Nie byłaś w
stanie się poruszyć. Twoje płuca przestały pracować pozostawiając Cię na
bezdechu. Jego twarz, tak dobrze Ci znana, silnie zbudowana sylwetka i typowy
dla niego bałagan na głowie. Wątpiłaś by kiedykolwiek w całym jego życiu jego
włosy nie były powywijane na wszystkie strony. To w nim kiedyś kochałaś. Tą
niedbałość o wygląd, która i tak kończyła się tym, że wyglądał jak młody bóg.
Chwilę staliście w ciszy zakłóconej jedynie waszymi głębokimi oddechami. W
końcu Josh zamrugał jakby dopiero co się ocknął i zrobił mały krok w przód.
- Zmieniłaś się - powiedział niskim głosem z amerykańskim akcentem. Kiedyś jego dźwięk przyprawiał Cie o zawroty głowy. Teraz jednak byłaś tak przytłoczona wszystkimi emocjami toczącymi ze sobą wojnę w Twoim umyśle, że nie potrafiłaś rozróżnić każdej z osobna.
- Tak sądzisz? - odparłaś sarkastycznie.
Odkąd się rozstaliście stałaś się zimna i wredna, a Twoi podwładni nie tak dyskretnie okazywali Ci brak swojej sympatii do Ciebie. Szacunek owszem, ale nigdy czegoś więcej. A mimo to nawet kiedy go nienawidziłaś to cały czas myślałaś jakby to było wtulić się w jego ciało i poczuć znajomy zapach jego skóry.
- Słyszałem o Twoim narzeczonym - odparł opierając się biodrem o blat.
Skrzyżowałaś ręce pod biustem przyjmując pozycję obronną. Robiło Ci się niedobrze na jego widok i chciałaś jak najszybciej wrócić do ciepłego łóżka. Ale tam był Liam. I doskonale wiedziałaś jak skończyłaby się ta noc, gdybyś tylko przekroczyła próg waszego pokoju.
- I?
Zacisnęłaś zęby. Dwie połówki Ciebie toczyły ze sobą wojnę. Jedna z nich chciała się rozpłakać i rzucić mu w ramiona, a druga przestawić mu szczękę i sprawić, żeby cierpiał. Jednak nieważne jak wielki ból fizyczny byś mu zadała, nie byłby on chociaż zbliżony do tego, który Ty odczuwałaś po tym jak Cie zostawił. I to dla Twojej rodzonej siostry. Tej która zawsze była idealna i dostawała to czego chciała. On był jedynym czego nie mogła mieć. A przynajmniej tak myślałaś dopóki Josh nie wyznał Ci prosto w oczy, że wasz związek nie ma sensu. Nawet nie czekali aż się z tym oswoisz. Już następnego dnia zobaczyłaś ich razem. Bolało Cie to tak bardzo, że nie chciałaś ich już nigdy więcej zobaczyć. Zwolniłaś Josha z pracy, a siostrę... Wątpiłaś by po tym co powiedziałyście sobie tamtego dnia, została w was jakakolwiek miłość do tej drugiej. Tym bardziej nie chciałaś, żeby powtórzyła się sytuacja z Liamem. Kto raz się sparzył ten nie pozwoli sobie po raz drugi popełnić tego samego błędu.
- Jak wam się układa? - spytał. Widziałaś jak bardzo niekomfortowo czuł się w tej sytuacji.
- Cudownie. Nie mogłabym wyobrazić sobie lepszego przyszłego męża niż Liam - burknęłaś patrząc na niego ze złością. Josh odchrząknął nerwowo i spuścił wzrok na podłogę.
- Ciesze się Twoim szczęściem - mruknął. Och, jak wspaniałomyślnie z jego strony.
- Jesteś taki miły... Masz gorączkę? Ostatnim razem, gdy Cie widziałam potraktowałeś mnie jak nic nie wartego śmiecia. Czekaj, pójdę po termometr... - Udałaś, że szukasz czegoś wzrokiem. Josh zacisnął szczękę.
- Darujmy sobie, dobra? Będziemy teraz rodziną i powinniśmy chociaż udawać, że...
- Że co? Że nie zniszczyliście mi życia i przez was przeszłam załamanie nerwowe?! Że czułam się jakbym była bezwartościową zabawką, która po jakimś czasie Ci się znudziła?! Tak?! Mam udawać?? Chyba Cie popierdoliło jeżeli sądzisz, że wszystko jest, było czy będzie okej!!! - wykrzyczałaś ze łzami w oczach.
Stał tam jak posąg z otwartymi ustami nie wiedząc co odpowiedzieć na Twój wybuch. Tchórz. Czułaś, że zaczynasz się dusić. Wybiegłaś z kuchni ignorując jego głośne prośby, żebyś została. Wbiegłaś po schodach pokonując po dwa stopnie na raz. Wpadłaś na coś twardego. Po męskim, korzennym zapachu natychmiast poznałaś, że to Liam. Rzuciłaś mu się na szyję i wtuliłaś twarz w zagłębienie między jego barkiem a szyją. Liam odruchowo przytulił Cie mocno do swojego ciała pozwalając by łzy spływały po jego nagiej skórze. Szeptał do Ciebie uspokajające słowa, ale widząc, że to nie pomaga wziął Cie na ręce jednym sprawnym ruchem umieszczając dłoń w zagłębieniu za Twoimi kolanami, a drugą umieszczając na Twoich plecach. Przytuliłaś się do niego jeszcze mocniej, nawet nie próbując powstrzymać czy ukryć łez, które strumieniami płynęły po Twoich policzkach. Wszedł do waszej sypialni i zamknął drzwi napierając na nie plecami. Położył Cie na łóżku i zostawił. Poczułaś się przez to jeszcze gorzej. Myślałaś, że z Tobą zostanie. Po chwili usłyszałaś szum wody w łazience. Znowu znalazłaś się w silnych rękach Liama. Mężczyzna postawił Cie na ziemi i ściągnął z Ciebie swoją koszulkę. Odruchowo zakryłaś swoją klatkę piersiową dłońmi mimo, że wciąż miałaś na sobie bieliznę. Zacisnęłaś powieki i nieoczekiwanie poczułaś wargi Liama na swoim czole. Zaczął składać delikatne i kojące Twój ból pocałunki na całej Twojej twarzy unikając jedynie ust. Wytarł kciukami łzy z Twoich policzków, a na koniec oparł swoje czoło o Twoje.
- Słyszałeś? - spytałaś łamiącym się głosem.
- Tak. - Zacisnęłaś powieki. - Zabiłbym go, gdybym tylko mógł - powiedział twardym głosem. - To on prawda? Ten o którym mówiła Twoja mama.
- Josh. - Jego imię przeszło Ci przez gardło tak trudno jakby ten wyraz potrafił ranić samym swoich dźwiękiem. - Chcę do domu - załkałaś.
Najgorsze było to, że nie wiedziałaś co dokładnie miałaś na myśli mówiąc 'dom'. Samotny apartament wynajmowany w centrum miasta był równie pusty co słowa 'kocham Cie' wychodzące z ust Josha 3 lata temu. Nawet w domu rodzinnym poczułaś się obco odkąd był w nim Josh i Twoja siostra.
- Rozbierz się - powiedział niemal czułym tonem po czym się odwrócił. Patrzyłaś przez chwilę na jego plecy dopóki nie zdjęłaś ostatnich zakrywających Cie rzeczy. Weszłaś ostrożnie do gorącej wody zanurzając się w niej po samą brodę. Pachnąca piana unosiła się na powierzchni wody, przez co jedyną widoczną częścią Twojego ciała była Twoja głowa.
- W porządku? - spytał Liam wciąż stojąc tyłem do Ciebie.
Spojrzałaś do góry na zajmującego większość przestrzeni w łazience mężczyznę i poczułaś znane sobie gorąco nie mające nic wspólnego z temperaturą wody. Nawet po tym wszystkim go pragnęłaś. Nie rozumiałaś jak to możliwe, żeby jedna osoba była w stanie mieć na Ciebie tak ogromny wpływ. Owszem, Liam był najprzystojniejszym mężczyzną z jakim kiedykolwiek miałaś kontakt, ale tu nie chodziło o sam wygląd. Liczyło się też jego zachowanie i ta głębia w nim, którą tak doskonale odczuwałaś, gdy tonęłaś w jego oczach.
- W tej chwili nie wiem co to znaczy w porządku - odparłaś łamiącym się głosem. Widziałaś jak dłonie Liama zaciskają się w pięści.
- Wołaj mnie jakby co - powiedział.
Chwyciłaś go mocno za nadgarstek. Odwrócił się i spojrzał na Ciebie zdziwiony.
- Zostań ze mną - poprosiłaś cicho.
Liam nie odrywał przez dłuższy czas oczu od Twoich tęczówek. Myślałaś, że odmówi, ale wtedy on usiadł na ziemi tak, że widziałaś tylko jego twarz i fragment nagiej klatki piersiowej.
- Wiem, że na pewno jestem teraz ostatnią osobą, z którą chciałabyś gadać, ale... Jeśli tylko chcesz, to wiedz że możesz powiedzieć mi wszystko - powiedział jakby trochę zestresowany.
Niepewnym ruchem sięgnął dłonią do Twoich włosów i założył Ci zbłąkany kosmyk za ucho. Wstrzymałaś oddech, gdy jego ręka musnęła Twoją skórę.
- Dlaczego sądzisz, że jesteś ostatnią osobą, której chciałabym się zwierzyć? - Zmarszczyłaś brwi. Zamrugał zdziwiony.
- Po tym jak się na Ciebie rzuciłem nawet nie pytając czy chociaż trochę Cie pociągam było więcej niż... Powiedzmy, że zachowałem się jak jakiś napaleniec z dziczy - urwał zawstydzony. Zaśmiałaś się widząc go takiego. Jak mógł w ogóle pomyśleć, że nie podobało Ci się to co robiliście?
- Liam... Widziałeś, żebym protestowała?
- Uciekłaś - stwierdził krótko ze smutkiem i wstydem w głosie. Odważnie obróciłaś jego brodę w swoją stroną, żeby na Ciebie spojrzał.
- Liam, zrobiłam to dla naszego dobra. Oboje wiemy, że to by się źle skończyło. - Przygryzłaś wargę. Jego zarost przyjemnie drażnił Twoje palce.
- Dlaczego? - Zmarszczył czoło. Westchnęłaś. Bo to tylko chwilowe kiedy Ci się podobam, a ja nie mogę drugi raz popełnić tego samego błędu i się zakochać.
- To chyba oczywiste - mruknęłaś. Wypuścił z siebie powietrze z irytacją.
- Najwyraźniej nie dla wszystkich. - Wzruszyłaś ramionami. - Możesz mi tylko coś powiedzieć?
- Jasne.
- Pociągam Cie w ogóle?
- Zmieniłaś się - powiedział niskim głosem z amerykańskim akcentem. Kiedyś jego dźwięk przyprawiał Cie o zawroty głowy. Teraz jednak byłaś tak przytłoczona wszystkimi emocjami toczącymi ze sobą wojnę w Twoim umyśle, że nie potrafiłaś rozróżnić każdej z osobna.
- Tak sądzisz? - odparłaś sarkastycznie.
Odkąd się rozstaliście stałaś się zimna i wredna, a Twoi podwładni nie tak dyskretnie okazywali Ci brak swojej sympatii do Ciebie. Szacunek owszem, ale nigdy czegoś więcej. A mimo to nawet kiedy go nienawidziłaś to cały czas myślałaś jakby to było wtulić się w jego ciało i poczuć znajomy zapach jego skóry.
- Słyszałem o Twoim narzeczonym - odparł opierając się biodrem o blat.
Skrzyżowałaś ręce pod biustem przyjmując pozycję obronną. Robiło Ci się niedobrze na jego widok i chciałaś jak najszybciej wrócić do ciepłego łóżka. Ale tam był Liam. I doskonale wiedziałaś jak skończyłaby się ta noc, gdybyś tylko przekroczyła próg waszego pokoju.
- I?
Zacisnęłaś zęby. Dwie połówki Ciebie toczyły ze sobą wojnę. Jedna z nich chciała się rozpłakać i rzucić mu w ramiona, a druga przestawić mu szczękę i sprawić, żeby cierpiał. Jednak nieważne jak wielki ból fizyczny byś mu zadała, nie byłby on chociaż zbliżony do tego, który Ty odczuwałaś po tym jak Cie zostawił. I to dla Twojej rodzonej siostry. Tej która zawsze była idealna i dostawała to czego chciała. On był jedynym czego nie mogła mieć. A przynajmniej tak myślałaś dopóki Josh nie wyznał Ci prosto w oczy, że wasz związek nie ma sensu. Nawet nie czekali aż się z tym oswoisz. Już następnego dnia zobaczyłaś ich razem. Bolało Cie to tak bardzo, że nie chciałaś ich już nigdy więcej zobaczyć. Zwolniłaś Josha z pracy, a siostrę... Wątpiłaś by po tym co powiedziałyście sobie tamtego dnia, została w was jakakolwiek miłość do tej drugiej. Tym bardziej nie chciałaś, żeby powtórzyła się sytuacja z Liamem. Kto raz się sparzył ten nie pozwoli sobie po raz drugi popełnić tego samego błędu.
- Jak wam się układa? - spytał. Widziałaś jak bardzo niekomfortowo czuł się w tej sytuacji.
- Cudownie. Nie mogłabym wyobrazić sobie lepszego przyszłego męża niż Liam - burknęłaś patrząc na niego ze złością. Josh odchrząknął nerwowo i spuścił wzrok na podłogę.
- Ciesze się Twoim szczęściem - mruknął. Och, jak wspaniałomyślnie z jego strony.
- Jesteś taki miły... Masz gorączkę? Ostatnim razem, gdy Cie widziałam potraktowałeś mnie jak nic nie wartego śmiecia. Czekaj, pójdę po termometr... - Udałaś, że szukasz czegoś wzrokiem. Josh zacisnął szczękę.
- Darujmy sobie, dobra? Będziemy teraz rodziną i powinniśmy chociaż udawać, że...
- Że co? Że nie zniszczyliście mi życia i przez was przeszłam załamanie nerwowe?! Że czułam się jakbym była bezwartościową zabawką, która po jakimś czasie Ci się znudziła?! Tak?! Mam udawać?? Chyba Cie popierdoliło jeżeli sądzisz, że wszystko jest, było czy będzie okej!!! - wykrzyczałaś ze łzami w oczach.
Stał tam jak posąg z otwartymi ustami nie wiedząc co odpowiedzieć na Twój wybuch. Tchórz. Czułaś, że zaczynasz się dusić. Wybiegłaś z kuchni ignorując jego głośne prośby, żebyś została. Wbiegłaś po schodach pokonując po dwa stopnie na raz. Wpadłaś na coś twardego. Po męskim, korzennym zapachu natychmiast poznałaś, że to Liam. Rzuciłaś mu się na szyję i wtuliłaś twarz w zagłębienie między jego barkiem a szyją. Liam odruchowo przytulił Cie mocno do swojego ciała pozwalając by łzy spływały po jego nagiej skórze. Szeptał do Ciebie uspokajające słowa, ale widząc, że to nie pomaga wziął Cie na ręce jednym sprawnym ruchem umieszczając dłoń w zagłębieniu za Twoimi kolanami, a drugą umieszczając na Twoich plecach. Przytuliłaś się do niego jeszcze mocniej, nawet nie próbując powstrzymać czy ukryć łez, które strumieniami płynęły po Twoich policzkach. Wszedł do waszej sypialni i zamknął drzwi napierając na nie plecami. Położył Cie na łóżku i zostawił. Poczułaś się przez to jeszcze gorzej. Myślałaś, że z Tobą zostanie. Po chwili usłyszałaś szum wody w łazience. Znowu znalazłaś się w silnych rękach Liama. Mężczyzna postawił Cie na ziemi i ściągnął z Ciebie swoją koszulkę. Odruchowo zakryłaś swoją klatkę piersiową dłońmi mimo, że wciąż miałaś na sobie bieliznę. Zacisnęłaś powieki i nieoczekiwanie poczułaś wargi Liama na swoim czole. Zaczął składać delikatne i kojące Twój ból pocałunki na całej Twojej twarzy unikając jedynie ust. Wytarł kciukami łzy z Twoich policzków, a na koniec oparł swoje czoło o Twoje.
- Słyszałeś? - spytałaś łamiącym się głosem.
- Tak. - Zacisnęłaś powieki. - Zabiłbym go, gdybym tylko mógł - powiedział twardym głosem. - To on prawda? Ten o którym mówiła Twoja mama.
- Josh. - Jego imię przeszło Ci przez gardło tak trudno jakby ten wyraz potrafił ranić samym swoich dźwiękiem. - Chcę do domu - załkałaś.
Najgorsze było to, że nie wiedziałaś co dokładnie miałaś na myśli mówiąc 'dom'. Samotny apartament wynajmowany w centrum miasta był równie pusty co słowa 'kocham Cie' wychodzące z ust Josha 3 lata temu. Nawet w domu rodzinnym poczułaś się obco odkąd był w nim Josh i Twoja siostra.
- Rozbierz się - powiedział niemal czułym tonem po czym się odwrócił. Patrzyłaś przez chwilę na jego plecy dopóki nie zdjęłaś ostatnich zakrywających Cie rzeczy. Weszłaś ostrożnie do gorącej wody zanurzając się w niej po samą brodę. Pachnąca piana unosiła się na powierzchni wody, przez co jedyną widoczną częścią Twojego ciała była Twoja głowa.
- W porządku? - spytał Liam wciąż stojąc tyłem do Ciebie.
Spojrzałaś do góry na zajmującego większość przestrzeni w łazience mężczyznę i poczułaś znane sobie gorąco nie mające nic wspólnego z temperaturą wody. Nawet po tym wszystkim go pragnęłaś. Nie rozumiałaś jak to możliwe, żeby jedna osoba była w stanie mieć na Ciebie tak ogromny wpływ. Owszem, Liam był najprzystojniejszym mężczyzną z jakim kiedykolwiek miałaś kontakt, ale tu nie chodziło o sam wygląd. Liczyło się też jego zachowanie i ta głębia w nim, którą tak doskonale odczuwałaś, gdy tonęłaś w jego oczach.
- W tej chwili nie wiem co to znaczy w porządku - odparłaś łamiącym się głosem. Widziałaś jak dłonie Liama zaciskają się w pięści.
- Wołaj mnie jakby co - powiedział.
Chwyciłaś go mocno za nadgarstek. Odwrócił się i spojrzał na Ciebie zdziwiony.
- Zostań ze mną - poprosiłaś cicho.
Liam nie odrywał przez dłuższy czas oczu od Twoich tęczówek. Myślałaś, że odmówi, ale wtedy on usiadł na ziemi tak, że widziałaś tylko jego twarz i fragment nagiej klatki piersiowej.
- Wiem, że na pewno jestem teraz ostatnią osobą, z którą chciałabyś gadać, ale... Jeśli tylko chcesz, to wiedz że możesz powiedzieć mi wszystko - powiedział jakby trochę zestresowany.
Niepewnym ruchem sięgnął dłonią do Twoich włosów i założył Ci zbłąkany kosmyk za ucho. Wstrzymałaś oddech, gdy jego ręka musnęła Twoją skórę.
- Dlaczego sądzisz, że jesteś ostatnią osobą, której chciałabym się zwierzyć? - Zmarszczyłaś brwi. Zamrugał zdziwiony.
- Po tym jak się na Ciebie rzuciłem nawet nie pytając czy chociaż trochę Cie pociągam było więcej niż... Powiedzmy, że zachowałem się jak jakiś napaleniec z dziczy - urwał zawstydzony. Zaśmiałaś się widząc go takiego. Jak mógł w ogóle pomyśleć, że nie podobało Ci się to co robiliście?
- Liam... Widziałeś, żebym protestowała?
- Uciekłaś - stwierdził krótko ze smutkiem i wstydem w głosie. Odważnie obróciłaś jego brodę w swoją stroną, żeby na Ciebie spojrzał.
- Liam, zrobiłam to dla naszego dobra. Oboje wiemy, że to by się źle skończyło. - Przygryzłaś wargę. Jego zarost przyjemnie drażnił Twoje palce.
- Dlaczego? - Zmarszczył czoło. Westchnęłaś. Bo to tylko chwilowe kiedy Ci się podobam, a ja nie mogę drugi raz popełnić tego samego błędu i się zakochać.
- To chyba oczywiste - mruknęłaś. Wypuścił z siebie powietrze z irytacją.
- Najwyraźniej nie dla wszystkich. - Wzruszyłaś ramionami. - Możesz mi tylko coś powiedzieć?
- Jasne.
- Pociągam Cie w ogóle?
__________________________________________________________________________
Hejo ;D Jak tam humorki? Macie już płytę? Ja ma obsesję na punkcie Something Great ;P Standardowo chcę Wam podziękować za wyświetlenia, to jest jak spełnienie największych marzeń, nawet nie wiecie ile radości sprawia mi to, że ktokolwiek czyta te marne wypociny <3 I dziękuje za komentarze pod ostatnią częścią, tak jak obiecałam ta była dłuższa. Do napisania :***
Czemu przerwałaś? Czekam na next
OdpowiedzUsuńwreszcie! <3 czekam na kolejną część :D
OdpowiedzUsuńwypociny?! Ev, to jest genialne! <3 czekam na kolejną część! <3
OdpowiedzUsuń~Patu :*
Świetne jak zawsze !A co do płyty ja kocham You and I , Happily ,Strong ,wgl cala plyta jest mega. A ;*
OdpowiedzUsuńŚwietne, czekam na następną cześć ^^
OdpowiedzUsuńSuuuuper
OdpowiedzUsuńdodaj jak najszybciej nast. cz.!!!!! <3 <3 <3 <3 <3
OdpowiedzUsuńSuper! A co do Mikołaja to dostałam misia... dwumetrowego XD
OdpowiedzUsuńBloom Styles ;3