Tym
razem zostaliśmy w pokoju wspólnym, ale było tu zupełnie pusto. Nikt jeszcze
nie wstał, a Rikera rodzice zabrali do siebie na cały dzień. Dziewczyna
wytłumaczyła mi w skrócie jak to z nim jest; chłopak miał wypadek samochodowy
jak był mały kiedy jechał w wujkiem, jego wujek nie przeżył, a on stracił
czucie w nogach, jego rodzice nie mieli pieniędzy, żeby go utrzymywać ani
warunków w domu przez to, że poruszał się na wózku. Widywał swoich rodziców
rzadko, bo od 3 lat mieli małą córeczkę i zajmowali się głównie nią. To
okropne. Jak można zapomnieć o swoim dziecku, zwłaszcza, gdy jest w takim
stanie i jak nic innego potrzebuje miłości i wsparcia najbliższych sobie osób.
Nic dziwnego, że na każde okazanie mu zainteresowania reaguje ogromnym entuzjazmem.
Gdy się z nami żegnał wydawało mi się nawet, że wolałby zostać tu z nami.
Spojrzałem na dziewczynę, która siedziała obok mnie. Z jej twarzy czytało się
jak z otwartej książki, bo nie zdawała sobie sprawy z tego, że uczucia można ukrywać. Teraz
łatwo poznałem, że jest rozdarta pomiędzy smutkiem z powodu Rikera, a
ciekawością dlaczego tutaj jestem. Jedyną zaletą w tym wszystkim było to, że
mogłem marszczyć brwi i wyrywać sobie włosy ze złości, bo nie wiedziałem od
czego mam zacząć, a ona nic z tego nie zobaczy. Przynajmniej nie będzie
wiedziała jak bardzo zwariowałem. Nie do końca na jej punkcie… Raczej tym co ze
mną robiła. Jaką osobę we mnie wyzwalała i do jakich przemyśleń mnie skłaniała.
- Miło, że mnie jednak odwiedziłeś. Po 3 tygodniach myślałam, że już nigdy się nie pojawisz. Lubię porozmawiać czasem z kimś kogo jeszcze nie znam - stwierdziła odgarniając włosy, które wpadły jej na twarz. Trochę dziwnie czułem się z tym, że patrzyłem na nią tak otwarcie. Wzrokiem kreśliłem kontury wokół jej ust, nosa, oczu… Ocknąłem się po chwili i zganiłem w myślach, że jak zwykle odpływam myślami i musiałem naprawdę wytężyć umysł, żeby zdać sobie sprawę z tego co powiedziała.
- Mam wrażenie, że znasz mnie już doskonale. Przecież twierdzisz, że jestem typowy i przewidywalny - powiedziałem po sekundzie. Zaraz pożałowałem swoich słów, bo pobrzmiewała w nich głęboka gorycz. Nie chciałem, żeby pomyślała, że mam jej to za złe albo że się nad sobą użalam.
- Nigdy nie powiedziałam, że to cos złego. Jednak chciałabym, żebyś zobaczył, że nie wszystko jest takie jakie się wydaje. Może i nie widzę, ale czy zaważyłeś, żebym wypominała to całemu światu twierdząc, że to jego wina? Są i takie przypadki, ale większość w końcu się z tym wszystkim godzi. Nie wiem, może to błogosławieństwo, że ja od zawsze to akceptowałam. Nauczyłam się sobie radzić. I naprawdę nie trzeba mi współczuć. Jestem dokładnie taka jak inni - dokończyła. Jej wzrok był martwo utkwiony gdzieś na mojej szyi, ale przynajmniej skierowany był w moim kierunku. To dawało mi złudne wrażenie, że złapałem z nią jakiś kontakt.
- Jesteś zupełnie inna. Właśnie o to chodzi - szepnąłem, ale ona doskonale to usłyszała dzięki wyczulonemu słuchowi co poznałem po tym, że w jej pięknych tęczówkach zobaczyłem, że myśli dokładnie nad tym co powiedziałem.
- Dlaczego inna? Zawsze starałam się upodobnić do Was. Być zwyczajna i zachowywać się jakbym widziała. Dlatego ludzie często dziwią się kiedy dowiadują się, że jestem niewidoma. Bo chodzę tak pewnie po całym Ośrodku. Tutaj nie używam nawet laski, bo znam każdą deskę i centymetr wykładziny w całym budynku - mruknęła splatając palce i podciągając nogi pod brodę przez co odwróciła twarz bokiem do mnie. Chwyciłem jej brodę palcami i delikatnie jakbym trzymał szkło, obróciłem jej głowę w swoim kierunku. Jej oczy otworzyły się szerzej pod wpływem mojego dotyku. Tak naprawdę kochałem to, że mogłem zobaczyć na jej twarzy, w oczach i gestach co czuła. Nie musiałem się zastanawiać. Po prostu wiedziałem.
- Nigdy tego nie rób. Nawet się nie waż próbować być taka jak my. My jesteśmy ślepi na wiele spraw, które Ty widzisz lepiej od nas, mimo że…mimo że teoretycznie nie możesz. - Nie potrafiłem się powstrzymać i kciukiem lekko pogłaskałem jej skórę. Była taka miękka. I ciepła. - Powinnaś być sobą.
- Ty też powinieneś Louis - odparła po chwili. Opuściłem rękę, ale po krótkiej chwili wahania wziąłem jej dłoń w swoją. Wydawała się być zaskoczona, a jej policzki zaróżowiły się słodko. Wiedziałem, że nie powinien. Że wciągam się w coś na co nie było miejsca w moim życiu, ale… Ale nie potrafiłem się powstrzymać. Każda komórka w moim ciele chciała przy niej zostać. Nieważne czy w końcu uznałaby mnie za natręta, dziwaka czy kogokolwiek podobnego. Ja najzwyczajniej w świecie chciałem być obok.
- Ale ja jestem sobą - zaprzeczyłem.
- To dlaczego nie jesteś szczęśliwy? Riker czytał mi artykuły o Tobie. Jesteś bogaty, pół świata leży u Twoich stóp, masz wielką rodzinę, która Cię kocha, zespół, który z każdą chwilą jest jeszcze popularniejszy… Jedyny powód, dla którego mógłbyś być nieszczęśliwy to to, że sam się w tym wszystkim gubisz. Gdybyś był szczęśliwy nie przyszedłbyś do mnie kolejny raz. Szczęśliwi ludzie odwracają wzrok od cudzej krzywdy, udają, że jej nie widzą chociaż mogą. Zranione dusze ciągnie tam gdzie ich smutek spotyka się ze zrozumieniem.
- Jak to możliwe, że jesteś taka mądra? - spytałem, a dziewczyna zaśmiała się słodko. Widziałem, że sprawiłem jej radość swoimi słowami.
- A wątpiłeś w to kiedykolwiek? - Jej uśmiech wyczyniał jakieś dziwne rzeczy z moim oddechem. Przy niej mogłem być całkowicie sobą. Ale nie mogłem zapominać, że robiłem to tylko dlatego, że nie widziała. Więc w pewnym sensie wciąż się ukrywałem. Pogłaskałem jej dłoń.
- Nigdy. Muszę Ci coś powiedzieć - wydukałem w końcu. Powinienem od tego zacząć. Przecież po to tutaj przyjechałem. Nie planowałem siedzenia z nią na jednej kanapie i wpatrywania się w jej nieobecne oczy, błagając w duchu o jakikolwiek kontakt. Wiem, że to było niedorzeczne, ale… Od czasu kiedy ostatni raz ją widziałem parę razy śniłem o tym, że dziewczyna patrzy mi w oczy. I tak samo jak niedorzeczne to było, równie mocno wiedziałem, że nie mam prawa w ogóle o niej śnić. - Przyjechałem po to, żeby dofinansować wasz Ośrodek. Dać fundusze na wybudowanie windy dla Rikera i innych, odnowić to miejsce, żebyście żyli tutaj w należnych wam dobrych warunkach.
Mina dziewczyny zmieniła się z zaskoczonej na zawiedzioną. Delikatnie aczkolwiek stanowczo wyplątała swoją dłoń z mojej i przygryzła wargę odwracając ponownie głowę w drugą stronę. Czekałem w napięciu na jej reakcję, aż coś powie, ale ona długo milczała. W końcu westchnęła i spuściła nogi na dół. Stopy bezszelestnie oparły się o wytartą wykładzinę, a ona sama utkwiła wzrok w ścianie naprzeciwko siebie chociaż tak naprawdę dla niej była tam tylko czarna pustka.
- To wspaniale. Rikerowi należy się coś od życia. I innym. - Zamrugała gwałtownie powiekami, a między jej brwiami pojawiła się głęboka zmarszczka, którą miałem ochotę wygładzić kciukiem, ale nie odważyłbym się teraz tego zrobić. - Tylko dlatego tu przyjechałeś? Żeby dać nam pieniądze i zniknąć?
- Co? Nie ja… To znaczy… - plątałem się we własnych słowach. Nie wiedziałem o co jej chodzi ani co powinienem powiedzieć. Bo prawda była znacznie bardziej skomplikowana. I zdecydowanie nie była też prosta. Dziewczyna obróciła głowę w moim kierunku tak, że mogłem spojrzeć w jej oczy. To naprawdę nie powinno tak bardzo mnie poruszać za każdym razem, ale… Tak bardzo chciałem, żeby moje spojrzenie było odwzajemnione. Pragnąłem tego wręcz obsesyjnie. - Jest coś jeszcze.
- Tak? - spytała wyczekująco. Wydawało mi się, że bardzo zależy jej na tym, żeby znać odpowiedź. Porywałem się na coś prawdziwie głupiego. Miałem z tym poczekać. Ale nie mógłbym jej okłamać.
- Zastanawiałem się nad Twoimi słowami. Powiedziałaś, że masz guza w mózgu. Czy on zagraża Twojemu życiu? - Głos zadrżał mi przy ostatniej części. Myśl, że ktoś kto siedzi pół metra od Ciebie może mieć nad sobą mroczne widmo śmierci była świadomością gorszą niż mógłbym to sobie wyobrazić. Dziewczyna cała się napięła. Widziałem w jej oczach, że to był ostatni temat, o którym chciałaby dyskutować. Ale wiedziała też pewnie, że nie zamierzałem odpuścić dopóki nie dostanę odpowiedzi. Za bardzo mi na niej zależało. To znaczy na odpowiedzi. Kogo ja oszukuję?! To na niej mi zależy! Jakimś cholernym cudem zależy mi na dziewczynie, którą widzę trzeci raz w życiu.
- Pogodziłam się ze swoim losem. Dla kogoś takiego jak ja to co dostałam od życia to i tak dużo. To coś w mojej głowie to tykająca bomba. Robią mi tu badania tak rzadko, że pewnie nawet nie zorientuje się kiedy to zacznie się powiększać. Każdy w końcu umiera - dokończyła. Wydawała się być pewna tego co mówi. Ona naprawdę była gotowa umrzeć w każdej chwili jeśli tylko taki czeka ją los. Zacisnąłem dłonie w pięści. Ale ja nie byłem gotowy. I nie było pieprzonej możliwości, żebym na to pozwolił. Nie kiedy mogę jej jakoś pomóc.
- Powiem Ci dlaczego tu przyjechałem. Nie zamierzam stać obok kiedy mogę ocalić Twoje życie. Chcę opłacić operację usunięcia tego guza. - Dziewczyna zamarła.
- Dlaczego? Nie znasz mnie! Po co miałbyś pomagać komuś obcemu? - Przy swoich słowach gestykulowała gwałtownie, a ja nie mogłem się powstrzymać i złapałem jej nadgarstki i obróciłem ją przodem do siebie. Wiem, że zwariowałem i wszystko o czym potrafiłem myśleć to zatrzymanie jej tutaj, na tym świecie. To tutaj było jej miejsce. Nie mogłem oddać mojego anioła. Jeszcze nie. A najlepiej nigdy. - A poza tym co jeśli nie chcę, żeby ktoś mnie ratował?
- To nie ma znaczenia. Zabraniam Ci odchodzić i opuszczać Rikera i innych. - I mnie, dodałem w myślach. - Przejdziesz operację, wszystko się uda i zostaniesz tutaj. Nie możesz żyć z tym czymś w swojej głowie. To Cię w końcu zabije. A ja nie zamierzam na to patrzeć,
- Dlaczego miałbyś na to patrzeć? Jak tylko znowu wyjedziesz to już nigdy tu nie wrócisz. Jak moi rodzice i wielu innych. Wszyscy tak robią po pewnym czasie. Zostawiają nas.
- Wierz mi lub nie, ale nie zamierzam Cię opuścić. Nigdy. Będę wracał za każdym razem.
- Miło, że mnie jednak odwiedziłeś. Po 3 tygodniach myślałam, że już nigdy się nie pojawisz. Lubię porozmawiać czasem z kimś kogo jeszcze nie znam - stwierdziła odgarniając włosy, które wpadły jej na twarz. Trochę dziwnie czułem się z tym, że patrzyłem na nią tak otwarcie. Wzrokiem kreśliłem kontury wokół jej ust, nosa, oczu… Ocknąłem się po chwili i zganiłem w myślach, że jak zwykle odpływam myślami i musiałem naprawdę wytężyć umysł, żeby zdać sobie sprawę z tego co powiedziała.
- Mam wrażenie, że znasz mnie już doskonale. Przecież twierdzisz, że jestem typowy i przewidywalny - powiedziałem po sekundzie. Zaraz pożałowałem swoich słów, bo pobrzmiewała w nich głęboka gorycz. Nie chciałem, żeby pomyślała, że mam jej to za złe albo że się nad sobą użalam.
- Nigdy nie powiedziałam, że to cos złego. Jednak chciałabym, żebyś zobaczył, że nie wszystko jest takie jakie się wydaje. Może i nie widzę, ale czy zaważyłeś, żebym wypominała to całemu światu twierdząc, że to jego wina? Są i takie przypadki, ale większość w końcu się z tym wszystkim godzi. Nie wiem, może to błogosławieństwo, że ja od zawsze to akceptowałam. Nauczyłam się sobie radzić. I naprawdę nie trzeba mi współczuć. Jestem dokładnie taka jak inni - dokończyła. Jej wzrok był martwo utkwiony gdzieś na mojej szyi, ale przynajmniej skierowany był w moim kierunku. To dawało mi złudne wrażenie, że złapałem z nią jakiś kontakt.
- Jesteś zupełnie inna. Właśnie o to chodzi - szepnąłem, ale ona doskonale to usłyszała dzięki wyczulonemu słuchowi co poznałem po tym, że w jej pięknych tęczówkach zobaczyłem, że myśli dokładnie nad tym co powiedziałem.
- Dlaczego inna? Zawsze starałam się upodobnić do Was. Być zwyczajna i zachowywać się jakbym widziała. Dlatego ludzie często dziwią się kiedy dowiadują się, że jestem niewidoma. Bo chodzę tak pewnie po całym Ośrodku. Tutaj nie używam nawet laski, bo znam każdą deskę i centymetr wykładziny w całym budynku - mruknęła splatając palce i podciągając nogi pod brodę przez co odwróciła twarz bokiem do mnie. Chwyciłem jej brodę palcami i delikatnie jakbym trzymał szkło, obróciłem jej głowę w swoim kierunku. Jej oczy otworzyły się szerzej pod wpływem mojego dotyku. Tak naprawdę kochałem to, że mogłem zobaczyć na jej twarzy, w oczach i gestach co czuła. Nie musiałem się zastanawiać. Po prostu wiedziałem.
- Nigdy tego nie rób. Nawet się nie waż próbować być taka jak my. My jesteśmy ślepi na wiele spraw, które Ty widzisz lepiej od nas, mimo że…mimo że teoretycznie nie możesz. - Nie potrafiłem się powstrzymać i kciukiem lekko pogłaskałem jej skórę. Była taka miękka. I ciepła. - Powinnaś być sobą.
- Ty też powinieneś Louis - odparła po chwili. Opuściłem rękę, ale po krótkiej chwili wahania wziąłem jej dłoń w swoją. Wydawała się być zaskoczona, a jej policzki zaróżowiły się słodko. Wiedziałem, że nie powinien. Że wciągam się w coś na co nie było miejsca w moim życiu, ale… Ale nie potrafiłem się powstrzymać. Każda komórka w moim ciele chciała przy niej zostać. Nieważne czy w końcu uznałaby mnie za natręta, dziwaka czy kogokolwiek podobnego. Ja najzwyczajniej w świecie chciałem być obok.
- Ale ja jestem sobą - zaprzeczyłem.
- To dlaczego nie jesteś szczęśliwy? Riker czytał mi artykuły o Tobie. Jesteś bogaty, pół świata leży u Twoich stóp, masz wielką rodzinę, która Cię kocha, zespół, który z każdą chwilą jest jeszcze popularniejszy… Jedyny powód, dla którego mógłbyś być nieszczęśliwy to to, że sam się w tym wszystkim gubisz. Gdybyś był szczęśliwy nie przyszedłbyś do mnie kolejny raz. Szczęśliwi ludzie odwracają wzrok od cudzej krzywdy, udają, że jej nie widzą chociaż mogą. Zranione dusze ciągnie tam gdzie ich smutek spotyka się ze zrozumieniem.
- Jak to możliwe, że jesteś taka mądra? - spytałem, a dziewczyna zaśmiała się słodko. Widziałem, że sprawiłem jej radość swoimi słowami.
- A wątpiłeś w to kiedykolwiek? - Jej uśmiech wyczyniał jakieś dziwne rzeczy z moim oddechem. Przy niej mogłem być całkowicie sobą. Ale nie mogłem zapominać, że robiłem to tylko dlatego, że nie widziała. Więc w pewnym sensie wciąż się ukrywałem. Pogłaskałem jej dłoń.
- Nigdy. Muszę Ci coś powiedzieć - wydukałem w końcu. Powinienem od tego zacząć. Przecież po to tutaj przyjechałem. Nie planowałem siedzenia z nią na jednej kanapie i wpatrywania się w jej nieobecne oczy, błagając w duchu o jakikolwiek kontakt. Wiem, że to było niedorzeczne, ale… Od czasu kiedy ostatni raz ją widziałem parę razy śniłem o tym, że dziewczyna patrzy mi w oczy. I tak samo jak niedorzeczne to było, równie mocno wiedziałem, że nie mam prawa w ogóle o niej śnić. - Przyjechałem po to, żeby dofinansować wasz Ośrodek. Dać fundusze na wybudowanie windy dla Rikera i innych, odnowić to miejsce, żebyście żyli tutaj w należnych wam dobrych warunkach.
Mina dziewczyny zmieniła się z zaskoczonej na zawiedzioną. Delikatnie aczkolwiek stanowczo wyplątała swoją dłoń z mojej i przygryzła wargę odwracając ponownie głowę w drugą stronę. Czekałem w napięciu na jej reakcję, aż coś powie, ale ona długo milczała. W końcu westchnęła i spuściła nogi na dół. Stopy bezszelestnie oparły się o wytartą wykładzinę, a ona sama utkwiła wzrok w ścianie naprzeciwko siebie chociaż tak naprawdę dla niej była tam tylko czarna pustka.
- To wspaniale. Rikerowi należy się coś od życia. I innym. - Zamrugała gwałtownie powiekami, a między jej brwiami pojawiła się głęboka zmarszczka, którą miałem ochotę wygładzić kciukiem, ale nie odważyłbym się teraz tego zrobić. - Tylko dlatego tu przyjechałeś? Żeby dać nam pieniądze i zniknąć?
- Co? Nie ja… To znaczy… - plątałem się we własnych słowach. Nie wiedziałem o co jej chodzi ani co powinienem powiedzieć. Bo prawda była znacznie bardziej skomplikowana. I zdecydowanie nie była też prosta. Dziewczyna obróciła głowę w moim kierunku tak, że mogłem spojrzeć w jej oczy. To naprawdę nie powinno tak bardzo mnie poruszać za każdym razem, ale… Tak bardzo chciałem, żeby moje spojrzenie było odwzajemnione. Pragnąłem tego wręcz obsesyjnie. - Jest coś jeszcze.
- Tak? - spytała wyczekująco. Wydawało mi się, że bardzo zależy jej na tym, żeby znać odpowiedź. Porywałem się na coś prawdziwie głupiego. Miałem z tym poczekać. Ale nie mógłbym jej okłamać.
- Zastanawiałem się nad Twoimi słowami. Powiedziałaś, że masz guza w mózgu. Czy on zagraża Twojemu życiu? - Głos zadrżał mi przy ostatniej części. Myśl, że ktoś kto siedzi pół metra od Ciebie może mieć nad sobą mroczne widmo śmierci była świadomością gorszą niż mógłbym to sobie wyobrazić. Dziewczyna cała się napięła. Widziałem w jej oczach, że to był ostatni temat, o którym chciałaby dyskutować. Ale wiedziała też pewnie, że nie zamierzałem odpuścić dopóki nie dostanę odpowiedzi. Za bardzo mi na niej zależało. To znaczy na odpowiedzi. Kogo ja oszukuję?! To na niej mi zależy! Jakimś cholernym cudem zależy mi na dziewczynie, którą widzę trzeci raz w życiu.
- Pogodziłam się ze swoim losem. Dla kogoś takiego jak ja to co dostałam od życia to i tak dużo. To coś w mojej głowie to tykająca bomba. Robią mi tu badania tak rzadko, że pewnie nawet nie zorientuje się kiedy to zacznie się powiększać. Każdy w końcu umiera - dokończyła. Wydawała się być pewna tego co mówi. Ona naprawdę była gotowa umrzeć w każdej chwili jeśli tylko taki czeka ją los. Zacisnąłem dłonie w pięści. Ale ja nie byłem gotowy. I nie było pieprzonej możliwości, żebym na to pozwolił. Nie kiedy mogę jej jakoś pomóc.
- Powiem Ci dlaczego tu przyjechałem. Nie zamierzam stać obok kiedy mogę ocalić Twoje życie. Chcę opłacić operację usunięcia tego guza. - Dziewczyna zamarła.
- Dlaczego? Nie znasz mnie! Po co miałbyś pomagać komuś obcemu? - Przy swoich słowach gestykulowała gwałtownie, a ja nie mogłem się powstrzymać i złapałem jej nadgarstki i obróciłem ją przodem do siebie. Wiem, że zwariowałem i wszystko o czym potrafiłem myśleć to zatrzymanie jej tutaj, na tym świecie. To tutaj było jej miejsce. Nie mogłem oddać mojego anioła. Jeszcze nie. A najlepiej nigdy. - A poza tym co jeśli nie chcę, żeby ktoś mnie ratował?
- To nie ma znaczenia. Zabraniam Ci odchodzić i opuszczać Rikera i innych. - I mnie, dodałem w myślach. - Przejdziesz operację, wszystko się uda i zostaniesz tutaj. Nie możesz żyć z tym czymś w swojej głowie. To Cię w końcu zabije. A ja nie zamierzam na to patrzeć,
- Dlaczego miałbyś na to patrzeć? Jak tylko znowu wyjedziesz to już nigdy tu nie wrócisz. Jak moi rodzice i wielu innych. Wszyscy tak robią po pewnym czasie. Zostawiają nas.
- Wierz mi lub nie, ale nie zamierzam Cię opuścić. Nigdy. Będę wracał za każdym razem.
________________________________________________________________________
Hej kochani, no i jak tam wakacje? Ja dostaję nerwicy za każdym razem jak pada i wygrażam niebu i chmurom swoją nadzwyczaj giętką dłonią zwiniętą w pięść, no jak to tak, żeby padaaaało w wakacje?! Foch. W każdym razie mam nadzieje, że spędzicie te wakacje z osobami, które kochacie albo też takie poznacie, jeśli jesteście sceptyczni to pamiętajcie, że wakacje są długie, a po nich przychodzi nowy rok szkolny, jeśli teraz nie macie przyjaciela czy partnera to wiedzcie, że gdzieś tam na pewno na Was czeka, ja jestem forever alone a jednak wierze, że jakis frajer spod biedronki w końcu na mnie wpadnie i wyzna mi dozgonną miłość, wiecie jak to jest haha xD Trzymajcie się cieplutko w te jak na razie (a przynajmniej u mnie) chłodne wakacje i bądźcie wyznawcami zasady yolo, wtedy wszystko naprawdę jest prostsze :))
Dziękuje ~Mania za jej kochany komentarz, naprawdę jesteście dla mnie ważni i to ja powinnam być dumna z tego, że mam tak wspaniałych i mądrych czytelników, którzy potrafią wyłapać w moich imaginach jakiś przekaz.
Koooooooocham Was wszystkich ;**
Dziękuje ~Mania za jej kochany komentarz, naprawdę jesteście dla mnie ważni i to ja powinnam być dumna z tego, że mam tak wspaniałych i mądrych czytelników, którzy potrafią wyłapać w moich imaginach jakiś przekaz.
Koooooooocham Was wszystkich ;**
Świetny!Wiesz już napewno że kocham twoje imaginy <3 Ja też pragne słońca !!!!Miłych wakacji Ci życze bo jeszcze chyba tego nie pisałam haha ;* A. ;*
OdpowiedzUsuńcudo! ;**** <3 *-*
OdpowiedzUsuńCudownie, mam nadzieje że ulegnie i pozwoli na operacje.
OdpowiedzUsuńMy kochamy ciebie mocniej, pamiętaj!
*hug*
Ten imagin jest boski taki trochę refleksyjny .Chyba muszę zacząć chodzić pod biedronka .Może też spotkam jakiegos zakochanego we mnie na zaboj frajera :D Czekam na nn
OdpowiedzUsuńBCurly :*
Świetny :*** ♥
OdpowiedzUsuńo
OdpowiedzUsuńmój Boże *.*! kocham Cię! to... to jest genialne! cudoo!! nigdy nie
czytałam takiego świetnego imagina, naprawdę. nie mogę doczekać się
kolejnej części :* jestem twoją wierną czytaczką ( kurde nawet nwm czy
tak się piszę, no ale mniejsza a to :D) czytam wszystkie twoje imaginy,
tylko ich nie komentuje ;c za co przepraszam kochana. od dzisiaj będe
wzorowa i będe komentowała twoje fantastyczne imaginy. :) ps. też jestem
forever alone :)
Skąd ja to znam? Pogoda jest przygnębiająca, mam wrażenie, że to jesień, a nie lato... Pewnie i tak nikogo nie spotkam i będę sama do końca życia, kupie sobie 30 kotów i spędzę czas przed telewizorem zajadając się lodami i tyjąc (taka moja mało optymistyczna wersja ;D). Mam nadzieję, że wybaczysz mi tak długą nieobecność i brak komentarzy z mojej strony pod twoimi genialnymi imaginami :) Niestety nie miałam jak czytać i zostawiać opinii, dlatego teraz muszę nadrobić wszystko ^^ Co do tej notki... imagin jest taki inny i w ogóle wyjątkowy, skłania do przemyśleń, naprawdę świetny! Czekam na kolejne części! :) Buziaki xx
OdpowiedzUsuńDlaczego mi to robisz? Dlaczego, jejku:(
OdpowiedzUsuńto naprawdę jest wspaniałe, niech Lou jej powie, że je najwspanialsza na świecie i ją kocha, i nie chce jej stracić i niech wszystko się ułoży!
pozdrawiam,
@ilypena
to jest piękne ♥♥
OdpowiedzUsuńczekam na next'a z niecierpliwością
Jakie to jest świetne !! Rozumiem Louisa że się gubi w słowach które chciał by jej powiedzieć,niech w końcu jej powie że ją lubi,kocha czy cokolwiek :p u mnie też pogoda nie rozpieszcza :/ wierzyć i mieć nadzieję zawsze można ze się kogoś pozna no ale nadzieja matką głupich :p pozdrawiam i czekam na nn
OdpowiedzUsuńKochana! Taki masz talent, Bogu dzięki, że go nie marnujesz <3 Będę czytać Twoje dzieła do końca istnienia tego bloga (oby jego kres nigdy nie nastał, chociaż wszystko ma swój koniec, niestety). Po raz kolejny już napiszę, że ta historia z Lou jest przepiękna i wzruszająca, oby więcej takich udanych imaginów (: X Miło nam, że się tak nami interesujesz, że przejmujesz się naszym zdaniem (nie to co niektóre autorki piszące dla siebie, a nie dla czytelników), że starasz się tworzyć jak najbardziej przejmujące i życiowe historie... Jesteś świetna w tym co robisz! Pamiętaj! ~Mania
OdpowiedzUsuńP.S. U mnie też pogoda do niczego a YOLO zawsze pomaga! ;D
taki fajny, że ooo ;)
OdpowiedzUsuńmoge liczyć na pozdrowienia dla Darczi? to moje wielkie marzenie :(
OdpowiedzUsuńa napiszesz +18 jej lub jego oczami jak będzie jeszcze niewidoma ? proszę :)
OdpowiedzUsuńRozdział super :*
Hej zostałaś nominowana na Liebster Award http://imagioonedirection5secondsofsummer.blogspot.com/
OdpowiedzUsuń