[t.i.]
- Dziękuje
bardzo za kolację - powiedział Louis z czarującym uśmiechem na twarzy. Stałaś
sztywno obok niego nie potrafiąc spojrzeć w oczy ani jemu ani swoim rodzicom.
- To my dziękujemy za przemiłe towarzystwo. (t.i.) odprowadź Louisa do drzwi - odparła Twoja mama zbierając naczynia ze stołu.
Wydałaś z siebie niezrozumiały dźwięk mający być potwierdzeniem. W całkowitej ciszy szłaś z chłopakiem do drzwi. Nagle zebrała się w Tobie niesamowita wściekłość za to co zrobił. Wyszliście na dwór. Zamknęłaś drzwi i spojrzałaś na niego gniewnie.
- Mam ochotę Cie teraz zabić wiesz?! Co Ty sobie wyobrażasz? A gdyby się zorientowali?! Nigdy w życiu nikt mnie tak nie upokorzył! Nienawidzę Cie! - Z każdym słowem szturchałaś dłońmi jego pierś, a w oczach zebrały Ci się łzy. Na jego twarzy pojawiło się zaskoczenie.
- Ale...
- Myślałeś, że co? Że mi się podobało? - Twoja twarz zrobiła się czerwona. - Po co się mieszasz w moje życie?! Nigdy nie powiedziałam, że Cie w nim chcę!
Jego zwykła pewność siebie gdzieś uleciała. W jego oczach czaiła się niepewność. Chwycił Twoją dłoń, ale wyrwałaś ją z jego uścisku. Twoja broda drżała od powstrzymywania łez. Nie mogłaś pozwolić im na popłynięcie.
- Nienawidzę Cie.
- To my dziękujemy za przemiłe towarzystwo. (t.i.) odprowadź Louisa do drzwi - odparła Twoja mama zbierając naczynia ze stołu.
Wydałaś z siebie niezrozumiały dźwięk mający być potwierdzeniem. W całkowitej ciszy szłaś z chłopakiem do drzwi. Nagle zebrała się w Tobie niesamowita wściekłość za to co zrobił. Wyszliście na dwór. Zamknęłaś drzwi i spojrzałaś na niego gniewnie.
- Mam ochotę Cie teraz zabić wiesz?! Co Ty sobie wyobrażasz? A gdyby się zorientowali?! Nigdy w życiu nikt mnie tak nie upokorzył! Nienawidzę Cie! - Z każdym słowem szturchałaś dłońmi jego pierś, a w oczach zebrały Ci się łzy. Na jego twarzy pojawiło się zaskoczenie.
- Ale...
- Myślałeś, że co? Że mi się podobało? - Twoja twarz zrobiła się czerwona. - Po co się mieszasz w moje życie?! Nigdy nie powiedziałam, że Cie w nim chcę!
Jego zwykła pewność siebie gdzieś uleciała. W jego oczach czaiła się niepewność. Chwycił Twoją dłoń, ale wyrwałaś ją z jego uścisku. Twoja broda drżała od powstrzymywania łez. Nie mogłaś pozwolić im na popłynięcie.
- Nienawidzę Cie.
[Louis]
Gapiłem się
tępo w sufit. Czy ja naprawdę to zrobiłem? Zaufałem głupiemu, złośliwemu
impulsowi i jej dotknąłem. Teraz (t.i.) mnie nienawidzi. Nie powinienem się tym
aż tak bardzo przejąć prawda? Przecież nic do niej nie czuję to tylko te
cholerne pożądanie. W rzeczywistości mi na niej nie zależy. Jasne, okłamuj się
dalej. Dlaczego jestem takim kretynem?! Zmarnowałem swoją jedyną szansę! Mogłem
pokazać jej, że może mi zaufać, zaprosić ją gdzieś na prawdziwą randkę, być z
nią. Tak długo czekałem, żeby móc bez wyrzutów sumienia, że jestem jej
nauczycielem, po prostu z nią porozmawiać. Ale nie jak z uczennicą tylko jak z
dziewczyną, po prostu. Ukryłem twarz w dłoniach i przejechałem nimi aż do
włosów rozczochrując je jeszcze bardziej. Kobiety dobrze mówią, że mężczyźni
nie myślą mózgiem tylko tym niżej. I mają cholerną rację, bo ja na pewno nie
myślałem tym co trzeba w tamtej chwili. Dziwne pragnienia się ujawniają, gdy
czeka się na kogoś tak długo. A teraz straciłem jedyną szansę. Ona mnie
nienawidzi. I nie wiem co mam zrobić, żeby przestała.
[t.i.]
Nie
widziałaś Louisa już tydzień od czasu tamtej nieszczęsnej kolacji. Czułaś się
źle. Dlatego, że nie potrafiłaś go wyrzucić ze swojego umysłu. Był tam o każdej
porze dnia i nocy. Szczególnie nocy. Wspomnienie jego ust na Twojej szyi
dręczyło Cie najmocniej. Co takiego we mnie jest, dlaczego to właśnie mnie
wybrał? Z irytacją wstałaś z łóżka i wciągnęłaś na siebie pierwsze lepsze
dżinsy. Założyłaś trampki i spięłaś włosy w wysoki kucyk. Wyszłaś z domu nie
informując nikogo gdzie idziesz. Dlatego, że sama nie wiedziałaś. Nogi same
poniosły Cie na przystanek. Potrzeba wydostania się z tego miejsca była
silniejsza niż zdrowy rozsądek. Wsiadłaś do pierwszego autobusu, który
przyjechał. Był całkowicie pusty i dopiero na następnym przystanku wsiadł jakiś
starszy mężczyzna. Patrzyłaś przez okno na mijane budynki i miejsca, z którymi
wiązałaś wiele wspomnień. Potem przymknęłaś powieki i żeby nie myśleć o Louisie
zaczęłaś odtwarzać w myślach jedno z nich. Nim zauważyłaś zajechałaś do
zupełnie innego miasta. Wysiadłaś na ostatnim przystanku. Rozejrzałaś się
niepewnie po otoczeniu. Znowu pozwoliłaś, żeby nogi same Cie gdzieś poniosły.
Zatrzymałaś się dopiero w centrum miasta i usiadłaś na ławeczce na rynku.
Podkuliłaś nogi i objęłaś je kolanami. Wystawiłaś twarz do słońca. Twoje myśli
powędrowały ku Louisowi...
[Louis]
Nie mogłem
już usiedzieć w domu. Moje życie zmieniło się w powtarzanie trzech czynności.
Praca. Jedzenie. Spanie. Pomiędzy i w czasie było tylko myślenie o [t.i.]. Nie
potrafiłem przestać. Jeśli wcześniej miałem bzika na punkcie (t.i.) i
obserwowałem jej podczas każdej lekcji marząc o tym by zobaczyła we mnie kogoś
więcej niż nauczyciela, to teraz przeszło to w swego rodzaju obsesję. Moi
współpracownicy dziwnie na mnie patrzyli, bo powinienem być szczęśliwy jak oni,
w końcu mieliśmy przed sobą całe dwa miesiące bez męczarni z uczniami. Podczas
gdy im uśmiech nie schodził z ust ja żyłem w letargu. Przytomny byłem tylko z
zewnątrz. Wyszedłem z mieszkania i wsadziłem ręce do kieszeni spodni. Spuściłem
głowę w dół i biłem się ze swoimi myślami. Planowałem iść do lasu, z dala od
ludzi, bo mieszkanie w centrum miasta miało aż za wiele wad w moim obecnym
nastroju. Przechodziłem przez rynek kiedy coś zwróciło moją uwagę. Błyszczące w
słońcu włosy dziewczyny odwróconej tyłem do mnie. Ich kolor był identyczny jak
ten (t.i.). Nogi same poniosły mnie w kierunku tej dziewczyny. Zamarłem, gdy
spojrzałem na jej twarz. To była ona. Dziewczyna, która opętała mój umysł.
Siedziała z zamkniętymi powiekami oddychając głęboko z twarzą wystawioną do
słońca. Wiatr delikatnie poruszał jej włosami. Pierwszy raz na jej widok nie
poczułem tego desperackiego pożądania. Tym razem poczułem ucisk w sercu, który
przypomniał mi o tym, że wszystko się zmieniło. Zależało mi na niej.
[t.i.]
Poczułaś się
dziwnie. Jakbyś była obserwowana. Otworzyłaś oczy i zamrugałaś parę razy, aby
Twój wzrok powrócił do normy po długotrwałym wystawianiu twarzy w stronę
słońca. Zerwałaś się z miejsca, gdy w sylwetce przed sobą rozpoznałaś Louisa.
- Śledzisz mnie?! - warknęłaś czując jak serce przyspiesza Ci na jego widok. Z wściekłości i tego drugiego uczucia, tak podobnego, a jednocześnie innego. Chłopak patrzył na Ciebie ze skołowaną miną.
- Mieszkam tutaj. To ja powinienem raczej zapytać Ciebie o to co tu robisz - powiedział nerwowym ruchem drapiąc się po karku. Wypuściłaś powietrze z płuc i wzięłaś głęboki wdech.
- Opalam się nie widać? - prychnęłaś sarkastycznie.
- Widać - mruknął. - Możemy porozmawiać?
- My nie mamy o czym rozmawiać - burknęłaś siadając z powrotem na ławce i krzyżując ręce pod biustem. Louis usiadł obok Ciebie, ale nie zbyt blisko co mimowolnie doceniłaś. Przynajmniej starał się nie działać Ci na nerwy.
- Chce... Chce Cie przeprosić - odparł cicho. Spojrzałaś na niego zaskoczona. Zabrzmiał tak...szczerze. Jakby naprawdę przejął się tym co powiedziałaś mu tydzień temu. - Nie powinienem był tego robić. Po prostu... Cholera, tak długo czekałem aż przestaniesz być moją uczennicą, że chyba zapomniałem, że w tym wszystkim równie mocno liczy się to co Ty czujesz. Żałuję, że zmarnowałem szansę poznania Ciebie i nie dziwię się, że mnie nienawidzisz. Na Twoim miejscu też bym siebie nienawidził.
W ciszy analizowałaś jego słowa. Brzmiał inaczej niż wcześniej. Wtedy jasno dawał Ci do zrozumienia, że wszystko na czym mu zależy to Twoje ciało. Po tym co powiedział zwątpiłaś w to. Louis wstał i rzucił Ci smutny uśmiech. Odwrócił się i zaczął odchodzić. A więc tak to się skończy? Po prostu odejdzie? Wstałaś gwałtownie sama nie wierząc, że to robisz. Pobiegłaś za nim i pociągnęłaś go za rękę. Obrócił się zdziwiony, gdy napotkał Twoje spojrzenie.
- Umów się ze mną.
- Co?! - Otworzył szeroko oczy. Przełknęłaś ślinę.
- Umów się ze mną. Ale bez żadnych...niespodzianek - dodałaś złośliwe mając na myśli to co zdarzyło się ostatnio. Louis wplótł palce w swoje włosy i głośno wypuścił powietrze przez usta.
- Skąd ta zmiana? - zapytał. Spuściłaś wzrok na siebie.
- Powiedziałeś, że chciałeś mnie poznać. Chyba, że to nieaktualne.
Chłopak podniósł Twoją brodę do góry dwoma palcami. Spojrzał Ci głęboko w oczy. W jego własnych kłębiło się tyle emocji, że nie wiedziałaś nawet jak nazwać chociaż połowę z nich.
- Aktualne. Zawsze.
- Śledzisz mnie?! - warknęłaś czując jak serce przyspiesza Ci na jego widok. Z wściekłości i tego drugiego uczucia, tak podobnego, a jednocześnie innego. Chłopak patrzył na Ciebie ze skołowaną miną.
- Mieszkam tutaj. To ja powinienem raczej zapytać Ciebie o to co tu robisz - powiedział nerwowym ruchem drapiąc się po karku. Wypuściłaś powietrze z płuc i wzięłaś głęboki wdech.
- Opalam się nie widać? - prychnęłaś sarkastycznie.
- Widać - mruknął. - Możemy porozmawiać?
- My nie mamy o czym rozmawiać - burknęłaś siadając z powrotem na ławce i krzyżując ręce pod biustem. Louis usiadł obok Ciebie, ale nie zbyt blisko co mimowolnie doceniłaś. Przynajmniej starał się nie działać Ci na nerwy.
- Chce... Chce Cie przeprosić - odparł cicho. Spojrzałaś na niego zaskoczona. Zabrzmiał tak...szczerze. Jakby naprawdę przejął się tym co powiedziałaś mu tydzień temu. - Nie powinienem był tego robić. Po prostu... Cholera, tak długo czekałem aż przestaniesz być moją uczennicą, że chyba zapomniałem, że w tym wszystkim równie mocno liczy się to co Ty czujesz. Żałuję, że zmarnowałem szansę poznania Ciebie i nie dziwię się, że mnie nienawidzisz. Na Twoim miejscu też bym siebie nienawidził.
W ciszy analizowałaś jego słowa. Brzmiał inaczej niż wcześniej. Wtedy jasno dawał Ci do zrozumienia, że wszystko na czym mu zależy to Twoje ciało. Po tym co powiedział zwątpiłaś w to. Louis wstał i rzucił Ci smutny uśmiech. Odwrócił się i zaczął odchodzić. A więc tak to się skończy? Po prostu odejdzie? Wstałaś gwałtownie sama nie wierząc, że to robisz. Pobiegłaś za nim i pociągnęłaś go za rękę. Obrócił się zdziwiony, gdy napotkał Twoje spojrzenie.
- Umów się ze mną.
- Co?! - Otworzył szeroko oczy. Przełknęłaś ślinę.
- Umów się ze mną. Ale bez żadnych...niespodzianek - dodałaś złośliwe mając na myśli to co zdarzyło się ostatnio. Louis wplótł palce w swoje włosy i głośno wypuścił powietrze przez usta.
- Skąd ta zmiana? - zapytał. Spuściłaś wzrok na siebie.
- Powiedziałeś, że chciałeś mnie poznać. Chyba, że to nieaktualne.
Chłopak podniósł Twoją brodę do góry dwoma palcami. Spojrzał Ci głęboko w oczy. W jego własnych kłębiło się tyle emocji, że nie wiedziałaś nawet jak nazwać chociaż połowę z nich.
- Aktualne. Zawsze.
_________________________________________________________________
I jak Wam się podoba przedostatnia część? Pisałam ją w centrum handlowym, więc z góry przepraszam jeśli coś jest z nią nie tak ;D Dziękuje Wam badzo za komentarze pod ostatnią częścią, nawet nie wiecie jak lubię liczbe 6 ;D Kocham Wasi do następnego wpisu <3 ~ Eva
Komentarz za komentarz
awwwwwww! CZEKAM NA CIĄG DALSZY <3
OdpowiedzUsuńUwielbiam twoje częściowe imaginy aww *,* Nie moge doczekać się kolejnej części <3 A. ;*
OdpowiedzUsuńSuper. Czekam na next :D
OdpowiedzUsuńcudowny cudowny cudowny <3333
OdpowiedzUsuńJeeeej. *__*
OdpowiedzUsuńJa myślałam, że po tej, ekhem, "akcji" pod stołem (hahahaha) to będzie okej, czy coś, a ona tak na niego nawrzeszczała. W sumie się nie dziwię, ale świetnie to zakończyłaś. Czekam na kolejną część. :D
http://undead-fanfiction.blogspot.com/