Niech szlag to wszystko weźmie! Zazwyczaj byłam opanowana w
pracy, ale to co się tu dzisiaj działo przekraczało pojęcie ludzkie! Aż trzech
pracowników z mojego działu wzięło urlop zdrowotny w tym samym momencie,
kierownik od rana był na spotkaniu z zarządem i wyszło na to, że musiałam
pracować za kilku i jeszcze zająć się jakaś niezbyt inteligentną stażystką.
Myślałam, że zaraz zwariuje. Mój dział zajmował się księgowaniem wszystkich
rzeczy związanych z firmą, ilość akt, dokumentów i faktur, która się tu znajdowała
przekraczała ludzkie pojęcie. Musiałabym być nadczłowiekiem, żeby sobie z tym
wszystkim poradzić skoro nie było połowy załogi. Zwykle pracowało tu 9 osób a
zostało nas 5 łącznie ze stażystką. Więc właściwie 4.
- Cholera ile razy mam ci mówić, że dokumenty układasz w pierwszej kolejności według literki a dopiero potem numeru?! - Podniosłam głos kiedy ta nieszczęsna Kelly znowu coś pomieszała. Spojrzała na mnie z przerażeniem w oczach i zaraz spuściła wzrok na swoje spocone dłonie.
- Przepraszam ja...zapomniałam - wydukała.
- Masz ogromne szczęście mogąc tu pracować, takie doświadczenie w CV to skarb, więc nie zmarnuj tego proszę i weź się do roboty - powiedziałam już nieco łagodniej. Rozmasowałam sobie skronie. Wykończe się tutaj.
- Oczywiście przepraszam - bąknęła wracając do tego co wcześniej robiła, tym razem prawidłowo mam nadzieje.
Kolejny raz tego dnia zadzwonił telefon. Spojrzałam na wyświetlacz. Połączenie z firmy. Pewnie kierownik, żeby powiedzieć mi, że spotkanie się przedłuży. Byłam już na skraju wyczerpania i nie miałam siły myśleć.
- Księgowość, słucham - wymamrotałam.
- Dzień dobry (t.i.)
Podniosłam się tak gwałtownie, że wszyscy spojrzeli na mnie znad swoich papierów jakbym oszalała. Może tak było. Bardzo prawdopodobne. Dlaczego piekielnie bogaty właściciel Astona Martina, który wczoraj prawie doprowadził mnie do szewskiej pasji swoim opanowaniem i dociekliwymi pytaniami, miałby do mnie dzwonić ze służbowej linii? Może powinnam zrobić sobie przerwę, bo ten dzień wpływa juz na moją psychikę? Albo może tylko mi się wydawało, że to on, a tak naprawdę ktoś w firmie ma głos o identycznej barwie jak jego? To brzmiało nieprawdopodobnie nawet w mojej głowie.
- Czy mogę znać przyczynę tego telefonu? - spytałam trochę ciszej, żeby nikt nic nie zauważył. Szczególnie niezbyt zadowolonego wyrazu mojej twarzy.
- Dowiedziałem się dzisiaj czegoś bardzo ciekawego - powiedział spokojnym tonem.
- Tego że najwyraźniej pracujesz w tej samej firmie co ja? - mruknęłam, a w moim głosie nie było słychać grama entuzjazmu.
- Masz całkowitą racje. Spostrzegawcza jesteś. - A ty stracisz zęby jak cię znajde.
- Jest jakiś cel tej rozmowy czy mogę już wrócić do pracy? - warknęłam. Coś mi mówiło, że na jego beznamiętnej przez 24h na dobę twarzy pojawił się teraz głupi, złośliwy uśmieszek.
- Właściwie to tak. Szef chce cię widzieć.
Po tych słowach się rozłączył.
Poczułam autentyczne przerażenie. Szef. Miał na myśli dyrektora, właściciela i założyciela firmy w jednym? TEGO szefa? Tego którego rzadko ktoś widział, bo zaszywał się w swoim gabinecie zanim jeszcze ktokolwiek przychodził i wychodził długo po wszystkich? Jego gabinet mieścił się w zupełnie innym sektorze firmy, która miała osobną windę, więc nigdy go nawet nie widziałam, zatrudnił mnie bezpośrednio kierownik. Dlaczego ktoś tak ważny chciał mnie widzieć? Zastanawiał mnie też fakt, że ten sztywny drań tu pracował. Musiał być w dodatku kimś ważniejszym skoro stać go było na taki samochód. I garnitur, bo nie wątpiłam w to, że jego cena przekraczała wszelkie wyobrażenia i w dodatku był szyty na miarę. Wstałam i unikając pytających spojrzeń wyszłam z pomieszczenia, które zajmowaliśmy. Znalazłam się na korytarzu, 19 piętro sektor II. Nawet nie wiedziałam do końca gdzie znajdował się gabinet dyrektora. Byłam w sektorze I zaledwie kilka razy i nigdy nawet nie zbliżyłam się prawdopodobnie do tego miejsca. Zjechałam windą na sam dół i poszłam do recepcji gdzie pracowała najbardziej ogarnięta osoba jaka prawdopodobnie istnieje na tym świecie. Cindy wiedziała wszystko. Umiała też trzymać język za zębami, a to był w tym wypadku dodatkowy plus. Na mój widok jej brwi powędrowały do góry. Odprawiła jakiegoś ochroniarza z którym wcześniej rozmawiała i pochyliła się w moją stronę.
- Widzę twoja minę i już mnie dreszcze przechodzą, co jest?
Otworzyłam usta, marząc o tym, żeby móc powiedzieć coś zupełnie innego.
- Możesz mi powiedzieć gdzie dokładnie znajduje się gabinet szefa?
- Cholera ile razy mam ci mówić, że dokumenty układasz w pierwszej kolejności według literki a dopiero potem numeru?! - Podniosłam głos kiedy ta nieszczęsna Kelly znowu coś pomieszała. Spojrzała na mnie z przerażeniem w oczach i zaraz spuściła wzrok na swoje spocone dłonie.
- Przepraszam ja...zapomniałam - wydukała.
- Masz ogromne szczęście mogąc tu pracować, takie doświadczenie w CV to skarb, więc nie zmarnuj tego proszę i weź się do roboty - powiedziałam już nieco łagodniej. Rozmasowałam sobie skronie. Wykończe się tutaj.
- Oczywiście przepraszam - bąknęła wracając do tego co wcześniej robiła, tym razem prawidłowo mam nadzieje.
Kolejny raz tego dnia zadzwonił telefon. Spojrzałam na wyświetlacz. Połączenie z firmy. Pewnie kierownik, żeby powiedzieć mi, że spotkanie się przedłuży. Byłam już na skraju wyczerpania i nie miałam siły myśleć.
- Księgowość, słucham - wymamrotałam.
- Dzień dobry (t.i.)
Podniosłam się tak gwałtownie, że wszyscy spojrzeli na mnie znad swoich papierów jakbym oszalała. Może tak było. Bardzo prawdopodobne. Dlaczego piekielnie bogaty właściciel Astona Martina, który wczoraj prawie doprowadził mnie do szewskiej pasji swoim opanowaniem i dociekliwymi pytaniami, miałby do mnie dzwonić ze służbowej linii? Może powinnam zrobić sobie przerwę, bo ten dzień wpływa juz na moją psychikę? Albo może tylko mi się wydawało, że to on, a tak naprawdę ktoś w firmie ma głos o identycznej barwie jak jego? To brzmiało nieprawdopodobnie nawet w mojej głowie.
- Czy mogę znać przyczynę tego telefonu? - spytałam trochę ciszej, żeby nikt nic nie zauważył. Szczególnie niezbyt zadowolonego wyrazu mojej twarzy.
- Dowiedziałem się dzisiaj czegoś bardzo ciekawego - powiedział spokojnym tonem.
- Tego że najwyraźniej pracujesz w tej samej firmie co ja? - mruknęłam, a w moim głosie nie było słychać grama entuzjazmu.
- Masz całkowitą racje. Spostrzegawcza jesteś. - A ty stracisz zęby jak cię znajde.
- Jest jakiś cel tej rozmowy czy mogę już wrócić do pracy? - warknęłam. Coś mi mówiło, że na jego beznamiętnej przez 24h na dobę twarzy pojawił się teraz głupi, złośliwy uśmieszek.
- Właściwie to tak. Szef chce cię widzieć.
Po tych słowach się rozłączył.
Poczułam autentyczne przerażenie. Szef. Miał na myśli dyrektora, właściciela i założyciela firmy w jednym? TEGO szefa? Tego którego rzadko ktoś widział, bo zaszywał się w swoim gabinecie zanim jeszcze ktokolwiek przychodził i wychodził długo po wszystkich? Jego gabinet mieścił się w zupełnie innym sektorze firmy, która miała osobną windę, więc nigdy go nawet nie widziałam, zatrudnił mnie bezpośrednio kierownik. Dlaczego ktoś tak ważny chciał mnie widzieć? Zastanawiał mnie też fakt, że ten sztywny drań tu pracował. Musiał być w dodatku kimś ważniejszym skoro stać go było na taki samochód. I garnitur, bo nie wątpiłam w to, że jego cena przekraczała wszelkie wyobrażenia i w dodatku był szyty na miarę. Wstałam i unikając pytających spojrzeń wyszłam z pomieszczenia, które zajmowaliśmy. Znalazłam się na korytarzu, 19 piętro sektor II. Nawet nie wiedziałam do końca gdzie znajdował się gabinet dyrektora. Byłam w sektorze I zaledwie kilka razy i nigdy nawet nie zbliżyłam się prawdopodobnie do tego miejsca. Zjechałam windą na sam dół i poszłam do recepcji gdzie pracowała najbardziej ogarnięta osoba jaka prawdopodobnie istnieje na tym świecie. Cindy wiedziała wszystko. Umiała też trzymać język za zębami, a to był w tym wypadku dodatkowy plus. Na mój widok jej brwi powędrowały do góry. Odprawiła jakiegoś ochroniarza z którym wcześniej rozmawiała i pochyliła się w moją stronę.
- Widzę twoja minę i już mnie dreszcze przechodzą, co jest?
Otworzyłam usta, marząc o tym, żeby móc powiedzieć coś zupełnie innego.
- Możesz mi powiedzieć gdzie dokładnie znajduje się gabinet szefa?
***
Asystentka spojrzała na mnie zdziwiona kiedy tylko weszłam
do środka. Pewnie ze względu na mój strój. Nie byłam najlepiej ubrana, a ona
była od stóp do głów w kreacjach najlepszych projektantów i idealnie
wypieszczona jakby dopiero wyszła z salonu piękności. Dzięki za podbudowanie
mojej pewności siebie, prychnęłam w myślach.
- W czym mogę pomóc? - spytała patrząc na mnie tymi lodowatymi błękitnymi oczami.
- Szef chciał mnie widzieć.
Podałam jej nazwisko, a ona nie przestawała patrzeć na mnie podejrzliwie. Podniosła słuchawkę wybrałam kilka cyferek i upewniła się czy mówię prawdę. Wydawała się być naprawdę zaskoczona kiedy mężczyzna najwyraźniej potwierdził to co ona powiedziała z wahaniem w głosie. Spojrzałabym na nią z wyższością, gdyby nie to, że w gruncie rzeczy wolałabym gdyby się myliła i odprawiła mnie z wrednym uśmieszkiem.
- Może pani wejść - odparła wpatrując się we mnie podejrzliwie. - Nie trzeba pukać.
Otworzyłam drzwi bardzo powoli i weszłam do środka, zamykając je opierając się o nie plecami. Gabinet był tak elegancki, że przeszedł mnie dreszcz. Czasami zapominałam w jak prestiżowej i bogatej firmie pracowałam. Przyzwyczaiłam się już do wielkiego przeszklonego biurowca, który w całości zajmowała firma. Na końcu pokoju przy szklanej ścianie, która dawała idealny widok na miasto, stał wysoki mężczyzna w czarnym jak smoła garniturze odwrócony do mnie tyłem. Wiedziałam o nim tylko to co każdy pracownik w moim dziale; nazywał się Harry Styles miał ponad 30 lat i założył tą firmę od początku sam, zaczynając od czegoś skromnego pomnażając swój majątek poprzez ryzykowne decyzje, które odniosły przekraczający wszelkie oczekiwania sukces. Był 'bogiem' w swojej dziedzinie. I przerażał mnie za cholerę.
- Dzień dobry, nazywam się... - zaczęłam nieśmiało. Przerwał mi uniesieniem dłoni.
- Wiem jak się nazywasz.
- W czym mogę pomóc? - spytała patrząc na mnie tymi lodowatymi błękitnymi oczami.
- Szef chciał mnie widzieć.
Podałam jej nazwisko, a ona nie przestawała patrzeć na mnie podejrzliwie. Podniosła słuchawkę wybrałam kilka cyferek i upewniła się czy mówię prawdę. Wydawała się być naprawdę zaskoczona kiedy mężczyzna najwyraźniej potwierdził to co ona powiedziała z wahaniem w głosie. Spojrzałabym na nią z wyższością, gdyby nie to, że w gruncie rzeczy wolałabym gdyby się myliła i odprawiła mnie z wrednym uśmieszkiem.
- Może pani wejść - odparła wpatrując się we mnie podejrzliwie. - Nie trzeba pukać.
Otworzyłam drzwi bardzo powoli i weszłam do środka, zamykając je opierając się o nie plecami. Gabinet był tak elegancki, że przeszedł mnie dreszcz. Czasami zapominałam w jak prestiżowej i bogatej firmie pracowałam. Przyzwyczaiłam się już do wielkiego przeszklonego biurowca, który w całości zajmowała firma. Na końcu pokoju przy szklanej ścianie, która dawała idealny widok na miasto, stał wysoki mężczyzna w czarnym jak smoła garniturze odwrócony do mnie tyłem. Wiedziałam o nim tylko to co każdy pracownik w moim dziale; nazywał się Harry Styles miał ponad 30 lat i założył tą firmę od początku sam, zaczynając od czegoś skromnego pomnażając swój majątek poprzez ryzykowne decyzje, które odniosły przekraczający wszelkie oczekiwania sukces. Był 'bogiem' w swojej dziedzinie. I przerażał mnie za cholerę.
- Dzień dobry, nazywam się... - zaczęłam nieśmiało. Przerwał mi uniesieniem dłoni.
- Wiem jak się nazywasz.
Szczęka opadła mi do samej podłogi. Niemożliwe. Mężczyzna
obrócił się i cały mój szacunek do słynnego Harrego Stylesa uleciał w przeciągu
ułamka sekundy. Złośliwy uśmieszek na ustach irytującego właściciela Astona
Martina pogłębił się na widok mojej reakcji.
- Miło cię znowu widzieć. Czy to nie niesamowite, że okazuje się, że pracujesz w mojej firmie?
Jego uroda wydawała się być jeszcze bardziej zniewalająca kiedy znajdował się w swoim naturalnym środowisku. Ale dostałam już lekcje od życia. Mężczyźni tacy jak mój szef i On byli daleko spoza mojej ligi. Lepiej było na nich nawet nie patrzeć. Teraz było przynajmniej łatwo. Tommy ukrywał to jaką świnią w rzeczywistości był. Mężczyzna przede mną zdecydowanie nie bawił sie w takie rzeczy. Jasno dawał do zrozumienia jakim człowiekiem. Bezlitosnym i zdeterminowanym by osiągać swoje cele. Dlatego zbudował firmę z którą nie miała szans żadna inna.
- Skąd wiedziałeś? - spytałam tylko. Znowu byłam zirytowana, a mój stres całkowicie zniknął.
- Sprawdziłem cię dokładnie. Wiem o tobie wszystko - powiedział znów wkładając ręce do kieszeni jeszcze bardziej zaznaczając dystans miedzy nami. Przeszedł mnie nieprzyjemny dreszcz. Dlaczego ten mężczyzna tak bardzo się mną interesował? Nie byłam nikim specjalnym.
- Dlaczego? - Uśmiechnął się lekko, tym razem bez cienia złośliwości. Coś w moim ciele drgnęło gwałtownie. Jego twarz nabrała łagodności, której myślałam, że nie jest w stanie osiągnąć.
- Bo mogłem. Najwyraźniej jestem twoim szefem i zamierzam to wykorzystać. Idź po płaszcz, wychodzimy.
- Słucham?!
- Zabieram cię na lunch. I zanim spytasz, odpowiedź brzmi nie. Nie masz wyboru.
- Nigdzie nie idę - stwierdziłam stanowczo. Harry uśmiechnął się pobłażliwe po czym nieznośne wolno pokonał dzielącą na odległość, stając tuż przede mną. Był wyższy ode mnie prawie o głowę, a miałam na sobie obcasy. Uniosłam wysoko brodę, nie chcąc mu pokazać, że w gruncie rzeczy miał mnie w garści.
- Nie masz wyboru. - Uśmiechnął się znowu w ten oszałamiający sposób poprawiając guzik przy mankiecie czarnej koszuli. Nawet krawat miał czarny. I chyba w życiu nie widziałam mężczyzny, który wyglądałby lepiej w tym kolorze.
- Zgłoszę to - burknęłam. - To wbrew mojej woli, zmuszasz mnie. - Nie obchodziło mnie nawet to, że mówię do swojego szefa na ty. Harry zaśmiał się wesoło, a ten dźwięk przeniknął do mojego ciała robiąc z nim dziwne rzeczy. Nie odczuwałam tych emocji od długich tygodni. A teraz wystarczył sam śmiech tego drania, a ja całkowicie wymiękałam. Robiłam wszystko, żeby tego nie zauważył.
- Kochanie, ta firma to ja. Nikt ci nie uwierzy, a ja zawsze mogę wybronić się tym, że to polecenie jak każde inne. Mogę powiedzieć, że to w celu omówienia sposobu w jaki wykonujesz swoją pracę. Chociaż z tego co słyszałem wykonujesz ją doskonale. - Pochwała w jego głosie mi nie odpowiadała. Wolałam kiedy był bezczelny. Wtedy mogłam go przynajmniej z czystym sercem nienawidzić. Nie wiem skąd to się wzięło, zwykle nie pałałam takimi uczuciami do ludzi, a już na pewno nie po tak krótkim czasie, ale on wyzwalał we mnie to co najgorsze.
- To jest szantaż - zaprotestowałam. - Nie możesz mi tak po prostu mówić co mam robić! -Mężczyzna zachichotał.
- Mogę. To jest właśnie najlepsze kochanie. Jestem twoim szefem. Mogę kazać ci zrobić cokolwiek zechcę. - W jego głosie zabrzmiała niebezpieczna nuta. Przełknęłam ślinę. On nie żartował. Nie miałam wyboru. Dostrzegł to w moich oczach, bo uśmiechnął się triumfalnie.
- Dlaczego ja? - spytałam bardziej siebie niż jego, ale i tak odpowiedział. Dotknął mojego policzka, sprawiając, że moje serce zatrzymało się na chwilę. Szybko włożył dłoń z powrotem do kieszeni. Ale uczucie jego dotyku nie minęło. Moja skóra mrowiła, a do twarzy w bardzo szybkim tempie napływała krew.
- Bo kiedy coś sobie postanowię kochanie, to prędzej czy później osiągam swój cel.
- A co chcesz osiągnąć? - zapytałam powstrzymując drżenie głosu. Poczułam się w jednej chwili jeszcze bardziej osaczona kiedy w jego oczach coś błysnęło.
- Coś o co będę musiał się bardzo mocno postarać. Ale dostanę to. Zawsze dostaje.
- Miło cię znowu widzieć. Czy to nie niesamowite, że okazuje się, że pracujesz w mojej firmie?
Jego uroda wydawała się być jeszcze bardziej zniewalająca kiedy znajdował się w swoim naturalnym środowisku. Ale dostałam już lekcje od życia. Mężczyźni tacy jak mój szef i On byli daleko spoza mojej ligi. Lepiej było na nich nawet nie patrzeć. Teraz było przynajmniej łatwo. Tommy ukrywał to jaką świnią w rzeczywistości był. Mężczyzna przede mną zdecydowanie nie bawił sie w takie rzeczy. Jasno dawał do zrozumienia jakim człowiekiem. Bezlitosnym i zdeterminowanym by osiągać swoje cele. Dlatego zbudował firmę z którą nie miała szans żadna inna.
- Skąd wiedziałeś? - spytałam tylko. Znowu byłam zirytowana, a mój stres całkowicie zniknął.
- Sprawdziłem cię dokładnie. Wiem o tobie wszystko - powiedział znów wkładając ręce do kieszeni jeszcze bardziej zaznaczając dystans miedzy nami. Przeszedł mnie nieprzyjemny dreszcz. Dlaczego ten mężczyzna tak bardzo się mną interesował? Nie byłam nikim specjalnym.
- Dlaczego? - Uśmiechnął się lekko, tym razem bez cienia złośliwości. Coś w moim ciele drgnęło gwałtownie. Jego twarz nabrała łagodności, której myślałam, że nie jest w stanie osiągnąć.
- Bo mogłem. Najwyraźniej jestem twoim szefem i zamierzam to wykorzystać. Idź po płaszcz, wychodzimy.
- Słucham?!
- Zabieram cię na lunch. I zanim spytasz, odpowiedź brzmi nie. Nie masz wyboru.
- Nigdzie nie idę - stwierdziłam stanowczo. Harry uśmiechnął się pobłażliwe po czym nieznośne wolno pokonał dzielącą na odległość, stając tuż przede mną. Był wyższy ode mnie prawie o głowę, a miałam na sobie obcasy. Uniosłam wysoko brodę, nie chcąc mu pokazać, że w gruncie rzeczy miał mnie w garści.
- Nie masz wyboru. - Uśmiechnął się znowu w ten oszałamiający sposób poprawiając guzik przy mankiecie czarnej koszuli. Nawet krawat miał czarny. I chyba w życiu nie widziałam mężczyzny, który wyglądałby lepiej w tym kolorze.
- Zgłoszę to - burknęłam. - To wbrew mojej woli, zmuszasz mnie. - Nie obchodziło mnie nawet to, że mówię do swojego szefa na ty. Harry zaśmiał się wesoło, a ten dźwięk przeniknął do mojego ciała robiąc z nim dziwne rzeczy. Nie odczuwałam tych emocji od długich tygodni. A teraz wystarczył sam śmiech tego drania, a ja całkowicie wymiękałam. Robiłam wszystko, żeby tego nie zauważył.
- Kochanie, ta firma to ja. Nikt ci nie uwierzy, a ja zawsze mogę wybronić się tym, że to polecenie jak każde inne. Mogę powiedzieć, że to w celu omówienia sposobu w jaki wykonujesz swoją pracę. Chociaż z tego co słyszałem wykonujesz ją doskonale. - Pochwała w jego głosie mi nie odpowiadała. Wolałam kiedy był bezczelny. Wtedy mogłam go przynajmniej z czystym sercem nienawidzić. Nie wiem skąd to się wzięło, zwykle nie pałałam takimi uczuciami do ludzi, a już na pewno nie po tak krótkim czasie, ale on wyzwalał we mnie to co najgorsze.
- To jest szantaż - zaprotestowałam. - Nie możesz mi tak po prostu mówić co mam robić! -Mężczyzna zachichotał.
- Mogę. To jest właśnie najlepsze kochanie. Jestem twoim szefem. Mogę kazać ci zrobić cokolwiek zechcę. - W jego głosie zabrzmiała niebezpieczna nuta. Przełknęłam ślinę. On nie żartował. Nie miałam wyboru. Dostrzegł to w moich oczach, bo uśmiechnął się triumfalnie.
- Dlaczego ja? - spytałam bardziej siebie niż jego, ale i tak odpowiedział. Dotknął mojego policzka, sprawiając, że moje serce zatrzymało się na chwilę. Szybko włożył dłoń z powrotem do kieszeni. Ale uczucie jego dotyku nie minęło. Moja skóra mrowiła, a do twarzy w bardzo szybkim tempie napływała krew.
- Bo kiedy coś sobie postanowię kochanie, to prędzej czy później osiągam swój cel.
- A co chcesz osiągnąć? - zapytałam powstrzymując drżenie głosu. Poczułam się w jednej chwili jeszcze bardziej osaczona kiedy w jego oczach coś błysnęło.
- Coś o co będę musiał się bardzo mocno postarać. Ale dostanę to. Zawsze dostaje.
_______________________________________________________________
Tak, tak inspirowałam się 50 twarzami Greya zgadliście xd Ale nie chodzi tu o jakieś bicze, kuleczki Gejszy czy coś (wut wcale nie czytałam Greya nwm o czym mówicie...hyhy) tylko o ten klimat, który najwyraźniej udało mi się stworzyć skoro tak łatwo skojarzyliście ;) Mam nadzieje, że imaginek poprawi trochę Wam humor zważywszy na to, że jutro szkoła ;p Ja mam jutro sprawdzian z historii i nic nie umiem a moje oceny to 1 poprawione na 3, więc... Wisi nade mną groźba 2 na semestr (y) bd kuć całą noc! hahahahahha nie. yolo. Wczoraj jakimś cudem było ponad 1000 wyświetleń, wow! Jakim cudem?! Ostatnimi czasy było to około 300-400 a odkąd odwiesiłam bloga 600 więc wooooow 1000 jezu dziękuje kochani! A teraz kończę słodzić. Muszę Wam coś powiedzieć. Przeżyłam swój pierwszy raz. Ja... Po raz pierwszy piłam Bubble Tea! hehehehehe jestem zuaaaa.
Tak, tak inspirowałam się 50 twarzami Greya zgadliście xd Ale nie chodzi tu o jakieś bicze, kuleczki Gejszy czy coś (wut wcale nie czytałam Greya nwm o czym mówicie...hyhy) tylko o ten klimat, który najwyraźniej udało mi się stworzyć skoro tak łatwo skojarzyliście ;) Mam nadzieje, że imaginek poprawi trochę Wam humor zważywszy na to, że jutro szkoła ;p Ja mam jutro sprawdzian z historii i nic nie umiem a moje oceny to 1 poprawione na 3, więc... Wisi nade mną groźba 2 na semestr (y) bd kuć całą noc! hahahahahha nie. yolo. Wczoraj jakimś cudem było ponad 1000 wyświetleń, wow! Jakim cudem?! Ostatnimi czasy było to około 300-400 a odkąd odwiesiłam bloga 600 więc wooooow 1000 jezu dziękuje kochani! A teraz kończę słodzić. Muszę Wam coś powiedzieć. Przeżyłam swój pierwszy raz. Ja... Po raz pierwszy piłam Bubble Tea! hehehehehe jestem zuaaaa.
WooooooW ! To jest świetne ! Czekam na następną część <333
OdpowiedzUsuńHa! Wiedziałam, że coś mi to przypomina! (oczywiście również tego nie czytałam, to by było bardzo niegrzeczne z mojej strony hehehe...ekhem). Czy mówiłam Ci już, że bardzo Cię uwielbiam i twoje imaginy również? Sposób w jaki piszesz sprawia, że po jednej części mimo wszystko pragniesz czytać więcej i więcej. To trochę jak uzależnienie, ale cóż...tak samo jest z książkami, więc to chyba nie groźne, prawda? Mam nadzieję, że nie będziesz nas długo katować i kolejną część dodasz w miarę szybko (tak, wiem, jestem niecierpliwa ^^). Poprawiłaś mi humor przed rozpoczęciem kolejnego, cudownego (sarkazm) tygodnia. Wielkie dzięki! Enjoy i do następnego! ;) xx
OdpowiedzUsuńCudowne :)
OdpowiedzUsuńTaki Harry to najlepszy Harry ok :3
OdpowiedzUsuńWybacz ze nie odezwałam się wcześniej ale cóż, ekonomia pochłania :D
Co do pytania: jestem z łódzkiego.
Co do mojej szkoły, mamy 2 przedmioty zawodowe, jeden czysto teoretyczny, wykresy, prawa popytu, podazy bla blablablanudablabla
A na drugim praca na komputerach, pisma, faktury, dokumentacje itd
A jak jest u Ciebie z przedmiotami?
Pozdrawiam
*Horan hugs * ❤
@awhniallable
Tak czułam że to Grey :P ... Świetna część, czekam z niecierpliwością na kolejną :) B.
OdpowiedzUsuńZ rozdziału na rozdział bardziej się wkrecam i jestem strasznie ciekawa dalszej części ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i powodzenia w szkole ;)
No wiesz.... Imagin zarabisty czekam na nastena czesc :D nie mg sie doczekac :D szybciutko dodaj :D
OdpowiedzUsuńJaki boski <3 Bardzo fajnie piszesz, czytam to z wielką ciekawością :D Masz talent. Nie mogę się doczekać następnej części :*
OdpowiedzUsuńBoski ze tak powiem :)
OdpowiedzUsuń