niedziela, 29 września 2013

Imagine 21 Harry

Dziękuję za 5000 tysięcy wyświetleń! Jesteście cudowni :*

            - To świetnie! Najlepiej zamknijcie mnie w pokoju, żebym w ogóle nie miała życia! - wydarłaś się wychodząc z wściekłością z salonu.
            - Nie tym tonem młoda damo! - powiedział Twój ojciec ostrzegawczo.
            - To może całkiem przestanę mówić?! I tak was to nie obchodzi, a odpowiedź na moje pytania zawsze brzmi 'nie'! - krzyknęłaś wkładając pospiesznie trampki.
            - (t.i.)... - zaczęła Twoja mama wychodząc za Tobą z pokoju. Otworzyłaś drzwi od domu i zatrzymałaś się, żeby posłać jej zirytowane spojrzenie.
            - Zostaw mnie w spokoju - burknęłaś.
            Wyszłaś z domu powstrzymując się resztkami samokontroli od trzaśnięcia drzwiami. Kłótnie z rodzicami powtarzały się ostatnio coraz częściej. Wszystko przez to, że Twoje przyjaciółki jechały razem na wspólne wakacje, a Ty chciałaś jechać z nimi. Twoi rodzice za nic nie chcieli Cie puścić. Przecież miałaś już 17 lat, nie byłaś dzieckiem i potrafiłaś sama o siebie zadbać. Zamiast mieć najlepsze wakacje w życiu będziesz nałogowo oglądać filmy na laptopie, bo wszyscy wyjadą, a Ty zostaniesz w domu. Cudowny sposób na spędzenie wakacji. Cudowny. Nogi same pokierowały Cie do parku. W pewnym momencie skręciłaś w wąską ścieżkę, na którą nikt nigdy nie zwracał uwagi. Przez chwilę przedzierałaś się przez chaszcze. Za nimi było Twoje miejsce. Był tam malutki staw otoczony ze wszystkich stron drzewami. W dni tak słoneczne jak dzisiaj słońce odbijało się od powierzchni i wszystko zdawało się iskrzyć. To miejsce miało swój własny romantyczny klimat. Zawsze czułaś się tam jak w innym świecie i przychodziłaś tam, gdy potrzebowałaś trochę samotności. Wyszłaś zza ostatniego drzewa, które dzieliło Ciebie i to miejsce i zamarłaś. Tuż nad brzegiem stawu siedział jakiś chłopak w koszuli w kratę odwrócony do Ciebie tyłem. Miał gęste ciemnobrązowe loki, w których odbijały się promienie słoneczne.

Zawiedziona tym, że ktoś odkrył to miejsce zaczęłaś się bezgłośnie cofać. Jak na złość nadepnęłaś na jakąś gałąź, która pękając wydała głośny dźwięk. Chłopak odwrócił się gwałtownie w Twoją stronę. Miał intensywnie zielone oczy i przystojne rysy.
            - Ładnie to się tak skradać? - zapytał z uśmiechem, który ukazał dołeczki w jego policzkach.
            - Eee... Przepraszam ja... Po prostu na ogół nikt tutaj nie przychodzi i... Nie będę Ci przeszkadzać - mruknęłaś i zaczęłaś odchodzić.
            - Zaczekaj! - zawołał.
            Odwróciłaś się i zobaczyłaś jak chłopak wstaję otrzepując przy okazji spodnie. Uśmiech nie schodził z jego twarzy.
            - Możemy się tym miejscem podzielić. Jestem Harry Styles - przedstawił się i wyciągnął w Twoim kierunku rękę. Odrobinę onieśmielona podeszłaś do niego i podałaś mu dłoń.
            - (t.i.) (t.n.).
            - Często tu przychodzisz? - zapytał siadając na trawie. Usiadłaś obok niego spięta.
            - Pare razy w tygodniu. A Ty?
            - Jestem tu pierwszy raz. Tydzień temu grałem tu z przyjaciółmi we frisbee i dysk wleciał nam gdzieś w te okolice. Spacerowałem tu dzisiaj i przypomniałem sobie o tym nieszczęsnym dysku i poszedłem go poszukać. Zamiast niego znalazłem to. - Rozłożył ręce wskazując na miejsce, w którym byliście.
            - To moje ulubione miejsce - powiedziałaś przymykając powieki i wystawiając twarz do słońca. - Przychodzę tu od 12 roku życia, zawsze gdy potrzebuję trochę samotności.
            - Och, czyli że Ci przeszkadzam? - zapytał skołowany. Otworzyłaś natychmiast oczy.
            - Nie! Po prostu nie przywykłam do tego, że ktoś tu jest - sprostowałaś rumieniąc się lekko, gdy napotkałaś spojrzenie jego zielonych oczu. Uśmiechnął się szczerze.
            - A dlaczego dzisiaj tutaj przyszłaś? - spytał nieświadomie pochylając się w Twoim kierunku.
            - Pokłóciłam się z rodzicami. - Przewróciłaś oczami. - Traktują mnie jak małe dziecko.
            - Raczej trudno pomylić Cie z dzieckiem. - Uniósł sugestywnie jedną brew lustrując Cie spojrzeniem. Spłonęłaś rumieńcem i odwróciłaś gwałtownie wzrok. - O co się z nimi pokłóciłaś?
            - Miałam w tym roku pojechać z przyjaciółkami na wakacje, a oni za Chiny nie chcą się zgodzić. Od tygodnia się o to sprzeczamy, a wyjazd jest już za dwa dni - westchnęłaś smutno. Chłopak przekrzywił głowę lekko na bok.
            - Jak daleko chciałyście jechać? - zapytał pochylając się w stronę stawu. Wziął znad brzegu kilka kamyków i zaczął obracać je w dłoni.
            - 100 kilometrów stąd - powiedziałaś zginając kolana i opierając na nich ręce. Chłopak rzucił kamieniem, a ten odbił się parę razy od tafli wody zanim zniknął pod powierzchnią. - Mogę?
            - Jasne - odparł i podał Ci kilka kamieni. Rzuciłaś jednego, który odbił się 5 razy zanim zatonął. - No bez kitu, jak to możliwe, że Twój odbił się więcej razy? - zapytał marudnie. Zaśmiałaś się, a chłopak spojrzał na Ciebie zachwycony. - Masz piękny śmiech.
            - Żartujesz sobie chyba - powiedziałaś odwracając wzrok.
            - Zaśmiej się jeszcze raz - poprosił odsłaniając rządek białych zębów.
            - No co Ty - burknęłaś rumieniąc się i uparcie wpatrując w wodę.
            - To chociaż naucz mnie puszczać kaczki.
            - Przecież umiesz. - Spojrzałaś na niego marszcząc brwi. Zaśmiał się nisko.
            - Ale nie tak dobrze jak Ty.
            Przez następne 10 minut zdradzałaś Harremu swoją technikę śmiejąc się przy tym, gdy niemal za każdym razem jego kamień trafiał do wody 'na bombę'. Ten robił wtedy obrażoną minę, ale nie wytrzymywał długo i śmiał się razem z Tobą.
            - W końcu mi się uda. O co zakład, że odbije się 8 razy? - zapytał patrząc na Ciebie z góry. Zadarłaś wysoko brodę, żeby spojrzeć mu w oczy.
            - 8 razy? Nawet mój się tyle nie odbije! - zaśmiałaś się wesoło. Chłopak wyprostował się dumnie.
            - Zakład? - Przewróciłaś oczami.
            - Okej, ale jak Ci się nie uda to stawiasz pizze, bo jade od rana na kanapce - powiedziałaś z humorem.
            - A jak mi się uda to mnie pocałujesz.
            Otworzyłaś szerzej oczy i przełknęłaś ślinę. Na twarzy chłopaka pojawiła się koncentracja. Z powagą wziął od Ciebie ostatni kamień. Zapewne roześmiałabyś się przez jego skupienie, gdyby nie to, że nieświadomie zaczęłaś powtarzać w myślach jedno zdanie. 'Błagam niech mu się uda!'. Harry zamachnął się umiejętnie i w napięciu obserwował jak kamień odbija się od powierzchni wody. Gdy zatonął po kilku sekundach na jego twarzy pojawił się szok.
            - No nie wierzę! Siedem razy? Siedem?! Serio?! - powiedział z komicznie wkurzoną miną. Zaśmiałaś się i poklepałaś go pocieszająco po plecach.
            - Chyba wisisz mi pizze - odparłaś z szerokim uśmiechem. Odwrócił się w Twoją stronę.
            - To może chociaż nagroda pocieszenia? - zapytał słodko. Przewróciłaś oczami. - No proszę!
            Wspięłaś się na palce i cmoknęłaś go w policzek. Z miną z serii 'zadowolony?'  zaczęłaś się odwracać. Złapał Cie za rękę i obrócił. Spojrzałaś na niego zaskoczona.
            - Gdzie idziesz?
            - Jak to gdzie? Idę po moją pizze. Ty stawiasz Styles.


***


            Próbowałaś powstrzymać śmiech na widok miny, którą Harry rzucił wrednemu kelnerowi. Ten zmrużył oczy i zrobił obrażoną minę.
            - Jeszcze raz ktoś mi powie, że sos pomidorowy i ketchup to nie to samo to... - zawiesił grożąc pięścią w powietrzu. Zaśmiałaś się i natychmiast zakryłaś usta dłonią. - No nie, Ty też?
            - Przepraszam. Ale...Harry to nie jest to samo - odparłaś czując jak drgają Ci kąciki ust. Chłopak skrzyżował ręce na klatce piersiowej.
            - Wy się nie znacie. Zmiksowane pomidory to zmiksowane pomidory - powiedział dobitnie.
            - Coś w tym jest. - Uniosłaś jedną brew. Uśmiechnął się szeroko, a Ty miałaś ochotę westchnąć. Był wtedy taki przystojny!
            - No! Wiedziałem, że ktoś w końcu przyzna mi rację - odparł z zadowoloną miną.
            Przewróciłaś oczami. Po chwili kelner położył na waszym stoliku talerz z pysznie wyglądającą pizzą. Spojrzałaś ze skupieniem na sztućce.
            - Nie udawajmy, że nigdy nie jedliśmy pizzy w ten sposób - mruknął Harry biorąc kawałek do ręki. Zachichotałaś i poszłaś w jego ślady. - Jak sądzisz, zgodzą się w końcu?
            - Kto?
            - No Twoi rodzice. - Wzniósł oczy do nieba. Zmarszczyłaś brwi.
            - Na co?
            - No na ten wyjazd - zaśmiał się.
            Zarumieniłaś się. Przy Harrym kompletnie zapomniałaś o tym, że jeszcze 3 godziny temu byłaś wściekła, że nie pozwolili Ci pojechać
            - Nie wiem... Wątpię - westchnęłaś.
            - A co będziesz robić przez wakacje w takim razie? - zapytał niewinnie.
            - Pewnie oglądać ckliwe romanse na laptopie - mruknęłaś. - A co?
            - No cóż... - odchrząknął. - Zawsze mogłabyś spędzić ten czas ze mną.
            Spojrzałaś na niego zaskoczona. Uśmiech mimowolnie wypłynął na Twoje usta.
            - Z chęcią to rozważę - powiedziałaś i upiłaś łyk swojej coli.
            Posiłek dokończyliście w ciszy co jakiś czas rzucając sobie nieśmiały uśmiech. 20 minut później wyszliście z pizzerii. Na dworze było już ciemnawo, więc na rynku rozbłysły delikatne światła sprawiając, że wokół było naprawdę pięknie. Szliście obok siebie nie spiesząc się nigdzie. W pewnym momencie poczułaś jak Harry chwyta Twoją dłoń. Jego była ciepła i przyjemnie szorstka. Posłałaś mu lekki uśmiech na co on spojrzał Ci głęboko w oczy. Nim właściwie zdałaś sobie sprawę z tego co się dzieje chłopak pochylił się lekko i spojrzeniem pytał Cie o przyzwolenie. Wspięłaś się na palce, żeby być bliżej, a wtedy on dotknął wargami Twoich ust muśnięciem tak delikatnym jakby to były skrzydła motyla. Zarzuciłaś mu ręce na szyję, a on objął Cie w talii. Pocałunek sprawił, że Twoje serce biło jak szalone, a całe ciało przepełniało niemożliwe do opisania uczucie. W pewnym momencie poczułaś, że unosisz się nad ziemię. Otworzyłaś oczy i pisnęłaś, gdy Harry zaczął kręcić się razem z Tobą. W końcu postawił Cie na ziemię. Pogłaskał Cie po policzku z oczami utkwionymi w Twoich. Westchnęłaś, gdy znowu złapał Cie za rękę i uniósł kąciki ust ku górze.
            - Mogę odprowadzić Cie do domu? - zapytał cicho nie chcąc psuć magii, która między wami krążyła. Kiwnęłaś głową z uśmiechem.


***

            - Kochanie, to Ty? - usłyszałaś głos swojej mamy, gdy wchodziłaś do domu.
            - Tak!
            - Gdzie byłaś? - zapytała wchodząc do przedpokoju.
            - Na mieście - odpowiedziałaś z rozanielonym uśmiechem
            - Aha... Słuchaj (t.i.), przemyśleliśmy Twoją prośbę i...
            Nie dałaś jej dokończyć tylko mocno ją przytuliłaś. Ta, odrobinę zaskoczona  odwzajemniła uścisk z opóźnieniem.
            - To była najlepsza decyzja jaką kiedykolwiek podjęliście - powiedziałaś. Oczami wyobraźni zobaczyłaś Harrego. Jego brązowe loki, zielone oczy, miękkie usta i piękny uśmiech. - Zdecydowanie najlepsza.
           

6 komentarzy:

  1. Awwww *.* Jakie słodkie ;* Ewa, to my Ci dziękujemy za to, że piszesz tak GENIALNE imaginy ;3 Jesteś najlepsza kochanie <3 ~Patu ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. imaginy Ev aka perfekcja.........

    OdpowiedzUsuń
  3. CUDOWNE <3 *.* A.;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Genialny! Czekam na więcej z Harrym. ;)


    wpadnij, http://onedirection-imaginy-opowiadania.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Ty piszesz najlepsze imaginy na świecie!:D Nikt sie z tobą nie równa

    OdpowiedzUsuń