Specjalna
dedykacja dla ‘A.’ po prostu za to, że jest i czyta, a także komentuje
wszystkie posty i te lepsze i te gorsze. Kocham Cie za to <3
Otworzyłem zaspane oczy i obróciłem się na bok szukając ręką
drobnego ciała obok mnie. Nie potrafiłem wyczuć tej delikatnej skóry, która
swoją strukturą przypominała jedwab. Zamrugałem kilka razy, żeby spojrzeć na
puste miejsce obok siebie. Wszystko do mnie wróciło i w mojej piersi rozniósł
się ból nieporównywalny z żadnym innym uczuciem. Zacisnąłem mocno powieki chcąc
jak najdalej odsunąć od siebie obrazy, które przewijały się jak w kalejdoskopie
w mojej głowie.
Oczy, w których można utonąć.
Usta, o których nie sposób nie śnić.
Śmiech, który zachwyca swoją melodyjnością.
Usta, o których nie sposób nie śnić.
Śmiech, który zachwyca swoją melodyjnością.
Dłonie, których dotyk doprowadza
do wrzenia.
Włosy, których zapach przywodzi
na myśl spokój i ukojenie.
Głos, który niczym najpiękniejsza muzyka trafia prosto do serca.
Głos, który niczym najpiękniejsza muzyka trafia prosto do serca.
Umysł, który swoją zawiłością
przewyższa gwiazdy na ciemnym niebie.
Jedna istota, tak drobna i niewinna, zawładnęła całym moim światem i spowodowała, że poczułem jakby ktoś zapalił światło. We wszechogarniającej mnie ciemności ona odnalazła mnie i poprowadziła do domu świecąc blaskiem swojej egzystencji. I jak jedyna latarnia w zapomnianym mieście, rozgrzała się do progu swoich możliwości, żeby po chwili zgasnąć i pozostawiając po sobie tylko pęknięte szkło. To szkło odnalazło mnie w tej czerni, niszcząc i pozostawiając rany, których nikt nie będzie w stanie wyleczyć. Bowiem tylko ona jest w stanie. Ta, która wniosła światło, żeby zabrać je wraz ze sobą w drodze powrotnej. Nie zostawiając nic prócz bólu i wspomnień.
Jedna istota, tak drobna i niewinna, zawładnęła całym moim światem i spowodowała, że poczułem jakby ktoś zapalił światło. We wszechogarniającej mnie ciemności ona odnalazła mnie i poprowadziła do domu świecąc blaskiem swojej egzystencji. I jak jedyna latarnia w zapomnianym mieście, rozgrzała się do progu swoich możliwości, żeby po chwili zgasnąć i pozostawiając po sobie tylko pęknięte szkło. To szkło odnalazło mnie w tej czerni, niszcząc i pozostawiając rany, których nikt nie będzie w stanie wyleczyć. Bowiem tylko ona jest w stanie. Ta, która wniosła światło, żeby zabrać je wraz ze sobą w drodze powrotnej. Nie zostawiając nic prócz bólu i wspomnień.
Podniosłem
się z łóżka. Lustro na szafce pokazało zaniedbanego dziewiętnastolatka z
cieniami pod oczami, którego czerwone plamy od gorących łez nigdy nie znikały.
Bo gdy tylko te przestały płynąć, jeden obraz, jeden dźwięk, a czasem nawet
szept wtargniający bezprawnie w myśli, sprawiał że wszystko zaczynało się od
nowa. Poszedłem do kuchni ciężko stąpając po drewnianej podłodze. W domu
panowała cisza. Dom. To nie było odpowiednie określenie tego pustego miejsca.
Dom był tam gdzie ona, gdzie zapach jej perfum i dźwięk jej śmiechu. Gwałtownie
przeczesałem palcami włosy ciągnąc za końce do bólu. Dlaczego? Dlaczego
zniszczyłem wszystko co mieliśmy? Jedna szklanka za dużo. Jedno spojrzenie za
dużo. I jeden jedyny błąd. Obudziłem się wtedy przy obcym ciele. Wszystko było
nie tak jak powinno. Zapach, kolor oczu, włosów, głos...wszystko! Ale gdy
zdałem sobie sprawę z tego co zrobiłem było już za późno. Bo ona patrzyła. Ból
w jej oczach był jak cios w krwawiące już serce. Zacisnąłem mocno powieki i
uderzyłem pięścią o blat. Siła uderzenia zatrzęsła wszystkim wokół. Szklanka do
połowy wypełniona przezroczystym płynem poleciała w dół i rozpadła się na
miliony małych kawałeczków. Wziąłem kilka głębokich oddechów. To nie mogło się
tak skończyć. Musiałem wziąć się w garść. Nigdy nie odzyskam tego co było, ale
musiałem powiedzieć wszystko to co działo się w moim sercu i głowie.
Przeprosić. Natychmiast wybiegłem z kuchni. Odświeżyłem się i przebrałem w
swoje najelegantsze ubranie. Czarna marynarka mocno kontrastowało z moją bladą
twarzą. Spojrzałem na dwie małe literki wytatuowane na moim nadgarstku. Jej
inicjały. One dały mi siłę i przekonanie, że postępuje właściwie. Pojechałem
samochodem łamiąc po drodze chyba wszystkie prawa. Zatrzymałem się w końcu i
kupiłem w kwiaciarni najpiękniejszy bukiet z jej ulubionych kwiatów. Wciągnąłem
w płuca ich zapach, który tak bardzo odzwierciedlał całą jej duszę. Delikatną,
ale stanowczą. Ostatnie kroki pokonałem już pieszo. Lawirowałem między
budynkami, aż w końcu zobaczyłem miejsce, którego szukałem. Moje buty miękko
zapadały się w trawie. Zacisnąłem żeby nie chcąc by emocje zawładnęły całym
moim ciałem. Ale nie dałem rady. Opadłem bezsilnie na kolana. Tu leży anioł,
który oddał serce by zyskać skrzydła. Bezsilny szloch wyrwał się z mojej
piersi.
- Przepraszam. Nigdy nie zasłużyłem na Twoją miłość. Byłaś dla mnie zbyt dobra. Ale chciałem wierzyć, że nam się uda. Że Twoje światło zapłonie całkowicie wypędzając ciemność z mojego serca. Ale popełniłem tak wiele błędów... Zabrałem Twoje światło i zostawiłem Cie bez niczego, zimną i bez życia. Odebrałem Ci wszystko! Zniszczyłem wszystko co mieliśmy, zniszczyłem wszystko czym byłaś. Nikt nigdy nie powinien sprawić byś tak cierpiała. Dlaczego, dlaczego odeszłaś?! - oparłem drżące ręce na kamiennej płycie, a łzy gorącym strumieniem kapały na zimny marmur. - To ja powinienem tu leżeć. Bez życia, bez snów. A nie Ty. Nie Ty moja kochana. Kocham Cie, tak bardzo Cie kocham! Nie zostawiaj mnie! Nie potrafię bez Ciebie żyć! Wszystko co kiedykolwiek miałem, to Ty, tylko Ty się liczysz! Wróć proszę, wróć...
Położyłem głowę na kamiennej płycie pozwalając by całe zimno na niej zgromadzone ogarnęło moje ciało. Bym mógł coś poczuć. Bo tylko to mi zostało. Zimno i nicość.
- Przepraszam. Nigdy nie zasłużyłem na Twoją miłość. Byłaś dla mnie zbyt dobra. Ale chciałem wierzyć, że nam się uda. Że Twoje światło zapłonie całkowicie wypędzając ciemność z mojego serca. Ale popełniłem tak wiele błędów... Zabrałem Twoje światło i zostawiłem Cie bez niczego, zimną i bez życia. Odebrałem Ci wszystko! Zniszczyłem wszystko co mieliśmy, zniszczyłem wszystko czym byłaś. Nikt nigdy nie powinien sprawić byś tak cierpiała. Dlaczego, dlaczego odeszłaś?! - oparłem drżące ręce na kamiennej płycie, a łzy gorącym strumieniem kapały na zimny marmur. - To ja powinienem tu leżeć. Bez życia, bez snów. A nie Ty. Nie Ty moja kochana. Kocham Cie, tak bardzo Cie kocham! Nie zostawiaj mnie! Nie potrafię bez Ciebie żyć! Wszystko co kiedykolwiek miałem, to Ty, tylko Ty się liczysz! Wróć proszę, wróć...
Położyłem głowę na kamiennej płycie pozwalając by całe zimno na niej zgromadzone ogarnęło moje ciało. Bym mógł coś poczuć. Bo tylko to mi zostało. Zimno i nicość.
boziu...
OdpowiedzUsuńper-fect.
płacze, nie?
omg.
Idealny imagin na mój dzisiejszy nastrój.Bardzo dziękuję za tę dedykację ,ja kocham Cie za to jak piszesz <3 Imagin boski jak zawsze ale inny niż wszystkie .Trzeba czasami pamiętać że nie wszystko kończy się happy endem. Jeszcze raz dziękuje ! A. ;*
OdpowiedzUsuńJejku ;o Płaczę ;c Genialne, po prostu brak mi słów...
OdpowiedzUsuń~Patu <3
Coś wspaniałego, cholernie porusza serducho. <3
OdpowiedzUsuńwpadnij, http://onedirection-imaginy-opowiadania.blogspot.com/
O Boże, popłakałam się jak głupia. To jest po prostu zdecydowanie zbyt idealne. Tylko więcej takich imaginów, to się utopię we własnych łzach, naprawdę. Ja nie wiem jak można mieć taki talent. Uwielbiam. <3
OdpowiedzUsuńhttp://undead-fanfiction.blogspot.com/
Przepiękne. Miałam łzy w oczach.
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie: http://mysterious-harry-styles-fan-fiction.blogspot.com/
Zagięłaś mnie tym... Musisz zostać pisarką musisz ! Jeszcze nigdy nie czytałam bloga w którym można poczuć tyle emocji naraz... Od śmiechu do łez... Mistrzostwo ! :** <3
OdpowiedzUsuń~G
Jezu.. Popieram ,,~G``, zostań pisarką :p. Twoje imaginy wzbudzaja takie emocje.. Wiesz jak trafić do czytelnika. Jesteś cudowna. A ten imagin zwalił mnie z nóg. Nie mówiesz wprost, opisujesz wszystko..nigdy nie czytałam lepszego imagina pod względem opisu. /Pani karawka
OdpowiedzUsuńAAAAAAWWWWW *-*
OdpowiedzUsuńKocham cię <3 kocham jak piszesz :* popłakałam się :'( - Koteczek
OdpowiedzUsuń