czwartek, 3 października 2013

Imagine 22 Niall Part II


            - Co za blask strzelił tam z okna? Ono jest wschodem, a Julia jest słońcem! - wydarł się Niall wchodząc na scenę z głupim uśmieszkiem. Wzniosłaś oczy do nieba i wróciłaś do pomagania przy tworzeniu balkonu Julii.
            - Ruszyłbyś tyłek, a nie będziesz się gapić jak inni pracują - prychnęłaś. Ten zatrzymał się z podejrzliwą miną.
            - A co z próbą? - zapytał drapiąc się po głowie.
            - Naucz się czytać. Próba jest o 16, a tworzenie scenerii o 15 inteligencie - burknęłaś.  Dziewczyna obok Ciebie spojrzała zdziwiona na was dwoje.
            - To wy się nie lubicie? Przecież gracie zakochaną parę - powiedziała unosząc brew i przerywając na chwilę malowanie sztucznych kwiatów. Niall podbiegł do Ciebie i objął w talii od tyłu kładąc brodę na Twoim ramieniu.
            - My się ubóstwiamy, prawda słońce? - odparł głosem przesyconym sztuczną słodyczą. Chciałaś go odepchnąć, ale nie miałaś jak, bo w jednej ręce trzymałaś pędzel, a w drugiej puszkę z farbą.
            - Puść mnie - powiedziałaś stanowczo.
            - Bo co mi zrobisz? - zakpił.
            - A to Ci zrobię - burknęłaś i przejechałaś pędzlem po jego twarzy szarą farbą. Chłopak odskoczył od Ciebie ze zszokowaną miną. Wszyscy zaczęli się śmiać na widok Nialla z kolorowym paskiem na twarzy.
            - Nie wierzę, że to zrobiłaś - powiedział oszołomiony próbując zetrzeć z nosa i czoła gęstą substancję.
            - To uwierz - mruknęłaś odwracając się z powrotem do prowizorycznej ściany.
            - Już wiem dlaczego Cie nie lubię.
            Po tych słowach wyrwał Ci z ręki pędzel i przejechał nim po Twoim tyłku zostawiając tam szarą smugę.
            - HORAN!!!
            Z wściekłością wcisnęłaś w dłoń dziewczyny obok puszkę z farbą i zaczęłaś gonić chłopaka. Ten zeskoczył ze sceny i wbiegł po schodach po środku ogromnej sali. Ty zrobiłaś to trochę wolniej przez co odległość między wami się powiększyła.
            - To są moje najlepsze dżinsy kretynie! - wydarłaś się, gdy ten wbiegł pomiędzy siedzenia dla widowni. Odwrócił się z szerokim uśmiechem.
            - Chyba były - zaśmiał się, a Ty z wściekłością pokonałaś ostatnie dzielące was metry, wyrwałaś mu pędzel z dłoni i maznęłaś mu nim po koszulce. - Hej! Lubiłem tą koszulkę!
            - No to sobie kupisz nową - powiedziałaś z wrednym uśmieszkiem. - Dupek.
            Obróciłaś się i zaczęłaś przeciskać się pomiędzy fotelami. Chłopak pociągnął Cie od tyłu za sweter i nim zdałaś sobie sprawę z tego co robi wytarł umazaną farbą twarz w materiał.
            - Przysięgam Horan, że jak nie zostawisz mnie w spokoju to Ci przestawię szczękę - warknęłaś wyrywając mu się. Ten jak zwykle uśmiechnął się tym swoim krzywym uśmieszkiem, który sprawiał, że jego oczy błyszczały.
            - Wiesz, to nie ja przed chwilą Cie goniłem - powiedział rozbawiony. Zmrużyłaś oczy.
            - Pieprz się.
            - A co? Jesteś chętna? - zapytał przybliżając się tak bardzo, że musiałaś zadzierać wysoko głowę, żeby spojrzeć mu w oczy.
            - Z Tobą? Nigdy.
            Po tych słowach wkurzona zeszłaś ze schodów i wdrapałaś się z powrotem na scenę. Przez następną godzinę kompletnie go ignorowałaś.

***

            Równo o 16 na salę przyszła pani Dalanis. Wszyscy, którzy nie mieli ról w przedstawieniu poszli do domów, więc zostali sami aktorzy. Rozpoczął się wykład nauczycielki teatru, którego wysłuchałaś niezbyt uważnie, bo rozpraszała Cie świadomość, że zaraz będziesz udawała, że Niall to Twój kochanek. Wzdrygnęłaś się. Już wystarczy, że przez niego musiałaś zmienić dżinsy na krótkie spodenki z zajęć fizycznych. Czułaś się wyjątkowo głupio w takim stroju na scenie. A już szczególnie denerwowały Cie mało dyskretne spojrzenia Nialla na Twoje nogi. Zacisnęłaś zęby i próbowałaś nie zwracać na niego uwagi. W końcu nie wytrzymałaś.
            - Możesz przestać się gapić?! - szepnęłaś zirytowana. Chłopak nawet na nie odwrócił wzroku.
            - Sory, ale właśnie sobie zdałem sprawę z tego, że TY masz nogi - powiedział cicho rozbawiony. Szturchnęłaś go łokciem w bok.
            - Dzięki, że mi powiedziałeś, bo nie wiedziałam - prychnęłaś. Chłopak spojrzał na Ciebie wyginając usta w sugestywnym uśmieszku.
            - Mogę Cie to uświadamiać częściej słonko - powiedział odsłaniając rząd białych zębów.
            - Dupek.
            - Przepraszam bardzo, czy nie przeszkadzam komuś? - zapytała głośno pani Dalanis. Twoje policzki pokryły się czerwienią.
            - Przepraszam - mruknęliście jednocześnie.
            - To może zaczniemy od przećwiczenia waszych scen?
            Z miną męczenników wyszliście z szeregu i stanęliście obok siebie. Pani Dalanis wręczyła wam wasze teksty i stanęła z boku.
            - Werset 852 - powiedziała.
            Przerzuciłaś kartki w poszukiwaniu odpowiedniej linijki i otworzyłaś szerzej oczy.
            - Ale to jest... - zaczęłaś.
            - Jakiś problem? - spytała nauczycielka zniżając swoje okulary.
            - Nie - powiedziałaś przez zaciśnięte zęby. Niall zaśmiał się, gdy znalazł w końcu nieszczęsną linijkę.
            - Zaczynajcie.
            Świetnie. Co innego, gdy ten wyraz jest wpleciony pomiędzy inne, gdy...
            - Ach!
            Niall prawie wybuchnął śmiechem, a Ty omal nie spaliłaś się ze wstydu, gdy zobaczyłaś jak chłopak na Ciebie patrzy.
            - Cicho! coś mówi.
Anioło! mów, mów dalej, uroczy aniele;
Bo ty mi w noc tę tak wspaniale świecisz
Jak lotny goniec niebios rozwartemu
Od podziwienia oku śmiertelników,
Które się wlepia w niego, aby patrzeć,
Jak on po ciężkich chmurach się przesuwa
I po powietrznej żegluje przestrzeni.

            Powiedział stając pół metra od Ciebie. Jego wzrok przeszywał Cie na wskroś. Odchrząknęłaś nerwowo.
            - Romeo! Czemuż ty jesteś Romeo!
Wyrzecz się swego rodu, rzuć tę nazwę!
Lub jeśli tego nie możesz uczynić,
To przysiąż wiernym być mojej miłości,
A ja przestanę być z krwi Kapuletów.
           
Niall zaczął głębiej oddychać z każdym kolejnym słowem wychodzącym z Twoich ust. Wszyscy na was patrzyli, ale czułaś się jakby wszystko co istniało to Ty i on. Przez całą próbę przestrzeń między wami wręcz elektryzowała, a spojrzenie Niella utrudniało Ci skupienie i często się myliłaś. Z resztą nie tylko Ty. Coś się z wami działo, gdy byliście razem na scenie. Słowa, które wypowiadaliście do siebie, a które nigdy nie miałyby szansy odzwierciedlenia w rzeczywistości nabierały głębszego sensu, gdy Wasze oczy śledziły każdy ruch tego drugiego. Jakbyście byli kimś zupełnie innym. Jakbyś Ty kochała jego, a on kochał Ciebie.

***

            Wychodziłaś właśnie ze szkoły drżąc z zimna, gdy chłodne powietrze dotknęło Twoich gołych nóg. Usłyszałaś za sobą wołanie i odwróciłaś się odruchowo w pierwszej chwili nie rozpoznając właściciela głosu.
            - (t.i.)! - krzyknął Niall biegnąc w Twoją stronę. Cholera. - Czekaj!
            Skrzyżowałaś ręce pod biustem próbując się rozgrzać do czasu kiedy on przywlecze tu swój tyłek. Zatrzymał się przed Tobą dysząc po biegu.
            - Co? - spytałaś chamsko.
            - Dobra, nie udawajmy, że nic się nie wydarzyło - powiedział poważnie.
            - Niby co się wydarzyło? - burknęłaś.
            - Słuchaj, doskonale wiesz co. Czy tego chcesz czy nie jest między nami chemia - odparł patrząc na Ciebie tymi swoimi niebieskimi oczami. Otworzyłaś szerzej oczy przerażona tym jak dobrze to ujął.
            - Nie zauważyłam - mruknęłaś wznawiając marsz. Chłopak zrównał się z Tobą po sekundzie.
            - Mówię serio. Nienawidzimy się, to prawda, ale pomyśl o tym w ten sposób - możemy tą chemię wykorzystać na scenie. Wystarczy tylko, że zmienimy chociaż trochę stosunki między nami - powiedział.
            - Och, proszę Cie! Nienawidzisz mnie od zawsze, w sumie nawet nie wiem dlaczego, i nagle chcesz się kolegować?! Zapomnij. Odwalimy przedstawienie i możemy wrócić do stanu sprzed tego wszystkiego - odparłaś czując jak Twoje nogi pokrywają się gęsią skórką. Naciągnęłaś rękawy swojego swetra chcąc zatrzymać jak najwięcej ciepła.
            - Zimno Ci? - spytał nagle.
            - Tak Einsteinie - prychnęłaś. - Bo przez jakiegoś kretyna - tu spojrzałaś na niego zmrużonymi oczami - musiałam zmienić spodnie.
            - To Ty zaczęłaś - mruknął tylko. Otworzyłaś usta, żeby zaprzeczyć, ale ten szybko Ci przerwał. - Dobra możemy się nie kłócić? Przepraszam okej? Sprawa zamknięta.
            - To ja też przepraszam - powiedziałaś ledwie słyszalnym głosem.
            Szliście przez parking szkolny trwając w niezręcznej ciszy. W końcu chłopak przerwał ją niepewnie.
            - Słuchaj to może ten... - odchrząknął, a Ty spojrzałaś na niego unosząc jedną brew. - Może Cie podwiozę? Przynajmniej nie zmarzniesz.
            - Dlaczego to robisz? Nie udawaj nagle miłego skoro oboje dobrze wiemy, że mnie nie znosisz. Chciałabym się kiedyś łaskawie dowiedzieć dlaczego - burknęłaś wyprzedzając go. On jednak ponownie zrównał się z Tobą w mniej niże dwie sekundy.
            - Proponuję tylko podwózkę. Nie oświadczam Ci się.
            - Niech stracę - westchnęłaś.
            Poszłaś za nim do starej terenówki. Wsiadłaś do środka po kilku próbach, bo pojazd był cholernie wysoki. Wydawało Ci się, że usłyszałaś jak Niall się śmieję, ale nie byłaś pewna, więc nie drążyłaś sprawy. Podałaś mu adres i w kompletnej ciszy pojechaliście do Twojego domu. Po wszystkim podziękowałaś mu krótko obrzucając go niepewnym spojrzeniem. Weszłaś do domu i od razu poszłaś do swojego pokoju. Zamknęłaś drzwi i oparłaś się o nie zamykając oczy. Co to było?


           

2 komentarze:

  1. brak słów. kocham to jak piszesz<3 A.;*

    OdpowiedzUsuń
  2. jejciu , suuuper <3 , czekam na kolejną część , bo mam nadzieję że będzie :)

    OdpowiedzUsuń