Jeden. Dwa.
Trzy. Liczyłaś kroki. Chwila przerwy. Krzyk. Woła Cie. Skuliłaś się i pragnęłaś
zniknąć. Cztery. Pięć. Sześć. Znowu krzyczy. Słyszysz jak coś szklanego upada
na podłogę i tłucze się hałaśliwie. Siedem. Osiem. Dziewięć. Z każdą chwilą
jest coraz bliżej. Drzwi się otwierają. Przeklina siarczyście. Wstrzymałaś
oddech, żeby nie dać mu znaku, że tu jesteś. Ale on i tak się zbliża. Szuka.
Dziesięć. Jedenaście. Dwanaście. Drzwi szafy otwierają się ze zgrzytem. Widzisz
go. Czujesz. Śmierdzi potem i alkoholem. Patrzy z wściekłością i pragnieniem w
Twoje oczy. Pociąga Cie za ramię i wywleka z Twojego schronu. Upadasz na ziemię
i uderzasz ramieniem o ramę łóżka. Cichy jęk wydobywa się z Twoich ust. Już
wiesz, że będziesz miała po tym siniaka. Cofasz się aż pod ścianę, a łzy
spływają po Twoich policzkach. Chłopak podnosi Cie i ignoruję Twój krzyk. Rzuca
Cie na łóżko i po chwili pokrywa Twoje ciało swoim. Odpychasz go. Płaczesz.
Jego brudne usta całują Twoją szyję, a woń jego oddechu wżera się w Twoje
nozdrza. Jesteś bezsilna. Błagasz, żeby przestał. Nagle słyszysz jakiś dźwięk.
Ciało chłopaka zamiera. Ktoś puka do drzwi. Adrenalina wybucha w Twoich żyłach.
Odpychasz chłopaka i wyszarpujesz się z jego uścisku. Biegniesz przez
mieszkanie. Słyszysz za sobą ciężkie kroki stawiane przez upojonego alkoholem
dręczyciela. Jego krzyk. Dobiegasz do drzwi i otwierasz je gwałtownie.
Zauważasz sylwetkę wysokiego chłopaka. Bez zastanowienia, nie znając jego
tożsamości kryjesz się za nim. Serce obija Ci się boleśnie o żebra, a oddech
jest tak przyspieszony, że nie potrafisz dobrze wciągnąć tlenu w płuca. On
wróci.
***
Szedłem
spokojnym krokiem przez miasto. Nie widziałem mojego brata od dobrych pięciu
miesięcy. Byłem ciekawy co u niego. Czy się zmienił? Czy wciąż jest z tą piękną
dziewczyną, tą przez którą wyjechałem? Bo wybrała jego. Rany w moim sercu się
zagoiły i byłem gotowy stawić czoła rzeczywistości. Musiałem naprawić stosunki
między nami. W końcu byliśmy rodzeństwem. Wszedłem po schodach kamienicy, w
której mieszkał. Gdy pół roku temu byłem tu ostatni raz to miejsce nie wydawało
się tak zapadłe. Ale od tamtego czasu wiele się zmieniło. Już w połowie drogi
na 3 piętro usłyszałem krzyk. Ostatnie stopnie pokonałem biegnąc. Gdy zdałem
sobie sprawę z tego, że krzyki dobiegają z mieszkania mojego brata poczułem jak
moje serce przyspiesza. Zapukałem mocno w drzwi. Głosy ustały. Chwilę potem
usłyszałem tupot stóp. Drzwi otworzył się z trzaskiem. Moje oczy otworzyły się
szerzej na widok dziewczyny przede mną. Nie dowierzałem, że to ta sama osoba,
której uśmiech nigdy nie schodził z twarzy o idealnych rysach. Teraz jej twarz
była zaczerwieniona i mokra od łez, a w jej oczach malowało się przerażenie i
panika. I absurdalnie, wciąż była piękna. Wbiegła za mnie i schowała się za
moimi plecami łkając cicho. Nie zdążyłem się do niej odwrócić kiedy w drzwiach
pojawił się mój brat. Nie chciałem wierzyć w to co widziałem. Był brudny,
upity, a jego twarz była wykrzywiona wściekłością. Spojrzał na mnie nietrzeźwo
w pierwszej chwili mnie nie rozpoznając.
- Zjeżdżaj stąd - warknął zachrypniętym głosem. Skrzywiłem się z obrzydzenia.
- Co się z Tobą stało Tom? - zapytałem z niedowierzaniem. Chłopak mrugnął pare razy.
- Liam? Bracie... - Próbował mnie objąć, ale odsunąłem się zawczasu uważając, żeby nie stratować dziewczyny za mną, która wtuliła się bezbronnie w moje plecy.
- Co jej zrobiłeś?! - warknąłem. - Co jest z Tobą nie tak?!
- Mówisz o tej dziwce? - zaśmiał się gardłowo. Moje ciało stało się zimne jak lód.
- Jak śmiesz tak o niej mówić?! - ryknąłem nie potrafiąc powstrzymać emocji, które buzowały w moim ciele. Tom zrobił krok w przód. Poczułem jak drobne dłonie (t.i.) zaciskają się na materiale mojej kurtki.
- Mogę robić co tylko mi się podoba.
Próbował mnie popchnąć, ale powstrzymałem go bez problemu. Byłem wściekły. Za to co zrobił (t.i.) i za to co zrobił sobie. Nawet nie wiem kiedy moja pięść powędrowała w kierunku jego twarzy. Dźwięk łamanego nosa przedarł się do mojej świadomości. Odwróciłem się i wziąłem (t.i.) za rękę starając się być delikatnym. Nie chciałem, żeby mnie też się bała. Zbiegliśmy po schodach zanim Tom zdążyłby się otrząsnąć. Ruszyłem w kierunku mojego samochodu trzymając trzęsącą się dłoń dziewczyny. Otworzyłem jej drzwi i po chwili sam wsiadłem na miejsce kierowcy. Z piskiem opon odjechałem spod miejsca, gdzie zobaczyłem coś o czym wolałbym jak najszybciej zapomnieć. O tym, że mój brat stał się potworem. Jechaliśmy w ciszy. Odruchowo wybrałem kierunek na mój biurowiec. Na samej górze mieścił się mój apartament. Średnio udana atrapa domu, którego ja i Tom nigdy nie mieliśmy. A przynajmniej nie takiego prawdziwego. Z dwojgiem rodziców, psem i... Właściwie nawet nie wiedziałem co jeszcze powinno w nim być. Oboje wychowaliśmy się w domu dziecka. Słowo takie jak 'rodzina' było nam obce. Z trudem skupiłem się na jeździe. Czułem, że schrzaniłem sprawę. Zostawiłem (t.i.) na pastwę tego bydlaka. Bałem się myśleć o tym co mógł jej zrobić. Rzuciłem jej przelotne spojrzenie. Jej powieki były zamknięte, a oddech stawał się z każdą chwilą coraz głębszy po czym poznałem, że zasypia. Zwolniłem trochę, żeby gwałtowność jazdy jej przypadkiem nie obudziła.
Niecałą godzinę później wjechałem na podziemny parking w biurowcu, który w całości należał do mojej firmy. Zatrzymałem samochód. Moje oczy powędrowały na dziewczynę obok mnie. Nad lewą brwią widniała blizna, której byłem pewien, że jeszcze pół roku temu nie miała. Na jej ramieniu tworzył się wyraźnie świeży siniak o przerażająco dużym rozmiarze. Dlaczego mnie przy niej nie było? Nie ma znaczenia, że ona nigdy nie odwzajemniała moich uczuć. Powinienem był zabrać ją od niego wcześniej. Gdybym tylko wiedział... Wysiadłem z auta i otworzyłem drzwi od strony (t.i.). Wziąłem ją ostrożnie na ręce. Zaskoczyło mnie to jak lekka była. Wjechałem windą na ostatnie piętro. Wszedłem do apartamentu. Położyłem (t.i.) na łóżku i przykryłem ją kocem. Usiadłem obok i ukryłem twarz w dłoniach. Chciałem wiedzieć co jej zrobił. Żeby mógł zrobić jemu dokładnie to samo. Każdy siniak, każdą ranę, wszystko. Ale sto razy mocniej. Ktoś kto biję kobietę nie może nazywać sam siebie mężczyzną. Położyłem się na plecach, a pod głowę podłożyłem ręce. Wpatrywałem się w sufit próbując sobie to wszystko poukładać. Dlaczego od niego nie odeszła? Czy kocha go tak mocno, że mimo strachu z nim została? Bałem się odpowiedzi. Zamknąłem oczy chcąc by sen zabrał wszystkie moje zmartwienia chociaż na chwilę.
- Zjeżdżaj stąd - warknął zachrypniętym głosem. Skrzywiłem się z obrzydzenia.
- Co się z Tobą stało Tom? - zapytałem z niedowierzaniem. Chłopak mrugnął pare razy.
- Liam? Bracie... - Próbował mnie objąć, ale odsunąłem się zawczasu uważając, żeby nie stratować dziewczyny za mną, która wtuliła się bezbronnie w moje plecy.
- Co jej zrobiłeś?! - warknąłem. - Co jest z Tobą nie tak?!
- Mówisz o tej dziwce? - zaśmiał się gardłowo. Moje ciało stało się zimne jak lód.
- Jak śmiesz tak o niej mówić?! - ryknąłem nie potrafiąc powstrzymać emocji, które buzowały w moim ciele. Tom zrobił krok w przód. Poczułem jak drobne dłonie (t.i.) zaciskają się na materiale mojej kurtki.
- Mogę robić co tylko mi się podoba.
Próbował mnie popchnąć, ale powstrzymałem go bez problemu. Byłem wściekły. Za to co zrobił (t.i.) i za to co zrobił sobie. Nawet nie wiem kiedy moja pięść powędrowała w kierunku jego twarzy. Dźwięk łamanego nosa przedarł się do mojej świadomości. Odwróciłem się i wziąłem (t.i.) za rękę starając się być delikatnym. Nie chciałem, żeby mnie też się bała. Zbiegliśmy po schodach zanim Tom zdążyłby się otrząsnąć. Ruszyłem w kierunku mojego samochodu trzymając trzęsącą się dłoń dziewczyny. Otworzyłem jej drzwi i po chwili sam wsiadłem na miejsce kierowcy. Z piskiem opon odjechałem spod miejsca, gdzie zobaczyłem coś o czym wolałbym jak najszybciej zapomnieć. O tym, że mój brat stał się potworem. Jechaliśmy w ciszy. Odruchowo wybrałem kierunek na mój biurowiec. Na samej górze mieścił się mój apartament. Średnio udana atrapa domu, którego ja i Tom nigdy nie mieliśmy. A przynajmniej nie takiego prawdziwego. Z dwojgiem rodziców, psem i... Właściwie nawet nie wiedziałem co jeszcze powinno w nim być. Oboje wychowaliśmy się w domu dziecka. Słowo takie jak 'rodzina' było nam obce. Z trudem skupiłem się na jeździe. Czułem, że schrzaniłem sprawę. Zostawiłem (t.i.) na pastwę tego bydlaka. Bałem się myśleć o tym co mógł jej zrobić. Rzuciłem jej przelotne spojrzenie. Jej powieki były zamknięte, a oddech stawał się z każdą chwilą coraz głębszy po czym poznałem, że zasypia. Zwolniłem trochę, żeby gwałtowność jazdy jej przypadkiem nie obudziła.
Niecałą godzinę później wjechałem na podziemny parking w biurowcu, który w całości należał do mojej firmy. Zatrzymałem samochód. Moje oczy powędrowały na dziewczynę obok mnie. Nad lewą brwią widniała blizna, której byłem pewien, że jeszcze pół roku temu nie miała. Na jej ramieniu tworzył się wyraźnie świeży siniak o przerażająco dużym rozmiarze. Dlaczego mnie przy niej nie było? Nie ma znaczenia, że ona nigdy nie odwzajemniała moich uczuć. Powinienem był zabrać ją od niego wcześniej. Gdybym tylko wiedział... Wysiadłem z auta i otworzyłem drzwi od strony (t.i.). Wziąłem ją ostrożnie na ręce. Zaskoczyło mnie to jak lekka była. Wjechałem windą na ostatnie piętro. Wszedłem do apartamentu. Położyłem (t.i.) na łóżku i przykryłem ją kocem. Usiadłem obok i ukryłem twarz w dłoniach. Chciałem wiedzieć co jej zrobił. Żeby mógł zrobić jemu dokładnie to samo. Każdy siniak, każdą ranę, wszystko. Ale sto razy mocniej. Ktoś kto biję kobietę nie może nazywać sam siebie mężczyzną. Położyłem się na plecach, a pod głowę podłożyłem ręce. Wpatrywałem się w sufit próbując sobie to wszystko poukładać. Dlaczego od niego nie odeszła? Czy kocha go tak mocno, że mimo strachu z nim została? Bałem się odpowiedzi. Zamknąłem oczy chcąc by sen zabrał wszystkie moje zmartwienia chociaż na chwilę.
***
Gdy
ponownie otworzyłem oczy pierwsze co we mnie uderzyło to nieobecność (t.i.).
Zerwałem się z łóżka. Dopiero po chwili dobiegł do mnie dźwięk prysznica
dobiegający z łazienki. Uspokoiłem się nieco. Stanąłem przy oknie i
obserwowałem niebo. Na tej wysokości wszystko wydawało się bliższe. Gwiazdy i
chmury co jakiś czas zasłaniające księżyc zdawały się być na wyciągnięcie ręki.
Po 10 minutach usłyszałem jak drzwi łazienki się otwierają. Odwróciłem się i
zobaczyłem anioła. Jej skóra wydawała się nieskazitelnie czysta, mokre włosy
przylegały ściśle do jej ciała. Miała na sobie mój szlafrok, który był jej o
wiele za duży. Wyglądała tak pięknie. Jej spojrzenie było niepewne.
- Hej - powiedziałem cicho.
- Hej. - Jej głos był słaby i zmęczony. - Dziękuję.
- Nie ma za co. Wiesz, że zrobiłbym dla Ciebie wszystko. - Nie udawałem, że coś zmieniło się w tym co do niej czułem. (t.i.) wiedziała o moich uczuciach jeszcze zanim ja zdałem sobie z nich sprawę. - Nie rozumiem tylko jednego.
- Tak? - Usiadła na łóżku i spuściła wzrok na swoje splecione palce. Podszedłem do niej i klęknąłem przed nią.
- Dlaczego od niego nie odeszłaś? - spytałem czułym gestem muskając palcem bliznę na jej czole.
- Nie miałam gdzie - szepnęła zaciskając powieki. Spod jej powieki wypłynęła pojedyncza łza. Otarłem ją natychmiast.
- Teraz już masz - powiedziałem. Spojrzała na mnie spod rzęs.
- Nie chcę być dla Ciebie problemem. Jestem nikim. Nie mam pracy, nie mam odpowiedniego wykształcenia, ja...
- Hej, spokojnie. - Usiadłem obok niej i przytuliłem ją do swojego ciała. - Dla mnie jesteś wszystkim.
- To dlaczego mnie zostawiłeś?
Zaskoczyło mnie to pytanie. Wyjechałem do Londynu chcąc rozwinąć swoją firmę. W ciągu kilku miesięcy staliśmy się prawdziwą potęgą. Nigdy nie sądziłem, że ona w ogóle zauważy moją nieobecność. W końcu dla niej nigdy nie byłem kimś ważnym. Cały jej świat kręcił się wokół Toma.
- Przecież byłaś z Tomem - odparłem cicho.
- Muszę Ci coś powiedzieć - szepnęła. Wziąłem głęboki wdech nie bardzo wiedzieć czego mam się spodziewać. - Byłam z Tomem tylko dlatego, że zaszłam z nim w ciąże. To było 3 miesiące przed Twoim wyjazdem dlatego nic nie było widać. Ja... - zaczęła cicho płakać. - Straciłam je. Poroniłam w 6 miesiącu. Tom się wściekł. Upił się i wtedy po raz pierwszy mnie uderzył. To się powtarzało coraz częściej. W końcu doszło do tego, że był pod wpływem alkoholu praktycznie cały czas. I mnie katował. Zdałam sobie sprawę z czegoś bardzo ważnego po pierwszej nocy kiedy mnie uderzył. Ty byś tego nigdy nie zrobił - załkała. Objąłem ją mocniej czując jak w moich oczach zbierają się łzy. Byłem wściekły, że mnie przy niej nie było. - Wybrałam złego brata. I za późno zdałam sobie sprawę z tego, że...
- Że? - zapytałem czując jak moje serce bije szybko w piersi.
- Że nigdy nie kochałam Toma. I byłam zbyt ślepa, żeby zobaczyć, że kocham Ciebie - powiedziała mocząc łzami moją koszulkę. Nie wierzyłem w to co powiedziała. Kocha mnie?
- Zaopiekuje się Tobą. Już nikt nigdy Cie nie skrzywdzi kochanie - szepnąłem zamykając oczy i wtulając twarz w jej mokre włosy.
- Obiecujesz?
- Obiecuję.
- Hej - powiedziałem cicho.
- Hej. - Jej głos był słaby i zmęczony. - Dziękuję.
- Nie ma za co. Wiesz, że zrobiłbym dla Ciebie wszystko. - Nie udawałem, że coś zmieniło się w tym co do niej czułem. (t.i.) wiedziała o moich uczuciach jeszcze zanim ja zdałem sobie z nich sprawę. - Nie rozumiem tylko jednego.
- Tak? - Usiadła na łóżku i spuściła wzrok na swoje splecione palce. Podszedłem do niej i klęknąłem przed nią.
- Dlaczego od niego nie odeszłaś? - spytałem czułym gestem muskając palcem bliznę na jej czole.
- Nie miałam gdzie - szepnęła zaciskając powieki. Spod jej powieki wypłynęła pojedyncza łza. Otarłem ją natychmiast.
- Teraz już masz - powiedziałem. Spojrzała na mnie spod rzęs.
- Nie chcę być dla Ciebie problemem. Jestem nikim. Nie mam pracy, nie mam odpowiedniego wykształcenia, ja...
- Hej, spokojnie. - Usiadłem obok niej i przytuliłem ją do swojego ciała. - Dla mnie jesteś wszystkim.
- To dlaczego mnie zostawiłeś?
Zaskoczyło mnie to pytanie. Wyjechałem do Londynu chcąc rozwinąć swoją firmę. W ciągu kilku miesięcy staliśmy się prawdziwą potęgą. Nigdy nie sądziłem, że ona w ogóle zauważy moją nieobecność. W końcu dla niej nigdy nie byłem kimś ważnym. Cały jej świat kręcił się wokół Toma.
- Przecież byłaś z Tomem - odparłem cicho.
- Muszę Ci coś powiedzieć - szepnęła. Wziąłem głęboki wdech nie bardzo wiedzieć czego mam się spodziewać. - Byłam z Tomem tylko dlatego, że zaszłam z nim w ciąże. To było 3 miesiące przed Twoim wyjazdem dlatego nic nie było widać. Ja... - zaczęła cicho płakać. - Straciłam je. Poroniłam w 6 miesiącu. Tom się wściekł. Upił się i wtedy po raz pierwszy mnie uderzył. To się powtarzało coraz częściej. W końcu doszło do tego, że był pod wpływem alkoholu praktycznie cały czas. I mnie katował. Zdałam sobie sprawę z czegoś bardzo ważnego po pierwszej nocy kiedy mnie uderzył. Ty byś tego nigdy nie zrobił - załkała. Objąłem ją mocniej czując jak w moich oczach zbierają się łzy. Byłem wściekły, że mnie przy niej nie było. - Wybrałam złego brata. I za późno zdałam sobie sprawę z tego, że...
- Że? - zapytałem czując jak moje serce bije szybko w piersi.
- Że nigdy nie kochałam Toma. I byłam zbyt ślepa, żeby zobaczyć, że kocham Ciebie - powiedziała mocząc łzami moją koszulkę. Nie wierzyłem w to co powiedziała. Kocha mnie?
- Zaopiekuje się Tobą. Już nikt nigdy Cie nie skrzywdzi kochanie - szepnąłem zamykając oczy i wtulając twarz w jej mokre włosy.
- Obiecujesz?
- Obiecuję.
*Krzyczy*
OdpowiedzUsuń*Płacze*
*Przestaje oddychać*
*Umiera*
Aww.... Ewa!! Padłam!! Próbuję oddychać, ale chyba zapomniałam jak... To jest kolbycgbkfyb! Genialne, no! Kocham Cię ;*
~Patu <3
czemu twoje imaginy tak wciągają?! <3 genialne. i pewnie się powtórze ale ciesze sie że masz fajne pomysly i te imaginy nie są oklepane . A.;*
OdpowiedzUsuńAaaaa Cudo ♥
OdpowiedzUsuńCudowne. Brak słów, na prawdę. /Pani karawka
OdpowiedzUsuń