Wiedziałaś,
że rodzice są na granicy wytrzymałości. Twoja mama miała wiecznie podkrążone
oczy, bo nie mogła spać, a ojciec nabawił się nowych zmarszczek od ciągłego
marszczenia czoła. Nie zamierzałaś się jednak do nich odezwać. Przede wszystkim
za to co Ci zrobili, ale był też dodatkowy powód; nie miałaś już na to wszystko
siły. Nie chciałaś z nikim rozmawiać. Praktycznie przestałaś używać swojego
głosu. Bo i po co? Jedyna osoba, która mogłaby to zmienić zapomniała o Tobie. 3
i pół miesiąca. Traciłaś już nadzieje, że kiedykolwiek go jeszcze zobaczysz. A
czy jeśli jednak tak się stanie to czy Zayn odwróci wzrok? Może nawet Cię nie
pozna. Minęło tyle czasu, a spędziliście ze sobą przecież tylko 2 tygodnie. Nie
było rzeczy za którą byś nie tęskniła. Jego głos, uśmiech, dotyk, charakter...
I tu nie chodziło tylko o to, że się w nim zakochałaś. Tęskniłaś za nim jako za
osobą. Za tym ile przeszliście razem i ile mogliście jeszcze przeżyć. Może
wrócił do Tracy. Niewiedza była w tym wypadku jednocześnie przekleństwem i
błogosławieństwem.
Był weekend i siedziałaś sama w swoim pokoju. Twoi rodzice gdzieś pojechali, nie wiedziałaś gdzie, bo to co mówili rzadko do Ciebie dochodziło. Jak zawsze okno było otwarte. Wiedziałaś, że to głupie i Zayn nigdy ponownie nie wespnie się tutaj, żeby wejść do środka, ale... To Ci pomagało w pewien sposób. Wtedy mogłaś sobie wyobrazić, że gdy kolejnym razem wejdziesz do pokoju, Zayn będzie właśnie przerzucał nogi przez parapet. Uśmiechnęłaś się słabo na samą myśl. Ale tak się działo tylko w filmach. Gdyby to wszystko było wyreżyserowane, rozstalibyście się na nie dłużej niż 3 dni a po wszystkim Zayn przyjechałby do Ciebie z bukietem czerwonych róż i gotowym planem ucieczki. Żylibyście we dwoje i nie potrzebowalibyście nic oprócz siebie. A na końcu Twoi rodzice zaakceptowaliby Zayna, a Ty wybaczyłabyś przyjaciółce. Ale to było prawdziwe życie. Tutaj ludzie trzymali urazę znacznie dłużej, a czasami do końca życia nie odzywali się do siebie. Nie byli tak szlachetni, żeby potrafić przebaczać każdą krzywdę. Z resztą który przyjaciel niszczy drugiemu życie? Teraz nawet nie potrafiła Ci spojrzeć w oczy, gdy mijałyście się na korytarzu szkolnym. Poza tym i tak rzadko tam chodziłaś. Wiedziałaś, że w ten sposób narobisz sobie problemów, ale kompletnie Cię to nie ruszało. Straciłaś kogoś kto tak szybko stał się najważniejszą osobą w Twoim życiu, po tym nie dało się pozbierać z dnia na dzień. Tęskniłaś też za jego przyjaciółmi. Za śmiechem Nialla, wygłupianiem się Ashtona, Louisa i Harrego, za Liamem i Sophie... Tylko za Febby nie tęskniłaś. I nie było w tym chyba nic zaskakującego. Wiedziałaś, że wyglądasz koszmarnie. I czasami sama dziwiłaś się, że to wszystko tak mocno na Ciebie podziałało. Przecież zawsze byłaś tą silną! Nie interesowało Cię ani zdanie innych ani jakieś dziecinne rozterki sercowe. To Zayn Cię zmienił. Odsłonił wrażliwą część Twojej osobowości. A potem zostawił Cię z nagimi uczuciami, nieprzygotowanymi na taki cios. Zamknęłaś oczy i wplotłaś palce we włosy, które zrobiły się słabsze niż kiedyś odkąd jadałaś mniej. Spojrzałaś na zegar. Była już 7 wieczorem. Nie zrobiłaś przez cały dzień absolutnie nic poza włóczeniem się z kąta w kąt. Stało się nawet niemożliwe, muzyka przestała sprawiać Ci przyjemność. W każdej piosence znajdowałaś coś co kiedyś powiedział Zayn albo co Ci o nim przypominało. Nawet zwykłe rockowe piosenki niosły ze sobą uczucia, które na początku żywiłaś do chłopaka. Tą niechęć i nieuzasadnioną nienawiść. Nie dawałaś już rady z tym wszystkim. Męczyło Cię milczenie w domu i jednostronne kłótnie z rodzicami, podczas których nie odzywałaś się słowem, a ojciec próbował wywołać z Twojej strony jakąkolwiek reakcje. Żebyś w końcu powiedziała coś do niego. Choćby miały to być słowa raniące i przepełnione nienawiścią. Nie potrafił znieść Twojego milczenia.
Nie mogłaś już dłużej gapić się tępo przez okno, więc wstałaś i poszłaś do łazienki. Zdjęłaś ubrania i cisnęłaś je niedbale do kosza na pranie. Weszłaś pod prysznic i pozwoliłaś, żeby woda spływała po Twoim ciele i włosach. Wtedy robiło Ci się jakoś tak lżej. Jakby woda zmywała z Ciebie trochę bólu. Było to jednak uczucie krótkotrwałe. Wystarczyło, że spojrzałaś w lustro po wyjściu spod prysznica i wszystko wracało. Wyglądałaś tak jak się czułaś. W takiej sytuacji nie można było oczekiwać, że lustro pokaże coś co podniesie Cię na duchu. Wytarłaś włosy w ręcznik i włożyłaś szlafrok sięgający Ci lekko przed kolana. Wyszłaś z łazienki i poszłaś do kuchni po szklankę wody. Weszłaś do pokoju i już miałaś odłożyć szklankę na szafkę stojącą tuż obok drzwi kiedy coś Ci mignęło przed oczami. Podniosłaś głowę i spojrzałaś odruchowo w kierunku okna. Szklanka wypadła Ci z ręki i odruchowo odskoczyłaś zanim szkło wbiłoby Ci się w skórę. To niemożliwe. Zaczynałaś się obawiać, że masz jakieś zwidy. Stał tam. Jak gdyby nigdy nic opierał się o parapet w czarnych spodniach i koszulce z długim rękawem w tym samym kolorze. Włosy miał rozczochrane i dłuższe niż zapamiętałaś. Miałaś wrażenie, że chłopak nie oddycha. Po chwili zdałaś sobie sprawę z tego, że Ty też tego nie robisz. Nie byłaś w stanie. Dlaczego? Co on tu robi? Po co przyszedł? Przez Twoją głowę przewijało się milion pytań, serce kazało rzucić się mu w ramiona, ale rozum krzyczał byś kazała mu jak najszybciej stąd wyjść. Zanim zrobisz to co chciało serce.
- Wyjdź - powiedziałaś pozbawionym emocji głosem. Dziwiłaś się, że tak łatwo udało Ci się utrzymać emocje w środku. Mimo że miałaś ochote się rozpłakać i błagać go na kolanach, żeby wrócił. Ale ignorowałaś te uczucia całkowicie. Chłopak przełknął ślinę i omiótł spojrzeniem całą Twoją sylwetkę w końcu wracając do oczu. - Możesz przy okazji posprzątać ten bałagan. Chociaż nie, Ty nie znasz czegoś takiego jak odpowiedzialność. Ty wolałbyś zostawić to rozbite szkło same sobie, żeby raniło dodatkowo innych. - Wiedziałaś, że zrozumie aluzje. Ty byłaś takim szkłem. Rozbitym, bezużytecznym i niezdolnym do niczego poza ranieniem.
- Nie wiedziałem... - Spuścił głowę i utkwił wzrok w podłodze. Skrzyżowałaś ręce pod biustem. Nie chciałaś się rozpłakać i tylko to, że wciąż byłaś w szoku Cię przed tym powstrzymywało. Gdyby nie wielka plama wody i szkła nie wytrzymałabyś i wypchnęłabyś go przez okno ze swojego pokoju. Ale wiedziałaś, że był silniejszy i to mogłoby się skończyć tym, że rzuciłabyś się mu w ramiona. Więc może i lepiej, że nie mogłaś się do niego zbliżyć. - Nie wiedziałem, że postępuje źle. Myślałem, że jak Cię opuszczę to odzyskasz swoje dawne życie, przyjaciół i rodzice wybaczą Ci to, że odważyłaś się spotykać z kimś takim jak ja... Kimś kto poszedł do szkoły 3 lata później niż inne dzieci, bo rodzice bali sie go posłać do szkoły, myśląc, że wszystkich skrzywdzi. Poza tym nie sądziłem, że to zadziała na Ciebie tak mocno... - Skrzywił się.
- Po co tu przyszedłeś? Żeby okazać mi litość? Współczucie? A może po prostu Ci sie nudziło i chciałeś się z kogoś pośmiać? - warknęłaś. Tyle razy wyobrażałaś sobie, że chłopak pojawia się w Twoim pokoju. Ale zupełnie nie przewidziałaś swojej reakcji. Byłaś daleka od rzucenia mu się w ramiona czy wyznania dozgonnej miłości. Zamiast tego chciałaś w jakiś sposób sprawić, żeby poczuł chociaż troche Twojego bólu. Odrzucenie. I nienawiść, którą czułaś do niego. Za to, że sprawił, że tak bardzo potrzebowałaś go w swoim życiu.
- Jestem potworem. Mówiłem, że Cię zranie... - wydukał łamiącym się głosem. - Takich jak ja naprawdę powinni zamykać. Przyszedłem tu nie po to, żeby błagać o jeszcze jedną szansę, ale po to, żeby jakoś to wszystko naprawić. Nie mogę pogodzić się z tym co Ci zrobiłem. Już nawet nie wyglądasz jak moja (t.i.). - Spojrzał na Ciebie z bólem w oczach.
- Nigdy nie byłam Twoja - warknęłaś doskonale wiedząc, że to kłamstwo. Nawet w tej chwili należałaś tylko i wyłącznie do niego. Ale on nie musiał o tym wiedzieć.
- Wiem... Byłem głupi sądząc, że to może się udać. Przyszedłem, bo... Bo musiałem wiedzieć czy to przeze mnie jesteś w takim stanie. Czy stało się w Twoim życiu coś innego czy.... Czy to moja wina - dokończył z bólem. Prychnęłaś pod nosem.
- Masz racje wiesz? Jesteś potworem! Zostawiłeś mnie w momencie kiedy najbardziej Cię potrzebowałam! Wtedy kiedy wszyscy się ode mnie odwrócili i tylko myśl o tym, że wciąż mam Ciebie mnie ratowała! Jesteś najgorszym co mi sie w życiu przytrafiło! Nie potrafię nawet na Ciebie patrzeć! Nienawidze Cię! Powinieneś ze mną zostać! Zachowałeś się jak tchórz! Pozwoliłeś mi się w Tobie zakochać, mimo że wiedziałeś, że to było z góry skazane na porażkę! I wiesz co?! Nie przez Twoje napady, przez Ciebie! Przez to, że się boisz, boisz się że komuś mogłoby zacząć na Tobie zależeć bardziej niż na to pozwolisz i że skrzywdzisz tego kogoś! A w rezultacie właśnie to robisz! Powinieneś zostać tutaj ze mną, jesteś egoistą! Obchodziły Cię tylko własne uczucia! Może jeszcze to ja powinnam Cię przepraszać?! Za to, że Cię kocham idioto i nie potrafię bez Ciebie żyć, że nie rozmawiam od miesięcy z rodzicami i praktycznie zapomniałam jak brzmi mój głos! W takim razie przepraszam! - wykrzyczałaś, a łzy spływały po Twoich policzkach. Zayn miał oczy szeroko otwarte, a jego broda zaczęła się trząść. Jego oczy zrobimy się szkliste.
- Jestem potworem - wydukał i odwrócił twarz.
- Nie wiem po co tu przyszedłeś. Jeśli chciałeś, żebym znowu przeszła załamanie nerwowe i miała ochotę rzucić się z mostu to brawo! Udało Ci się!
Odwróciłaś się i niemal wybiegłaś stamtąd. Wróciłaś do łazienki i z paniką zaczęłaś wyrzucać wszystko w poszukiwaniu jednego małego przedmiotu. Łzy lały się po Twoich policzkach. Wszystko wypadało z Twoich rąk. W końcu znalazłaś. Srebrna żyletka zabłysnęła odbijając światło żarówki. Opadłaś na ziemię i bez zastanowienia wbiłaś w nadgarstek ostry przedmiot na linii żył najmocniej jak się dało przecinając skórę przynajmniej centymetr w głąb. Z Twojej piersi wydobył się wrzask. Krew lała się po Twojej ręce, ubraniu i podłodze z rozerwanych żył. Usłyszałaś jak Zayn Cię woła i biegnie do Ciebie. Wparował do łazienki z przerażeniem na twarzy.
- Nie!!! - wyrwało się rozpaczliwie z jego piersi. Opadł na kolana i przyciągnął Cię do swojej piersi. Słyszałaś jak wstrząsają nim dreszcze i jego ciche łkanie. Krew wypływała z Twoich żył w zastraszającym tempie. - Kocham Cię słyszysz?! Ani mi się waż odchodzić!!
Wyciągnął z kieszeni telefon i gdzieś zadzwonił. Patrzyłaś Jak krew tworzy powoli małą kałużę na białych kafelkach. Nie sądziłaś, że kiedykolwiek to zrobisz. A jednak. Zrobiłaś to i to na taką głębokość, na którą większość by się nie odważyła. Twoja głowa zaczynała się robić dziwnie ciężka, czułaś że nadchodzi fala otępienia, która kazała zamknąć Ci oczy. Słyszałaś, że Zayn krzyczy do telefonu i każe Ci otwierać oczy. Ale po co? I tak wszyscy na tym świecie potrafili Cię tylko ranić. Byli samolubni i troskliwi jedynie o swój los. Zapominali w tym wszystkim, że przecież każdy jest człowiekiem i czasami trzeba tego drugiego po prostu wysłuchać. Nie próbować zgrywać bohatera i zostawiać tego kogoś, myśląc że tak będzie lepiej, że on zasługuje na kogoś lepszego. Nie ignorować zdania własnego dziecka i nie czekać aż przedstawi swoja wersje, nigdy nie wiemy, może to ono mówi prawdę, a inni kłamią? Ale jak mamy się dowiedzieć skoro nie dajemy mu szansy? I w końcu jak możemy odwracać się od przyjaciół? Kierować się tym co inni mówią? Miałaś wrażenie, że jesteś jednak zbyt słaba na ten świat. Wszystko sprzymierzyło się przeciwko Tobie. To była groteska a nie życie.
- Zaraz przyjedzie pomoc, nie waż się mnie zostawiać! Dlaczego to zrobiłaś?! - powiedział z płaczem tuląc do siebie Twoje wiotkie ciało. - Nie wiem co mam zrobić, jak mam zatrzymać tą krew?! Nie jestem lekarzem... Kocham Cię, jesteś wszystkim co mam....
- Zrób coś dla mnie - powiedziałaś słabo. Przerażało Cię to ile krwi było dookoła Ciebie. Wdychałaś zapach Zayna, który zdawał się mieć w usypiające. - Uwierz w końcu, że to, że jesteś inny nie czyni z Ciebie potwora. Myśląc tak sam pozwalasz ludziom, żeby tak Cię traktowali. - Usłyszałaś syreny wyją w z daleka. - I jeszcze jedno... Kocham Cię.
Zamknęłaś oczy i powoli zaczynałaś tracić świadomość. Usłyszałaś jeszcze tylko jak Zayn mówi 'nie pozwolę Ci odejść'. A potem była tylko ciemność.
Był weekend i siedziałaś sama w swoim pokoju. Twoi rodzice gdzieś pojechali, nie wiedziałaś gdzie, bo to co mówili rzadko do Ciebie dochodziło. Jak zawsze okno było otwarte. Wiedziałaś, że to głupie i Zayn nigdy ponownie nie wespnie się tutaj, żeby wejść do środka, ale... To Ci pomagało w pewien sposób. Wtedy mogłaś sobie wyobrazić, że gdy kolejnym razem wejdziesz do pokoju, Zayn będzie właśnie przerzucał nogi przez parapet. Uśmiechnęłaś się słabo na samą myśl. Ale tak się działo tylko w filmach. Gdyby to wszystko było wyreżyserowane, rozstalibyście się na nie dłużej niż 3 dni a po wszystkim Zayn przyjechałby do Ciebie z bukietem czerwonych róż i gotowym planem ucieczki. Żylibyście we dwoje i nie potrzebowalibyście nic oprócz siebie. A na końcu Twoi rodzice zaakceptowaliby Zayna, a Ty wybaczyłabyś przyjaciółce. Ale to było prawdziwe życie. Tutaj ludzie trzymali urazę znacznie dłużej, a czasami do końca życia nie odzywali się do siebie. Nie byli tak szlachetni, żeby potrafić przebaczać każdą krzywdę. Z resztą który przyjaciel niszczy drugiemu życie? Teraz nawet nie potrafiła Ci spojrzeć w oczy, gdy mijałyście się na korytarzu szkolnym. Poza tym i tak rzadko tam chodziłaś. Wiedziałaś, że w ten sposób narobisz sobie problemów, ale kompletnie Cię to nie ruszało. Straciłaś kogoś kto tak szybko stał się najważniejszą osobą w Twoim życiu, po tym nie dało się pozbierać z dnia na dzień. Tęskniłaś też za jego przyjaciółmi. Za śmiechem Nialla, wygłupianiem się Ashtona, Louisa i Harrego, za Liamem i Sophie... Tylko za Febby nie tęskniłaś. I nie było w tym chyba nic zaskakującego. Wiedziałaś, że wyglądasz koszmarnie. I czasami sama dziwiłaś się, że to wszystko tak mocno na Ciebie podziałało. Przecież zawsze byłaś tą silną! Nie interesowało Cię ani zdanie innych ani jakieś dziecinne rozterki sercowe. To Zayn Cię zmienił. Odsłonił wrażliwą część Twojej osobowości. A potem zostawił Cię z nagimi uczuciami, nieprzygotowanymi na taki cios. Zamknęłaś oczy i wplotłaś palce we włosy, które zrobiły się słabsze niż kiedyś odkąd jadałaś mniej. Spojrzałaś na zegar. Była już 7 wieczorem. Nie zrobiłaś przez cały dzień absolutnie nic poza włóczeniem się z kąta w kąt. Stało się nawet niemożliwe, muzyka przestała sprawiać Ci przyjemność. W każdej piosence znajdowałaś coś co kiedyś powiedział Zayn albo co Ci o nim przypominało. Nawet zwykłe rockowe piosenki niosły ze sobą uczucia, które na początku żywiłaś do chłopaka. Tą niechęć i nieuzasadnioną nienawiść. Nie dawałaś już rady z tym wszystkim. Męczyło Cię milczenie w domu i jednostronne kłótnie z rodzicami, podczas których nie odzywałaś się słowem, a ojciec próbował wywołać z Twojej strony jakąkolwiek reakcje. Żebyś w końcu powiedziała coś do niego. Choćby miały to być słowa raniące i przepełnione nienawiścią. Nie potrafił znieść Twojego milczenia.
Nie mogłaś już dłużej gapić się tępo przez okno, więc wstałaś i poszłaś do łazienki. Zdjęłaś ubrania i cisnęłaś je niedbale do kosza na pranie. Weszłaś pod prysznic i pozwoliłaś, żeby woda spływała po Twoim ciele i włosach. Wtedy robiło Ci się jakoś tak lżej. Jakby woda zmywała z Ciebie trochę bólu. Było to jednak uczucie krótkotrwałe. Wystarczyło, że spojrzałaś w lustro po wyjściu spod prysznica i wszystko wracało. Wyglądałaś tak jak się czułaś. W takiej sytuacji nie można było oczekiwać, że lustro pokaże coś co podniesie Cię na duchu. Wytarłaś włosy w ręcznik i włożyłaś szlafrok sięgający Ci lekko przed kolana. Wyszłaś z łazienki i poszłaś do kuchni po szklankę wody. Weszłaś do pokoju i już miałaś odłożyć szklankę na szafkę stojącą tuż obok drzwi kiedy coś Ci mignęło przed oczami. Podniosłaś głowę i spojrzałaś odruchowo w kierunku okna. Szklanka wypadła Ci z ręki i odruchowo odskoczyłaś zanim szkło wbiłoby Ci się w skórę. To niemożliwe. Zaczynałaś się obawiać, że masz jakieś zwidy. Stał tam. Jak gdyby nigdy nic opierał się o parapet w czarnych spodniach i koszulce z długim rękawem w tym samym kolorze. Włosy miał rozczochrane i dłuższe niż zapamiętałaś. Miałaś wrażenie, że chłopak nie oddycha. Po chwili zdałaś sobie sprawę z tego, że Ty też tego nie robisz. Nie byłaś w stanie. Dlaczego? Co on tu robi? Po co przyszedł? Przez Twoją głowę przewijało się milion pytań, serce kazało rzucić się mu w ramiona, ale rozum krzyczał byś kazała mu jak najszybciej stąd wyjść. Zanim zrobisz to co chciało serce.
- Wyjdź - powiedziałaś pozbawionym emocji głosem. Dziwiłaś się, że tak łatwo udało Ci się utrzymać emocje w środku. Mimo że miałaś ochote się rozpłakać i błagać go na kolanach, żeby wrócił. Ale ignorowałaś te uczucia całkowicie. Chłopak przełknął ślinę i omiótł spojrzeniem całą Twoją sylwetkę w końcu wracając do oczu. - Możesz przy okazji posprzątać ten bałagan. Chociaż nie, Ty nie znasz czegoś takiego jak odpowiedzialność. Ty wolałbyś zostawić to rozbite szkło same sobie, żeby raniło dodatkowo innych. - Wiedziałaś, że zrozumie aluzje. Ty byłaś takim szkłem. Rozbitym, bezużytecznym i niezdolnym do niczego poza ranieniem.
- Nie wiedziałem... - Spuścił głowę i utkwił wzrok w podłodze. Skrzyżowałaś ręce pod biustem. Nie chciałaś się rozpłakać i tylko to, że wciąż byłaś w szoku Cię przed tym powstrzymywało. Gdyby nie wielka plama wody i szkła nie wytrzymałabyś i wypchnęłabyś go przez okno ze swojego pokoju. Ale wiedziałaś, że był silniejszy i to mogłoby się skończyć tym, że rzuciłabyś się mu w ramiona. Więc może i lepiej, że nie mogłaś się do niego zbliżyć. - Nie wiedziałem, że postępuje źle. Myślałem, że jak Cię opuszczę to odzyskasz swoje dawne życie, przyjaciół i rodzice wybaczą Ci to, że odważyłaś się spotykać z kimś takim jak ja... Kimś kto poszedł do szkoły 3 lata później niż inne dzieci, bo rodzice bali sie go posłać do szkoły, myśląc, że wszystkich skrzywdzi. Poza tym nie sądziłem, że to zadziała na Ciebie tak mocno... - Skrzywił się.
- Po co tu przyszedłeś? Żeby okazać mi litość? Współczucie? A może po prostu Ci sie nudziło i chciałeś się z kogoś pośmiać? - warknęłaś. Tyle razy wyobrażałaś sobie, że chłopak pojawia się w Twoim pokoju. Ale zupełnie nie przewidziałaś swojej reakcji. Byłaś daleka od rzucenia mu się w ramiona czy wyznania dozgonnej miłości. Zamiast tego chciałaś w jakiś sposób sprawić, żeby poczuł chociaż troche Twojego bólu. Odrzucenie. I nienawiść, którą czułaś do niego. Za to, że sprawił, że tak bardzo potrzebowałaś go w swoim życiu.
- Jestem potworem. Mówiłem, że Cię zranie... - wydukał łamiącym się głosem. - Takich jak ja naprawdę powinni zamykać. Przyszedłem tu nie po to, żeby błagać o jeszcze jedną szansę, ale po to, żeby jakoś to wszystko naprawić. Nie mogę pogodzić się z tym co Ci zrobiłem. Już nawet nie wyglądasz jak moja (t.i.). - Spojrzał na Ciebie z bólem w oczach.
- Nigdy nie byłam Twoja - warknęłaś doskonale wiedząc, że to kłamstwo. Nawet w tej chwili należałaś tylko i wyłącznie do niego. Ale on nie musiał o tym wiedzieć.
- Wiem... Byłem głupi sądząc, że to może się udać. Przyszedłem, bo... Bo musiałem wiedzieć czy to przeze mnie jesteś w takim stanie. Czy stało się w Twoim życiu coś innego czy.... Czy to moja wina - dokończył z bólem. Prychnęłaś pod nosem.
- Masz racje wiesz? Jesteś potworem! Zostawiłeś mnie w momencie kiedy najbardziej Cię potrzebowałam! Wtedy kiedy wszyscy się ode mnie odwrócili i tylko myśl o tym, że wciąż mam Ciebie mnie ratowała! Jesteś najgorszym co mi sie w życiu przytrafiło! Nie potrafię nawet na Ciebie patrzeć! Nienawidze Cię! Powinieneś ze mną zostać! Zachowałeś się jak tchórz! Pozwoliłeś mi się w Tobie zakochać, mimo że wiedziałeś, że to było z góry skazane na porażkę! I wiesz co?! Nie przez Twoje napady, przez Ciebie! Przez to, że się boisz, boisz się że komuś mogłoby zacząć na Tobie zależeć bardziej niż na to pozwolisz i że skrzywdzisz tego kogoś! A w rezultacie właśnie to robisz! Powinieneś zostać tutaj ze mną, jesteś egoistą! Obchodziły Cię tylko własne uczucia! Może jeszcze to ja powinnam Cię przepraszać?! Za to, że Cię kocham idioto i nie potrafię bez Ciebie żyć, że nie rozmawiam od miesięcy z rodzicami i praktycznie zapomniałam jak brzmi mój głos! W takim razie przepraszam! - wykrzyczałaś, a łzy spływały po Twoich policzkach. Zayn miał oczy szeroko otwarte, a jego broda zaczęła się trząść. Jego oczy zrobimy się szkliste.
- Jestem potworem - wydukał i odwrócił twarz.
- Nie wiem po co tu przyszedłeś. Jeśli chciałeś, żebym znowu przeszła załamanie nerwowe i miała ochotę rzucić się z mostu to brawo! Udało Ci się!
Odwróciłaś się i niemal wybiegłaś stamtąd. Wróciłaś do łazienki i z paniką zaczęłaś wyrzucać wszystko w poszukiwaniu jednego małego przedmiotu. Łzy lały się po Twoich policzkach. Wszystko wypadało z Twoich rąk. W końcu znalazłaś. Srebrna żyletka zabłysnęła odbijając światło żarówki. Opadłaś na ziemię i bez zastanowienia wbiłaś w nadgarstek ostry przedmiot na linii żył najmocniej jak się dało przecinając skórę przynajmniej centymetr w głąb. Z Twojej piersi wydobył się wrzask. Krew lała się po Twojej ręce, ubraniu i podłodze z rozerwanych żył. Usłyszałaś jak Zayn Cię woła i biegnie do Ciebie. Wparował do łazienki z przerażeniem na twarzy.
- Nie!!! - wyrwało się rozpaczliwie z jego piersi. Opadł na kolana i przyciągnął Cię do swojej piersi. Słyszałaś jak wstrząsają nim dreszcze i jego ciche łkanie. Krew wypływała z Twoich żył w zastraszającym tempie. - Kocham Cię słyszysz?! Ani mi się waż odchodzić!!
Wyciągnął z kieszeni telefon i gdzieś zadzwonił. Patrzyłaś Jak krew tworzy powoli małą kałużę na białych kafelkach. Nie sądziłaś, że kiedykolwiek to zrobisz. A jednak. Zrobiłaś to i to na taką głębokość, na którą większość by się nie odważyła. Twoja głowa zaczynała się robić dziwnie ciężka, czułaś że nadchodzi fala otępienia, która kazała zamknąć Ci oczy. Słyszałaś, że Zayn krzyczy do telefonu i każe Ci otwierać oczy. Ale po co? I tak wszyscy na tym świecie potrafili Cię tylko ranić. Byli samolubni i troskliwi jedynie o swój los. Zapominali w tym wszystkim, że przecież każdy jest człowiekiem i czasami trzeba tego drugiego po prostu wysłuchać. Nie próbować zgrywać bohatera i zostawiać tego kogoś, myśląc że tak będzie lepiej, że on zasługuje na kogoś lepszego. Nie ignorować zdania własnego dziecka i nie czekać aż przedstawi swoja wersje, nigdy nie wiemy, może to ono mówi prawdę, a inni kłamią? Ale jak mamy się dowiedzieć skoro nie dajemy mu szansy? I w końcu jak możemy odwracać się od przyjaciół? Kierować się tym co inni mówią? Miałaś wrażenie, że jesteś jednak zbyt słaba na ten świat. Wszystko sprzymierzyło się przeciwko Tobie. To była groteska a nie życie.
- Zaraz przyjedzie pomoc, nie waż się mnie zostawiać! Dlaczego to zrobiłaś?! - powiedział z płaczem tuląc do siebie Twoje wiotkie ciało. - Nie wiem co mam zrobić, jak mam zatrzymać tą krew?! Nie jestem lekarzem... Kocham Cię, jesteś wszystkim co mam....
- Zrób coś dla mnie - powiedziałaś słabo. Przerażało Cię to ile krwi było dookoła Ciebie. Wdychałaś zapach Zayna, który zdawał się mieć w usypiające. - Uwierz w końcu, że to, że jesteś inny nie czyni z Ciebie potwora. Myśląc tak sam pozwalasz ludziom, żeby tak Cię traktowali. - Usłyszałaś syreny wyją w z daleka. - I jeszcze jedno... Kocham Cię.
Zamknęłaś oczy i powoli zaczynałaś tracić świadomość. Usłyszałaś jeszcze tylko jak Zayn mówi 'nie pozwolę Ci odejść'. A potem była tylko ciemność.
***
Miałaś
dziwny sen. Śniło Ci się białe pomieszczenie pełne krwi i szeptanie mrocznego
anioła. Powtarzał wciąż 'kocham Cię'. Dlaczego anioł miałby Cię pokochać... Nie
byłaś kimś niezwykłym. Nie zasługiwałaś, żeby ktoś taki Cię kochał.
'To ja na Ciebie nie zasługuje' - szepnął anioł.
'Dlaczego?' - spytałaś go.
'Bo tylko Ty widzisz w ludziach dobro tam, gdzie inni go nie dostrzegają. Zasługujesz na więcej niż zwykli ludzie. Jesteś wyjątkowa. I dlatego Cię kocham. Bo jesteś wszystkim czego kiedykolwiek potrzebowałem i nawet więcej.' - odpowiedział.
'Ja chyba też Cię kocham...'
'Wiem'
Uśmiechnął się i złożył pocałunek na Twoim czole. Gdy tylko jego wargi dotknęły Twojej skóry, gwałtownie otworzyłaś oczy. Oślepiło Cię światło, więc zamrugałaś kilka razy zanim wzrok przyzwyczaił się do wszechobecnej bieli. I wtedy ujrzałaś swojego anioła. Uśmiechnęłaś się do niego delikatnie, a jego oczy się zaszkliły. Zayn.
- Mówiłem, że nie pozwolę Cię odejść - powiedział. Zdałaś sobie sprawę z tego, że trzyma Cię mocno za rękę.
- Wiem Zayn. Bo mnie kochasz. I tym razem nie pozwolisz mi odejść tak łatwo - powiedziałaś cichutko. Chłopak uniósł brwi i spojrzał na Ciebie zaskoczony.
- Skąd to wiesz?
- Mój anioł mi powiedział.
- Twój anioł musi być bardzo mądry - wydukał wkładając wszystkie siły w to, żeby się nie rozpłakać. Jakimś sposobem wiedziałaś, że teraz wszystko w końcu się ułoży. Nawet Twoi rodzice nie będą w stanie stanąć Wam na drodze.
- Najmądrzejszy ze wszystkich. Tylko musiał to w końcu zrozumieć.
'To ja na Ciebie nie zasługuje' - szepnął anioł.
'Dlaczego?' - spytałaś go.
'Bo tylko Ty widzisz w ludziach dobro tam, gdzie inni go nie dostrzegają. Zasługujesz na więcej niż zwykli ludzie. Jesteś wyjątkowa. I dlatego Cię kocham. Bo jesteś wszystkim czego kiedykolwiek potrzebowałem i nawet więcej.' - odpowiedział.
'Ja chyba też Cię kocham...'
'Wiem'
Uśmiechnął się i złożył pocałunek na Twoim czole. Gdy tylko jego wargi dotknęły Twojej skóry, gwałtownie otworzyłaś oczy. Oślepiło Cię światło, więc zamrugałaś kilka razy zanim wzrok przyzwyczaił się do wszechobecnej bieli. I wtedy ujrzałaś swojego anioła. Uśmiechnęłaś się do niego delikatnie, a jego oczy się zaszkliły. Zayn.
- Mówiłem, że nie pozwolę Cię odejść - powiedział. Zdałaś sobie sprawę z tego, że trzyma Cię mocno za rękę.
- Wiem Zayn. Bo mnie kochasz. I tym razem nie pozwolisz mi odejść tak łatwo - powiedziałaś cichutko. Chłopak uniósł brwi i spojrzał na Ciebie zaskoczony.
- Skąd to wiesz?
- Mój anioł mi powiedział.
- Twój anioł musi być bardzo mądry - wydukał wkładając wszystkie siły w to, żeby się nie rozpłakać. Jakimś sposobem wiedziałaś, że teraz wszystko w końcu się ułoży. Nawet Twoi rodzice nie będą w stanie stanąć Wam na drodze.
- Najmądrzejszy ze wszystkich. Tylko musiał to w końcu zrozumieć.
______________________________________________________________
Jest niesprawdzany, więc dopiero jutro będzie wersja taka ostatecznie ostateczna, ale... CAN YOU HEAR ME CRYING?? Jezu... Jeszcze tego nie czytałam w całości, ale przy pisaniu słuchałam właśnie tej piosenki, którą Wam podesłałam i...jeju... Pozostawiam opinię Wam, bo wiem, ze będziecie tęsknić za tym imaginem tak bardzo jak ja ;_;