_______________________________________________________________________________
Powolne budzenie się ze snu ma to do siebie, że przez kilka
pierwszych chwil jesteśmy zupełnie nieświadomi tego co czeka nas w świecie
rzeczywistym. Wszystko wydaje się lekkie, mamy wrażenie, że płyniemy i jesteśmy
nie do końca świadomi tego, że ten stan nie trwa wiecznie. Końcowym etapem
naszej podróży ze snu do realnego życia jest dziwny skurcz wszystkich mięśni,
kiedy odzyskujemy kontrolę nad swoim ciałem, a zaraz po nim nasz umysł otwiera po kolei szufladki z każdym naszym zmartwieniem, które do tej pory zostało
odłożone na bok. Otwieramy oczy. I sen się kończy.
Poczułam szorstkie dłonie owinięte wokół swojego ciała i równy oddech na szyi. Miękkie loki łaskotały moje policzki i zdałam sobie sprawę z tego, że moje plecy są przyciśnięte to ciepłej klatki piersiowej. Wokół mnie roztaczał się mój ulubiony zapach. Zapach Harrego. Jednak nie wszystkie pobudki były takie złe. Niektóre były jeszcze lepsze niż wyśniony świat bez problemów.
- Dzień dobry. - Usłyszałam za sobą ochrypnięty, poranny głos Harrego. Rozleniwiony uśmiech wypłynął na moje usta. Obróciłam się w jego ramionach i spojrzałam w górę prosto w roziskrzone, zielone tęczówki.
- Dzień dobry. - Próbowałam powstrzymać uśmiech na widok jego włosów, które zamiast być starannie ułożone, kręciły się w każdym możliwym kierunku. Wplotłam palce w miękkie kosmyki, na co ten przewrócił oczami.
- Śmieszą cię moje włosy? - Uniósł brew. Przygryzłam dolną wargę, żeby nie wybuchnąć śmiechem.
- Może odrobinę? - zaśmiałam się.
- Pożałujesz - warknął
Przetoczył się ze mną przez wielkie łóżko aż znalazłam się pod nim, unieruchomiona przez jego kolana ściskające po obu stronach moje biodra i z jego rękoma przyciskającymi moje nadgarstki do poduszki. Moja klatka piersiowa unosiła się szybciej niż zwykle co skutecznie przyciągnęło jego uwagę, mimo że byłam w jego koszulce z dekoltem pod samą szyję. Wykorzystując ten moment, próbowałam się mu wyrwać… bezskutecznie. Harry spojrzał na mnie z politowaniem. Mimowolnie się zarumieniłam i odwróciłam wzrok. Nagle poczułam jego dłonie pod koszulką, zmierzające powoli po mojej skórze rozgrzewając ją, w stronę moich piersi. Uderzyłam go pięścią w twardy brzuch, a on zaskoczony opadł na mnie z chichotem.
- Wygrałam - powiedziałam z dumą.
- Jesteś tego pewna? - szepnął mi do ucha. Poczułam jak ścisnął moje piersi dłońmi, powodując ukłucie przyjemności. Krew napłynęła mi do twarzy. Odchrząknęłam nerwowo. Zaśmiał się wesoło, po czym podniósł i wyszedł z łóżka, ostatni raz zahaczając kciukiem o mój sutek.
- Nienawidzę cię - burknęłam przewracając się na brzuch i chowając twarz w poduszce, ale tak, żeby wciąż móc go widzieć jednym okiem. Przeciągnął się i sięgnął po zegarek leżący na szafce.
- Słyszałem już gorsze słowa wychodzące z twoich ust w moim kierunku. - Spojrzał na mnie tym swoim firmowym, opanowanym spojrzeniem. To dziwne jak z biegiem czasu nauczyłam się rozpoznawać prawdziwe emocje pod tą maską obojętności, którą zakładał na siebie przez 99% czasu poza momentami, kiedy był nieświadomy, że pozwolił jej opaść.
- Na przykład? - Podniosłam się nieco, a on patrzył na mnie o sekundę za długo, żebym nie zorientowała się o czym myślał lustrując moją sylwetkę. Zbliżył się do mnie i złapał moją brodę w dwa palce.
- Na przykład, że jestem pieprzonym idiotą z obsesją kontroli i… w tym momencie chyba trochę odleciałaś - odparł z niebezpiecznym błyskiem w oku, a ja przypomniałam sobie wczorajszą noc, kiedy dokładnie coś takiego powiedział zanim… Moja twarz zalała się gorącem.
- Jesteś okropny - mruknęłam. Uśmiechnął się niebezpiecznie.
- Jestem. - Pocałował mnie szybko w czoło i zniknął w łazience, z której po chwili dało się usłyszeć dźwięki branego prysznica.
Rozłożyłam się wygodnie na łóżku i przetarłam twarz dłońmi. Świat zwariował. Nie chciałam tego nawet nazywać w żaden sposób. Określanie tego w jakikolwiek sposób wiązałoby się z niemymi obietnicami lub wprost przeciwnie - ich całkowitym brakiem. W pokoju rozbrzmiały dźwięki jakiejś rockowej piosenki. Rozejrzałam się i znalazłam przyczynę - budzik na szafce nocnej. Wyłączyłam go na oślep przez przypadek, strącając coś na podłogę. Zamarłam w strachu, że zapewne strąciłam coś drogiego i cennego. Wychyliłam się i spojrzałam na podłogę. Spoczywało na niej dziwne urządzenie, którego chyba na szczęście nie zniszczyłam. Podniosłam je i od razu rozpoznałam w nim coś podobnego do tego, które Harry założył mi na rękę w swoim gabinecie parę tygodni temu. Ciśnieniomierz. Wyglądał na bardzo zużyty. Przypomniałam sobie słowa Harrego. Odłożyłam go na miejsce z ciężkim sercem. Trochę bolała mnie myśl, że mogę nigdy nie być na tyle ważna, żeby dowiedzieć się co mu jest tak dokładnie. Nikt nie wie. Spojrzałam na drzwi prowadzące do łazienki. Chciałam dowiedzieć się o nim wszystkiego. Wiedzieć jaka historia doprowadziła go do momentu, w którym był teraz. Każdą najdrobniejszą rzecz, która uczyniła go tym niesamowitym człowiekiem. Którego kocham. Łzy spłynęły mi po policzkach. Wiedziałam, że to się stanie. Nie potrafiłam robić czegoś połowicznie. Już dawno byłam stracona. Oddałam mu swoje serce gdzieś pomiędzy pierwszym błyskiem emocji w oczach a którymś z kolei porwaniem. Zakochałam się w swoim szefie.
Poczułam szorstkie dłonie owinięte wokół swojego ciała i równy oddech na szyi. Miękkie loki łaskotały moje policzki i zdałam sobie sprawę z tego, że moje plecy są przyciśnięte to ciepłej klatki piersiowej. Wokół mnie roztaczał się mój ulubiony zapach. Zapach Harrego. Jednak nie wszystkie pobudki były takie złe. Niektóre były jeszcze lepsze niż wyśniony świat bez problemów.
- Dzień dobry. - Usłyszałam za sobą ochrypnięty, poranny głos Harrego. Rozleniwiony uśmiech wypłynął na moje usta. Obróciłam się w jego ramionach i spojrzałam w górę prosto w roziskrzone, zielone tęczówki.
- Dzień dobry. - Próbowałam powstrzymać uśmiech na widok jego włosów, które zamiast być starannie ułożone, kręciły się w każdym możliwym kierunku. Wplotłam palce w miękkie kosmyki, na co ten przewrócił oczami.
- Śmieszą cię moje włosy? - Uniósł brew. Przygryzłam dolną wargę, żeby nie wybuchnąć śmiechem.
- Może odrobinę? - zaśmiałam się.
- Pożałujesz - warknął
Przetoczył się ze mną przez wielkie łóżko aż znalazłam się pod nim, unieruchomiona przez jego kolana ściskające po obu stronach moje biodra i z jego rękoma przyciskającymi moje nadgarstki do poduszki. Moja klatka piersiowa unosiła się szybciej niż zwykle co skutecznie przyciągnęło jego uwagę, mimo że byłam w jego koszulce z dekoltem pod samą szyję. Wykorzystując ten moment, próbowałam się mu wyrwać… bezskutecznie. Harry spojrzał na mnie z politowaniem. Mimowolnie się zarumieniłam i odwróciłam wzrok. Nagle poczułam jego dłonie pod koszulką, zmierzające powoli po mojej skórze rozgrzewając ją, w stronę moich piersi. Uderzyłam go pięścią w twardy brzuch, a on zaskoczony opadł na mnie z chichotem.
- Wygrałam - powiedziałam z dumą.
- Jesteś tego pewna? - szepnął mi do ucha. Poczułam jak ścisnął moje piersi dłońmi, powodując ukłucie przyjemności. Krew napłynęła mi do twarzy. Odchrząknęłam nerwowo. Zaśmiał się wesoło, po czym podniósł i wyszedł z łóżka, ostatni raz zahaczając kciukiem o mój sutek.
- Nienawidzę cię - burknęłam przewracając się na brzuch i chowając twarz w poduszce, ale tak, żeby wciąż móc go widzieć jednym okiem. Przeciągnął się i sięgnął po zegarek leżący na szafce.
- Słyszałem już gorsze słowa wychodzące z twoich ust w moim kierunku. - Spojrzał na mnie tym swoim firmowym, opanowanym spojrzeniem. To dziwne jak z biegiem czasu nauczyłam się rozpoznawać prawdziwe emocje pod tą maską obojętności, którą zakładał na siebie przez 99% czasu poza momentami, kiedy był nieświadomy, że pozwolił jej opaść.
- Na przykład? - Podniosłam się nieco, a on patrzył na mnie o sekundę za długo, żebym nie zorientowała się o czym myślał lustrując moją sylwetkę. Zbliżył się do mnie i złapał moją brodę w dwa palce.
- Na przykład, że jestem pieprzonym idiotą z obsesją kontroli i… w tym momencie chyba trochę odleciałaś - odparł z niebezpiecznym błyskiem w oku, a ja przypomniałam sobie wczorajszą noc, kiedy dokładnie coś takiego powiedział zanim… Moja twarz zalała się gorącem.
- Jesteś okropny - mruknęłam. Uśmiechnął się niebezpiecznie.
- Jestem. - Pocałował mnie szybko w czoło i zniknął w łazience, z której po chwili dało się usłyszeć dźwięki branego prysznica.
Rozłożyłam się wygodnie na łóżku i przetarłam twarz dłońmi. Świat zwariował. Nie chciałam tego nawet nazywać w żaden sposób. Określanie tego w jakikolwiek sposób wiązałoby się z niemymi obietnicami lub wprost przeciwnie - ich całkowitym brakiem. W pokoju rozbrzmiały dźwięki jakiejś rockowej piosenki. Rozejrzałam się i znalazłam przyczynę - budzik na szafce nocnej. Wyłączyłam go na oślep przez przypadek, strącając coś na podłogę. Zamarłam w strachu, że zapewne strąciłam coś drogiego i cennego. Wychyliłam się i spojrzałam na podłogę. Spoczywało na niej dziwne urządzenie, którego chyba na szczęście nie zniszczyłam. Podniosłam je i od razu rozpoznałam w nim coś podobnego do tego, które Harry założył mi na rękę w swoim gabinecie parę tygodni temu. Ciśnieniomierz. Wyglądał na bardzo zużyty. Przypomniałam sobie słowa Harrego. Odłożyłam go na miejsce z ciężkim sercem. Trochę bolała mnie myśl, że mogę nigdy nie być na tyle ważna, żeby dowiedzieć się co mu jest tak dokładnie. Nikt nie wie. Spojrzałam na drzwi prowadzące do łazienki. Chciałam dowiedzieć się o nim wszystkiego. Wiedzieć jaka historia doprowadziła go do momentu, w którym był teraz. Każdą najdrobniejszą rzecz, która uczyniła go tym niesamowitym człowiekiem. Którego kocham. Łzy spłynęły mi po policzkach. Wiedziałam, że to się stanie. Nie potrafiłam robić czegoś połowicznie. Już dawno byłam stracona. Oddałam mu swoje serce gdzieś pomiędzy pierwszym błyskiem emocji w oczach a którymś z kolei porwaniem. Zakochałam się w swoim szefie.
***
- Jesteś pewna, że dasz radę pójść ze mną? Zawsze możesz
przyjść jako zwykły pracownik, a nie… - Wykonał nieokreślony gest ręką.
Przyjrzałam się mu uważnie.
- Chcę pójść z tobą Harry. Ale jeżeli zmieniłeś zdanie i nie chcesz, żeby wszyscy się dowiedzieli wystarczy powiedzieć. Zrozumiem - odparłam. Pokonał dzielącą nas odległość i pocałował mnie delikatnie.
- Nie zmieniłem zdania. Chcę iść na tego głupiego, firmowego sylwestra z tobą. - Chwycił moją twarz w dłonie i spojrzał mi głęboko w oczy. Jego wydawały się takie niewzruszone i pełne kontroli. Ja miałam wrażenie, że moje pokazują całą moją miłość do niego. Odwróciłam wzrok, bo bałam się, że moje uczucia są aż nazbyt widoczne. - Wszystko w porządku?
- Tak. - Przybrałam na twarz sztuczny uśmiech. Wiedziałam, że się nie nabierze, ale chyba postanowił dać mi spokój.
- W pokoju gościnnym jest sukienka, którą dla ciebie wybrałem i jakieś kosmetyki, które przyniosła Teresa. Użyj czego tylko chcesz - odparł po czym pocałował mnie w czoło i oddalił się.
Poszłam według jego wcześniejszych instrukcji do pomieszczenia dla gości. Na łóżku leżał długi czarny pokrowiec, który rozpięłam, żeby wiedzieć jakich cieni użyć. Zamarłam na widok srebrno złotej sukni od jednego ze światowych projektantów. Nigdy nie widziałam czegoś piękniejszego. Dotknęłam materiału drżącą ręką. Jak miałam nosić ją na sobie przez całą noc skoro obawiałam się przejechać po niej palcami z obawy, że ją uszkodzę? Zamknęłam szybko pokrowiec, żeby nie musieć na nią patrzeć. Koniec.
Ktoś zapukał do drzwi, ale nie wchodził do środka, więc szybko włożyłam drugiego brylantowego kolczyka i ostrożnie, bo byłam na wysokich obcasach podeszłam do nich, żeby otworzyć. Rozpoznałam gosposię Harrego. Uśmiechnęłam się do niej ciepło. Wzbudzała we mnie same dobre emocje, bo jakoś czułam, że była jedną z nielicznych bliskich dla niego osób.
- Pan Styles czeka na panią na dole - powiedziała.
- Dziękuje. Emm Tereso? - Zatrzymałam ją kiedy chciała już odejść.
- Czy Harry zawsze był taki… zimny i nieobecny? - spytałam nieśmiało. Kobieta uśmiechnęła się do mnie, a wokół jej ust i oczu pojawiły się gęste zmarszczki, zdradzające jej wiek.
- Obie wiemy, że tak naprawdę taki nie jest. Przybrał taką maskę kiedy wkroczył w świat biznesu i chyba trochę oduczył się ją ściągać. Ale myślę, że przy tobie się nauczy.
- Jak długo go pani zna? - zapytałam jeszcze, bo nie mogłam połapać się w tych wszystkich pytaniach, które miałam, a nie potrafiłam ich sformułować.
- Całe życie. W domu dziecka zawsze byłam jego ulubioną opiekunką. - Uśmiechnęła się na samo wspomnienie, a ja znieruchomiałam.
- Co się stało z jego rodzicami? - Teresa pogłaskała mnie po ramieniu ze spokojnym wyrazem twarzy.
- Będziesz mieć jeszcze mnóstwo czasu, żeby się tego dowiedzieć z jego własnych ust słonko. - Spochmurniałam.
- Nie jestem tego taka pewna…
- Więcej wiary w tego chłopaka. I przede wszystkim w siebie.
Odeszła pozostawiając po sobie zapach ciasteczek korzennych i innych pyszności. Wzięłam głęboki wdech. Więcej wiary. Łatwo powiedzieć. Odtworzyłam w pamięci drogę jaką pokonałam, żeby się tu znaleźć i już po chwili byłam na schodach w głównym holu. Na samym dole czekał Harry, wpatrując się w sufit z zamyśleniem. Był piękny. Nie dało się tak po prostu zignorować jego urody. Było w nim coś ulotnego. Miałam wrażenie, że za chwilę zniknie. Jednak on zamiast zniknąć spojrzał w górę i wyprostował się na mój widok. Wziął głębszy wdech i rozchylił wargi. Zeszłam powoli ze schodów, pod koniec chwytając jego wyciągniętą rękę. Wydawał mi się nieco bledszy niż rano, ale i tak niesamowicie przystojny w całkowitej nieprzeniknionej czerni, bez ani jednego jaśniejszego elementu.
- Wyglądasz cudownie - powiedział. Zarumieniłam się lekko, jak zawsze nad tym nie panując. Uśmiechnął się i podał mi ramię. - Idziemy?
Skinęłam głową i chwyciłam się Harrego. Byłam gotowa stawić czoło światu, pytaniom i wszelkich komentarzom na nasz temat. Nie byłam tylko gotowa przyznać się mężczyźnie obok jak wiele dla mnie znaczy.
- Chcę pójść z tobą Harry. Ale jeżeli zmieniłeś zdanie i nie chcesz, żeby wszyscy się dowiedzieli wystarczy powiedzieć. Zrozumiem - odparłam. Pokonał dzielącą nas odległość i pocałował mnie delikatnie.
- Nie zmieniłem zdania. Chcę iść na tego głupiego, firmowego sylwestra z tobą. - Chwycił moją twarz w dłonie i spojrzał mi głęboko w oczy. Jego wydawały się takie niewzruszone i pełne kontroli. Ja miałam wrażenie, że moje pokazują całą moją miłość do niego. Odwróciłam wzrok, bo bałam się, że moje uczucia są aż nazbyt widoczne. - Wszystko w porządku?
- Tak. - Przybrałam na twarz sztuczny uśmiech. Wiedziałam, że się nie nabierze, ale chyba postanowił dać mi spokój.
- W pokoju gościnnym jest sukienka, którą dla ciebie wybrałem i jakieś kosmetyki, które przyniosła Teresa. Użyj czego tylko chcesz - odparł po czym pocałował mnie w czoło i oddalił się.
Poszłam według jego wcześniejszych instrukcji do pomieszczenia dla gości. Na łóżku leżał długi czarny pokrowiec, który rozpięłam, żeby wiedzieć jakich cieni użyć. Zamarłam na widok srebrno złotej sukni od jednego ze światowych projektantów. Nigdy nie widziałam czegoś piękniejszego. Dotknęłam materiału drżącą ręką. Jak miałam nosić ją na sobie przez całą noc skoro obawiałam się przejechać po niej palcami z obawy, że ją uszkodzę? Zamknęłam szybko pokrowiec, żeby nie musieć na nią patrzeć. Koniec.
Ktoś zapukał do drzwi, ale nie wchodził do środka, więc szybko włożyłam drugiego brylantowego kolczyka i ostrożnie, bo byłam na wysokich obcasach podeszłam do nich, żeby otworzyć. Rozpoznałam gosposię Harrego. Uśmiechnęłam się do niej ciepło. Wzbudzała we mnie same dobre emocje, bo jakoś czułam, że była jedną z nielicznych bliskich dla niego osób.
- Pan Styles czeka na panią na dole - powiedziała.
- Dziękuje. Emm Tereso? - Zatrzymałam ją kiedy chciała już odejść.
- Czy Harry zawsze był taki… zimny i nieobecny? - spytałam nieśmiało. Kobieta uśmiechnęła się do mnie, a wokół jej ust i oczu pojawiły się gęste zmarszczki, zdradzające jej wiek.
- Obie wiemy, że tak naprawdę taki nie jest. Przybrał taką maskę kiedy wkroczył w świat biznesu i chyba trochę oduczył się ją ściągać. Ale myślę, że przy tobie się nauczy.
- Jak długo go pani zna? - zapytałam jeszcze, bo nie mogłam połapać się w tych wszystkich pytaniach, które miałam, a nie potrafiłam ich sformułować.
- Całe życie. W domu dziecka zawsze byłam jego ulubioną opiekunką. - Uśmiechnęła się na samo wspomnienie, a ja znieruchomiałam.
- Co się stało z jego rodzicami? - Teresa pogłaskała mnie po ramieniu ze spokojnym wyrazem twarzy.
- Będziesz mieć jeszcze mnóstwo czasu, żeby się tego dowiedzieć z jego własnych ust słonko. - Spochmurniałam.
- Nie jestem tego taka pewna…
- Więcej wiary w tego chłopaka. I przede wszystkim w siebie.
Odeszła pozostawiając po sobie zapach ciasteczek korzennych i innych pyszności. Wzięłam głęboki wdech. Więcej wiary. Łatwo powiedzieć. Odtworzyłam w pamięci drogę jaką pokonałam, żeby się tu znaleźć i już po chwili byłam na schodach w głównym holu. Na samym dole czekał Harry, wpatrując się w sufit z zamyśleniem. Był piękny. Nie dało się tak po prostu zignorować jego urody. Było w nim coś ulotnego. Miałam wrażenie, że za chwilę zniknie. Jednak on zamiast zniknąć spojrzał w górę i wyprostował się na mój widok. Wziął głębszy wdech i rozchylił wargi. Zeszłam powoli ze schodów, pod koniec chwytając jego wyciągniętą rękę. Wydawał mi się nieco bledszy niż rano, ale i tak niesamowicie przystojny w całkowitej nieprzeniknionej czerni, bez ani jednego jaśniejszego elementu.
- Wyglądasz cudownie - powiedział. Zarumieniłam się lekko, jak zawsze nad tym nie panując. Uśmiechnął się i podał mi ramię. - Idziemy?
Skinęłam głową i chwyciłam się Harrego. Byłam gotowa stawić czoło światu, pytaniom i wszelkich komentarzom na nasz temat. Nie byłam tylko gotowa przyznać się mężczyźnie obok jak wiele dla mnie znaczy.
Świetna część ♥♥♥ ~Asia.
OdpowiedzUsuńJedyne co moge napisać to woooow ! Bardzo sie ciesze ze wróciłas
OdpowiedzUsuńMonika
O jej. Ja już chcę następny :) Niecierpliwie czekam <3
OdpowiedzUsuńMam wrażenie, że Harry umrze (odpukać). Część jak zwykle świetna i bardzo się cieszę że wróciłaś, oby na długo ;)
OdpowiedzUsuńCzęść genialna i nie mogę się doczekać następnej :)
OdpowiedzUsuńA.
Fajny,lubię jak piszesz, uwielbiam tego bloga,ale możesz już tego Harry'ego skończyć
OdpowiedzUsuń.M.
Kocham to mini ff (bo jak to inaczej nazwać haha):*
OdpowiedzUsuńmam nadzieje, ze te całe kłopoty Harry'ego z sercem i inne komplikacje zakończą się happy endem :)
Mmm, najlepsze :D
OdpowiedzUsuń