Naprawdę
nie wiem co mnie podkusiło, żeby zabrać Veronice na rodzinny obiad. Jeszcze się
nawet wszystko nie zaczęło, a ja już miałem ochotę urwać głowę tej długonogiej
blondynce obok mnie, która zaborczo trzymała mnie za rękę, a drugą sprawdzała
ostentacyjnie stan swoich sztucznych paznokci. Była ładna. Nawet więcej niż
ładna. Zabawna i czasami nawet dobrze spędzało mi się z nią czas. Ale to
zdecydowanie nie był typ dziewczyny, którą moi rodzice oczekiwali, że przyprowadzę
do ich domu. Spojrzałem na zegarek - za chwilę mieli przyjść ostatni goście.
Nie wiedziałem o kogo chodzi i szczerze mówiąc nie za bardzo mnie to
obchodziło. Chciałem wrócić już do domu i zapomnieć o swojej nieszczęsnej
decyzji. Uśmiechałem się słabo do swoich rodziców, sióstr i przyjaciółki mamy.
W środku odliczałem minuty do powrotu. Nagle ktoś zapukał do drzwi. O dziwo, to
nie moja mama, tylko jedna z sióstr szybko pobiegła otworzyć. W przedpokoju
rozległy się wesołe głosy. Jeden z nich wydawał mi się dziwnie znajomy. Do
środka wparowała moja siostra, za nią wysoki chłopak wyglądający na nieco
starszego ode mnie i... W jednej chwili poczułem jakby z pokoju zniknęło całe
powietrze. Mój umysł zalały obrazy i wspomnienia, które były w stanie wywołać
na mojej twarzy rumieńce. Zmieniła się. O Boże jak ona się zmieniła! Kiedy
ostatni raz ją widziałem była ładna i urocza, a jej uśmiech wywoływał w moim
brzuchu dziwny ucisk. Teraz była po prostu piękna. Miała na sobie zwykłe
obcisłe dżinsy i czarną bluzkę z dekoltem, który eksponował srebrny łańcuszek z
małym diamencikiem, a i tak wyglądała tysiąc razy lepiej niż Veronica.
Przełknąłem ślinę i znowu poczułem się jak zabujany nastolatek. Cholera Liam!
Weź się w garść, masz 20 lat, poradzisz sobie z młodzieńczym zauroczeniem! A
jednak kiedy na jej twarzy pojawił się ten sam niesamowity uśmiech znowu znalazłem
się w pułapce bez wyjścia. I wtedy dostrzegłem drobny szczegół, który wcześniej
mi umknął. Jej dłoń. Spleciona z jego dłonią. I ten błysk w oczach chłopaka,
gdy na nią patrzył. Poczułem gwałtowny przypływ zazdrości co było kompletną
głupotą. Ostatni raz widziałem ją kilka lat temu i nawet nie pamiętam kiedy
ostatnio o niej myślałem. A jednak. Jedno spojrzenie na tą cholerną dziewczynę
i znowu wróciłem do punktu wyjścia. Tylko tym razem nie miałem u niej nawet
najmniejszych szans.
- Liam, pamiętasz (t.i.)? - spytał moja mama w momencie kiedy rozważałem ucieczkę przez okno.
- Oczywiście. Przyjaciółka Ruth. Jak mógłbym zapomnieć - odparłem starając się brzmieć jak najbardziej spokojnie.
Dziewczyna dopiero teraz mnie zauważyła. Zawsze zdawała się z opóźnieniem orientować, że jestem w tym samym pokoju. Wstałem jak przystało na dżentelmena i zmusiłem się do podania ręki jej chłopakowi. Na mojej twarzy pojawił się grymas, który w pierwotnej wersji miał być uśmiechem. Wydaje mi się, że nieco za mocno uścisnąłem mu dłoń zważywszy na to, że lekko się skrzywił. Potem zwróciłem się w kierunku (t.i.). Starałem się zachowywać jak najbardziej naturalnie chociaż miałem wrażenie, że zaraz zaczne się pocić ze stresu.
- Chyba trochę zmalałaś - odparłem nieco wredniej niż zamierzałem. Dziewczyna spojrzała na mnie z dołu i przysięgam, że niemal niezauważalnie się cofnęła, gdy podszedłem tak blisko niej.
- To Ty w końcu urosłeś małolacie - odparła bez przekonania. Podała mi dłoń. Miałem wrażenie, że gdy nasza skóra się zetknęła przez całe moje ciało przeszedł prąd.
Wszyscy wrócili do stołu i zaczęły się normalne rozmowy, typowe dla popołudniowych obiadów. Siedziałem na swoim krześle jak na szpilkach i nawet nie spojrzałem na Veronice. Uparcie wpatrywałem się we własny talerz, żeby przypadkiem nie spojrzeć na NIĄ. Co jakiś czas miałem jednak wrażenie, że ona patrzy na mnie. Veronica wielokrotnie próbowała na mnie zwrócić swoją uwagę, jednak bezskutecznie. Czekałem na pierwszą lepszą okazje, żeby chociaż na chwile odejść od tego cholernego stołu i kiedy w końcu się pojawiła, praktycznie uciekłem stamtąd ze stosem talerzy w dłoniach. Wszedłem do kuchni i położyłem naczynia w zlewie. Oparłem się o blat i zamknąłem oczy, żeby się uspokoić. Jak to możliwe, że po tak długim czasie ona wciąż tak na mnie działa? Przecież już prawie o niej zapomniałem! Byłem od tego czasu w dwóch poważnych związkach nie licząc tego, cokolwiek było między mną i Veronicą. Więc dlaczego to wszystko wróciło? Tak po prostu. Jakbym nigdy nie przestał być tym zakochanym szczeniakiem, który...
- Liam? - usłyszałem za sobą. Odwróciłem się gwałtownie i zobaczyłem (t.i.). Dziewczyna odgarnęła zbłąkany kosmyk włosów z twarzy i stanęła nieco niepewnie kilka metrów ode mnie.
- Tak? - Zacisnąłem dłonie na blacie, mając nadzieje, że nie zauważy jak bardzo pobielały mi knykcie.
- Ja... Nie mówiłeś nic Ruth ani nikomu prawda? - spytała niepewnie. Kiwnąłem głową, a ona odetchnęła z ulgą. Jak na zawołanie zapragnąłem, żeby było inaczej. - Zależy mi na Fabianie i nie chciałabym, żeby coś temu przeszkodziło - urwała przygryzając wargę. No jasne, przecież było mi mało patrząc na nią.
- Na przykład wiadomość, że przespałaś się z młodszym bratem przyjaciółki? - zakpiłem zirytowany.
- Cicho! - podeszła do mnie szybko i zakryła mi dłonią usta jakby bała się, że moge powiedzieć coś więcej. - Nie możesz nikomu o tym powiedzieć. To należy do przeszłości, oboje zachowaliśmy się wtedy głupio i na pewno Ty też nie chcesz niszczyć związku z Victorią.
- Veronicą - poprawiłem ją odruchowo, ale moje słowa zostały nieco zniekształcone przez dłoń dziewczyny przy moich ustach.
- No to Veronicą - burknęła z lekką irytacją.
- Denerwuje Cie moja dziewczyna? - spytałem odsuwając jej rękę od swojej twarzy. Dziewczyna nieco się speszyła, gdy jej wzrok powędrował na tatuaż na mojej opalonej ręce.
- Nie, skąd. Jest urocza - powiedziała sztucznie słodkim głosem. Uniosłem brew. Powoli się uspokajałem i korzystałem z nowej przewagi jaką nad nią miałem. Swojej postury.
- Tak uważasz? - zaśmiałem się. Dziewczyna wydawała się być jeszcze bardziej spięta niż przed chwilą. - Może umówicie się na kawę czy coś. - Uśmiechnąłem się wrednie. Wiedziałem, że nienawidziła takich dziewczyn jak Veronica.
- Ugh, proszę Cie. Chciałam być miła. Jest koszmarna - burknęła mrużąc oczy.
- Naprawdę? Niby co Ci się w niej nie podoba? Moim zdaniem jest idealna.
- Jest głupią tępą idiotką, która myśli tylko o swoich paznokciach i tym ile wyciągnie od Ciebie pieniędzy! - warknęła, a po chwili zakryła usta dłonią. Zmarszczyłem brwi. Veronica może i nie była nie wiadomo jak mądrą osobą, ale na pewno nie była ze mną dla pieniędzy.
- Do Twojej wiadomości, gdy się poznaliśmy to nawet nie wiedziała kim jestem - powiedziałem krzyżując ręce na klatce piersiowej. - I przynajmniej nie jest taką chudą sierotą jak ten Twój Fabianek!
- Fabiana zostaw w spokoju! - niemal krzyknęła. Kuchnia była daleko od salonu jednak bałem się, że inni i tak zaraz usłyszą naszą sprzeczkę.
- Pana Idealnego? - zacmokałem.
- Zamknij się - burknęła. - Wolałam Cie zanim uderzyła Ci sodówa do głowy!
- Oj wiem, że mnie wolałaś. Udowodniłaś to. Kilka razy. - Uśmiechnąłem się sugestywnie. Dziewczyna zrobiła się czerwona ze złości, a jej oczy zabłyszczały czystą wściekłością.
- Świnia z Ciebie.
- To nie ja jestem pedofilem. - Wzruszyłem ramionami.
- Słucham?! To Ty dobrałeś mi się do majtek a nie na odwrót! - powiedziała oburzona. Częścią umysłu zarejestrowałem, że była jeszcze piękniejsza, gdy się złościła.
- Ja? Ja byłem ofiarą w tym wszystkim. Zaciągnęłaś mnie do łóżka i tyle!
- Wypraszam sobie! Ty...Ty mnie skusiłeś! Musiałeś wtedy przyjść do tej cholernej łazienki kiedy się przebierałam i się na mnie rzuciłeś!
- Nieprawda! To Ty zaciągnęłaś mnie do tej łazienki i mnie pocałowałaś! To Ty zaczęłaś, więc nie zwalaj teraz na mnie. I podobało Ci się to. Chciałaś się ze mną przespać tylko nie chciałaś się do tego przyznać, bo byłem młodszy! - odparłem z pasją i obkręciłem ją tak, że teraz to ona była oparta o blat, a ja stałem tuż przy niej z rękami na drewnie po obu stronach jej ciała.
- Wcale tego nie chciałam! - warknęła. - I nie waż się nazwać mnie jeszcze raz pedofilem! Może Cie jeszcze wykorzystałam co? Biednego Liamka, którego nikt nie lubił!
Zamilkła. Wiedziała, że przesadziła. Patrzyła na mnie tymi swoimi sarnimi oczami, ale nie odważyła się odezwać. W tej chwili wszystko mogło pogorszyć stan, w którym się znalazłem. Byłem silny przez tyle lat, nie rezygnowałem ze swoich marzeń, wierząc, że kiedyś w końcu będe kimś i Ci którzy nie chcieli nawet na mnie spojrzeć będą żałować, że tak mnie traktowali. I właśnie tak się stało. Byłem w niej kiedyś zakochany czy nie, straciłem do niej w tym momencie jakąkolwiek sympatię.
- Wiesz co? Poszedłem do tego głupiego programu, żeby udowodnić Tobie, że jestem wystarczająco dobry, żebyś ze mną była, a nie tylko całowała się ze mną w ukryciu. Ale zamiast tego udowodniłem, że tak naprawdę jesteś tylko małą dziewczynką, która nie potrafi zapanować nad swoimi pieprzonym hormonami i zasługuje jedynie na tego nudnego chudzielca, który gapił się podczas obiadu na biust mojej dziewczyny. Więc życzę Ci szczęścia i powodzenia na nowej drodze życia - odparłem z krzywym uśmieszkiem i zostawiłem ją samą z wyrazem szoku na twarzy.
Usiadłem z powrotem przy stole i tak jak myślałem, Fabian i Veronica byli właśnie pogrążeni w rozmowie. Musiałem w końcu wyleczyć się z (t.i.). Raz na zawsze. Skoro nie moge się bronić przed uczuciami, które mnie ogarniały, gdy ją widziałem, będę atakował. I zobaczymy kto wygra tę wojnę.
- Liam, pamiętasz (t.i.)? - spytał moja mama w momencie kiedy rozważałem ucieczkę przez okno.
- Oczywiście. Przyjaciółka Ruth. Jak mógłbym zapomnieć - odparłem starając się brzmieć jak najbardziej spokojnie.
Dziewczyna dopiero teraz mnie zauważyła. Zawsze zdawała się z opóźnieniem orientować, że jestem w tym samym pokoju. Wstałem jak przystało na dżentelmena i zmusiłem się do podania ręki jej chłopakowi. Na mojej twarzy pojawił się grymas, który w pierwotnej wersji miał być uśmiechem. Wydaje mi się, że nieco za mocno uścisnąłem mu dłoń zważywszy na to, że lekko się skrzywił. Potem zwróciłem się w kierunku (t.i.). Starałem się zachowywać jak najbardziej naturalnie chociaż miałem wrażenie, że zaraz zaczne się pocić ze stresu.
- Chyba trochę zmalałaś - odparłem nieco wredniej niż zamierzałem. Dziewczyna spojrzała na mnie z dołu i przysięgam, że niemal niezauważalnie się cofnęła, gdy podszedłem tak blisko niej.
- To Ty w końcu urosłeś małolacie - odparła bez przekonania. Podała mi dłoń. Miałem wrażenie, że gdy nasza skóra się zetknęła przez całe moje ciało przeszedł prąd.
Wszyscy wrócili do stołu i zaczęły się normalne rozmowy, typowe dla popołudniowych obiadów. Siedziałem na swoim krześle jak na szpilkach i nawet nie spojrzałem na Veronice. Uparcie wpatrywałem się we własny talerz, żeby przypadkiem nie spojrzeć na NIĄ. Co jakiś czas miałem jednak wrażenie, że ona patrzy na mnie. Veronica wielokrotnie próbowała na mnie zwrócić swoją uwagę, jednak bezskutecznie. Czekałem na pierwszą lepszą okazje, żeby chociaż na chwile odejść od tego cholernego stołu i kiedy w końcu się pojawiła, praktycznie uciekłem stamtąd ze stosem talerzy w dłoniach. Wszedłem do kuchni i położyłem naczynia w zlewie. Oparłem się o blat i zamknąłem oczy, żeby się uspokoić. Jak to możliwe, że po tak długim czasie ona wciąż tak na mnie działa? Przecież już prawie o niej zapomniałem! Byłem od tego czasu w dwóch poważnych związkach nie licząc tego, cokolwiek było między mną i Veronicą. Więc dlaczego to wszystko wróciło? Tak po prostu. Jakbym nigdy nie przestał być tym zakochanym szczeniakiem, który...
- Liam? - usłyszałem za sobą. Odwróciłem się gwałtownie i zobaczyłem (t.i.). Dziewczyna odgarnęła zbłąkany kosmyk włosów z twarzy i stanęła nieco niepewnie kilka metrów ode mnie.
- Tak? - Zacisnąłem dłonie na blacie, mając nadzieje, że nie zauważy jak bardzo pobielały mi knykcie.
- Ja... Nie mówiłeś nic Ruth ani nikomu prawda? - spytała niepewnie. Kiwnąłem głową, a ona odetchnęła z ulgą. Jak na zawołanie zapragnąłem, żeby było inaczej. - Zależy mi na Fabianie i nie chciałabym, żeby coś temu przeszkodziło - urwała przygryzając wargę. No jasne, przecież było mi mało patrząc na nią.
- Na przykład wiadomość, że przespałaś się z młodszym bratem przyjaciółki? - zakpiłem zirytowany.
- Cicho! - podeszła do mnie szybko i zakryła mi dłonią usta jakby bała się, że moge powiedzieć coś więcej. - Nie możesz nikomu o tym powiedzieć. To należy do przeszłości, oboje zachowaliśmy się wtedy głupio i na pewno Ty też nie chcesz niszczyć związku z Victorią.
- Veronicą - poprawiłem ją odruchowo, ale moje słowa zostały nieco zniekształcone przez dłoń dziewczyny przy moich ustach.
- No to Veronicą - burknęła z lekką irytacją.
- Denerwuje Cie moja dziewczyna? - spytałem odsuwając jej rękę od swojej twarzy. Dziewczyna nieco się speszyła, gdy jej wzrok powędrował na tatuaż na mojej opalonej ręce.
- Nie, skąd. Jest urocza - powiedziała sztucznie słodkim głosem. Uniosłem brew. Powoli się uspokajałem i korzystałem z nowej przewagi jaką nad nią miałem. Swojej postury.
- Tak uważasz? - zaśmiałem się. Dziewczyna wydawała się być jeszcze bardziej spięta niż przed chwilą. - Może umówicie się na kawę czy coś. - Uśmiechnąłem się wrednie. Wiedziałem, że nienawidziła takich dziewczyn jak Veronica.
- Ugh, proszę Cie. Chciałam być miła. Jest koszmarna - burknęła mrużąc oczy.
- Naprawdę? Niby co Ci się w niej nie podoba? Moim zdaniem jest idealna.
- Jest głupią tępą idiotką, która myśli tylko o swoich paznokciach i tym ile wyciągnie od Ciebie pieniędzy! - warknęła, a po chwili zakryła usta dłonią. Zmarszczyłem brwi. Veronica może i nie była nie wiadomo jak mądrą osobą, ale na pewno nie była ze mną dla pieniędzy.
- Do Twojej wiadomości, gdy się poznaliśmy to nawet nie wiedziała kim jestem - powiedziałem krzyżując ręce na klatce piersiowej. - I przynajmniej nie jest taką chudą sierotą jak ten Twój Fabianek!
- Fabiana zostaw w spokoju! - niemal krzyknęła. Kuchnia była daleko od salonu jednak bałem się, że inni i tak zaraz usłyszą naszą sprzeczkę.
- Pana Idealnego? - zacmokałem.
- Zamknij się - burknęła. - Wolałam Cie zanim uderzyła Ci sodówa do głowy!
- Oj wiem, że mnie wolałaś. Udowodniłaś to. Kilka razy. - Uśmiechnąłem się sugestywnie. Dziewczyna zrobiła się czerwona ze złości, a jej oczy zabłyszczały czystą wściekłością.
- Świnia z Ciebie.
- To nie ja jestem pedofilem. - Wzruszyłem ramionami.
- Słucham?! To Ty dobrałeś mi się do majtek a nie na odwrót! - powiedziała oburzona. Częścią umysłu zarejestrowałem, że była jeszcze piękniejsza, gdy się złościła.
- Ja? Ja byłem ofiarą w tym wszystkim. Zaciągnęłaś mnie do łóżka i tyle!
- Wypraszam sobie! Ty...Ty mnie skusiłeś! Musiałeś wtedy przyjść do tej cholernej łazienki kiedy się przebierałam i się na mnie rzuciłeś!
- Nieprawda! To Ty zaciągnęłaś mnie do tej łazienki i mnie pocałowałaś! To Ty zaczęłaś, więc nie zwalaj teraz na mnie. I podobało Ci się to. Chciałaś się ze mną przespać tylko nie chciałaś się do tego przyznać, bo byłem młodszy! - odparłem z pasją i obkręciłem ją tak, że teraz to ona była oparta o blat, a ja stałem tuż przy niej z rękami na drewnie po obu stronach jej ciała.
- Wcale tego nie chciałam! - warknęła. - I nie waż się nazwać mnie jeszcze raz pedofilem! Może Cie jeszcze wykorzystałam co? Biednego Liamka, którego nikt nie lubił!
Zamilkła. Wiedziała, że przesadziła. Patrzyła na mnie tymi swoimi sarnimi oczami, ale nie odważyła się odezwać. W tej chwili wszystko mogło pogorszyć stan, w którym się znalazłem. Byłem silny przez tyle lat, nie rezygnowałem ze swoich marzeń, wierząc, że kiedyś w końcu będe kimś i Ci którzy nie chcieli nawet na mnie spojrzeć będą żałować, że tak mnie traktowali. I właśnie tak się stało. Byłem w niej kiedyś zakochany czy nie, straciłem do niej w tym momencie jakąkolwiek sympatię.
- Wiesz co? Poszedłem do tego głupiego programu, żeby udowodnić Tobie, że jestem wystarczająco dobry, żebyś ze mną była, a nie tylko całowała się ze mną w ukryciu. Ale zamiast tego udowodniłem, że tak naprawdę jesteś tylko małą dziewczynką, która nie potrafi zapanować nad swoimi pieprzonym hormonami i zasługuje jedynie na tego nudnego chudzielca, który gapił się podczas obiadu na biust mojej dziewczyny. Więc życzę Ci szczęścia i powodzenia na nowej drodze życia - odparłem z krzywym uśmieszkiem i zostawiłem ją samą z wyrazem szoku na twarzy.
Usiadłem z powrotem przy stole i tak jak myślałem, Fabian i Veronica byli właśnie pogrążeni w rozmowie. Musiałem w końcu wyleczyć się z (t.i.). Raz na zawsze. Skoro nie moge się bronić przed uczuciami, które mnie ogarniały, gdy ją widziałem, będę atakował. I zobaczymy kto wygra tę wojnę.
***
Nie
wierzyłaś, że naprawdę to powiedziałaś. Chyba nie było na świecie rzeczy, która
sprawiłaby, że ten chłopak znienawidziłby Cie jeszcze bardziej. Poszłaś za nim,
żeby wszystko wyjaśnić po tylu latach. Przeprosić go. Przeprosić za to, że było
Ci wstyd, że podobał Ci się młodszy chłopak przyjaciółki, którego nikt nie
lubił. Przeprosić go za to, że tak bardzo zależało Ci na opinii innych ludzi.
Przeprosić za to, że nigdy nie powiedziałaś mu co tak naprawdę czułaś. W
dodatku Liam tak bardzo się zmienił! Celowo unikałaś jego wzroku odkąd tylko
weszłaś do pokoju, bo bałaś się, że gdy zobaczysz na żywo jak bardzo się
zmienił, a nie tylko ze zdjęć Ruth i teledysków jego zespołu, to coś znowu do
niego poczujesz. No i spojrzałaś. Jak to możliwe, że zmienił się w mężczyznę
zaledwie w 3 lata?! Niektórzy potrzebowali wielu lat by w końcu dojrzeć i
czasami musiało się wydarzyć w ich życiu coś drastycznego, żeby do nich
dotarło, że przestali być dziećmi. A on tak po prostu nagle stał się prawdziwym
mężczyzną z krwi i kości. Nie sądziłaś, że kiedyś poczujesz nieśmiałość przy
chłopaku, który jest młodszy. Szczególnie przy nim. A jednak. Czułaś się mała i
nieważna obok kogoś kogo znał cały świat. Już samo przebywanie z nim w jednym
pomieszczeniu było przytłaczające. W dodatku czułaś się okropnie, bo wchodziłaś
tutaj zakochana w Fabianie, a teraz nie byłaś już taka pewna czy właśnie to
czujesz do swojego chłopaka. Zacisnęłaś powieki i wzięłaś głęboki wdech.
Musiałaś wziąć się w garść.
Wróciłaś do salonu i pierwsze co rzuciło Ci się w oczy to Fabian pochylający się w stronę Veronici i co jakiś czas rzucający dyskretne spojrzenia w stronę jej dekoltu. Jeszcze przed godziną uznałabyś to za małą zdradę z jego strony. Ale po tym jak po zaledwie kilku minutach przebywania sam na sam w jednym pomieszczeniu z Liamem, zapragnęłaś go jak nikogo wcześniej, nie uważałaś, że zasługujesz na zwracanie uwagi swojemu chłopakowi za coś takiego. Poza tym Veronica była naprawdę ładna. Taka idealna, bez żadnej skazy, pomyślałaś smutno. Była z jego świata. Świata Liama Payna, z którego sama się wykluczyłaś zanim pozwoliłaś sobie w ogóle w niego wkroczyć.
Ruth co jakiś czas pytała czy wszystko w porządku, bo nagle stałaś się okropnie cicha. Nie odezwałaś się słowem odkąd wróciłaś z kuchni. Za to Liam wydawał się cały czas być wściekły. Doskonale znałaś ten jego błysk w oku. Tak samo spojrzał na chłopaka, z którym kiedyś przyszłaś do Ruth. Jak dobrze byłoby nigdy nie patrzeć wstecz. Wymazać z głowy niektóre wspomnienia i uczucia... Nie słuchałaś w ogóle rozmów prowadzonych przy stole. Myślami byłaś daleko stąd, zastanawiając się dlaczego od zawsze ciągnęło Cie do Liama. To nie miało sensu. Teraz mogłabyś się w nim zakochać ze względu na jego wygląd. Ale przecież kiedyś był tylko zwykłym chłopakiem w bluzie i ze znamieniem na szyi. Teoretycznie nie było w nim nic wyjątkowego. A jednak przyciągał Cie jak magnes. Było Ci zawsze wstyd przed Ruth, że często przychodziłaś do niej tylko dlatego, że miałaś nadzieje zobaczyć jego. Nie myślałaś o nim od tak dawna... Wystarczyło zobaczyć go jeszcze raz byś znowu poczuła to wszystko. Tylko tym razem było z 10 razy gorzej. Spojrzałaś na chłopaka akurat w momencie kiedy śmiał się szczerze z czegoś co powiedziała Veronica. Cofasz to. Było tysiąc razy gorzej.
Wróciłaś do salonu i pierwsze co rzuciło Ci się w oczy to Fabian pochylający się w stronę Veronici i co jakiś czas rzucający dyskretne spojrzenia w stronę jej dekoltu. Jeszcze przed godziną uznałabyś to za małą zdradę z jego strony. Ale po tym jak po zaledwie kilku minutach przebywania sam na sam w jednym pomieszczeniu z Liamem, zapragnęłaś go jak nikogo wcześniej, nie uważałaś, że zasługujesz na zwracanie uwagi swojemu chłopakowi za coś takiego. Poza tym Veronica była naprawdę ładna. Taka idealna, bez żadnej skazy, pomyślałaś smutno. Była z jego świata. Świata Liama Payna, z którego sama się wykluczyłaś zanim pozwoliłaś sobie w ogóle w niego wkroczyć.
Ruth co jakiś czas pytała czy wszystko w porządku, bo nagle stałaś się okropnie cicha. Nie odezwałaś się słowem odkąd wróciłaś z kuchni. Za to Liam wydawał się cały czas być wściekły. Doskonale znałaś ten jego błysk w oku. Tak samo spojrzał na chłopaka, z którym kiedyś przyszłaś do Ruth. Jak dobrze byłoby nigdy nie patrzeć wstecz. Wymazać z głowy niektóre wspomnienia i uczucia... Nie słuchałaś w ogóle rozmów prowadzonych przy stole. Myślami byłaś daleko stąd, zastanawiając się dlaczego od zawsze ciągnęło Cie do Liama. To nie miało sensu. Teraz mogłabyś się w nim zakochać ze względu na jego wygląd. Ale przecież kiedyś był tylko zwykłym chłopakiem w bluzie i ze znamieniem na szyi. Teoretycznie nie było w nim nic wyjątkowego. A jednak przyciągał Cie jak magnes. Było Ci zawsze wstyd przed Ruth, że często przychodziłaś do niej tylko dlatego, że miałaś nadzieje zobaczyć jego. Nie myślałaś o nim od tak dawna... Wystarczyło zobaczyć go jeszcze raz byś znowu poczuła to wszystko. Tylko tym razem było z 10 razy gorzej. Spojrzałaś na chłopaka akurat w momencie kiedy śmiał się szczerze z czegoś co powiedziała Veronica. Cofasz to. Było tysiąc razy gorzej.
***
Myślałem,
że zwariuje. Odkąd wróciłem do domu na kilka tygodni przed kolejną trasą,
widywałem ją przynajmniej co 2 dni. To było jak tortura. Nigdy wcześniej kiedy
odwiedzałem dom nie przychodziła tutaj. Myślałem, że unika mnie wtedy, więc
dlaczego teraz miałaby chcieć mnie spotykać? Zachowywała się dziwnie. Za każdym
razem, gdy na mnie wpadała w jej spojrzeniu była jakaś intensywna emocja,
której nie potrafiłem rozpoznać. Jak to możliwe, żeby nie myśleć o kimś przez
tak długi czas, sądzić, że się z tego kogoś wyleczyło, po czym wrócić do
wszystkiego przez sam jego widok? W dodatku teraz każde z nas było w związku.
To znaczy dosłownie 'było'. Do wczoraj. Zerwałem z Veronicą. Chciałem być wobec
niej w porządku i nie udawać czegoś, czego najzwyczajniej w świecie nie czułem.
Musiałem się przejść. Uciec. Za kilka minut miała do nas przyjść (t.i.) i po prostu nie mogłem znieść myśli, że będe musiał przebywać z nią w jednym pomieszczeniu. Czułem się przy niej jak jakiś przegrany. Bo mimo tego wszystkiego co osiągnąłem i tak ona uważała mnie za tego małolata, którego nikt nie lubił. Tym bardziej, że prawda była taka, że osiągnąłem tyle, bo chciałem jej udowodnić, że jestem dla niej wystarczająco dobry. No i udowodniłem. Ale coś zupełnie innego. Że cały czas obchodzi mnie jej zdanie. Wyszedłem z domu trzaskając drzwiami. Dlaczego nie mogłem zakochać się w Veronice? Kimś prostym. Kimś kto nie zwodził mnie w przeszłości. Kimś kto przespał się ze mną, a potem udawał, że mnie nie zna. Przeszedłem zaledwie kilka kroków z głową spuszczoną w dół kiedy usłyszałem pisk opon i chwile potem wpadłem na pędzący samochód. Wpadłem na maskę i przetoczyłem się z niej na ziemię, a moje czoło stało się nagle wilgotne od gorącej, czerwonej cieczy spływającej po mojej skórze. Nastała zupełna cisza. I wtedy dotarł do mnie cały ból, który zwaliłby mnie z nóg, gdyby nie to, że już leżałem. Z moich ust wydobył się cichy jęk, a potem moje ciało zdawało się stać dziwnie lekkie. I zamknąłem oczy.
Musiałem się przejść. Uciec. Za kilka minut miała do nas przyjść (t.i.) i po prostu nie mogłem znieść myśli, że będe musiał przebywać z nią w jednym pomieszczeniu. Czułem się przy niej jak jakiś przegrany. Bo mimo tego wszystkiego co osiągnąłem i tak ona uważała mnie za tego małolata, którego nikt nie lubił. Tym bardziej, że prawda była taka, że osiągnąłem tyle, bo chciałem jej udowodnić, że jestem dla niej wystarczająco dobry. No i udowodniłem. Ale coś zupełnie innego. Że cały czas obchodzi mnie jej zdanie. Wyszedłem z domu trzaskając drzwiami. Dlaczego nie mogłem zakochać się w Veronice? Kimś prostym. Kimś kto nie zwodził mnie w przeszłości. Kimś kto przespał się ze mną, a potem udawał, że mnie nie zna. Przeszedłem zaledwie kilka kroków z głową spuszczoną w dół kiedy usłyszałem pisk opon i chwile potem wpadłem na pędzący samochód. Wpadłem na maskę i przetoczyłem się z niej na ziemię, a moje czoło stało się nagle wilgotne od gorącej, czerwonej cieczy spływającej po mojej skórze. Nastała zupełna cisza. I wtedy dotarł do mnie cały ból, który zwaliłby mnie z nóg, gdyby nie to, że już leżałem. Z moich ust wydobył się cichy jęk, a potem moje ciało zdawało się stać dziwnie lekkie. I zamknąłem oczy.
***
Nie byłem w stanie oderwać od
niej wzroku. Znowu się uśmiechnęła. Była taka śliczna kiedy się uśmiechała. W
ręku trzymała książkę, którą sam czytałem jeszcze wczoraj. Mieliśmy identyczny
gust. Ale ona zdawała się nie wiedzieć, że ktoś taki jak ja w ogóle istnieje.
Przecież byłem tylko tym dzieciakiem, z którego wszyscy się śmiali prawda? Nie
byłem ani wyjątkowo przystojny, ani zabawny, ani utalentowany. Po prostu byłem
zwykłym dzieciakiem, który miał marzenia, z których inni się śmiali. Jak ktoś
taki jak ja mógłby osiągnąć cokolwiek w życiu? A ona była zupełnie inna. Idealna.
Lubiana. A jednocześnie tak normalna, że nie dało się przejść obok niej
obojętnie. I przyjaźniła się z moją starszą siostrą. Czy mogło być jeszcze
gorzej? Durzyć się w kimś kto niemal codziennie jest u ciebie w domu, ale i tak
nie ma pojęcia, że istniejesz? W dodatku była starsza. Już to samo było
wystarczającym powodem, żeby nie zwracała uwagi na takiego młodziaka jak ja.
Szurałem po podłodze, idąc w
kierunku łazienki. Przetarłem dłońmi zmęczoną twarz i otworzyłem drzwi.
Zamarłem. Stała tyłem do mnie. Nie miała na sobie bluzki, trzymała ją w
dłoniach dotykając palcem ciemnej plamy na materiale. Jej długie włosy spadały
kaskadą w dół. Nie wiem co mnie podkusiło. To stało się samo. Nie panowałem nad
tym. Zbliżyłem się do niej tak cicho jak tylko potrafiłem. Nagle przestała z
uparciem pocierać plamę. Podniosła głowę i bardzo powoli się odwróciła.
Spojrzała w górę na moją twarz. Na jej twarzy wykwitnął rumieniec, a w oczach
pojawiło się zaskoczenie. Ale poznała mnie. Nie wiedziałem skąd, ale wiedziałem,
że jakimś cudem wie kim jestem. Przełknęła ślinę. I wtedy przyciągnęła mnie do
siebie mocno ciągnąc za moją koszulkę. Pocałowała mnie jakby marzyła o tym od
dawna. Wiedziałem tylko, że ja wyobrażałem to sobie od dłuższego czasu. Nie
rozumiałem dlaczego. Nie rozumiałem jak. Rozumiałem jedynie, że rzeczywistość
była zupełnie inna niż myślałem. Tylko jeszcze nie wiedziałem wszystkiego.
To stało się zwyczajem. To skradanie
się, całowanie po kątach, w ukryciu. Dalej nie chciała mi powiedzieć
wszystkiego. Wiedziałem jedynie, że ona czuła to samo co ja. Powiedziała, że
nie możemy się ujawnić. Nie wiem dlaczego. Było nam ze sobą dobrze. Chciałem
powiedzieć całemu światowi jak bardzo. Teraz uśmiechała się częściej.
Uśmiechała się do mnie. Gdy byliśmy sami, miałem wrażenie, że świat to my, a
wszystko inne jest obce i nieważne. Chciałem obnosić się z tą miłością.
Pokazać, że jakimś cudem zasłużyłem na uczucie tej cudownej dziewczyny. Ale ona
nie pozwalała. Czy myślała, że nie jestem wystarczająco dobry, żeby być z nią
naprawdę?
Udowodnię im wszystkim, że
zasługuje na nią. Będzie dumna, że ma takiego chłopaka, już nigdy nie będzie
się musiała wstydzić, że ze mną chodzi. Wyjdę na scenę i zaśpiewam najlepiej
jak potrafię. I zmienię swoją przyszłość. Jeszcze wszyscy zobaczą.
Byłem naiwny.
***
Otworzyłem
oczy. Wszystko było intensywnie białe, światło zdawało się wydobywać z każdego
skrawka powierzchni. Rozejrzałem się dookoła. Byłem w łóżku. Nie ulegało
wątpliwościom, że to szpitalne łóżko. A także to, że moja noga tkwiła w śnieżnobiałym gipsie. Moje
ciało zdawało się być lekkie i nie do końca czułem każdą jego część. Musieli mi
coś podać. Mgliste wspomnienia powracały do mnie powoli. Szybko doszło do mnie
co się stało. A tamto wszystko było snem. Wyśniłem własne wspomnienia. I teraz
jeszcze bardziej niż kiedykolwiek czułem, że przegrałem. Że mimo wszystko dalej
na nią zasługuje. Że nigdy nie będę wystarczająco dobry. Zamknąłem oczy. Czułem
się samotny. Czy w takich sytuacjach nie było zawsze kogoś obok kto witał
pacjenta z uśmiechem na twarzy i łzami w oczach? Dlaczego więc mnie pozostawili
samego sobie? Gdzie była cała moja rodzina? Moi przyjaciele? Przecież mam
przyjaciół. Zasłużyłem na ich przyjaźń. Oddałbym za nich życie. Więc czemu
jestem sam?
Znowu sam.
Znowu sam.
***
-
Cholera Liam, wiem że nie śpisz! Nie wkurzaj mnie i otwórz te pieprzone oczy! -usłyszałem
nagle. Gwałtownie otworzyłem oczy i zobaczyłem siedzącą na boku mojego łóżka
dziewczynę. Smugi jej makijażu kończyły się w połowie jej policzków, czasami
dalej. Miała podkrążone oczy, ale wciąż była piękna. Cholernie piękna.
- Szczerze mówiąc naprawdę spałem - odparłem dziwiąc się, że mój głos jest tak bardzo zachrypnięty. Usta dziewczyny ułożyły się w literę ‘o’. Spuściła wzrok na swoje dłonie.
- Przepraszam… Mówiłam coś do Ciebie od dłuższego czasu i wydawało mi się, że drgnąłeś więc uznałam, że na pewno mnie słuchasz tylko nie chcesz się do tego przyznać - odparła zawstydzona. Jej twarz była blada jak ściana. Zamrugałem pare razy powiekami i spróbowałem się podnieść, ale dziewczyna zaraz mnie powstrzymała ze strachem w oczach. - Nie ruszaj się! Jesteś cały w siniakach, bę…będzie Cie bolało - urwała.
- Co ty tu robisz? Gdzie moi rodzice? I reszta? - spytałem grzecznie pozostając w bezruchu.
- Zważywszy na moja sytuacje uznali, że jestem tą osobą, która potrzebuje z Tobą porozmawiać jako pierwsza, więc kiedy tylko pozwolili na odwiedziny, przyszłam ja. - To wyjaśnia dlaczego obudziłem się sam.
- Jaką ‘Twoja sytuacje’? - Zmarszczyłem brwi. Dziewczyna znowu unikała mojego spojrzenia.
- Ja…ja widziałam. Widziałam jak ten samochód w Ciebie uderza. Myślałam, że zginąłeś - powiedziała, a w jej oczach pojawiły się łzy. Zaczęła miętosić w dłoniach pościel w nerwowym odruchu.
- To by Ci pewnie ułatwiło życie prawda? - burknąłem. (T.i.) spojrzała na mnie z wyrzutem.
- Jesteś kretynem. Myślisz, że by mnie ucieszyło gdybyś…gdybyś… - urwała łamiącym się głosem. - Liam ja wiem, że nigdy mi nie wybaczysz, ale proszę wysłuchaj mnie chociaż. Jestem przerażona myślą, że mogłam Cie stracić. I nigdy byś się nie dowiedział całej prawdy.
- Mów - mruknąłem starając się nie krzywić, gdy zacząłem powoli odczuwać skutki wypadku, których środki przeciwbólowe nie były już w stanie powstrzymywać.
- Podobałeś mi się jeszcze zanim dowiedziałam się, że jesteś bratem Ruth. Ale wszyscy mówili o Tobie takie okropne rzeczy i bałam się co powiedzą, kiedy zacznę z Tobą rozmawiać. Wiem, że byłam głupia. Nigdy nie powinno mnie obchodzić co myślą inni. Zawsze udawałam, że Cie nie widzę. Gdy przychodziłam do Ruth, zachowywałam się jakbyś nie istniał. W rzeczywistości było zupełnie inaczej. Doskonale zdawałam sobie sprawę z tego, że istniejesz. Po prostu bałam się przyznać, że coś do Ciebie czuje. - Przygryzła wargę, a ja całkowicie skupiłem się na jej słowach. Nigdy nie była ze mną tak szczera jak w tej chwili. – Ale z każdym dniem to było coraz silniejsze. Przychodziłam do Ruth pod byle pretekstem, licząc na to, że będziesz w domu. Żałosne prawda? Pewnego wieczoru kiedy u was byłam, poplamiłam koszulkę. Poszłam do łazienki, żeby spróbować ją uratować. I wtedy Ty wszedłeś do cholery. Nie od razu zdałam sobie sprawę z Twojej obecności. A kiedy w końcu uzmysłowiłam sobie, że jesteś tak blisko, całkowicie straciłam zdrowy rozsądek. Praktycznie się na Ciebie rzuciłam, ale to na pewno pamiętasz. Miałam dosyć tego, że nie mogę się nawet do Ciebie uśmiechnąć. Że inni zaraz by mnie oceniali. Że wyśmialiby mnie. Że nie widzieli jak…jak cudowny jesteś. Ale bałam się. Dlatego chciałam to wszystko trzymać w ukryciu. Tak długo aż byłabym gotowa. Ale nie zdawałam sobie sprawy z tego, że nie jestem cholernym pępkiem świata i Twoje uczucia też były w tym wszystkim ważne. I kiedy poszedłeś do xfactora… Zrozumiałam coś. Tak naprawdę jesteś lepszy od nas wszystkich. Zerwałam nasz kontakt, bo nie chciałam, żeby coś Cie trzymało przy starym życiu. Chciałam, żebyś mógł robić to co kochałeś. Mogłam przeżyć swoje złamane serce, ale nie mogłabym przeżyć, gdybym była powodem, dla którego zrezygnowałbyś z tego wszystkiego. Byłam w Tobie cholernie zakochana wiesz? I chyba równie głupia - urwała. Wpatrywałem się w nią oszołomiony. - I chyba bym tego nie przeżyła, gdybyś wczoraj umarł. Wiem, że nie chcesz ze mną być, straciłam swoją szanse, ale to nie znaczy, że mi na Tobie nie zależy. Nawet nie wiedziałam jak bardzo dopóki nie zobaczyłam Cie kilka dni temu.
- Wstydziłaś się mnie wtedy? - spytałem, gdy w końcu odzyskałem głos. Moje serce przyspieszyło i odzwierciedlała to aparatura podłączona kabelkami do mojego ciała.
- Tak. I chyba nigdy w życiu nie żałowałam czegoś bardziej niż tego - wydukała ze łzami w oczach. - Nie proszę Cie o zrozumienie. Chce tylko, żebyś mi wybaczył.
- A Fabian?
- Co Fabian? – spytała zaskoczona.
- Kochasz go?
- Ja…n-nie.
- Więc mogę powiedzieć Ci jedno - wybaczę Ci kiedy naprawisz swoje błędy – powiedziałem. Spojrzała na mnie z blaskiem w oczach.
- Jak? Zrobię wszystko!
Przyciągnąłem ją do siebie mimo, że byłem słaby i każdy ruch powodował falę bólu. Zaskoczona wtuliła się w zagłębienie między moją szyją a barkiem. Schowałem twarz w jej włosach i zaciągnąłem się jej zapachem. Pierwszy raz od dawna poczułem się naprawdę szczęśliwy. Wolny.
- Tym razem pozwól mi powiedzieć całemu światu, że Cie kocham - szepnąłem.
- Szczerze mówiąc naprawdę spałem - odparłem dziwiąc się, że mój głos jest tak bardzo zachrypnięty. Usta dziewczyny ułożyły się w literę ‘o’. Spuściła wzrok na swoje dłonie.
- Przepraszam… Mówiłam coś do Ciebie od dłuższego czasu i wydawało mi się, że drgnąłeś więc uznałam, że na pewno mnie słuchasz tylko nie chcesz się do tego przyznać - odparła zawstydzona. Jej twarz była blada jak ściana. Zamrugałem pare razy powiekami i spróbowałem się podnieść, ale dziewczyna zaraz mnie powstrzymała ze strachem w oczach. - Nie ruszaj się! Jesteś cały w siniakach, bę…będzie Cie bolało - urwała.
- Co ty tu robisz? Gdzie moi rodzice? I reszta? - spytałem grzecznie pozostając w bezruchu.
- Zważywszy na moja sytuacje uznali, że jestem tą osobą, która potrzebuje z Tobą porozmawiać jako pierwsza, więc kiedy tylko pozwolili na odwiedziny, przyszłam ja. - To wyjaśnia dlaczego obudziłem się sam.
- Jaką ‘Twoja sytuacje’? - Zmarszczyłem brwi. Dziewczyna znowu unikała mojego spojrzenia.
- Ja…ja widziałam. Widziałam jak ten samochód w Ciebie uderza. Myślałam, że zginąłeś - powiedziała, a w jej oczach pojawiły się łzy. Zaczęła miętosić w dłoniach pościel w nerwowym odruchu.
- To by Ci pewnie ułatwiło życie prawda? - burknąłem. (T.i.) spojrzała na mnie z wyrzutem.
- Jesteś kretynem. Myślisz, że by mnie ucieszyło gdybyś…gdybyś… - urwała łamiącym się głosem. - Liam ja wiem, że nigdy mi nie wybaczysz, ale proszę wysłuchaj mnie chociaż. Jestem przerażona myślą, że mogłam Cie stracić. I nigdy byś się nie dowiedział całej prawdy.
- Mów - mruknąłem starając się nie krzywić, gdy zacząłem powoli odczuwać skutki wypadku, których środki przeciwbólowe nie były już w stanie powstrzymywać.
- Podobałeś mi się jeszcze zanim dowiedziałam się, że jesteś bratem Ruth. Ale wszyscy mówili o Tobie takie okropne rzeczy i bałam się co powiedzą, kiedy zacznę z Tobą rozmawiać. Wiem, że byłam głupia. Nigdy nie powinno mnie obchodzić co myślą inni. Zawsze udawałam, że Cie nie widzę. Gdy przychodziłam do Ruth, zachowywałam się jakbyś nie istniał. W rzeczywistości było zupełnie inaczej. Doskonale zdawałam sobie sprawę z tego, że istniejesz. Po prostu bałam się przyznać, że coś do Ciebie czuje. - Przygryzła wargę, a ja całkowicie skupiłem się na jej słowach. Nigdy nie była ze mną tak szczera jak w tej chwili. – Ale z każdym dniem to było coraz silniejsze. Przychodziłam do Ruth pod byle pretekstem, licząc na to, że będziesz w domu. Żałosne prawda? Pewnego wieczoru kiedy u was byłam, poplamiłam koszulkę. Poszłam do łazienki, żeby spróbować ją uratować. I wtedy Ty wszedłeś do cholery. Nie od razu zdałam sobie sprawę z Twojej obecności. A kiedy w końcu uzmysłowiłam sobie, że jesteś tak blisko, całkowicie straciłam zdrowy rozsądek. Praktycznie się na Ciebie rzuciłam, ale to na pewno pamiętasz. Miałam dosyć tego, że nie mogę się nawet do Ciebie uśmiechnąć. Że inni zaraz by mnie oceniali. Że wyśmialiby mnie. Że nie widzieli jak…jak cudowny jesteś. Ale bałam się. Dlatego chciałam to wszystko trzymać w ukryciu. Tak długo aż byłabym gotowa. Ale nie zdawałam sobie sprawy z tego, że nie jestem cholernym pępkiem świata i Twoje uczucia też były w tym wszystkim ważne. I kiedy poszedłeś do xfactora… Zrozumiałam coś. Tak naprawdę jesteś lepszy od nas wszystkich. Zerwałam nasz kontakt, bo nie chciałam, żeby coś Cie trzymało przy starym życiu. Chciałam, żebyś mógł robić to co kochałeś. Mogłam przeżyć swoje złamane serce, ale nie mogłabym przeżyć, gdybym była powodem, dla którego zrezygnowałbyś z tego wszystkiego. Byłam w Tobie cholernie zakochana wiesz? I chyba równie głupia - urwała. Wpatrywałem się w nią oszołomiony. - I chyba bym tego nie przeżyła, gdybyś wczoraj umarł. Wiem, że nie chcesz ze mną być, straciłam swoją szanse, ale to nie znaczy, że mi na Tobie nie zależy. Nawet nie wiedziałam jak bardzo dopóki nie zobaczyłam Cie kilka dni temu.
- Wstydziłaś się mnie wtedy? - spytałem, gdy w końcu odzyskałem głos. Moje serce przyspieszyło i odzwierciedlała to aparatura podłączona kabelkami do mojego ciała.
- Tak. I chyba nigdy w życiu nie żałowałam czegoś bardziej niż tego - wydukała ze łzami w oczach. - Nie proszę Cie o zrozumienie. Chce tylko, żebyś mi wybaczył.
- A Fabian?
- Co Fabian? – spytała zaskoczona.
- Kochasz go?
- Ja…n-nie.
- Więc mogę powiedzieć Ci jedno - wybaczę Ci kiedy naprawisz swoje błędy – powiedziałem. Spojrzała na mnie z blaskiem w oczach.
- Jak? Zrobię wszystko!
Przyciągnąłem ją do siebie mimo, że byłem słaby i każdy ruch powodował falę bólu. Zaskoczona wtuliła się w zagłębienie między moją szyją a barkiem. Schowałem twarz w jej włosach i zaciągnąłem się jej zapachem. Pierwszy raz od dawna poczułem się naprawdę szczęśliwy. Wolny.
- Tym razem pozwól mi powiedzieć całemu światu, że Cie kocham - szepnąłem.
__________________________________________________________________
Jest jak zawsze MEGA ZADZIWIAJĄCO DOBRY. Ostatnio myślałam jak ktoś może mieć taki wielki talent do pisania. I wymyśliłam. Albo jesteś z zaświatów albo jak byłaś mała to miałaś styczność z UFO. Podziwiam cie. Jesteś wyjątkową i utalentowaną dziewczyną.
OdpowiedzUsuń-pani Payne
Jejuu *.* to bylo geniallne! Serio po prostu bezapelacyjnie swietne i wgl wsisko! :D
OdpowiedzUsuńI nie musisz dziekowac ;* a ja juz mowilam ze sie nie wlamalam bo przeciez haslo mialam nie? ;P wiec to nie byl wlam tylko wstawienie posta bez wiedzy autora! :D
Dziewczyno, masz wielki talent! Trafiłam na Twojego bloga przypadkiem, a połknęłam go w całości w ciągu dwóch dni. Ogólnie, jestem bardzo wybredna, ale Twój blog mnie oczarował. Respect.
OdpowiedzUsuńCudowny! Czekalam na niego kilka dni. Napawde bylo warto. <3 Jak ktos Ci kiedys powie, ze nie masz talentu.. Przyslij go do mnie. Juz ja sb z nim porozmawiam. :)
OdpowiedzUsuńWspaniały <3
OdpowiedzUsuńOMG , OMG , OMG ja nie mogę , można się popłakać w ostatniej scenie , coś cudownego <3 , czekałam na niego bardzo długo , ale było warto :D
OdpowiedzUsuńKasiula
Mega!!! Nastempny będzie z zaynem?
OdpowiedzUsuńUMARŁAM *ͺ* KOCHAM TO
OdpowiedzUsuńWOW ,ja mnie wiem jak Ty to robisz. Imagin piękny <3 A.
OdpowiedzUsuńSuper
OdpowiedzUsuńnie za bardzo lubię takie przesłodzone imaginy, ale podoba mi się :)
OdpowiedzUsuńŚwietny :) B.
OdpowiedzUsuńJaki piękny Liaś! ^^
OdpowiedzUsuńTaki słodki, poruszający i prawdziwy! *.*
Nawet nie wiesz jak ja cię kocham za takie imaginy! :3
Kocham Ola :$
CUDOWNY <3 Bardzo ale to bardzo mi się podoba *_*
OdpowiedzUsuńidealny :*
OdpowiedzUsuńcudowny ;))
OdpowiedzUsuńzapraszam do mnie http://majkka72.blogspot.com/
Zwala z nóg... *__*
OdpowiedzUsuń