piątek, 27 września 2013

Imagine 20 Louis *

Jej! Wreszcie udało mi się skończyć -,- Ale mam tempo. Jak ślimak na kołowrotku. Za to wyszło długie jak cholera. Jeśli ktoś dobrnie do końca - szacun!


            - Przepraszam. Po prostu Cie już nie kocham.
            Twoje serce rozpadało się na miliony małych kawałeczków z każdym kolejnym słowem wychodzącym z ust Dereka. Nie byłaś w stanie się poruszyć. Czas zatrzymał się, a gdy chłopak odwrócił się tyłem i wolnym krokiem zaczął się oddalać poczułaś jakby ktoś przekręcił sztylet w Twojej piersi. Położyłaś dłoń w tym miejscu jakbyś oczekiwała, że na Twojej ręce pojawi się krew. Ludzie na korytarzu mijali Cie nie rzucając nawet jednego spojrzenia. Zadzwonił dzwonek. Gdy wokół Ciebie nie było już nikogo ukryłaś twarz w dłoniach i się rozpłakałaś Derek był całym Twoim życiem. A teraz... Czułaś jakby ktoś Ci te życie odebrał. Została po Tobie jedynie skorupa. Wycierając łzy w rękaw i wyciszając swoje emocje na tyle ile byłaś w stanie poszłaś w kierunku pracowni biologicznej. Twój wzrok był pusty kiedy wchodziłaś do klasy. Usiadłaś bez słowa wyjaśnienia na swoim starym miejscu w przedostatniej ławce obok jakiegoś kujona, którego imienia nawet nie pamiętałaś. Przez całą lekcją gapiłaś się tępo przed siebie. Nie wiedziałaś ile czasu tak przesiedziałaś kiedy poczułaś czyjś dotyk na ramieniu. Spojrzałaś w górę i zobaczyłaś pochylonego nad sobą chłopaka z którym siedziałaś w ławce. Miał wielkie okulary, pedantycznie ułożone włosy i był ubrany jak snob.
            - Lekcja się skończyła, mamy wyjść z klasy - powiedział przemądrzałym tonem.
            Wstałaś z krzesła tak gwałtownie, że chłopak aż się zachwiał. Spojrzał na Ciebie wyniośle, ale zignorowałaś to i wyszłaś z klasy. Wszystko o czym potrafiłaś myśleć to to jak miło było by ze sobą skończyć. Wszystko straciło dla Ciebie sens. Powłóczając nogami dotarłaś do następnej klasy tuż przed dzwonkiem. Poczułaś lekkie zirytowanie, gdy zdałaś sobie sprawę z tego, że na tej lekcji również siedzisz z tym głupim kujonem. Usiadłaś na swoim miejscu nie obrzucając go nawet jednym spojrzeniem. Historia trwała, a Ty nie zwracałaś kompletnie na nic uwagi do momentu, gdy do Twojej świadomości przebił się wyraz 'projekt'.
            - A więc projekt będzie dotyczył dowolnego tematu, który mieści się w przedziale XIX wieku. Możecie napisać o wojnie czy życiu ludzi w tamtych czasach, macie szeroki wybór możliwości. Pracować będziecie w dwuosobowych grupach, tak jak siedzicie w ławkach - powiedział nauczyciel, a Ty zacisnęłaś zęby. Nie miałaś ochoty na jakikolwiek rodzaj współpracy z tym wyniosłym dupkiem. - Macie na to tydzień.
Po skończonych zajęciach wyszłaś z klasy kiedy poczułaś, że ktoś chwyta Cie za ramię. Obróciłaś się i zobaczyłaś przed sobą tego głupiego kujona.
            - Czego chcesz? - warknęłaś.
            - Słuchaj, podoba Ci się to czy nie jesteśmy razem w grupie projektowej, a ja nie zamierzam odwalić za Ciebie całej roboty. Więc albo robimy ten projekt razem albo...
            - Albo co? - rzuciłaś zaczepnie. Jak dla Ciebie wszystko straciło wartość. Czym jest jakiś głupi przedmiot szkolny w porównaniu z Twoim złamanym sercem?
            - Spotykamy się dzisiaj u mnie po szkole - odparł i podał Ci adres.
            Naiwniak. I tak nie przyjdziesz.

***

            - Kochanie? Gdzie Derek? Mówiłaś, że przyjdziecie dzisiaj razem na obiad - powiedziała Twoja mama wchodząc do pokoju.
            - Derek i ja nie jesteśmy już razem - odparłaś bez emocji.
            - Jak to? Ale co się stało? - zapytała zdezorientowana.
            - To co powiedziałam.
            Twoja rodzicielka umilkła i zostawiła Cie samą jakby wyczuła, że i tak nic nie powiesz. Gdy tylko drzwi się zamknęły weszłaś do swojej łazienki i przekręciłaś klucz, żeby nikt nie wszedł do środka. Długo szukałaś po szafkach aż w końcu znalazłaś mały prostokątny przedmiot. Usiadłaś na krawędzi wanny i spojrzałaś na błyszczącą w świetle lampy żyletkę. Przyłożyłaś ją z wahaniem do lewego nadgarstka. Już nie będzie odwrotu. Żyletka zagłębiła się w ciele, a krew natychmiast zaczęła cieknąć po Twojej ręce. Ból rozchodził się falami ze zranionego miejsca. Było w tym jednak coś uspokajającego. Jakby ból fizyczny zabierał odrobinę tego w Twojej psychice. Po kilku sekundach nacięłaś drugie miejsce tym razem jeszcze głębiej. Zacisnęłaś zęby i z determinacją powstrzymywałaś łzy napływające Ci do oczu. Odrzuciłaś żyletkę i przycisnęłaś do ciała biały ręcznik chcąc zatamować cieknącą wprost do umywalki krew. Spojrzałaś w lustro. Twoja twarz była niezdrowo blada, a usta wygięły się w karykaturze uśmiechu. Gdy krew przestała wreszcie sączyć się z ran obwiązałaś nadgarstek bandażem znalezionym w małej apteczce i naciągnęłaś na niego rękaw bluzki. Ręcznik wrzuciłaś kosza i wyszłaś z pokoju. Czułaś się znacznie lepiej. W przypływie ironicznego humoru postanowiłaś jednak pójść do tej mądrali. Okazało się, że chłopak mieszka w bogatej dzielnicy czego można się było po nim spodziewać. Zapukałaś do drzwi. Otworzyła Ci starsza kobieta uśmiechająca się uprzejmie.
            - Dzień dobry, Ty do Louisa? - zapytała miłym głosem.
            - Tak - odpowiedziałaś unosząc niemal niezauważalnie kąciki ust do góry. Oby ten kujon nie miał brata, bo gdy okaże się, że jednak nie nazywa się Louis...
            - Proszę wejdź, Louis jest na tarasie, zaraz Cie tam zaprowadzę.
            W środku dom prezentował się naprawdę imponująco. Może byś go nawet skomplementowała, gdyby nie włączył Ci się tryb zimnej suki. Mówiąc delikatnie. Chłopak siedział tyłem do Ciebie przy ławie i robi coś na laptopie. Podeszłaś bezgłośnie i zdjęłaś mu okulary. Spojrzał na Ciebie zaskoczony mrużąc oczy.
            - Oddaj mi je.
            - Nie - odparłaś spokojnie i usiadłaś na przeciwko niego. Chłopak zacisnął dłoń w pięść.
            - Oddaj mi te głupie okulary! - zażądał.
            Spojrzałaś mu wyzywająco w oczy zauważając przy okazji, że wbrew temu co myślałaś nie są nudne i nijakie tylko w pięknym szaro-błękitnym odcieniu. W sumie bez nich nie wyglądał aż tak źle.
            - Dobra. Zostaw je sobie tylko nie połam mi ich - burknął zirytowany. - A więc przyszłaś. Nie spodziewałem się tego po Tobie.
            - Ja też.
            - Cóż...  - Oblizał wargi intensywnie się nad czymś zastanawiając. - Myślałaś o temacie projektu?
            - Nie - powiedziałaś wkładając jego okulary. Wszystko zrobiło się nagle strasznie rozmazane, więc zdjęłaś się szybko.
            - Ta, to by było za dużo dla naszej księżniczki - prychnął. Wzruszyłaś ramionami nie chcąc się z nim kłócić. - Ja myślałem nad tym, żeby nasz projekt był o Napoleonie. Co Ty na to?
            - Obojętne mi to.
            - Okej, czyli Napoleon. Teraz ustalmy czy robimy prezentację i plakat czy prezentację i jakąś pracę pisemną.
            - Obojętne mi to.
            Chłopak zacisnął zęby, ale nic nie powiedział tylko zapisał coś na kartce.
            - Więc pracę pisemną, będzie wyższa ocena - mruknął kreśląc eleganckim pismem litery na papierze.
            - Skoro tak sądzisz - odparłaś rozglądając się wokół. Ładnie tu miał. Nie żebyś zamierzała mu to przyznać.
            - Dobra, ty zajmiesz się życiem osobistym, a ja dokonaniami i potem sklecimy to w całość. Nie wiem jeszcze co z prezentacją - zawiesił się z zamyśloną miną.
            - Mi to obojętne.
            Drgnęłaś zaskoczona, gdy chłopak uderzył pięścią w stół. Przedmioty na nim położone podskoczyły, a długopis spadł i potoczył się gdzieś z brzękiem.
            - Możesz przestać to mówić?! - warknął.
            - Ale co? - zapytałaś zdezorientowana.
            - Że Ci to obojętne!
            - Ale to jest mi...
            - To niech lepiej przestanie - burknął wyrywając Ci z ręki okulary i zakładając je z wkurzoną miną.
            - Nie wiem o co Ci chodzi - mruknęłaś.
            - Sprawiasz wrażenie jakby na niczym Ci nie zależało, o to mi chodzi.
            - Bo tak jest.
            Spojrzał na Ciebie zaskoczony jakby nie spodziewał się, że trafił w sedno sprawy. Ale taka była prawda. Derek wyrwał Ci serce z piersi i pozbawił sensu życia. Nadgarstek Cie zapiekł jakby przypominając o rozwiązaniu wszystkich Twoich problemów.
            - Nie wierzę, że na niczym Ci nie zależy. Przecież... Czy to jest krew? - zapytał nagle chwytając Cie za rękę.
            - Nie!
            Było już jednak za późno. Chłopak dźwignął rękaw i spojrzał na zakrwawiony bandaż.
            - Zostaw! - warknęłaś.
            - Co Ci się stało? - zapytał.
            - Nieważne.
            - Obojętnie od razu - prychnął. - Chodź, trzeba to porządnie odkazić i opatrzyć.
            - Nie!
            - Nie pytałem Cie o zdanie.
            Wstał i z siłą o jaką byś go nie podejrzewała pociągnął Cie do góry za zdrową rękę tak szybko, że zderzyłaś się z jego klatką piersiową.
            - Zostaw mnie.
            Ten nic sobie z tego nie robił i pociągnął Cie przez pół domu aż do łazienki. Posadził Cie na pufie i zaczął szperać w szafkach. Zacisnęłaś zęby. Po chwili klęknął przed Tobą z apteczką w dłoni.
            - Podaj mi rękę - powiedział. Zrobiłaś co kazał. - Miałem na myśli tą krwawiącą.
            - Och, a myślałam, że to obojętne którą - odparłaś słodko z zadowoleniem obserwując jak jego szczęka się zaciska.
            - Zamknij się.
            - Dżentelmen z Ciebie - prychnęłaś.
            - Nawet sobie nie wyobrażasz - mruknął pod nosem.
            Ostrożnie podwinął Ci rękaw do góry. Powoli odwinął bandaż. Jego oczy lekko rozszerzyły się na widok ran. Zdziwiłaś się, że nic nie powiedział. Myślałaś, że zrobi Ci wykład o tym, że życie jest piękne i podobnych kłamstwach. On jednak ze skupieniem zaczął obmywać rany, potem je odkażać, a na koniec owinął Twój nadgarstek bandażem tak profesjonalnie jakby to zrobił lekarz. Nawet gdy skończył i wstał nie powiedział ani słowa. Zamiast tego podszedł do umywalki i umył ręce przyglądałaś się mu nieco zdziwiona. To było dziwne. Gdybyś Ty zobaczyła u kogoś nadgarstek pocięty żyletką powiedziałabyś cokolwiek. A on milczał. Wyszłaś z łazienki i wróciłaś na taras prawie ulegając impulsowi, który kazał Ci wiać do domu. Usiadłaś na poprzednim miejscu i czekałaś na chłopaka. Ten przyszedł kilka sekund po Tobie. Bez słowa wróciliście do omawiania projektu i zarysu prezentacji. Po wszystkim chłopak odwiózł Cie do domu, bo zrobił się już ciemno. Gdy kilka godzin później leżałaś w łóżku, wciąż myślałaś o tym jak się zachował. Dlaczego nic nie powiedział? Nie chciał się wtrącać w Twoje życie czy go to po prostu nie obchodziło? Ale nawet jeśli tak było to...przecież mógł powiedzieć coś, cokolwiek. A właściwie dlaczego Cie to tak ręczy? Z irytacją przymknęłaś powieki licząc na sen, który przyszedł dopiero po północy.

***

            Weszłaś do szkoły omijając Dereka stojącego przy drzwiach. Wyglądał jakby chciał Ci coś powiedzieć, ale nie miałaś siły z nim rozmawiać. Przecież powiedział Ci już to co najważniejsze prawda? Nie kocha Cie już. Ruszyłaś do klasy ignorując wszystkich i wszystko wokół siebie. Dwie pierwsze lekcje minęły Ci bardzo szybko. Trzecia była historia co oznaczało, że będziesz musiała siedzieć z Louisem. Zdziwiłaś się nieco na jego widok bo zamiast jak zwykle koszulki i marynarki miał na sobie zwykłą czarną koszulkę z długimi rękawami i dżinsy. Gdyby tylko nie te ulizane włosy i okulary wielkości gogli narciarskich... Usiadłaś bez słowa obok niego i położyłaś głowę na ławce korzystając z tego, że nauczyciel był zajęty sprawdzaniem kartkówek. Nagle coś Cie zastanowiło.
            - Ty w ogóle wiesz jak ja się nazywam? - zapytałaś uważnie wpatrując się w chłopaka obok. Uniósł brew.
            - Wyobraź sobie, że wiem. Co Ci skłoniło do takich przemyśleń? - zapytał przygryzając długopis.
            - Nie wiem - mruknęłaś.
            Rzucił Ci zirytowane spojrzenie. Odczuwałaś chorą przyjemność z tego, że odpowiedzi tego typu tak bardzo go denerwowały. Nauczyciel przez całą lekcję nawijał o projekcie. Ty bawiłaś się za to rąbkiem bandaża na nadgarstku kompletnie go ignorując. Po zerwaniu z Derekiem szybko przestawiłaś się na tryb 'nic nie ma dla mnie znaczenia'. Jedyne co by Cie teraz ruszyło to widok jego z inną dziewczyną. Zacisnęłaś dłoń pod stołem na tą myśl.
            - Zmieniłaś bandaż? - usłyszałaś szept Louisa.
            - A co?
            - Bandaż przy takiej ranie powinno się zmieniać raz dziennie dopóki jest w takim stanie - szepnął.
            - A co Cie to obchodzi? - burknęłaś zdając sobie sprawę z tego, że tego nie zrobiłaś.
            - Wcale mnie to nie obchodzi - prychnął poprawiając okulary.
            - To po co się pytasz?
            - Chciałem być miły.
            - Niepotrzebnie. Ja nie jestem.
            - Zauważyłem - odparł zgryźliwie.
            Do końca lekcji nie zamieniliście już słowa. Gdy zajęcia się skończyły poszłaś do swojej szafki. Po otworzeniu jej ze środka wyleciała pogięta kartka. Podniosłaś ją i rozwinęłaś. 'Możemy pogadać? Głupio czuje się po tym wszystkim... - D.'. Głupio? On się czuję głupio? Starłaś pojedynczą łzę z policzka i wyrzuciłaś karteczkę do małego śmietnika w swojej szafce. To Ty w środku krzyczałaś z bólu, a on czuł się 'głupio'? Zamknęłaś z trzaskiem drzwiczki i aż podskoczyłaś na widok Louisa, który stał obok oparty o sąsiednią szafkę. Miał na sobie sportowy strój i nie nosił okularów. Jego włosy były całe rozczochrane. Niechętnie przyznałaś, że w takiej wersji wyglądał całkiem dobrze.
            - Chcesz mnie zabić?! - warknęłaś. - Zawału przez Ciebie dostanę!
            - O matko, to Ty potrafisz wyrażać emocje? - Ułożył usta w literę 'o'. - Już myślałem, że tego nie potrafisz.
            - Zamknij się. Czego chcesz? - prychnęłaś patrząc na niego z irytacją.
            - Miałem teraz wf i...
            - Nie da się nie zauważyć - burknęłaś. - Masz nieogarnięte i spocone włosy.
            - Możemy porzucić temat moich koszmarnych aktualnie włosów? - westchnął.
            - Wcześniej były koszmarne, teraz wyglądają lepiej - mruknęłaś. Spojrzał na Ciebie lekko zdziwiony. Szybko się otrząsnął i wrócił do swojej nudnej paplaniny.
            - A więc miałem wf i przypomniałem sobie, że nie umówiliśmy się na dzisiaj z projektem - powiedział. - Zbierzemy dzisiaj materiały okej? To przyjdź o 17.
            - Nie moge się doczekać - odparłaś znudzonym głosem.
            - Ja też - mruknął z podobnym entuzjazmem.

***

            W drodze do Louisa znowu myślałaś o tym, że ten nic nie powiedział na widok nacięć na Twoim nadgarstku. Zaczynało Cie to wręcz denerwować. Tak trudno powiedzieć 'dlaczego to zrobiłaś'? Kopnęłaś kamień leżący na chodniku. Dotarłaś w końcu do domu chłopaka. Tym razem otworzył Ci nie kto inny jak Louis. Powróciły wielkie okulary, ale włosy zostały rozczochrane. Naprawdę uważałaś, że tak mu lepiej. Wpuścił Cie bez słowa do środka. Poszliście dla odmiany do jego pokoju. W środku miał o dziwo lekki bałagan co Cie zdziwiło, bo myślałaś, że taki snob jak on będzie miał u siebie wręcz sterylnie czysto. Usiedliście na kanapie i zajęliście się projektem. Przez dwa kolejne dni było to samo. Szkoła, praca nad projektem, dom. Niezbyt bogate życie towarzyskie. Zdałaś sobie sprawę z tego, że kiedy byłaś z Derekiem odsunęłaś od siebie wszystkie swoje przyjaciółki. Teraz jedynym Twoim towarzystwem był Louis, chłopak który w dodatku Cie nie lubił. Wyborny towarzysz niedoli, doprawdy.
            W piątek nie poszłaś do szkoły. Naprawdę nie miałaś ochoty dzisiaj oglądać Dereka. Od czasu nieszczęsnej karteczki nie próbował się już z Tobą skontaktować. Wyglądał za to na cholernie szczęśliwego. Każdy kolejny dzień był coraz gorszy. Wstałaś z łóżka i poszłaś do łazienki. Zdjęłaś bandaż, który założyłaś wczoraj i stwierdziłaś, że już go nie potrzebujesz. Skrzywiłaś się na myśl o tym jakie zostaną Ci blizny. Głupota boli jak to mówią. Po dnie Twojego umysłu krążyła myśl, że to nie był ostatni raz. Ubrałaś się, uczesałaś i zrobiłaś lekki makijaż. Łapałaś się co chwilę na tym, że spoglądasz na zegarek chcąc by była już 18. Wtedy miałaś spotkać się z Louisem. Projekt był już prawie skończony, ale trzeba było go jeszcze dopracować. Relacje między wami uległy delikatnej zmianie. Przestaliście krzywo na siebie patrzeć i kłócić się o byle głupotę. Nie żebyś zaczynała go lubić. W końcu nadeszła odpowiednia godzina i wyszłaś z domu. Dotarłaś do domu Louisa w 20 minut. Zapukałaś do drzwi. Otworzył Ci Louis. Otworzyłaś szeroko oczy na jego widok. Jego warga była rozcięta, a oko wyglądało na podbite.
            - Co Ci się stało?! - zapytałaś. Chłopak skrzywił się lekko.
            - Nic mi się nie stało - burknął wpuszczając Cie do środka.
            - Właśnie widzę. Biłeś się z kimś?
            - To naprawdę nieważne. Zabierzmy się lepiej za...
            - Chyba sobie żartujesz. Jesteś cały we krwi. Jesteś sam w domu?
            - Tak, ale co to ma do...
            - Więc chodź.
            Bez słowa pociągnęłaś go do łazienki tak jak on Ciebie kilka dni temu. Kazałaś mu usiąść na pufie jak kiedyś on Tobie. Znalazłaś apteczkę i wyciągnęłaś z niej wszystko co było Ci potrzebne.
            - Nie musisz się fatygować... - mruknął. Uniosłaś brew.
            - Ktoś musi skoro Ciebie nie obchodzi, że wyglądasz jak chodzące nieszczęście.
            Skierowałaś jego brodę do góry dotykając ostrożnie jego szczęki. Zaczęłaś przemywać jego rany. Krzywił się co jakiś czas, ale nawet nie pisnął.
            - Powiesz mi co się stało? - spytałaś przykładając wacik do jego rozciętej brwi.
            - To chyba oczywiste - prychnął. - Biłem się.
            - Dlaczego?
            - Bo ten gnojek na to zasłużył - warknął.
            - A co zrobił?
            - Skrzywdził dziewczynę, którą znam.
            - To Twoja przyjaciółka?
            - Raczej nie. Ale nikt nie zasługuję na to, żeby być potraktowanym tak jak on to zrobił.
            - A co jej zrobił? Przepraszam jeśli uznasz, że nie powinnam się wtrącać - mruknęłaś wyrzucając zużyte materiały. Gdy się odwróciłaś chłopak stał tuż za Tobą.
            - Zerwał z nią bez grama wyjaśnień. A to prawie ją zabiło - powiedział patrząc intensywnie w Twoje oczy. Przełknęłaś nerwowo ślinę.
            - Lou... Z kim Ty się biłeś? - wychrypiałaś.
            - Z Derekiem.
            Twoje serce zabiło szybciej. Co? Dlaczego? Dlaczego się z nim bił?
            - Żaden prawdziwy mężczyzna nie potraktowałby tak kobiety - odparł poważnie. Poczułaś dziwne ciepło w sercu.
            - Ale dlaczego się z nim biłeś? Przecież my się prawie nie znamy, a... - urwałaś nie wiedząc co jeszcze mogłabyś powiedzieć.
            - To nie ma znaczenia nie rozumiesz?! Wiesz jak się zachowujesz?! Jak wrak człowieka! Zdajesz sobie sprawę z tego co czułem jak zobaczyłem Twój nadgarstek? Ten skurwysyn Ci to zrobił! To przez niego w ogóle się nie uśmiechasz i sprawiasz wrażenie jakbyś miała zaraz się rozpaść!
            W Twoich oczach pojawiły się łzy. Łzy rozpaczy i bólu. Straciłaś czucie w nogach i upadłabyś na ziemię, gdyby Louis Cie nie złapał. Zaczęłaś łkać w jego koszulkę, krzyczeć z bezsilności i wylewać wszystkie łzy, które wstrzymywałaś odkąd to się stało. Louis objął Cie niezdarnie ramionami, a Ty płakałaś mocząc materiał jego koszulki. Ból w Twojej piersi nasilił się. Wszystkie uczucia, które utrzymywałaś w środku wydostały się na zewnątrz. Nawet nie zauważyłaś kiedy Louis przeniósł Cie do swojego pokoju. Usiadł na łóżku trzymając Cie w rękach przez co wylądowałaś na jego kolanach. Nic sobie z tego nie robiłaś. Czułaś się jakbyś tonęła we własnych łzach, a Louis był jedyną rzeczą, która wciąż utrzymywała Cie na powierzchni. W końcu poczułaś jakbyś pozbyła się wszystkich łez i tylko pociągałaś nosem co jakiś czas. Chłopak kołysał Cie lekko z brodą opartą o Twoją głowę. Po wszystkim poczułaś się słaba i bezsilna.
            - Dziękuje  - szepnęłaś.
            - Za co?
            - Za wszystko. Wiesz, że gdy nic nie powiedziałeś kiedy zobaczyłeś mój nadgarstek to dlatego, że Cie to nie obchodzi? - powiedziałaś słabym głosem.
            - Obchodziło mnie. Ale nie wiedziałem co powiedzieć. Nie wiedziałem co sprawi, że przestaniesz. Kiedyś wydawałaś się taka pełna życia, a potem... Nie uśmiechnęłaś się ani razu od zeszłego tygodnia. Trochę popytałem ludzi o Ciebie. W ten sposób dotarłem do Dereka. Gdy dowiedziałem się, że Cie porzucił bez słowa wyjaśnienia... To był naprawdę głupi impuls. Uderzyłem go w twarz. Potem oboje okładaliśmy się pięściami dopóki nie rozdzielił nas nauczyciel. Dostałem naganę. Ale wiesz co? Nie żałuję. Ten dupek zasłużył na każdy cios - powiedział napiętym głosem.
            - Ale ja go kocham - szepnęłaś.
            - Przejdzie Ci. - Zdziwiła Cie pewność w jego głosie.
            - Skąd wiesz?
            - Jestem bardzo mądry pamiętasz? - odparł. Zaśmiałaś się lekko. - Widzisz? Już Ci lepiej. Po prostu nie możesz być teraz samotna. Potrzebujesz ludzi wokół siebie.
            - Wszystkich odtrąciłam, gdy byłam z Derekiem - mruknęłaś.
            - Cóż, w takim razie jesteś skazana na mnie.

***

            Gdy otworzyłaś oczy w sobotni poranek poczułaś jakąś zmianę. Nie wstawałaś z łóżka jakby życie było najgorszym co Cie spotkało. Czułaś się odrobinę lepiej. Założyłaś dżinsy, czarną bokserkę, spięłaś włosy w wysoki kucyk, a na koniec pomalowałaś się lekko. Postanowiłaś, że gdzieś dzisiaj wyjdziesz. Bałaś się, że Twoja stara przyjaciółka nie odpiszę. Gdy już miałaś do niej napisać Twój telefon ożył.
            - Halo?
            - Tutaj Louis. Chciałabyś coś dzisiaj porobić? - usłyszałaś głos chłopaka.
            - Chętnie. Co proponujesz?
            - Cokolwiek zechcesz - odparł.
            - Zakupy? - Usłyszałaś, że westchnął. Nieoczekiwanie zachciało Ci się śmiać.
            - No dooobra - odparł marudnie.
            Godzinę później pod Twój dom zajechał czarny samochód. Wsiadłaś do środka nie bardzo pewna o czym będziecie rozmawiać. Do tej pory poruszaliście tylko temat projektu. Nic nie wiedziałaś o tym kim jest Louis, czym się interesuję. Zdziwiło Cie to, że w gruncie rzeczy chciałabyś się tego dowiedzieć.
            - Hej - powiedziałaś.
            - Hej - odparł uśmiechając się lekko.
            Przyjrzałaś się mu uważnie. Coś Ci nie pasowało. Okulary były na swoim miejscu, ale...
            - Coś Ty zrobił z włosami?! - zapytałaś przypatrując się jego fryzurze. Jego włosy wyglądały zaskakująco normalnie. Były trochę rozczochrane, ale wyglądały...dobrze.
            - Eee... Nie chciało mi się dzisiaj nic z nimi robić - powiedział patrząc wszędzie tylko nie na Ciebie.
            - Tak wyglądają lepiej - stwierdziłaś.
            - Wiem - mruknął.
            - Ale Ty jesteś skromny - prychnęłaś. O dziwo zrobił się trochę nerwowy.
            - Nie, po prostu powiedziałaś kiedyś, że tak wyglądają lepiej.
            Spojrzałaś na niego zaskoczona. I on to zapamiętał? Zamilkliście i pojechaliście do centrum handlowego w krępującej ciszy. W środku zaczęliście krążyć po budynku nie wchodząc na razie do żadnego sklepu.
            - Szukasz czegoś konkretnego? - zaczął wkładając ręce do kieszeni swoich dżinsów.
            - Bielizny.
            Potknął się i myślałaś, że zaraz runie na ziemię, ale w ostatniej chwili się uratował i spojrzał na Ciebie szeroko otwartymi oczami.
            - Boże żartowałam... - mruknęłaś. Chłopak odetchnął z ulgą. Zaśmiałaś się, a on posłał Ci delikatny uśmiech.
            - Powinnaś robić to częściej - powiedział.
            - Co? Żartować?
            - Śmiać się.
            Zakończyliście ten temat i zaczęliście rozmawiać o wszystkim i o niczym. Miałaś wrażenie, że zapomniałaś jak się uśmiecha, a przypominanie sobie tego było przyjemniejsze z każdą chwilą. Chodziliście po sklepach wygłupiając się jak dzieci. Szybko zleciały wam dwie godziny.
            - Idziemy coś zjeść? - zapytał Louis.
            - Ta, a potem jak będę coś przymierzać to się w nic nie zmieszczę - mruknęłaś żartobliwie.
            - Przestań głupio gadać. Masz piękną figurę - zaprotestował poważnie.
            - Jaaasne - zakpiłaś. - Powinnam od razu iść na konkurs piękności - zaśmiałaś się. Chłopak objął Cie w talii, a Ty spojrzałaś na niego zaskoczona.
            - Byłabyś bezkonkurencyjna - powiedział ze szczerym uśmiechem. Poczułaś, że się rumienisz.
            - Powiedziałabym, że powinieneś chyba nosić okulary, ale... Ty już je nosisz - urwałaś wyginając usta ku górze.
            - Gratuluję spostrzegawczości - zakpił. - To co, idziemy coś zjeść?
            - Skoro twierdzisz, że i tak zostanę miss piękności... Chodźmy do maca.

***

            Była noc, a Ty siedziałaś na szerokim parapecie i patrzyłaś przez okno. Miałaś w głowie kompletny mętlik. Dzięki Louisowi poczułaś się znowu...po prostu dobrze. Przez cały dzień ani razu nie pomyślałaś o Dereku. Nie spodziewałaś się, że kiedykolwiek zaprzyjaźnisz się z kimś takim jak on. Poza tym... On też się zmienił. Gdyby ktoś spytał Cie tydzień temu jaki jest Louis Tomlinson powiedziałabyś, że to głupi snob, który na wszystkich patrzy z góry. A teraz? Teraz powiedziałabyś, że to cudowny i troskliwy chłopak, który potrafi słuchać i ma niesamowite poczucie humoru. Straciłaś miłość, zyskałaś przyjaciela. Westchnęłaś i pozwoliłaś łzom popłynąć po Twoich policzkach. Tęskniłaś za tym uczuciem. Za tym, że komuś na Tobie zależy. O dziwo nie tęskniłaś za samym Derekiem. Twój były nie był idealny. Udowodnił to, gdy potraktował Cie jak nic nie znaczący śmieć. Louis miał rację. Przeszło Ci. Spojrzałaś na swój nadgarstek. Patrząc na dwie podłużne blizny poczułaś się słaba i samotna. Otarłaś łzy i wzięłaś głęboki wdech. Musiałaś się pozbierać. Zasnęłaś, gdy tylko położyłaś się w łóżku.

***

            Weszłaś do szkoły z uśmiechem na twarzy. Ten, zgasł gdy tylko zobaczyłaś na końcu korytarza Dereka. Wyglądał zdecydowanie gorzej niż Louis po tej bójce. Po tym poznałaś kto wygrał. Gdy chłopak Cie zauważył od razu do Ciebie pobiegł z wściekłością.
            - To Ty na mnie nasłałaś tego frajera?! - warknął. Nie przestał iść do przodu, więc Ty cofałaś się aż dotknęłaś plecami szafek.
            - Uważaj jak o nim mówisz! - wydarłaś się.
            - Czy, że to Ty? Wiedziałem. Tylko taka dziwka jak Ty mogła zrobić coś takiego - prychnął gniewnie i splunął w bok. Patrzyłaś na niego zszokowana czując jak w oczach zbierają Ci się łzy.
            - Przestań!
            - Co przestać?!
            Oparł z hukiem obie dłonie na szafkach po obu stronach Twojej głowy i nachylił się nad Tobą.
            - Zostaw mnie! - krzyknęłaś.
            Nagle Derek poleciał do tyłu i wylądował na ziemi. Chłopak, który go od Ciebie odciągnął nachylił się nad nim.
            - Słyszałeś? Zostaw ją. Albo udowodnię Ci, że to co zrobiłem w piątek było tylko początkiem - warknął ostrzegawczo chłopak. Derek pozbierał się z trudem i spojrzał na niego z wściekłością.
            - Lubisz resztki? Cóż, w takim razie jest cała Twoja - prychnął. Chłopak, który stał do Ciebie plecami zacisnął dłonie w pięści, a mięśnie na jego rękach widocznie się napięły.
            - Powiedz jeszcze jedno słowo, a udowodnię Ci, że nie żartuję - powiedział znajomym  głosem.
            - Louis? - wydukałaś.
            Chłopak odwrócił się powoli w Twoją stronę. Już wiedziałaś czemu go nie poznałaś. Nie miał na sobie okularów, włosy miał potargane i ubrany był jak zwykły nastolatek, a nie jak zwykle w koszulkę. Dopiero teraz zdałaś sobie sprawę z tego, że jest przystojny. W jego oczach był gniew, który złagodniał lekko, gdy spojrzał na Ciebie.
            - Gdzie Twoje okulary? - Zadałaś chyba najgłupsze w tej sytuacji pytanie.
            - Mam soczewki - powiedział i odwrócił się z powrotem do Derek. - A teraz gnoju albo ją przeprosisz, albo zrobię o wiele więcej niż w piątek.
            - Louis nie... - szepnęłaś.
            Derek zamachnął się pięścią na chłopaka, ale ten uchylił się i sam wymierzył mu cios. Po chwili zebrała się wokół was grupka gapiów żądna sensacji. Chłopaki okładali się pięściami z agresją.
            - Louis przestań! Louis proszę! - próbowałaś zwrócić jego uwagę. Na nic się to jednak nie zdało.
            - Uuu... Tomlinson, dziewczyna się o Ciebie boi - zakpił Derek.
            Louis uderzył go w szczękę na co Derek odpowiedział ciosem w brzuch. Louis zgiął się w pół, ale zaraz oddał uderzenie tylko, że mocniej. Zamachnął się, żeby uderzyć go jeszcze raz. Nie myśląc za dużo stanęłaś pomiędzy nim a Derekiem. Ręka chłopaka zatrzymała się w ostatnim momencie, a na jego twarzy pojawiło się zaskoczenie.
            - Proszę przestań - powiedziałaś zdesperowana.
            - Bronisz go?! - krzyknął. Pokręciłaś przecząco głową.
            - On nie jest tego wart Lou. Chcę żebyś przestał. Dla mnie - urwałaś patrząc na niego błagalnie. Spojrzał na Ciebie zachmurzony.
            - Robię to tylko dla Ciebie - burknął.
            Odwrócił się i zaczął przepychać między ludźmi. Nawet nie spojrzałaś na Dereka tylko pobiegłaś za Louisem. Znalazłaś go przed szkołą siedzącego pod drzewem. Usiadłaś przed nim bez słowa.
            - Dlaczego chciałaś, żebym przestał? Przecież on Cie skrzywdził! I nazwał Cie...nawet nie potrafię tego powtórzyć! Powinienem był go zatłuc na śmierć. To dlatego, że wciąż go kochasz prawda? - warknął. Westchnęłaś.
            - Louis... Kocham teraz kogoś zupełnie innego - powiedziałaś cicho. Spojrzał na Ciebie zaskoczony.
            - Kogo?
            - Chciałam, żebyś przestał, bo nie byłeś sobą. Nie byłeś tym opiekuńczym chłopakiem, który pomógł mi stanąć na nogi i sprawił, że to - pokazałaś blizny na nadgarstku - się nie powtórzyło. Nie byłeś tym Louisem którego znam i na którym mi zależy. Tydzień temu pytałeś się czy mi na niczym nie zależy. Dzięki Tobie znów mam po co żyć - powiedziałaś. Słuchał Cie z lekko rozkojarzoną miną.
            - Kogo kochasz? - powtórzył tylko.
            - Ciebie idioto.
            Otworzył usta jakby chciał coś powiedzieć, ale nie wydostał się z nich żaden dźwięk. Przybliżył się do Ciebie i pochylił cały czas wpatrzony w Twoje oczy. Delikatnie objął dłońmi Twoją twarz, a następnie musnął wargami Twoje usta. Przymknęłaś powieki i pogłębiłaś pocałunek. Serce biło Ci jak szalone, a przed oczami wybuchły fajerwerki, gdy pocałunek z każdą sekundą stawał się jeszcze czulszy i intensywniejszy. Nagle Louis oderwał się od Ciebie i przytulił wtulając twarz w Twoje włosy.
            - Ja Cie nigdy nie zostawię. Obiecuję.

Co sądzicie? ;)

9 komentarzy:

  1. Awwww *.* Taki DarkLouis *.* zajebisty jest!! ;D i... No po prostu brak mi slow! Nobla Ci zlatwie z te imaginy!

    ~ Car ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. Awww ;3 Genialny! Nie wiem nawet jak to skomentować! Po prostu vjjknbjbcfgvb! ;* Jesteś najlepsza! <3 ~Patu ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Popieram wszystkich wyżej.Moim zdaniem najlepsze imaginy to twoje. Masz świetne pomysły ,nie są oklepane tematycznie . Malo jest imaginów które tak wciągają <3 A. ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. PERFEKCJA! nie napisze długiego komentarza, bo nawet nie wiem ja :O KJFKCJDSKFJCKSJFCIEWJKFDCKDSNVCNDNSKGFJEWIJIFIEWFCDSMNCMDSJFKEJSKFJKSDFJ

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja pierdole! Przepraszam, ale nie ma słów. Coś genialnego. Pisz częściej takie długie. Zdecydowanie najlepszy imagin jaki czytałam! Kocham to <3

    OdpowiedzUsuń
  6. cudowny *_*
    po prostu UWIELBIAM! <#33

    OdpowiedzUsuń
  7. Zajebisty! Kooooooocham!*-*

    OdpowiedzUsuń
  8. Zajekurwahujbisty! ♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
  9. <3 Czytam /Twojego bloga pierwszy raz i już się zakochałam :) Pisz dalej :*

    OdpowiedzUsuń