie. Nie chciałem, żeby fani byli zawiedzeni mimo wszystko. Zapłacili o wiele za dużo, żeby patrzeć na nieobecnego, nieśpiewającego głupka, który nie potrafi zapomnieć o dziewczynie, którą widział dwa razy w życiu. Ona po prostu była inna. I zupełnie różna od mojego wyobrażenia takiej osoby. Zdawała się w pełni akceptować swój los i potrafiła w tym wszystkim jeszcze być szczęśliwą. Mimo że nie widziała i mieszkała w Ośrodku bez swojej rodziny. O ile w ogóle jakąś miała. Nie zapytałem jej o to, bo nawet o tym nie pomyślałem. Ostatnimi czasy chyba wcale tego nie robię, bo zachowuje się jak ignorant lub/i idiota. Po tej piosence miałem coś powiedzieć, podziękować jak zawsze, ale stwierdziłem, że powinienem zrobić coś innego. Spojrzałem na tłum, tysiące ludzi wpatrzonych w moją twarz i krzyczących moje imię. Przyzwyczaiłem się do tego uczucia, ale to nie znaczyło, że nie robiło to już na mnie wrażenia.
                - Dziękuje za to, że przyszliście na koncert i czekaliście w kolejce długie godziny, żeby móc tutaj wejść. Jesteście niesamowici. Chciałem Was przeprosić za to, że ostatnio jestem taki nieobecny, ale wydarzyło się w moim życiu coś co dało mi do myślenia… Chciałem w każdym razie powiedzieć jak wiele dla mnie wszyscy znaczycie. Niedawno poznałem pewną niewidomą dziewczynę, która jest naprawdę niesamowita, chce ją pozdrowić i powiedzieć jak bardzo ją podziwiam. Jest wzorem dla nas wszystkich. A teraz wszyscy ręce w górę, bo następna piosenka to Midnight Memories!
                Chłopaki spojrzeli na mnie nieco dziwnie, ale przez resztę koncertu zachowywałem się wzorowo. To znaczy wzorowo w moim wypadku, bo nie wiem czy oblanie Zayna wodą z wiadra można przyporządkować do dobrego zachowania. Albo przynajmniej do normalnego. Zeszliśmy ze sceny naładowani energią. Czasami mam wrażenie, że im bardziej przeciąga się koncert, tym bardziej chcemy, żeby nigdy się nie kończył. I tak było zawsze.
                Przez całą noc mieliśmy jechać do kolejnego miasta. Leżałem już na swoim miejscu przyzwyczajony do tego, że nade mną spał Zayn i jego ręka zwisała z boku obok zasłonki. To dziwne, bo jedyne o czym potrafiłem teraz myśleć to to, że z każdą chwilą jestem coraz dalej od niej. Chciałbym móc bardziej ją poznać. Ale wiedziałem, że tydzień temu widziałem ją po raz ostatni. Po prostu nie podobała mi się ta świadomość. Dopadła mnie frustracja jakiej chyba nigdy wcześniej nie czułem. Nie w takim stopniu. Nikt nigdy tak bardzo mnie nie zaintrygował. Nikt nigdy nie sprawił, że tak bardzo zacząłem zastanawiać się nad swoim życiem. Ona skłaniała mnie do myślenia o rzeczach, o których nigdy nie myślałem. Zacząłem dziękować w duchu za to, że jestem zdrowy i sprawny i mam ludzi którzy mnie kochają i mogę ich nazwać swoją rodziną. I nie mówię tu tylko o rodzicach, rodzeństwie i tak dalej. Fani też w pewnym sensie byli moją rodziną. I chłopaki. Czułem, że ona ma na mnie dobry wpływ. Chociaż na chwilę przestałem budzić się rano z pytaniem co ja tutaj właściwie robię. To było miłe uczucie. I nie chciałem, żeby odeszło. Ale co miałem zrobić skoro jedyna osoba, która potrafiła doprowadzić mnie do takiego stanu znajdowała się aktualnie za oceanem, tysiące kilometrów ode mnie i pewnie nawet nie miała powodów, żeby chcieć mnie widzieć?
***
                Minął miesiąc odkąd po raz ostatni ją widziałem. Nie sądziłem, że to wszystko tak szybko przejdzie. Wróciłem do punktu wyjścia. Znów zwątpiłem. Nienawidziłem tego. Budzenie się ze świadomością, że się nie wie czego się chce było torturą. Prawdziwą i niemal bolesną. Potrzebowałem jej. W jej słowach znajdowałem coś wyjątkowego coś co skłaniało mnie do dobrych przemyśleń. Ale czas ścierał to wszystko z mojej głowy, jak gumka do gumowania, która zmazuje ołówek pozostawiając tylko słabiutki ślad na kartce jakby nigdy go tam nie było. Musiałem ją znowu zobaczyć. Trochę przerażało mnie to jak bardzo potrzebowałem tej magii, którą wprowadziła na ulotną chwilę do mojego życia. Powinienem był wiedzieć, że to się tak skończy. Trzeba było nie iść do niej wtedy po raz drugi. Nie wchodzić głębiej w jej życie. ‘…Jestem niewidoma od urodzenia. W moim mózgu znajduje się guzek, który napiera na nerw, który odpowiedzialny jest za wzrok. Mam zdrowe oczy, ale po prostu mój mózg nie przekazuje mi obrazu…’. Te słowa chodziły po mojej głowie niemal bez przerwy. Czy to znaczy, że w końcu umrze? Guzki nie znikają tak po prostu. Dlaczego nikt się nim nie zajmuje? Gdyby go usunąć może nawet odzyskałaby wzrok. Albo raczej zyskała, nie da się odzyskać czegoś czego nigdy się nie miało. Może nie miała na to pieniędzy? To było bardzo możliwe. A Ośrodek na pewno nie był w stanie opłacić takiej operacji. Zerwałem się tak gwałtownie, że uderzyłem głową w ‘sufit’. Wyszedłem pokracznie ze swojego nazwijmy to parodią łóżka w tour busie i natychmiast pobiegłem do Paula, który siedział z przodu obok kierowcy.
                - Daj mi plan trasy - zażądałem z rozbiegu. Mężczyzna spojrzał na mnie z zaskoczeniem i zaczął się rozglądać i sprawdzać swoje kieszenie. - Proszę, to ważne.
                - Już jasne… - zamyślił się przez chwilę. Wypuścił powietrze przez usta i potarł z zastanowieniem czoło. - Jeden jest chyba w schowku nad kanapą.
                - Dzięki Paul, jesteś wielki! - zawołałem wracając do miejsca gdzie przebywaliśmy kiedy nie chciało nam się spać, gdzie jedliśmy i po prostu spędzaliśmy ze sobą czas w trasie.
                Przekopałem cały schowek w końcu znajdując to czego szukałem. Plan był tak dokładnie rozpisany, że nie zakładał opóźnień dłuższych niż o 30 minut. Nie miałem za bardzo możliwości, żeby do niej polecieć. Koncerty w tej części świata skończyły się już jakiś czas temu. A trasa kończy się za kilka miesięcy. Następne wolne dni zaczynały się dopiero za tydzień. W te 2 dni musiałbym zdążyć przelecieć pół świata, spotkać się z nią i wrócić na drugi koniec półkuli. Zgniotłem plan i wrzuciłem go z powrotem do schowka. Nie miałem wyjścia. Inaczej zwariuje. Muszę zrobić dla niej coś co sprawi, że zapomnę. Pomogę jej, a wtedy nie będę się czuł tak bardzo uzależniony od każdego jej słowa. Po prostu zapomnę.
                Świadomość, że niedługo ją zobaczę jakoś mnie uspokajała. To znaczy to, że jej pomogę. Musiałem przestać o tym myśleć w takiej kategorii. Priorytetem jest to, żeby jej pomóc. To że przy okazji znowu będę mógł z nią porozmawiać było tylko dodatkiem. Wierciłem się na swoim fotelu w samolocie zastanawiając się co jej powiem. Nie chciałem za bardzo narzucać się ze swoją pomocą. Najpierw musiałem jakoś wzbudzić jej zaufanie. Zrobić coś, żeby przestała myśleć o tym, że jestem typowy i jak wszyscy inni. Czułem do siebie lekką odrazę przez to, że dziewczyna odczuła, że traktuję ją jak z porcelany, bo jest niewidoma. A ona najwyraźniej nie potrzebowała niczyjej pomocy. Akceptowała w pełni to jaka jest i nie miała do nikogo wyrzutów z tego powodu. Miałem przeczucie, że gdybym to ja był na jej miejscu, nie poradziłbym sobie. Ona nauczyła się widzieć swoimi pozostałymi zmysłami. Ja zamknąłbym się w sobie i pozwolił by ciemność dookoła mnie pochłonęła. Chciałem, żeby dziewczyna miała szansę na normalne życie. Zezłościłem się, gdy dowiedziałem się, że nie przekazaliśmy żadnych pieniędzy na Ośrodek. My zyskaliśmy na opinii przychodząc tam, a oni? Nic. Chwilę radości, że ktoś się nimi zainteresował. Zamierzałem naprawić ten błąd jaki popełnili nasi menadżerowie. Tym ludziom należało się trochę od życia skoro los potraktował ich z góry gorzej od nas. My żyliśmy w dostatku, zdrowi i szczęśliwi. To szczęście było kwestią względną, ale mniejsza z tym. Najważniejsze było to, że oni też zasługiwali na coś więcej. Pierwsze co zamierzałem zrobić to wpłacić pieniądze na budowę windy dla Rikera i innych. Żeby mógł poczuć się trochę normalniej. To dziwne jak nieosiągalne są dla niektórych tak zwykłe czynności jak wejście po schodach na wyższe piętro. On nie miał tej możliwości. I zamierzałem to zmienić. Zamknąłem oczy licząc na to, że prześpię te kilka godzin podróży. Chciałem chociaż na chwilę przestać tak bardzo się tym wszystkim stresować.
***
                Stałem przed budynkiem odruchowo szukając oczami miejsc gdzie była potrzebna renowacja. Szczególnie lewe skrzydła zdawało się potrzebować remontu. Po tamtej pory wciąż były stare okna, które musiały wpuszczać w zimie strasznie dużo chłodu do środka. Ale nie tylko one potrzebowały wymiany. Całe to miejsca należało odmienić. Wziąłem głęboki wdech i ostrożnie otworzyłem skrzypiące drzwi wejściowe. Tym razem w okienku była ta przemiła starsza pani, której przedstawiłem się jako odwiedzający Rikera. Kobieta zadzwoniła do jego opiekuna, żeby go tu przysłać, ale zanim ktoś zdążyłby odebrać, chłopak wjechał na korytarz z szeroki, podekscytowanym uśmiechem.
                - Louis! Nie wiedziałem, że przyjedziesz! Widziałem Cię w telewizji, to Ty jesteś sławny? - spytał z rozdziawionymi ustami. Nie sądziłem, że mógłby się tak bardzo ucieszyć na mój widok. Sprawiło mi to nieopisaną przyjemność. Zwłaszcza, że naprawdę polubiłem chłopaka kiedy ostatni raz tu byłem.
                - Tak jakby. No troszkę jestem - zaśmiałem się kucając przed nim i dając mu pstryczka w noc. Chłopczyk skrzywił się i zaraz uśmiechnął szeroko.
                - (t.i.) też już wie. Powiedziałem, że byłeś w telewizorze i podgłośniłem, żeby usłyszała jak śpiewasz. Powiedziała, że masz najsłodszy głos świata! - Poczułem, że drżę. Przełknąłem ślinę i wciąż się uśmiechnąłem, mimo że w środku robiłem wszystko, żeby moje serce w końcu się uspokoiło z dosyć marnym skutkiem. Wie o mnie. Podoba jej się mój głos. To naprawdę nie powinno tak bardzo na mnie wpływać, ale cholera! Po prostu wpływa. - I chyba pierwszy raz słyszałem, żeby powiedziała, że żałuje, ze nigdy Cię nie zobaczy.
                To było już za wiele. W środku zareagowałem tak gwałtownie, że sam się przestraszyłem. Ona nie była typem osoby, która narzeka na swój los. A jednak raz pożałowała, że nie widzi. I to z powodu mnie. Żałowała, że to właśnie mojej twarzy nie zobaczy. Naszły mnie wątpliwości. Właśnie teraz kiedy wszystko było praktycznie rzecz biorąc ustalone, a czeki wypisane. I to nie dlatego, że nie wiedziałem czy chcę dać pieniądze na Ośrodek. Dlatego że nie wiedziałem czy dam radę nie zdradzić się z tym jak dziwne i głębokie przemyślenia mam z nią związane. Nagle usłyszałem kroki. Dziwnie regularne. Jakby każdy krok było dokładnie przemyślany i obliczony z powalającą dokładnością. Spojrzałem w górę, a Riker orócił swój wózek, że dokładnie mogłem zobaczyć nadchodzącego intruza. W jednej chwili poczułem, że nogi mi słabną i zapomniałem jak się mówi. Dziewczyna byłą milion razy piękniejsza niż zapamiętałem. Tylko to jej nieobecne spojrzenie. Dla mnie to była po prostu tortura. Zatrzymała się nagle i zdawała się nasłuchiwać.
                - Kto tu jest? - spytała. Głos też miała bardziej niesamowity niż zapamiętałem. Naprawdę zwariowałem, bo chwilę później pomyślałem, że tego głosu mógłbym słuchać całe życie.
                - Riker. I Louis. Przyjechał do nas znowu! - zawołał chłopak z radością. Kąciki ust dziewczyny drgnęły, a oczy wypełniły się niedowierzaniem. Jej oczy były najbardziej szczerymi jakie kiedykolwiek widziałem. Bo nie zdawała sobie sprawy z siły ich mocy. Więc mówiły wszystko. - Cieszysz się?
                - Louis…

_______________________________________________________________

Jeee impreza w domu bo udało mi się wyrobić i wstawić to jeszcze dzisiaj :D Składam sobie uroczyste gratulacje i pozwalam bić brawa <bije sama sobie brawa bo jest głupia>. Dobra to zacznę od tego, że chciałam Wam podziękować za Wasze  cudowne komentarze, każdy pojedynczy, szczególnie teraz kiedy przechodzę mały kryzys i jeden komentarz jest dla mnie lekarstwem i każdy kolejny zwiększa dawkę. Jesteście po prostu najcudowniejsi na świcie *hug*. A tak poza tym to jak tam wakacje? :D Kto idzie po wakacjach do nowej szkoły? Ja idę do technikum ekonomicznego, żeby razem z przyjaciółką księgować w przyszłości sosy i kierunki (wtajemniczeni zrozumieją), a Wy? Macie jakieś plany na wakacje? Ja wyjeżdżam na obóz do małego miasteczka w Bułgarii i zamierzam tam robić siarę ludziom i trochę odpocząć, żeby mieć siłę w przyszłym roku szkolnym :D Także wypocznijcie moi kochani i korzystajcie z życia, naprawdę, nie spędźcie całych wakacji przed komputerem, jak tylko wyjdziecie to wszystko od razu stanie się bardziej kolorowe :)) Nawet jeśli mielibyście wyjść sami, samotność odpowiednia dawkowana może być zbawienna, uwierzcie mi że wiem co mówię. Także ten, yolo i do następnego, słuchajcie nowej płyty Ed'a i sosów, buziaki ;**

15 komentarzy:

  1. Awww jakie to było słodki *.* ciesze sie że nasze komantarze ci pomagają :) u mnie nie ma wakacji bo ucze sir w niemczech i tu mamy wakacje za 4 tygodnie :( jezu widzisz a nie grzmisz....

    OdpowiedzUsuń
  2. Heej <3 podczas czytania tego imagina słuchałam "+” a niedługo (jak będę w centrum handlowym) mam zamiar kupić "X" ((; Jedna z Twoich najlepszych prac, się chyba zaraz przekręcę normalnie ;* Jestem z Ciebie taaaaakaaaa dumna! Piszesz o niecodziennych sprawach, Twoje notki pod postami dają mi dużo do myślenia i cieszę się, że jednak dla kogoś jestem ważna (: Dalszej weny życzę i o losie, co ja jeszcze robię w internetach o tej porze?! O.o to Twoja wina xD kochamy Cię! ~Mania

    OdpowiedzUsuń
  3. Słodki :) Uwielbiam twojego bloga, życzę Ci udanych wakacji :)

    OdpowiedzUsuń
  4. płyty sosów to ja słucham cały czas :D

    OdpowiedzUsuń
  5. każdy kolejny rozdział bardziej wciąga ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Suuper, i udanych wakacji;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Super proszę pisz szybko następną część bo już chcę wiedzieć jak to się ułoży! :D

    OdpowiedzUsuń
  8. jaki wspaniały.
    kocham tego partowca miłością wieczną
    nie mogę się doczekać kolejnych części.
    @ilypena

    OdpowiedzUsuń
  9. Naprawdę, piękny każda kolejna część coraz bardziej mnie zaciekawia<3

    OdpowiedzUsuń
  10. Świetny... Z rozdziału na rozdział robi się coraz ciekawszy... :) B.

    OdpowiedzUsuń
  11. cudowny...
    dawaj szybko next'a już nie mg się doczekać

    OdpowiedzUsuń
  12. Świetne to za mało.. To jest genialne *.* przeczytalam dzisiaj 2 poprzednie części i jestem pod dużym wrażeniem .. Gratuluje :* czekam z niecierpliwością na nn i dalsze losy Louisa i niewidomej *.-

    OdpowiedzUsuń
  13. Matko, będzie to samo co z partowcem Zayn'a... Codziennie będę 500 razy sprawdzać czy nie ma kolejnej części xd. Ale to wciągające. Masz meeeega talent! *0*. Mam pytanko. Czy jak juz skończysz to dało by sie wymyśleć cos z Marcelem? Dawno juz czegoś takiego nie czytalam. Z góry dziękuję! ;*

    ~Oliv~

    OdpowiedzUsuń
  14. Boże...
    Jestem bardzo pruszona :'(
    Kocham cię jeszcze bardziej po tym imaginie *-*
    Kocham i zapraszam do sb, Ola :$

    OdpowiedzUsuń