poniedziałek, 10 lutego 2014

Imagine 38 Zayn



                Trudno byłoby powiedzieć, że wycieczka szkolna może dla kogokolwiek być czymś złym. A jednak. Wycieczkę do Parku Narodowego w najbardziej deszczowym dniu w historii, trudno zaliczyć do pozytywnych doświadczeń. Naciągnęłaś kaptur swojej przeciwdeszczowej kurtki jak najbardziej, żeby mieć jak najmniejszy kontakt z deszczem. Wszyscy dookoła mieli miny jakby szli na skazanie, jedynie przewodniczka waszej wyprawy zdawała się mieć dobry humor. Gdy weszliście już na teren parku było za późno na głupie wymówki, żeby zostać w suchym i ciepłym autokarze. Spojrzałaś z miną męczennicy na swoją najlepszą przyjaciółkę. Kąciki Twoich ust zadrgały, gdy usłyszałaś jak ta przeklina pod nosem. Zaraz jednak przestało Ci być do śmiechu kiedy spojrzałaś na wszechobecne błoto, a potem na swoje cieniutkie trampki. Zapowiada się po prostu świetnie.
                - Grupa! Ustawcie się proszę w pary lub trójki i podążajcie za mną! Nie dotykajcie niczego i nie karmcie zwierząt! - zawołała przewodniczka. Była cała mokra, a mimo to miała na swojej trzydziestoletniej twarzy szeroki uśmiech.
                - Jakich zwierząt?! - wydukała jakaś dziewczyna.
                - Żadnych specjalnie groźnych, więc będzie spokojnie - odpowiedziała kobieta.
                Obróciłaś się, żeby zobaczyć do kogo należał głos i natychmiast wzniosłaś oczy do nieba, gdy zobaczyłaś kto to. Dziewczyna miała długie czarne włosy, teraz ukryte pod kapturem i nieco głupiutki wyraz twarzy. No i chodziła z nim. Z Zaynem. Nie lubienie jej było chyba wrodzone w każdej dziewczynie w Twojej szkole. Tak jakby fakt, że była tą szczęściarą, którą Malik zaprosił kilka miesięcy temu na randkę, wykluczał ją ze wszystkich grup społecznych, do których wcześniej należała. Kryła się za tym zwykła zazdrość, chociaż żadna z Twoich przyjaciółek by tego nie przyznała. Było Ci ich nawet trochę żal. Ty byłaś jedyną, która nigdy nie uległa jego urokowi. Jakoś nie działał na Ciebie cały ten jego wizerunek bad boya. Aczkolwiek nie zmieniało to faktu, że jego dziewczyny po prostu nie lubiłaś.
Szliście ze spuszczonymi głowami i nawet nie próbowaliście udawać, że słuchacie tego co mówi przewodniczka. Większość miała pod kapturami słuchawki i słuchała czegoś ciekawszego niż podekscytowany głos przewodniczki. Sama po krótkim czasie nie wytrzymałaś i włożyłaś do uszu słuchawki. Wszystko zrobiło się jakoś tak mniej okropne, gdy w tle leciała Twoja ulubiona piosenka. Nagle potknęłaś się lekko i w ostatniej chwili złapałaś równowagę. Spojrzałaś na swoje stopy i przeklęłaś pod nosem, gdy zobaczyłaś w jakim stanie są Twoje sznurówki. Kucnęłaś i próbowałaś jakoś zawiązać je z powrotem, nie mażąc się przy tym za bardzo błotem. Trwało to o wiele dłużej niż byś sobie tego życzyła i gdy w końcu doprowadziłaś je do porządku i spojrzałaś w górę, zrobiło Ci się nieco słabo. Byłaś zupełnie sama. Wstałaś gwałtownie próbując dostrzec kogokolwiek znajomego czy też nieznajomego. Jednak wokół były same gęste drzewa i mnóstwo rozwidleń ścieżek, ale zero cywilizacji. Nie mogłaś się nawet wrócić, bo nie pamiętałaś drogi powrotnej. Chciałaś zadzwonić do swojej przyjaciółki kiedy zdałaś sobie sprawę z tego, że nie było tu pieprzonego zasięgu. Twój oddech nieco przyspieszył, ale nie zamierzałaś jeszcze poddać się panice. Poszłaś prosto i zaczęłaś krzyczeć na cały głos imiona swoich znajomych, mając nadzieje, że ktoś w końcu zauważy, że Cie nie ma albo po prostu usłyszy. Po kilkunastu minutach zaczęłaś się poddawać. Wróciłaś do miejsca gdzie ostatni raz widziałaś swoją klasę i wiązałaś ten nieszczęsny but. Twoje oczy rozszerzyły się na widok wysokiej postaci w czarnej kurtce i lekko przypominających glany butach. Odwrócił się powoli, a Ty nieświadomie uśmiechnęłaś się. Jesteś uratowana! Co z tego, że przez tego całego Zayna. Po raz setny zastanowiłaś się co tak właściwie wszyscy w nim widzą. Miał ciemne oczy i bardzo długie rzęsy, pomyślałaś złośliwie, że z takimi rzęsami mógłby być dziewczyną, ciemne włosy i karnację. Wszystko w nim było ciemne i nieco mroczne. Spomiędzy jego warg wystawał zmoknięty papieros. Był przystojny, ale bez przesady.
                - Napatrzałaś się już? - powiedział tym swoim niemal arystokratycznym tonem. Skrzywiłaś się i posłałaś mu spojrzenie głodnego bazyliszka.
                - Nie masz przypadkiem za wysokiej samooceny? Sory, ale mam nieco wyższe standardy. Idiota, który próbuje palić mokrego papierosa podczas wielkiej ulewy jest na końcu mojej listy potencjalnych chłopaków - prychnęłaś wkurzona, że zauważył, że się na niego gapiłaś. Ku Twojemu zdziwieniu chłopak się uśmiechnął.
                - A więc to Ty jesteś tą niesławną (t.i.) - odparł. Uniosłaś brwi całkowicie wytrącona z równowagi tym, że wiedział jak masz na imię.
                - O czym Ty mówisz?
                - Rose mówiła mi, że jesteś jedyną dziewczyną, o którą nie jest zazdrosna, bo podobno Ci się nie podobam - powiedział takim tonem jakby to było strasznie zabawne.
                - Bo tak jest - prychnęłaś. - Gadasz o mnie ze swoją dziewczyną? - zaśmiałaś się. - No to macie rzeczywiście ze sobą tyyyle wspólnego skoro musicie rozmawiać o mnie, żeby rozmowa wam się kleiła - zakpiłaś. Myślałaś, że go to obrazi, ale wyraz jego twarzy nie zmienił się nawet odrobinę. Wciąż miał usta wygięte w tym swoim głupim uśmieszku. Przynajmniej wyrzucił już tego głupiego papierosa.
                - Cóż, Rose jest średnio inteligentną dziewczyną. - Wzruszył ramionami. Nie mogłaś uwierzyć, że naprawdę stoisz tu z tym kretynem w deszczu rozmawiając o jego pożal się boże dziewczynie zamiast wracać do grupy. Szybko się otrząsnęłaś i spojrzałaś na niego wyczekująco.
                - Dlaczego wróciłeś? Kazali Ci tak po prostu mnie poszukać? - spytałaś niepewnie.
                - Niestety... - westchnął, a Ty spiorunowałaś go spojrzeniem. - Ta kobieta jest niezrównoważona psychicznie. Kazała mi się wrócić i Cie znaleźć, gdy ta Twoja dziwna przyjaciółka powiedziała, że Cie nie ma.
                - Uważaj jak się wyrażasz o mojej przyjaciółce - warknęłaś podchodząc bliżej, żeby celowo naruszyć jego przestrzeń.
                - Będę pamiętać - zakpił. - Dobra, idziemy bo mi zimno.
                - Ojejku, biedny Malik, dzieciątku zrobiło się zimno - przedrzeźniłaś. Nagle poczułaś, że chłopak chwyta Cie za kurtkę i brutalnie do siebie przyciąga.
                - Masz jakiś problem? - warknął. Gdy patrzył tak na Ciebie z góry to wydawał się bardziej przerażający niż zwykle, ale w życiu byś się mu do takich myśli nie przyznała.
                - Ciebie - wymsknęło Ci się. - Puść mnie.
                - Boisz się? - spytał z rozbawieniem. Zmrużyłaś oczy.
                - Chciałbyś. - Wyrwałaś mu się z trudem. - A teraz wróćmy do grupy zanim zupełnie się zgubimy.
                - Chciałabyś się ze mną zgubić co? - Poruszył brwiami ruszając boczną drogą. Powlokłaś się za nim.
                - W najgorszych koszmarach - mruknęłaś pod nosem.
                - Twoja nienawiść jest naprawdę zabawna - zachichotał. Cieszyłaś się, że idziesz za nim, bo przynajmniej nie musiałaś oglądać jego głupiej twarzy. - Ale zastanawia mnie co takiego ją wywołało.
W środku lasu padało trochę mniej ze względu na multum drzew wokół, więc Malik wyjął z kieszeni papierosy i zapalił jednego. Zakaszlałaś, gdy odwrócił się specjalnie po to, żeby dmuchnąć Ci w twarz.
                - Po prostu nie wiem co wszyscy w Tobie widzą. I nie lubię tatuaży - odparłaś. Chłopak obrócił się gwałtownie i zmierzył Cie uważnie spojrzeniem swoich ciemnych tęczówek. - Co?
                - Stawiasz się. Dobrze. Lubię charakterek u dziewczyn - powiedział przygryzając wargę. Udałaś, że jest Ci niedobrze i wyminęłaś go. Słyszałaś jego śmiech za sobą, gdy szłaś prosto przed siebie. Marzyłaś o byciu z powrotem w domu. Z daleka od tej pogody. I Malika.

***

                Byłaś wdzięczna Zaynowi, że Cie znalazł i zaprowadził z powrotem do grupy, chociaż w życiu byś mu się do tego nie przyznała. Zawsze był Ci obojętny, jednak teraz zwyczajnie Cie wkurzał. Co on sobie w ogóle myśli? I jeszcze sposób w jaki wypowiadał się o tej swojej Rose... Było Ci jej nawet trochę żal.
                Byliście teraz w schronisku, które było częścią parku dlatego oczywiście przewodniczka opowiedziała wam fascynującą historię o pierwszych mieszkańcach tego budynku. Miałaś problemy z powstrzymaniem śmiechu, kiedy Twoja przyjaciółka zaczęła przedrzeźniać niczego nieświadomą kobietę. Złapałaś kontakt wzrokowy z Zaynem i natychmiast odwróciłaś spojrzenie. Nie podobało Ci się to jak na Ciebie patrzył. Jakby wiedział coś czego Ty jeszcze nie wiedziałaś. Jedliście w sporej stołówce niezbyt wykwintny, za to bardzo smaczny obiad, kiedy usłyszeliście grzmoty. Wszyscy spojrzeli w kierunku okien. Zwykła ulewa powoli zmieniała się w okropną burze. W oddali rozbłyskały błyskawice, a grzmoty robiły się coraz intensywniejsze. Ktoś pisnął, gdy światła w pomieszczeniu zamrugały. No i stało się coś czego nie przewidziałaś nawet w najgorszych koszmarach. Światła zgasły całkowicie, a burza wzmagała coraz bardziej. Było po 17 i niedługo powinniście wracać, ale nie mogliście tego zrobić w taką pogodę. W dodatku nikt nie miał zasięgu, żeby powiadomić rodziców o tym, że utknęliście.
                - Za co?! Od początku wiedziałam, że ta wycieczka to będzie niewypał! - zawołała Twoja przyjaciółka. Kilka osób pokiwało głowami w zgodzie.
                Siedzieliście chyba z dwie godziny bez światła, a deszcz nie zmniejszył się nawet odrobinę. Waszemu wychowawcy udało dodzwonić się do szkoły, więc przynajmniej wasi rodzice nie będą się martwić. Swoją drogą współczułaś temu kto siedział tam jeszcze o tej porze i musiał obdzwonić tych wszystkich ludzi. O 20 kazano wam pójść do pokoi i się przespać. Schronisko nie było przystosowane dla tylu osobowej grupy i musieliście spać dwójkami w jednym łóżku. A te do największych nie należały. Wszyscy mieli dość tego miejsca i chcieli po prostu znaleźć się w domu. Jednym plusem było to, że przynajmniej było tu ciepło. Wszyscy nieco się zbuntowali i zamiast iść już spać, zebrali się na dole przy kominku, a obsługa schroniska podała wszystkim gorącą czekoladę. Po jakimś czasie zrobiło się nawet przyjemnie. W końcu kto mógłby się pochwalić przeżyciem takiej przygody? Cóż, na razie wszyscy starali się po prostu nie myśleć o kąpieli w zimnej wodzie (bojlery nie działały z powodu awarii prądu) i nocy w niezbyt komfortowych warunkach. Nie mieliście niczego na przebranie, a połowa dziewczyn narzekała na to, że nie będą mogły nawet zmyć makijażu. Kto brałby płyn do demakijażu do lasu. Parsknęłaś śmiechem, gdy doszły do Ciebie plotki, że Rose ma przy sobie nawet prostownicę nie mówiąc już o całej kosmetyczce. Po 23 wszyscy powoli zaczynali opuszczać ciepłe miejsca przy kominku i wchodzić na górę do swoich pokoi. Ty zostałaś jako jedna z nielicznych i położyłaś się na pustej teraz kanapie, żeby poczekać aż któraś łazienka będzie wolna, bo wiedziałaś, że wszyscy rzucą się teraz w wir wieczornych przygotowań do snu. Zamknęłaś powieki wmawiając sobie, że wcale nie jesteś śpiąca. Jednak już po chwili Twoje ciało zrobiło się ospałe, a umysł odpłynął w słodki niebyt.

***

                Przez sen czułaś, że się trzęsiesz, ale byłaś tak głęboko pogrążona w objęciach Morfeusza, że nie zastanawiałaś się dlaczego. Po jakimś czasie poczułaś, że coś miękkiego i ciepłego otula Twoje ciało. Wtuliłaś się w to, jednak Twoje myśli robiły się coraz mniej chaotyczne po czym poznałaś, że zaraz się obudzisz. Otworzyłaś powieki, ale niewiele to zmieniło, bo wszystko było pogrążone w ciemnościach. Podniosłaś się lekko i zdałaś sobie sprawę z tego, że usnęłaś przy kominku, który od dawna już się nie palił. Spojrzałaś w dół i dostrzegłaś zarysy koca, którym ktoś musiał Cie owinąć. Nagle usłyszałaś za sobą kroki. Odwróciłaś się i zobaczyłaś ostatnią osobę, którą chciałabyś zobaczyć w samej koszulce i bokserkach w środku nocy, oświetlonego jedynie świeczką w jego własnej dłoni. Przez chwilę po prostu na siebie patrzyliście. I wtedy Zayn zrobił coś o co w życiu byś go nie posądziła. Uśmiechnął się szczerze.
                - Ciepło Ci już? Zszedłem do kuchni, żeby coś zjeść i zobaczyłem, że trzęsiesz się jak galareta, więc Cie przykryłem - powiedział podchodząc bliżej. Byłaś zdziwiona, bo w ogóle Cie teraz nie irytował. Był prawie...miły.
                - Eee... W porządku. Dzięki. - Uśmiechnęłaś się słabo. Chłopak podszedł do kominka i zapalił kilka świeczek na nim stojących. Od razu zrobiło się jaśniej i przyjemniej. Chłopak zaśmiał się pod nosem.
                - Po obudzeniu jesteś znacznie milsza wiesz? Mógłbym Cie taką polubić - odparł i posłał Ci najbardziej łobuzerski uśmiech jaki kiedykolwiek u niego widziałaś. Ziewnęłaś i spojrzałaś nieco nieprzytomnie na jego wysportowaną sylwetkę, zastanawiając się dlaczego do cholery siada obok Ciebie.
                - Nie martw się. Rano mi przejdzie - mruknęłaś owijając się szczelniej kocem. Chłopak zaśmiał się cicho.
                - Fajnie jest pogadać z kimś kto nie traktuje mnie jak smakowity kąsek - powiedział kręcąc głową z rozbawieniem.
                - Cóż, na to nie licz kiedykolwiek. Mam chyba inną definicję słowa smakowity - odparłaś rozbawiając go tym jeszcze bardziej.
                - Może nie widać, ale zaczynam Cie naprawdę lubić. I aż szkoda, że Ci się nie podobam - westchnął teatralnie. Wzniosłaś oczy do nieba.
                - No popatrz. To dobrze, że masz dziewczynę. Nie będę Ci kusić - prychnęłaś.
                - No nie powiedziałbym - powiedział zadumanym tonem. Spojrzałaś na niego zaskoczona. - Chce się tego czego nie można mieć prawda?
                Wpatrywałaś się w niego nie do końca rozumiejąc o co mu chodzi. Odrobine rozpraszał Cie widok jego oczu w świetle świec, jego tęczówki zrobiły się bardziej ciepłe i przystępne. Nie wyglądał teraz jak ten niegrzeczny Malik, którego wszyscy znali. Nawet pomimo tych wszystkich tatuaży. Zwłaszcza, że kiedy mówiłaś, że nie lubisz tatuaży to nie do końca było prawdą. Nagle chłopak znalazł się bardzo blisko Ciebie. Nie potrafiłaś się ruszyć, nie wiedząc co ten zamierza. Wpatrywał się uparcie w Twoje oczy. Zjechał wzrokiem tylko ran na Twoje usta wywołując w Twoim ciele dziwne ciepło. Zaraz, przecież on Ci się nie podoba! Otworzyłaś usta, żeby coś powiedzieć, ale wtedy on nieoczekiwanie naparł na nie swoimi wargami, dosłownie pozbawiając Cie wszelkich argumentów. Nie wiedziałaś, które z was jest bardziej zaskoczone własną reakcją. Zayn, który wplótł Ci właśnie palce we włosy czy Ty, która objęłaś chłopaka chcąc być jak najbliżej jego ciepłego ciała. Żadne z was nie przerywało pocałunku i już po chwili jakikolwiek chłód odszedł w zapomnienie zastąpiony gorącem szalejącym w waszym wnętrzu. Kręciło Ci się w głowie przez to Zayn robił z Twoim ciałem dotykając zaledwie Twoich miękkich ust i włosów. Nie pamiętałaś w tej chwili nawet o tym, że go nie lubisz. Po prostu musiałaś pogłębiać pocałunek coraz bardziej, sprawiając, że wkrótce wam obu zabrakło powietrza. Chłopak odsunął się od Ciebie delikatnie. Wpatrywaliście się w siebie zaskoczeni tym jak bardzo podobał wam się pocałunek. To nie miało sensu. Prawie się nie znaliście. I nie lubiliście się. Więc skąd to...przyciąganie? Chłopak przełknął ślinę i zamrugał parę razy powiekami. Wydawał się być zagubiony i po krótkiej chwili pocałował Ci w czoło i po prostu wstał. Wchodząc po schodach nie mogłaś nie zauważyć jego zaciśniętych pięści. Opadłaś z powrotem na poduszki zastanawiając się jak do cholery kilka minut może całkowicie zmienić nastawienie do człowieka.

***

                Nie mogłaś zmrużyć oka przez resztę nocy. Miałaś mętlik w głowie i kompletnie nie wiedziałaś co zrobić z tym, że całowałaś się z Zaynem. I co gorsza, że Ci się to podobało. Nigdy go przecież nie traktowałaś w ten sposób! Dla Ciebie był po prostu jednym z wielu przystojnych chłopaków w Twojej szkole. Więc co było w nim takiego wyjątkowego, że pozwoliłaś mu się pocałować? I odwzajemniłaś ten pocałunek z większym zaangażowaniem niż gotowa byłaś przyznać. O 6 rano kiedy wszyscy jeszcze spali, poszłaś do łazienki, żeby się odświeżyć. Odruchowo zapaliłaś w środku światło, a ono zaskoczyło i rozbłysło w całym pomieszczeniu. Od razu włączyłaś bojler. W tym czasie umyłaś zęby używając pasty, którą ktoś musiał zapomnieć wziąć i palca. Był to raczej mocno prowizoryczny sposób mycia zębów, ale poczułaś się o wiele lepiej, kiedy przestałaś się martwić stanem swojego oddechu. Odczekałaś kilkanaście minut i wzięłaś krótki prysznic, bo tylko na taki starczyło ciepłej wody. Gdy wyszłaś z łazienki, z o wiele lepszym humorem niż wcześniej, nagle zobaczyłaś na końcu korytarza Zayna. Jego włosy były całe rozczochrane, a oczy tak zaspane, że wyglądało to jakby Cie jeszcze nawet nie widział. Stałaś jak wrośnięta w ziemię i czekałaś aż zda sobie sprawę z tego, że tu jesteś. Nagle zwrócił swoje oczy dokładnie w Twoim kierunku i pojawił się w nich błysk. Niby od niechcenia rozejrzał się dookoła siebie i bez ostrzeżenia chwycił Twoją twarz w swoje dłonie i złożył na nich miękki pocałunek. Potem po prostu wszedł do łazienki zostawiając Cie samą na korytarzu. Miałaś oczy szeroko otwarte i słabe nogi, nie umiałaś dojść do siebie po tym co się stało. Oparłaś się o ścianę i wzięłaś głęboki wdech.
                - Hej (t.i.) - zawołał ktoś. Podniosłaś głowę i zobaczyłaś swoją przyjaciółkę z wesołym uśmiechem na twarzy. - Dzięki, że zostałaś na dole. Przynajmniej nie zrzuciłam Cie w nocy z łóżka - odparła.
                - Po prostu usnęłam - mruknęłaś.
                - Nieważne, chodź na dół, jestem strasznie głodna.
Wzięła Cie pod ramię i żwawym krokiem powędrowała w kierunku schodów. Obróciłaś się jeszcze raz w kierunku drzwi do łazienki, czując rumieńce na samą myśl o chłopaku w środku.

***

                Nie wierzyłaś, że to się naprawde dzieje. Zayn pocałował Cie dwukrotnie, a teraz udawał...jakby nic się nie stało. Nie spojrzał na Ciebie ani razu odkąd wszyscy zeszli na śniadanie, a potem wrócili do autokaru. Nie wiedziałaś czego się spodziewać, ale na pewno nie tego, że będzie tak po prostu udawał, że nie istniejesz. Zrobiło Ci się smutno. Mentalnie walnęłaś się w żołądek. A czego się spodziewałaś? Przecież to pieprzony Zayn Malik. On może robić co chce, z kim chce i nie musi się tłumaczyć. Żałowałaś tylko, że wyleczyłaś już z ignorowania go. Teraz wszystkie Twoje myśli zarezerwowane były dla niego. Skuliłaś się na swoim siedzeniu w autokarze i ukryłaś twarz za włosami. Miałaś ochotę rozpłakać się jak dziecko. Chyba zakochałaś się w tym dupku.
                Gdy tylko znaleźliście się pod szkołą, odetchnęłaś z ulgą. Wszyscy rozeszli się w stronę swoich domów szczęśliwi, że ta nieszczęsna wycieczka w końcu dobiegła końca. Skręciłaś już w swoją ulicę kiedy poczułaś, że ktoś łapie Cie za ramie. Odwróciłaś się gwałtownie i niemal jęknęłaś na widok Zayna. Nie byłaś gotowa na rozmowę z nim tak gdzieś mniej więcej do końca życia.
                - Czego chcesz? - warknęłaś. Blask w jego oczach nieco przygasł.
                - No...chciałem Cie odprowadzić do domu - powiedział nagle jakby tracąc całą pewność siebie.
                - A czy Ty przypadkiem nie masz już dziewczyny? - spytałaś zgryźliwie. Część Twoich myśli cały czas krążyła wokół tego, że on wciąż dotykał Twojego ramienia.
                - (t.i.)... Ja... Przepraszam, że się tak zachowałem - mruknął. Myślałaś, że chodziło mu o to, że Cie pocałował, więc wyrwałaś mu się gwałtownie. - Ale nie mogłem zranić aż tak Rose informując ją z rana, że nie chce już z nią być.
                - Co? - wydukałaś. Chłopak pochylił się i oparł swoje czoło o Twoje. Nieoczekiwanie uśmiechnął się delikatnie. Twoje serce przyspieszyło. Nie mogłaś uwierzyć, że kiedyś uważałaś jego urodę za przeciętną. W nim nie było nic przeciętnego.
                - Wiesz, że nie możemy się ujawnić tak od razu... To zraniłoby Rose i wywołało by niepotrzebną sensację. Ja bym sobie poradził, ale Ty jesteś dziewczyną, Ciebie na pewno mocniej by zabolały komentarze jakie zgotowałaby nam szkoła - westchnął. Co?
                - Zayn... O czym Ty mówisz? - Miałaś wrażenie, że jesteś jedyną osobą na świecie, która nie rozumie o czym on do cholery mówi. Co miałoby zranić Rose? Jakie...'my'?
                - Chce być z Tobą. Nie wiem jak to się stało, ale skradłaś mi serce - szepnął.
Jego słowa sprawiły, że nogi omal się pod Tobą nie ugięły. Zayn nie był typem chłopaka, który rzuca czułe słówka na wiatr. A takie wyznanie z jego ust, skierowane do Ciebie... Nie potrafiłaś zebrać myśli.
                - Ja... Ja też chce być z Tobą - powiedziałaś. Nie kontrolowałaś własnego głosu. Miałaś wrażenie, że wszystko w Tobie drży. To się nie dzieje naprawdę. Wczoraj Zayn nie miał pojęcia kim jesteś, a teraz....
                - Ale wiesz, że będziemy musieli poczekać? Zanim skończę sprawę z Rose i minie trochę czasu, żeby inni nie gadali? - spytał cicho. Miałaś wrażenie, że chłopak powstrzymuje się od czegoś.
                - Wiem, ale... Zayn, Twoje ręce - powiedziałaś nagle. Chłopak spojrzał na swoje trzęsące się dłonie i wziął głęboki wdech.
                - Przepraszam, po prostu bardzo chce Cie dotknąć, a nie wiem czy...
                - Przytul mnie. Nikogo tu nie ma, przytul mnie.
                Nagle znalazłaś się w jego silnych, ciepłych ramionach. To nie miało sensu. Dlaczego nagle tak bardzo zaczęło Ci zależeć na tym chłopaku? Miałaś wrażenie, że to tylko głupi żart i wszyscy wyskoczą zaraz zza rogu i zaczną się z Ciebie śmiać.
                - Nie wierze że to się dzieje - szepnął chłopak. Jego słowa odzwierciedlały wszystko to co sama czułaś, a szczerość w jego głosie pozwoliła Ci uwierzyć, że to wszystko jest prawdą. - Poczekasz na mnie?
                - Tak długo jak będzie trzeba.

_________________________________________________________________

Alllleeeee się za Wami stęskniłam! Nie sądziłam, że tydzień bez bloga będzie tak trudny, przysięgam, że były momenty kiedy marzylam tylko o tym, żeby cos napisać ;D Ale przebrnęłam przez te 5 szkolnych dni i nadrobiłam zaległości, a w piątek po szkole w końcu usiadłam do pisania ;D Żeby Wam wynagrodzić tych kilka dni, postanowiłam się jak najbardziej rozpisać przy tym imaginie, mam nadzieje że się Wam podoba :* Musze przyznać, że jestem zaskoczona tym, że nabiliście tak dużo wyświetleń, myślałam że spadną one przynajmniej o połowe z powodu braku nowych wpisów, a spadły zaledwie o jakieś 100 wyświetleń dziennie, jesteście niesamowici <3 Jeszcze raz chce Wam podziękować za wyrozumiałość, jesteście najlepsi :**

19 komentarzy:

  1. Kocham to!! Jest po prostu cudowny.. ta cała historia jest magiczna i taka romantyczna <3
    Ja też się za tobą stęskniłam i to baardzo! Nawet nie wiesz jak się że już wróciłaś :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Aw świetny!:*
    Też tęskniłam bardzo bardzo mocno
    Czekam nn część Nialla <3

    OdpowiedzUsuń
  3. O Bożeeeeee cudowny!!!!!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  4. kiedy dodasz kolejną część Nialla ?

    OdpowiedzUsuń
  5. Wróciłaś ze świetnym imaginem <3 Ten imagin ma w sobie to coś co pokochałam pierwszy raz czytając tego bloga. Masz swój charakterystyczny styl pisania,dzięki temu tak często tu wpadam , najlepsze imaginy <3 A. ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. Fajnie że już jesteś;) imagin jest świetny ,naprawdę cudownie piszesz <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetny :) B.

    OdpowiedzUsuń
  8. Jest genialny <3 , czytałam go z zapartym tchem , jest niesamowity . Ciesze się że już wróciłaś . Teraz czekam na następną część z Niallem :) Pozdrowionka

    Kasiula

    OdpowiedzUsuń
  9. Boże Boże Boże! Cudeńko!

    OdpowiedzUsuń
  10. Jaki słodki *.*
    Skradłaś mi serce :3
    O joj... ^^
    Wszystkiego najlepszego z okaZji dnia chorych na padaczkę (czytaj Walentynek) ;)
    Co będziesz robić?
    Kocham Ola :*

    OdpowiedzUsuń
  11. cudowny jest ;)
    uwielbiam czytać twoje imaginy

    OdpowiedzUsuń
  12. Ok, jak obiecałam, tak czytam, choć muszę cichutko przyznać, że tego też przeczytałam wczoraj hihi Ale co tam ! Jak ja bym chciała, żeby moje wycieczki były takie ! Malik aka bad boy is my favourite Malik ♥ I ten ich/nasz pocałunek aww :*

    OdpowiedzUsuń
  13. świetny, boski wielbię twoje imaginy xD

    OdpowiedzUsuń