niedziela, 29 grudnia 2013

Imagine 37 Niall Part I


Wciąż myślę o tym czy to była dobra decyzja. To oszustwo. Co z tego, że obie strony na tym skorzystają skoro to wszystko będzie jednym wielkim kłamstwem? Koszmar. Nawet mi jeszcze nie powiedzieli kim będzie 'mój chłopak'. Menadżerka stwierdziła, że dzięki temu związkowi moja kariera rozwinie się tak szybko, że nie zdążę mrugnąć, a będę odbierać nagrodę najlepszej aktorki roku. Powtórzę, co z tego? Czułam się jak oszustka. Zawsze obiecywałam sobie, że osiągnę wszystko ciężką pracą, a teraz robię coś co całkowicie temu przeczy. Już dzisiaj miałam podpisać 4-miesięczny kontrakt. Miałam tylko nadzieje, że ten chłopak to nie zadufana w sobie gwiazdka. Marzenie ściętej głowy.

            Odłożyłaś długopis i przeczytałaś jeszcze raz na zapisane w pamiętniku słowa. Kilkanaście ostatnich stron tego grubego zeszytu było wypełnionych wątpliwościami i rozważaniem wszystkich 'za' i 'przeciw'. I tak wiedziałaś, że prędzej czy później się zgodzisz. Nie miałaś wyboru. Albo to albo będziesz musiała pożegnać się z aktorstwem na zawsze. Westchnęłaś i zwlokłaś się z łóżka. Spięłaś swoje włosy w luźny kucyk i wzięłaś czarną, materiałową torbę, w której mieściły się wszystkie najważniejsze drobiazgi jak portfel czy lista castingów w tym tygodniu. Zamknęłaś drzwi pokoju hotelowego, który od dwóch miesięcy był Twoim domem. Szłaś przez korytarz z wysoko podniesioną głową jak mantrę powtarzając sobie w myślach 'dam rade'. Prawie zaczynałaś w to wierzyć. Przed eleganckim budynkiem czekała na Ciebie już Twoja menadżerka, Beatrice dla przyjaciół Bee. Rzuciłyście się sobie w ramiona z uśmiechem. Dla Ciebie zdecydowanie Bee.
            - Gotowa? - spytała dziewczyna poprawiając swój idealnie skrojony żakiet.
            - Zapytaj mnie za 5 minut - mruknęłaś nerwowo poprawiając pasek od torby.
            - Nie świruj, bo ja też zacznę. Wszystko będzie dobrze, to tylko 4 miesiące, a jeśli wszystko się uda to w zamian będziesz miała zapewnione role w najlepszych produkcjach do końca życia - powiedziała z szerokim uśmiechem, jak zawsze optymistycznie patrząc na świat. Dla niej wszystko zawsze wydawało się takie proste...
            - Jak się uda - westchnęłaś.
            - Koniec gadania, wsiadaj do samochodu, jedziemy podpisać umowę.
W aucie zaczęłaś się jeszcze bardziej stresować. Miałaś nadzieję, że podczas drogi zdążysz wszystko jeszcze raz pomyśleć, ale zaledwie po 7 minutach byłyście na miejscu. Wysiadłaś z samochodu i dokładnie przyjrzałaś się pięknemu, nowoczesnemu budynkowi. W środku był jeszcze bardziej imponujący i onieśmielający niż z zewnątrz. Bee załatwiała coś w recepcji, a Ty w tym czasie mogłaś przyjrzeć się zdjęciom sławnych osób. Ciekawa byłaś czy jest wśród nich Twój kontraktowy chłopak. Wjechałyście windą na odpowiednie piętro. Weszłyście do gabinetu. Za biurkiem siedział elegancko ubrany mężczyzna o wyjątkowo przystojnych rysach. Na wasz widok wstał i z uśmiechem podał dłoń każdej z was. Potem wszystko potoczyło się tak szybko, że nim zdążyłaś się zorientować, podpisałaś kontrakt, a Bee umówiła się na kawę z przystojnym biznesmanem. I wciąż nie wiedziałaś nawet kto będzie tkwił z Tobą w tym dziwnym związku. Nagle przeraziłaś się, że to jakiś sławny facet, który mógłby być Twoim ojcem. Ale nie, Bee nie zrobiłaby Ci czegoś takiego nie uzgadniając tego z Tobą. Prawda?

***

            Po podpisaniu kontraktu pojechałyście z Bee po kawę. Czekałaś w samochodzie od dobrych 20 minut, to nie było normalne. Przewróciłaś oczami na widok kluczyka, który wciąż był w stacyjce. Wyjęłaś go i wysiadłaś z samochodu. Zamknęłaś go i poszłaś do kawiarni, do której poszła Bee. W środku był okropny tłok i mnóstwo nastolatek drących się na cały głos. Skrzywiłaś się i zaczęłaś przepychać się w kierunku lady. Nigdzie nie widziałaś Bee za to tłum, który dosłownie Cie tratował sprawił, że zaczynałaś mieć objawy klaustrofobii. Drzwi na zaplecze były bliżej od tych do wyjścia więc bez zastanowienia weszłaś do środka. Odetchnęłaś z ulgą i nagle poczułaś, że nie jesteś sama. Podniosłaś wzrok i napotkałaś spojrzenie najbardziej niebieskich oczu jakie w życiu widziałaś. Należały do przystojnego blondyna, który patrzył na Ciebie z lekką obawą jakbyś się miała zaraz na niego rzucić.
            - Co? - spytałaś zirytowana tym jak bardzo niepokoiła go Twoja obecność.
            - Fanka? - zapytał z uniesioną brwią. Spojrzałaś na niego jak na idiotę.
            - Czego? - Chłopak wyglądał na mocno skołowanego.
            - No...mnie? - Parsknęłaś śmiechem. Wyglądał tak zabawnie z tym swoim rozkojarzonym spojrzeniem.
            - Nie znam cie. A powinnam? - dodałaś po chwili. Chłopak odchrząknął próbując ukryć swoje rozbawienie.
            - Teoretycznie tak. To z mojego powodu te wszystkie nastolatki tu są - powiedział z uśmiechem. Zmrużyłaś oczy.
            - Mogłeś tego nie mówić.
            - Bo?
            - Bo teraz mam kogo obwiniać o pierwsze stadium klaustrofobii - prychnęłaś. Jego niebieskie oczy rozbłysły.
            - W takim razie przepraszam - powiedział ze słodkim uśmiechem. - Kim jesteś w takim razie skoro nie moją fanką?
            - Jak ostatnio sprawdzałam to byłam dziewczyną. - Wzruszyłaś ramionami. Chłopak przewrócił oczami.
            - Akurat to trudno przeoczyć - zaśmiał się.
             - Jestem (t.i.), nikomu nieznana aktorka, która zgubiła w tym cholernym tłumie swoją menadżerkę - odparłam. - A Ty?
            - Niall Horan z One Direction.
            Cholera. Teraz już rozumiałaś powód dla którego zebrało się tu aż tyle nastolatek. Czemu od razu go nie poznałaś?
            - Fajny zespół - powiedziałaś, żeby przerwać ciszę. Chłopak zaśmiał się z zamkniętymi oczami i pokręcił głową z rozbawieniem.
            - Dzięki.
            Nagle do środka weszła Bee. Na jej twarzy pojawił się wyraz zaskoczenia na wasz widok. Podała Ci bez słowa kawę.
            - Widzę, że już się poznaliście. Im szybciej tym lepiej  - powiedziała swobodnie. Zmarszczyłaś brwi i wzięłaś łyk kawy.
            - Co masz na myśli? - spytał Niall.
            - No to ze sobą będziecie chodzić przez najbliższe 4 miesiące. - Dziewczyna wzruszyła ramionami. Wyplułaś kawę na podłogę i spojrzałaś na nią zszokowana.
            - Że co?!

________________________________________________________________________

Dzisiaj troszkę inny układ tekstu spowodowany problemami z Wordem. Tak jak prosiliście, partowiec z Niallem ;) Miałam trochę inny pomysł na tego imagina, ale z powodu braku czasu musiałam wykorzystać stary pomysł. Co prawda jest strasznie oklepany, ale od dawna chciałam napisać swoją wersję imagina tego typu i w końcu się za to zabrałam ;) Jak tam misiaczki, macie plany na sylwestra? Ja spędzam go ze swoją przyjaciółką i chyba będziemy robić pizzę, dlatego trzymajcie kciuki, bo to się może skończyć mini pożarem xD

czwartek, 26 grudnia 2013

Imagine 36 Harry



Na prośbę Ola Pisarka i A. imagine świąteczny z Haroldem ;)

            Nie wierzę, że to się właśnie stało. Spóźniłem się 5 cholernych minut na samolot. 5! Ale ze mnie kretyn! Gdybym nie wrócił się po prezent dla siostry byłbym na czas, tylko Gemma nie dostałaby swojego prezentu. Cóż, przez moją głupotę i tak nie dostanie. Usiadłem na pustej ławce, wcześniej kopiąc swoją czarną walizkę. Wplotłem palce we włosy i szarpnąłem je lekko. Debil. Teraz zamiast z rodziną, spędzę święta na lotnisku. A bilet mogłem sobie zachować jedynie na pamiątkę własnej głupoty. Zamknąłem oczy i zacząłem sobie wyobrażać po kolei reakcję mamy i reszty rodziny. Widujemy się tak rzadko, a przeze mnie nie spędzimy razem świąt. Brakowało mi jeszcze tylko teraz tego, żeby ktoś z nielicznych tu ludzi mnie rozpoznał.
            - Przepraszam...
            Za późno.
            - ...nie wie pan gdzie można skorzystać z telefonu? - usłyszałem nad sobą dziewczęcy głos.
            Podniosłem głowę i zobaczyłem dziewczynę, która nerwowo przygryzała wargę. Była tak bardzo opatulona swoim szarym szalikiem, że prawie nie widziałem jej twarzy, jedynie oczy które zdawały się wręcz błyszczeć. Nie mogłem oderwać od nich wzroku. Myślałem, że dziewczyna zaraz zacznie piszczeć albo coś, ale ona tylko patrzyła na mnie z nadzieją. Zmarszczyłem brwi.
            - Niestety nie wiem. - Zapał w jej oczach zgasł.
            - Cholera! Telefon mi się zepsuł i nie mam jak zadzwonić, żeby ktoś po mnie przyjechał, a jestem taka inteligentna, że nie mam ze sobą żadnych pieniędzy więc nie mogę wezwać taksówki, a jakby jeszcze tego było mało to w tym roku chyba będę spędzać święta sama i... I w dodatku wyżalam się niczemu winnemu nieznajomemu. Przepraszam - bąknęła i chciała odejść. Podniosłem się gwałtownie i złapałem ją za ramię.
            - Czekaj, może mogę Ci pomóc? Możesz skorzystać z mojego telefonu... - Zwariowałeś? A jak to fanka, która chce wyciągnąć Twój numer?! Dziewczyna spojrzała na mnie zdziwiona. Jakby nie spodziewała się, że mogę chcieć jej pomóc. Nie wiem dlaczego, ale odczuwałem silną potrzebę wywołania na jej twarzy uśmiechu. - ...albo nawet mogę Cie podwieźć jak chcesz. Spóźniłem się na swój samolot i i tak nic tu po mnie.
            - Naprawdę? Dziękuję!
            Rzuciła mi się w ramiona z radością. Zaskoczony poklepałem ją niezdarnie po plecach. Odsunęła się ode mnie po chwili. Jej szalik się zsunął się jej z twarzy odkrywając najbardziej pociągające rysy jakie w życiu widziałem. Moje serce przyspieszyło na sam widok jej szczerego uśmiechu. - Przepraszam, zwykle nie jestem taka impulsywna...
            - W porządku - zaśmiałem się nieco nerwowo.
            Moje ciało zachowywało się przy niej dziwnie. Gdzieś zniknęło całe moje słynne opanowanie zastępując je mentalnością zauroczonego nastolatka. Cholera. Prawda była taka, że ja byłem zauroczonym nastolatkiem. Fascynowała mnie energia tej dziewczyny.
            - To chodź.
            Wziąłem swoją walizkę, a także torbę dziewczyny mimo jej protestów. Wydawała mi się być zbyt delikatna, żeby nosić takie ciężary. Wyszliśmy na dwór. Wszystko było całkowicie białe i zapowiadało się na śnieżycę. Pomyślałem smutno, że nie mógłbym nawet polecieć dwoma samolotami z przesiadką do Holmes Chapel, bo to tylko kwestia czasu zanim odwołają wszystkie loty z powodu pogody. Nagle dziewczyna obok mnie się poślizgnęła. Próbowałem ją przytrzymać puszczając uprzednio torby, ale skończyło się tym, że oboje wylądowaliśmy w wielkiej zaspie. Dziewczyna zamrugała pare razy powiekami i spojrzała na mnie. Była cała w śniegu, biały puch pokrywał jej włosy i ubranie. Miała czerwone rumieńce na twarzy, a jeden płatek wylądował nawet na jej rzęsach.
            - Przepraszam - bąknęła zawstydzona. Uśmiechnąłem się lekko.
            - Przynajmniej miałaś miękkie lądowanie - powiedziałem odsłaniając rządek zębów.  Dziewczyna zarumieniła się głęboko jakby dopiero teraz zdała sobie sprawę z tego, że w gruncie rzeczy wylądowała po prostu na mnie.
            - Przepraszam - powtórzyła próbując się podnieść. Gdy prawie już wstała, znowu się poślizgnęła i wylądowała na moim ciele. Ukryła twarz w mojej kurtce, a ja zaśmiałem się głośno. - Chyba spalę się ze wstydu...
            - Hej, w porządku, ja nie protestuję - powiedziałem rozbawiony.
            Spróbowała jeszcze raz i tym razem obyło się bez awaryjnego lądowania na mnie. Ja podniosłem się bez problemu i posłałem jej szeroki uśmiech. Rozejrzałem się w poszukiwaniu swojego samochodu, który miał tu zostać aż do mojego powrotu. Cóż tylko, że zamiast za 4 dni wróciłem po 20 minutach... Wypatrzyłem w końcu swoją czarną terenówkę i poszedłem w jej kierunku. Dziewczyna dreptała za mną co jakiś czas muskając butem zaspę i patrząc jak biały pył rozsypuje się jej po butach. W życiu nie spotkałem bardziej zagadkowej dziewczyny. Wydawała się mieć swój własny świat, wręcz czułem to jak bardzo się do siebie różnimy. Dla niej czas zdawał się płynąć wolno, podczas gdy moje życie toczyło się tak szybko, że czasami miałem ochoty wyskoczyć z tej pędzącej kolejki i po prostu gdzieś odpocząć od tej szybkości. Otworzyłem jej drzwi i pomogłem wejść do środka. Wyjechałem z lotniska na drogę. Włączyłem radio i pozwoliłem dziewczynie wybrać stację. Po chwili w samochodzie rozbrzmiała stara piosenka z lat 70', jedna z moich ulubionych. Odruchowo zacząłem po cichu wtórować wokaliście.
            - Masz niesamowity głos. Powinieneś być wokalistą albo śpiewać w jakimś zespole - powiedziała dziewczyna po krótkiej chwili.
            Spojrzałem na nią zaskoczony. Otworzyłem usta, ale szybko je zamknąłem. Ta dziewczyna naprawdę była jak z innego świata. Nie wiedziała kim jestem? Poczułem w środku dziwne uczucie. Jeśli mnie polubi będę mieć pewność, że lubi mnie za to kim jestem w środku, a nie dlatego, że jestem 'sławny'. Nienawidzę tego słowo. Nie mówi o człowieku kompletnie nic.
            - Dzięki, pomyślę o tym. - Posłałem jej asymetryczny uśmiech, a ona spuściła wzrok na swoje ręce, unosząc kąciki ust ku górze. - Gdzie mieszkasz?
            - Jakieś pół godziny drogi stąd, to małe miasteczko na zachód od stolicy, za chwilę będzie znak gdzie skręcić - odparła.
            Rzeczywiście po chwili zauważyłem tablicę z nazwą miasteczka. Dziewczyna kiwnęła głową, więc skręciłem w boczną drogę. Z każdej strony otaczały nas zaśnieżone pustki, gdzie by nie spojrzeć, wszędzie było pusto. Jakby świat kompletnie zapomniał o tym miejscu. Spojrzałem w zamyśleniu na swoją towarzyszkę.
            - Jak masz na imię? - spytałem.
            - (t.i.).
            - Ma ciekawe brzmienie, nie jest angielskie prawda?
            - Nie, jest zagraniczne. A Ty?
            - Harry. Harry Styles. - Myślałem, że teraz się wszystkiego domyśli, ale ona nawet nie drgnęła. Byłem nią coraz bardziej zafascynowany.
            Zapadła cisza. Ale to nie była jedna z tych niezręcznych pomiędzy osobami, które się jeszcze nie znają i nie wiedzą jaki temat poruszyć. To była jedna z tych intymnych cisz, które zapadają tylko między najlepszymi przyjaciółmi. To chyba coś znaczy. Dopiero po kilkunastu minutach zobaczyłem w oddali budynki. Gdy wjechałem do miasteczka poczułem się jakbym cofnął się w czasie. Stare budownictwo i mnóstwo pochyłych dróg, z którymi mój samochód na szczęście sobie poradził. Było już koło 16, więc zaczynało się powoli ściemniać. Byłem w tylu miejscach na świecie, a właśnie tutaj poczułem, że to właśnie moje miejsce. Nie w wielkich miastach, bogatych krajach, w świetle reflektorów. Właśnie tutaj. Panował tu taki spokój i niczym niezmącony porządek. Na oknach ludzie pozawieszali kolorowe lampki, które wprowadziły mnie w świąteczny nastrój. Zaparkowałem przed jednopiętrową kamieniczką jak kazała mi (t.i.). Wysiadłem z auta i pomogłem wysiąść dziewczynie.
            - Ciekawe miejsce - powiedziałem szczerze. - To ja ten... Będę już wracał do... - No gdzie? Do hotelu?
            - Żartujesz? Nikt nie spędza świąt samotnie! Chodź do mnie, możemy później pójść do sąsiadów. Oczywiście jeśli zechcesz.
            Uśmiechnąłem się i pokiwałem głową. Poszedłem za nią do środka. Weszliśmy po schodach na pierwsze piętro. Gdy znalazłem się już w małym mieszkaniu (t.i.), byłem tym wszystkim jeszcze bardziej oszołomiony. Wszystko wyglądało tak przytulnie...i jakby nie z tej dekady. Rozebraliśmy z się z wierzchniej odzieży. (t.i.) zapaliła lampki na choince w salonie i poszła do kuchni.
            - Pewnie jesteś głodny - stwierdziła szperając po szafkach. Jak na zawołanie odezwał się mój brzuch. Zarumieniłem się lekko i odchrząknąłem. Dziewczyna zaśmiała się cicho. - Zrobimy ciasto.
            - Pracowałem kiedyś w piekarni. - Uśmiechnąłem się na samo wspomnienie.
            Czas płynął mi wolno i przyjemnie. Cała sytuacja była absurdalna. Gotowałem z obcą dziewczyną w mieszkaniu, które wnętrzem przypominało dom moich dziadków. Mieszałem właśnie masę w misce kiedy dziewczyna sypnęła we mnie mąką.
            - O Boże przepraszam... - powiedziała ze skruchą po czym poznałem, że zrobiła to niechcący. Odłożyłem drewnianą łyżkę i spojrzałem na nią z uśmiechem. Dziewczyna odstawiła mąkę, która przewróciła się i rozsypała na stole.
            - W porządku.
            Wziąłem trochę mąki i sypnąłem jej we włosy. Dziewczyna pisnęła i po chwili w kuchni zapanowała bitwa na wszystko co było pod ręką. Byliśmy cali biali, a pokój przypominał pobojowisko. Nasz śmiech musiał być słyszany chyba przez wszystkich mieszkańców. Zacząłem ją gonić z resztą mąki w dłoniach. W końcu znalazła się w rogu pokoju i nie miała gdzie uciec. Przybliżyłem się do niej z uśmiechem na ustach.
            - Poddaje się - pisnęła, gdy wysypałem resztkę białego puchu na jej włosy. Nie do końca świadomie sięgnąłem dłonią do jej policzka. Nawet obsypana mąką była piękna. Teraz miałem wrażenie, że była bardziej realna. Wcześniej cały czas wydawało mi się, że zaraz zniknie i zostawi mnie samego.
            - Nigdy nie spotkałem kogoś takiego jak Ty. Boje się, że nie jesteś prawdziwa - powiedziałem cicho wpatrując się w jej oczy. Kręciło mi się w głowie na widok tych niesamowitych tęczówek. Dziewczyna zwilżyła kącik ust językiem.
            - Jestem prawdziwa - szepnęła.
            - Udowodnij.
            Dziewczyna wspięła się na palce i musnęła lekko moje wargi. Westchnąłem i przymknąłem powieki. Czułem się jak we śnie. I chciałem żeby on trwał i nigdy się nie kończył.
            - A teraz mi wierzysz?
            - A możesz to zrobić jeszcze raz? Tak dla pewności? - spytałem otwierając oczy i patrząc na nią oczarowany. Spojrzała na chwilę w bok zanim pozwoliła spotkać się naszym tęczówkom. Jej uśmiech sprawił, że moje serce zabiło szybciej.
            - Jesteś wyjątkowy Harry. Ale jeśli złamiesz mi serce... - urwała jakby bojąc się, że zdradziła za dużo. Przyciągnąłem do siebie jej drobne w porównaniu ze mną ciało i przytuliłem ją mocno. Wciągnąłem do płuc jej piękny zapach.
            - Obiecuję, że Cie nie skrzywdzę. Sprawiłaś, że te święta są najbardziej wyjątkowymi w moim życiu - powiedziałem cicho. W odpowiedzi dziewczyna wtuliła się we mnie jeszcze mocniej.

___________________________________________________________________


Jak Wam minęły święta aniołki? :) Pochwalcie się prezentami i przeżyciami, jestem bardzo ciekawa co u Was :* Dla mnie najlepszym prezentem jesteście wy (ale ze mnie podlizuch xD), wyświetlenia i komentarze :** Planuję pisać nowe opowiadanie, co nie znaczy że zaniedbam tego bloga czy 'Lost', po prostu mam pewien pomysł, a jako że nigdy nie pisałam tego typu opowiadania to bd to dla mnie swego rodzaju wyzwanie (a wyzwania uwielbiam;D), trzymajcie się kochani <3

wtorek, 24 grudnia 2013

Imagine 35 Niall



            Święta to czas kiedy wszyscy powinniśmy być szczęśliwi, weseli i żyć w zgodzie z innymi. Więc dlaczego ja czuję tylko zazdrość i nienawiść? Moje spojrzenie powędrowało do NIEJ. Najpiękniejszej dziewczyny jaką znałem, o urodzie tak idealnej i niespotykanej, że czasami miałem wrażenie, że zaraz rozpłynie się w powietrzu. Chłopak obok niej powiedział jej coś na ucho, a ona zaśmiała się melodyjnie. Chciałem być na jego miejscu. Móc patrzeć na nią bez obawy, że ktoś pomyśli, że coś jest ze mną nie tak. Bo przecież najważniejsze jest co pomyślą inni! Takie bezsensowne gadanie. Przecież nie byliśmy spokrewnieni. Byliśmy tylko...przyrodnim rodzeństwem. Ale to i tak nie miało znaczenia. (t.i.) prawdopodobnie już nigdy by się do mnie nie odezwała, gdyby wiedziała co do niej czuję. Stwierdziłaby, że to dziwne, ale co gorsza pomyślałaby, że żartuję. Ale tak nie było. To była prawda. Zakochałem się w przyrodniej siostrze. A teraz siedziałem przy świątecznym stole z całą swoją rodziną, tak wesołą i beztroską w przeciwieństwie do mnie. A ona przyprowadziła tego swojego 'przyjaciela'. Może ona tak myśli, bo ślepy zauważyłby jak pożera ją wzrokiem. Zżerała mnie zazdrość. I nie mogłem z tym nic zrobić. Nienawidzę świąt. Wstałem od stołu i siląc się na uśmiech, przeprosiłem na chwilę. Wyszedłem z salonu czując na sobie spojrzenie (t.i.). Czy proszę o tak wiele? Gdyby ona była zwykłą dziewczyną po prostu bym za nią chodził, czarując ją dopóki by się ze mną nie umówiła. A tak? Nic nie mogłem zrobić. Stanąłem przy oknie i obserwowałem noc. Nie widziałem gwiazd, bo na dworze szalała śnieżyca. Oparłem dłonie o parapet i zamknąłem oczy. Do moich uszu dochodziła jedynie wolna melodia 'White Christmas'. Nagle poczułem na swoim ramieniu czyjąś drobną dłoń. Odwróciłem się powoli. Moje oczy jak zawsze się rozszerzyły, gdy zobaczyłem jej piękne rysy i niesamowite oczy.
            - Niall, coś się stało? Wróć do stołu - powiedziała cicho. Otworzyłem usta chcąc coś powiedzieć, ale szczerze mówiąc nie wiedziałem co. - Niall?
Dziewczyna położyła obie dłonie na moich ramionach chcąc zwrócić na siebie uwagę. Potem jakby nieświadomie przesunęła je na moją szyję. Moje ręce same powędrowały na jej talię. Zaczęliśmy się delikatnie kołysać nie odrywając od siebie oczu. Moje serce waliło w piersi jakby chciało połamać mi żebra. Jej spojrzenie było niepewne, a jednocześnie tliło się w nich jakieś dziwne uczucie. Nagle spojrzała do góry i zamarła na chwilę.
            - Niall? - wydukała.
            - Tak? - wychrypiałem.
            - Jemioła.
            Spojrzałem do góry i zobaczyłem nad sobą przyczynę mojej zguby. Nie wiem kto zaczął pocałunek. Wszystko działo się zbyt niespodziewanie by zwrócić uwagę na taki szczegół. Nasze wargi delikatnie się muskały, bez pośpiechu, w idealnym tempie. Zamknąłem oczy i wciągnąłem w nozdrza jej subtelny, kwiatowy zapach. Dziewczyna wspięła się na palce, żeby być jeszcze bliżej mnie i mocno objęła moją szyję. Wplotłem palce w jej miękkie włosy i usłyszałem jej ciche westchnienie. Nagle oderwała się ode mnie z oszołomionym wyrazem twarzy.
            - Niall ja... Nie wiem co mnie poniosło ja... - plątała się w tym co mówi.
            -  T-to moja wina - wydukałem. (t.i.) spojrzała na mnie spod rzęs.
            - Ale to ja zaczęłam...
            - Nie protestowałem.
            - Wiem, ale...
            - Żałujesz?
            - Właśnie nie. - Zakryła usta dłonią zaraz po tym jak to powiedziała. - Cholera. Niall ja... Boże nieważne.
            Wspięła się na palce i mocno wpiła w moje wargi. Zaskoczony niemal się przewróciłem od jej siły. Objąłem ją mocno i odwzajemniłem jej pocałunek niedowierzając, że to się naprawde dzieje. W tej chwili nie obchodzi mnie to co powiedzą inni. Liczy się tylko to, że ONA jest w moim ramionach i czuje w tej chwili to samo co ja.

_______________________________________________________________________

Moje kochane aniołki, życzę Wam wszystkim wesołych świąt, duuuużo prezentów, smacznego jedzenia (dużo smacznego jedzenia), zobaczenia naszych pięciu Kociaków i wszystkiego co najlepsze :**

sobota, 21 grudnia 2013

Imagine 33 Liam Part XI (The end)



            Słuchałaś z irytacją kolejnych przemówień. Sama musiałaś wygłosiłaś jedno, podczas którego Twoja siostra znowu się popłakała. Jedyne co chciałaś teraz zrobić to porozmawiać poważnie z Liamem. Jeśli mu się wydawało, że może Cie traktować jak eksperyment, żeby sprawdzić czy mógłby być z kobietą to się bardzo pomylił. Nie byłaś zabawką ani przedmiotem z wypożyczalni. Byłaś kobietą. I to w nim zakochaną, chociaż o tej cześci Liam nie musiał wiedzieć. Cały czas trzymał Cie w talii jakby miał Cie już nigdy nie puścić. I po co to wszystko? I tak wszystko się wyda. A nawet jeśli nie to przecież kiedyś musiałabyś wymyślić kolejne kłamstwo wyjaśniające dlaczego Ty i Liam nie bierzecie ślubu. To wszystko nie miało sensu. Gdy w końcu przemówienia się zakończyły wróciłaś do tańca z Liamem.
            - Musimy porozmawiać - powiedziałaś cicho. Mężczyzna spojrzał na Ciebie z góry.
            - O czym? - spytał. Uniosłaś brwi.
            - O czym? Naprawdę Liam?! Okłamujemy moją rodzinę i wykorzystujemy siebie nawzajem! To nie jest normalne! I to się musi skończyć. Wiem, że mieliśmy wyjeżdżać dopiero jutro, ale to się musi skończyć jeszcze dzisiaj. Po wszystkim dam Ci premię za to, że Cie w to wciągnęłam.
            - Wiesz jakby to wyglądało? - mruknął nieco urażonym głosem.
            - Jak?
            - Jakbyś zapłaciła mi za to co stało się po tym, gdy wyszliśmy ze ślubu - szepnął Ci do ucha. Twoje ciało się spięło, a na twarz wypłynęły rumieńce.
            - Dobra masz rację. Przepraszam. Liam jeśli o to chodzi... - urwałaś. Sama nie wiedziałaś co powiedzieć.
            - Chciałbym to powtórzyć - powiedział chrapliwie. Gwałtownie od niego odskoczyłaś i wpatrywałaś się w niego z niedowierzaniem.
            - Czy Ty słyszysz sam siebie?! - krzyknęłaś zwracając powszechną uwagę gości. - Dlaczego mi to robisz?! Oboje wiemy kim jesteś, dlatego błagam nie utrudniaj mi tego! Nie jestem Jeffem nie rozumiesz?! Jestem kobietą, w dodatku w Tobie cholernie zakochaną, więc nie baw się ze mną!!! - wydarłaś się czując w oczach łzy wściekłości. Liam wpatrywał się w Ciebie niedowierzająco. Rozejrzałaś się po wszystkich obecnych tu ludziach. - Tak moi drodzy! To wszystko jedno wielkie kłamstwo! Liam nie jest moim narzeczonym, a ja nie jestem w ciąży! Koniec! Liam nawet nie mógłby być ze mną, bo dalej kocha Jeffa, swojego chłopaka!
            Wybiegłaś stamtąd kompletnie nie przejmując się tym jak to wyglądało i co o Tobie pomyślą inni. Miałaś złamane serce. Znowu. Dlaczego znowu musiałaś to zrobić? I dlaczego tym razem bolało jeszcze mocniej? Słyszałaś za sobą krzyki rodziców i siostry, ale zignorowałaś każdy kolejny. Wbiegłaś do domu przez tylne drzwi i przeszłaś przez kilka pokoi, aby dostać się do drzwi wejściowych. Gdy znalazłaś się już przy swoim aucie pozwoliłaś sobie na chwilę słabości. Oparłaś się o samochód i pozwoliłaś sobie zapłakać. W ciągu ostatniej doby wylałaś więcej niż łez niż normalny człowiek podczas roku. Płakałaś, gdy Twoja mam wspomniała o Joshu. Płakałaś, gdy po tylu latach wykrzyczałaś mu w twarz jak bardzo Cie skrzywdził. Płakałaś, gdy Twoje uczucie do Josha zostało ostatecznie zniszczone. A teraz? Teraz płakałaś, bo popełniłaś najgorszy błąd w swoim życiu. Pokochałaś kogoś całym sercem, ciałem i umysłem. A on tego wszystkiego nie chciał. Drżącymi dłońmi próbowałaś otworzyć drzwi do samochodu kiedy poczułaś czyjąś dłoń na plecach. Odwróciłaś się gwałtownie. Gdy zobaczyłaś przed sobą idealne rysy Liama, coś w Tobie pękło. Zamachnęłaś się i wymierzyłaś mu policzek. Jego głowa obróciła się w bok, a na twarzy pojawił się intensywnie czerwony ślad. Liam chwycił Cie za nadgarstki i zamknął Cie w głębinach swojego spojrzenia.
            - Czemu nie dasz mi w końcu spokoju? - wydukałaś.
            - To co tam powiedziałaś, to prawda? Jesteś we mnie zakochana? - żądał odpowiedzi.  Zamknęłaś powieki. Chciałaś, żeby to wszystko się w końcu skończyło. - Patrz mi w oczy kiedy do Ciebie mówię.
            Otworzyłaś oczy, ale zamiast na niego spojrzałaś w bok. Ostatkami sił powstrzymywałaś łzy od popłynięcia. Nie mogłaś znowu tego zrobić. Nie mogłaś znowu pokazać mu, że jesteś słaba.
            - Odpowiedz mi.
            - To Ty mi odpowiedz dlaczego jestem taka głupia! Myślisz, że nie wiem o tym, że nie możemy być razem?! Nie musisz mi tego tłumaczyć! Obyś razem z Jeffem żył długo i szczęśliwie! - wykrzyczałaś mu w twarz. Liam zacisnął szczękę.
            - Czy musimy cały czas do niej wracać? Mówiłem Ci, że ona i ja to przeszłość - powiedział twardo.
            - Ale... Ona? - Twoje serce zabiło szybciej. Liam znowu nie wiedział o co Ci chodzi. - Ale przecież Ty jesteś...
            - Kim jestem? Dlaczego cały czas mówisz o Jeff jakby była chłopakiem?!
            - Przecież jesteś gejem - wyszeptałaś.
            Liam puścił Twoje nadgarstki jak oparzony. Wpatrywał się w Ciebie z niedowierzaniem.
            - Kto Ci tak powiedział? - warknął.
            Przełknęłaś ślinę. Zaczęłaś się go bać. Oparł ręce na samochodzie po obu stronach Twojego samochodu i pochylił się tuż nad Twoją twarzą. W uszach dudniło Ci własne tętno.
            - W-w p-pracy - zająknęłaś się. - Przepraszam, nie chciałam być wścibska, ale sekretarki rozmawiały o Tobie i...
            - Czy to znaczy, że wszyscy w pracy myślą, że jestem gejem?! - Pokiwałaś słabo głową. - I kochałaś się ze mną też tak myśląc?
            - Liam po prostu o tym wszystkim zapomnijmy. Zapomnijmy o wszystkim co tu się stało. - I o tym co do Ciebie czuję, dodałaś w myślach.
            - Dobrze. - To krótkie słowo było dla Ciebie jak sztylet w pierś. - Zaraz po tym jak coś Ci uświadomię. Nie jestem gejem. Powiedziałabym, że jestem całkowicie normalnym mężczyzną, gdyby nie to...że jestem w Tobie szaleńczo zakochany. I odkąd tylko Cie zobaczyłem dostałem na Twoim punkcie obsesji. Jesteś w moich myślach w każdej minucie mojego dnia i nocy. Nie potrafię spać, bo prześladują mnie wspomnienia tego jak się uśmiechasz, jak cholernie dobrze wyglądasz w obcisłych dżinsach a nawet tego jak pachniesz. Zerwałem z Jeff, bo nie chciałem jej już dłużej oszukiwać. Ale Ty i tak mi nie wierzysz prawda? Nie wierzysz mi, że Cie kocham?
            Zrobiło Ci się słabo. Twoje serce przekroczyło wszelkie progi prędkości bicia, a oddech stał się niebezpiecznie płytki.
            - Chyba mi słabo... - wydukałaś. Zaczęłaś się zsuwać w dół, ale Liam natychmiast Cie podtrzymał. - Muszę to przemyśleć Liam. To...to wszystko zmienia.
            - Wiem. Nie mogę uwierzyć, że myślałaś, że jestem gejem - westchnął.
            Liam pomógł Ci wsiąść do auta i wrócił po wasze bagaże. Wysłałaś siostrze smsa, żeby się nie martwili i chwilę później jechaliście z powrotem do domu. Przez całą drogę milczałaś jak zaklęta. Musiałaś przyzwyczaić się do tego wszystkiego. To było dla Ciebie za dużo jak na dwa dni. Jednak nie żałowałaś. Gdyby nie przyjazd tu nie wyrzuciłabyś ze swojego serca Josha i nie odzyskałabyś siostry. Mimo wszystko, ten wyjazd miał swoje dobre strony. Spojrzałaś kątem oka na Liama ze skupieniem prowadzącego samochód. Gdyby to był film żylibyście teraz długo i szczęśliwie z Liamem. Ale to było prawdziwe życie. I nikt po czymś takim nie mógłby po prostu przejść do porządku dziennego. Zamknęłaś oczy z postanowieniem, że otworzysz je dopiero kiedy będziecie na miejscu.

***

            Minął prawie tydzień. Tydzień od kiedy Liam powiedział Ci odwożąc Cie do domu, że daje Ci czas na podjęcie decyzji. Tydzień spojrzeń rzucanych sobie z daleka i skaczącego ciśnienia, gdy tylko czuliście swoją obecność w pobliżu. Chodziłaś niewyspana i zmarnowana, bo każdej nocy dręczyły Cie wspomnienia tego jak Liam Cie dotykał. Teraz wiedziałaś co się za tym kryło, a to czyniło wszystko jeszcze trudniejszym. Bałaś się. Bałaś się tego co się stanie jeśli odpowiesz 'tak' na jego nieme pytanie. Bałaś się co się stanie jeśli odpowiesz 'nie'. Wszystko ciągnęło ze sobą konsekwencje. Mogłaś albo się poddać, albo zaryzykować to, że ktoś znowu złamie Ci serce. Wyszłaś z budynku, w którym mieściła się Twoja firma, na parking. Padał intensywny deszcz mocząc Twoje włosy i plamiąc jasnoszarą, obcisłą sukienkę, na którą zarzuciłaś czarny żakiet. Szybkim krokiem kierowałaś się do samochodu kiedy usłyszałaś jak ktoś krzyczy Twoje imię. Odwróciłaś się i zobaczyłaś biegnącego w Twoim kierunku Liama. Nie miał na sobie marynarki, więc jego koszula szybko przesiąkła deszczem. Jego włosy oklapły, a pod oczami miał sine ślady świadczące o tym, że od dawna się nie wyspał, ale dla Ciebie wciąż był najprzystojniejszym mężczyzną na Ziemi.
            - Co Ty...
            - Odpowiedz mi (t.i.). Nie potrafię żyć dłużej w takim napięciu!
            - Kochasz mnie?
            - Przecież powiedziałem Ci, że...
            - Liam. Oczekuje prostej odpowiedzi, tak czy nie?
            Mężczyzna spojrzał na Ciebie, a w jego oczach zobaczyłaś odbicie tego wszystkiego co sama czułaś. Strach, pragnienie i...miłość.
            - Tak.
            - Miałam nadzieję, że to powiesz.
            Pokonałaś dzielącą was odległość i rzuciłaś się mu na szyję mocno wpijając się w jego usta. Mężczyzna wplótł palce w Twoje mokre włosy i mocno przyciągnął Cie do siebie. W każdym jego geście była zawarta cała miłość do Ciebie. Całowałaś go z pasją zapominając o całym zewnętrznym świecie, oddając mu siebie. Uśmiech wypłynął na Twoje usta. Wszystko było na swoim miejscu. Wiedziałaś, że właśnie tak miało być od samego początku. Byliście dwoma połówkami tego samego serca, to musiało skończyć się właśnie tak. Bo gdy dwie osoby kochają się tak mocno, to nawet Bóg nie mógłby ich rozdzielić.

_______________________________________________________________________

Na początek chciałabym złożyć życzenia urodzinowe mojej ukochanej czytelniczce A., wiem że mówiłaś że nie muszę tego robić, ale chociaż tak mogę Ci się odwdzięczyć za to, że to Ty tak naprawdę sprawiłaś, że zaczęło mi zależeć na tym blogu. Życzę Ci żebyś zawsze sprawiała innym tyle radości ile sprawiasz mi nawet krótkim komentarzem, żebyś osiągnęła w życiu wszystko co sobie wymarzysz, żebyś spotkała naszych pięciu nadpobudliwych idiotów i żeby Twojemu życiu jak najrzadziej towarzyszyły wszelkie smutki, najlepszego kochanie :**
Wam za to chcę podziękować za ponad 21 tys. i mnóstwo komentarzy, dzięki Wam uśmiecham się nawet, gdy mam gorszy dzień <3 Mam do Was prośbę, zostawcie po sobie chociaż najkrótszy komentarz, bo chciałabym wiedzieć ile osób czytało tego partowca, to wiele dla mnie znaczy :***

wtorek, 17 grudnia 2013

Imagine 33 Liam Part X



            Liam był w łazience i brał prysznic. Leżałaś na łóżku okryta jedynie cienkim prześcieradłem. Twoje oczy patrzyły tępo w sufit. Co ja zrobiłam? Zakochałaś się w nim. Zrobiłaś to czemu zapobiegałaś od samego początku. Pokochałaś kolejnego mężczyznę, który nigdy nie będzie Twój. Okropna myśl przyszła Ci do głowy. A co jeśli Liam zrobił to z litości? Usiadłaś gwałtownie, a Twoje serce zaczęło bić jak oszalałe. Myśl, że Liam kochał się z Tobą, bo było mu Cie żal była jak kubeł lodowatej wody. Dlaczego to miałoby mieć dla niego jakiekolwiek znaczenie? Poczułaś łzy w oczach. A może wyobrażał sobie tego swojego Jeffa kiedy Cie dotykał? W jednej chwili zrobiło Ci się niedobrze. Dla Ciebie to było najbardziej wyjątkowe doświadczenie w życiu, a dla niego to pewnie nie miało żadnego znaczenia. Bo i dlaczego miałoby mieć?  Poczułaś silny impuls, żeby stąd uciec. Szybko włożyłaś na siebie bieliznę i sukienkę i wybiegłaś z pokoju. W przedpokoju założyłaś pierwsze lepsze sandały nawet nie wiedząc do kogo należą. Wyszłaś z domu i pobiegłaś do swojego samochodu. Zatrzymałaś się w połowie drogi i przeklęłaś pod nosem. Cholerny kluczyk! Wróciłaś do domu i weszłaś po schodach pokonując po dwa stopnie na raz. Otworzyłaś drzwi do sypialni i wpadłaś na coś twardego. Od razu domyśliłaś się, że to Liam. Mężczyzna złapał Cie za ramiona.
            - (t.i.)? Co się stało? - spytał zmartwionym głosem.
            - Zostaw mnie! - krzyknęłaś próbując się mu wyrwać.
            - Skrzywdziłem Cie? - Otworzył szeroko oczy.
            - Nie! Puść mnie!
            - Więc dlaczego? - W jego głosie było słychać błaganie. Spojrzałaś mu głęboko w oczy zaszklonymi tęczówkami.
            - Bo prędzej czy później to zrobisz - powiedziałaś łamiącym się głosem. Wargi Liama się rozchyliły, ale z jego ust nie wydobył się żaden dźwięk. Opuścił ręce luźno wzdłuż ciała i zamknął oczy jakby z czymś walczył. Przepuścił Cie w drzwiach wciąż nie mówiąc ani słowa. W pierwszej chwili niepewnie weszłaś do pokoju. Rozejrzałaś się za kluczykami. W końcu dostrzegłaś je na komodzie. Wyszłaś z pokoju mijając go w drzwiach.
            - Dlaczego nie chcesz dać nam szansy?
            Zatrzymałaś się w połowie schodów i spojrzałaś do góry. Idealnie męskie rysy Liama wykrzywiła jakaś dziwna emocja. Prawie uwierzyłaś, że zależy mu na tym byś nie odchodziła. Prawie.
            - Liam... Nigdy jej nie mieliśmy.
            Zbiegłaś na dół i otworzyłaś z rozmachem drzwi. Otworzyłaś usta z zaskoczenia widząc przed sobą rodziców, a za nimi resztę rodziny i gości weselnych.
            - Tutaj jesteś! Kuzyni powiedzieli, że wyszliście z Liamem w połowie ceremonii!! - powiedziała Twoja mama wchodząc do środka.
            Kompletnie nie wiedziałaś co powiedzieć. Nagle poczułaś, że ktoś obejmuje Cie od tyłu i kładzie brodę na Twoim ramieniu. Nawet nie musiałaś się odwracać, żeby wiedzieć kto to. Tylko Liam pachniał tak niesamowicie.
            - Chcieliśmy z tym trochę poczekać, ale i tak niedługo trudno będzie nam się z tym kryć...
            Zamarłaś. O Boże. Zamierzał powiedzieć, że wasze zaręczyny to jedno wielkie kłamstwo! Twoje serce przyspieszyło do niebezpiecznego tempa. Twoja matka kazała wszystkim przejść przez dom do ogrodu gdzie wszystko zostało już przygotowane na wesele. Twoi rodzice poszli do kuchni, a wy za nimi. Cała się trzęsłaś. Czy ten dzień może być gorszy? Od początku wiedziałaś, że to beznadziejny pomysł. Teraz przyjdzie Ci zapłacić za swoje błędy.
            - Mówcie proszę o co chodzi - odparł Twój tata patrząc na was czujnie. Miałaś ochotę zapaść się pod ziemię.
            - (t.i.) wyszła podczas ślubu swojej siostry i Josha, bo źle się poczuła. A stało się tak, ponieważ... Jest w ciąży.
            Nagle w kuchni zrobiło się zamieszanie. Twój tata z entuzjazmem zaczął wam gratulować i klepać Liama po plecach, a Twoja mama się popłakała. I wtedy ją zobaczyłaś. Stała w drzwiach w swojej śnieżnobiałej sukni i patrzyła prosto na Ciebie. Widziałaś w jej oczach, że ma mieszane uczucia. Wyrzuty sumienia walczyły w niej z radością na Twój widok. Nie potrafiłaś się powstrzymać i uniosłaś kąciki ust na jej widok. Widziałaś jak promieniała szczęściem. Wyminęłaś rodziców i podeszłaś do niej niepewnie. Patrzyłyście na siebie w napięciu.
            - Dopiero dzisiaj dowiedziałam się, że przyjechałaś - powiedziała drżącym głosem. Spuściła wzrok. - Wiesz, że nie musiałaś ja...
            - Myślisz, że opuściłabym Twój ślub smarkulo? - zaśmiałaś się. Dziewczyna spojrzała na Ciebie zaskoczona ze łzami w oczach.
            - Wy... Wybaczyłaś mi?
            - Zapomnijmy o tym co było. Mężczyźni przychodzą i odchodzą, a my siostrami będziemy zawsze - stwierdziłaś. Siostra praktycznie się na Ciebie rzuciła z płaczem. - Hej... Nie płacz, to Twój wielki dzień. Bo się rozmażesz! - Dziewczyna zachichotała i oderwała się od Ciebie niechętnie.
            - Przepraszam. I dziękuje. A więc to jest...
            - Liam - przedstawił się mężczyzna wyciągając w jej kierunku dłoń. Stanął za Tobą i czułaś jak promieniujące od niego ciepło dociera na Twoją odkrytą skórę.
            - (t.i.) jest w ciąży! - zawołała Twoja mama.
            Ugh. Jeszcze raz ktoś to powie i osobiście udusisz Liama. Kolejne kłamstwo było chyba jeszcze gorsze od prawdy. Twoje serce przyspieszało na samą myśl o chwili kiedy wszystko się wyda. Wyda i skończy.

***

            Siedziałaś przy stole wśród gości i wymuszałaś uśmiech. Dziwne było jedynie to, że nie czułaś kompletnie nic na widok Josha. Żadnej nienawiści czy chociaż niechęci. Twoja głowa była pełna Liama. Tego, że gdybyś nie zapomniała kluczyków, byłabyś teraz w drodze do domu. Z dala od niego. Chciałaś napić się czegoś mocniejszego co pozwoliłoby Ci zapomnieć o wszystkim chociaż na chwilę. Ale dzięki Liamowi miałaś szlaban na alkohol. Upiłaś łyk zwykłej wody i zakrztusiłaś się, gdy uświadomiłaś sobie, że niecałą godzinę temu kochałaś się z Liamem. Ukryłaś twarz w dłoniach i wzięłaś głęboki wdech. Kłamstwa, kłamstwa i jeszcze raz kłamstwa. Żałowałaś, że zaczęłaś to wszystko. Może i uwolniłaś się od uczuć do Josha i nienawiści do siostry. Stałaś się za to niewolnicą pragnienia i miłości do Liama. Podczas tych dwóch dni pokazał Ci się od strony, o której istnieniu nie miałaś pojęcia. W pracy zawsze był onieśmielający i pewny siebie, nie do końca skory do rozmowy. Wystarczyło z resztą samo spojrzenie, wcale nie musiał mówić byś czuła przyciąganie w jego towarzystwie. A teraz poznałaś jego drugą stronę. Był troskliwy, opiekuńczy, zabawny i potrafił sprawić, że czułaś się jakby mu na Tobie naprawdę zależało.
            - (t.i.)? - usłyszałaś nad sobą znajomy głos. Spojrzałaś do góry i zobaczyłaś przed sobą jednego ze swoich przyjaciół z uczelni.
            - Trevor! Co Ty tu robisz? - zapytałaś ze szczerym uśmiechem.
            - Twoja mama mnie zaprosiła, też byłem zdziwiony - wyszczerzył się. - Zatańczysz?
            - Jasne.
            Chłopak podał Ci ręke i poprowadził na środek parkietu. Taniec młodej pary dopiero co się skończył i byliście jedną z czterech tańczących par. Doskonale pamiętałaś, że Trevor był średnim tancerzem, więc splotłaś ręce na jego szyi. Widziałaś jak się uśmiecha widząc, że pamiętasz. Objął Cie w talii i zaczął się z Tobą kołysać w takt muzyki.
            - Zmieniłaś się. Ledwo Cie poznałem w tej sukience - zaśmiał się. Przewróciłaś oczami.
            - Jakie czasy taka sukienka Trev. Opowiadaj co u Ciebie.
            - Cóż, pracuję w...
            - My się chyba nie znamy.
            Odwróciłaś się i zobaczyłaś za sobą Liama. Wydawał się być wściekły. Zmarszczyłaś brwi.
            - Trevor - przedstawił się Twój partner z uśmiechem na przystojnej twarzy.
            - Liam. I wybacz, że zabiorę to co moje - odparł również się uśmiechając tylko, że sztucznie.
            - Ale...
            Liam bez słowa objął Cie w talii, a drugą ręką ujął Twoją dłoń. Posłałaś Trevorowi przepraszające spojrzenie. Po chwili przeniosłaś rozwścieczony wzrok na Liama.
            - Co to było?! Nie jestem Twoją własnością! - warknęłaś. Mężczyzna zaborczo Cie do siebie przyciągnął.
            - Jeszcze nie.
            - Słucham?! Mów sobie tak do tego swojego Jeffa, ale nie do mnie! - prychnęłaś.
            - Może źle się wyraziłem. Chciałbym, żebyś była moja. I wiem, że Ty też tego chcesz - powiedział poważnie. Po chwili zmarszczył brwi. - 'Tego'?
            - Piłeś coś? Jakbyś nie zauważył jestem kobietą! - burknęłaś. Liam wydawał się być jeszcze bardziej skołowany.
            - Trudno nie zauważyć...
            - Liam w co Ty grasz?
            - Ja...
            - Wznieśmy toast za młodą parę!

____________________________________________________________________

Wczoraj się popłakałam jak zobaczyłam ile jest komentarzy. I ponad 20 tys. wyświetleń! Wciąż nie wierzę, że naprawdę tyle Was jest! I kocham każdego z Was bardzo bardzo mocno! Imagine powoli dobiega końca, została już tylko jedna lub dwie części gdzie wszystko się wyjaśni i zapewne niektórzy z Was już podejrzewają co jest na rzeczy ;D Mam pytanie do A. - czy Twoje urodziny są 21 grudnia? Bo nie jestem pewna czy dobrze zrozumiałam, a chciałabym Ci tego dnia złożyć życzenia na blogu ;) następna część prawdopodobnie w czwartek kotki :** A! Zapomniałabym! Wzięłam udział w międzyszkolnym konkursie literackim i 26 imagine z Harrym zajął... 3 miejsce! Myślałam, że się przewrócę jak to usłyszałam! Dziękuje Wam wszystkim, a w szczególności Patu, Daru i Car za to, że mnie namówiły na wzięcie udziału w MTMT!!!

sobota, 14 grudnia 2013

Imagine 33 Liam Part IX (+18)



            Gdy tylko usłyszałaś pierwsze takty marszu weselnego, całe Twoje ciało ogarnęła panika. Nie dam rady. Nie do końca świadomie zaczęłaś się podnosić chcąc znaleźć się jak najdalej stąd. Ręka Liama pociągnęła Cie z powrotem na miejsce.
            - Liam...proszę - szepnęłaś błagalnie.
Mężczyzna objął Cie w talii i mocno do siebie przytulił. Wtuliłaś twarz w zagłębienie między jego szyją a barkiem. Twarz zasłoniły Ci kosmyki włosów, które wypadły z luźnego kłosa. Wdychałaś zapach Liam, który zdawał się mieć na Ciebie wręcz kojące działanie. Wasze dłonie były splecione, w duchu dziękowałaś sobie za podjęcie tak ryzykownej decyzji jak poproszenie Liama o udawanie narzeczonego. Gdybyś była tu teraz sama, nie dałabyś rady. Zamknęłaś oczy i skoncentrowałaś się na braniu głębokich wdechów. Dla kogoś z zewnątrz musiało to wyglądać jakbyś ukrywała wzruszenie. Jednak robiłaś wszystko by nie poleciały inne łzy. Łzy bólu. Nagle Liam zaczął nucić. Byłaś tak zaskoczona, że w pierwszej chwili przestałaś na sekundę oddychać.
            - I know how it goes I know how it goes from wrong and right, silence and sound, did the ever hold each other tight like us, did they ever fight like us... You and i, we don't wanna be like them, we can make it 'till the end, nothing can come between you and i...
            Z każdym słowem wychodzącym z ust Liama, Twoje ciało stopniowo się odprężało. Gdzieś odchodził cały ból, pozostawiając tylko uczucie spokoju. Otworzyłaś oczy. Twoja siostra stała przed ołtarzem w bajecznej, białej sukni, a jej włosy upięte były w kok. Wyglądała przepięknie. Zawsze tak było. Nie skupiłaś się na tym co mówią, jedynie Twoje oczy patrzyły. Uszy wsłuchiwały się w cichy głos Liama. Nim się zorientowałaś przyszedł czas na włożenie obrączek. To było dla Ciebie za dużo. Wyrwałaś rękę z uścisku Liama i wstałaś na tyle cicho, że zaledwie kilka osób to zauważyło. Nie obracałaś się za siebie. Wyszłaś bocznym wyjściem i dopiero gdy znalazłaś się na świeżym powietrzu, odetchnęłaś pełną piersią. Łzy pociekły po Twoich policzkach, a ręce zadrżały. Starałaś się iść szybkim krokiem w kierunku swojego samochodu, ale wysokie buty skutecznie Ci to uniemożliwiały. Z irytacją zdjęłaś szpilki ze stóp i wzięłaś je do ręki. Otarłaś dłonią łzy, które nie przestawały płynąć, rozmazując Twój makijaż. Nagle usłyszałaś za sobą czyjś krzyk. Obróciłaś się i zobaczyłaś za sobą Liama biegnącego w Twoją stronę. Przyspieszyłaś, żeby mu uciec, ale przeceniłaś swoje możliwości, bo już po chwili Liam złapał Cie i uniemożliwił ucieczkę.
            - Zostaw mnie! - krzyknęłaś.
            Pozbawiona obcasów znowu czułaś się przy nim jak mała dziewczynka. Buty wypadły Ci z dłoni, gdy mężczyzna przyciągnął Cie do siebie, oplatając ręce wokół Twojej talii.
            - Nigdy, rozumiesz? - powiedział patrząc Ci głęboko w oczy.
            - Nie! Jestem za słaba, nie dam rady dłużej tego wszystkiego wytrzymać! - Liam umieścił swoją dłoń na Twoim karku i pochylił się tak blisko, że czułaś na swojej twarzy jego oddech.
            - Nie jesteś słaba. Jesteś najsilniejszą kobietą jaką znam - powiedział cicho, ale stanowczo.
            - Jestem słaba. I nic nie warta - szepnęłaś. Rysy jego twarzy stężały.
            - Nigdy więcej tak nie mów.
            Nagle usta Liama znalazły się na Twoich. Twoje zmysły oszalały dostając to, czego pragnęły odkąd tylko pierwszy raz go zobaczyłaś. Wplotłaś dłoń w jego miękkie włosy, a drugą umieściłaś na jego karku. Wasze wargi muskały się delikatnie, wręcz czule, a ich dotyk pozostawiał na skórze przyjemne mrowienie, które przyprawiało Twoje serce o szybsze bicie. Wasze ciała stykały się na całej powierzchni nie pozostawiając pomiędzy sobą milimetra przestrzeni. Jego zapach docierał do Ciebie z każdej strony, a smak przyprawiał o drżenie nóg. Wydawało Ci się jakby cały świat zniknął, inaczej, jakby cały świat ograniczył się do was dwóch. Język Liama domagał się o wejście, którego natychmiast mu dzieliłaś. Z każdą sekundą potrzebowałaś go jeszcze bardziej. Stał się jedyną stałą rzeczą w rzece emocji, która zawładnęła Twoim życiem. Twoją przystanią i ukojeniem. Zza przymkniętych powiek wydobyło się więcej łez. Bolała Cie świadomość tego, że po wszystkim Liam wróci do swojego dawnego życia, a Ty znowu zostaniesz sama. On był tym kogo potrzebowałaś do oddychania. Kogo potrzebowałaś by zapomnieć i wybaczyć. Kogo potrzebowałaś...by żyć. Nagle wasze wargi się rozdzieliły, a Twoje ciało uniosło się w powietrzu. Twoje oczy ponownie się zamknęły ze zmęczenia. Nie byłaś w stanie nic zrobić. Nawet myśleć. Po prostu zaufałaś Liamowi i pozwoliłaś mu by się Tobą zaopiekował.

***

            Ocknęłaś się, gdy Liam wchodził po schodach. Uchyliłaś powieki i ujrzałaś wnętrze swojego rodzinnego domu. Czułaś jakby Twoje serce jeszcze raz miało się połamać na drobne kawałeczki. Wtuliłaś się w pierś Liama. Część Ciebie żałowała, że tak bardzo się przed nim otworzyłaś. Na pewno się już domyślił, że coś do niego czujesz. Ale sama nie wiedziałaś co takiego konkretnie. Zamieszanie w Twoim życiu dodatkowo komplikowało rozeznanie się we własnych uczuciach. Powiedziałabyś, że go tylko pragniesz, gdyby nie to, że ciało nie było jedynym czego od niego chciałaś. Ale nie mogłaś też powiedzieć, że go kochasz skoro Twoje serce wciąż zdawało się należeć do kogoś innego. Poczułaś, że Liam kładzie Cie na łóżku. Pochylił się nad Tobą starł z Twoich policzków ostatnie łzy i smugi, które pozostały po wcześniejszym makijażu. Otworzyłaś oczy i jak zwykle poraziło Cie to co zobaczyłaś w brązowych tęczówkach Liama. Mężczyzna zaczął się odsuwać. Chwyciłaś go za nadgarstek nie chcąc by oddalił się do Ciebie chociaż na moment. Liam wylądował praktycznie na Tobie i tylko jego wyprostowane ręce tworzyły jakiekolwiek złudzenie odległości. Wtedy je zgiął, a jego twarz znalazła się tuż przy Twojej. Nie czekał na przyzwolenie. Zaczął Cie powoli całować, na początku ostrożnie, później coraz mniej się powstrzymując. Jego ręce powoli badały Twoje ciało muskając to obojczyki, to talię, to brzuch. Z każdą chwilą delikatność coraz bardziej zastępował pośpiech, a ostrożność została wypchnięta przez coraz większą namiętność. Liam zdjął marynarkę nie odrywając warg od Twoich ust. Sięgnęłaś dłońmi do jego krawatu i rozluźniłaś go na tyle, by Liam mógł go zdjąć. Mężczyzna jednym ruchem zerwał z siebie koszulę, a kilka guzików się urwało, upadając na łóżko. Liam chwycił Cie w talii i podniósł lekko do góry wyginając część Twojego ciało do góry. Sprawnym ruchem rozpiął zamek sukienki. Zsunął ją z Twojego ciała i odrzucił za siebie. Zmierzył Twoje zasłonięte jedynie bielizną ciało pożądliwym spojrzeniem i powędrował ustami na Twój dekolt. Zsunął zębami jedno z ramiączek Twojego biustonosza. Uczucie, które towarzyszyło muskaniu się waszej gołej skóry było niesamowite. Ręce Liam sięgnęły do zapięcia i już po chwili byłaś półnaga, w świetle dnia przed mężczyzną, z którym chciałaś się kochać. Liam zaczął odkrywać dłońmi nowe zakamarki Twojego ciała sprawiając, że każda komórka Twojego ciała wrzała. Sięgnęłaś drżącymi rękoma do paska od spodni i z pomocą Liama, już po chwili oboje mieliście na sobie już tylko bieliznę. Wasze klatki piersiowe były do siebie przyciśnięte wywołując w Tobie przerażająco intensywne uczucie. Kiedy pozbyliście się ostatnich dzielących wasze ciała ubrań, oboje spojrzeliście sobie głęboko w oczy. W tęczówkach Liama była ukryta prośba o przyzwolenie na dokończenie tego co zaczęliście. Kiwnęłaś głową i już po chwili wasze ciała się połączyło. Ciało Liama stało się napięte, a każdy jego ruch pogłębiał uczucie budzące się w dole Twojego brzucha. Liam w kółko powtarzał Twoje imię, a jego głos z każdą chwilą stawał się coraz bardziej ochrypły. Nie mogłaś powstrzymać dźwięków wydobywających się z Twojego gardła. Liam czule głaskał Twoje ciało sprawiając, że miałaś ochotę płakać. Płakać dlatego, że ta chwila była zbyt perfekcyjna i bałaś się, że zaraz się obudzisz w zimnym łóżku, sama jak zawsze. Ale on tutaj był. I kochał się z Tobą. Gdy wasze ciała ogarnęło wrzenie, a wasze tęczówki się spotkały w niemym zachwycie, musiałaś powstrzymać by nie powiedzieć mu, że chyba go kochasz. Bo wtedy nie było by odwrotu.


 _________________________________________________________________________


Nie będę ukrywać, że boje się Waszej opinii o tej części, bo bardzo rzadko piszę cokolwiek +18. Mam nadzieję, że mimo wszystko się Wam podoba. Chcę Wam strasznie podziękować za wszystkie wyświetlenia, komentarze, Waszą cierpliwość i po prostu za to że jesteście. Nie wierzę, że to się dzieje, ale brakuje nam jedynie kilkuset wyświetleń do 20 tys.! To wciąż jest takie surrealistyczne... Nie wiem jak mam Wam za to podziękować... Tak pomyślałam, że byłoby niesamowicie jakbyśmy dobili do 20 komentarzy z okazji 20 tys. wyświetleń, chociaż wiem że szanse są małe, ale wierzę, że bd przynajmniej 10 kotki :*** Kocham Was bardzo bardzo <3