wtorek, 24 czerwca 2014

Imagine 46 Louis Part I

                Otworzyłem oczy i sekundę później tego pożałowałem. We śnie wszystko było łatwiejsze. Mogłem uciec. Prawdziwe życie mnie przytłaczało. To jak napięty miałem terminarz, jak rzadko udawało mi się mieć chwilę dla rodziny, nie mówiąc już o czasie dla siebie. Przerażało mnie to jak popularny stał się zespół. Chciałem tego, ale.. Do pewnego momentu. Nigdy nie byłem przygotowany na to, że miliony ludzi na całym świecie będzie znało moje imię. Kochałem zespół… Czterech młodszych od siebie idiotów, fanów, to że mogłem robić to co najbardziej lubiłem… Ale chyba po prostu nie potrafię znieść tego w jakim stopniu zabrano mi moje życie. Czasem tęskniłem po prostu za swoimi znajomymi. Nie potrafiłbym zliczyć z iloma z nich straciłem kontakt przez karierę. Przetarłem dłońmi twarz, stwierdzając przy okazji, że już dawno temu powinienem się ogolić. Jakoś przestało mi zależeć na tym jak wyglądam. Nie pamiętam kiedy ostatni raz ścinałem włosy, które już poważnie zaczęły mi przeszkadzać, nie tylko w widzeniu, ale także w wielu innych czynnościach. Spojrzałem na zegar wiszący nad drzwiami. Za jakieś 5 minut Paul przyjdzie sprawdzić czy już się obudziłem. Dzisiaj o 10 mieliśmy wizytę w Ośrodku dla Osób Niepełnosprawnych, a wieczorem koncert. Miałem wrażenie, że od występowania na coraz większych stadionach rozwija się we mnie powoli agorafobia. Wiedziałem, że mam urojenia, bo po prostu nie potrafię sobie poradzić z tym wszystkim, ale łatwiej było myśleć, że to jakieś schorzenie w mózgu, a nie wina moja i mojej słabej psychiki. W końcu zebrałem się z łóżka i w tym samym momencie Paul przyszedł, żeby powiedzieć mi, że za 30 minut wychodzimy. Widziałem w  jego oczach, że się martwił. Widział co się ze mną dzieje, ale nie potrafił mi pomóc. Powiedziałem do niego coś zabawnego, żeby trochę go uspokoić. To niesamowite, że ten człowiek jest z nami już tak długo. Zżyliśmy się z nim jakby był częścią naszej 5-osobowej rodziny. Ubrałem szybko jakiś biały t-shirt, który podrzuciła mi wczoraj stylistka i zwykłe czarne spodnie. Poleciałem do Lou, żeby chociaż odrobinę poprawiła stan moich włosów, ale szczerze mówiąc mogła tego nie robić. Mi nie robiło to różnicy, ale musieliśmy dobrze wyglądać na zdjęciach z ośrodka. Brzydziłem się tym, że zarabiamy nawet na takich rzeczach. Oczywiście, że robimy coś dobrego, ale to nie było z czystości serc, to menadżerowie ustalali te spotkania w szpitalach i tak dalej, żeby zwiększyć naszą popularność. Dla nich liczyły się tylko zera na ich kontach. Nie widzieli w tym nic więcej, bo wiedzieli, że fundusze, które wpłacimy na takie miejsca, zwrócą się dwukrotnie. Jak dla mnie było to po prostu przykre, że ktoś może zarabiać na takich rzeczach. Chcąc czy nie chcąc, ja też należałem do tych ludzi.
                Wyjechaliśmy spod hotelu, robiąc sobie uprzednio kilka zdjęć z fanami, którzy czekali tam zapewne całą noc. Podczas podróży nie zwracałem uwagi na chłopaków. Wiedzieli, że coś się dzieje, ale domyślali się o co chodzi, więc zostawiali mnie w spokoju. Rozumieli mnie, mieli to samo i żadne z nas nie wiedziało jak poradzić sobie z przytłaczającą nas sławą, więc omijaliśmy ten temat szerokim łukiem. Dojechaliśmy na miejsce w jakieś 20 minut. Nawet tutaj było kilku fanów, chociaż zdecydowanie mniej, bo zapewne nie wszyscy zdążyli się dowiedzieć, że tutaj będziemy. Powtórka z historii, zdjęcia i autografy. Nic dziwnego, że kiedy weszliśmy do środka poczułem ulgę. Na początek trzymałem się planu, robiliśmy niespodziankę pacjentom, przytuliłem mnóstwo małych istotek, na widok których serce mi krwawiło. Świat jest niesprawiedliwy, jedni z nich byli niepełnosprawni przez wypadek, Ci byli szczególnie nieszczęśliwi, a niektórzy byli tacy od urodzenia. Im był trochę łatwiej, a przynajmniej takie odnosiłem wrażenie. Oni nie poznali życia w pełnej sprawności, więc nie mieli za czym tęsknić. Zaśpiewaliśmy kilka piosenek i dużo rozmawialiśmy z tymi ludźmi.
                W pewnym momencie usłyszałem dźwięk pianina dochodzący z bardzo daleka. Udawałem, że cały czas jestem tutaj z wszystkimi, ale moje myśli krążyły tylko wokół tej ledwo słyszalnej melodii. W końcu nie wytrzymałem i przeprosiłem wszystkich, dałem im jakąś marną wymówkę i pospiesznie opuściłem pokój wspólny, w którym się znajdowaliśmy. Na korytarzu melodia była nieco głośniejsza, ale wciąż bardzo cicha. W tak wielkim i starym gmachu jak ten, muzyka bardzo się rozpraszała, trudno było mi określić skąd dochodzi. W końcu zacząłem iść w jednym kierunku, z którego wydawało mi się, że pochodzi melodia. Musiałem wejść po schodach na drugie piętro i przejść spory kawałek, ale przynajmniej dźwięk był coraz głośniejszy. Oniemiałem. Umiejętności tego kogoś były naprawdę niesamowite, poczułem się jak kompletne beztalencie, a przecież nie słyszałem nawet wyraźnie jak ten ktoś grał. Większość drzwi tutaj była otwarta, więc mogłem zajrzeć do środka jednak w żadnym z nich nie znalazłem ani pianina, ani muzyka. Gdy chciałem się już poddać z myślą, że może ta melodia wydobywa się z radia albo innego podobnego urządzenia, zauważyłem uchylone drzwi na samym końcu korytarza. Różniły się one znacznie od pozostałych, były stare i obdrapane, a nawet trochę mniejsze. Gdy otworzyłem je szerzej, zaskrzypiały przeraźliwie jakby naśladując konającego człowieka. Skrzywiłem się nieznacznie i spojrzałem do góry, bowiem wewnątrz znajdowały się wąskie schody, które najpewniej prowadziły na strych albo inne podobne miejsce. Już wiedziałem, że nie było nawet najmniejszej szansy, żeby muzyka była nagrana. Dźwięki, które ktoś wydobywał z instrumentu były zbyt żywe, przesiąknięte emocjami, których nagranie by nie oddało. Powoli wszedłem do góry, rozglądając się po obszernym, zagraconym strychu kiedy tylko byłem na tyle wysoko, żeby coś zobaczyć. Tajemniczy muzyk siedział tyłem do mnie, przy starym pianinie, z ciemnego drewna, pełnym zadrapań i rys. Była to dziewczyna, której włosy w całości odgarnięte do tyłu spoczywały na jej plecach. Wydawała się być bardzo spokojna co silnie kontrastowało z dźwiękami, które wydobywały się z pianina. Przez chwilę po prostu stałem tam oczarowany, obserwując jej wyprostowane plecy i słuchając jak grała. Nie wyglądała na pacjentkę. A przynajmniej nie od tyłu. Była ubrana inaczej niż reszta. Zupełnie zwyczajnie, w całości na czarno, ale nie w piżamę czy miękki dres jak inni. Nagle przestała i wydawało mi się, że westchnęła.
                - Nie musisz się czaić. Wiem, że tam jesteś. Czy to Ty Ratt? - usłyszałem, że mówi i poczułem, że cały się napinam. To głupie. Nie powinienem się tak przejmować, że zostałem przyłapany na podglądaniu jej, a jednak czułem, że naruszyłem jej prywatność.
                - Przepraszam ja… Jestem Louis, usłyszałem, że ktoś gra i poszedłem za dźwiękiem no i… Przepraszam, powinienem dać Ci znać o swojej obecności - urwałem czując się w pewien dziwny sposób zawstydzony. - Nie będę Ci więcej przeszkadzać.
                - Możesz zostać. Poza tym wiedziałam od samego początku, że tu jesteś, nie mógłbyś mnie przestraszyć. Jesteś nowym pacjentem? Nie znam nikogo o imieniu Louis w Ośrodku - powiedziała. Zastanawiało mnie to dlaczego nawet na mnie nie spojrzała. Może nie chciało jej się nawet tracić na mnie czasu. Albo… Momentalnie zrobiło mi się głupio. Może dziewczyna została oszpecona w wypadku i wstydziła się mi pokazać, a ja od razu założyłem, że była zbyt wyniosła by się obrócić w moim kierunku.
                - Nie jestem pacjentem, odwiedzałem…kogoś. - Nie wiem dlaczego, ale jakoś nie potrafiłem jej powiedzieć, że odwiedzałem wszystkich pacjentów razem ze swoim zespołem. Na razie chyba nie wiedziała kim jestem i coś mi odbiło, żeby utrzymywać ten stan. - Masz wielki talent, długo grasz?
                - Całe życie. W muzyce piękne jest to, że wszyscy nie mogą jej zobaczyć ani dotknąć, a jednak ona istnieje. Grałeś kiedyś? Może chcesz spróbować? - spytała i przesunęła się na jedną stronę drewnianej ławeczki, na której siedziała, robiąc dla mnie miejsce. Było mi głupio odmówić, więc wszedłem na samą górę i poszedłem w jej kierunku. - Uważaj przy 10 kroku, chociaż wnioskuje pod częstotliwości Twoich kroków, że masz dłuższe nogi, więc zapewne dziura w podłodze jest tuż przy Twojej stopie.
                Spojrzałem w dół i aż przeszedł mnie zimny dreszcz. Kilka centymetrów przed moją lewą stopą znajdowała się nieduża dziura w drewnianej podłodze, w którą idealnie zmieściłaby się moja noga, gdyby dziewczyna mnie nie ostrzegła. Poczułem się trochę niepewnie. Skąd wiedziała takie rzeczy? Poza tym nawet na mnie nie spojrzała, skąd mogła wiedzieć czy mam dłuższe nogi od niej? Głupio było mi przyznać, że trochę mnie to przestraszyło. Właściwie odkąd usłyszałem melodię, którą grała wszystko stało się nieco nierzeczywiste. Ominąłem dziurę i podszedłem na tyle blisko, że mogłem zobaczyć jej profil. Zdecydowanie nie była oszpecona. Nie miała na sobie grama makijażu, a jednak właśnie w takim wydaniu całkowicie zaślepiła mi wszystko dookoła. Przełknąłem ślinę i ociągając się usiadłem obok niej. Cały czas na nią patrzyłem, ale ona miała wzrok utkwiony w jednym punkcie. Jakby…jakby nie widziała nic dookoła.
                - Potrafisz coś zagrać? - spytała delikatnie się uśmiechając. Pokiwałem odruchowo głową. Ale ona nie zareagowała. Zalała mnie fala współczucia. Zrozumiałem. W końcu zrozumiałem. Była niewidoma.
                - T-tak, potrafię. Chcesz, żebym teraz zagrał? - Tym razem to dziewczyna pokiwała głową.
                Położyłem dłonie na klawiszach, niemal z czcią. Jak to możliwe, że ona… Dźwięki, które wydobywały się z instrumentu kiedy grała były niesamowite. Nie wątpiłem, że to jej zasługa, a nie dobrze nastrojonego pianina. To było niesamowite. Zacząłem grać jedną ze swoich ulubionych piosenek, której grę opanowałem w swoim przekonaniu niemal do perfekcji. Omal nie przestałem grać z wrażenia kiedy dziewczyna przyłączyła się do mnie i zaczęła grać melodię idealnie wkomponowującą się w to co grałem. Jej palce poruszały się zwinnie po klawiszach, znała położenie i dźwięk każdego z nich na pamięć. W mojej głowie pojawiło się tyle pytań. Jak straciła wzrok? Jak udało jej się nauczyć tego wszystkiego? Jak…jak potrafi wytrzymać nie widząc jak wschodzi słońce, twarzy swojej rodziny, przyjaciół…nawet swojej własnej!  Zacisnąłem zęby, bo czułem, że jeszcze chwila, a łzy niewątpliwie pojawią się w moich oczach. Natychmiast przestałem grać i przeczesałem palcami swoje włosy, ciągnąc lekko za ich końce.
                - Coś się stało? - spytała z troską. - Zapomniałeś jak to dalej szło? Mogę Ci pokazać… - Na oślep przesunęła swoją ręką w prawo aż natrafiła na moją dłoń położoną na kolanie. Odskoczyłem gwałtownie i wstałem jak rażony piorunem. - Przepraszam.
                - Nie to ja przepraszam, nie powinienem w ogóle… Ja… Przepraszam - bąknąłem i uciekłem stamtąd dostając jeszcze jedno ostrzeżenie przed dziurą w podłodze. Zbiegłem po schodach i biegłem dopóki nie znalazłem się z powrotem przed pokojem wspólnym. Zachowałem się jak idiota. Zsunąłem się po ścianie w dół. Dlaczego ona cały czas się uśmiechała? Ja na jej miejscu byłbym zrozpaczony. Nie potrafiłbym tego wszystkiego zaakceptować, nigdy bym się z tym nie pogodził. Musiała być milion razy silniejsza ode mnie. Ukryłem głowę między kolanami. Dlaczego uciekłem? Czemu jestem takim cholernym tchórzem? Potraktowałem ją okropnie. Mogła to odebrać na różny sposób. Mogła pomyśleć nawet, że się jej brzydzę! Jestem okropnym człowiekiem. Czemu to na mnie tak bardzo zadziałało? Dlaczego zachowałem się jak niedojrzały dzieciak, a ją potraktowałem jak trędowatą? Zaśmiałem się ponuro. A jeszcze rano moje problemy wydawały mi się takie niemożliwe do pokonania! Bo co, bo ludzie kochali moją muzykę i chcieli mi to okazać swoim zainteresowaniem? Ona była ślepa. Ale to ja byłem głupi.
________________________________________________________________

Kolejny partowiec przed nami, mam nadzieje, że spodoba się Wam równie mocno jak poprzednie. Nie obiecuję, że wszystko będzie pojawiać się szybko i regularnie, ale obiecuję, że dołożę wszystkie swoje starania, żeby tak było. Pamiętajcie, że to Wy karmicie moją wenę, to dzięki Wam chce mi się pisać i każdy Wasz komentarz to dla mnie zastrzyk energii i chęci. Chciałabym Wam jeszcze podziękować za to, że jesteście, bo jesteście najlepszymi czytelnikami na świecie. A ja przepraszam, że jestem taka beznadziejna i nie potrafię się wyrobić i wstawiać na wszystkie 3 blogi regularnie nowe części. Nie dziwie się, że wyświetlenia mi spadają, ale nie użalam się nad sobą z tego powodu. Wiem, że cześć z Was i tak zostanie tu przy mnie i za to tak bardzo Was kocham ;**** A poza tym... DZIĘKUJE ZA PONAD 180 TYS. WYŚWIELEŃ FJDFJDFJFDNFKDNFN <33333

17 komentarzy:

  1. o jezu.... odebrało mi mowe, cudowne...

    OdpowiedzUsuń
  2. taki inny ale b.fajny ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Super czekam na nn:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Będę tu zawsze !Imagin świetny,wzruszający i daje do myślenia.Czekam na następną część <3 A. ;*;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Owacje na stojąco... :')
    Nie wiem co powiedzieć...
    Odebrało mi mowę...
    To było bardzo dojrzałe...
    Kocham i zapraszam do sb, Ola :$

    OdpowiedzUsuń
  6. Genialny, czekam na kolejną część :) B.

    OdpowiedzUsuń
  7. Czasem mam wrażenie ze czytasz mi w myślach ,bo dawno już nie czytałam partowca z Louisem i miałam nadzieję ze na którymś blogu się pojawi .Ogromnie się cieszę bo biorąc pod uwagę twój talent ten imagin pewnie będzie wspaniały .Już jest :) Życze weny i czekam na nastepny :)<3
    BCurly

    OdpowiedzUsuń
  8. Cudowny! Czekam na next. :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Ciekawie sie zaczyna :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Ciekawie się zaczyna! Czekam na nextt

    OdpowiedzUsuń
  11. Dziewczyno to co piszesz to magia. Mam wrażenie jakby sie to stało na prawde... Czary! Dawno mnie tu nie bylo ale regularnie nadrabiam zaległości xd. Weny życzę ;*!

    ~Oliv~

    OdpowiedzUsuń