Właśnie
jestem na lunchu ze swoim szefem. Który jest dupkiem. W dodatku z wielkim ego i
poczuciem własnej wyższości. W życiu nie pomyślałabym, że tak się stanie kiedy
dzisiaj rano brat wyciągał mnie siłą z łóżka.
Nawet nie próbowałam ukryć swojej niechęci do niego. Chociaż musiałam przyznać, że miał doskonały gust. Nigdy w życiu nie byłam w tak wytwornej restauracji. Wokół unosiły się zapachy od których mój żołądek zaczął wydawać dziwne dźwięki. Dlatego siedziałam w dosyć dziwnej pozycji z napiętym brzuchem, żeby nikt nie musiał tego słuchać. To pewnie mój pierwszy i ostatni raz tutaj. Lepiej być niezapamiętaną niż źle zapamiętaną. Nie umiałam rozgryźć Harrego. Zabrał mnie tu nawet nie chcąc słyszeć o odmowie, a teraz nawet nie zaszczycił mnie swoim spojrzeniem. Pewnie się zastanawiał dlaczego do cholery mnie tu zaprosił. W tym akurat nie był osamotniony. Przeglądałam kartę dań z dosyć specyficznym wyrazem twarzy. Wszystko było po francusku, a moja znajomość tego języka ograniczała się do dwóch słów. Może trzech.
- Lubisz eksperymentować? - spytał nagle Harry nie podnosząc wzroku znad swojej karty.
- Słucham?! - Spojrzałam na niego spod uniesionych brwi. Dopiero mój ton zwrócił jego uwagę. Uniósł kącik ust i na chwilę przymknął oczy jakby próbował się nie roześmiać.
- Chodziło mi o to czy lubisz eksperymentować z nowymi smakami. Nie było w tym podtekstów - powiedział. Jednak tym razem jego głos zdecydowanie był zabarwiony dwuznacznością. Poprawiłam się nerwowo na krześle. Okej, za mało przebywam z ludźmi skoro mała aluzja może wytrącić mnie z równowagi.
- Nie jestem pewna - zawahałam się marszcząc lekko brwi. Wtedy uśmiechnął się lekko, a ja przestałam oddychać. Wolałam kiedy był zimny i nieprzystępny. Kiedy był pogodny, za bardzo przypominał mi Tommy’ego. Nie z wyglądu. Chodziło raczej o to, że jego twarz całkowicie się zmieniała kiedy się uśmiechał. Nie widziałam jeszcze w życiu mężczyzny, który tak prostym gestem sprawił, że miękły mi kolana.
- W takim razie zdaj się na mnie.
Kiedy kelner podszedł, Harry zaczął mówić do niego płynnym francuskim, po czym młody chłopak zaśmiał się lekko i chyba spytał o coś mojego towarzysza, a on odpowiedział brzmiąc jakoś…dziwnie. Jakby był dumny. Spojrzałam na niego podejrzliwie. Nie ufam ludziom, którzy mówią w moim towarzystwie w języku, którego nie znam. Nigdy nie wiem czy przypadkiem się ze mnie nie śmieją. Dlatego też poczułam ulgę kiedy kelner w końcu opuścił nasz stolik. Harry spojrzał na mnie wyzywająco czekając aż coś powiem. Ale nie zamierzałam mu dać tej satysfakcji. Skierowałam na niego swój rozkojarzony wzrok jakbym nie rozumiała o co mu chodzi. Ten wziął łyka wody gazowanej i powoli przełknął. Obserwowałam to z zaciśniętymi zębami. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego jak na mnie denerwował. Gdyby nie był moim szefem, wyszłabym bez słowa. To nie na moje nerwy.
- Opowiedz mi coś o sobie.
- Myślałam, że sprawdziłeś już wszystko co mnie dotyczy - prychnęłam. Skrzyżowałam ręce pod biustem, chcąc się jakoś fizycznie od niego odgrodzić.
- Rzeczywiście. - Przeszedł mnie dreszcz kiedy nie zaprzeczył. Cholerny stalker. Czy to da się podciągnąć pod przestępstwo? Chociaż walcząc z kimś takim w sądzie moje szanse na wygraną nie wyniosły by nawet jednego małego procenta. - Jednak wolałbym się tego dowiedzieć również od ciebie. Myślę, że ty znasz trochę więcej szczegółów. - Nabijał się ze mnie. Otwarcie traktował mnie jak cofniętą w rozwoju.
- Mam 23 lata, pracuje u ciebie ponad rok zaraz po uzyskaniu licencjatu, nie mam zainteresowań, nie mam ulubionego gatunku muzyki, nie mam hobby i nie jestem najbardziej towarzyską osobą. To chyba tyle - skrzywiłam się.
- Naprawdę tak nisko siebie oceniasz? - spytał marszcząc brwi.
- Nie, mam po prostu nadzieje, że stwierdzisz, że jestem nudna i dasz mi święty spokój - mruknęłam. To wywołało w nim zdecydowanie niespodziewaną reakcję. Parsknął śmiechem i ukrył twarz w dłoniach, żeby chociaż trochę stłumić ten dźwięk. Otworzyłam szerzej oczy. Kiedy odsunął ręce od twarzy, a jego zielone tęczówki błyszczały po raz pierwszy pomyślałam, że on jednak ma emocje. Po prostu skrywa je bardzo głęboko.
- Właśnie o to chodzi (t.i.), że w tobie nie ma nic nudnego - powiedział starając się wrócić do poprzedniej pozy spokoju i siły. Jednak widok Harrego tak szczerego i prawdziwego utrwalił mi się już w pamięci.
- Tak twierdzisz?
- Tak twierdzę - odparł. - Zastanawia mnie jak trafiłaś do mojej firmy.
Cień mojego uśmiechu natychmiast zgasł. To nie był temat, który chciałabym z nim poruszać. Ani z nikim innym. Nie chciałam nawet o tym myśleć! Spuściłam wzrok na swoje dłonie, czując, że patrzy na mnie zaciekawiony. Napiłam się wody, żeby zaoszczędzić trochę czasu. Nie odrywając wzroku od swoich paznokci, które ostatnimi czasy nie były w najlepszym stanie, zaczęłam mówić.
- Znajomy pracował w twojej firmie i obiecał mi, że coś dla mnie załatwi. Akurat zwolniło się miejsce w dziale, w którym teraz jestem i polecił mnie kierownikowi. Miałam wyjątkowe szczęście - powiedziałam kwaśno. Zapadła cisza. Mimo to wciąż nie chciałam mu spojrzeć w oczy. Robiłam wszystko, żeby zostać spokojną i opanowaną. Nie chciałam się rozpłakać. Nie przy nim. Nie przy człowieku, który ma wszystko i złamane serce jest dla niego zapewne czymś niewartym uwagi, wręcz śmiesznym. Mężczyznom takim jak Harry Styles nie łamie się serc. To oni je łamią.
- Jak się nazywa? - spytał. W jego głosie nie było śladu emocji. Maska powróciła. Chociaż może on właśnie taki jest, a ja na siłę próbuje wytłumaczyć jego draństwo. Nie każdy człowiek musi być zamkniętym w sobie, zimnym despotą, który okazuje się w środku wspaniałym i ciepłym człowiekiem. Nie tak funkcjonuje świat.
- Nie pracuje już bezpośrednio dla ciebie. Został oddelegowany do biura pośredniego w sąsiednim mieście. Wcześniej był na jednym z kierowniczych stanowisk w sektorze I - paplałam, żeby tylko nie musieć mówić jak się nazywał. Nie wypowiem tego bez okazywania emocji. Znowu cisza. Tym razem zebrałam siły, żeby na niego spojrzeć. Jego twarz wciąż była pusta.
- Jak się nazywa? - powtórzył.
- Nie pamiętam.
- Nie okłamuj mnie. - Przełknęłam ślinę. Jego spojrzenie było lodowate.
- Mówię prawdę.
- Powtórzę ostatni raz - jak się nazywał?
W tym momencie do naszego stolika podszedł kelner podając nasze dania, wyglądające i pachnące smakowicie. Jednak wątpiłam czy będę w stanie cokolwiek przełknąć. Zrobiło mi się dziwnie ciepło zważywszy na to, że moje dłonie były lodowate i spocone. Powiedział coś do nas po francusku, ale Harry zbył go ręką, nie odwracając ode mnie spojrzenia. Wtedy znowu zostaliśmy sami.
- Naprawdę nie potrafię sobie przypomnieć. To był tylko znajomy, nie mieliśmy już później kontaktu - powiedziałam twardo jakbym chciała do tego przekonać też siebie, mimo że kłamałam w żywe oczy.
- Dlaczego ci nie wierzę? - odparł spokojnie. Nie odpowiedziałam tylko zabrałam się za swoje jedzenie. Pierwszy kęs sprawił, że przymknęłam powieki z przyjemności. W życiu nie jadłam czegoś takiego.
- Jesteś bardzo nieufny. Powinieneś nad tym popracować - powiedziałam w przypływie odwagi, żeby zmienić w końcu temat.
- Ufam tylko sobie. Nie zbudowałbym takiej potęgi od samego początku do momentu dzisiejszego, gdyby nie to. Polegam tylko na sobie. - Odetchnęłam lekko. Chyba mi się udało.
- Myślałam, że osiągnąłeś to wszystko, bo ryzykujesz tam, gdzie ktoś nie postawiłby nawet stopy. Mówią, że jesteś szaleńcem w swojej branży. - Harry spojrzał na mnie w zamyśleniu pocierając brodę.
- Czy wyglądam jak szaleniec? - spytał powoli, jakby ważąc każde słowo.
Czy wyglądał? Na pewno się wyróżniał. Nikt nie przeszedłby obok niego obojętnie. Mężczyźni biznesu nosili, krótkie eleganckie fryzury, podczas, gdy jego włosy kręciły się i były postawione zapewne jakimś drogim kosmetykiem do góry, przecząc prawom fizyki. Miał te cholernie długie rzęsy i pełne usta, które kojarzyły się z długimi, namiętnymi pocałunkami. Z drugiej strony jego oczy były zimne, jego wzrost i silna budowa tworzyły dystans pomiędzy nim, a ludźmi, a rysy jego twarzy rzadko poddawały się jakimkolwiek emocjom. Wyglądał jak ktoś z kim wolałbyś nie mieć do czynienia, a jednocześnie zrobiłbyś wszystko by się do niego zbliżyć. Jak ogień. Jego piękno przyciągało, ale i parzyło jeśli znalazłeś się zbyt blisko. Ogień zdecydowanie był szalony.
- Nie odpowiadasz, to chyba powinno mnie zmartwić - powiedział obojętnym tonem. Nie. On nie był jak ogień. – Nie jestem szaleńcem. Jestem ryzykantem. Inwestuje tam, gdzie widzę potencjał, to że na ogół są to podupadające firmy, których nikt inny by się nie tknął to już inna kwestia.
- Nikt przy zdrowych zmysłach - dodałam.
- Może masz rację. Jakieś 2 lata temu przyszła ‘moda’ na decyzje podobne do moich. W tym czasie upadło bardzo wiele dobrych, potężnych firm. To o czymś świadczy. Nie chodzi o to, żeby ratować pierwsze lepsze wraki tylko o to, żeby usunąć Titanicom lodowce z drogi.
- Czekaj co? - Spojrzałam na niego nic nie rozumiejąc. Poeta się znalazł. Harry pokręcił głową, a kąciki jego ust drgnęły.
- Nic. - Podniósł swoją szklankę z wodą na znak toastu. - Za nowe znajomości. I te stare również - dodał, a w jego oczach coś błysnęło. Coś we mnie drgnęło. Nie zapomniał. I doskonale wiedział, że unikam tematu. Stuknęłam swoją szklanką o jego i kiwnęła głową. Chociaż z tą drugą częścią się nie zgadzałam. Nie będę piła za kogoś kto zniszczył mnie w środku. Mimo to przywołałam na usta cień uśmiechu.
Kiedy wróciliśmy do firmy poczułam ogromną ulgę. Miałam nadzieję, że teraz Harry da mi spokój. Nie wiem czy kiedykolwiek zrozumiem po co to wszystko. To był zdecydowanie najdziwniejszy lunch w moim życiu. Chociaż nie było tak źle jak myślałam, że będzie. Nie chciałam się do tego przyznawać, ale momentami było prawie…miło. Zmarszczyłam brwi. Nie spodziewałam się tego. Spojrzałam zdziwiona na Harrego, który skręcił w stronę windy na sektoru II.
- Nie musisz mnie odprowadzać - powiedziałam niepewnie. Teraz czułam jeszcze bardziej różnicę między nami. Zobaczyłam nas w odbiciu drzwi do windy i zdałam sobie sprawę z tego jak mała i nieporadna się przy nim wydawałam. Władze wręcz promieniowała od niego, budząc we mnie niepokój.
- Nie odprowadzam cię.
- W takim razie co robisz? - Uniosłam brew.
Drzwi się tworzyły i ze środka wyszło kilkoro ludzi, niektórych kojarzyłam, chociaż nie wszystkich. W wypadku tak ogromnej firmy to było niemożliwe. Tylko parę z nich przywitało się z szacunkiem z Harrym. Reszta pewnie nie zdawała sobie sprawy z tego kto to jak ja do niedawna. Weszliśmy do środka sami, bo mój towarzysz potraktował lodowatym spojrzeniem kilku mężczyzn, którzy chcieli wejść z nami. Kiedy winda ruszyła, spojrzałam na niego wyczekująco. Zauważyłam cień zarostu przy linii jego szczęki i poczułam nagłą ochotę, żeby dotknąć jej dłonią. Schowałam ręce za plecami, żeby przypadkiem nie ulec temu głupiemu impulsowi.
- Jadę spotkać się z kierownikiem twojego działu.
- Po co? - Harry spojrzał na mnie nieznośnie powoli, sprawiając, że moje serce zaczęło dudnić w piersi. Nienawidzę kiedy to robi.
- Żeby zapytać się jak nazywał się twój stary znajomy - powiedział spokojnie. Natychmiast pokonałam dzielącą nas odległość stojąc tuż przed nim. Musiałam zadzierać brodę do góry co było niewygodne, ale byłam zbyt wzburzona, żeby się tym przejąć.
- Nie możesz!
- Mówiłem ci już (t.i.) jak to jest. Mogę. Na tym to wszystko polega. Chyba, że ty mi powiesz - dodał po chwili. Jego oczy wpatrywały się intensywnie w moje i wiedziałam już, że jestem na straconej pozycji. Winda dojeżdżała już do 19 piętra, więc Harry nacisnął guzik ‘stop’ przyprawiając mnie ciarki. Zatrzymaliśmy się między piętrami. Uwięzieni. Zacisnęłam powieki i wzięłam głęboki wdech. Kiedy ponownie otworzyłam oczy, w tęczówkach Harrego czaiło się napięcie i resztki cierpliwości.
- Tommy Davis. Nazywał się Tommy Davis. - Oczy zapiekły mnie w momencie kiedy te słowa wyszły z moich ust. Wszystko wróciło i poczułam się jak śmieć. Jak mały, słaby, nic nie znaczący śmieć.
- On cię skrzywdził prawda? - spytał cicho, sięgając dłonią do mojego policzka. Dotknął mojej skóry tak delikatnie jakby to były skrzydła motyla. Serce omal nie wyskoczyło mi z piersi. - Nie martw się. Sprawię, że zapłaci.
Nawet nie próbowałam ukryć swojej niechęci do niego. Chociaż musiałam przyznać, że miał doskonały gust. Nigdy w życiu nie byłam w tak wytwornej restauracji. Wokół unosiły się zapachy od których mój żołądek zaczął wydawać dziwne dźwięki. Dlatego siedziałam w dosyć dziwnej pozycji z napiętym brzuchem, żeby nikt nie musiał tego słuchać. To pewnie mój pierwszy i ostatni raz tutaj. Lepiej być niezapamiętaną niż źle zapamiętaną. Nie umiałam rozgryźć Harrego. Zabrał mnie tu nawet nie chcąc słyszeć o odmowie, a teraz nawet nie zaszczycił mnie swoim spojrzeniem. Pewnie się zastanawiał dlaczego do cholery mnie tu zaprosił. W tym akurat nie był osamotniony. Przeglądałam kartę dań z dosyć specyficznym wyrazem twarzy. Wszystko było po francusku, a moja znajomość tego języka ograniczała się do dwóch słów. Może trzech.
- Lubisz eksperymentować? - spytał nagle Harry nie podnosząc wzroku znad swojej karty.
- Słucham?! - Spojrzałam na niego spod uniesionych brwi. Dopiero mój ton zwrócił jego uwagę. Uniósł kącik ust i na chwilę przymknął oczy jakby próbował się nie roześmiać.
- Chodziło mi o to czy lubisz eksperymentować z nowymi smakami. Nie było w tym podtekstów - powiedział. Jednak tym razem jego głos zdecydowanie był zabarwiony dwuznacznością. Poprawiłam się nerwowo na krześle. Okej, za mało przebywam z ludźmi skoro mała aluzja może wytrącić mnie z równowagi.
- Nie jestem pewna - zawahałam się marszcząc lekko brwi. Wtedy uśmiechnął się lekko, a ja przestałam oddychać. Wolałam kiedy był zimny i nieprzystępny. Kiedy był pogodny, za bardzo przypominał mi Tommy’ego. Nie z wyglądu. Chodziło raczej o to, że jego twarz całkowicie się zmieniała kiedy się uśmiechał. Nie widziałam jeszcze w życiu mężczyzny, który tak prostym gestem sprawił, że miękły mi kolana.
- W takim razie zdaj się na mnie.
Kiedy kelner podszedł, Harry zaczął mówić do niego płynnym francuskim, po czym młody chłopak zaśmiał się lekko i chyba spytał o coś mojego towarzysza, a on odpowiedział brzmiąc jakoś…dziwnie. Jakby był dumny. Spojrzałam na niego podejrzliwie. Nie ufam ludziom, którzy mówią w moim towarzystwie w języku, którego nie znam. Nigdy nie wiem czy przypadkiem się ze mnie nie śmieją. Dlatego też poczułam ulgę kiedy kelner w końcu opuścił nasz stolik. Harry spojrzał na mnie wyzywająco czekając aż coś powiem. Ale nie zamierzałam mu dać tej satysfakcji. Skierowałam na niego swój rozkojarzony wzrok jakbym nie rozumiała o co mu chodzi. Ten wziął łyka wody gazowanej i powoli przełknął. Obserwowałam to z zaciśniętymi zębami. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego jak na mnie denerwował. Gdyby nie był moim szefem, wyszłabym bez słowa. To nie na moje nerwy.
- Opowiedz mi coś o sobie.
- Myślałam, że sprawdziłeś już wszystko co mnie dotyczy - prychnęłam. Skrzyżowałam ręce pod biustem, chcąc się jakoś fizycznie od niego odgrodzić.
- Rzeczywiście. - Przeszedł mnie dreszcz kiedy nie zaprzeczył. Cholerny stalker. Czy to da się podciągnąć pod przestępstwo? Chociaż walcząc z kimś takim w sądzie moje szanse na wygraną nie wyniosły by nawet jednego małego procenta. - Jednak wolałbym się tego dowiedzieć również od ciebie. Myślę, że ty znasz trochę więcej szczegółów. - Nabijał się ze mnie. Otwarcie traktował mnie jak cofniętą w rozwoju.
- Mam 23 lata, pracuje u ciebie ponad rok zaraz po uzyskaniu licencjatu, nie mam zainteresowań, nie mam ulubionego gatunku muzyki, nie mam hobby i nie jestem najbardziej towarzyską osobą. To chyba tyle - skrzywiłam się.
- Naprawdę tak nisko siebie oceniasz? - spytał marszcząc brwi.
- Nie, mam po prostu nadzieje, że stwierdzisz, że jestem nudna i dasz mi święty spokój - mruknęłam. To wywołało w nim zdecydowanie niespodziewaną reakcję. Parsknął śmiechem i ukrył twarz w dłoniach, żeby chociaż trochę stłumić ten dźwięk. Otworzyłam szerzej oczy. Kiedy odsunął ręce od twarzy, a jego zielone tęczówki błyszczały po raz pierwszy pomyślałam, że on jednak ma emocje. Po prostu skrywa je bardzo głęboko.
- Właśnie o to chodzi (t.i.), że w tobie nie ma nic nudnego - powiedział starając się wrócić do poprzedniej pozy spokoju i siły. Jednak widok Harrego tak szczerego i prawdziwego utrwalił mi się już w pamięci.
- Tak twierdzisz?
- Tak twierdzę - odparł. - Zastanawia mnie jak trafiłaś do mojej firmy.
Cień mojego uśmiechu natychmiast zgasł. To nie był temat, który chciałabym z nim poruszać. Ani z nikim innym. Nie chciałam nawet o tym myśleć! Spuściłam wzrok na swoje dłonie, czując, że patrzy na mnie zaciekawiony. Napiłam się wody, żeby zaoszczędzić trochę czasu. Nie odrywając wzroku od swoich paznokci, które ostatnimi czasy nie były w najlepszym stanie, zaczęłam mówić.
- Znajomy pracował w twojej firmie i obiecał mi, że coś dla mnie załatwi. Akurat zwolniło się miejsce w dziale, w którym teraz jestem i polecił mnie kierownikowi. Miałam wyjątkowe szczęście - powiedziałam kwaśno. Zapadła cisza. Mimo to wciąż nie chciałam mu spojrzeć w oczy. Robiłam wszystko, żeby zostać spokojną i opanowaną. Nie chciałam się rozpłakać. Nie przy nim. Nie przy człowieku, który ma wszystko i złamane serce jest dla niego zapewne czymś niewartym uwagi, wręcz śmiesznym. Mężczyznom takim jak Harry Styles nie łamie się serc. To oni je łamią.
- Jak się nazywa? - spytał. W jego głosie nie było śladu emocji. Maska powróciła. Chociaż może on właśnie taki jest, a ja na siłę próbuje wytłumaczyć jego draństwo. Nie każdy człowiek musi być zamkniętym w sobie, zimnym despotą, który okazuje się w środku wspaniałym i ciepłym człowiekiem. Nie tak funkcjonuje świat.
- Nie pracuje już bezpośrednio dla ciebie. Został oddelegowany do biura pośredniego w sąsiednim mieście. Wcześniej był na jednym z kierowniczych stanowisk w sektorze I - paplałam, żeby tylko nie musieć mówić jak się nazywał. Nie wypowiem tego bez okazywania emocji. Znowu cisza. Tym razem zebrałam siły, żeby na niego spojrzeć. Jego twarz wciąż była pusta.
- Jak się nazywa? - powtórzył.
- Nie pamiętam.
- Nie okłamuj mnie. - Przełknęłam ślinę. Jego spojrzenie było lodowate.
- Mówię prawdę.
- Powtórzę ostatni raz - jak się nazywał?
W tym momencie do naszego stolika podszedł kelner podając nasze dania, wyglądające i pachnące smakowicie. Jednak wątpiłam czy będę w stanie cokolwiek przełknąć. Zrobiło mi się dziwnie ciepło zważywszy na to, że moje dłonie były lodowate i spocone. Powiedział coś do nas po francusku, ale Harry zbył go ręką, nie odwracając ode mnie spojrzenia. Wtedy znowu zostaliśmy sami.
- Naprawdę nie potrafię sobie przypomnieć. To był tylko znajomy, nie mieliśmy już później kontaktu - powiedziałam twardo jakbym chciała do tego przekonać też siebie, mimo że kłamałam w żywe oczy.
- Dlaczego ci nie wierzę? - odparł spokojnie. Nie odpowiedziałam tylko zabrałam się za swoje jedzenie. Pierwszy kęs sprawił, że przymknęłam powieki z przyjemności. W życiu nie jadłam czegoś takiego.
- Jesteś bardzo nieufny. Powinieneś nad tym popracować - powiedziałam w przypływie odwagi, żeby zmienić w końcu temat.
- Ufam tylko sobie. Nie zbudowałbym takiej potęgi od samego początku do momentu dzisiejszego, gdyby nie to. Polegam tylko na sobie. - Odetchnęłam lekko. Chyba mi się udało.
- Myślałam, że osiągnąłeś to wszystko, bo ryzykujesz tam, gdzie ktoś nie postawiłby nawet stopy. Mówią, że jesteś szaleńcem w swojej branży. - Harry spojrzał na mnie w zamyśleniu pocierając brodę.
- Czy wyglądam jak szaleniec? - spytał powoli, jakby ważąc każde słowo.
Czy wyglądał? Na pewno się wyróżniał. Nikt nie przeszedłby obok niego obojętnie. Mężczyźni biznesu nosili, krótkie eleganckie fryzury, podczas, gdy jego włosy kręciły się i były postawione zapewne jakimś drogim kosmetykiem do góry, przecząc prawom fizyki. Miał te cholernie długie rzęsy i pełne usta, które kojarzyły się z długimi, namiętnymi pocałunkami. Z drugiej strony jego oczy były zimne, jego wzrost i silna budowa tworzyły dystans pomiędzy nim, a ludźmi, a rysy jego twarzy rzadko poddawały się jakimkolwiek emocjom. Wyglądał jak ktoś z kim wolałbyś nie mieć do czynienia, a jednocześnie zrobiłbyś wszystko by się do niego zbliżyć. Jak ogień. Jego piękno przyciągało, ale i parzyło jeśli znalazłeś się zbyt blisko. Ogień zdecydowanie był szalony.
- Nie odpowiadasz, to chyba powinno mnie zmartwić - powiedział obojętnym tonem. Nie. On nie był jak ogień. – Nie jestem szaleńcem. Jestem ryzykantem. Inwestuje tam, gdzie widzę potencjał, to że na ogół są to podupadające firmy, których nikt inny by się nie tknął to już inna kwestia.
- Nikt przy zdrowych zmysłach - dodałam.
- Może masz rację. Jakieś 2 lata temu przyszła ‘moda’ na decyzje podobne do moich. W tym czasie upadło bardzo wiele dobrych, potężnych firm. To o czymś świadczy. Nie chodzi o to, żeby ratować pierwsze lepsze wraki tylko o to, żeby usunąć Titanicom lodowce z drogi.
- Czekaj co? - Spojrzałam na niego nic nie rozumiejąc. Poeta się znalazł. Harry pokręcił głową, a kąciki jego ust drgnęły.
- Nic. - Podniósł swoją szklankę z wodą na znak toastu. - Za nowe znajomości. I te stare również - dodał, a w jego oczach coś błysnęło. Coś we mnie drgnęło. Nie zapomniał. I doskonale wiedział, że unikam tematu. Stuknęłam swoją szklanką o jego i kiwnęła głową. Chociaż z tą drugą częścią się nie zgadzałam. Nie będę piła za kogoś kto zniszczył mnie w środku. Mimo to przywołałam na usta cień uśmiechu.
Kiedy wróciliśmy do firmy poczułam ogromną ulgę. Miałam nadzieję, że teraz Harry da mi spokój. Nie wiem czy kiedykolwiek zrozumiem po co to wszystko. To był zdecydowanie najdziwniejszy lunch w moim życiu. Chociaż nie było tak źle jak myślałam, że będzie. Nie chciałam się do tego przyznawać, ale momentami było prawie…miło. Zmarszczyłam brwi. Nie spodziewałam się tego. Spojrzałam zdziwiona na Harrego, który skręcił w stronę windy na sektoru II.
- Nie musisz mnie odprowadzać - powiedziałam niepewnie. Teraz czułam jeszcze bardziej różnicę między nami. Zobaczyłam nas w odbiciu drzwi do windy i zdałam sobie sprawę z tego jak mała i nieporadna się przy nim wydawałam. Władze wręcz promieniowała od niego, budząc we mnie niepokój.
- Nie odprowadzam cię.
- W takim razie co robisz? - Uniosłam brew.
Drzwi się tworzyły i ze środka wyszło kilkoro ludzi, niektórych kojarzyłam, chociaż nie wszystkich. W wypadku tak ogromnej firmy to było niemożliwe. Tylko parę z nich przywitało się z szacunkiem z Harrym. Reszta pewnie nie zdawała sobie sprawy z tego kto to jak ja do niedawna. Weszliśmy do środka sami, bo mój towarzysz potraktował lodowatym spojrzeniem kilku mężczyzn, którzy chcieli wejść z nami. Kiedy winda ruszyła, spojrzałam na niego wyczekująco. Zauważyłam cień zarostu przy linii jego szczęki i poczułam nagłą ochotę, żeby dotknąć jej dłonią. Schowałam ręce za plecami, żeby przypadkiem nie ulec temu głupiemu impulsowi.
- Jadę spotkać się z kierownikiem twojego działu.
- Po co? - Harry spojrzał na mnie nieznośnie powoli, sprawiając, że moje serce zaczęło dudnić w piersi. Nienawidzę kiedy to robi.
- Żeby zapytać się jak nazywał się twój stary znajomy - powiedział spokojnie. Natychmiast pokonałam dzielącą nas odległość stojąc tuż przed nim. Musiałam zadzierać brodę do góry co było niewygodne, ale byłam zbyt wzburzona, żeby się tym przejąć.
- Nie możesz!
- Mówiłem ci już (t.i.) jak to jest. Mogę. Na tym to wszystko polega. Chyba, że ty mi powiesz - dodał po chwili. Jego oczy wpatrywały się intensywnie w moje i wiedziałam już, że jestem na straconej pozycji. Winda dojeżdżała już do 19 piętra, więc Harry nacisnął guzik ‘stop’ przyprawiając mnie ciarki. Zatrzymaliśmy się między piętrami. Uwięzieni. Zacisnęłam powieki i wzięłam głęboki wdech. Kiedy ponownie otworzyłam oczy, w tęczówkach Harrego czaiło się napięcie i resztki cierpliwości.
- Tommy Davis. Nazywał się Tommy Davis. - Oczy zapiekły mnie w momencie kiedy te słowa wyszły z moich ust. Wszystko wróciło i poczułam się jak śmieć. Jak mały, słaby, nic nie znaczący śmieć.
- On cię skrzywdził prawda? - spytał cicho, sięgając dłonią do mojego policzka. Dotknął mojej skóry tak delikatnie jakby to były skrzydła motyla. Serce omal nie wyskoczyło mi z piersi. - Nie martw się. Sprawię, że zapłaci.
__________________________________________________________________
'Taki Harry to najlepszy Harry' - w 100% się zgadzam xd Miałam dzisiaj cudowny luz, bo miałam nie iść tylko na wfy rano, a potem już iść do szkoły, ale mama stwierdziła, że jedziemy na zakupy XD Kocham moją mamę, spędziłam cały dzień na zakupach i w końcu mam ciepłe ubrania, w których nie bd się trzęsła jak galaretka na przystanku (y) Co do reklam, które pojawiły się na blogu to mam nadzieje, że nie będą Wam przeszkadzać, nie będę Was zachęcać do klikania w nie, bo tego mi nie wolno robić, ale...no wiecie xd
@awhniallable - mam 4 przedmioty zawodowe, jeden czysta teoria, drugi o biurze i relacjach z ludźmi trochę, trzeci to sama rachunkowość, a czwarty to funkcjonowanie przedsiębiorstw z dinozaurem, który uczył moją mamę...37/38 lat temu (y) Więc trochę tego jest ;p
Kto nie może się doczekać świąt tak bardzo jak ja? :D Co prawda u mnie święta to najbardziej sztuczna rzecz na świecie, a wręcz parodia, ale to czas kiedy moja rodzina chociaż udaje, że jest ok i można na chwilę zapomnieć o tym, że życie to chujnia ;> Mam nadzieje, że u Was to wygląda lepiej kochani <3
@awhniallable - mam 4 przedmioty zawodowe, jeden czysta teoria, drugi o biurze i relacjach z ludźmi trochę, trzeci to sama rachunkowość, a czwarty to funkcjonowanie przedsiębiorstw z dinozaurem, który uczył moją mamę...37/38 lat temu (y) Więc trochę tego jest ;p
Kto nie może się doczekać świąt tak bardzo jak ja? :D Co prawda u mnie święta to najbardziej sztuczna rzecz na świecie, a wręcz parodia, ale to czas kiedy moja rodzina chociaż udaje, że jest ok i można na chwilę zapomnieć o tym, że życie to chujnia ;> Mam nadzieje, że u Was to wygląda lepiej kochani <3
Świetny
OdpowiedzUsuńSuuper czekam na nexta :)
OdpowiedzUsuńRobi się coraz ciekawiej ;) B.
OdpowiedzUsuńCudo *_*
OdpowiedzUsuńAaaaaaa! Ty weź napisz książke, a nie w imaginy się bawisz! Xxxx
OdpowiedzUsuńNeeext please ! :D
OdpowiedzUsuńHej!
OdpowiedzUsuńBardzo Cię przepraszam, że nie skomentowałam ostatniego rozdziału i dzisiaj też tak szybko i krótko, ale ostatnio jestem trochę zabiegana :(
Rozdziały naprawdę mi się podobają i są świetne, w ogóle cała ta historia jest boska i z niecierpliwością czekam na jej rozwój ;)
Ja już czekam na te święta i nie mogę się doczekać, ale nie oszukujmy się, że bardziej chodzi tu o wolne w szkole ;) Chociaż u mnie nie jest źle, atmosfera jest taka fajna i rodzinna, ale pewnie zagonią mnie do kuchni, bo Wigilia wyjątkowo u mnie :/
Jeszcze raz przepraszam i obiecuję, że następnym razem postaram się, żeby mój komentarz pojawił się, że tak powiem w terminie, a przedewszystkim był bardziej sensowny ;)
Bardzo dziękuję za rozdział i życzę Ci dużo weny.
Buziaki i do następnego :*
Doma
Cudoo :*
OdpowiedzUsuńJezu cudny z niecierpliwoscia czekam na nn:)
OdpowiedzUsuńrytreydf, ostatnie zdania!
OdpowiedzUsuńto jest świetne, naprawdę!
ilipenka
Harry >>>>
OdpowiedzUsuńPrzepraszam że tak często nie pisze ale ostatnio nie mam czasu , ale jestem już ! haha Imagin Ś W I E T N Y , nie moge sie od niego oderwać ! A co do świąt to ciesze się że będzie wolne od szkoły haha , mam nadzieje że miło spędzisz te święta ! A. ;*
OdpowiedzUsuńAaa !! <3
OdpowiedzUsuń